Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: fazy rozwoju grupy
Temat: via Baltica - gdzie i dokąd ???????????????
via Baltica - gdzie i dokąd ???????????????
Via Baltica, trasa szybkiego ruchu, będzie przebiegała przez Białystok i
Sztabin, a nie przez Łomżę i Grajewo - wynika z Narodowego Planu Rozwoju
przekazanego przez Polskę Komisji Europejskiej. Organizacje ekologiczne
zaznaczają, że wybór wariantu "białostockiego" jest sprzeczny z potrzebami
ochrony środowiska i prawem unijnym. Zapowiadają interwencję w Brukseli.
Zdaniem WWF - Światowego Funduszu Na Rzecz Przyrody pojawiały się już
sygnały, że UE może wycofać się z finansowania Via Baltica.
Via Baltica, część ogólnoeuropejskiego korytarza transportowego łączącego
kraje Europy Południowej i Zachodniej z Helsinkami przez Polskę, Łotwę, Litwę
i Estonię, największe kontrowersje budzi na odcinku Warszawa - przejście
graniczne w Budzisku. Sprawa wraca po roku, kiedy to ogromny alarm podnieśli
ekolodzy. Ich zdaniem przebieg Via Baltica przez Białystok, a w dalszej fazie
przez dolinę Biebrzy, Puszczę Augustowską i Knyszyńską, będzie miało
katastrofalny wpływ na najcenniejsze obszary przyrodnicze Podlasia.
Teraz sprawa wraca, lecz dotrze aż do Brukseli. Powodem powtórnego larum
wobec "białostockiego" przebiegu Via Baltica jest Narodowy Plan Rozwoju,
który po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej będzie podstawą do
pozyskiwania funduszy strukturalnych. Pozarządowe organizacje ekologiczne
zaznaczają, że niektóre inwestycje, a zwłaszcza Via Baltica, stoją w
sprzeczności z prawem środowiskowym UE. Najbardziej zaniepokojone wydają się
WWF Polska oraz Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków.
- Potrzeba rozwoju transportu jest oczywista, jednak projekty drogowe nie
powinny zagrażać środowisku - mówi Małgorzata Znaniecka, kierownik projektu
WWF "Biebrzański Park Narodowy".
- Łamane jest tu prawo unijne - stwierdza Marta Wiśniewska z warszawskiego
biura WWF. - Głównie dyrektywa tzw. siedliskowa i ptasia, w myśl których
tworzona jest sieć obszarów chronionych Natura 2000. Wariant "białostocki"
przecina cztery obszary proponowane do sieci Natura 2000. Łamana jest też
dyrektywa o ocenach oddziaływania na środowisko, o dostępie do informacji o
środowisku. Proces decyzyjny nie był jawny, odbył się bez udziału
poszczególnych grup interesu, w tym organizacji pozarządowych.
Natomiast w oficjalnym stanowisku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i
Autostrad podkreśla, że protesty w sposób tendencyjny wyolbrzymiają przebieg
Via Baltica przez BPN. "Przebieg drogi był przedmiotem wieloletnich prac, a
przyjęte rozwiązania ograniczają do minimum zajęcie terenu parku" - czytamy.
Jednak WWF jest zdania, że UE nie sfinansuje budowy Via Baltica, inwestycji
sprzecznej z prawem unijnym.
- Takie sygnały otrzymujemy od wielu lat na nasze interwencje - mówi Marta
Wiśniewska. - W piśmie skierowanym do BirdLife International, w kontekście
finansowania Via Baltica z funduszy UE, komisarz ds. środowiska, pani Margot
Wallstrom napisała, że "wszystkie nowe inwestycje muszą respektować
środowiskowe prawo Unii Europejskiej".
- WWF nie skierował jeszcze oficjalnego protestu do Brukseli na przebieg Via
Baltica wierząc, że polskie władze rzetelnie rozpatrzą wszystkie warianty
przebiegu trasy, w otwartym procesie i przy pełnym udziale społecznym - mówi
Marta Wiśniewska.
Jak zwykle chodzi o pieniądze a ściślej o przyszłe zyski związane z
przebiegiem trasy. Kto kogo czy Lomża pokona Białystok. Protestują na zmiany
aż ktoś powie a budujcie ją sobie sami skoro nie możecie się dogadać.
Temat: Od kiedy "człowiek"
Gość portalu: *** napisał(a):
> >wybacz, ale z Twojej wuypowiedzi wnika wyraznie, ze glowna roznica miedzy
> >aborcja, a zabiciem noworodka jest taka, ze zarodek nie zuje bolu, a nowor
> odek
> >czuje. wiesz, zabijanie nie sprowadza sie tylko do zadawania bolu.
>
> Wybacz, ale to Ty tak to zrozumiałaś, nie po raz pierwszy zresztą opacznie.
>
wiec wyjasnij mi prosze - co KONKRETNIE dla Ciebie wynika z TEGO porownania:
aborcja i zabojstwo noworodka.
jesli nie to, ze noworodek czuje, bo ma nerwy, a zarodek nie.
> Zamrożone embriony. Nie słyszałaś nigdy? To jeszcze raz. Co ratujesz:
zamrożone
> embriony, czy noworodki?
juz mowilam na poczatku i jeszcze pozniej, ze czlowiek zaczna sieod
zagniezdzenia w scianie macicy, a to dlatego, ze dopiero po tym fakcie
nastepuje rozwoj w kierunku uksztaltowania osobnika doroslego. zygota, czy
zarodek niezagniezdzony - jest tworem bez przyszlosci, mimo ludzkiego DNA nie
jest w stanie sie rozwijac. tak wiec zamrozony embrion to raczej zamrozone
komorki macierzyste (bo nie zamraza sie embrionu z jakimikolwiek wyksztalconymi
strukturami, in vitro nie zajdzie nic poza kilkoma podzialami zygoty na
identyczne komorki macierzyste), a nie istota ludzka. mozna ja wszczepic do
macicy, a mozna i nie. troche jak z ta deska, a ktorego mozna zrobic stol, a
mozna i nie. dopiero po wszczepieniu i zagniezdzeniu "rusza" rozwoj, albo i nie
rusza, bo ciaze z probowki maja niski wskaznik przezywalnosci. chocby i to jest
powodem, aby zabrac niemowleta - ich przezycie i osiagniecie doroslosci jest z
pewnoscia o wiele bardziej prawdopodobne, czysta statystyka. :)
> Cały świat nie doszedł do tego poziomu, poza Tobą i garstką skrajnych
obrońców
> życia poczętego, którzy uzurpują sobie prawo do nieomylności?
"zycie poczete" to element nowomowy katolickiej, prosze mnie z tym nie
utozsamiac. nie jestem "skrajna" obronczyni, to po pierwsze - wrecz przeciwnie,
rozumiem, ze tak przebiega proces cywilizacji. z globalnego punktu widzenia nie
placze ani za milionami czarnych niewolnikow, ani za milionami kobiet, ktore
nie mialy prawa do glosowania, ani za milionami zabitych w fazie embrionalnej
ludzi. po drugie - nie wiem, jaka garstke nieomylnych masz na mysli, ja
osobiscie z zadna grupa, czy organizacja nie jestem zwiazana, kosciol, jak to
zostalo juz zauwazone, ma swoj wlasny interes w "obronie zycia poczetego",
ktory w gruncie rzeczy niewiele ma wspolnego z istota sprawy, tj. z szacunkiem
do odrebnosci jednostki ludzkiej. nie mowiac o tym, ze robi to nieudolnie i
kompromituje cala idee, poniewaz nie kieruje sie podejsciem naukowym, a probuje
sprowadzic to do poziomu wiary i boskiego zakazu.
> Ciekawe, to się nazywa megalomania.
albo wizjonerstwo. okaze sie w przyszlosci :)
> Rozumiem, że to ja jestem konserwatystą, a Ty postępowcem? :) Ciekawe.
>
dokladnie - w tym konkretnym przypadku :)
> Jak widzisz, tymi trzema prostymi pytaniami unaoczniłem Ci, że cywilizowany
świ
> at (poza skrajnymi grupami wywodzącymi się najczęściej z instytucji
kościelnych
> i okołokościelnych hołdujących kościelnej /katolickiej/ doktrynie) nie stawia
> znaku równości pomiędzy zygota/embion = człowiek.
> Jest wprost przeciwnie. Rozróżnia się okres embrionalny rozwoju człowieka
dośc
> wyraźnie od ludzkiego życia. Daje się temu wyraz i we wszystkich
cywilizowanych
> prawodastwach, a także po przez myśl i filozoficzną i etyczną, jednak świecką.
>
heh, miales te gadke przygotowana jeszcze zanim odpowiedzialam na pytania,
przyznaj sie ;P
co do cywilizowanego swiata, to Ty powiniens zdac sobie z czegos sprawe: ten
swiat wciaz sie zmienia, a nasze czasy NIE SA szczytem cywilizacji :) jeszcze
calkiem niedawno cywilizowany swiat zgadzal sie co do tego, ze Murzynow mozna
sprzedawac i kupowac jako niewolnikow - dzis handel ludzmi kojarzy sie z
obrzydliwymi aferami. teraz zyjemy w takich a nie innych czasach - co nie
znaczy, ze wlasnie cywilizacja naszych czasow dotarla do ostatecznej prawdy i
nic juz sie nie zmieni - takie myslenie byloby skrajnie naiwne :)
wierz mi, ze kraje, ktore uwazasz za najbardziej cywilizowane tez jeszcze w
ciagu stuleci wiele razy zmienia swoje oblicze, no chyba, ze jestes
zwolennikiem teorii konca swiata w 2012 roku, o co Ciebie nie podejrzewalam :)
Temat: W Katowicach powstanie miejski port lotniczy
W Katowicach powstanie miejski port lotniczy
biznes.onet.pl/2,1793214,wiadomosci.html
Położone blisko śródmieścia Katowic sportowe lotnisko na Muchowcu za kilka lat
ma stać się miejskim portem lotniczym, przeznaczonym do obsługi małych
samolotów. Na modernizację lotniska samorząd przeznaczy 10 mln zł.
"Te środki są już zapisane w wieloletnim planie inwestycyjnym. Po wakacjach
określimy formułę ich przekazania. Jedną z koncepcji jest powołanie spółki
operatorskiej, która zajmie się realizacją projektu" - powiedział rzecznik
katowickiego magistratu, Waldemar Bojarun.
W pierwszej fazie 500 tys. zł będzie przeznaczone na przygotowanie
kompleksowej koncepcji i projektu przebudowy oraz biznesplanu.
Przedstawicielom samorządu zależy bowiem, żeby projekt objął nie tylko
modernizację infrastruktury lotniczej, ale także towarzyszącej, m.in.
stworzenie niewielkiego terminalu.
Prace na lotnisku już się rozpoczęły. Na jego teren zwożone są zwały ziemi,
pochodzące z przebudowywanego węzła autostrady A-4, znajdującego się w
bezpośrednim sąsiedztwie portu. Dzięki temu możliwe będzie wyrównanie różnicy
poziomów na lotnisku, spowodowanej eksploatacją górniczą. Sięgała ona nawet
kilkunastu metrów. Nowy pas ma być tak zbudowany, aby wytrzymał osiadanie terenu.
Budowa nowego pasa startowego będzie najważniejszym zadaniem w ramach
modernizacji. Powinien on być położony równolegle do autostrady A-4, a nie -
jak istniejący, zdegradowany pas - pod skosem. Trzeba też odpowiednio
zabezpieczyć teren lotniska i stworzyć nową infrastrukturę; zabudowania
lotniska pochodzą z okresu międzywojennego.
Szacuje się, że budowa nowego pasa o długości 1200 m i szerokości 30 m będzie
kosztować, wraz z infrastrukturą, oświetleniem itp., ok. 30-35 mln zł. Oprócz
środków samorządu Katowic pieniądze mają pochodzić też od samorządu
wojewódzkiego (ok. 5 mln zł) oraz m.in. z funduszy unijnych i kredytu. W
przyszłym roku mają być wyłonieni wykonawcy prac, a rozpoczęcie robót planuje
się na 2010 rok.
Teren lotniska, użytkowanego przez Aeroklub Śląski, należy do Skarbu Państwa i
gminy Katowice. To właśnie samorząd i aeroklub miałyby zostać głównymi
udziałowcami spółki, która zmodernizuje i będzie eksploatować lotnisko.
Samorząd nie mógłby bowiem w inny sposób dofinansować inwestycji, nie będącej
jego własnością.
Przed decyzją o zaangażowaniu samorządu w modernizację lotniska konieczne było
sporządzenie tzw. studium aeronautycznego, określającego warunki
urbanistyczne, umożliwiające rozwój portu. Wcześniej istnienie lotniska
blokowało budowę wysokich biurowców w centrum Katowic; teraz zakaz ten dotyczy
jedynie części miasta.
