Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: fale powodziowe
Temat: Dolny Śląsk odpływa
Ren jest sztuczną rzeką. Efekty są tragiczne.
- Missisipi to olbrzym. Może nasze rzeki da się ujarzmić? Przecież mówi się, że
katastrofalne powodzie to efekt tego, że nigdy nie mieliśmy funduszy na
regulację Odry czy Wisły.
- Doświadczenia zachodnie pokazują, że to błędne rozumowanie. Regulacje rzek -
które zwykle miały służyć rzecznemu transportowi - nie zmniejszają zagrożenia,
one zwiększają ryzyko powodzi! Na przykład Ren. Próbowano go ująć w karby od
stuleci. Najpierw wznoszono obwałowania, a potem zaczęto go "prostować".
Odcinano meandry i regulowano koryto. Długość tzw. górnego Renu, czyli odcinka
poniżej Bazylei, skrócono z 354 do 273 km. Na Renie mamy też osiem stopni
wodnych, których zadaniem jest produkcja energii i ułatwianie żeglugi. Do tego
doszły potężne budowle hydrotechniczne na dopływach rzeki. Obszar naturalnie
zalewany przez Ren został zmniejszony - głównie odcięty przez wały i
zabudowany - i skurczył się z 1000 do 140 km kw. Ren nazywany jest sztuczną
rzeką. Efekty są tragiczne. Czas przepływu fali powodziowej na odcinku Bazylea -
Karlsruhe zmniejszył się z 64 do 23 godzin. Woda po prostu tam gna. Na dodatek
to olbrzymia woda. Regulacja sprawiła, że największy chwilowy przepływ wody
pojawiający się w czasie powodzi na wysokości Kolonii zwiększył się o 800 m
sześc. na sekundę - to tak jakby poza wodą Renu zaczęła tam płynąć jeszcze
ilość wody prowadzona przez dolną Wisłę w przeciętnych, nie powodziowych
warunkach.
Częstotliwość powodzi też się zwiększyła. Maksymalny poziom wody, który zdaniem
badaczy z początku XIX w. miał zdarzać się raz na sto lat, dziś pojawia się co
30-40 lat. Olbrzymia powódź w grudniu 1993 r. zalała Koblencję, Bonn i Kolonię.
Miała to być powódź stulecia. Jednak 13 miesięcy później, w styczniu 1995 r.,
przyszła kolejna, jeszcze większa. Pod wodą znalazła się nawet starówka w
Kolonii. Niemcy kosztem setek milionów euro starają się teraz przywrócić tereny
zalewowe Renu. W końcu ktoś tam doszedł do wniosku, że to pewniejsze
zabezpieczanie przed powodziami niż nowe wały i zapory. Kolejny przykład
uregulowanej i wylewającej rzeki to Odra, którą już w XVIII w. skrócono z 1020
do 860 km i odcięto wałami od lewobrzeżnej niziny tzw. Łęgów Odrzańskich -
terenów zalewowych o powierzchni 800 km kw. Jeszcze przed wojną na Odrze
powstały zbiorniki: Turawa, Dzierżno i Otmuchów oraz kilkanaście mniejszych. Po
wojnie doszły zbiorniki: Nysa, Mietków i Dobromierz.
Temat: Zalane Częstocice
UCHWAŁA Nr 955/08 Zarządu Województwa Świętokrzyskiego z dnia 4 czerwca 2008 roku w sprawie zmian w budżecie województwa na 2008 rok Na podstawie art.188, ust.1, pkt 1 oraz art.184, ust.1, pkt 1, 2 ustawy z dnia 30 czerwca 2005r.o finansach publicznych (Dz.U. Nr 249, poz.2104, Nr 169, poz.1420; z 2006r. Nr 45, poz. 319, Nr 104,poz.708, Nr 170, poz.1217 i 1218, Nr 187, poz. 1381, Nr 249, poz.1832; z 2007r. Nr 82, poz.560, Nr 88, poz.587, Nr 115, poz.791, Nr 140, poz.984) oraz umów zawartych w dniu 30 kwietnia 2008r. i 20 maja 2008r. pomiędzy Gminami: Ostrowiec Świętokrzyski i Bodzechów a Województwem Świętokrzyskim- uchwala się, co następuje:
§ 1 Zwiększa się plan dochodów budżetu województwa na 2008 rok o łączną kwotę 263.205 zł., stanowiącą dotacje celowe otrzymane z gmin na zadania bieżące oraz inwestycje i zakupy inwestycyjne realizowane na podstawie porozumień (umów) między jednostkami samorządu terytorialnego, zgodnie z załącznikiem Nr 1.
§ 2 Zwiększa się plan wydatków budżetu województwa na 2008 rok o łączną kwotę 263.205 zł., w dziale: 010 –Rolnictwo i łowiectwo, rozdział 01008 –Melioracje wodne o kwotę 263.205 zł., z tego: § 4270 –zakup usług remontowych 115.000 zł., § 6050 –wydatki inwestycyjne jednostek budżetowych 148.205 zł., z przeznaczeniem dla Świętokrzyskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Kielcach na: -dofinansowanie zadania polegającego na wykoszeniu wałów przeciwpowodziowych rzek w granicach administracyjnych gminy Ostrowiec Świętokrzyski (§4270), -partycypację w kosztach opracowania p.n. „Koncepcja poprawy bezpieczeństwa powodziowego msc. Ostrowiec Świętokrzyski, gm. Ostrowiec Świętokrzyski oraz gminy Bodzechów w oparciu o regulację rzeki Modły z wykorzystaniem istniejącego zbiornika w Częstocicach jako polderu zalewowego do redukcji fali powodziowej, w oparciu o pełną analizę hydrologiczno-hydrauliczną uwzględniającą pojemność koryta rzeki oraz górski charakter rzeki Modły a także wpływ Kamiennej” (§6050), zgodnie z załącznikiem Nr 2.
§ 3 Wykonanie uchwały powierza się Marszałkowi Województwa, Dyrektorowi Departamentu Rozwoju Obszarów Wiejskich oraz Skarbnikowi Województwa Świętokrzyskiego.
§ 4 Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia. Marszałek Województwa Adam Jarubas
Temat: "Czarna skrzynka Darwina" Behego po polsku!
Poniewaz mity wszystkich znanych ludow na swiecie(oprocz Afryki, ale
i tu jest pare) wyraznie mowia o katastrofie i fali powodziowej,
ktora przyszla nagle, ze "ludzie sie nie mogli-oprocz b.nielicznych)
uratowac, oznacza to wlasnie, ze bez watpienia prawdziwe zalanie
obszarow na Morzu Pln. czy na Dalekim Wschodzie nie moglo byc
zrodlem tych mitow:zalewanie bylo powolne i ludzie zdazyli sie
ewakuowac na obszary suchsze.
Zrodlem tych mitow musialo byc wiec jakies traumatyczne, przezycie,
zostawiajace tak gleboki slad w ludzkiej psychice, ze stalo sie
kanwa opowiesci o Potopie Powszechnym.Potop nastapil nagle -czy tego
chcesz, czy nie.
A jesli tak, to Biblia opisuje prawdziwa historie: nie "lokalne
wydarzenie", jak to stale usilujecie przedstawic by zdezawuowac
wartosc biblijnego przekazu (chodzi oczywiscie o religie), ale
wydarzenie o zasiegu swiatowym.
Mozna oczywiscie wnosic zastrzezenia(i to czynicie), ze nastapilo to
pod wplywem "misjonarskich klechow", ale spokojnie,
towarzyszu,spokojnie.Nie krzycz, nie rzucaj sie.
Oto np."Popul Vuh" Majow, spisany sprzed podboju hiszpanskiego,
opowiada o....Potopie wlasnie, prawie dokladnie tak samo, jak
Biblia.Bylo to tak nieoczekiwane, ze zaklopotalo samego papieza.
I Indianie preriowi, mieszkajacy od Jukatanu 3-4000 km opowiadaja
identyczne opowiesci,i Japonczycy, i inne ludy.
Wszystkie mowia o "gorach", "scianach" wody i kompletnym, naglym
zalaniu Ziemi.Poprzedzalo je straszliwe trzesienie ziemi.
Zycze powodzenia w "studiach na ewolucja".
Teraz ide juz na 100% na plaze.Mam parasol, wiec udar sloneczny mi
nie grozi.
Pzdr.
(Z)
Oczywiscie "brak dowodow", powoadasz...Niby tak, ale w
przypadku "teorii ewolucji" mamy do czynienia od poczatku do konca z
pseudo-nauka, owinieta w naukowosc. W porownaniu z nia opowiesci
ludow ciezko doswiadczonych katastrofa, sa w porownaniu z
nia,prawdziwym doswiadczeniem, niezbitym dowodem, opisanym
nieporadnie -zgodnie z zasobem posiadanej wiedzy.
Temat: Balcerowicz: kurs złotego sprzyja eksportowi
Naprawdę ciężko sie z Tobą dyskutuje , bo jesteś za bardzo zacietrzewiony.
Sam jestem zwolennikiem liberalizmu , czytelnikiem NCz i byłem wyborcą UPR.
Mnie przekonywać do liberalnych idei nie musisz.
Wypada jednak zadać kilka pytań np.dlaczego socjalizm istnieje i trzyma się
mocno w świadomości ludzi ? Albo skoro w/g Korwina-Mikkego "ubezpieczenia
społeczne" są wrogiem ludzkości nr 1 to dlaczego w ogóle powstały ?
Wiesz poza literaturą liberalną czytam również i inne rzeczy.Można w nich
wyczytać , że zabezpieczenie na starość i w razie niezdolności do pracy jest
naturalną potrzebą każdego człowieka.Z czym każdy się zgodzi.
Ludzie w XIX wieku wymyślili system ubezpieczeń wzajemnych , dużą rolę w tym
grały organizacje robotnicze m.i. związki zawodowe.Niestety ktoś tą kasę
trzymał i często gdy nazbierało się jej dużo ten i ów "czerwony złodziej" dawał
z nią dyla do Ameryki lub gdzie indziej.Ludzie zostawali na lodzie. I kiedy
Bismarck wpadł na pomysł branżowych ubezpieczeń wzajemnych gwarantowanych przez
państwo był to pomysł jaki spodobał się wszystkim. No ale to "czerwoni
złodzieje" są wszystkiemu winni.Dziwne tylko , że wielu ludzi potraciło
pieniądze lokowane w prywatnych "ubezpieczeniach na życie" a jakoś z ZUS
emeryturę jeszcze otrzymują ( choć chyba już niedługo ).
Często przebija przez Ciebie innego rodzaju ignorancja , jak choćby w sprawie
przedwojennego cukru.Można sie zapytać tak samo , czemu teraz za granicę
sprzedajemy wódkę po 3 zł za butelkę , a na rynku krajowym kosztuje 15 ?
Czy to czerwoni złodzieje nas okradają ? Nie po prostu robi to VAT i akcyza !
Zresztą każdy towar w eksporcie jest o 22% tańszy niż na rynek krajowy - ale to
może przez "czerwonych wyzyskiwaczy" ?
Twoje twierdzenia o bezsensowności publicznych inwestycji są też zadziwiające.
Wiele z nich jest społecznie patrząc bardzo opłacalnych np. taka zapora w
Solinie zwróciła sie szybko po wybudowaniu dzięki zatrzymaniu ogromnej fali
powodziowej jaka mogła zalać Warszawę.Do tego daje prąd i jest miejscem
rekreacyjnym.Oczywiście krytyk-liberał powie , że i prywatny kapitał mógłby ją
wybudować gdyby rząd nie przeszkadzał , ale sam wiesz , że coś takiego brzmi
śmiesznie.Jestem ciekaw , jak wyobrażasz sobie problem choćby takiej ochrony
przeciwpowodziowej jezeli w/g Ciebie państwo powinno finansować tylko wojsko i
policję ? Ogólnie to w wielu sprawach masz rację , ale nie przesadzaj z
ultraliberalizmem , bo wprowadzenie takiego systemu byłoby dla wszystkich
koszmarem.
