Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: fale ostre
Temat: kobiety w wojsku - dyskusja w Trujce
Gość portalu: nin2 napisał(a):
> To jest tak, że "WO" PRZEDSTAWIŁY ten ruch średnio życzliwie mimo całej
> powierzchownej życzliwości. Bo tak chaotycznie i kompletnie nierzeczowo.
> Skupiły sie na osobowościach, jakby to był pop. Ale można to potraktowac jako
> quasi wstępniak, więc OK.
> O ruchu wime, że są zdania ostro podzielone i wole na razie nie zakładac
nowego
"GW" jest heroldem globalizacji w Polsce, więc nie oczekiwałbym, ze będzie
przedstawiać antyglobalistów w sposób sympatyczny. Jeśli nawet udaje, że
przedstawia racje obu stron, to robi to właściwie tylko na pozór. Redakcja ma
wyraźny proglobalistyczny przechył.
Z drugiej strony, ten ruch rzeczywiście przyciąga różne "dzieci rewolucji", o
czym niżej.
> wątku, bo sie pogubimy.
> Swoją drogą ciekawa jestem, czy ich (antyglobalistek choc niektóre roszczenia
> uważasz za sensowne?
Z antyglobalizmem jest kłopot, mniej więcej taki sam, jak z "feminizmem 3
fali". Po prostu - ten termin określa zbyt wiele. "Antyglobalistyczne" jest np.
zarówno Radio Maryja, jak i polscy trockiści (polscy trockiści to oczywiście
zjawisko rzadkie, ale istnieją i skądinąd wiadomo mi, że zaangażowali się
mocno w np. popieranie podatku od kapitału, o którym mowa w artykule, wysyłali
też przedstawicieli na owe antyglobalistyczne zadymy, które można było
zobaczyć w TV, ale niewielu - bo są biedni), a doprawdy - nie są to
środowiska, ktore wiele łączy. Ponieważ więc wśród antyglobalistów można
znaleźć wszystko, więc znalazłbym tez coś dla siebie.
> Czy porządek świata jest Twoim zdaniem idealny? Przepraszam za wysoki stopień
> abstrakcji mojego pytania.
Nie jest, ale niektóre lekarstwa -gdyby je zaaplikować - mogą okazać się
gorsze od choroby (lub co najmniej równie szkodliwe).
> Hm, OK. Chodzi mi oczywiście o WTO, zadłużenie państw najuboższych, rzeczy, o
> które chodzi antyglobalistom.
> Z Twoich postów wynika mi jakoś, że .. no właśnie. Jesteś naprawdę aż tak
> zadowolony?
Nie wierzę, że globalizacja przyniesie powszechne szczęście, ale nie wierzę
też, że antyglobaliści są tymi "dobrymi".
> Problem polega na tym, ze są
>wytworem i fragmentem szerszego - nazwijmy to - ruchu kulturowego - któr
> y > może być szkodliwy.
> Może, ale nie musi:). Komu wyrokować?
Można jednak snuć pewne prognozy opierając się na takich czy innych
przesłankach.
> A poza tym chyba mowa o antyglobalistkach, nie feministkach.
Bo też "GW" przesadziła przedstawiając antyglobalizm jako ruch w jakims sensie
kobiecy, choć to wynika pewnie ze specyfiki "WO".
> Pzdr.
>
Temat: UWAGA 17 oo - ODCZYT O JUDENRATACH
Lużno, ale rzuca światło na zydowską politykę
Nazistowski manifest syjonistów
Lucy Dawidowicz, pisarka niechętna Polakom, przetłumaczyła na język angielski i
zredagowała prawdziwie wiernopoddańczy wobec Hitlera manifest Federacji
Syjonistycznej Niemiec z 1933 roku. Manifest ten był wyznaniem wiary
syjonistów, ogólnie nieznanym masom żydowskim - jak również całemu światu - aż
do opublikowania go w Izraelu w 1963 roku. Naturalnie wiernopoddańczy manifest
Federacji Syjonistycznej Niemiec znany był tym Żydom, którzy współpracowali z
rządem hitlerowskim. Kompletny tekst tego wyznania wiary jest jednym z 51
dokumentów opublikowanych przez L. Brennera w jego książce pt. "51 documents -
Zionist Collaboration With The Nazis" (51 dokumentów o współpracy syjonistów z
nazistami).
Przywódcy Federacji Syjonistycznej Niemiec nie tylko zachęcali Żydów
niemieckich do kolaboracji z nazistami, ale również zalecali, by Żydzi uczyli
się od hitlerowców. Syjoniści argumentowali, że asymilacja praktykowana przez
Żydów w Niemczech przez ubiegłe sto lat była procesem szkodliwym tak dla
Niemców, jak i dla Żydów. Lekcja, której Żydzi powinni byli się nauczyć z
filozofii nazistowskiej, według niemieckich przywódców syjonistycznych powinna
zawierać świadomość tego, że korzenie historyczne i rasowe grup etnicznych są
bez porównania ważniejsze niż ambicje jednostek. Różnice w tradycyjnych
wartościach i przeszłości historycznej każdej z grup etnicznych powinny być
uznane za podstawę lojalności wewnątrz każdej z tych grup. Żydowski udział w
kulturze niemieckiej zaszkodził zarówno Żydom, jak i Niemcom.
Dnia 21 czerwca 1933 r. Federacja Syjonistów Niemieckich wypowiedziała się
zdecydowanie: "Emancypacja Żydów zaczęta na początku XIX wieku opierała się na
przeświadczeniu, że kwestia żydowska może być poprawnie rozwiązana przez
zaabsorbowanie mniejszości żydowskiej przez państwo narodowe niemieckie...
Pogląd ten, pochodzący z rewolucji francuskiej, uznawał tylko jednostki, bez
poszanowania więzów krwi i historii lub różnic w etycznych i duchowych
wartościach. W ten sposób wielu ludzi żydowskiego pochodzenia mogło zajmować
wysokie stanowiska w niemieckiej kulturze i życiu publicznym, choć ich
pochodzenie było widoczne dla ogółu Niemców. Syjoniści jasno postawili
diagnozę, że powodem antysemityzmu był brak jasnego rozwiązania sprawy
żydowskiej. Syjoniści niemieccy byli pierwszymi w historii wyrazicielami tego
poglądu".
Federacja Syjonistów Niemieckich uważała, że taką odnowę życia narodowego, jaką
Hitler dał Niemcom, Żydzi również powinni osiągnąć między sobą. Świadomość
indywidualna musi być podporządkowana świadomości narodowej wśród Żydów, jak to
ma miejsce wśród Niemców od początku 1933 r. "Nie bronimy pozycji socjalnych i
ekonomicznych straconych przez indywidualnych Żydów w Niemczech. Jesteśmy
świadomi, że narody, które zaprzeczają, iż istnieje u nich problem żydowski,
będą musiały prędzej czy później problem ten rozwiązywać."
Tak więc Federacja Syjonistów Niemieckich głosiła, że hitleryzm jest falą
przyszłości. Podobnie jak naziści, syjoniści niemieccy zalecali czystość rasową
i ostro potępiali małżeństwa mieszane, "ponieważ tylko wierność i lojalność w
stosunku do własnego gatunku i kultury daje Żydom siłę ducha... Syjoniści byli
przekonani, że uczciwa lojalność Żydów do nazistowskich Niemiec musi być oparta
na ich własnej świadomości i tożsamości etnicznej".
Zgodnie z poleceniami nazistów syjoniści zalecali emigrację Żydów do Palestyny,
potępiali zagraniczny bojkot i krytycyzm Niemiec; przewidywali harmonijną
przyszłość Żydów i Niemców na podstawie wspólnoty interesów. Syjoniści
niemieccy poparli rasistowskie przemówienie Hitlera z 17 maja 1933 r.
Dziś, kiedy prowadzona jest oszczercza kampania o rzekomej współpracy Polaków z
hitlerowcami, warto zdać sobie sprawę z kompromitującej postawy Federacji
Syjonistów Niemieckich, sformułowanej już w 1933 roku.