Według Bojaruna, katowicki City-port będzie dodatkowym atutem aglomeracji
katowickiej przed piłkarskimi mistrzostwami Europy Euro 2012. Rzecznik
zastrzegł, że jako stolica aglomeracji Katowice wspierają przede wszystkim
rozwój międzynarodowego lotniska w oddalonych o ponad 30 km Pyrzowicach,
jednak małe lotnisko blisko śródmieścia nie będzie dla niego konkurencją.
"Paradoksalnie obsługa lotniskowa małego samolotu trwa tyle samo co obsługa
odrzutowca. Wobec dynamicznego rozwoju, zarówno ruchu regularnego, jak i
realizowanego małymi, prywatnymi samolotami, jest wskazane, aby City-port
wziął na siebie obsługę samolotów lekkich i ultralekkich" - ocenił Bojarun.
Podobnego zdania jest rzecznik międzynarodowego lotniska w Pyrzowicach, Cezary
Orzech. Jego zdaniem, rosnąca popularność niewielkich, prywatnych samolotów,
wręcz wymusza rozbudowę lotniska na Muchowcu, bez szkody dla dużego lotniska w
Pyrzowicach. Obecnie, po objęciu ruchu lotniczego strefą Schengen, nie ma już
przeszkód, aby na Muchowcu lądowały także małe samoloty z innych państw, np.
Czech czy Austrii, gdzie prywatnych samolotów jest kilkakrotnie więcej niż w
Polsce.
Prognozy na najbliższe lata mówią o wzrośnie ruchu lotniczego realizowanego
lekkimi (do 1,5 tony) i ultralekkimi (do 450 kg) samolotami nawet o 100-200
proc. Z "taksówek powietrznych" korzystają m.in. biznesmeni, ale także coraz
większa grupa pasjonatów latania - posiadaczy małych maszyn. W Polsce
zarejestrowanych jest blisko 1,2 tys. samolotów (ok. połowa z nich to
szybowce), a zamówienia opiewają na kolejne kilkaset sztuk.
Temat: Kto wyrzucił żydow z PRL w 68 roku
Temat "nadreprezentatywnosc" Zydow w UB oraz na szczytach wladzy to jest inny
temat i dotyczy okresu wczesniejszego niz 68. Rzeczywiscie Stoik ma racje, ze
to juz jest dosyc dobrze opracowane przez historykow, choc tak zwana "szeroka
publicznosc" dalej uwaza ze w UB znajdowali sie prawie wylacznie Zydzi. Tylko
ze to jest bardzo szeroki temat i w skrocie sie chyba nie da. Tylko
sygnalizuje, ze choc z dzisiejszego punktu widzenia te zamierzchle czasy
zlewaja sie w jedno, to naprawde nie bylo ciaglosci. Troche inaczej wygladala
administracja w praktyce okupacyjna ZSRR zaraz po wojnie, troche inaczej
wygladaly czasy pozniejsze.
Na przyklad w koncowce wojny i zaraz po wojnie mielismy do czynienia
praktycznie z bezposrednim zarzadzaniem z Moskwy, tak w administracji cywilnej,
jak i w armii. Nie chce sie rozpisywac jak Stalin zarzadzal w swoich
republikach, ale w Polsce zastosowal podobny7 system. Jego zalozenia osobiscie
wylozyl w broszurze pt. "O polityce narodowosciowej w ZSRR". To pewnie mozna
znalezc w bibliotekach, bylo tlumaczone na jezyk polski. W skrocie chodzilo o
to, zeby w danej republice do wladzy mianowac ludzi z innej grupy etnicznej niz
ta, stanowiaca wiekszosc populacji danej republiki. To gwarantowalo spoistosc
imperium oraz to ze wladza nie "skuma" sie z ludnoscia i nie podejmie proby
oderwania sie. Dlatego w ruskich wojskach okupacyjnych oraz wsrod
tzw "doradcow" bylo tylu Zydow. To nie byli Zydzi polscy, zwykle porozumiewali
sie po rosyjsku. Stalin sobie gwarantowal w ten sposob, ze jego wyslannicy beda
lojalni (a to byly czasy kiedy jeszcze nie wiadomo bylo jak sie potocza losy
Polski, podobno byly i takie plany w Moskwie, zeby zrobic z Polski kolejna
republike.
W pozniejszych czasach Stalin oddawal bezposrednie zarzadzanie ekipom lokalnym.
Historia powstania i rozwoju PZPR, historia "trojek" spadachroniarzy, i jak to
bylo dalej, itp sa ciekawe same w sobie. W kazdym razie to sie zgadza, co Stoik
pisze. Rzeczywiscie, w stosunku do ilosci ludnosci pochodzenia zydowskiego
istniala ich nadreprezentacja w aparacie wladzy oraz w UB. To juz dotyczy
polskich Zydow. Na pewno duze znaczenie mialo to, ze wojne przezyli
glownie "inteligenci" na tyle zasymilowani, ze mowili dobrze po polsku.
Dodalabym, ze prawdopodobnie duze znaczenie mialo to, ze wraz z komuna nastal
koniec Holokaustu, i ze to moglo stanowic wazny czynnik psychologiczny, ktory
sklanial do poparcia systemu. Na pewno tez jakies znaczenie mialo i to, ze
przedwojenna inteligencja byla lewicowa, a po tym slawetnym Kongresie
Zjednoczeniowym i powstaniu PZPR znalazlo sie i ideologiczne uzasadnienie. W
kazdym razie mimo faktycznej nadreprezentatywnosci w stosunku do populacji, to
jednak w aparacie wladzy oraz w UB wiekszosc stanowili Polacy.
Do 1953 roku w Polsce mielismy na pewno do czynienia z ostra faza
totalitaryzmu. Wyroki smierci, przesladowania, itp. Ta faza skonczyla sie
bezpowrotnie po referacie Chruszczowa, mimo ze totalitarny system jeszcze
kilkakrotnie przechodzil fazy odwiilzy i zwiekszonych represji. Exodus
stalinowcow z okresu Stalina zaczal sie juz w 1953 roku. Bynajmniej nikt ich
nie wypedzal, wyjezdzali dobrowolnie oraz z majatkami, osiedlali sie gdzie
chcieli, a czesto utrzymywali dalsze kontakty albo z Polska, albo z Moskwa,
jako rodzaj dalszego szeregu "bialego wywiadu".
Na pewno czystki z 1968 roku juz nie maja z nimi nic wspolnego. To zupelnie
inna para kaloszy.
Temat: assesment centre
> wybacz,ale moje doswiadzczenia zawodowe sa zupelnie inne.
wybaczam i rozumiem, że masz inne doświadczenia zawodowe.
osoby krote sa PEWNE
> swoich umiejetnosci i zdolnosci a takze PEWNE potencjalnego zwyciestwa w
> rekrutacyjnej grze usmiechaja sie i soprzedaja swoja ugruntowana wiedze bez
> grymasow.
chyba o inny rodzaj pewności siebie każdemu z nas chodzi. ja mam na myśli
pewność siebie w sytuacjach społecznych, w kontaktach międzyludzkich a więc i w
zadaniach grupowych. Ty natomiast piszesz o pewności, której źródłem jest
przekonanie o posiadanych kompetencjach. Mówiąc wprost, subiektywne przekonanie
i nie zawsze trafne.
Rozwijając wątek uśmiechów, myślę że (jak słusznie zauważył wgajewski1) punktem
wyjścia jest w tej kwestii stanowisko i rodzaj pracy. Inne będą oczekiwania dla
stanowisk wykonawczych, pomocniczych, usługowych a zupełnie inne dla
samodzielnych czy kierowniczych. Sam uśmiech, jako gest mimiczny jest przez
wielu badaczy uważany za pozostałość po zwierzęcym odruchu "szczerzenia kłów".
W ten sposób zwierzęta demonstrują "broń" i gotowość do walki w celu
odstraszenia ew. napastnika. U ludzi, na skutek rozwoju relacji społecznych,
gest ten miał nabrać nowego znaczenia i ma oznaczać mniej więcej to, co gest
powitalny dłoni: "nie mam broni, nie chcę Cię skrzywdzić, nie mam nic do
ukrycia i możesz mi zaufać". Duża ilość uśmiechów podczas AC wydaje się więc
wskazana - bo przecież ma świadczyć o tym, że jesteśmy sympatyczni i otwarci.
Niby tak ale to jest psychologia na poziomie intuicyjnym. Trzeba bowiem
zastanowić się nad kwestią inicjowania/odwzajemniania uśmiechu. Biorąc pod
uwagę fazy procesu grupowego, członkowie grupy są nieustannie uczestnikami
podstawowych interakcji:
a) Zależności (uczestnicy poszukują silnej jednostki, której warto się
podporządkować)
b) Walki/ucieczki (walczą o władzę, pozycję w grupie)
c) łączenia w podgrupy (szukają sprzymierzeńców, podobnych do siebie,
zbieżnych w interesach)
ad. a) czy osoba, która często wysyła komunikat "ja nie jestem agresywny, nic
wam nie zrobię" to typ silnego przywódcy ?
ad. b) ktoś, kto jako pierwszy pokazuje że ma przyjazne zamiary, ten raczej
walczy czy ucieka ?
ad. c) uczestnik, który często deklaruje przyjazne intencje wobec innych
uczestników to silna osobowość czy raczej konformista ?
Jestem daleki od generalizacji, jednak ogólnie można chyba powiedzieć tak:
- im wyższe stanowisko tym oszczędniej z uśmiechem.
- raczej odwzajemniać niż inicjować uśmiech.
- jeśli uśmiech to naturalny, żadna wystudiowana sztuczność.
W kolejnym poście napisałaś, żeby nie grać i na siłę nie udawać bo każda
niespójność w komunikatach to alarm dla obserwatora. I pod tym się podpiszę
chętnie czterema kończynami, z tym że to również dotyczy uśmiechów. Więc
to "dużo się uśmiechaj" w mojej ocenie jednak nie trafione. Zamiast tego myślę,
lepiej byłoby powiedzieć "Bądź naturalna, bądź sobą, traktuj to trochę jak
zabawę, pokaż się z jak najlepszej strony, skoncentruj się na poszczególnych
zadaniach. Tu przykładem najlepszym jest Małysz. Miał sukcesy dopóki
koncentrował się na oddawaniu dobrych skoków. Kiedy dał się wmanewrować w
presję wyniku, coś się posypało. Trudno, wyszedł elaborat ale może lepiej
będzie pisać jeden konkretny post na jeden wybrany temat niż w tym samym czasie
kilka średnich.
Pozdrawiam,
Paweł :)
Temat: LOJALNOSC DO FIRMY
Pisze i o linii sponsorowania i firmie gdyz sa to dla mie dwa nieodlaczne elementy ktore musza ze soba wspolpracowac. Oczywiscie i jeden i drugi mozna zastapic innym.
Motywacja jest potrzebna od samego poczatku, nawet pierwsza prezentacja czy rozmowa musisz zmotywowac czlowieka do dzialania i myslenia, aby chcial z toba wspolpracowac, zmienic swoje dotychczasowe zycie i zajac sie czyms nowym.
Wszyscy dzialamy na bazie emocji i wiekszosc nie sprawdza faktow tylko dziala na zasadzie wiary w ciebie, na poczatku, a nie w firme. Gdyby dzialali na zasadzie logiki to wszyscy by sie wpisali, chociazby po to by taniej kupowac.
Oczywiscie sa wyjatki, sa ludzie o umyslach analitycznych i oni dokladnie wszystko sprawdza nim podejma decyzje, ale jest ich mala czesc. Ty prawdopodabnie taki jestes, ja natomiast dzialam bardziej emocjonalnie. Nie ma w tym nic zlego, jest to poprostu roznica charakteru. Ja przygladalem sie innym firmom i zawsze jestem otwarty na rozmowe, ale tu gdzie jestem mam zapewnione to co jest mi potrzebne. I tak sie sklada ze do dzis biore pieniadze za prace zrobiona kilka lat temu. Zaczynajac cos nowego stracilbym to, a to byloby glupie.
Wiekszosc nie rozumie planow marketingowych i nawet nie stara sie tego zrobic.
Gdyby tak bylo nie istnialyby podejrzane firmy nikt by nie chcialby z nimi pracowac. NIestety nie wszyscy od urodzenia sa orlami, ale czasem kaczki umia latac jak orly. Zapytaj stu osob ze swojej grupy ilu z nich zna obroty firmy z ktora pracuje, a jakie sa w innych firmach. Mysle ze min. 90% nie ma o tym pojecia. Szukanie linii sponsorowania - to moze zrobic tylko ktos z duzym doswiadczeniem.