Pzdr
Temat: Pomysl dla Lodzi.
Otóż pomysł ten pojawił się już dawniej, ale jakoś wątek o Księżym Młynie umarł
śmiercią naturalną. Idea takiego skansenu jest wspaniała, ale to ogrom pracy
organizacyjnej i konieczność przypływu fali powodziowej gotówki.
Natomiast jest szansa na uruchomienie kolejki turystycznej na terenie kompleksu
Scheiblera. Na podforum komunikacyjnym jest o tym stosowny wątek (adres już był
tu w poście startowym). Idea reaktywowania bocznicy zrodziła się w głowach
kilku maniaków, m.in. mojej, a kierownictwo i patronat nad sprawą objął Jasam,
który sumiennie wywiązuje się ze swoich zobowiązań i planów (za co wielkie
dzięki dla niego). Na 23 czerwca tego roku, w niedzielę, planowany jest
pierwszy przejazd turystyczny na tej kolejce, najprawdopodobniej narazie tylko
za pomocą diesla SM30 + kilku starych wagonów, a z czasem z wykorzystaniem
parowozu. Swoją pomoc oferują Skansem Taboru Kolejowego Zduńska Wola-Karsznice
i Placówka Muzealna Skierniewice w Organizacji (należąca do Polskiego
Stowarzyszenia Miłośników Kolei). W Skierniewicach jest parowóz, ale na remont
samego kotła potrzeba około 60.000zł (poszukiwany sponsor! pilne!). Pasjonaci
kolejowi, a także pracownicy PKP Zduńska Wola są bardzo zainteresowani
uruchomieniem takiej linii turystycznej. Przeszkodą są jednak pieniądze, a
dokładniej ich niedobór.
O PSMK można dowiedzieć się tutaj: www.psmk.org.pl
********************************************************************************
Michał Chylak
KMST przy IT MPK Łódź Sp.z o.o.
michal.ch@poczta.gazeta.pl & marel@pai.net.pl
www.lodz-miasto.w.pl - serwis miejski LodzCity (otwiera nowe okno; ramki)
stacja.lodz.w.interia.pl - po szynach w Łodzi i regionie (ramki)
********************************************************************************
Temat: Wprowadzenie stanu wojennego - jak pamiętacie?
ok 2-giej w nocy holowałam małża z wizyty u qmpla..panowie raczyli
się jakąś nalewką, ja ganiałam gospodarza kilka razy do piwnicy po
ogórki z ostrą papryką produkcji jego babci..cicho, spokojnie,
troche sniegu naprószyło, sielsko, anielsko... Około 6-tej pobudka,
łomotanie do drzwi..dwóch żołnierzy przyszło z wezwaniem do mojego
ojca (oficera), że ma sie natychmiast stawic w jednostce i zabrać
broń słuzbową..niby nic nowego, czasem alarmy bywały..ale pomyslałam
sobie, ze wybrali sobie moment..małż na kacu ja niewyspana, a oni
jakieś ćwiczenia urzadzają przed świetami. Włączyłam radio, bo
lubiłam zasypiac gdy cos tam "brzeczało"..a tu cisza..no tego
jeszcze brakowało..co za poranek! Przytuliłam sie do poduchy jednak
po 2 godzinach mama mnie zbudziła mówiąc, ze "wojna". Pod blokiem
(wojskowym) pojawił się patrol złozony z dwóch szeregowców pod
bronią, bidusie marzli, przytupywali..ktos im czasem zniósł ciepłą
herbatę lub kanapkę. Miałam mieszane uczucia. Sama do października
byłam w ścisłym zarzadzie opozycyjnej młodzieżówki, zrezygnowałam ze
stanowiska ze wzgledu na zagrożoną ciążę (ciagle lądowałam w
szpitalu i na zwolnieniach),ale z członkowstwa nie..pomyślałam, że
to będzie paranoja gdy ktoś z "moich" zdecyduje się jednak na
jakieś "działania zaczepne"..i ja ucierpię..a wiedziałam, że była
frakcja z takimi zapędami, której marzyło się pomachanie
szabelką..Potem była ostra zima, popekane kaloryfery, brak
ogrzewania..małż (student) musiał wystarać się u komendanta miasta o
przepustkę by móc jeździć między miejscem zamieszkania a miastem
gdzie studiował, pozwolono mu ze wzgledu na mój stan i problemy z
ciążą. Gdy miał autobus lub pociąg przed godzina 6-tą rano musiał na
dworcu byc przed 22-gą dnia poprzedniego, wykupiony bilet i czekać
na odjazd pojazdu na dworcu (zimnym, brudnym) cała noc ze wzgledu na
godzine milicyjną. ja pracowała wtedy na zmiany i miałam przepustkę
pozwalajaca na poruszanie sie od 5-tej do 23-ej bo na jednej zmianie
zaczynałam o 6-tej a z drugiej schodziłam o 22-giej. Telefony
poczatkowo nie działały..potem co jakis czas była
informacja: "rozmowa kontrolowana"..czasem "podsłuchujący" na
centralce wtrącał się do rozmowy..Najgorzej wyszli na tym mieszkańcy
Płocka gdzie nie dotarła informacja o zblizajacej się fali
powodziowej..
Temat: Łabędź odleciał do ciepłych krajów !
Łabędź odleciał do ciepłych krajów !
Tajemnicze zniknięcie łabędzia
Z cokołu ustawionego na Bulwarze Filadelfijskim zniknął tkwiący tam od lipca
2006 r. słomiany łabędź. Zapewne czując zbliżającą się zimę postanowił
odlecieć do ciepłych krajów. Pozostawił jednak po sobie na pamiątkę -
olbrzymie jajo.
Jajo widniejące na cokole jest bardzo cenne. Wykonano je z niezwykle
rzadkiego gatunku marmuru. Jego fundator oraz autor pragną zachować
anonimowość.
Pomnik łabędzia stanął na Bulwarze Fildelfijskim 12 lipca 2006 r. Miał
upamiętniać fakt, że Toruń był pierwszym miastem w Europie, w którym wykryto
przypadek ptasiej grypy. W marcu wirusa H5N1 znaleziono u padłego łabędzia na
Bulwarze Filadelfijskim, tuż nad brzegiem Wisły. Stado liczące ponad sto
ptaków zostało izolowane - w sumie wirusa znaleziono u 32 z nich. Zdrowe
sztuki wypuszczono, zarażone trzeba było uśpić w obliczu zbliżającej się do
miasta fali powodziowej.
Już wówczas zaczęto mówić o pomniku łabędzia przypominających walkę z
wirusem. Temat wzbudził gorącą dyskusję w lokalnych mediach. W lipcu dyrektor
Wydziału Promocji, Informacji i Turystyki Urzędu Miasta, Andrzej Szmak, z
powagą ogłosił: pomnik stanie na Bulwarze.
- To łabędź na miarę naszych możliwości, hołd dla Stanisława Barei – mówił
wówczas Andrzej Szmak. Rzeczywiście, słomiany ptak jako żywo przypominał
tytułowego misia z barejowskiej komedii. Czy łabędź wróci wiosną na swoje
miejsce? – ornitolodzy nie są w tej sprawie zgodni.
www.torun.pl/index.php?status=0&news_id=4872
Temat: Alarm powodziowy dla Torunia
Alarm powodziowy dla Torunia
Znowu komuś brakło wyobraźni!
Nie rozumiem, dlaczego Włocławek nie zrzuca wody przed przyjściem fali
powodziowej, a dopiero w chwili, kiedy wlewa się ona do zbiornika. Trzeba być
ciężkim kiepem, żeby na to nie wpaść!..
Co za problem byłby, aby w chwili, gdy po zimie zaczyna rosnąć gwałtownie
temperatura, od razu przystąpić do opróżniania zbiornika?! W końcu zanim woda
dotrze do Włocławka z południa Polski mija na ogół około tygodnia!..
MOżna było przecież spokojnie zacząć zrzucać wodę w większych ilościach już
kilka dni temu. Dzięki temu mielibyśmy może wysoki stan rzeki, ale z
pewnością nie powodziowy. Może warto zaprosić Dyrektora czy innego Kierownika
tamy, żeby obejrzał swoje dzieło albo popływał sobie relaksacyjnie
pontonikiem po mieście?..
Niestety, po raz kolejny myślenie włączyło się dopiero w chwili, gdy Panowie
hydrolodzy zobaczyli wielką wodę na horyzoncie, czyli zdecydowanie za późno!
Podobna sytuacja była rok temu i podobna zapewne czeka nas w roku przyszłym,
o ile władze Torunia czegoś z tym nie zrobią.
Moim subiektywnym - Zaleski powinien ostro zareagować i poprosić kierownictwo
zapory przynajmniej o wyjaśnienia. W końcu czyjeś zaniedbanie lub brak
wyobraźni naraża po raz kolejny mieszkańców naszego miasta na straty
materialne i problemy komunikacyjne.
Poza tym, tak na przyszłość, może dałoby się założyć jakiś zawór odcinający
od rzeki odpływy spod wiaduktów na '1-ce' ? Przy wysokich stanach wody w
Wiśle wystarczyłoby opuścić jakąś zasuwę i już. Bez paraliżu komunkacyjnego i
problemów. Co najwyżej straż musiałaby wypompować spod wiaduktów deszczówkę..
Co roku wszyscy stękają, a niestety nic się z tym nie robi.
Do dzieła, Panowie i Panie z Magistratu!..
Temat: Kamienice idą do remontu
Kamienice idą do remontu
Odrapane i zniszczone kamienice Wrocławia, jakby co dopiero zamilkły
salwy o Festung Breslau są niestety, takim samym znakiem wywoławczym
miasta jak Rynek czy most Grunwaldzki. Skalę zniszczeń wielu znich
powiększyła powódź'97. Stoją do dziś, strasząc oszczpecone wojennymi
bliznami z potwornym zaduchem powodziowej fali. Działania
rewitalizacyjne, podobnie jak każde inwestycyjne trafiają na opór
materii pieniądza, mocy przerobowych a i prawa które nie zawsze
pomaga w tej kwestii. Celną uwagą zakończył swój komentarz pierwszy
z forumowiczów: że o ile kamienice komunalne mogą liczyć na pomoc
miasta, o tyle, spora część Wspólnot Mieszkaniowych może temu
wydatkowi nie podołać. No ale od czegoś trzeba zacząć, choć wizualne
efekty mogą czasami wyolbrzymiać skalę brzydoty tego co nie tknięte
od lat. Patrz ul. Poniatowskiego, (piersza lokalizacja Polskich
władz Wrocławia' 45). Pomiędzy dwoma rewitalizowanymi, jedna
kamienica praktycznie "bez twarzy". Do tej gubiła się w podobnym
klimacie pokaleczonego zmurszałego traktu architektonicznego, dziś
potwornie kontrastuje. O ciągu ul. Puławskiego - kilkaset metrów do
Dworca Głównego też można by było wiele w tym tonie. Jak mógłby
wyglądać Wrocław po gruntownym remoncie kamienic (ich fasad - bo jak
w środku to wiedzą ci co tam żyją) świadczyć może ul. Szczytnicka.
Reasumując, 60 lat po straszliwym spopieleniu miasta wojenną
zawieruchą nadal mamy co po niej sprzątać. I na długo starczy. Można
też zapytać czy części z sędziwej już zabudowy mieszkaniowej nie
należało by "już podziękować" prostując przy okazji czy udrażniając
układ komunikacyjny miasta. Ich trwałość, mimo rewitalizacji, może
powoli dobiegać do naturalnego kresu wytrzymałości tworzywa.
Temat: Koszulkowa afera
Dwa posty z forum komentującego artykuł w portalu o2
"[24.02] 20:40
BeneGesserit
Witam
z przerażeniem obserwuję ogarniający ten kraj, z siłą fali powodziowej fanatyzm...