Iwo Cyprian Pogonowski
>> Na początek <<
Temat: Zarzucaja muzulmanom wspolprace z Hitlerem....
goldbaum napisal:
> Ze strony wspolforumowiczow z diaspory zydowskiej mielisymy tu tylko i
> wylacznie - az do znudzenia - te skrajnie i to z jednej okreslonej
> antyarabskiej, skrajnie rasistowskiej, syjonistycznej strony.
O ile wiem z diaspory zydowskiej to tylko Perry tu od czasu do czasu gosci.
Nie widzialem u niego skrajnie rasistowskich wypowiedzi.
Jest pewnie jeszcze kilku Zydow z innych krajow w tym Polski ale chyba nie
deklaruja swojej narodowosci.
> Dlugo jestem na tym forum ale nie widzialem nigdy, zeby ktos z "was"
> polemizowal z ekstremalnymi wypowiedziami
> fredzia,
zaraz na poczatku odpowiedzialem mu. Potem nie probowalem (podobnie z reszta
jak Guciowi)
> dany
juz mowilem, wszedlem na forum akurat gdy ona je zostawila. Jakos nie
analizowalem
jej poprzednich postow za to poznalem ja osobiscie - bardzo mila
i rzeczowa osoba.
> jerzego, jarka
Nie kojarze
> z daleka
kilka razy zwrocilem mu uwage - w sposob jaki to robie wszystkim takze
strangerowi i splitowi.
Nie klne i nie uzywam ostrych slow, moze dlatego
nie zauwazyles.
> itd.
I tak dalej to bardzo ogolne sformulowanie. Kto konkretnie ?
A tak na marginesie: I Ty wyksztalcoeny i inteligentny czlowiek wyrabiasz sobie
zdanie o Zydach i Izraelczykach na podstawie 6 przedstawicieli (licze takze
siebie ale nie licze tego itd)
i to wcale nie reprezentatywnych ?
Dalczego niereprezentatywnych wyjasniam Ci:
Nie znam powodow, dla ktoych ludzie Ci wyjechali z Polski, moge jedynie sie
domyslac.
Po wojnie Zydzi nie za bardzo mieli czego szukac w Polsce a ostatnia duza fala
emigracji miala miejsce ze znanych powodow w 1968 roku.
Wielu z tych ludzi zywi w sercu gleboka uraze do Polakow za to, ze zostali po
prostu wypedzeni.
Nie sa w stanie obiektywnie sie do tego ustosunkowac bo zdusic w sercu zlosc
w dodatku usprawiedliwiana przez umysl jest bardzo ale to bardzo trudno.
Rozumiejac to i honorujac
ich bol nie dyskutuje z nimi, tak samo jak nie dyskutuje ze splitem na temat
jego osobistych
powodow nienawisci do Zydow jesli nie przenosi jej na caly narod zydowski.
Nieszczesciem Izraela jest to, ze stworzyli go ludzie "skazeni" cierpieniem II
WS.
Dotychczasowa polityka panstwa w zakresie wychowania i edukacji miala na celu
wytworzenie
w obywatelach poczucia wlsanej wartosci (ktora przez 2000 lat diaspory mocno
ucierpiala)
i bezgrnicznego i bezwarunkowego oddania ojczyznie, jako dobru nadrzednemu.
Wahadlo wychylilo sie w druga strone, jestem tego swiadom, w calym narodzie a
osobiste
urazy przybylych z Polski nie pomagaja w przywroceniu go do centralnej pozycji,
szczegolnie na polskim forum tym bardziej, ze Izrael rzadko daje "nam
forumowiczom" dobre argumenty
do reki.
> O wiele czesciej bylo wzajemne klepanie po ramieniu i
> posylanie ":)" w dowod sympatii po szczegolnie miesistych postach, nawet
> takich, na jakie nie pozwoliliby sobie najbardziej zatwardziali nazisci wobec
> Zydow.
Po pierwsze:
na kazdy "miesisty" post i poparcie "naszych" wspolforumowiczow moge przytoczyc
10 podobnych "waszych".
Po drugie:
jak probowalem uzasadnic wyzej probka nie jest reprezentatywna.
Po trzecie:
nie wiesz, nie zdajesz sobie sprawy, nawet nie mozesz sobie wyobrazic na co
pozwalali
sobie "najbardziej zatwardziali nazisci" wobec Zydow. Wiec prosze wiecej nie
porownywac
Zydow do nazistow, IDF do SS, Szarona do Hitlera i tym podobnych.
(moze nie Ty to robiles ale wielu na tym forum).
> Wobec arabow lub muzulmanow jak widac wolno wszystko bo teraz oni stali sie
tym
> nowym uosobieniem zla, ktore do tej pory bylo zarezerwowane dla Zydow.
Problem w tym, ze Ty to widzisz bo patrzysz pod pewnym tylko katem i z daleka.
Ja patrze pod innym i z bliska - twierdze, ze widze wiecej. Sa oczywiscie
objawy,
o ktorych mowisz ale w zadnym razie nie sa one ani popularne ani preferowane.
Sam fakt, ze o nich wiesz swiadczy o tym, ze Izraelczycy zdaja sobie z nich
sprawe i mowia o nich otwarcie krytykujac je.
Temat: Prohotlerowska polityka kół syjonistycznych
Prohotlerowska polityka kół syjonistycznych
Nazistowski manifest syjonistów
Lucy Dawidowicz, pisarka niechętna Polakom, przetłumaczyła na język angielski
i zredagowała prawdziwie wiernopoddańczy wobec Hitlera manifest Federacji
Syjonistycznej Niemiec z 1933 roku. Manifest ten był wyznaniem wiary
syjonistów, ogólnie nieznanym masom żydowskim - jak również całemu światu -
aż do opublikowania go w Izraelu w 1963 roku. Naturalnie wiernopoddańczy
manifest Federacji Syjonistycznej Niemiec znany był tym Żydom, którzy
współpracowali z rządem hitlerowskim. Kompletny tekst tego wyznania wiary
jest jednym z 51 dokumentów opublikowanych przez L. Brennera w jego książce
pt. "51 documents - Zionist Collaboration With The Nazis" (51 dokumentów o
współpracy syjonistów z nazistami).
Przywódcy Federacji Syjonistycznej Niemiec nie tylko zachęcali Żydów
niemieckich do kolaboracji z nazistami, ale również zalecali, by Żydzi uczyli
się od hitlerowców. Syjoniści argumentowali, że asymilacja praktykowana przez
Żydów w Niemczech przez ubiegłe sto lat była procesem szkodliwym tak dla
Niemców, jak i dla Żydów. Lekcja, której Żydzi powinni byli się nauczyć z
filozofii nazistowskiej, według niemieckich przywódców syjonistycznych
powinna zawierać świadomość tego, że korzenie historyczne i rasowe grup
etnicznych są bez porównania ważniejsze niż ambicje jednostek. Różnice w
tradycyjnych wartościach i przeszłości historycznej każdej z grup etnicznych
powinny być uznane za podstawę lojalności wewnątrz każdej z tych grup.
Żydowski udział w kulturze niemieckiej zaszkodził zarówno Żydom, jak i
Niemcom.
Dnia 21 czerwca 1933 r. Federacja Syjonistów Niemieckich wypowiedziała się
zdecydowanie: "Emancypacja Żydów zaczęta na początku XIX wieku opierała się
na przeświadczeniu, że kwestia żydowska może być poprawnie rozwiązana przez
zaabsorbowanie mniejszości żydowskiej przez państwo narodowe niemieckie...
Pogląd ten, pochodzący z rewolucji francuskiej, uznawał tylko jednostki, bez
poszanowania więzów krwi i historii lub różnic w etycznych i duchowych
wartościach. W ten sposób wielu ludzi żydowskiego pochodzenia mogło zajmować
wysokie stanowiska w niemieckiej kulturze i życiu publicznym, choć ich
pochodzenie było widoczne dla ogółu Niemców. Syjoniści jasno postawili
diagnozę, że powodem antysemityzmu był brak jasnego rozwiązania sprawy
żydowskiej. Syjoniści niemieccy byli pierwszymi w historii wyrazicielami tego
poglądu".