Co do tworzenia systemow zgadza sie zawsze musialbyc jakis poczatek, tylko my zyjemy w czasach gdzie przy dobrych firmach te systemy juz sa i nie musimy sie o to martwic.
Dlatego mysle ze nie jest madre nie bycie lojalnym w stosunku do firmy ktora zapewnia nam te potrzebne elementy do pracy i rozwoju.
Lojalnosc do linii sponsorowania przy dobrze dzialajacym networku otrzymujesz pomoc gornej linii i trzeba zdac sobie sprawe, ze moj biznes jest czescia innego biznesu w ktory tez ktos wlozyl prace i ma prawo oczekiwac efektow.
Jak to wyglada gdy nagle zmieniamy decyzje i przechodzimy do innej firmy zabierajac cala albo czesc grupy. Zakladam oczywiscie, ze pracowano tu z nami uczciwie.
Nowe firmy, Dlatego wlasnie trzeba byc ostroznym. To oni najczesciej mowia " jestesmy tacy jak wy tylko lepsi" i nim dobrze zaczna, znikaja.
Ja nie twierdze absolutnie, ze tylko ja i moja firma dzialamy super.Zle mnie zrozumiales. Ja napisalem to co staram sie robic i ludzie z ktorymi pracuje. I tez nie zawsze wszystkim to wychodzi.
Plany marketingowe - mamy prawo do wlasnej ich oceny, ty mozesz czuc sie dobrze w takim, a ja w innym. Piszac o planie procentowym nie mialem na mysli poczatkowej fazy biznesu gdzie mozna byc "dogonionym" przez kogos z dolu, ale o poziomach, ktore trzeba umiec wypracowac i na ktorych zaczyna sie tak naprawde zarabiac. A tak naprawde roznica procentowa jest tylko jednym z elementow dochodu. I przy intensywnej pracy na duza skale dochody poczatkowe starczaja raczej na pokrycie kosztow, a zyski przychodza pozniej. Tak jak w kazdym innym interesie. Wpierw trzeba zainwestowac, aby oczekiwac dochodu.
Oczywiscie wybrac zawsze powinno sie firme, ktora juz dziala o cos o niej mozna sie dowiedziec, ktora ma dopracowany system. Tylko problem w tym ze wiekszosc poczatkujacych nie umie tych rzeczy rozroznic. Nawet na tym forum widzimy czesto, jak pojawiaja sie nowi, rewolucyjni i obiecuja cuda ktorych nie ma.
Temat: "Barykada"....
Cześć moje macoszki,
Od kilku dni poczytuję sobie różne wątki (także na samodzielnych np. pod
tytułem wojna polsko -domalska) i zauważyłam, że wszystkie one kręcą się wokół
tego samego tematu pt. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ostanio
rzadko się udzielam ze względu na nawał pracy ale tak sobie przemyślałam te
wszystkie dyskusje i dochodzę do wniosku, że tego konfliktu o poczuciu
sprawieliwości i przyznaniu racji, którejś ze stron nie da się po prostu
rozwiązać jak to ładnie badia określiła grą sum zerowych. Sama przechodziłam
różne fazy w związku ze stosunkiem do M. córki, poprzez dystans, zaciekawienie,
zazdrość, zniechęcenie, uczucie ciepła, przyjaźń, miłość, aż do spokojnego
poczucia, że oto jest odrębna osoba, którą akceptuję z wadami i zaletami, na
swój sposób kocham i cieszę się, że jest. Chciałabym zacytować Wam na koniec
fragmenty książki, napisanej przez macoszkę, dr. Alinę Dobosz- Sztubę, o
wdzięcznym tytule: Być macochą, być ojczymem, która w dużym stopniu tłumaczy
czemu my macochy wszystkie mamy podobne problemy i co z tego wynika:
"być macochą jest jednym z najtrudniejszych zadań, jakich może się podjąć
kobieta. Funkcja ta nie jest nagrodzona tak, jak rola matki, którą wspomaga
silna więź emocjonalna z dzieckiem i wzajemna siła przyciągania. I matka, i
macocha oczekuje uznania, serdeczności. Macocha nie otrzyma ich, choćby za
najbardziej ofiarną pracę, ani od pasierbów, ani tym bardziej od ich matki. tym
usilniej szuka sposobów, żeby udowodnić dzieciom, że jest lepsza od matki. Na
wiadomość, sygnał od dzieci, że macocha jest dla nich dobra, że im się podoba,
matka reaguje zazdrością. I ma nad macochą przewagę. Umniejszając znaczenie i
wartość macochy, matka może zdobyć kontrolę nad dziećmi. Dzieci zaś, słysząc z
ust macochy niepochlebne wypowiedzi o matce, odbierają macochę jako kogoś, kogo
nie wolno lubić. Ujmując wartości matce, macocha uderza w siebie. Obraz matki
nie zblednie, przeciwnie - obraz macochy zyska więcej negatywnych cech"
"Skonsolidować wspólnotę rodzinną, przy jednoczesnym pominięciu stopniowego
procesu rozwoju, jest bardzo trudno. Zżycie się nowej grupy jest utrudnione
właśnie owym nierealnym oczekiwaniem:"stać się natychmiast normalną rodziną" i
nią pozostać. Z oczekiwaniem tym są związane obawy niepweności i strachu. Obraz
rodziny jest jednak częstokroć idealizowany i zawiera nierealistyczne
wyobrażenia o bezpieczeństwie, harmonii, bezgranicznej przychylności. Stawia on
członków rodziny po presją, by się natychmiast pokochali, a w każdym razie
zbudowali lepszą rzeczywistość, niż była udziałem poprzedniego związku. T
presja jest pogłębiona zazwyczaj przekonamie, że nowo założona rodzina nie może
ulec rozpadowi. Bólu i ran związanych z rozstaniem nikt nie chce ponownie
przeżywać, dlatego często pierwsze oznaki niezgodności duszone są przez
partnerów w zarodku. Przeświadczenie członków rodziny zrekonstruowanej, jakoby
żyli w normalnej, nuklearnej rodzinie nadaje nieprawidłowy kierunek działania
małżonków i ich dzieci, a w efekcie znacznie utrudnia zintegrowanie
grupy." "Oczekiwanie natychmiastowej miłości niesie za sobą następną
konsekwencję: uniemożliwia naturalny przebieg starań, potyczek, kłótni. Ludzie
poznają się, nie tylko uśmiechając się do siebie. Tam, gdzie występują stosunki
międzyludzkie, tam wyłaniają się emocje. Jeżeli musimy je tłumić, bo tak nam
każą albo tak wypada, czynimy krzywdę nie tylko sobie. Te skumulowane emocje
ulegną kiedyś eksplozji, wtedy wszystko może runąć, a ludzie doznają mocnych
obrażeń."
Temat: Z Rzeszowa na MŚ do Niemiec ......
Z Rzeszowa na MŚ do Niemiec ......
Kążdy szanujący się kibic oglądał losowanie MŚ w piłce nożnej 9 grudnia i
każdy chyba taki kibic wie, że 9 czerwca w Gelschenkirchen z Ekwadorem, 14
czerwca w Dortmundzie z Niemcami i 20 czerwca w Hanowerze z Kostaryką nasza
reprezentacja zagra mecze na które czekamy juz niespełna 4 lata od poprzednich
MŚ. Nie wątpie ze każdy kto miałby okazje pojechać na to świeto futbolu nie
odmówiłby, a tym czasem wyjazd na MŚ wcale nie musi być tylko niespełnionym
marzeniem.
W dobie internetu, rozwoju technologicznego i szybkiej komunikacji mamy
nieograniczone możliwości co do podróżowania. W dzisiejszych czasach nie jest
problemem już dostanie sie gdziekolwiek, choćby dzieliłyby nas od naszego
punktu docelowego dziesiątki tysiecy kilometrów. Jest to tylko kwestia wyboru
odpowiadającego nam środk lokomocji. Jedyną barierą jaka sie pojawia jest
jedynie kwesia finansowa, która niestety jest czasami trudna do pokonania.
Cztery lata temu gdy wszyscy z niecierpliwośćią czekali na tak długo
oczekiwany występ polskich reprezentantów na mundialu, wiekszośc była skazana
na oglądanie wystepów Polaków przed TV, ze wzgledu na ogległość jaką dzieli
Polske i Koree. Zakup biletu nie stanowił wtedy problemu, jednak najwiekszym
problemem (finansowy) był transport i zakwaterowanie (na niemal dwa
tygodnie,gdyż na przestrzeni takiego okresu czasu drużyna rozgrywa trzy mecze
fazy grupowej), nie licząc oczywiście wydatków na jedzienie i inne
przyjemności związane z pobytem w tak dalekim kranju.
Tymczasem teraz MŚ odbędą sie niemal u nas za miedzą, bowiem komujnikacja
pomiedzy Niemcami a Polską jest bardzo dobra, zwarzywszy na fakt ze wielu
Polaków pracuje w Niemczech i muszą tam jakoś dojechać i wrócić, zaś
najważniejszym faktem jest to ze dostanie sie do Niemiec nie wymaga tak
ogromnej sumy pieniędzy jak to miało miejsce w przypadku dostania sie do
Koreii. Nie wspominam już o cenie biletów które w moim odczuciu sa stosukowo w
przestępnej cenie (cennik znajduje sie na www.fifa.com w dziale poświeconym MŚ).
Myśle, że w Rzeszowie znalazłoby się wielu chętnych na wyjazd na MŚ i
obejrzenie naszych reprezentantów (zwłasza w pojedynku z gospodarzami
imprezy). Sądze ze taki wyjazd jest to tylko kwestia zorganizowania pewnej
grupy chętnych osób przy pomocy jakiegoś z biur podróży. Jednak bierzmy pod
uwagę, najdroższe w takim wyjeździe nie będzie transport czy bilety, lecz
właśnie pobyt. Biorąc pod uwagę to przy ewentualnym wyjeździe takiej grupy
mamy tam spędzić od przypuścmy 8 czerwca(poprzedzającego pierwszy mecz
Polaków) do 21 czerwca (dzien po ostatnim meczu grupowym) daje nam ze musimy
spędzić w Niemczech około 12 dni co daje nam 6 noclegów + wyrzywienie, co
własnie było by najwiekszym kosztem tego wyjazdu. Biorąc pod uwage fakt ze
możemy awansować dalej, pojawia sie kwestia na wykupienie biletów na dalesze
mecze co musi być oczywiscie wcześniej zorganizowane.
Wiec jeśli ktoś byłby chętny na zorganizowanie takiego wyjazdu proszę o
kontakt lub jeżeli ktoś chciałby jechać prywatnie również byłbym chętny.
Jeżeli ktoś wie o jakimś organizowanym wyjeździe poprzez biuro podróży lub
jakąś prywatną firme proszę o kontakt.
Mistrzosta Świata są bliżej niż miślicie.
Pozdrawiam
Mateusz
admirable@o2.pl
Temat: Lewiatan atakuje!
psychologia klapsa
Nasi adwersarze wykazują nie tylko nieznajomość dzieci, ale także nieznajomość
psychologii, na którą się tak chętnie powołują. Nie jest bowiem prawdą, że
psycholodzy zgodnie potępiają stosowanie kar fizycznych w wychowaniu dzieci -
przeciwnie - w tej sprawie jest wśród nich głęboka róznica poglądów. Np.
autorytet w dziedzinie wychowania dla psychologów chrześcijańskich, James
Dobson, jednoznacznie i zdecydowanie opowiada się za stosowaniem kar fizycznych.
Psychologia mówi też, że im młodsze dziecko tym trudniej (jeśli w ogóle)
przychodzi mu powiązanie swojego postępowania z jego odległymi konsekwencjami.
Dla takich dzieci klaps jest nieoceniony, gdyż może być karą zastosowaną
natychmiast po niewłasciwym zachowaniu. Dzięki temu zostaje z nim skojarzona.
Po trzecie, upokarzanie dzieci oczywiście zawsze jest niewłasciwe, ale klaps
może być upokarzający dla nastolatków, ale nie dla przedszkolaków. Karanie
klapsami nastolatków jest natomiast na ogół niepotrzebne, gdyż w tym wieku
dobrze wychowywane dzieci już powinny być wrażliwe na inne kary, nawet
następujące z dużym odroczeniem po przewinieniu.
Po czwarte, to nie rodzice stosujący kary fizyczne wychowują psychopatów, lecz
rodzice nie posiadający spójnego systemu wartości i w związku z tym stosujący
niespójny system kar i nagród wobec swoich dzieci (za to samo zachowanie raz
może być kara, innym razem nagroda).