Ludzie, wytłumaczcie mi jakim cudem nadruk na koszulce, nawet taki jak "usunęłam
ciążę" może obrażac??? Powiedzcie - zniesmaczyć, pod tym podpisze się rękoma i
nogami, ale obrazić?
Proponuję tym najwrażliwszym wniesienie projektu uchwały do cyrku polskiego,
niech wprowadzą zakaz noszenia czerwonych bluzek, wszak to kolor wybitnie źle
się kojarzący. Paranoja jakaś Was ludzie ogarnia.
mamy kolejny "jedynie słuszny" nurt poglądów, kolejną "jedynie słuszną"
ideologię, tyle, że tym razem pod szyldem czarnej sukienki.
Wychowano mnie w kraju na wskroś katolickim, tylko, że wtedy (mam takie
nieodparte wrażenie) kraj ten był przesiąknięty duchem tej wiary. Teraz jestem
świadkiem krucjat, inkwizycji wypowiedzianych wszystkiemu co inne, wszystkiemu
co nie ściele sie do nóg kościołowi.
Wracając zaś do pana rektora, bohatera artykułu, cóż facet zwyczajnie dał ciała,
inaczej tego określić nie chcę, ciemnogród, a wydawałoby się, że taki mądry
człowiek, stoi na czele placówki niosącej światło i wiedzę.
"Dusze ludzkie – samotnice wieczne,
Samotnice – jak planety błędne"
A.Lange
[24.02] 23:03
fikaczka
czytam,czytam...
i troche sie dziwie...skad w mlodych ludzi tyle konserwatyzmu?demagogi?zaklamania?
bo to jest tak,ze kazdy opowiada jaki jest liberalny i tolerancyjny,fak modne
jest to teraz.. ale kiedy przyjdzie co do czego...no wlasnie to konczy sie tak
jak w tym przypadku..
ludzie troche odpowiedzialnosci za swoje czyny!!!
tak naprawde kogo to obrazilo?znowu wojujaca "mlodziez wszechpolska"?
zastanawiam sie czy np. jakis Homoseksualista,Zyd czy Arab poczul sie urazony ta
akcja?bo wydaje mi sie ,ze jesli juz ktos ma sie wypowiadac w kwesti obrazy
uczuc to chyba najlepiej zrobia to sami zainteresowani?ale czy ktokolwiek ich o
to zapytal?pewnie nie...bo jak sie to dzieje dla kosciola i calego tego kleru to
najlepiej by bylo zeby ich poprostu nie bylo...no coz tak jest najwygodniej...
moge sie mylic,oczywiscie...
nie probujmy byc bardziej swieci od samego Boga
no a w mojej wypowiedzi staralam sie nikogo nie urazic,niechce skonczyc jak
wyzej wymieniona wystawa
choc jesli polityka w Polsce bedzie sie nadal rozwijala w taki sposob jak ma to
miejsce obecnie...to po co sie zajmowac tematem tolerancji,za kilka lat w Polsce
to pojecie bedzie slowem zapomnianym,nieuzywanym zeby nie powiedziec nie
istniejacym...i juz nie bedzie o czym rozmawiac bedzie tylko jedna prawda-prawda
kleru..."
Temat: Dolnośląskie: Kolejny atak silnych burz
IMGW to jakaś masakra!
Oprócz tego, że ich serwery zostają przeładowane (co pewnie wynika z
dodacji jakie dostają), to jedynie istotne informacje w takich
sytuacjach dla szerokiego kręgu odbiorców mają charakter
historyczny. Po prostu to jest strona pt.
historia zmian pogodowych nad Polska.
Np.
Strona radarowa (radarowa mapa) pokazuje, i owszem, informacje gdzie
i w jakiej skali są burze (nawet jest aktualizowana co godzinę) i co
ztego, jak z trzygodzinnym opóźnieniem.
Dodam, że radary nie są prywatną własnością Instytutu,a zostały
zakupione za ciężko zapracowane pieniądze podatników, które wróciły
do IMGW w postaci dotacji od całego społeczeństwa i chyba mamy prawo
z tego korzystać (np.lokalne służby miejskie, straże leśne, policja,
straż pożarna), a nie jak jest to dotychczas zanim informacja o
zbliżającej się nawałnicy, albo np. fali powodziowej dotrze na drugi
dzień.
Co mam na myśli, proste:
Dyżurny synoptyk (niższy stopniem), składając różne informacje,
stwierdza, że będą silne burze, zatem tworzy raport, jeśli jest
godzina 15 to dobrze, gorzej jak jest już 21. W pierwszym przypadku
idzie do naczelnego, ten zapoznaje się z sytuacją i podpisuje raport
(właściwy dyżurny synoptyk), następnie młodszy albo ktoś z biura
wysyła infomację do burmistrzów pocztą internetową. Jest godzina. 2-
ga w nocy. Pan burmistrz z małej sympatycznej mieściny walczy na
strychu trzymając dach bo wicher wielki. Rano, zmęczony, idzie
wycieńczony do pracy - patrzy a tu już nie ma dachu nad jego domkiem
burmistrza, i nawet jego sekretarka nie jest wstanie odebrać e-
maila, ze nadchodzi trąba powietrzna od południa miejscowości w
której mieszkają.
To tyle
Dla przykładu czesi udostepniają radarową mapę co 10 minut na
bieżąco dla wszystkich, dodam, że mapa ta jest również po polsku !!!!
Znająć nasze podejście, nie wyobrażam sobie aby NASZA radarowa mapa
polski kiedykolwiek miała swoje podstrony po niemiecku, albo rosyjsku
Praca tych ludzi z IMGW jest bardzo ważna, i należy dołożyć
wszelkich starań aby ich pracę szanować i stwarzać lepsze warunki
pracy nie tylko w postaci środków finansowych, ale również nowych
etatów, gdzie zadrudni się ludzi młodych z inicjatywą, a być może
wymieni się co niektórych z kierownictwa (myslących po swojemu),
które nie będzie ubabrane w spory polityczne a będzie MYŚLEĆ o tym
co ważne i co jak zrobić aby wszystkim nam było lepiej.
Natomiast jesli się tego nie da zrobić, to może czas już na jakąś
prywatną firmę, która fachowo zajmie się tym problemem i będzie
miała własny serwis pogodowy !
:)
Temat: Niezidentyfikowane zwłoki z kanału Ulgi
Niezidentyfikowane zwłoki z kanału Ulgi
Do wielce szanownego redaktora "pig" płci przeze mnie rozpoznanej.
Uprzejmie niniejszym nawołuję cię do uzupełnienia braków edukacyjnych oraz
zasięgnięcia informacji na temat, którego nieświadomie dotykasz w tym
artykule. Aby ułatwić ci poszukiwania luk w edukacji, nakieruję cię i
umniejszę cierpień w zdobywaniu innej, pewnie zbędnej wiedzy.
Jako że Kanał Ulgi, o którym piszesz jest obiektem mającym swoją nazwę, której
oba człony są nierozłączne znaczeniowo, nie jest to bowiem kanał im. Alfreda
Ulgi, tylko kanał dający ujście (trudne słowo), czyli ulgę fali powodziowej,
należy oba człony nazwy pisać nie tak jak ty to robisz: "Niezidentyfikowane
zwłoki z kanału Ulgi", tylko tak: "Niezidentyfikowane zwłoki z Kanału Ulgi".
Błąd ortograficzny w tytule co prawda zniechęcił mnie do czytania reszty, ale
mimochodem i tam zerknąłem.
Część nagłówkowa tekstu, zwana przez was (jeśli się nie mylę) ze staropolska
headerem, zawiera błąd interpunkcyjny - brakuje przecinka towarzyszącego
imiesłowowi.
Pewnie ktoś, kto wykonuje zawód związany z pisaniem po polsku wypatrzy tam
więcej błędów, które ja tylko przypuszczam że nimi są, ale mi, prostemu
elektrykowi wolno się mylić. Tobie - redaktorowi kształtującemu (sic!) polską
kulturę słowa nie wolno! Nie macie korektorów? A może macie tylko wstyd ich
prosić o pomoc? A może się pokłUciliście?
Pod koniec zatem znajduję zagnieżdżone nawiasy. Pal licho! Ale po co w ogóle
"ubierasz" część numeru telefonu w nawiasy?
Od
blisko 4 lat 077 jest integralną częścią numeru i nie ma potrzeby tego
oddzielać (bodaj już nikt, albo prawie nikt nie wykręca 4-cyfrowego kodu
operatora). O czym ma świadczyć pisanie "(077)422-25-71" zamiast "077 422 25
71"? Pomijamy już fakt, że po nawiasie wypadałoby zostawić odstęp.
Tekstowklikiwacze koncernu Agora! Do nauki! Nabierzcież w końcu odrobinę
szacunku do odbiorcy - waszego klienta, jakby nie było!
Temat: Biskupia Kopa u stóp śląskiej Szwajcarii
Z tą nazwą zetknąłem się po raz pierwszy z 10 lat temu w publikacji wydanej w
Niemczech przez byłych mieszkańców Arnoldsdorffa - Jarnołtówka. Publikacja ta
jest swoistą kopalnią wiedzy o tym terenie, rozciągajacym się od Prudnika przez
Zigenhals po Zuckmantel. Już wtedy słyszałem o pomyśle przetłumaczenia i wydania
tej pracy wraz z cenną ikonografią obrazujacą piękno i rozwój tych terenów,
które było miejscem wypadów turystycznych i wypoczynku mieszkańców Gliwic,
Górnego Sląska i Wrocławia. To właśnie bliskość tych ośrodków i doskonała sieć
komunikacji kolejowej miała wpływ na rozwój turystyczny tego regionu. Po
tragicznej powodzi bodaj z 1909 roku (piszę z pamięci więc spodziewam sie
zmasowanej krytyki) szczególną opieka i zainteresowaniem objęła ten rejon
cesarzowa pruska,odwiedziła te tereny specjalnym pociągiem, by unaocznić sobie
ogrom zniszczenia a mieszkańcom dodac ducha. To po jej wizycie wybudowano tamę
w Jarnołtówku, odbudowano kościół i cała infrastrukturę wiosek położonych aż do
samego Prudnika, które uległy zniszczeniu na skutek wielkiej fali
powodziowej.Most kolejowy w Pokrzywnej pochodzi też z tego okresu.Jeżeli dodać
do tego, że w Wildgrund istniała stacja kolejowa z bocznicami, do której
dojeżdżały pociągi z Gliwic i Wrocławia to nic dziwnego, że te warunki należało
wykorzystać.Wybudowano zalew w Pokrzywnej z hotelami, żaglówkami, skocznię
narciarską, stawy z pstrągami, wytyczono szlaki turystyczne i ścieżki spacerowe
o wysokim standardzie (ławeczki,płotki, punkty widokowe).W samym Jarnołtówku
było kilka hoteli, bodaj ze dwie stacje benzynowe i kilka restauracji, wozownia
i garaże dla miłośników automobilizmu. W pobliżu zaś uzdrowisko Zigenhals z
własnym browarem i Zuckmantel u podnóża sanktuarium Mariahilfe, do którego
przybywało rocznie około 100 tys. pątników z Niemiec, Sląska,Czech i Moraw.
Jednym słowem, spokój, czystość, porządek, teren pagórkowaty. Nic dziwnego, że
Niemcom kojarzyło sie to ze Szwajcarią.
Temat: 2012, ale na poważnie
2012, ale na poważnie
Myślę, że to ostatnia chwila, by podyskutować o temacie na spokojnie i bez
komentarzy panikarzy i dowcipnisiów, bo pewnie już za jakieś półtora roku
wszyscy będą mieli temat powyżej uszu (zakłądajac, że nikt nie potwierdzi, że
kataklizm będzie). Chodzi mi o oczywiście o wieszczony przez niektórych
kataklizm w roku 2012, który to miałby skutkować przesunięciem biegunów
magnetycznych ziemi (a więc podobno też zniszczeniem wszelkiej elektroniki)
oraz olbrzymimi powodziami (fale tsunami) i w efekcie zmianami klimatycznymi.