Federacja Syjonistów Niemieckich uważała, że taką odnowę życia narodowego,
jaką Hitler dał Niemcom, Żydzi również powinni osiągnąć między sobą.
Świadomość indywidualna musi być podporządkowana świadomości narodowej wśród
Żydów, jak to ma miejsce wśród Niemców od początku 1933 r. "Nie bronimy
pozycji socjalnych i ekonomicznych straconych przez indywidualnych Żydów w
Niemczech. Jesteśmy świadomi, że narody, które zaprzeczają, iż istnieje u
nich problem żydowski, będą musiały prędzej czy później problem ten
rozwiązywać."
Tak więc Federacja Syjonistów Niemieckich głosiła, że hitleryzm jest falą
przyszłości. Podobnie jak naziści, syjoniści niemieccy zalecali czystość
rasową i ostro potępiali małżeństwa mieszane, "ponieważ tylko wierność i
lojalność w stosunku do własnego gatunku i kultury daje Żydom siłę ducha...
Syjoniści byli przekonani, że uczciwa lojalność Żydów do nazistowskich
Niemiec musi być oparta na ich własnej świadomości i tożsamości etnicznej".
Zgodnie z poleceniami nazistów syjoniści zalecali emigrację Żydów do
Palestyny, potępiali zagraniczny bojkot i krytycyzm Niemiec; przewidywali
harmonijną przyszłość Żydów i Niemców na podstawie wspólnoty interesów.
Syjoniści niemieccy poparli rasistowskie przemówienie Hitlera z 17 maja 1933
r.
Dziś, kiedy prowadzona jest oszczercza kampania o rzekomej współpracy Polaków
z hitlerowcami, warto zdać sobie sprawę z kompromitującej postawy Federacji
Syjonistów Niemieckich, sformułowanej już w 1933 roku.
Iwo Cyprian Pogonowski
>> Na początek <<
Temat: Koniec pax americana?!
Korea Płd woli Kima od USA!
Ave,
za GW:
T.
Co się zmieni w Korei po wyborach?
Maria Kruczkowska 20-12-2002, ostatnia aktualizacja 20-12-2002 16:52
Wraz z Roh Moo-hyun, prezydentem elektem Korei Południowej, do głosu dochodzi
Korea młodsza, bardziej pewna siebie i chłodniejsza w uczuciach wobec USA.
czytaj dalej »
W odróżnieniu od pokonanego Lee Hoi-changa nowy prezydent nie był nigdy w
Stanach Zjednoczonych i co więcej - jest z tego dumny. 56-letni Roh Moo-hyun,
kandydat rządzącej liberalnej Demokratycznej Partii Milenijnej, wygrał
czwartkowe wybory prezydenckie niewielką przewagą głosów. Przy niskiej, jak na
Koreę, 70-proc. frekwencji głosowało na niego 48.9 proc. wyborców przy 46,6
proc. na przeciwnika konserwatystę Lee.
Roh, polityk niekonwencjonalny, liberał grający niekiedy na nutach
populistycznych i nacjonalistycznych, został wybrany na fali narastających na
Półwyspie nastrojów antyamerykańskich.
Zaraz po ogłoszeniu pierwszych oficjalnych wyników przyszły prezydent uspokajał
Waszyngton, że nic się w stosunkach USA z Koreą Południową nie zmieni. W piątek
prezydent elekt długo konferował z ambasadorem amerykańskim w Seulu, pierwszym
dyplomatą, którego przyjął po wyborze.
Piątkowa prasa amerykańska wybija w tytułach, że przywódcą sojuszniczej Korei
Południowej został zwolennik "polityki słonecznej" wobec Korei Północnej,
prowadzonej przez poprzedniego prezydenta Kim De Dzunga. Roh twierdzi, że na
dłuższą metę ta taktyka poskutkuje zmiękczeniem Kim Dzong Ila pomocą
żywnościową i dyplomacją. Kontynuację "polityki słonecznej" zapowiedział w
sytuacji, gdy Phenian otwarcie wznawia program nuklearny. Bush, który wyznał
kiedyś, że osobiście "nienawidzi Kim Dzong Ila", odmawiał konsekwentnie
poparcia dla "polityki słonecznej". Rzeczywistość o tyle przyznała mu rację, że
wyciągnięta ręka Kim De Dzunga zawisła w powietrzu. Jednak w przekonaniu wielu
Koreańczyków z Południa do obecnego kryzysu doprowadził sam Bush, stawiając
paranoicznego Kim Dzong Ila pod ścianą. Koreańczycy źle znoszą to, co odbierają
jako wciąganie ich kraju w konfrontacyjną politykę USA. Irytuje ich, że
amerykański prezydent decyduje o przyszłości Półwyspu ponad ich głowami. Co
więcej, niektórzy z nich uważają, że bez Amerykanów Półwysep byłby już
scalony. "W jednej kwestii Półwysep jest zjednoczony - w gniewie na Amerykę" -
pisze piątkowy "The Guardian".
Te nastroje reprezentuje Roh. W połowie lat 90. prezydent elekt prowadził
kampanię na rzecz odesłania do domu żołnierzy amerykańskich, którzy stacjonują
na Półwyspie w sile 37 tys. Ostatnio odciął się od tamtych haseł i zapewniał,
że jest za utrzymaniem kontyngentu amerykańskiego w Korei nawet po ewentualnym
zjednoczeniu. Jednak Amerykanie mogą się czuć zaniepokojeni. Roh głosi bowiem
konieczność "zrównoważonego" traktowania Korei Południowej przez Amerykę.
Konkretnie ma to oznaczać próbę renegocjowania umowy o statusie wojsk
amerykańskich w Korei Południowej. Chodzi o to, by żołnierze kontyngentu
amerykańskiego stacjonujący na Półwyspie odpowiadali przed sądami koreańskimi.
Tego domagano się w Korei Południowej po niedawnym uniewinnieniu przez
amerykański sąd wojskowy dwóch żołnierzy oddziałów rozejmowych, którzy
wyjeżdżając z bazy w czerwcu br. pochłonięci rozmową z dowódcą, przejechali
czołgiem dwie dziewczynki. Wyrok i spóźnione przeprosiny Busha stały się
przyczyną wielkich demonstracji antyamerykańskich.
Południowokoreańskie media piszą dużo o zmianie warty i nowej erze politycznej.
Wraz z przegranym 67-letnim Lee, kandydatem Wielkiej Partii Narodowej, na
emeryturę odchodzą politycy pamiętający wojnę koreańską, z którymi amerykańskim
politykom łatwiej się było porozumieć.
W odróżnieniu od rywala Roh nie jest przedstawicielem rządzącego
establishmentu, pochodzi z biednej rodziny, nie stać go było na studia, został
prawnikiem, ucząc się sam po nocach. Obiecał politykę bardziej prosocjalną, na
wzór zachodnioeuropejski, choć uspokajał, że nie kosztem obecnego wysokiego
wzrostu gospodarczego. Jego Korea ma też być uczciwsza, bo Koreańczyków
zmierziły rewelacje o skandalach finansowych, w jakie zamieszani zostali dwaj
synowie odchodzącego prezydenta Kim De Dzunga. Jednocześnie Roh zapowiada
kontynuację reform gospodarczych podjętych przez poprzednika i ostrego
traktowania czeboli, wielkich koncernów, które kilka lat temu wpędziły państwo
w kryzys finansowy. Te bojowe zapowiedzi dodane do antyamerykanizmu Roha mogą
wystraszyć inwestorów. Czołowy dziennik środowisk biznesu "Financial Times"
przywitał wybór Roha tytułem: "Południowa Korea rusza w niebezpieczną drogę".
Nowy prezydent musi teraz udowodnić niespokojnym, że nie mają się czego
obawiać.