Po piąte, oczywiste jest, że na początku zasady trzeba dziecku narzucić siłą.
To podstawa psychologii wychowawczej (Ziemowit Włodarski). Rozwój moralny
dziecka przebiega przez trzy fazy: heteronomi moralnej (gdy zasady są
przestrzegane tylko z obawy przed karą - niektóre osoby pozostają na tym etapie
do końca życia); ryncypializmu moralnego (gdy dziecko uzna już słuszność zasad
i oczekuje bezwyjątkowego ich stosowania - niektóre osoby pozostają na tym
etapie do końca życia); i wreszcie autonomi moralnej, gdy dojrzewający młody
człowieka dokonuje rewizji zasad wpojonych przez rodziców i sam decyduje, wg.
których będzie żyć, a które odrzuci.
Po szóste, nie można zapominać o znaczeniu więzi emocjonalnej między dzieckiem
a rodzicami w wychowaniu. Samo pilnowanie zasad, choćby najsłuszniejszych, nie
wystarczy do ich wdrożenia: "Zasady bez więzi osobowej prowadzą do buntu" (Josh
McDowell).
Po siódme, jest pewna nieliczna grupa młodzieży i osób dorosłych (np.
psychopatów, narkomanów, itp.), którzy odrzucają zasady moralne i są wrażliwi
niemal wyłącznie na kary grożace im bezpośrednio i w widoczny sposób (np.
uderzenie pałką policjanta) i zupełnie niewrażliwi na odległe konsekwencje
swojego postępowania (np. wieloletnie więzienie). Wobec tych osób jest niekiedy
uzasadnione stosowanie siły fizycznej.
Sytuacja o której ostatnio trąbią wszystkie media, gdy uczniowie znęcali się
nad nauczycielem a on nie mógł ani się bronić, ani uciec ("nie wolno uderzyć
niegrzecznego ucznia, ani pozostawić dzieci bez opieki") - byłaby niemożliwa,
gdyby szkoła kierowała się zdroworązsądkowymi zasadami zamiast postępową
ideologią. To są skutki idiotycznej kampanii "przeciw przemocy", w której
rezultacie jedyną grupą, która stosuje przemoc, są osoby niemoralne. Osoby
moralne stają się bezbronne.
Pozdrawiam -
Temat: Czy GW stara się mnie zniechęcić do UE ?
Czy GW stara się mnie zniechęcić do UE ?
Należę do eurorealistów. Uważam, że przez dziesięciolecia UE (EWG) sprzyjała
scalaniu kolejnych państw w większy, coraz bardziej atrakcyjny organizm
gospodarczy przede wszystkim dzięki stosowaniu zasady solidaryzmu. Bogatsi
wpłacali do wspólnej kasy więcej od biedniejszych, a wypłat dokonywano w
odwrotnych proporcjach. Pozwalało to na wyrównywanie różnic między krajami
członkowskimi i stymulowało szybszy rozwój całości. Tę zasadę złamano
(próbuje się złamać) wobec grupy kandydatów, do których należy Polska. Z
żadnych, znanych mi, rzetelnych rachunków nie wynika, abyśmy przez pierwsze,
i to decydujące lata po wstąpieniu do Unii więcej z jej kasy otrzymywali, niż
do niej wpłacali. W tej sytuacji ekonomiczna opłacalność członkostwa zawisła
na tak trudnych do wyliczenia zmianach, jak np. skutki przesunięć w
przepływie towarów czy kapitału, końcowe efekty zwiększonej konkurencji itp.
I zaklęciach, w znacznym stopniu związanych z politycznymi skutkami
integracji. Do tych ostatnich podchodzę z najwyższą ostrożnością, i to już od
początku politycznej fazy integracji Europy Zachodniej, czyli od lat 90-tych.
Niestety prawie wyłącznie do tego sprowadza się akt strzelisty R. Sołtyka
pt. „Dekalog euroentuzjasty” w piątkowej GW.
www1.gazeta.pl/ue/1,38409,1059446.html
Kilka wątłych argumentów przysypanych górą bzdurnych, a czasem wręcz
oszukańczych komunałów. A wszystko podlane typowym, „wyborczym” sosem
arogancji i pogardy dla tych, co wątpią. Te wyznania eurofanatyka nie nadają
się do dyskusji. Poniżej kilka próbek poziomu zastosowanej w nich
argumentacji.
„Tam (w UE) mamy przynajmniej szansę, by innych przekonać” – Tam inni,
silniejsi, będą mieli również większe szanse, aby za nas decydować.
„Polska gospodarka bez Europy sobie nie poradzi” (ot, bezsilne polaczki...) –
Czy to oznacza, że jak nie wejdziemy, to UE zamknie przed nami granice ? Za
karę ?
„Z Unią będziemy bezpieczniejsi. Unia to poniekąd wymusi, bo sama boi się
(...) mafii, terroryzmu” – A co na to Cosa Nostra, ETA i IRA ? Czy
przypadkiem likwidacja wewnątrz unijnych kontroli granicznych nie pomogła w
ich rozwoju ? Nie mówiąc o terrorystach arabskich, którzy zdaje się właśnie w
UE przygotowywali atak na WTC.
„W Unii będzie lepiej polskim rolnikom” – A dla tych, którzy przy obecnie
proponowanych przez UE rozwiązaniach zbankrutują i z rolnictwa odejdą,
zbudujemy podmiejskie slumsy ?
„A jeśli ktoś do Unii nie chce, niech wskaże lepsze wyjście „ – Jeśli ktoś
uważa, że wejście do Unii pogorszy sytuację Polski, to wystarczy mu samo nie
wchodzenie.
I na koniec parę dowcipów o „głupich Polakach” – „ Z Unią będziemy zdrowsi...
lepiej wykształceni...”
Powtarzam, nie należę do przeciwników wejścia do UE i chętnie przeczytam
rozsądne argumenty za. Gazetowy bełkot w rodzaju artykułu Sołtyka obraża
jednak moją inteligencję i każe wątpić w dobrą wolę autora. Na tych, którzy
nie mają jeszcze wyrobionego zdania, jego wpływ może być odwrotny od (chyba)
zamierzonego.
Temat: Szpital - odpowiedź
Szpital - odpowiedź
Dyskusja na temat prywatyzacji, która toczy sie od kilku miesięcy moim
skromnym zdaniem jest przedwczesna.Wszystko zależy od uregulowań prawnych,
które na dzień dzisiejszy sa jeszcze w fazie projektów. Te projekty czesto
sie zmieniają. W zasadzie każdy nowy minister to zmiana lub modyfikacja
koncepcji. Los obecnego ministra też nie jest znany do końca. Za kilka
miesiecy wybory, zmiana rządu i zapewne zmiana proponowanych rozwiazań.
Faktem jest, że szpital potrzebuje nowych środków na dalsze inwestycje.
Na pamietnej sesji czerwcowej 1999 roku, Rada Powiatu przyjęła program
modernizacji i przekształceń w słuzbie zdrowia do roku 2010. W wyniku tego
programu powstał oddział ratunkowy, oddział opieki dlugoterminowej,Centrum
Powiadamiania Ratunkowego. Powiat sfinansował te działania przeznaczając
około 4 milionów złotych po to by szpitał we Wrześni mógł pozostać na mapie
szpitali w naszym kraju, po to by był powiatowy a wiec Nasz a nie prywatny.
Dzięki tym powiatowym środkom, udało sie pozyskać jeszcze raz tyle w ramach
programów restrukturyzacyjnych. Plan z 1999r. zakładał po wybudowaniu
oddziału ratunkowego w przyziemiach budynku, budowę sal operacyjnych na I
piętrze. Wszystkie przyłacza medialne zostały tak poprowadzone, by proces ten
mozna było kontynuować. Niestety od dwóch lat toczy sie dyskusja na temat
prywatyzacji, koncepcji natomiast nic nie robi sie w sprawie realizacji
poprzednio okreslonych zamierzeń.Przed dwoma laty wrzesiński szpital
odskoczył do przodu innym powiatowym szpitalom, dzisiaj " drepczac i
dyskutując" dajemy sie doganiać. Inną kwestiaą jest fakt, że rozmowy o
włączeniu zasilania z zewnątrz nie toczą sie przy otwartej kurtynie. Program
pilotażowy, który nie wypalił podejmowany był np. bez wiedzy radnych
powiatowych a przynajmniej bez opinii komisji zdrowia rady powiatu. Na
jubileuszu szpitala byli obecni równiez przedstawiciele kapitału
austriackiego. Ta nieoficjalna gra budzi niepokój, świadczy o próbie
załatwienia czegoś pod stołem. Nawet w programie zwanym Planem Rozwoju
Regionalnego zapisano tylko sprawę przekształcenia ZOZ-u w spółke, nic
więcej. Po interwencji radnej OFS A. Kostrzewskiej naniesiono kilka poprawek
zobowiązujacych zarząd powiatu do przeanalizowania innych możliwości
pozyskiwania środków.
Myślę, że zainteresowanych i zaniepokojonych,słowa Ministra Zdrowia, jakie
wypowiedział w Gazecie Prawnej nr 159 z 16 sierpnia 2004 r twierdzac, ze
szpitale nie sa dobrym miejscem do działan komercyjnych. Zaznaczył jednak, że
moga być wyjatki. Naszym zadaniem, społeczeństwa, radnych, srodowiska
medycznego jest by ten wyjątek nie zdarzył sie we Wrzesni. Naszym zadaniem
jest dopilnować by zarówno dyrektor ZOZ-u jak i Zarząd Powiatu nie
zagalopowali się za daleko
Zdanie OFS w kwestii prywatyzacji szpitala jest jednoznaczne: SZPITAL MUSI
POZOSTAĆ POWIATOWY
Problem sprowadza sie więc do jednego wniosku - Interes szpitala jest
interesem powiatu a wiec ogólu mieszkanców i nie musi być interesem
określonej grupy osób pragnących na wilomilionowym majątku wspólnym, zarabiać
prywatne pieniądze. Zapewniam, że radni Obywatelskiego Forum Samorządowego
tak właśnie patrzą na sprawy dalszego rozwoju szpitala.
Temat: Toksoplazmoza
info z "potomka" cz2
Postacie zakażeń u dzieci:
W przypadku zakażenia noworodka i młodego niemowlęcia dochodzić może do
toksoplazmozy uogólnionej , która bez szybkiego rozpoznania i leczenia prowadzić
może do podobnych ( choć nie tak mocno wyrażonych ) konsekwencji jak
toksoplazmoza wrodzona. Zakażenie u starszych dzieci przybiera zwykle postać
węzłową lub bezobjawową jak u ludzi dorosłych.
Rozpoznanie
Rozpoznanie toksoplazmozy jest trudne lub wręcz niemożliwe bez dodatkowych
badań. Badania te opierają się na wykrywaniu przeciwciał, które organizm
wytwarza broniąc się przed drobnoustrojem i noszą nazwę badań serologicznych. Na
tej zasadzie opiera się również diagnostyka wielu innych chorób.
W czasie reakcji obronnej wytwarzane są początkowo przeciwciała klasy IgM -
wczesne, a następnie w miarę trwania choroby przeciwciała klasy IgG, które
produkowane są przez układ odpornościowy bardzo długo - często do końca życia.
Gdy wykonujemy badanie krwi na obecność swoistych przeciwciał przeciw Toxoplasma
gondii możliwe są następujące sytuacje:
1/obecne są przeciwciała w klasie IgM - oznacza to że osoba aktualnie choruje i
należy włączyć stosowne leczenie
2/obecne są przeciwciała w klasie IgG- oznacza to ,że osoba ta zetknęła się z
zarazkiem już wcześniej i jest to
a )późna faza toczącego się zakażenia lub
b )przeciwciała pochodzą z zakażenia dawno przebytego.
Niezwykle ważne jest odróżnienie tych dwóch sytuacji. W tym celu należy ponownie
oznaczyć poziom przeciwciał po 3 tygodniach. Jeżeli wzrośnie to mamy do
czynienia z fazą przewlekłą zakażenia ( należy stosować leczenie ). Jeżeli
spadnie lub nie zmieni się to zakażenie zostało już przebyte i osoba taka nie
zachoruje ponownie.
3/ nie stwierdza się żadnych swoistych przeciwciał - oznacza to , że osoba ta
nie zetknęła się dotychczas z zarazkiem i w razie zakażenia zachoruje on na
jedną z postaci nabytej choroby.
Gdy z sytuacją taką mamy do czynienia u kobiety ciężarnej należy co 3-4 tygodnie
powtarzać oznaczenie celem jak najszybszego wykrycia choroby i jej leczenia.