Tak się nad tym zastanawiałem, niektóre zagadnienia wydały mi się bardzo
frapujące i szukam paru racjonalnych odpowiedzi (lub dyskusji :) ) na takie
pytania:
- jaka jest możliwość, by w wypadku takiego kataklizmu przeżyły jakiekolwiek
zwierzęta (nie mówiąc już o ludziach) Czy, zakładając, że nie byłoby drugiej
Arki Noego, zwierzęta mają jakąkolwiek szansę na przezycie? Podobno nawet
ryby, w przypadku pomieszania się wód słodkich i słonych, miałyby ciężko. Czy
w takim razie ewolucja musiałaby zacząć pracę od początku (zakładając, że
początkowo całość Ziemi znajdzie się pod wodą)?
- Co w przypadku ogólnoświatowej powodzi stałoby się z roślinami? Tak sobie
myślę, że jeśli taka powódź rzeczywiście kiedyś była, a wiele źródeł wspomina
o jakiejś wielkiej powodzi w przeszłości (nie tylko Biblia), to jak mogła
odbywać się "regeneracja" planety? I jak wielkie musiały to być zmiany?
- Czy rzeczywiście nie byłoby sposobu na uchronienie zdobyczy cywilizacji
przed zniszczeniem? Czy możliwe byłoby, relatywnie szybkie, odbudowanie starej
infrastruktury? Co uległoby zniszczeniu?
- Zastanawia mnie też kwestia skażenia - czy taki kataklizm nie wywołałby
masowych wybuchów elektrowni/arsenałów atomowych? Czy planeta zostałaby wtedy
całkowicie "oczyszczona" z wszelkiego życia?
- Co z ogólnych skażeniem wynikającym z wymieszania się wszelkich wód z
odpadami itp a w rezultacie skażenia np. roślin, ryb, gleby. Jak wielkie
byłoby to skażenie? Czy nawet, jeśli ktoś by przezył, miałby w ogóle szanse
cokolwiek użytkować, zdobyć pożywienie, źródła czystej wody bez szkody dla siebie?
Na razie tyle rzeczy przyszło mi do głowy. Bardzo proszę potraktować ten temat
czysto naukowo, bo w tym sensie to mnie interesuje.
Dziękuję za zainteresowanie tematem i pozdrawiam!
Temat: 14.03. - Spotkanie Rodziny Radia Maryja - Wrocław
Spokojnie, oglądałeś kiedyś kreskówki Disneya???
Pluto10 przypomina czystej wody animka z Disneylandu i jego wypowiedzi nie ma
co brać zbyt poważnie. Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tymi jego mantrami,
bezmyślnie powielanymi na Forum to myśląc, że to jakiś małolat naigrawający się
z religii i religijności coś mu nawet przygadałem. Nie przyszło mi do głowy, że
można tak bezmyślnie ośmieszać siebie i swoje ideały. Po pewnym czasie dopiero,
po przypadkowej lekturze innych postów tego autora zrozumiałem, że od swego
animowanego pierwowzoru mentalnie różni się on chyba głównie (jeśli nie
jedynie) umiejętnością posługiwania się klawiaturą komputerową.
Sądzę więc, że Twoja opinia "Pluto! dla mnie jestes (...) po prostu faszysta
zapatrzonym w rydzyka." jest niesprawiedliwa (mam nadzieję). I jest to raczej
jeden z tych nieszczęśników, którymi właściciele, animatorzy i ideologowie RM
po prostu manipulują i wykorzystują ich do zbudowania własnej potęgi. Podobnie
jak pojedyncza kropla wody jest nieszkodliwa, czasem może być zbawienna, czasem
dokuczliwa ale gdy jest składnikiem, drobinką fali powodziowej (np. tsunami)
może przyczynić się do zniszczeń, budzić grozę a nawet powodować śmierć, tak
może być z rydzykowymi. Nie można wykluczyć, że w pojedynkę są sympatycznymi,
dobrotliwymi i łagodnymi ludźmi, ale gdy do głosu dochodzą emocje i wmówi się
im, że zagrożeni są oni lub to w co wierzą to w tłumie mogą i stają się
niebezpieczni. A te mechanizmy prowadzące do dalszego ogłupiania wyznawców
rydzyka oraz tych, którzy się nimi posługują siejąc nienawiść rzeczywiście
należy tępić lub co najmniej potępiać. Jeśli masz takie możliwości to Twoja
inicjatywa jest cenna, obawiam się tylko, że Twoi odbiorcy takiej perswazji nie
potrzebują, ale ostrożności nigdy za wiele ;-). Pozdrawiam
Temat: Wrocław chce kontrolować Odrę
Gość portalu: WK napisał(a):
> Gość portalu: Tom napisał(a):
>
> > Totalna Pomyłka!!!
> > Wezbranie, które może zagrozić Wrocławiowi formuje się na
> > terenie Czech i Kotliny Kłodzkiej. O tym, czy wezbranie jest
> > goźne wiadomo co najmniej 3 dni wcześniej zanim fala dotrze do
> > Wrocławia.
Fakt, juz w 97 mniej wiecej z takim wyprzedzeniem o tym informowali...
> > To taka elementarna wiedza, obok tej, że mierzy sie
> > natężenie PRZEPŁYWU w Odrze a nie "natężenie rzeki Odry".
>
> Dla kogo elementarna?
> W 1997 (jak już ujawniono po powodzi) wodowskazy np. w Raciborzu-
> Miodoni przekraczały stany, dla jakich zaprojektowano węzeł
> wodny Wrocławia po wielkiej powodzi w bodaj 1903r. Administracja
> niemiecka zostawiła dokładne mapy i prognozy przepływu fali
> powodziowej na Odrze w zależności od wskazań w górnym biegu
> rzeki. Niestety, w 1997r, na 3 dni przed zalaniem miasta, władze
> Wrocławia zapewniały, że zagrożenia powodziowego nie ma, bo
> Wrocław jest chroniony systemem wałów i pól polderowych.
O tym ze miasto nie ma szans na unikniecie zalania dowiedzialem sie kilka dni
wczesniej z TV - od samego Zdrojewskiego. Jako szanse na minimalizacje szkod
postrzegano mozliwosc wysadzenia walow w Lanach, ale tak naprawde nikt nie byl
w stanie przewidziec (mowie o hydrologach - jako jedynych od ktorych oczekuje
kompetencji w tej materii) jak naprawde zachowa sie woda. Doprowadzilo to np.
do przeniesienia szpitala w miejsce gdzie... zostal zalany jako pierwszy.
> Prawdopodobnie nie sprawdzono tej starej dokumentacji (wiem, że
> komitety przeciwpowodziowe posługiwały się nią co najmniej do
> końca lat 70.)
Robily to tak profesjonalnie, ze w efekcie ich pracy na terenach zalewowych
wybudowano Kozanow...
> lub była już nieaktualna a nowej nie sporządzono.
Powiedzmy wprost: byla zuzyta. Miekki papier w kolorowych rolkach pojawil sie
dopiero w latach 90-tych...
> gorączkowa akcja samych wrocławian w ostatniej chwili. Raport
> NIK-u o powodzi 1997r był dla władz Wrocławia druzgocący.
Szczegoly: zarzucal brak nalezytej dbalosci o formalnosci w sytuacji gdy woda
zalewala miasto...
(Ech, gdyby tak NIK nas wowczas ochranial!)
> Dziękuję za rzeczowy komentarz, Tom. To rzadkość na tym forum.
>
Gratuluje ironii...
Pozdrawiam!
Temat: Nadal uważacie, że z klimatem jest wszystko OK?
Nadchodzi Rita
Do Teksasu i Luizjany dotarła już pierwsza fala deszczu i gwałtownych podmuchów wiatru, niesionych przez huragan Rita.
Sztorm ma uderzyć w południowe wybrzeże USA o świcie lokalnego czasu.
Jak donoszą korespondenci, nocne niebo rozjaśniają rozbłyski ekslodujących transformatorów.
Blisko dwa miliony ludzi uciekło przed huraganem w głąb lądu.
Pozostałych władze ostrzegły, że jest już na ucieczkę za późno. Zamiast tego zalecono im poszukanie sobie i najbliższym bezpiecznej kryjówki.
Zdjęcie satelitarne huraganu Rita
Siła huraganu nieznacznie osłabła, mimo tego porywy wiatru osiągają prędkość ponad dwustu kilometrów na godzinę.
Według najgorszego scenariusza władz skutki huraganu może odczuć ponad pięc i pół miliona mieszkańców Teksasu.
Możliwe jest również zniszczenie miasta Port Artur, będącego ważnym ośrodkiem przerobu ropy naftowej.
Prezydent Bush odwołał swój wyjazd na zagrożone tereny, twierdząc, że nie chce zakłócać pracy służb odpowiedzianych za bezpieczeństwo.
Nowy Orlean pod wodą
Tymczasem Nowy Orlean, który najbardziej ucierpiał trzy tygodnie temu po przejściu huraganu Katrina, ponownie zmaga się z powodzią.
Nadciągający sztorm Rita wzbudził dwumetrowe fale, które przelały się ponad umocnieniami przeciwpowodziowymi.
Woda wdziera się do miasta w kilku miejscach, które w ostatnich dniach uszczelniano.
Autokar znajdował się w korku na autostradzie
Śmierć w autokarze
24 osoby zginęły w pożarze autokaru wiozącego ludzi ewakuowanych z Houston.
W autobusie znajdowało sie 45 starszych osób.
Przyczyna pożaru nie jest znana. Akcja ratunkowa była utrudniona, gdyż autokar znajdował się na zatłoczonej autostadzie.
"Przygotowani na najgorsze..."
Prezydent George Bush powiedział, że amerykańskie władze, oczekując na nadejście huraganu Rita, jak to określił, przygotowują się na najgorsze:
"To poważny sztorm. I dlatego jest ważne, by obywatele w Teksasie podporządkowali się instrukcjom lokalnych władz. Urzędnicy na każdym szczeblu administracji rządowej przygotowują się na najgorsze".
Władze starały się zorganizować ewakuację tych, którzy nie mogli uciec samodzielnie
Przerwane dostawy
Amerykańskie władze podały, że huragan Rita, który za kilka godzin ma dotrzeć do wybrzeża USA spowodował prawie całkowite wstrzymanie dostaw ropy naftowej z Zatoki Meksykańskiej.To z tego źródła pochodzi jedna czwarta paliwa sprzedawanego w USA.
Temat: Prognoza na najbliższy tydzień
Zapowiadają ocieplenie
Po ataku zimy teraz gwałtowne ocieplenie
W poniedziałek czeka nas kolejna fala intensywnych opadów, tym razem śnieg
zmieni się w deszcz a na termometrach na zachodzie Polski będzie do nawet plus
10 stopni...
PEŁNY ARTYKUŁ
PEŁNY ARTYKUŁ
Szybkimi krokami zbliża się czas pożegnania z zimą. Znad Atlantyku napływa do
Polski coraz cieplejsze powietrze ale to dopiero początek fali sporego
ocieplenia. W poniedziałek (22.11) temperatura na zachodzie kraju wzrośnie do 6
stopni ciepła a dzień później nawet do 10 stopni. Gwałtownemu ociepleniu będą
towarzyszyć intensywne opady śniegu przechodzące w deszcz ze śniegiem i
ostatecznie w sam deszcz. Później przyjdzie też czas na gęste mgły po tym jak
nad wychłodzoną lekkim mrozem ziemię napłynie zdecydowanie cieplejsze powietrze
z południa Europy. Nagłe ocieplenie po gigantycznych opadach śniegu o tej porze
roku zawsze grozi podtopieniami a w najgorszym razie także powodziami. Tym
razem może być podobnie dlatego też musimy być przygotowani gdy za
kilkadziesiąt godzin śnieżna pokrywa zacznie szybko przechodzić do historii to
stan wody w rzekach, a zwłaszcza górskich potokach, gwałtownie się zacznie
podnosić co zagrozi wielu miasteczkom na południu Polski. Śnieg zacznie topić
się również w górach tak więc amatorzy białego szaleństwa nie będą zmianą aury
ponownie na jesienną zbytnio zadowoleni. Ostrzegamy, że nadchodzące ocieplenie
nie tylko sprawi, że na drogach ponownie będzie bardzo niebezpiecznie ale także
pojawią porywiste wiatry i szybkie zmiany ciśnienia. Na Bałtyk powróci sztorm
co znowu uziemi w portach wszystkich rybaków. Huśtawka pogodowa z dość wysokimi
temperaturami, nawet powyżej plus 10 stopni, potrwa przez następne 16 dni o
czym można się było przekonać z naszej sobotniej prognozy długoterminowej.