Temat: Kryzys gospodarczy w Niemczech
Kryzys gospodarczy w Niemczech
Kryzys gospodarczy w Niemczech i euro, które - w subiektywnym odczuciu ludzi-
podrożyło wszystkie towary, nie oszczędziły także gastronomii. W ostatnich
miesiącach mówi się wręcz o całej fali plajt restauracji najwyższych
kategorii. Ale kryzys i euro to nie jedyne powody tego trendu.
O ile restauracje niższej i średniej kategorii - po szoku wywołanym
wprowadzeniem euro potrafiły znów odnaleźć się na rynku - o tyle lokalom
odznaczonym gwiazdkami gastrokrytyków - woda sięga już po szyję. Z 18-stu
gwiazdek, jakie krytycy Michelina przyznali niemieckim gastronomom - 11-cie
już zgasło.
W opinii samych restauratorów częściową winę za ten kryzys gastronomii ponosi
rząd , który ukrócił możliwość odpisów podatkowych słonych restauracyjnych
rachunków - skończyło się obżarstwo managerów na koszt może nie
przymierających głodem ale bidujących podatników.
Lecz większość problemów, jakie doprowadziły do plajt renomowanych
restauracji jest - "domowego wyrobu". "Nie można tańczyć na kilku weselach
naraz "- twierdzi znawca przedmiotu, Manfred Kohnke, szef redakcji gastro-
przewodnika GaultMillau.
W euforii złotych lat giełdowej hossy szefowie super-lokali chcieli za dużo -
obok lokalu pierwotnego otwierali następne, których w momencie spadku obrotów
nie mogli dalej utrzymać. Hamburski gastronom Viehauser - obok renomowanej
restauracji "Le Canard" prowadził jeszcze lokal berlińskiego Klubu Prasowego,
bistro i vinotekę w hamburskim Doryncie. Teraz żeby nie splajtować
kompletnie - musi przejść ostrą finansową kurację odchudzającą.
Złotą zasadą gastronomii jest co prawda powiedzenie, że restauracja zarabia
na napojach a nie na jedzeniu, ale wielu szefów kuchni, dla zaspokojenia
najbardziej wygórowanych oczekiwań klientów - układało menu z produktów tak
drogich, że w ekonomicznej kalkulacji wychodzili na zero o ile nie poniżej.
Jeżeli ktoś serwuje tylko i wyłącznie najszlachetniejsze bretońskie homary
albo 80 % główki sałaty ląduje w śmieciach, bo gościom podaje się tylko
delikatny środek - nie można się dziwić, że nawet ceny menu pomiędzy 80 a 100
euro nie pokrywały kosztów. W kalkulacji bowiem 30 % ceny menue przypada na
surowce, 40 % to koszty personelu - a te obciążają budżet lokalu niezależnie
od tego czy przy stolikach siedzą goście czy nie. Reszta to ceny utrzymania
lokalu: nakrycia, sztućce, obrusy , dekoracje, sprzątanie i czynsz. Czyli na
końcu nie pozostaje ani jedno euro zysku.
Z zazdrością niemieccy mistrzowie kuchni spoglądają na kulinarny krajobraz
Francji. Tam menu w cenie 200-300 stu euro nie należą do rzadkości i ludzie
są gotowi tyle zapłacić za wykwintną kuchnię. W Niemczech jest to nie do
pomyślenia.
Temat: Wątek Neosurrealistyczny
Zapach fajki.....42+39.....
Zapach fajki po wypaleniu tytoniu..zgoda,jest okropniasty...ale zapach tytoniu
z fajki to aromat mmmmmmmmm.....Moze to moja dewiacja niepalacego
czlowieka ,stad oryginalnosc odbioru mojego nosa....
42+39.
Wyspa gdzies na morzu egejskim, w kolo wszystkie odcienie od glebokiego
granatu,niebieskiego fioletu, poprzez szafir do szmaragd i jasnej seledynowej
zieleni(to nie wszystkie kolory morza 12 Bogow)a do tego okalane na horyzoncie
jasnym blekitem bezkresnego nieba(mam nadzieje ze poetow tu nie ma).
Sama wyspa zielona(nie Cyklady- na nich najwyzsze drzewo to
pietruszka),ocieniona,a ulica miasteczka wyspy i plaze to wieza Babel(milo mi
bylo slyszec rodzimy nasz polski nie zawsze w najlepszym wydaniu ale jednak...
Zapowiadali ze goraco bedzie,ze moze 39 ,moze 40stC,
Na plazach ludzie czerwoni jak buraki lapia chciwie kazdy promyk slonca ,ale
niektorzy juz moga jechac do Afryki,nie odrozniaja sie od murzynow za wiele.
Ktoregos dnia otwieram oczy ,czuje dziwne goraco ,mysle sobie pewnie te upaly
zapowiadane nadeszly,troche plywaja moje mysli,sama sie lekko zataczam
wstajac..nic nie pilam bo niepijaca jestem hmmm..kolory inne naokolo
widze ,jakby bardziej ostre...a glowa jakby nie moja..
Pod prysznicem dochodze na chwile do siebie, na 2 minuty.
Poce sie jak szczur ,kto widzial pocacego sie szczura czy nawet mysz...
no ale ja tak wlasnie jak ten biedny szczur.Otwieram okna ,z zewnatrz bucha
fala goraca do pokoju .
No tak ,pomyslalam,to jest ta cyfra 42 a moze 44(tu wysokie temperatury
dziwnie metnie podaja w pogodynkach: Bedzie okolo 40stC,zeby po chwili
dodac ,ze nie bedzie az tyle, tylko 38stC ale leca przy tym komunikaty :Pijcie
duzo wody, nie wychodzcie z domu a jak juz wysliscie to najlepiej bywajcie
blisko budynkow miejskich z klamatyzacja,a chorzy niech biora mniej lekow tp.
Uspokoilam sie,trzeba to przezyc jakos i bedzie dobrze.
Przypadkiem dotknela mnie moja druga polowka i wykrzyknal "ty parzysz jak piec
goracy..
Ja? to slonce poludniowe odbija sie nam na zdrowiu i zaczynamy majaczyc.
Niedobrze ,mysle sobie ze mna..Zmierzylam temperaturke swojego ciala...hmm
39.5stC .
No tak ,poszlam w konkury z pogoda, kto da z siebie wiecej .
Szybko policzylam ,nie tak szybko bo glowa juz nie moja byla od bolu i checi
pekniecia,ile to ja zaliczam stopni(nie po schodach,takich tu zaliczalam
codziennie 400 ,nie majacze)
No wiec 42 temp. otoczenia ,dodalam 39.5 i odjelam wlasna temperature
constans, zeby bylo uczciwie tzn sakramentalne 36,6.
Wyszlo ze znosilam tylko 45.9 st,to nic zwazywszy ze w Indiach i Pakistanie
maja po 50 st ,ee.. od razu sie uspokoilam i poczulam sie lepiej.
Bo najwazniejsze miec punkt odniesienia wzglednego,jak latwo wtedy znosimy
rozne dziwactwa.
pozdr.goraca (hehe)ileana z bardzo goracego kraju
Temat: Jedwabne, no moze nie do konca Jedwabne
Gość portalu: Zybi napisał(a):
> Nie mialem pojecia o skali tego co sie dzialo.