Diagnostykę toksoplazmozy wykonuje się:
A/ u ciężarnych- jako profilaktyka toksoplazmozy wrodzonej
B/ u dzieci w celu wyjaśnienia przyczyny żółtaczki, powiększenia wątroby,
śledziony, wad wrodzonych ( wodogłowie, zaćma,małoocze), upośledzenia rozwoju
psychomotorycznego.
C/ u dorosłych podejrzanych o zachorowanie na postać węzłową lub oczną
toksoplazmozy.
Profilaktyka
1/ badanie przesiewowe ciężarnych i ewentualne szybkie leczenie.
W Polsce badanie przesiewowe w kierunku toksoplazmozy u ciężarnych nie zostało
jak dotąd wprowadzone. Biorąc pod uwagę , że częstość toksoplazmozy wrodzonej
wynosi w Europie 1 - 6 / 1000 urodzeń oraz fakt , że istnieje możliwość leczenia
ciężarnej korzystne byłoby wprowadzenie takich badań w naszym kraju.
2/ przestrzeganie zasad higieny
Dokładne mycie rąk, mycie warzyw i owoców, nie spożywanie surowego mięsa pozwolą
w dużym stopniu zmniejszyć ryzyko zakażenia.
Uwaga !
________________________________________________________________________________
Nieprawdą jest ,że na toksoplazmozę nie są narażone osoby nie posiadające kota.
I odwrotnie posiadanie kota nie przesądza o dużym ryzyku zachorowania, jeżeli
przestrzegane są elementarne zasady higieny.
Ocysty nie "fruwają" w powietrzu , dostają się do organizmu drogą brudnych rąk,
lub skażonych pokarmów.
Oczywiście bezpieczniej jest , żeby w domu kobiety ciężarnej nie było kota ,
zwłaszcza jeżeli badanie wykaże , że nie ma ona swoistych przeciwciał - jest
więc bezbronna w razie ewentualnego zakażenia.
Najbardziej niebezpieczne są koty młode.
________________________________________________________________________________
Leczenie
Najbardziej skuteczne są leki przeciwpierwotniakowe w połączeniu z sulfonamidami .
U ciężarnych jednak ze względu na teratogenne działanie leków
przeciwpierwotniakowych stosuje się antybiotyki z grupy makrolidów (Rovamycyna).
Leczenie ciężarnej i dziecka chorego na wrodzoną lub nabytą toksoplazmozę
monitorowane jest poprzez oznaczanie poziomu przeciwciał , który powinien spadać
w czasie stosowania terapii.
Temat: I kolejny wieczorny pomysł
Własnie odpowiedziałem koledze na innym forum, może się tutaj Wam przyda.
Moim zdaniem pomysł jest bardzo dobry, bo to bardzo rozwojowy rynek (ma
potencjał) a z doświadczenia wiem jak trudno znaleźć dobrego informatyka. Dostęp
do zasobów informatyków jest dość prosty - to najbardziej wyedukowana
internetowo grupa zawodowa, poza tym istnieje masa pism branżowych - czytanych
także przez potencjalnych pracodawców z działów IT.
Drugą grupą docelową są działy HR firm. Jedyne pismo branżowe, które przychodzi
mi na myśl to "personel", ale wiem, że jest kilka. Poza tym zawsze pozoataje
nisko - kosztowy DM do działów HR w firmach.
Proponuję dołożyc do podstawowego profilu działalności (rekrutacja) usługe pracy
czasowej czyli "wypożyczanie" informatyków na zastepstwa i zlecenia (bierzesz
wtedy prowizje od wypłaty informatykowi, co więcej przechodzi ona pzrez Ciebie)
ale trzeba uważać, aby nie dac się "ubrać" w ryzykowne projekty - brac kaskę za
dniówke pracy.
No i powodzenia!
A teraz odpowiedź koledze, może coś z tego sobie weźmiesz:
****************************************************************
Może spróbuj na początek czterech rzeczy: :)
1. Znajdź obszar unikalności firmy i zintegruj z każdym komunikatem
marketingowym. To posunięcie daje wyróżnienie w umyśle potencjalnych klientów.
Czyli USP. Często sprawia (mam case), że sprzedaż wzrasta rocznie o 15-20%.
Podstawą dobrego USP jest odpowiedź na pytanie „Dlaczego klienci mieliby
zawierać transakcję właśnie ze mną?” Możesz zrobić z 15-20 i pokazać obecnym
klientom, z pytaniem, które jest najlepsze. USP to chyba jeden z najlepszych
sposobów kreowania „top of mind” nawet (może zwłaszcza) na rynku B2B.
2. Pomyśl o alternatywnych źródłach prospektów i klientów. Firmy zazwyczaj
ograniczają się do jednego, dwóch źródeł. Np. reklamują się tylko w prasie
branżowej i na targach, albo w radio i prasie lokalnej, inne stosują tylko np.
telemarketing. Możliwości jest co najmniej kilkanaście – a z każdego „źródełka”
możesz mieć dodatkowych klientów. Jeśli uruchomisz z 3-4 dodatkowe „źródła” to
wzrost może być rzędu 20-30% w skali roku, oczywiście w zależności od
okoliczności, branży ~~~ :)
3. Niekoniecznie pozyskiwanie nowych klientów jest najlepszym sposobem na wzrost
wyniku sprzedażowego. najszybciej można go uzyskać sprzedając kolejne produkty
do własnej bazy klientów, przeglądając ją z zamysłem zaproponowania upgrade
produktu, bogatszej wersji, wersji wymagającej mniej obsługi (zmniejszanie
kosztów), dodatkowych, nowych, produktów w fazie testów. Można tutaj zastanowić
się również nad możliwością powiększania częstotliwości transakcji z klientem,
zamiany jednorazowej sprzedaży w stałą (możliwe zarówno w przypadku produktów
jak i usług, bardzo szerokiej gamy, najlepsze tu „stały serwis” bilingowany co
miesiąc niezależnie od wydarzeń po stronie klienta).
4. Rozważ proszę również możliwość zastosowania techniki „Złotej Setki” – polega
ona na tym, że zastanawiasz się kto jest Twoim najlepszym klientem (setka
najlepszych) i starasz się poszukać kolejnych o takiej samej charakterystyce.
Mamy cztery podstawowe parametry oceny atrakcyjności kto jest a kto nie jest
„kluczowy” („główny”, „strategiczny”):
a. wielkość aktualnego zysku (uwaga – nie przychodu, obrotu ale wyłącznie
czystego zysku, przychód minus koszty liczone metodą ABC lub controllingu),
b. potencjał klienta (oceniamy przyszłe zyski)
c. ryzyko działalności (zarówno operacyjne – typu kłopoty z płatnościami,
odbiorem, jak i strategiczne: zagrożenie integracją w tył, „utknięcie”
strategiczne etc)
d. inne, w tym referencyjność, dostęp do atrakcyjnych technologii, obiecujące
kierunki rozwoju, dostęp do niedostępnych do tej pory rynków i segmentów.
Taka analiza już wykracza poza dział marketingu i dotyka strategii a więc
zarządu i RN, ale marketing może się niezależnie posługiwać tymi kryteriami z
łatwością.
Pozdrawiam i życzę sukcesów… : )))
Temat: Do Pani Patience
Mao a Pytia
Drogi Rychu,
mogę tylko pozazdrościć twych ówczesnych lektur i niezaprzeczalnych uzdolnień
wróżbiarskich
***
Przy pomocy trzech ściśle współdziałających ze sobą ugrupowań studenckich
zwanych potocznie „komandosami” - grupy Józefa Dajczgewanda skupiającej
studentów z akademików na Kickiego, tzw.bananowców („walterowców” Adama
Michnika i „wietnamczyków” Henryka Szlajfera - puławianie przygotowali,
sprowokowali, a później sterowali demonstracjami. Natolińczycy, kierowani przez
ministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara, w początkowej fazie
ograniczali się do obserwacji i przewidywania zamierzeń przeciwnika. Do
kontrofensywy przeszli dopiero po wywołaniu przez puławian serii manifestacji,
brutalnie atakując (przy pomocy “akywu robotniczego” wielki wiec studentów
Uniwersytetu Warszawskiego i aresztując grupę komandosów kierujących
demonstracjami.
Pierwszy wiec na UW zwołany był w obronie relegowanych 4 marca kolegów - Adama
Michnika i Henryka Szlajfera.Gdy nadarzyła się szansa, aby w sposób
zorganizowany, w grupie wykrzyczeć władzy w twarz, że jest ciemna, że cenzurą
zamyka społeczeństwu usta, że nie przestrzega nawet przez siebie uchwalonej
Konstytucji - nie trzeba było długo czekać na studencki respons. Latentna wśród
Polaków niechęć do komuny ożywiała się natychmiast, gdy tylko były ku temu
warunki. Stworzono je w Marcu. Zauważmy jednakowoż, iż zbiór haseł studenckiego
protestu był zdyscyplinowanie ograniczony wyłącznie do sloganów, które choć
krytykowały władze za brak gwarantowanych swobód obywatelskich, to jednak pod
żadnym pozorem nie poddawały w wątpliwość kierowniczej roli Partii i sojuszu z
ZSRR. Nic dziwnego skoro hasła zawczasu napisali puławianie. To oni przecież -
jako pezetpeerowska opozycja wewnątrzpartyjna - wiedzieli najlepiej, gdzie w
państwie totalitarnym idzie dopuszczalna granica krytyki. Gdy idzie zaś o
niedoświadczone, niezorganizowane tłumy studenckie... te, w ogniu kilkudniowej
walki, bez własnego, politycznego zaplecza pozbawione były jakiejkolwiek szansy
na sformułowanie radykalnych, antysystemowych
postulatów.
Natolinianie przewidując i częściowo reżyserując rozwój wydarzeń, zawczesu
drobiazgowo przygotowali się do nich propagandowo i operacyjnie, chcąc
wykorzystać wzniecenie rozruchów w celu ostatecznego politycznego rozgromienia
puławian. Byli przy tym wyraźnie od nich sprytniejsi. Poparcie Władysława
Gomułki, zaskoczonego i przestraszonego raptownym wybuchem studenckiego
protestu, zdobyli przedstawiając mu dowody przygotowania zajść marcowych przez
związanych z puławianami komandosów. W tej sytuacji „towarzysz Wiesław” z dużą
dozą racji uznał, iż prowokacja marcowa była wymierzona osobiście w niego.
Pozdrawiam Cię:
E
Temat: Gratuluje regulaminu MP!!!
kwak4 napisał:
> 1. dziewczyny grają po pięć meczów (każdy z każdym). Nic, naprawdę nic nie
> stało na przeszkodzie, by po ustaleniu kolejności po fazie grupowej rozegrały
> szósty! Jedna kolejka więcej: pierwszy z drugim w finale (byłby wreszcie
Znów tłumaczę, nie jedna jeśli page play off, ale cztery, bo trzeba robić
odpoczynek między meczami. To po pierwsze. Nawet jeśli jedna to kiedy? Bo my w
tych ramach nie znaleźliśmy miejsca. Gdybyśmy znaleźli, byłby inny system.
> 2. Większość drużyn męskich ma zagwarantowane 6 spotkań, nawet jedna z tych,
> która zajmie 5. miejsce w grupie. Tak przynajmniej rozumiem pkt 8 systemu
> rozgrywek męskich (jeśli nie mam racji, to może doprecyzujesz, jak będzie
> ustalana kolejność na miejscach 7-10).
Grający o miejsca 9-10 mają tylko 5 gier. Bo grają jeden mecz po zakończeniu
rundy grupowej. Mężczyźni grają więcej, tylko dlatego że nie mają SPRAWIEDLIWEJ
round robin, bo jest za dużo drużyn. Dlatego trzeba porównać siłę obu grup, a
tego nie da się zrobić w jednym meczu.
> 3. Skandalem jest nieustalenie przed mistrzostwami zasad kwalifikacji do
> przyszłorocznych mistrzostw! Mówiłem o tym już po Katowicach, nic się nie
Zgadzam się. I co z tego? Przecież nawet tych mistrzostw nie było gdzie
zorganizować. Masz już chętnych na następny sezon? Ja nie mam. Ale tym razem
będę ich szukał zaraz po mikstach. Bo żeby uniknąć paranoi i podnieść poziom
musimy grać ligę.
>W ligę po prostu nie wierzę, i już!
Bo to nie jest kwestia wiary. Tylko pracy.
> Wyobraź sobie teraz taką sytuację... Trzy drużyny z naszego ulubionego klubu
> (MCC) zajmują w Łodzi miejsca 8., 9., 10. Jeśli w lipcu będziesz głosował za
> tym, by w następnym challenge?u musiały grać zespoły z miejsc 9-10 (a nie np.