Więcej na temat zjawisk w polskich miastach w dziale: Ostrzeżenia. Źródło:
Twoja Pogoda. (21.11 / 01:56)
Temat: Wyspa pośrodku Krakowa
Chciałeś się kopać Nieuku" Twoja sprawa...
Poczytaj sobie. Lektura gratis.
Wrocław?
A wiesz ty Nieuku, dlaczego Odra nazywa się Odra? Nie wiesz? To się zastanów.
Otóż Odra (od znanego słowa "odzierać") niesie wody z drugiej strony Karpat i
Sudetów. A Wisła (Kraków) - NIE. To po pierwsze. Wrocław miał kanał ulgi - oraz
zabudowane przez komunę poldery zalewowe (Kozanów), ale z chęci dokopania
Helence o tym zapomniałeś.Niemcy prowadzili we Wrocku systematytczną politykę
inwestowania w wodną inżynierię.Ale "Pulska Ludowo beła mundrzejsza i sama
najlepi wiedziała jak se radzić s powodziom f socjaliźmie".
Porównuj dalej. Opole także miało kanał ulgi, ale fala nadchodząca z Czech była
tak wysoka, że i to nie pomogło.
Co do fali na Wiśle pod Krakowem - aniele, to Skawa jest jedyną rzeką przed
Krakowem, zasilaną nagłymi opadami w Karpatach, która nie ma zbiornika. I nie o
procent tu chodzi ale o NAGŁOŚĆ przyboru, To dlatego najgrożniejsze powodzie w
Krakowie to tzw "Jakubówka" od św Jakuba, a nie wody powodzi wiosennych.Biorą
się one z nagłych opadów w terenach górskich. W Suchej czy Łącku oberwanie
chmury potrafiło podnieśc (bodaj w 1999)poziom lokalnej rzeczułki o kilka
metrów w ciągu godziny.
Do tego jednym z najgrożniejszych elementów powodziowych w Krakowie była tzw
cofka Rudawy, wiesz Ty, aniele, co to cofka Rudawy?
Jeśli zamierzasz porównywać przepływ wraz z jego dynamiką górskiej rzeki, (jaką
jest Dunajec pod Czorsztynem i Sączem) do przepływu Wisły pod Krakowem, to
życzę wszystkiego najlepszego.
Kraków stanowi natomiast (z racji usytuowania Bramy Krakowskiej i granicy z
Kotliną Sandomierską) sam z siebie naturalne miejsce spiętrzenia. To dlatego
otwarcie drugiego strumienia przepływu PRZED Skałkami Twardowskiego ulży temu
spiętrzeniu. Przed wybudowaniem obrzeży w połowie lat 60-tych ubiegłego wieku,
kiedy Wisła pod Krakowem miała poziom rzeczywisty a nie sztucznie podniesiony
przez dwa stopnie jak dziś, to pod Norbertankami było na Wisle zwyczajne
BYSTRZE, co powinno Ci to i owo wyjaśnić.
Napisz jeszcze coś, czego nie wiem.
Temat: Grochowskie krzyże
Dziś dopiero znalazłem trochę czasu, by wybrać się na Trakt Lubelski/
Dzielnicowej pod krzyż, o który pyta mlp. Jest to bardzo prosta i niczym
szczególnym się nie wyróżniająca się konstrukcja. Dla porządku jednak
zanotowałem treść wiszącej na nim tabliczki: „Trzecie tysiąclecie anno domini
2001”. Niech inskrypcja nikogo zmyli, że krzyż ma krótki rodowód. Okazuje się,
że zastąpił stary, spróchniały - tak przynajmniej mówi napotkana przypadkowa
kobieta. Wskazała mi kolejny krzyż odległy o około 200 m. dalej, przy
przystanku autobusowym „Klimontowska 01”. Ten jest bardziej rozbudowany, o małą
kapliczkę wiszącą na pionowej belce. Dalej podobno jest jeszcze trzeci krzyż,
ale tam już nie dotarłem.
Najciekawsza jednak jest lokalizacja obydwu krzyży. Stoją one po stronie
nieparzystej Traktu, jakby „tyłem” do Wisły, zapewne w miejscach najbardziej
krytycznych dla fali przypływowej. Takie ustawienie nie mogło być przypadkowe
sądzę, że miało spowodować wzięcie na siebie fali i jak tarcza osłonić Trakt
oraz stojące po stronie parzystej pola oraz siedziby ludzkie przed powodziami.
Obydwa krzyże mogły być wzniesione przed 1911 r. tj, przed zbudowaniem wału
miedzeszyńskiego i wału dla ochrony ul. Grochowskiej (wzdłuż obec. ul.
Ostrobramskiej), bowiem wielkie powodzie pod i w samej Warszawie występowały
bardzo często, np. w: 1896, 1903, 1906, 1908 i 1909 r. Fakt, że woda dosięgała
ul. Grochowskiej świadczy o ogromie rozlewiska Wisły od strony praskiej. W tym
miejscu proszę pozwolić na osobistą dygresję. Gdy będąc dzieckiem mieszkałem na
Witolinie, pamiętam jak w piasku wybieranym pod nowe domy wyszukiwałem
muszelek, nie mogąc się nadziwić skąd się tam wzięły. Potem się dopiero
dowiedziałem.
Pozdrawiam
Temat: Polak = wrog samego siebie
Polak = wrog samego siebie
Mieszkańcy Świebodzic niszczą punkty, które mogłyby ostrzec ich przed
powodzią. Urzędnicy już nie mają siły: w Świebodzicach, tuż przy rzece, ktoś
regularnie kradnie lub niszczy punkty pomiarowe, które wchodzą w skład
powiatowego systemu ostrzegania przed powodzią.
Na rzece Pełcznicy już dwa razy zniszczono budkę, w której było urządzenie
mierzące poziom wody w rzece. Ten punkt już nie będzie odbudowany -
pisze "Gazeta Wrocławska - Słowo Polskie".
"To się nikomu nie przyda, może mieć jedynie wartość złomu, czyli jakieś
śmieszne grosze, ale dla całego systemu to rzecz ogromnie ważna" - mówi
Janusz Marlinga, jeden z twórców systemu. "To smutne, ale mieszkańcy sami
sobie szkodzą, bo jak przyjdzie zagrożenie to ten punkt nie zadziała".
Barbara Kościelniak, radna, rok temu wymyśliła system sąsiedzkiej pomocy SOS.
To telefoniczny łańcuszek: ludzie z Wałbrzycha dzwonią do znajomych w
Świebodzicach i ostrzegają, że idzie duża fala. W ten sposób można się np.
zdążyć ewakuować czy nawet przenieść część dobytku na wyższe piętro. "Obawiam
się, że te urządzenia kradną złomiarze i na nich nie ma siły" - mówi pani
Barbara. "To smutne, ale taka jest właśnie świadomość ludzi". Pani Barbara
chce doprowadzić do tego, aby takie punkty pomiarowe pojawiły się także w
Wałbrzychu, bo to właśnie z tego miasta wielka woda schodzi do niżej
położnych Świebodzic i zalewa większą część miasta. W Świebodzicach, tuż przy
rzece, mają się niebawem pojawić także bączki alarmowe, które będą sygnałem
ostrzegać ludzi o tym, że woda wzbiera.
fakty.interia.pl/wiadomosci/prasa/news?inf=522042&blockName=PP
Temat: Jak sie nie ma pomyslu i pieniedzy...To...
Jak sie nie ma pomyslu i pieniedzy...To...
To najlepszym wyjsciem, jest uzycie siekiery. (((
Z braku pieniedzy zaplanowali wyciecie drzew !!!
25 osób dyskutowało w piątek o planowanej wycince 10 tys. drzew nad Wisłą.
Dowiedzieli się, trzeba wysłać drwali, bo nie pomysłu ani pieniędzy na inne
chronienie maista przed powodzią
Drzewa rosnące między mostami Poniatowskiego i Siekierkowskim mają pójść po
topór zimą. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej twierdzi, że to konieczne, bo
w razie nadejścia dużej fali spiętrzą wodę, a ta zaleje miasto. Protestują
przeciw temu organizacje ekologiczne.
O tym, czy wycinka jest konieczna, rozmawiano wczoraj w kawiarni przy ul.
Chłodnej 25. Debatę zorganizował Przemek Pasek, prezes fundacji "Ja Wisła".
Choć przyznaje, że rzeka może stanowić zagrożenie powodziowe, to dodał, że
wycinając drzewa w pień, pozbawi się zwierzęta siedlisk.
- Zamiast wycinać powinniście najpierw zrobić projekt pielęgnacji zieleni i
zagospodarowania terenu - poprała go dr Ewa Gacka-Grześkiewicz z Wyższej
Szkoły Ekologii i Zarządzania.
- A kto miałby zafundować taki projekt? - pytał Jerzy Zieliński, zastępca
dyrektora RZGW. Po czym sam sobie odpowiedział: - Miasto, bo my jesteśmy zbyt
ubodzy. Nawet za tę wycinkę musi zapłacić ratusz.
Biedą swojego urzędu tłumaczył też brak innych pomysłów na Wisłę. I
przekonywał, że tereny, na których już wycięto drzewa, "wyglądają całkiem
dobrze".
Z sali padło też pytanie, dlaczego inwentaryzację przeznaczonych do wycinki
drzew robiły niekompetentne osoby. Przemek Pasek uściślił: - Inwentaryzację
robił inż. Mirosław Lisowski, który nie odróżnia topoli szarej od czarnej. O
tej drugiej myślał, że to chore drzewo, bo ma zgrubienia na pniu. Z kolei
Anna Michna z RZGW nie odróżnia nawet wierzby od topoli.
Zainteresowani ocaleniem chociaż części drzew pytali, jak się ma ta planowana
rzeź do pomysłu stworzenia Wiślanego Parku Przyrodniczego. - Nie przeszkodzi
to w tworzeniu parku, bo wycinka objemie pas o szerokości tylko
kilkudziesięciu metrów - zapewnił Zieliński.
Przemek Pasek natychmiast sprostował: - To nieprawda. Na Saskiej Kępie drzewa
mają być wycięte aż w 98 proc.
Dyskutanci naciskali, by Zieliński wyjaśnił, w jaki sposób drzewa mogą
ściągnąć powódź na Warszawę. - Śmieci płynące z rzeki zatrzymają się właśnie
na nich, tworząc zaporę - odparł.
"Gazeta" spytała, dlaczego w takim razie od roku RZGW nie zlikwidował
nielegalnego płotu koło klubu Nimfa niedaleko mostu Łazienkowskiego, na
którym też z pewnością zatrzymałyby się śmieci. - Pani wykropkuje miejsce na
moją odpowiedź, a ja dostarczę ją w poniedziałek - odparł.
Temat: Nadal uważacie, że z klimatem jest wszystko OK?
Trwałe zmiany klimatu wymagają dłuższych
obserwacji, niż długość naszego życia. W końcu 10 tys. lat temu (w skali globu
to mgnienie oka), gdy w Azji Mniejszej funkcjonowały prymitywne państwa i
wznoszono kamienne budowle - na terenie połowy dzisiejszej Polski zalegał
lodowiec. W ostatnim tysiącleciu odnotowano też w Europie szereg wieloletnich
okresów chłodniejszych, a także gorętszych od "typowych". Jeżeli miałaby to
sprawić dziełalność człowieka, to nasuwa się tylko teoria, iż dziury ozonowe
wywołują gazy wydalane przez krowy (serio!).