„Wiemy już, że zbrodnie tego typu, choć rzadko aż tak krwawe, zdarzyły się
latem 1941 roku w wielu miejscowościach północnego Mazowsza. Jeśli na jakimś
obszarze występuje specyficzny wzór zachowania, to dziać się tak może z trzech
powodów: jednolitego a unikalnego podłoża, odgórnego wpływu oraz rozchodzenia
się wzoru. Każdy z tych czynników obecny był latem 1941 r. na północnym
Mazowszu. O podłożu, wyjątkowym natężeniu nacjonalizmu i niechęci do Żydów w
tym regionie oraz o specyficznym doświadczeniu wojny i okupacji sowieckiej była
już mowa. Była też mowa o roli Niemców — sprawia ona, że niektóre spośród
pogromów dokonywanych przez miejscową ludność wyglądają tak, jakby były
odciskiem tej samej matrycy. Trzeci czynnik to “zarażanie się przemocą”, znane
z badań nad geografią zamieszek etnicznych. W “Sąsiadach” jest wiele dowodów
działania tego mechanizmu, nie chodziło tylko o pomysł, sygnał i bodziec, gdyż
wśród uczestników pogromu i grabieży żydowskiego mienia w Jedwabnem
przypuszczalnie znajdowali się weterani pogromów w tych stronach. Ta kombinacja
wpływu podłoża, odgórnej inspiracji i dyfuzji jest tak unikalna, że można
oczekiwać, iż będące jej następstwem zbrodnie typu Jedwabnego miały charakter
endemiczny — były częste na północnym Mazowszu, i zapewne nigdzie indziej.
Jedwabne nie było “zjawiskiem odosobnionym”, ale w skali regionalnej, a nie
ogólnokrajowej. W skali kraju czymś wyjątkowym była natomiast cała fala
pogromów z lata 1941 roku. Ujęty w ten sposób przypadek Jedwabnego wskazuje na
potrzebę uwzględnienia czynnika regionalnego w rozważaniach nad postawami i
zachowaniami Polaków wobec Żydów w czasie wojny. Sama zbrodnia w Jedwabnem była
fragmentem większego zjawiska i tylko wraz z nim może być wyjaśniona przez
odwołanie się do szerszych czynników lokalnych. [...]
Niezrównanym źródłem jest sławna książka Józefa Chałasińskiego “Młode pokolenie
chłopów” z 1938 roku. Drugi tom tego dzieła zawiera opisy wszystkich części
Polski, w tym także województwa białostockiego, w którym leżało Jedwabne. Było
ono typowym miasteczkiem w tej części Polski, więc zapewne przed wojną
atmosfera była tam taka sama, jak w innych miejscach na tym terenie. Za
specyfikę tego województwa Chałasiński uznaje “emocjonalny antysemityzm”,
szczególnie silny wśród młodzieży zrzeszonej w Katolickim Stowarzyszeniu
Młodzieży (występuje on aż w 48% pamiętników nadesłanych przez członków KSM,
niekiedy w postaci klinicznej — i tylko w 10% pamiętników członków innych
organizacji). Nie był to antysemityzm tylko emocjonalny, pamiętniki z powiatów
sąsiadujących z łomżyńskim zawierają opisy wymierzonych w Żydów “akcji
bezpośrednich” — bojkotu sklepów, napaści fizycznych i napadów na synagogi.
Zawierają także informacje o działalności ruchu narodowego, o negatywnym
oddziaływaniu duchowieństwa, o propagandzie “Mazowsze bez Żydów!” i
poczytności “artykułów przeciw Żydom”. W propagandzie obecny był także ostry
antykomunizm. Inną, obok nacjonalizmu, dominantą klimatu społecznego na tym
terenie była dezorganizacja społeczna wśród młodzieży, wzmożona przez kryzys i
bezrobocie, a niezrównoważona przez pracę pozytywną i działalność postępowych
organizacji społecznych. Te trzy czynniki — antysemityzm, antykomunizm i
dezorganizacja społeczna zagrają wkrótce w Jedwabnem”.
Cytat pochodzi z artykulu socjologa prof. Antoniego Sulka. Był on napisany
ponad rok przed opublikowaniem „Wokół Jedwabnego” i w zwiazku z nowymi
badaniami czesciowo się zdezaktualizowal, ale wiele spostrzezen Sulka jest
nadal waznych.
Calosc: pogranicze.sejny.pl/jedwabne/wiez/12.html
Temat: Nie wolno zabijać szefów Hamasu - 6 powodów ;->
Świat
PAP, JP /2004-04-18 20:50:00
Świat potępia zabójstwo szefa Hamasu
Dokonane na rozkaz izraelskiego premiera Ariela Szarona zabójstwo przywódcy
Hamasu zostało zdecydowanie napiętnowane przez kraje Unii Europejskiej, podczas
gdy USA doradziły jedynie Izraelowi "większe umiarkowanie".
Przywódca radykalnej organizacji palestyńskiej Hamas, Abdel Aziz Al-Rantisi,
zmarł w sobotę wieczorem w następstwie izraelskiego ataku na jego samochód w
Gazie. Wraz z Rantisim zginął jego syn, 27-letni Mohammed, i ochroniarz. Stało
się to w niecały miesiąc po zabiciu przez siły izraelskie poprzedniego
przywódcy Hamasu, szejka Ahmeda Jasina.
Doradczyni prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Condoleezza Rice w
niedzielnym oświadczeniu ograniczyła się do zwrócenia rządowi Izraela uwagi, iż
powinien "brać pod uwagę konsekwencje" swych działań.
Irlandzkie przewodnictwo UE raz jeszcze zwróciło się do Izraela w imieniu
Piętnastki, aby "przestał łamać prawo międzynarodowe" swą polityką bezprawnych
egzekucji.
Poszanowanie norm prawa międzynarodowego - upomniał Szarona irlandzki minister
spraw zagranicznych Brian Cowen - jest "tym, co różni rządy demokratyczne od
ugrupowań terrorystycznych".
Jako "nielegalny i odrażający akt" określił zabójstwo przywódcy Hamasu premier
Szwecji Goeran Persson, który przemawiał w niedzielę na nadzwyczajnym zjeździe
swej partii socjaldemokratycznej.
Wyraził przeświadczenie, że "nielegalne zgładzenie przywódcy Hamasu nie było
pośrednim następstwem poparcia, jakiego prezydent USA George Bush udzielił
Izraelowi".
Krytykował jednak USA za "jednostronne, bez konsultacji z pozostałymi stronami,
porzucenie planu pokojowego, zwanego mapą drogową" .
"To bardzo groźne, kiedy mocarstwo jednostronnie porzuca taki plan" -
powiedział Persson.
Fala reakcji na zgładzenie Rantisiego, idących od ostrej krytyki rządu Szarona
po napiętnowanie tego aktu jako "niemożliwej do zaakceptowania bezprawnej
egzekucji", ogarnęła świat od Londynu po Tokio.
Brytyjski minister spraw zagranicznych Jack Straw, potępiając jako "nielegalną"
egzekucję 57-letniego lidera Hamasu, powiedział w sobotę wieczorem: "Rząd
brytyjski od dawna nie pozostawia wątpliwości, iż uważa selektywne zabójstwa
tego typu za nielegalne, nieusprawiedliwione i powodujące skutki odwrotne od
zamierzonych".
Ministrowie rządu Autonomii Palestyńskiej są przekonani, że - jak to określili -
"zabójstwo Abdela Aziza al-Rantisiego jest jedynym owocem spotkania prezydenta
Busha z premierem Szaronem w Waszyngtonie".
Minister administracji lokalnej Autonomii Jamal Szobaki oświadczył,
że "zabójstwo Rantisiego oznacza, iż Bush dal Szaronowi zielone światło do
kontynuowania jego zbrodni".
Gwałtowne są reakcje w świecie arabskim. Oprócz ostrego potępienia pod adresem
Izraela, wiele rządów arabskich kieruje słowa krytyki otwarcie wobec
Waszyngtonu, który w ich przekonaniu bez reszty popiera stosowane przez Szarona
selektywne zabójstwa działaczy palestyńskich.
Zerwanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem było treścią haseł, które
skandowano w odpowiedzi na zabójstwo Rantisiego na Uniwersytecie Islamskim Al
Azhar w Kairze.
Znany z umiarkowanych poglądów sojusznik USA, król Jordanii Abdulah II, który
przebywa z oficjalną wizytą w Stanach Zjednoczonych, oświadczył jordańskiej
agencji prasowej: "To straszliwe morderstwo doprowadzi jedynie do destrukcji
procesu pokojowego, w który zaangażowana jest Jordania".