Wiadomo, że nie unikniemy brania pod uwagę interesu klubowego przez głosujących
(a może unikniemy, może niektórzy umieją coś zrobić dla dobra curlingu jako
całości?). Na szczęście głos będą mieli ludzie ze wszystkich klubów, a w
formalnie zatwierdzających projekt ciałach są przedstawiciele wielu drużyn.
> 4. Marta ma rację - kobiety są dyskryminowane. Dla rozwoju tej dyscypliny w
>mogło grać co najmniej 8 drużyn kobiecych.
Bzdura. Może powiesz to zawodnikom 21 drużyn męskich startujących w
eliminacjach? Chłopakom z Zielonej Góry albo Sopotu? Bo u mężczyzn kwalifikowało
się 4 z 21 czyli 19 procent drużyn uczestniczących, a u pań 2 z 9 czyli 22
procnet. U panów w finale gra 37 procent uczestników rozgrywek, u pań 46.
Matematyki nie oszukasz, nawet jeśli podobają Ci się nasze piękne panie. A że
nie więcej jednych i drugich. Chyba że chcesz grać całą dobę bez przerw...
Paweł
Temat: zrobiłem eksperyment...
uzo.borewicz napisał:
> hehehe... miło słyszeć kilka dobrych słów o mojej wyszydzanej i niedocenianej
> profesji..
Jest w niej sporo odpowiedzialnych i ciężko pracujących ludzi, poznałem wielu i
bardzo szanuję. Firmy bardzo często krępują im ręce każąc wypełniać niekończące
się tabele i kwestionariusze, które wymyślił jakiś analityk w korporacyjnej
centrali. Szczytem był ‘plan strategiczny” w polskim oddziale jednej z
megakorporacji. Ze strategią nie miał nic wspólnego, określał cztery grupy
docelowe (bez badania w Polsce, kopia z UE) i kwotową sprzedaż do każdego z
segmentów. I to wszystko. Brrrr!!! :)
> cóż... jeśli zdecyduję się na firmę, to pewnie będzie to rzeczywiście
> marketing, ale docelowo z pewną wąską specjalizacją...
>
Hmmm. :) Jasne, zawsze lepiej być wielorybem w małym zbiorniku, niż płotką w
oceanie. Specjalizacja ma swoje wielkie plusy – w ciągu króciutkiego czasu
możesz wygenerować silną znajomość własnej marki i stać się preferowanym
wyborem. Co więcej, mam wrażenie, że w kraju nie ma firm wyspecjalizowanych w
doradztwie marketingowym (zarówno w sensie strategicznym jak i co dziwne
operacyjnym)..
> na razie jednak, daję jeszcze szansę nowemu pracodawcy...
> może coś się ruszy? :)
Może spróbuj na początek czterech rzeczy: :)
1. Znajdź obszar unikalności firmy i zintegruj z każdym komunikatem
marketingowym. To posunięcie daje wyróżnienie w umyśle potencjalnych klientów.
Czyli USP. Często sprawia (mam case), że sprzedaż wzrasta rocznie o 15-20%.
Podstawą dobrego USP jest odpowiedź na pytanie „Dlaczego klienci mieliby
zawierać transakcję właśnie ze mną?” Możesz zrobić z 15-20 i pokazać obecnym
klientom, z pytaniem, które jest najlepsze. USP to chyba jeden z najlepszych
sposobów kreowania „top of mind” nawet (może zwłaszcza) na rynku B2B.
2. Pomyśl o alternatywnych źródłach prospektów i klientów. Firmy zazwyczaj
ograniczają się do jednego, dwóch źródeł. Np. reklamują się tylko w prasie
branżowej i na targach, albo w radio i prasie lokalnej, inne stosują tylko np.
telemarketing. Możliwości jest co najmniej kilkanaście – a z każdego „źródełka”
możesz mieć dodatkowych klientów. Jeśli uruchomisz z 3-4 dodatkowe „źródła” to
wzrost może być rzędu 20-30% w skali roku, oczywiście w zależności od
okoliczności, branży ~~~ :)
3. Niekoniecznie pozyskiwanie nowych klientów jest najlepszym sposobem na wzrost
wyniku sprzedażowego. najszybciej można go uzyskać sprzedając kolejne produkty
do własnej bazy klientów, przeglądając ją z zamysłem zaproponowania upgrade
produktu, bogatszej wersji, wersji wymagającej mniej obsługi (zmniejszanie
kosztów), dodatkowych, nowych, produktów w fazie testów. Można tutaj zastanowić
się również nad możliwością powiększania częstotliwości transakcji z klientem,
zamiany jednorazowej sprzedaży w stałą (możliwe zarówno w przypadku produktów
jak i usług, bardzo szerokiej gamy, najlepsze tu „stały serwis” bilingowany co
miesiąc niezależnie od wydarzeń po stronie klienta).
4. Rozważ proszę również możliwość zastosowania techniki „Złotej Setki” – polega
ona na tym, że zastanawiasz się kto jest Twoim najlepszym klientem (setka
najlepszych) i starasz się poszukać kolejnych o takiej samej charakterystyce.
Mamy cztery podstawowe parametry oceny atrakcyjności kto jest a kto nie jest
„kluczowy” („główny”, „strategiczny”):
a. wielkość aktualnego zysku (uwaga – nie przychodu, obrotu ale wyłącznie
czystego zysku, przychód minus koszty liczone metodą ABC lub controllingu),
b. potencjał klienta (oceniamy przyszłe zyski)
c. ryzyko działalności (zarówno operacyjne – typu kłopoty z płatnościami,
odbiorem, jak i strategiczne: zagrożenie integracją w tył, „utknięcie”
strategiczne etc)
d. inne, w tym referencyjność, dostęp do atrakcyjnych technologii, obiecujące
kierunki rozwoju, dostęp do niedostępnych do tej pory rynków i segmentów.
Taka analiza już wykracza poza dział marketingu i dotyka strategii a więc
zarządu i RN, ale marketing może się niezależnie posługiwać tymi kryteriami z
łatwością.
Pozdrawiam i życzę sukcesów… : )))
Urlop to boska sprawa.... :)))
Temat: prof Jadwiga Staniszkis o ostatniej dekadzie
- Czy prawdziwa nie okazuje się zatem - na pierwszy rzut oka siermiężna - teza,
że środowisko KOR-u doszło do władzy po plecach robotników?
- W ten sposób często postrzegają to robotnicy. Sprawa nie jest jednak tak
prosta. Tego rodzaju zarzut można by postawić każdej grupie rządzącej po upadku
komunizmu. Sfera polityczna wymaga innych kompetencji niż organizowanie ruchu
moralnego sprzeciwu. Przejście od protestu do rządzenia mogło być postrzegane
jako zdrada, ale zdradą być nie musiało i w wielu przypadkach nie było. Owszem,
nowa elita rządząca - jak każda - podlegała niekorzystnym zjawiskom. Niektórym
woda sodowa uderzała do głów. Jednak zasadnicze błędy nowej władzy przejawiły
się w czym innym.
- Mianowicie?
- Podstawowym błędem ludzi odpowiedzialnych za polską transformację było i jest
ahistoryczne podejście do państwa i rynku. Sądzi się, że w jednej chwili uda
się do Polski zaimportować kompleks rozwiązań, które sprawdziły się gdzie
indziej. Wyobrażano sobie reformy nie jako mozolny, ewolucyjny proces, lecz
jako skok w czasie. To jest liberalizm prymitywny, lekceważący fakt, że wolny
rynek to fenomen narastający. Akumulacja, konsolidacja, ekspansja,
umiędzynarodowienie - są to integralne fazy budowania kapitalizmu. Poszczególne
posunięcia - jak choćby prywatyzacja banków - są racjonalne tylko w ściśle
określonym czasie i warunkach. Polska gospodarka nie jest kapitalistyczna -
jest pokraczną hybrydą instytucji i mechanizmów z różnych momentów rozwoju
wolnego rynku.
- Dokonajmy korekt, zreformujmy reformy. Trzeba tylko chcieć.
- Chcenie niczego już nie zmieni. Tym bardziej że polskie elity polityczne i
intelektualne nie rozumieją, czym jest kapitalizm. Wielu popełnionych błędów
nie da się naprawić.
- Usiąść i płakać?
- Nie. W dyskusji o akcesji do Unii Europejskiej jestem zwolenniczką wejścia.
To jest jednak jakieś rozwiązanie. Polska pasożytnicza klasa polityczna
zostanie w wyniku akcesji zredukowana liczbowo i kompetencyjnie. Można także
liczyć na nową falę inwestycji stamtąd i z Azji. Mówi się o Unii, że dominuje w
niej socjalizm, a tymczasem obciążenia fiskalne są u nas dwukrotnie wyższe niż
w Europie Zachodniej. Oczywiście i tam są zagrożenia, o których wspominałam.
Przede wszystkim mieszanie w Polsce instytucji o różnym czasie historycznym.
Ale nie ma innej możliwości. Jest za późno. Wprowadzono półkapitalistyczne -
czyli niekapitalistyczne - rozwiązania gospodarcze, zużyto potencjał tkwiący w
ludziach i gospodarce. Pozostaje zatem możliwie najmniej szkodliwa adaptacja
rozwiązań zachodnich. Trzeba w to brnąć.
- A co mają robić pracownicy najemni zagrożeni bezrobociem?
- Popierać wszystkie rozwiązania przybliżające Polskę do prawdziwego
kapitalizmu. Tylko takie mechanizmy gwarantują zdrowszą gospodarkę, mniej
złodziejstwa i więcej miejsc pracy. Jest szansa, że Polska znajdzie się w
łańcuchu państw rozwiniętych. Niestety, na jego końcu, ale dobre i to. Szanse
na lepsze miejsce zostały zaprzepaszczone przez kolejne rządy po 1989 roku.
Rozmawiał Paweł Paliwoda
Temat: Noworoczny list Lamy Ole Nydahla.
Noworoczny list Lamy Ole Nydahla.
Witam!
Noworoczny list Lamy Ole Nydahla
31 grudnia 2005, Hamburg
Najdrozsi uczniowie na calym swiecie,
Rok 2005 obfitowal we wspaniale prezenty, ogolna konsolidacje procesu
rozwoju i powiekszyl zakres naszej pozytecznosci na calym swiecie. Kobieta
madrosci podarowala nam zamek w poblizu Worms w Niemczech, co jest czyms
niezwyklym i wspanialym, natomiast jeden z przyjaciol podarowal ziemie pod
osrodek w poblizu Moskwy. Na calym swiecie niezliczeni przyjaciele wlozyli
wiele czasu i mocy w nasza prace. Rownoczesnie ten rok przypomnial nam o
koniecznosci skoncentrowania sie na naszych buddyjskich korzeniach i
zadaniu, jakim jest dzielenie sie Diamentowa Droga. Z bolem serca, jednak
zgodnie ze zdrowa ocena sytuacji w paru przypadkach odkrylismy, ze nasze
kieszenie nie sa wystarczajaco glebokie na zakup tego, co byloby bardzo
pozyteczne dla naszej pracy.
Tygodnie, ktorych zabraklo w naszych podrozach po osrodkach
wykorzystalismy na odosobnienia na pisanie ksiazek. Ukladanie slow w
sensowna calosc zajmuje bardzo wiele czasu. Podczas kiedy to, co juz
wydalismy w wielu krajach stalo sie juz "klasyka" i ksiazki dobrze
sprzedaja sie w dwudziestu pieciu jezykach, pojawila sie nowa mozliwosc,
bardzo popularna w Niemczech ksiazka pt. "Budda i Milosc", ktora otwiera
wiele bystrych umyslow na wyzwalajacy wglad w ich zyciu prywatnym.
Wizyta Karmapy w Europie byla rozluzniona i owocna, jej program byl
obszerniejszy niz w roku poprzednim. Poza silnymi filarami buddyzmu
Diamentowej Drogi, osrodkami w centralnej Europie ktore juz zdazyl poznac,
Karmapa odkryl urok Anglii i wyraznie cieszyl sie z naszych bezustannych
sukcesow we wschodniej Europie, gdzie tak wiele pracy jest zrecznie
wykonywanej przez ludzi z jego pokolenia.
Wszystko wzrasta w prawie pieciuset naszych miejskich i odosobnieniowych
osrodkach. Jak juz wspomnialem planowane, jednak nieslychanie drogie
projekty zakupu ziemi w Ameryce Polnocnej, Budda Parku w Berlinie oraz stu
piecdziesieciu hektarow pod Osrodek Europejski u podnozy Alp nie wypalily.
Glownie z powodu przepisow przeciwpozarowych, braku kapitalu oraz zagrozen
dla naszej idealistycznej i wolontariackiej pracy w roku ubieglym te
projekty nie doszly do skutku.