Osobiście uważam, że glob ziemski jest tak ogromny, że "wydzieliny" ludzkiej
cywilizacji nie są w stanie trwale wpłynąć na stan klimatu. Zwłaszcza, iż
wiadomo, że jeden czynny wulkan zanieczyszcza atmosferę gazami i pyłami w
takiej skali, że ludzkie kominy i samochody nie mogą się z tym równać.
Przypominam też najświeższą teorię, że największe dziury ozonowe robią
meteoryty.
Przerażająca skala katastrof żywiołowych i rozmiary ich ofiar - z całym dla
nich współczuciem - ma dodatkowe źródło w tym, że:
- po pierwsze coraz więcej jest ludzi w ogóle i wielu z nich zaczyna skupiać
się w ogromnych aglomeracjach. Stąd - statystycznie rzecz biorąc - 10 huraganów
rocznie na południu USA zabiera obecnie znacznie więcej ofiar i wywołuje
większe szkody, niż te same huragany przed 100 czy 200 laty, gdy większość z
nich trafiała na pustkowia lub rzadko rozrzucone farmy i miasteczka.
- po drugie mamy na świecie tak rozwinięte systemy informacji i media, że
natychmiast dowiadujemy się np. ile osób zatruło się azbestem przy rozbiórce
gruzów WTC. To działa na naszą wyobraźnię i wywołuje poczucie niepokoju.
A w nieodległym XIX wieku wybuch wulkanu Krakatau wraz z falą tsunami zabił
setki tysięcy ludzi, a susza w Afryce czy gigantyczna powódź w Chinach - kilka
milionów. Ale kto o tym wiedział? Do świata docierały na ten temat krótkie
wzmianki gazetowe dopiero po kilku zresztą tygodniach, co zapewne nie robiło
większego wrażenia, ani nie wzbudzało w czytelnikach poczucia niepokoju.
Reasumując - myślę, że mamy do czynienia z normalnymi, okresowymi wahnięciami
klimatu w skali zarówno lokalnej, jak też częściowo globalnej. Dla naszej
kochanej planety - to jednak tylko pryszcz.
Na jutro przewiduję za to w Kraju tak dobrą pogodę, że aż by się chciało
rozpocząć jakieś powstanie, albo nawet małą wojenkę. Zaraz by się ludzie
przestali martwić bezproduktywnie powodziami na drugim końcu świata.
Pozdrawiam pasjonatów meteorologii i teorii katastrof.
Temat: Zdrojewski przegrywa z dworem Tuska
Gość portalu: Wrocławianim napisał(a):
> Gdy był prezydentem Wrocławia, godzinami
> siedział w lokalnej telewizji i opowiadał tam o tym, jak ciężko
> pracuje i jak wspaniałym jest prezydentem.
Chyba pamiętasz, że miał całkiem dobrą orientację w terytorium, za które był
odpowiedzialny. Chętnie pokazywał się w TV (prywatnej), odbierał telefony od
mieszkańców i odpowiadał na ich pytania. Wzorcowa kompetencja i jawność.
Widziałeś coś takiego u współczesnych władz, polskich lub wrocławskich? Oni
unikają dziennikarzy, a przecież dziennikarze są oczami wyborców i ich
obowiązkiem jest patrzeć na ręce osób publicznych.
> Podczas słynnej powodzi wszędzie go było pełno - jak lata helikopterem i płacze
> z żalu, jak własnymi rękami nosi worki z piaskiem, jak pochyla się nad mapami.
Zdrojewski nie był jedyną osobą walczącą z powodzią. Współpracował ze sztabem, w
tym z wojewodą (o nim niżej), ale to Zdrojewskiego było widać i to on
mobilizował Wrocławian do akcji. Dobrze się do tego nadawał.
> A co faktycznie potrafi?
> Nic.
To przypomnij sobie Cimoszewicza, któremu zachciało się popływać amfibią na
zalanym Kozanowie. Dziennikarze próbowali go gonić motorówką, ale nie dali rady.
Nie potrafił się nawet zdobyć na udzielenie im wywiadu. Potem rząd (SLDowski)
zrobił sobie konferencję w zalanym Wrocławiu. Taki ichny Disneyland.
> Na przykład powódź była totalną kompromitacją. Od tygodni było wiadomo, że
> wysoka fala zbliża się do Wrocławia. I co? I nic,
W celu odciążenia/uratowania miasta miały być wysadzone wały przeciwpowodziowe w
miejscowości Łany. Wówczas zalana by była ta wioska, ale miasto prawdopodobnie
dałoby się uratować. Niestety, w Łanach swój dom miał wojewoda i on doprowadził
do "przecieku" informacji, przez co mieszkańcy przyszli na wały i uniemożliwili
ich wysadzenie. Wina Zdrojewskiego?
Zdrojewski obecnie jest spychany w cień przez Donalda Tuska. Pokaż, co Tusk
takiego dokonał? Co potrafi? Bo ja od 1989 nie zapamiętałem wiele więcej ponad
to, że gościu ma rzadkie nazwisko.
Xe.
Temat: kara śmierci
Całe szczęście, że jest ktoś, kto wypowiedział się w tym temacie racjonalnie
sam myślę podobnie i sądzę ze na problem skazanych i osadzonych w więzieniu
bandytów należy patrzeć z ekonomicznego punktu widzenia. Każdy skazany na
śmierć miałby tą karę zawieszoną póki godziłby się niewolniczo pracować na
rzecz społeczeństwa lub rodzin swoich ofiar, które w obecnym systemie poza
satysfakcją, że zbir siedzi w więzieniu nic z tego nie mają. Problem byłby
jedynie w zorganizowani takiej pracy, która przynosiłaby wymierne korzyści tak
żeby ewentualny wzrost bezrobocia zrekompensować ludziom wolnym i uczciwym.
Przeznaczając zarobione przez więźniów pieniądze na różne cele społeczne w tym
na zapomogi i odszkodowania dla ofiar przestępstw i ich rodzin, Czyli krótko
bandyci są niewolnikami ciężko pracują w więzieniu i generują zyski, Państwo i
społeczeństwo na tym korzysta i się bogaci a co za tym idzie w zamożnym
społeczeństwie przestępczość spada. Przykładowe prace przez więźniów wykonywane
to:
1) Umacnianie wałów przeciw powodziowych i wszelkie inne roboty związane z
melioracją rzek, aby znów nie groziła nam fala powodzi i wielomilionowe straty.
2) Segregacja odpadów na wysypiskach na te, co dadzą się powtórnie
przetworzyć i resztę, co sprawi, że wszelkie apele ekologów w Polsce nie będą
tylko pustymi hasłami
3) Prace w górnictwie i kamieniołomach w takich miejscach gdzie jest zbyt
niebezpiecznie, aby narażać życie ludzi uczciwych.
Myślę, że znalazłoby się więcej takich miejsc zatrudnienia.
Bandytom na czas pracy można by zakładać obroże z nadajnikiem radiowym lub
wszczepiać pod skórę na szyi mini kapsułki wypełnione trucizną zaopatrzone w
zapalnik radiowy, który w wypadku użycia rozrywa kapsułkę i uciekinier pada
martwy.
Mój kolega zaś twierdzi, że należałoby tych zdrowych bandziorów po egzekucji
brać od razu na stół operacyjny i dzielić na części zamienne dla ludzi, którzy
latami oczekują na transplantację narządów często bezskutecznie. Niech
zbrodniarz za to, że odebrał komuś życie uratuje życie komuś innemu po swojej
śmierci.
Temat: Nadal uważacie, że z klimatem jest wszystko OK ?
Rekordowo ciepło nocą w Melbourne
(12.01/18:00) - Podczas, gdy północna półkula walczy z tęgimi mrozami i
śnieżycami, na półkuli południowej w szczycie lata padają rekordy ciepła. Na
południu Australii ostatnia noc okazała się najcieplejszą w całej historii
pomiarów, które są prowadzone od 1902 roku, czyli od 108 lat. Na ulicach
Melbourne temperatura nie spadła poniżej 34 stopni. Dla porównania normalna
temperatura nocna w styczniu to zaledwie 15 stopni. Już od świtu zaczęło się
robić gorąco, a wczesnym popołudniem na termometrach było 40 stopni. Według
lokalnych mediów do szpitali trafiło 70 osób skarżących się na problemy z
oddychaniem i krążeniem. Z powodu upału pojawiły się opóźnienia w ruchu
kolejowym, ponieważ zaczęły się deformować tory. Tysiące ludzi zostało
pozbawionych prądu. Fala upałów daje się także we znaki znanym tenisistom
przygotowującym się do startującego za tydzień prestiżowego turnieju Australian
Open. Upał to efekt napływu powietrza z głębi kontynentu. Na szczęście kolejne
noce będą dużo chłodniejsze, ponieważ wiatr zmienił kierunek na południowy i
przybrał na sile. Jednak upał to nie jedyny problem Australijczyków. W sercu
kontynentu doszło do niespodziewanej powodzi, która uniemożliwiła ruch pociągów
na głównym szlaku z Darwin na północy do Adelajdy na południu. Deszcze były tak
obfite, że doprowadziły do wylania rzeki Todd, która przez większą część roku
pozostaje wyschnięta. Pod wodą znalazły się przydrożne bary i motele w rejonie
popularnej miejscowości Alice Springs. Na skutek powodzi zaginęło 7 osób. Mimo
poszukiwań ich los pozostaje nieznany. W następnych dniach burze i ulewy
spodziewane są we wschodniej, a zwłaszcza w południowo-wschodniej Australii,
gdzie po ustąpieniu rekordowych temperatur wzrośnie zagrożenie powodzią.
PS Programowo nie czytuję prawackich blogów. Mam i tak dość prawackiej ideologii
w mass-mediach. Nie mam też zwyczaju podporządkowywać się ogłaszanym przez kogoś
pauzom. Jak fakty Cię bolą, to nie czytaj. Przeczyta o nich ktoś mądrzejszy.
Spójrz czasem na termometr. To nie boli.
Temat: Francuzi są żałośni
Francuzi są żałośni
Za bardzo się cackają z bandytami
Premier Francji wykluczył wykorzystanie wojska dla stłumienia fali
niepokojów w dzielnicach zamieszkałych przez muzułmańskich imigrantów - I to
jest błąd. Myślą, żeby czasem nie zdenerwować bandytów. Może niech policja
się schowa, żeby nie przeszkadzać bandziorom. Wojsko powinno dawno już
wkroczyć i użyć ostrej broni, tak jak gwardia używała jej w stosunku do
przestępców w ogarniętym powodzią Nowym Orleanie. Tyle strat i strachu wśród
normalnych ludzi przez tchórzowską i nieodpowiedzialną reakcję władz na
bandytyzm. Nie wspomnę już o podpalonej kalekiej kobiecie na wózku
inwalidzkim w autobusie.
"Gdy na miejsce zajścia przybyła policja, około 50 młodych ludzi obrzuciło
funkcjonariuszy koktajlami Mołotowa i kamieniami. Policja odpowiedziała na
atak gazem łzawiącym." - powinni raczej odpowiedzieć ostrą amunicją!!! Błędny
sposób "niedenerwowania" bandytów przyjeli Francuzi i dlatego nie mogą sobie
już tyle dni poradzić z bandziorami. Dajcie mi policję i wojsko (najlepiej
Legię, tam są prawdziwi faceci w przeciwieństwie do Francuzów) a uspokoję
tych bandytów w 24h.