W Gazie 10.000 Palestyńczyków wzięło udział w pogrzebie Rantisiego,
przysięgając "nieustającą i natychmiastowa zemstę" Izraelowi.
Jedynym liderem politycznym Hamasu, który odważył się wziąć osobiście udział w
pogrzebie, mimo groźby nowego ataku izraelskiego, był Ahmed Bachar. Zaapelował
do władz Autonomii Palestyńskiej o "niezwłoczne przerwanie wszelkich kontaktów
z Izraelem i przyłączenie się do walki zbrojnej".
Odpowiedzią rządu izraelskiego na światowe protesty było oświadczenie ministra
bez teki Gideona Ezry, który zapowiedział w niedzielę, że "gdy tylko warunki
operacyjne pozwolą", Izrael dokona egzekucji najwyższego przedstawiciela Hamasu
za granicą, przebywającego w Syrii Chaleda Miszala.
Ministrowie spraw zagranicznych państw Unii Europejskiej oraz Rosji, Chin,
Japonii, RPA, Meksyku i wielu innych krajów wyrażali w reakcjach na zgładzenie
kolejnego palestyńskiego przywódcy islamskiego głęboką obawę, że zabójstwo to
jedynie zaostrzy eskalację przemocy na Bliskim Wschodzie.
"Bezsensowny akt", który "nie ma usprawiedliwienia" i którego dokonano "bez
oglądania się na konsekwencje" - tak zakwalifikowała zamach na Rantisiego
szefowa dyplomacji japońskiej Yoriko Kawaguchi.
Temat: Czy nie czas z tym skończyć ?
Gość portalu: atomski napisał(a):
> Wygląda na to ,ze „bydgoski” to po prostu żona pana K. Pozdrawiam w
> tym
> miejscu.
> To by tłumaczyło skąd tyle o mnie wie.
>
> Jeszcze wczoraj chciałem pójść na ugodę .Przyznałem rację Krotiemu ,ale
> obecnie myslę, ze to nie ma sensu. Im szybiej z TYM skończymy tym lepiej dla
> netbitu .
> Wnoszę więc o votum separatum dla mości Kryzaka .
>
> Uważam bowiem ,ze jeżeli przez tyle czasu nie było go stać na spoważnienie i
> dorośnięcie do bycia członkiem netbitu. Netbitu ,który w zasadzie miał tylko
> jedną żelazną zasadę: Promowanie przyjaźni między naszymi
> miastami ,udowodnienie ,ze bydgoszczanie i torunianie mogą żyć w
> zgodzie ,razem planować ...
> ... i tę zasadę od 8-9 miesięcy kopał w tyłek jak się dało i bezczelnie
> patrzył jeszcze pozostałym w oczy.
> Na każdym kroku widać ,ze Krzyzak zapisał się tylko dla hecy i nic nie
> wskazuje by miało się coś zmienić. Na każdym kroku też widać ,ze bardziej się
> nadaje do jakiejś faszyzującej grupki. Ten człowiek nie ma pojęcia co znaczy
> słowo „przyjaźń” .
>
> I tutaj prośba .Jeśli chcecie uniknąć kolejnej fali niesmacznych
> wrażeń ,działajcie szybko, razem i zdecydowanie .Starczy już tego siedzenia z
> boku i patrzenia jak się rzecz rozwinie .
> -„Jak się rozwinie po mysli to wrócę ,jak nie to idę gdzie indziej?”
> ; -
> Starczy !!!!
> Czas leci ,są szanse ,ale jak będziecie tylko patrzyli ,to minie rok i nic
> się nie zmieni.
> (coś się zmieni ,ale o tym za chwilę)
>
> Rozumiem ,tez ,ze tak ostro stawiając sprawę ,sam mogę połozyć głowę .
> Jestem na to gotowy .
> (Mało tego podejrzewam ,ze tak się stanie ,bo zostali raczej sympatycy
> Krzyżaka niż moi)
>
> Tak więc votum separatum dla mnie lub dla Krzyżaka.
> Nie ma innego rozwiązania.
> Tyle czasu już zmarnowaliśmy.
>
>
>
> Ps. Do radcy
>
> Gest wykonany pod przymusem ,to pusty gest. Jeśli kogoś do czegoś zmuszasz to
> bardziej liczy się dla ciebie sam gest niż autentyczna wola godzonych.
moja odpowiez:
Na spotkaniu,prosilem WAS,abyscie PODALI SOBIE DLON - NA POJEDNANIE.Tak tez sie
stalo.Mialo byc od tej pory myslenie o PRZYSZLOSCI.Skad ja moge wiedziec,ze
bedzie to " JAKIS PUSTY GEST "? - no skad moge wiedziec ?
Skad moge wiedziec,jaka jest WOLA kazdego z WAS ? - no skad moge wiedziec ?
Na spotkaniu byli wspaniali ludzie z FORUM GAZETY WYBORCZEJ.Zaprosilem rowniez
na spotkanie Forumowicza " ZAMKA" z forum LODZ.Przyjal zaproszenie,tym
bardziej,ze byl akurat w tym czasie w Bydgoszczy.Mialem rowniez okazje poznac
wspanialych PRZYJACIOL z FORUM TORUNIA.Rowniez i z FORUM BYDGOSZCZ.
Wszyscy jak jeden, to bardzo inteligentne i sympatyczne osoby,nastawione do
siebie przyjaznie.Osoby,z ktorymi mozna godzinami dyskutowac na szereg tematow.
Moim zdaniem nie nalezy ciagle wyszukiwac WROGA.Nie nalezy ciagle URZADZAC
POLOWANIA na tzw. "CZAROWNICE". Bierzmy zycie - tak jak jest.Badzmy mili i
serdeczni,a inni beda rowniez serdeczni do nas.
Moim zdaniem Drogi Przyjacielu Atomski,nie powinienes stawiac tak sprawy
ciagle,ze " ALBO TY - ALBO KRZYZAK ".
Dzialajmy obok siebie,kazdy ma jakies predyspozycje,jakis talent.Jesli sobie
nie pomagamy ? - to przynajmniej NIE PRZESZKADZAJMY SOBIE NAWZAJEM.
Szukajmy w drugim CZLOWIEKU - DOBRA.Chociaz odrobine,aby przy naszej POMOCY -
MOGLO ROSNAC.
pozdrawiam
radca
Temat: Podzial nauk wg buddyjskiej chinskiej tantry
Wg informacji ktore mozna znalezc nawet na necie, Shugendo i Ryobu Shinto to
zupelnie dwa rozne systemy, ktore powstaly w roznym czasie i czego innego
dotycza. Ryobu Shinto obejmowalo najwazniejsze panstwowe swiatynie shinto
pozostajace pod opieka kaplanow buddyjskich, w ktorych odprawiano rytualy na
zyczenie rzadu -cesarza, Shugendo rozwijalo sie swoja droga jako ezoteryczna
praktyka i szkola.
Do XIX wieku szkola Shugendo była całkowicie niezalezna, ale w drugiej polowie
XIX wieku Ministerstwo Rytualow i Religii na fali reform zmusilo Shugendo do
podleglosci administracyjnej buddyzmowi glownie szkole Tendai.
Shinto do przybycia buddyzmu bylo calkowicie niezalezna religia i nie mialo
braku "osobowosci". Zreszta to za zgoda najwyzszych bostw shinto, buddyzm
wprowadzono do Japonii. W tej sprawie Shotoku taishi prosil o rade wyrocznie
panstwowa w Ise, ktora przekazala od Amaterasu, ze nalezy wprowadzic do Japonii
nauki Buddy.
Nibutsuhime Jinjya nie jest zadnym wyjatkiem w Japonii, poniewaz wszystkie
stare klasztory roznych szkol w tym rowniez zen w Japonii maja swiatynie
poswiecone bogom-kami, ktorzy sa opiekunami klasztorow i Dharmy od VI wieku. I
to nie ma nic wspolnego z Shugendo samym. Rowniez mnisi regularnie odprawiaja
ceremonie i ofiarowania owym Dharmapalom, ktorzy czesto sa pochodzenia
buddyjskiego jak Mahakala czy Saraswati, choc zostali zaadoptowani w panteonie
kami w shinto.