Jednak czegos sie w ten sposob nauczylismy. Stawianie sobie tak wysokich
celow zaowocowalo powstaniem duzego doswiadczenia oraz oczyscilo pole pod
nasza przyszla aktywnosc. Dlatego jestesmy lepiej niz kiedykolwiek
uzbrojeni do naszej pracy, jaka jest sprowadzanie zywego, swieckiego
buddyzmu Diamentowej Drogi na Zachod. Rowniez nasze grupy ekspertow w
Ameryce Polnocnej, poludniowych Niemczech oraz w Berlinie sa nadal aktywne
i poznaly sie nawzajem oraz swoje wlasciwosci. Jako, ze faza Milarepy
dobiega konca i pojawiaja sie sensowne opcje, zrealizuja oni wielkie
przedsiewziecia.
Kurs noworoczny w Hamburgu z udzialem tylu swiezych twarzy na sali oraz
nasze spotkania na calym swiecie sa wielka radoscia. Dzieki naszej
wspolpracy, streamingom, internetowi, buddyjskim magazynom, wspanialym i
zdolnym nauczycielom oraz coraz wiekszej liczbie ksiazek jestesmy zawsze
razem. Dajemy swiatu gleboka mozliwosc i tak tez bedzie w przyszlosci!
Wasz
Lama Ole Nydahl
Tlumaczenie Grzegorz Kusnierz
Temat: do dolarowych pesymistow
> a w tym momencie przestajesz argumetnowac a zaczynasz wyznawac wiare. nie
> ulegawatpliwosci ze rzad usa usiluje isc pod prad logiki zdarzen. sam piszesz
> o falibankructw w usa po uwolnieniu juana i o spadku popytu (a wiec
> konsumpcji). co tojest jesli nie widmo powaznego kryzysu?
> wtedy wlasnie amerykanskie firmy i nieruchomosci bedzie mozna kupic za bezcen
> oile sie bedzie mialo pieniadze. guess who will have the money
No tak, Ty pewnie uznajesz ze pieniadze beda mieli Chinczycy Tu juz sie
niestety nie zgadzamy... Nie, bo chinczycy straca swoje USD na obrone juana. I
oddadza wysokie stopy z powrotem amerykanom. Niektórzy Chinczycy pewnie beda
mieli USD, pewnie to Ci kupuja obligacje amerykanskich przedsiebiorstw.
Moja wiara wynika ze wszystkich kryzysów jakie mialy miejsce po wojnie, bylo
ich juz chyba z siedem czy osiem.
>co tojest jesli nie widmo powaznego kryzysu?
Kiedys pisalem, ze nasze postrzeganie rzeczywistosci ekonomicznej determinuje
JEZYK jakiego uzywamy. I ze slowo "kryzys" jest niestosowne, bo sprawia
wrazenie nieuchronnosci, tymczasem to co dla jednych jest kryzysem, dla innych
jest swietna okazja i przecena na rynku. Jesli pytasz co to jest, to ja
odpowiadam: to jest zwykla zmiana miejsca majatku produkcyjnego i majatku w
ogóle, z rak tych u których ten majatek nie jest rentowny w rece tych którzy
potrafia nim rentownie zarzadzac. Mozna nazwac to kryzysem, tylko po co skoro
obaj mozemy byc w grupie tych którzy pieniadz maja, dla nas wtedy bedzie to
PROMOCJA nie KRYZYS...
Swiat sie ROZWIJA, co oznacza ze te same fazy "kryzysu" trwaly kiedys znacznie
dluzej niz obecnie, czas ich trwania ulega skróceniu, same zjawiska pozostaja
identyczne.
Chce przy tym zauwazyc, ze Greenspan PODNIÓSL stopy, dokladnie jak pisalem
wyzej. Tyle ze wynika to nie z danych o bezrobociu, i tym o czym slychac w
gazetach, nie z chartów, tylko z tego co Stany robia. Liderzy FORSUJA, nie
czekaja i reaguja, tymczasem TV i w ogóle komentatorzy ekonomiczni maja
tendencje do wrózenia z fusów indeksów, zamiast skupic sie na cyklach i celach
jakie stawiaja sobie najwieksi uczestnicy rynku.
I jeszcze jedno bush, w sprawie Chin ciagle powolujesz sie na 30 letni okres
wzrostu, tak, ale pamietaj ze zaden wzrost nie trwa wiecznie, ze Amerykanie sa
tam juz co najmniej 10 lat, ze Europejczycy zachwycili sie z 5 lat temu, ze
okresy odwrotu trendu zaskakuja wszystkich i ze dlugosc tych trendów maleje w
czasie wraz z rozwojem gospodarczym panstwa. Boom ameryknski lat 90 tych trwal
tylko 6-max 8 lat ! Czy to oznacza ze bardziej wzrosly Chiny czy USA?
Relatywnie, w porównaniu z dotychczasowym poziomem rozwoju, mozesz ryzykowac ze
Chiny, nominalnie- z pewnoscia USA. A realnie? To w czyje rece przejda chinskie
fabryki i chinski rynek? Jesli w Indiach jest 6% wzrost a 80% tego wzrostu
pochodzi z inwestycji zagranicznych i jest zasluga zagranicznych
przedsiebiorstw, to czy rozwijaja sie Indie czy te kraje które tych inwestycji
dokonaly? U Ciebie Indie, u mnie panstwa w których notowane sa te
przedsiebiorstwa oraz banki które te przedsiebiorstwa finansuja. I to jest
spora róznica.
Pozdrawiam, chyba bede czesciej ogladal Twój powyzszy post.
Temat: Aborcja - warto rozmawiać???
Jak milo tak rozmawiac, nareszcie. Niewiele razy spotkalam sie w Sieci z
normalna odpowiedzia, przy totalnej odmiennosci pogladow. Pelny szacunek,
Smakoszu. No to jak juz rozmawiamy, to sprobuje bez emocji odpowiedziec.
- 2 - oczywiste jest i niezaprzeczalne, ze w normalnych warunkach dziecko nie
jest zdolne do zycia poza organizmem matki do 7 miesiaca ciazy. Ciekawe, ze
krytyczny jest 8 miesiac i tu jest najwiecej problemow, odsylam do literatury
fachowej.Postep cywilizacyjny spowodowal, ze od kilkudziesieciu lat mozliwe
jest podtrzymanie zycia 6-7 miesiecznego plodu, przy pomocy skomplikowanej
aparatury Wczesniej wiekszosc przedwczesnych urodzen konczyla sie smiercia
dziecka.
Zbiorczo na -3 i 4 - oczywiscie rownouprawnienie kobiet i mezczyzn to
stosunkowo swieza sprawa (Przypomne, ze prawa wyborcze zostaly przyznane
kobietom w jednym ze szwajcarskich kantonow dopiero w 1971 roku). Rozumiem, ze
jestes zwolennikiem sytuacji, z ktora mielismy do czynienia w roznych
ksztaltach mniej wiecej do konca XVIII w. Kobieta w pelni poddana mezczyznie,
zgodnie z najprostsza interpretacja Pisma Swietego . To dlugi temat, jedno jest
pewne - to juz bylo. Pokolenia mezczyzn i kobiet walczyly o to, by te sytuacje
zmienic. Problem aborcji jest jedna z ostatnich sytuacji w tej historii.
Oczywiscie mowimy tu o naszym kregu kulturowym, w krajach islamskich
szczegolnie, a prawie wszedzie wlasciwie (hinduisci, Chiny!) kobiety nadal sa
obywatelkami drugiej kategorii. Jesli przyjac, ze wynika to z faktu, ze (jak
napisales) biologii nie da sie oszukac, to rownie dobrze trzeba by odrzucic
chemicznie wytwarzane lekarstwa, przeszczepy itd itp bo sa one oszukiwaniem
biologii. Czlowiek sie w ogole zajal oszukiwaniem biologii, ze strachu przed
cierpieniem, glodem , smiercia. Kobieta jest slabsza, latwo ja zgwalcic, rodzi
potem dzieci. To jest biologia. Kultura to jest dazenie do zniwelowania tego,
co sie zniwelowac da, by zycie uczynic sensownym. Tu sie roznimy, ze Ty bys
chcial, zeby jedna grupa ludzkosci byla uprzywilejowana, na podstawie pewnych
zasad religijnych.
-5 - Co do praw ojca, to jeszcze dluzszy temat. Pozostaje faktem, ze jego
uczestnictwo w akcie prokreacji, choc niezbedne, jest krotkotrwale i
niekonieczne w dalszym ciagu. To tez biologia :) . Caly ciezar ponosi kobieta,
fizyczny i psychiczny.
- 6 I to jest wlasnie podstawowy problem. Uwierz, naprawde jest niewiele
kobiet, ktore chca usuwac ciaze. Jesli juz, to z reguly sa to powazne powody. A
Panstwo, ktore sobie prawo do kobiety uzurpuje, za bardzo jej juz po
rozwiazaniu nie pomaga. Penalizacja, jak w wiekszosci przypadkow, kiedy dotyczy
jednostki w jej integralnosci (cialo i dusza), jest zrodlem cierpien. Wiesz, ze
do lat 50 w Anglii samobojstwo bylo karalne?
I zwiazane z tym - 7 - Nie mozesz tego zaakceptowac, wiec akceptujesz
nierownosc plci. Twoje prawo. mam jednak wrazenie, ze to jest wlasnie poglad,
ktory typowy jest dla Panstw jesli nie totalitarnych, to przynajmniej
autorytarnych. Jednostka, czy to kobieta, czy mezczyzna, przestaje miec
znaczenie , jesli tego panstwa wymogow nie spelnia. Czy to bedzie religia, czy
ideologia, w konfrontacji z narzuconym za pomoca prawa sposobem myslenia
jednostka jest tylko elementem mechanizmu. Ja akceptuje te linie rozwoju
cywilizacji, przyznajaca jednostce maksimum wolnosci, ktorej realizacja nie
krzywdzi fizycznie innch. czy beda kobietami, dziecmi, wyznawcami innych
religii, innego koloru skory, itd itp.
- 8 - Pytanie o ktore spieraja sie ludzie od poczatku istnienia cywilizacji.
Sprobuje krotko. Dla mnie czlowiek zaczyna sie wtedy, kiedy ma mozliwosc
samodzielnej egzystencji w sensie biologicznym, oddycha, je, reaguje.
Oczywiscie niezbedna jest tu opieka doroslych. Jesli jednak chcesz te sprawe
odniesc do mysli chrzescjanskiej na ten temat, to mozemy wziac pod uwage
doktryne hylomorfizmu. W 1312 roku Sobor wiedenski przyjal za dogmat,
obowiazujacy do dzis, ze Jezus Chrystus a takze i wszyscy ludzie maja
jednoczesnie dusze i cialo. Nierozdzielne. W pelni czlowiek jest sie tylko jako
calosc tych dwoch elementow. Sw. Tomasz, ktorego dorobek zostal przyjety jako
podstawa ustalenia tego dogmatu wyroznial trzy fazy uczlowieczenia plodu -
najpierw dusza wegetatywna, roslinna, potem zwierzeca a na koncu rozumna.
Dopiero czloweik z ta trzecia jest w pelni czlowiekiem. To bardzo uproszczone,
ale w zarysach tak to wygladalo. Niezgodne wiec z dogmatem Kosciola
Katolickiego jest stwierdzenie, ze zarodek staje sie czlowiekiem w momencie
poczecia.
Spor jest ideologiczny, wiec niewiele jest szans na przekonanie adwersarzy i
takiego zamiaru nie mialam. Przedstawilam jedynie swoj punkt widzenia. dziekuje
za taka mozliwosc i pozdrawiam.
Temat: Cancun: Bardzo ważne fiasko
Gość portalu: w napisał(a):
> W większym stopniu stracą kraje biedne.Nawet tylko częściowa
> liberalizacja handlu produktami rolnymi pomogłaby biednym krajom
> w ich eksporcie.
Tu glownie chodzi o radykalne zmniejszenie i w koncu zaprzestanie
subwencjonowania rolnictwa w Unii, USA, czescowo tez w Japonii. Te subwencje
powoduja nadprodukcje zywnosci i innych produktow rolnych w krajach, ktore nie
maja naturalnych warunkow do ich rentownej produkcji. Nawet jesli w Unii nie
dotuje sie bezposrednio produkcji lecz dochody rolnikow i nie powoduje to
powstawania tak wielkich nadwyzek jak kiedys - "widmo" utrzymywanej wysokiej
mocy produkcyjnej w rolnictwie tych krajow uniemozliwia rozwoj rolnictwa w
krajach rozwijajacych sie, ktore czesto nie maja alternatywy do rolnictwa.