Musimy zmienić nasz stosunek do niektórych emigrantów. Po pierwsze każdy
przybyły do UE musi się dostosować do praw i zwyczajów u nas obowiązujących a
nie odwrotnie. Po drugie różnego rodzaju zapomogi powinni dostawać tylko
naprawdę potrzebujący bez względu na to czy są to emigranci czy nie - teraz
emigranci są faworyzowani w niektórych krajach. W Anglii gazety opisywały
niektórych fanatyków, którzy nie dość, że 16 lat żyją na koszt państwa (nie
zchańbili się pracą nawet przez jeden dzień) w domach, które państwo im dało
to jeszcze wzywają do zniszczenia zachodniej cywilizacji. Każdy emigrant,
który chce uczciwie żyć w zgodzie i poszanowaniu z obywatelami państwa, które
daje mu azyl, który respektuje obowiązujące prawo i zasady - bez względu na
wyznanie czy kolor skóry jest mile widziany - reszcie emigrantom mówimy NIE,
STOP miarka się przebrała. Wracajcie skąd przybyliście, nie chcemy was tu
niewdzięczne pasożyty. Mam nadzieję, że żadne państwo, które będzie (oby tak
się nie stało) w takiej sytuacji w jakiej jest teraz Francja nie będzie się
tak błaźnić jak francuski rząd i siły bezpieczeństwa.
Temat: Jeszcze raz o Karze śmierci Inna alternatywa
Jeszcze raz o Karze śmierci Inna alternatywa
Moim zdaniem należy bandziorów skazywać na karę śmierci, lecz nie koniecznie
ją wykonywać. Stracony skazaniec, swoją śmiercią nie był by wstanie w
najmniejszym stopniu naprawić wyrządzonych przez siebie krzywd. Na
więziennictwo należy patrzeć z ekonomicznego punktu widzenia. Każdy skazany
na śmierć miałby tą karę zawieszoną póki godziłby się niewolniczo pracować na
rzecz społeczeństwa lub rodzin swoich ofiar, które w obecnym systemie poza
satysfakcją, że zbir siedzi w więzieniu nic z tego nie mają. Problem byłby
jedynie w zorganizowani takiej pracy, która przynosiłaby wymierne korzyści
tak żeby ewentualny wzrost bezrobocia zrekompensować ludziom wolnym i
uczciwym. Przeznaczając zarobione przez więźniów pieniądze na różne cele
społeczne w tym na zapomogi i odszkodowania dla ofiar przestępstw i ich
rodzin, Czyli krótko bandyci są niewolnikami ciężko pracują w więzieniu i
generują zyski, Państwo i społeczeństwo na tym korzysta i się bogaci a co za
tym idzie w zamożnym społeczeństwie przestępczość spada. Przykładowe prace
przez więźniów wykonywane to:
1) Umacnianie wałów przeciw powodziowych i wszelkie inne roboty związane
z melioracją rzek, aby znów nie groziła nam fala powodzi i wielomilionowe
straty.
2) Segregacja odpadów na wysypiskach na te, co dadzą się powtórnie
przetworzyć i resztę, co sprawi, że wszelkie apele ekologów w Polsce nie będą
tylko pustymi hasłami
3) Prace w górnictwie i kamieniołomach w takich miejscach gdzie jest
zbyt niebezpiecznie, aby narażać życie ludzi uczciwych.
Myślę, że znalazłoby się więcej takich miejsc zatrudnienia.
Bandytom na czas pracy można by zakładać obroże z nadajnikiem radiowym lub
wszczepiać pod skórę na szyi mini kapsułki wypełnione trucizną zaopatrzone w
zapalnik radiowy, który w wypadku użycia rozrywa kapsułkę i uciekinier pada
martwy.
Mój kolega zaś twierdzi, że należałoby tych zdrowych bandziorów po egzekucji
brać od razu na stół operacyjny i dzielić na części zamienne dla ludzi,
którzy latami oczekują na transplantację narządów często bezskutecznie. Niech
zbrodniarz za to, że odebrał komuś życie uratuje życie komuś innemu po swojej
śmierci.
Przymusowymi robotami objął bym wszystkich więźniów nie tylko skazańców a
jeśli z tego powodu miało by zabraknąć pracy dla ludzi wolnych to tym lepiej
bowiem sytuacja by się odwróciła wolni i uczciwi dostawali by zapomogi
wypracowane przez swoich niewolników a bandyci musieli by ciężko pracować
zamiast się wylegiwać
Temat: Powódź w Anglii - inne spojrzenie
Powódź w Anglii - inne spojrzenie
Liczby - choć mniej przerażające Polaków po sławetnej powodzi w roku 1997 – są
i tak okrutne. W rejonie zagrożonym powodzią mieszka ponad pół miliona osób,
co jeszcze nie jest liczbą ostateczną. 350 tysięcy osób w hrabstwie
Gloucestershire jest odciętych od wody i elektryczności. Najbardziej cierpią
miasta Gloucester i Oxford – w tym drugim tysiąc pięćset bezdomnych koczuje na
miejscowym stadionie. W miastach hrabstwa Gloucestershire obrazki znane sprzed
kilku lat – setki osób stawiających bariery powodzi z worków z piaskiem.
Jednak jest kilka rzeczy, które dzieli te historyczne powodzie. Po pierwsze –
tak zwane nastawienie ogólnospołeczne. Powódź w Polsce przeżywali wszyscy. Kto
pamięta atmosferę Wrocławia AD 1997 musi przyznać że oprócz niewątpliwej grozy
było w tym coś wyjątkowego, wyzwolił sie ogromny ładunek uczuć, emocji,
potrzeby bycia razem. Tu – co prawda wszyscy wiedzą o powodzi, jednak rzadko
(poza dotkniętymi nią rejonami) jest ona tematem powszechnych dyskusji. Nie ma
„mszy za powodzian”. Nikt nie ogłosił żałoby narodowej, choć są ku temu
powody. Nie słyszałem o publicznej zbiórce pieniędzy na powodzian. Dlaczego?
Ano dlatego, że Brytyjczycy uważają, że od radzenia sobie w sytuacjach
kryzysowych jest rząd i wyspecjalizowane jego agendy. Po to obywatel brytyjski
płaci podatki, aby rząd znalazł fundusze również na sytuacje niecodzienne. I
znajduje. Zalana autostrada M5, łącząca południowy zachód Anglii z północą,
została przywrócona do użytku w ciągu jednego dnia, choć bezpośrednio po
powodzi setki podróżnych porzucali uwięzione w pułapce samochody i udawali się
do domów najszybszym środkiem lokomocji. Brygady ratunkowe ruszyły do akcji
natychmiast po największej fali powodzi – choć biorąc pod uwagę jej rozmiar –
nie do wszystkich można było dotrzeć od razu. Nawet pomoc powodzianom jest
zinstytucjonalizowana i wygląda zupełnie inaczej. Na przykład zamawia się w
dużej sieci sklepów spozywczych dostawe wody pitnej opłacaną z budzetu
kryzysowego. Mniej jest prowizorki, bałaganu i powszechnego zrywu.
Więcej o powodzi - na blogu
Temat: 9 lat po powodzi w Opolu. Wspomnienia Agnieszki...
9 lat po powodzi w Opolu. Wspomnienia Agnieszki...
W sobotę przed powodzia pojechałem do żony do Jarnołtówka.Upal piękna lipcowa
pogoda,choć nieco chłodniej niż dziś.Od popołudia zaczęło padać.Najpierw
siąpił kapusniaczek,póżniej była to ściana ciepłego deszczu jak w
tropikach,zero wiatru i ten ciepły deszcz, co w górach jest
rzadkością.Wychodziłem do ogrodu i stałem w ciszy jak pod prysznicem, nie
czując zimna.Lało tak całą noc i całą niedzielę.O 19 w niedzielą zuważyłem, że
pusty dotąd basen w ogrodzie jest pełny.To dało do myślenia.Pod pretekstem
kolacji w Czechach pojechaliśmy do Głuchołaz.A tam już strażacy bronili
jeszcze przejezdnego mostu św.Andrzeja,pod ktorym nie było już prześwitu.Rzeka
była grożna.Wracamy.Na tamie w Jarnołtówku tłumy turystów z niepokojem
obserwujący zalew i wodę dramatycznie się piętrzącą.O 22 brakowało kilkunastu
centymetrów do przelania się wody przez zaporę.Pojawiają się spekulacje, czy
staruszka wytrzyma tak wielki stan wody.O 23 wyłączają prąd i telefony,komórka
jak zawsze nie ma tam zasiegu, co powoduje jeszcze wieksza grozę sytuacji.Na
drodze rozbłyskuja koguty straży pożarnej i policji monitorujących stan mostów
na Złotym Potoku, tama zrzuca wodę, ale najgorsze, że gdy pęknie pod naporem
wody to wioski aż do Prudnika przestaną istnieć jak to było bodaj w 1909
roku.Bezsenna noc przy świecach.O świcie wpada sasiad, z wiadomością, że tama
trzeszczy i pojawia sie dużo autobusów ewakuujących kolonistów.Wskakujemy do
samochodów wszystko zostawiając.Do Głuchołaz już nie puszczają trzeba jechać
przez Pokrzywnę.Deszcz siąpi jakby mniejszy.W Głuchołazach woda na rynku,
widać grozę sytuacji i przerażenie wśród ludzi.Jedziemy na Nysę, po lewej
widać jak Biała Głuchołaska szaleje poza korytem i odcina od świata niżej
położone wioski.W Nysie deszczyk kropi ludzie spokojnie brną pod parasolkami
jakby nie przeczuwajac nadchodzacego kataklizmu.Inny świat.Dojeżdżamy do
Opola, tu kropi i gdy opowiadamy co do nas nadchodzi ludzie patrza na nas z
niedowierzaniem i ironią.We wtorek już nie pada, jest pochmurno a z opolskiego
radia płyną komunikaty o stanie południowych cześci województwa.Prudnika zlany
i nieprzejezdny, droga do Nysy koło Sidziny również.Trzeba jednak wrócić
posprzątać i przypilnować domu, zabrać i zabezpieczyc dobytek bo w sytuacji
ekstremalnej rożne rzeczy sie zdarzają.Jedziemy na Nysę, droga
nieprzejezdna.Rozmowa przez komórkę z żoną skutkuje, ci co pilnowali drogi
myśleli, że ktos znaczny i puścili.Gdy woda siega progów w samochodzie
zawracamy.Jedziemy na Korfantów.Wioski podtopione, woda stoi w niedrożnych
rowach.Kręcimy się jak gó.. w przeręblu.A radio podaje, że południe odcięte
od reszty województwa.Wjeżdżam na jakieś skrzyżowanie patrzę w prawo a tam
czterdziestocentymetrowa fala z grzywką, no to w lewo i rura.Gdzie jestem już
nie wiem choć widże w oddali maszt Chrzelic no to w tym kierunku jadę omijajac
wodę.W samochodzie chleb i kalosze dla sąsiadów, ktorzy zostali.Jechać czy
wracać? Maćkowiak podaje,że Prudnik nieprzejezdny.Około 13 dojeżdżam do drogi
Prudnik-Opole.No i gdzie teraz?Kolejny komunikat woda opadła i można przez
Prudnik przejechać.Dojeżdżam do Pokrzywnej, samochód zostawiam przy stacji
zakładam wodery, plecak, biorę latarki, zapasy i idę do Jarnołtówka.A tam
dopiero widać ogrom zniszczenia.Szosa rozmyta koło ośrodka Społem nie
istnieje, woda opadła i szemrze strumyczek, który nie mógł przeciez takich
szkód poczynić, mosty całe ale kilka domów poważnie uszkodzonych i
zawalonych.Kilka rodzin traci dobytek i nie ma gdzie mieszkać.W barze Panama
wku..one chłopy wypowiedzią Cimoszewicza, że należało sie ubezpieczyc miotaja
szczere słowa dezaprobaty i domagaja sie ogłoszenia stanu klęski żywiołowej, a
Cimoszko bagatelizuje sprawę.Zabezpieczywszy chałupę wracamy o 23 do Opola.W
Winowie zaczęły działac komorki.Cały czas jesteśmy na nasłuchu radia Opole.