Moje informacje sa ze swiatyni Shingon. Jak wiem Shinto od okolo 1870 roku nie
ma nic wspolnego z buddyzmem, kiedy zlikwidowano państwowe Ryobu Shinto,
pozostawiajac samo shinto calkowicie oddzielone od buddyzmu i niszczac wszelkie
slady buddyzmu w swiatyniach shinto, i do dzisiaj shinto ma wlasna organizacje
odrebna od buddyjskich w tym zupelnie odrebna od Shingon i shugendo.
Dlatego osoby zawodowo zwiazane z shinto maja dla mnie mala wartosc
informacyjna jesli chodzi o swiatynie budyjskie w Japonii.
Swiatynie w Japonii, jesli sa znane sa bogate choc nie wszystkie, a jest tez
duzo biednych swiatyn. Oplaty ktore wnosza sa wylacznie dostosowane do statusu
materialnego swiatyni, i koszty ponosi swiatynia nie mnisi, ktorzy maja sztywne
pensje i nie stac by ich bylo na takie oplaty. Dochody swiatyni, sa wlasnoscia
swiatyni nie mnichow o tym mowi wyraznie prawo religijne w Japonii. Mnisi maja
pensje w granicach od 1,5 do 8 tysiecy dolarow, z czego tylko opaci duzych
swiatyn maja tak wysokie pensje. Srednio opat przecietnej swiatyni w Japonii
zarabia 3 tys. dol nieco ponizej sredniej krajowej. Co wiecej swiatynie sa
ostro kontrolowane przez sluzby skarbowe.
Mnisi sa byc moze wyzsza warstwa spoleczna, ale ze wzgledu na sam buddyzm
historycznie, nie z powodow materialnych. Buddyzm materialnie ulegl kompletnemu
zniszczeniu w XIX wieku, kiedy zaczal sie glod i choroby w tym najczesciej
gruzlica z niedozywienia, a ostani raz po reformach generala McArthura w latach
1945-46, ktory odebral nawet te resztke ziemi ktora mialy swiatynie. Wiekszosc
swiatyn nie odstaje znacznie od poziomu materialnego Japonii oczywiscie z
wyjatkami.
Temat: szumy na kasecie magnetofonowej
Gość portalu: dżejms łotr napisał(a):
> Dzięki za ten mały tutorial (ja się uczyłem podstaw z
> www.republika.pl/gliniecki/wav.html).
O, przejrzę sobie, moze też czegos się nauczę :-)
> Po pierwsze, dlaczego smoothing amount ustawiłeś właśnie na 0.3?
Hm. Po dotychczasowych doświadczeniach z NR doszedłem do wniosku, ze smoothing
amount między 0 a 1 daje mi najlepsze rezultaty. Nie próbowałem innych ustawień
na Twoim materiale - tak jak pisałem, dłubanie mnie bawiło, ale nie aż tak, by
siedzieć nad nim godzinami :-) .
>
> > Puściłem trzy razy noise reduction na poziomie około 30% (pierwszy raz ch
> yba
> > nawet 50%)
>
> Jesteś pewien że trzykrotnie przy tych parametrach? Bawię się właśnie drugą
> częścią nagrania, nagraną na tym samym sprzęcie, i takie postępowanie już
dość
> mocno daje po uszach.
Niestety nie jestem pewien, nie robiłem notatek. Na pewno moje postępowanie też
dało po uszach. Druga sprawa, to użycie wykresu częstotliwości - to, co było
ustawione suwakiem Noise Reduction level na 30 czy 50% mogło być (i w
niektorych przebiegach na pewno było) zmniejszone w niektórych zakresach
częstotliwości przez ustawienia na wykresie. Ważną sprawą jest też wybranie
odpowiedniego fragmentu do Capture Profile - żeby był w nim na ile to mozliwe
tylko szum i nic więcej (np żeby nie było cichego puknięcia w pulpit) i zeby
był w miarę długi - mój miał chyba ze 2-3 sekundy. czaem warto spróbować z
innym fragmentem - tu potrzeba też szczęścia. Oczywiście, przy kolejnych
przebiegach NR robiłem kolejne pobranie profilu - tym bardziej, że robiłem
korekcje częstotliwości pomiędzy.
>
> > Na koniec Dynamic Processing przyciąłem piki pochodzące od stukania w pul
> ipit
>
> Jak to zrobiłeś? Też kombinowałem, ale nie byłem w stanie uchwycić tego
> precyzyjnie. Co dokładnie wyciąłeś?
Po wszystkim miałem stosunkowo niski poziom właściwego nagrania, ale
pogłośnienie było utrudnione przez ostre i głośne piki ze stuknięć. Chodziło o
przyciszenie tylko tych pików, żeby mozna było podciągnąć cały plik. Ustawiłem
Dynamic processing na
compress 11.8 : 1 above -11.8 dB
flat 1 : 1 below -11.8 dB
Compensation Gain = .7 dB
(Compensation Gain samo takie weszło). To są wartości z zakładki Traditional.
U Ciebie może nie być -11.8 dB - to zależy od tego, co wyszło z poprzednich
przekształceń. Ja na pewno gdzieś między NRami i korekcjami częstotliwości
pogłaśniałem. Oczywiście pracowałem w 32-bit, żeby nie było problemów z
wielokrotnymi operacjami - ale o tej zasadzie mam nadzieję wiesz? W każdym
razie -11.8 ustawiłem patrzac na obraz fali dźwiekowej ze skalą pionową
ustawiona na dB i patrzac mniej więcej do jakiej wysokości sięgają najwyższe
piki związane z normalnym sygnałem, a nie z puknieciami. I było to koło -10 dB.
To, że kompresja była 11.8:1 i próg był -11.8 to przypadkowa zbieżność.
Na zakładce Attack release ustawiłem Gain processor na 0 dB, 0 ms, 33 ms i
Level Detector na 0 dB, 0.5 ms, 90 ms, RMS. Mówiąc szczerze do końca nie czuje
tych ustawień (rzadko używam kompresora) i było to nieco na pałę.
>
>
Temat: Kara śmierci jest jedyna odpowiedzią za MORDERSTWO
Kara śmierci jest coraz powszechniej stosowana.
Kwestia kary śmierci jest źle rozumiana. Kara śmierci w Europie jak i w Polsce
zawsze była i obecnie jest coraz powszechniej stosowana.
Karę śmierci wydają i egzekwują mafie, bandyci, różni zwyrodnialcy a nawet z
pozoru normalni ludzie, którzy chcą się „ostro” zabawić.
Dlatego nie należy mówić o wprowadzeniu kary śmierci lecz o zrównoważonym jej
stosowaniu. Dlaczego kara śmierci może być tylko stosowana wobec zwykle
porządnych ludzi, którzy są albo za bogaci, albo się jakiemuś bandycie lub
organizacji mafijnej czymś narazili: nie chcą oddać im swojego mienia, nie
ustąpili im drogi albo po prostu uśmiechają się niewłaściwie.
Wiele osób wykonywanie kary śmierci traktuje jako bardzo dochodowy zawód, który
nie niesie żadnego ryzyka. Nawet gdy za którymś razem wpadną, to zamiast kary
czeka ich nagroda w postaci kilkuletniego pobytu w „sanatorium”, gdzie mają
zapewniony dach nad głową, dobre wyżywienie i rozrywkę – mogą znęcać się nad
współwięźniami. Mogą spokojnie „szkolić się” i przygotowywać do bardziej
doskonałego i perfidnego stosowania kary śmierci po wyjściu z „zakładu
opiekuńczego”. Emeryt często musi wegetować za osiemset zł miesięcznie a na
utrzymanie mordercy musi społeczeństwo wydawać kilka tysięcy.
Dla osób, które zdolne są myśleć racjonalnie kwestia kary śmierci winna
sprowadzać się do tego jak ustawić prawo aby ilość wykonywanych wyroków kary
śmierci zmniejszyć do minimum.