Polska jest tu wyraznie po stronie krajow, ktore skorzystaja ze Wspolnej
Polityki Rolne Unii do czasu, az subwencje zastana one usuniete.
Liberalizacja handlu rolnego bez rozwiazania spraw subwencjonowania rolnictwa
nie ma wiekszych szans powodzenia, moim zdaniem.
> Większe bezpieczeństwo ZIB wpłynęłoby na wzrost
> zaangażowania inwestorów tych krajach,co skutkowałoby wyższym
> wzrostem PKB(mnożnik inwestycyjny).
W tej grupie spraw chodzi o zrownanie w prawach obcych inwestorow prywatnych z
inwestorami lub istniejacymi juz przedsiebiorstwami w krajach przyjmujacych.
Nastepnym postulatem (zawartym np. w MIA, tj. Multilateral Investment
Agreement, ktory byl forsowany w imieniu OECD przez USA i faktycznie odrzucony
przez Unie i inne kraje) jest to aby decyzje administracyjne (regulacyjne)
wydane w kraju przyjmujacym byly zaskarzalne w sadzie. Przyjecie tego
postulatu w wersji amerykanskiej oznaczaloby praktycznie koniec suwerennosci
gospodarczej znakomitej wiekszosci panstw.
> Natomiast niższe cła na
> np.telewizory,komputery czy samochody przyczyniłyby sie do
> niższych cen,a zatem dostępności na tamtejszych rynkach towarów
> ewidentnie podnoszących stopę życiową.
Tu tez trzebaby zanalizowac tresc ekonomiczna tych zadan. Przewaznie kazda
duza inwestycja kapitalowa dokonywana jest, szczegolnie w mniejszych krajach,
przy udziale panstwa przyjmujacego polegajacym na podniesieniu barier celnych
na produkty tego inwestora. Nie ma nic lepszego dla dochodow inwestora, niz
solidny monopol. Monopol oczywiscie dziala na szkode konsumentow, bo podnosi
ceny ponad ich wartosc rynkowa. Cos jak z polskim weglem.
Jest to wiec walka monopoli pomiedzy soba o wplywy, ktora moze przyniesc
korzysc konsumentom. Jednak sprawa nie jest prosta. Wymaga istnienia i
funkcjonowania bardzo sprawnej antymonopolowej kontroli producentow w kraju
przyjmujacym. W mniejszych krajach taka kontrola jest praktycznie niemozliwa.
> Nie można też zapominać o
> wyrzuconych w błoto sporych pieniądzach wydanych na organizację
> konferencji.
Zgoda. Trudno bedzie w przyszlosci sciagnac do jednego stolu negocjacyjnego
strony, ktore reprezentuja tak rozbiezne interesy bez proby znalezienia obszaru
wspolnego zainteresowania ekonomicznego. Ot nowa, ciekawa faza kapitalizmu.
Pozdrowienia,
A
Temat: Czy ten śmieszny profesor szplit
Po pierwsze, nie odpowiedział Pan przede wszystkim na moje pierwsze pytanie.
Dlaczego? Pozwolę sobie powtórzyć pytanie:
>> 1. Dlaczego w wątku poświęconym panu Szplitowi
>> atakuje Pan pana Korczyńskiego?
>> Sam Pan pisze w kolejnym liście:
>> > Co z tymi wszystkimi pytaniami ma wspólnego prof. Szplit?
Jeśli chce Pan zajmować się przyczynami, które - Pana zdaniem! - skłaniają pana
Korczyńskiego do takich a nie innych wypowiedzi na forum, to proszę to czynić w
odpowiednim wątku.
Po drugie, przepraszam. Przypisywanie Panu specjalizowania się w nieistniejącej
dziedzinie wiedzy było z mojej strony faux pas.
Nie zgadzam się jednak z Pana stwierdzeniami na temat burzy mózgów. ,,Cała
konstrukcja burzy mózgów jest tak pomyślana, aby przerwać komunikację między
fazą produkcji pomysłów a ocenianiem pomysłów'' (cyt. za www.wsipnet.pl). Czy
zbieranie artykułów to Pana zdaniem etap 1. (,,swobodne zgłaszanie pomysłów i
wymiana poglądów z zastrzeżeniem braku jakiegokolwiek krytycyzmu''), czy etap 2.
(,,ekspert lub grupa ekspertów nieuczestniczących w pierwszym etapie przegląda
jego wyniki i stara się odsiać idee mające sens''; cytaty za Wikipedią)? Gdzie
spotkał Pan stwierdzenie o ilości przechodzącej w jakość w czasie burzy mózgów?
> Podstawowym założeniem "burzy móżgów" jest
> stwierdzenie o ilości
> przechodzącej w jakość. Muszę pana (panią?) zmartwić
> ale nie ma to nic wspólnego
> z ekonomią polityczną socjalizmu.
Pomimo Pańskiej uwagi, mnie zbieranie artykułów kojarzy się raczej z próbą
osiągnięcia masy krytycznej materiału rozszczepialnego, lub z osiąganiem
odpowiedniego stopnia rozwoju przemysłowego, który *musi* spowodować rewolucję
proletariacką.
>> Jakie są pana kryteria oceny dorobku? Może jest to
>> ilość artykułów? Naprawdę
>> wierzy pan, że tak jak podczas
>> "burzy mózgów" ilość przechodzi w jakość?
Po trzecie, powrócę do drorobku pana Szplita, który jest tematem tego wątku. Od
razu dodam, że zawsze kształtuję swoje zdanie opierając się na faktach, a nie na
cudzych opiniach.
a) Czy orientuje się Pan, jaki trzeba mieć dorobek naukowy, aby wszcząć przewód
habilitacyjny z zakresu nauk ekonomicznych? (Jeśli nie, proszę zapytać kolegów z
odpowiedniej uczelni).
b) Pan Szplit nie chciał się pochwalić swoim dorobkiem, a w sieci trudno
cokolwiek znaleźć na temat jego publikacji, co powoduje, że lista podana przez
pana Korczyńskiego
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=60&w=24536089&wv.x=2&a=26064752
wygląda wiarygodnie. Wśród 20 (licząc maszynopisy i artykuły popularno-naukowe!)
publikacji (?) znaleźć można:
** 2 maszynopisy (poz. 1 i 8),
** rozprawę doktorską (poz. 2),
** 10 artykułów opublikowanych w Zeszytach Naukowych Politechniki
Świętokrzyskiej (poz. 3-7, 9-11, 13, 15),
** 2 artykuły opublikowane przez wydawnictwo uczelniane w NRD (poz. 12 i 14),
** rozprawę habilitacyjną (poz. 16)
** 4 artykuły popularno-naukowe opublikowane w ,,Słowie Ludu''.
Należy podkreślić, że najnowsza publikacja z powyższej listy pochodzi z końca
lat 1980-tych. Do tego dochodzą książki (chyba pięć?), których autorem,
współautorem lub redaktorem jest pan Szplit (można znaleźć w sieci).
c) Proszę odpowiedzieć na pytanie, czy osoba z dorobkiem wymienionym w punkcie
b) miałaby obecnie szansę na wszczęcie przewodu habilitacyjnego?
d) Czy nadal uważa Pan, że dorobek pana Szplita nie jest miałki?
e) Jak skomentuje Pan brak jakichkolwiek publikacji pana Szplita od roku 1990-go?
Natomiast Pański zarzut o braku negatywnej opinii podpisanej przez recenzentów
skwituję pytaniem: Czy zna Pan jakąkolwiek podpisaną negatywną opinię na temat
jakiegokolwiek profesora (lub doktora habilitowanego) w Polsce? Przecież nawet w
ewidentnych sprawach (plagiatów, fałszerstw) okazywało się dotychczas, że
profesor był niewinny! A jeśli nawet był winny, to i tak jego pozostały dorobek
jest nie do zakwestionowania... Może nowe Prawo o szkolnictwie wyższym zmieni tę
sytuację, może... Przy okazji, z którego roku pochodziły chwalebne recenzje,
które Pan wspomina w swoim liście?
> Czy może pan (lub pani) przytoczyć opinię
> recenzenta (najlepiej profesora
> ekonomii lub zarządzania), który by
> stwierdzał, że dorobek prof. Szplita jest
> mało wartościowy? Ja widziałem recenzje
> bardzo wysoko go oceniające (wystawione
> np. przez byłego prorektora Politechniki
> Świętokrzyskiejoraz recenzentów
> powołanych przez Komitet Badań Naukowych).
> Wydawanie opinii tylko na podstawie
> pomówień doktora Korczyńskiego jest
> co najmniej ryzykowne.
Pozdrawiam.
Temat: Stosunek Papieza do Donaldowa
Postaram się w każdym razie :) Przede wszystkim rozumiem ruch
alterglobalistyczny jako ruch sprzeciwu wobec takiego stanu rzeczy w którym
wolny rynek stanowi główną siłe organizującą życie społeczne. Postulaty
alterglobalistyczne na najwyższym poziomie sprowadzają się do wyrwania spod
władzy wolnorynkowo-ekonomicznych reguł mozliwie dużej przestrzeni życia
społecznego i oddania tychże demokratycznym organom władzu kirującym się w
swoich decyzjach etyką a więc troską o dobro człowieka wogóle a obroną słabszych
w szczególności, a nie jak to ma miejsce w przypadku wolnego rynku zyskiem.
Innymi słowy gospodarka ma służyć człowiekowi a nie człowiek gospodarce, a celem
organizacji społecznej nie ma być jej ekonomiczna wydajność, a zdolność do
zapewnienia jej członkom godnych warunków życia. Trudno mi pisać o tym krótko
więc zdam się na cytaty:
W encyklice „Centesimus Annus” z 1991 r. Jan Paweł II wskazywał: „Przekonaliśmy
się, że nie do przyjęcia jest twierdzenie, jakoby po klęsce realnego socjalizmu
kapitalizm pozostał jedynym modelem organizacji społecznej. Należy obalić
bariery i monopole, które wielu narodom nie pozwalają na włączenie się w ogólny
proces rozwoju i wszystkim – jednostkom i narodom – zapewnić podstawowe warunki
uczestnictwa w nim. (...)
Wielu ludzi nie żyje co prawda w warunkach upośledzenia społecznego, ale w
obliczu nieustannej walki o zaspokojenie podstawowych potrzeb, a więc w
sytuacji, która rządzi się zasadami pierwotnego ČbezlitosnegoÇ kapitalizmu i w
której występują najbardziej ponure zjawiska pierwszej fazy industrializacji. (...)
Jak w czasach dawnego kapitalizmu na państwie spoczywał obowiązek obrony
podstawowych praw pracy, tak teraz wobec nowego kapitalizmu na państwie i całym
społeczeństwie spoczywa obowiązek obrony dóbr zbiorowych (...). Stanowi to nowe
ograniczenie rynku: istnieją potrzeby zbiorowe i jakościowe, których nie da się
zaspokoić za pośrednictwem jego mechanizmów”.
cytowałem już tą encyklikę na forum przy innej okazji ale chyba warto ją
powtórzyć (cytat za Trybuną)
Fragment statusu stowarzyszenia ATTAC (najliczniejszej bodajże organizacji
alterglobalistycznej www.attac.pl/ )
"Celem Stowarzyszenia jest przeciwstawianie się wszelkim formom wyzysku i
dyskryminacji jednostek, grup społecznych i narodów, realizowanym za pomocą
dominacji ekonomicznej, przymusu politycznego oraz regulacji prawnych
sprzyjających korupcji i powstawaniu nieuzasadnionych przywilejów."
z pierwszej encykliki społecznej "Laborem exercens":
"[...] błąd kapitalizmu pierwotnego [...] może się powtórzyć wszędzie tam gdzie
człowiek zostanie potraktowany jako narzędzie, a nie - jak to odpowiada
właściwej godności jego pracy - jako podmiot i sprawca, a przez to samo jako
właściwy cel całego procesu produkcji"
Cytat za "Przeglądem" zresztą następny także
z drugiej encyklii społecznej "Centesimus annus": "Kryzys marksizmu nie oznacza
uwolnienia świata od sytuacji niesprawiedliwości i ucisku, z których marksizm,
traktując je instrumentalnie, czerpał pożywkę"
i jeszcze raz papież o naukach kościoła w kwestiach społecznych: "róznią się
radykalnie od programu kolektywizmu głoszonego przez marksizm [...] ale różnią
się równocześnie od programu kapitalizmu stosowanego w praktyce przez liberalizm
i zbudowane na nim ustroje polityczne"
Proponuje także śledzenie zagranicznych mediów mówiących o papieżu. Tam bowiem
jego walka z neoliberalizmem jest przedmiotem debaty na równi z papieskim
zaangażowaniem w obalenie komunizmu.
Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 66 wypowiedzi • 1, 2