Odpowiedź dla rozsądnie myślącego człowieka jest oczywista: należy karę śmierci
stosować w sposób równoważny. Ofiarami kary śmierci winni być nie tylko
porządni i niewinni ludzie lecz także ich oprawcy. Co z tego, że wyrokami kary
śmierci zlikwidowałoby się kilku bandytów lub zwyrodnialców, jeśli strach
wywołany tym wśród innych potencjalnych morderców, uchronił by życie
dziesiątków innych ludzi; bo przed wydaniem wyroku kary śmierci i jej
wykonaniem zastanawiali by się bardzo poważnie.
Niech tylko nikt nie mówi, że dla mordercy, bandyty czy zwyrodnialca kara
śmierci nie jest hamulcem do zabijania. Jest i to niezwykle silnym a na dodatek
jedynym. (tu należy wykluczyć młodych islamskich morderców samobójców, którym
przebiegłym instruktorom udało się wpoić wiarę, że zaraz po wykonaniu wyroku
śmierci na innych i sobie czeka ich super nagroda w raju). Najlepszą
ilustracją jest większość filmów sensacyjnych i kryminalnych, które z głęboką
racją ukazują jak oprawcy delektują się wydawaniem i realizowaniem wyroków
śmierci dopóki im samym nie zajrzy w oczy, wtedy, przepraszam za brzydkie
wyrażenie, „srają ze strachu w gacie” i gotowi są wszystko zrobić, żeby jej
uniknąć.
To nasze idiotyczne (w Europie) mniemanie, że kara śmierci może być wykonywana
tylko na niewinnych ludziach a nigdy na mordercach i bandytach mści się
strasznie na każdym kroku, a szczególnie w ostatnich miesiącach w Iraku. Jest
prosty sposób, żeby falę terroru skutecznie tam pohamować. Dla przykładu; jeśli
zwolennicy Al Sadra grożą, że zetną głowy zakładnikom, jeśli się nie wypuści
ich kompanów z więzienia, to można im oznajmić, że jeśli to zrobią, to ze
jednego zabitego zakładnika zostanie straconych x tych za których się
wstawiają. Efekt uwolnienia murowany! To co kiedyś dyktatorzy stosowali w
swoich niecnych celach można obecnie zastosować w dobrym celu obrony życia
porządnych, niewinnych ludzi.
Dziwi mnie stanowisko „wierzących” w tej kwestii. Jeśli wszystkie zdarzenia
przypisują „Boskiej opatrzności”, a On realizuje dziennie, dla przykładu,
dziesiątki wyroków śmierci na uczestnikach ruchu drogowego tylko w Europie
(najczęściej na porządnych ludziach) to dlaczego do tej liczby „my” nie możemy
dorzucić kilku zwyrodnialców?!
Temat: poród - fałszywy alarm
poród - fałszywy alarm
Obecnie jestem w 38 tyg. Od jakiś 2 tyg mam różne drobne pobolewania w dole
brzucha, czasem jak przed okresem czasem inaczej. Oprócz tego bóle krocza. We
wtorek też tak było od rana, dzidzia była bardzo aktywna, a po południu…
Leżałam sobie, przekręciłam się na drugi bok i … jak mnie chwycił ból
podbrzusza i krocza: ostry, mocny – nic takiego wcześniej nie miałam.
Wstałam - to samo. Nie mogłam chodzić, zgięta w pół oparłam się o ścianę.
Przy tym dziecko kopało sobie w najlepsze. Nie wiedziałam co się dzieje.
Praktycznie nie czułam wcześniej żadnych skurczy przepowiadających. A to
właściwie też moim zdaniem nie był skurcz – tylko bardzo mocno bolało. Poza
tym trwało kilka długich minut. Gdy przeszło położyłam się i zasnęłam. Gdy
ponownie wstałam było to samo – bardzo silny ból podbrzusza i krocza, żadnego
narastania, fali szczytu, trwało również 3-4 min. Po 10 min. to samo. Mąż:
dzwoń do położnej (mamy umówioną na poród), a ja na to, że najpierw musze się
zorientować jak to boli, ile i jak często, bo co jej powiem? Ale gdy
zasugerował, że może być coś nie tak z dzieckiem, zdecydowałam się zadzwonić
do lekarki, akurat tego dnia przyjmowała. Zadzwoniłam czy mogę przyjechać,
oczywiście – proszę wziąć rzeczy bo może to być poród. Ja cała zdenerwowana –
przecież miało być inaczej: najpierw powoli się rozkręca akcja, ja mam czas
się dopakować, wziąć kąpiel, zjeść coś, spokojnie, bez pośpiechu zebrać się i
być w szpitalu z 3 cm rozwarcia – akurat na zzo. A tu trzeba się śpieszyć, bo
ostatnia pacjentka i czekają na nas a my mamy 30 min. jazdy. A ja:
- włosy nie umyte, cała jestem mokra z wrażenia, więc szybki prysznic
- trzeba szybko dopakować szczoteczkę, dezodorant itp. z tego
wszystkiego nie mogę znaleźć leku na alergię,
- komórka akurat rozładowana – jak zadzwonię do położnej?
- mimo wszystkich przygotowań i nastawienia czuję się zupełnie
zaskoczona, zdezorientowana i nieprzygotowana – TO WSZYSTKO NIE TAK!, ja nie
znoszę się śpieszyć na pociąg, do pracy, a co dopiero na poród.
- Poza tym co to za bóle?, miały rozchodzić się od kręgosłupa do
brzucha, a mnie kręgosłup nie bolał, więc to raczej coś z dzieckiem nie tak.
Mąż pędził autostradą nawet 170 km, a na mnie to nie robiło wrażenia. Na
koleiny w miejscu gdzie strasznie buja i zawsze marudzę – nie zwróciłam
uwagi. Byłam skupiona na tym by spokojnie oddychać i dotlenić dziecko – na
wszelki wypadek. Do lekarza na wysokie pierwsze piętro weszłam w tempie iście
sprinterskim, chociaż mam opuchnięte stopy i ruszam się powoli jak żółw.
Lekarz stwierdził, że to były skurcze przepowiadające i że wszystko w
porządku ze mną i z dzieckiem, a do porodu mam jeszcze trochę czasu – na
pewno nie w tym tygodniu. Prawdziwy poród to bóle o wiele mocniejsze niż to
co miałam (ciekawe skąd wie jak mocno mnie to bolało), regularne i może
zacząć się od bólu brzucha a nie kręgosłupa i zalecił zoo – co przezornie już
sobie załatwiłam (na wszelki wypadek gdyby zdarzyło się wcześniej – badania i
konsultacja anestezjologiczna), no i umówiona jestem na ktg w poniedziałek.
Przy wszystkich urokach 9 m-ca i chęci powitania dzidzi wcześniej niż w
wyznaczonym terminie – bardzo się ucieszyłam, że to jednak nie teraz i przede
wszystkim, że z dzieckiem wszystko w porządku, bo to tego się bałam a nie
porodu, a zdenerwował mnie cały ten pośpiech.
Te moje przydługie wywody kończę wnioskiem, że mimo przygotowania (tony
podręczników, gazetek itp.), dobrego nastawienia i podejścia – taki rodzaj
bóli i ich siła bardzo mnie zaskoczyły. Tym bardziej, że ponoć bolesność
stopniowo rośnie a tu nagle z niespodzianki taki kop. Żartuję sobie do męża
cytatem ze „Sheka”: „Nie wyrażałam na to zgody” za takie bóle to ja
dziękuję!) .
Czy wam przydarzyło się coś podobnego: tzn. bardzo mocny ból znienacka
(nigdy wcześniej takiego nie było), trwający dość długo, w podbrzuszu.
I czy skurcze B-H nie idą przypadkiem od dołu macicy czyli od piersi do
brzucha? – ja nigdy czegoś takiego nie miałam.
Pozdrowienia
Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 124 wypowiedzi • 1, 2, 3