Sroda.Upał, lipcowe słońce, miasto żyje swoim życiem, mało kto bierze sobie do
serca, że oto zbliża sie kataklizm.Mówi sie o powodzi a tu prawie susza,
zdjecia z południa nie trafiaja do wyobrazni ludzi.Do nas nie
dojdzie,wcześniej sie rozleje.Gdy mowie co widziałem zwłaszcza tym z zaodrza i
wyspy, patrzą jak na nawiedzonego, a słońce dopieka i tępi odruchy
samozachowawcze.Wieczorem we wtorek lub w środe słyszę dramatyczny apel w
radiu wojewody Zembaczyńskiego.Bardzo dokładnie podaje miejsca i wysokośc
słupa fali powodziowej.Pasieka 4-7 metra,zaodrze 5 i to tez nie robi wrażenia
nawet na pani Simonides bo nie zdążyła pochować ksiażek przed
powodzią.Podawany jest przybliżony termin przejścia fali przez Opole.Nie widać
jakichś wzmożonych przygotowań.Ludzie nie wierzą w tak wysoka falę.I przyszła,
nawet wcześniej niż zapowiadano.
Temat: Newsletter 16
Inwestycje przeciwpowodziowe coraz bliżej
Gospodarka
PAP, pb /2005-04-11 19:13:00
Inwestycje przeciwpowodziowe coraz bliżej
Ministerstwo Środowiska w trybie pilnym wyśle do Komisji Europejskiej wnioski
w sprawie dofinansowania budowy zbiornika przeciwpowodziowego Racibórz Dolny
oraz tzw. Wrocławskiego Węzła Wodnego.
To kluczowe elementy systemu ochrony przeciwpowodziowej całej południowej
Polski. Budowa zbiornika ma kosztować ok. 160 mln euro.
O efektach poniedziałkowej narady w tej sprawie, z udziałem ministra środowiska
Jerzego Swatonia, poinformował PAP rzecznik wojewody śląskiego Krzysztof Mejer.
Podkreślił, że podjęte ustalenia otwierają drogę do pozyskania finansowania tej
inwestycji, należącej do największych tego typu w Polsce.
Początkowo zakładano, że zbiornik w większości zostanie sfinansowany z unijnego
Funduszu Spójności; jednak ze względu na napięte terminy składania wniosków
zdecydowano, że budowa w większym stopniu będzie finansowana z pożyczki Banku
Światowego, a Fundusz Spójności zasili Wrocławski Węzeł Wodny. Szacuje się, że
ze 160 mln euro potrzebnych na budowę zbiornika połowa pochodzić będzie z
Funduszu Spójności, a reszta z budżetu państwa i Banku Światowego.
Złożenie wniosku do Komisji Europejskiej będzie zwieńczeniem wielomiesięcznych
procedur i sporów, związanych z protestami mieszkańców wsi Nieboczowy, leżącej
na terenie przyszłego zbiornika. Sprzeciw miejscowej społeczności przeciw
lokalizacji zbiornika przez długi czas paraliżował przygotowania i groził
utratą środków, jakie Polska może pozyskać na ten cel z UE.
Gdy miejscowy wójt odmówił wydania decyzji o lokalizacji zbiornika, zrobił to
za niego wojewoda, a resort infrastruktury oddalił protesty mieszkańców w tej
sprawie. W ubiegłym roku wniosek wpłynął do ministerstwa, ale zastrzeżenia
wobec niego zgłosił Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Opóźniło to przekazanie wniosku Komisji Europejskiej.
Podstawowym problemem, niosącym zagrożenie dla realizacji inwestycji był -
zdaniem Funduszu - fakt zaskarżenia do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego
decyzji ministra infrastruktury, podtrzymującej zarządzenie wojewody o
lokalizacji zbiornika. Zastrzeżenia dotyczyły też aspektów ekologicznych
budowy. Ostatecznie uzgodniono jednak, że nie są to przeszkody wstrzymujące
złożenie wniosku do Komisji.
Do tej pory na realizację zbiornika Racibórz Dolny wydano 12 mln zł, w tym roku
przygotowania pochłoną kolejne 26 mln zł. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej
wykupił dotąd 32 gospodarstwa na terenie wsi Nieboczowy i Ligota Tworkowska, 18
z nich zostało już wyburzonych. Ok. 50 kolejnych gospodarstw zgłosiło się do
negocjacji w sprawie wykupu. Łącznie na terenie obu wsi znajduje się ok. 176
gospodarstw.
Projektowany zbiornik przeciwpowodziowy Racibórz Dolny jest częścią
wieloletniego programu rządowego "Program Odra 2006"; Zespół zbiorników (polder
Buków i zbiornik Racibórz Dolny) docelowo ma być podstawowym elementem systemu
ochrony przeciwpowodziowej całej doliny Odry. Zbiorniki mają przejmować wody
powodziowe Odry przy granicy polsko-czeskiej, łącznie z wodami rzeki Olzy.
Oddany do użytku trzy lata temu polder Buków zapewnia redukcję fali powodziowej
(w stosunku do tej z 1997 r.) o 10-14 proc. Pojemność zbiornika Racibórz Dolny
ma wynosić 185 mln m sześc., powierzchnia - ponad 26 km kw., długość wałów -
22,7 km, a maksymalna wysokość zapór - 10,5 m. Zbiornik ma zredukować falę
powodziową o połowę.
Temat: regulacje rzek i potoków
regulacje rzek i potoków nieskuteczne
"Polski oddział WWF, jednej z największych organizacji ekologicznych na
świecie, opublikował komunikat, w którym ostro krytykuje działania polskiego
rządu nazywane "przeciwpowodziowymi".
Dzięki olbrzymim pożyczkom z Europejskiego Banku Inwestycyjnego (razem prawie
600 mln euro) od powodzi w 1997 roku w całym kraju trwa regulacja rzek. Po
wielkiej wodzie w 2001 roku nasiliło się tempo prac. W Małopolsce wyregulowano
m.in. Stradomkę, Sołę, Chechło, a także niewielkie dopływy rzek.
- Niedawne powodzie udowadniają, że pieniądze z pożyczki wyrzucane są w wodę i
płyną do morza po pierwszych dużych deszczach. Marnujemy olbrzymie fundusze na
zupełnie nieskuteczną ochronę przeciwpowodziową - twierdzi Jacek Engel,
kierownik programu "Wody śródlądowe" WWF. Jako przykład podaje Stradomkę i
Białą Tarnowską. W ostatnich latach prace na brzegach tych rzek oraz na
mniejszych dopływach prowadziły dwie instytucje: Regionalny Zarząd Gospodarki
Wodnej oraz Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych. - Nie jestem
przeciwnikiem umacniania brzegów czy ratowania dróg. Ale pytam: po co te prace,
skoro po kilku dniach intensywnych deszczów Biała wylała jak nigdy wcześniej?
Po co prostować, skoro nie zagraża ona domostwom? - docieka Engel. Ekolodzy
wskazują też na olbrzymi rozziew pomiędzy deklaracjami władz RZGW i praktyką.
Urząd obiecał jak najmniej ingerować w koryta rzeczne. - Tymczasem robotnicy
prowadzący prace na Białej traktują rzekę jak asfaltową drogę. Zniszczyli
miejsca, w których wypuściliśmy 200 tys. sztuk narybku łososia - twierdzą w WWF.
RZGW jest zaskoczony krytyką. - Akurat na Białej Tarnowskiej nie prowadziliśmy
systematycznych regulacji. Wykonywaliśmy jedynie lokalne umocnienia - twierdzi
Janusz Szafrański, zastępca dyr. RZGW, odpowiedzialny za utrzymanie wód. - My
działamy zgodnie z prawem. Na Białej są stopnie wybudowane jeszcze w latach 60.
i mamy obowiązek się nimi opiekować.
- Po co, skoro nie zapobiegają powodzi? - pyta Engel.
W położonych nad Białą Ciężkowicach odpowiedzi na to pytanie nie znają.
Przyznają jednak, że takiej fali powodziowej jak ta sprzed dwóch tygodni, nie
pamiętają. - Nie wiem, czy praca RZGW jest potrzebna. Ale sprawa na pewno jest
bardziej skomplikowana - podkreśla burmistrz Ciężkowic Józef Szymański. - W
ciągu kilku ostatnich lat walczyłem z właścicielami działek położonych na
terenach zalewowych. Mówiłem, że to nie jest miejsce do budowania. Podnieśli
grunt o kilka metrów, pobudowali fabrykę. Mamy dowody, że każda taka inwestycja
podnosi falę powodziową o kilka centymetrów. Jak przyszła powódź, ci ludzie
chcieli mnie zlinczować.
Podobne sygnały słychać z myślenickiego Zarabia. Właściciele położonych tam
restauracji twierdzą, że odkąd rozpoczęła się związana z modernizacją
Zakopianki regulacja rzeki, wystarczy jedna noc ulewnego deszczu, by poziom
wody wzbierał do niespotykanych zazwyczaj rozmiarów. RZGW nie widzi jednak
powodu do niepokoju: - Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, która
jest inwestorem, wykonała odpowiednie analizy. Wyszło z nich, że regulacja nie
zwiększy zagrożenia powodzią - mówi Janusz Szafrański.
Ekolodzy z WWF proponują zupełnie inną drogę niż ta wybrana przez RZGW. -
Powodzie zawsze będą się zdarzały, są naturalnym elementem przyrody. Zamiast
topić w nich miliardy złotych, zacznijmy odtwarzać tereny zalewowe. Trzeba
zacząć wykupywać grunty w dolinach rzecznych, odtwarzać mokradła - proponuje
Engel.
- To nie są nowatorskie pomysły. Od wielu lat rozmawiamy o takich pomysłach -
studzi zapędy ekologów Szafrański. - Tylko pytam, gdzie mają te tereny zalewowe
powstać? Większość lokalizacji już od dawna jest zamieszkała i silnie
zurbanizowana.
Ekolodzy nie zamierzają rezygnować. - Kolejna powódź przyniesie smutne
potwierdzenie naszych argumentów. Mamy nadzieję, że po kolejnym dramacie
decydenci wreszcie się obudzą - komentują aktywiści WWF."
serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,3425322.html
Temat: LISTA UCZCIWYCH Z SLD
Powrót czerwonej Mechagodzilli
Okazuje się, że gdzie dwóch się bije, tam czerwony korzysta i zaczął
korzystać. Naraz dowiadujemy się z wszystkich mediów i ze wszystkich
komentarzy, że komuna wraca, jakby nigdy nic i to właśnie jest dobre
dla Polski. Nawet księżna J. jest zdania, że wygrał jej “mąż stanu”.
Nawet “sondaże” dowodzą, że Kwaśniewski jest lepszy niż Kaczyński.
Jak na mój gust to we wczorajszej debacie premier Morda się wyłożył,
ale co tam moje gusta, skoro SĘDZIOWIE wydali inny werdykt. A z
sędzią się nie dyskutuje na boisku czy ringu.
Czyli jest dobrze, mówią nam czerwoni i będzie jeszcze lepiej. Nawet
bowiem Miller kibicował premierowi Mordzie. To też znak czasów. Już
jakiś czas temu pisałem o wzbieraniu wielkiej czerwonej fali LiD, SO
oraz PSL i to zjawisko weszło w fazę decydującą. Można powiedzieć
mamy kulminację powodziowej fali. Wygląda wszak na to, że “układ”
potraktował już PO jako partię schodzącą, a pragnie wzmocnić
koalicję “peerel teraz albo nigdy”. Czemu nie? A komu było źle za
komuny? Na pewno jedynie oszołomom, jak A. Macierewicz, którego
powrót do parlamentu dla niejakiego R. Sikorskiego to przejaw
rusyfikacji państwa. Czego to człowiek się nie dowie od ludzi,
którzy w jakiejś łasce uświęcającej do PO wstępują, jak do zastępów
niebieskich. To już TAKIE RZECZY można dostrzec, jeśli się wejdzie
na właściwy szczyt w tej wysokogórskiej wspinaczce. Jak nie czerwony
Olimp a la “Krytyka Polityczna”, w której Marksa czy Lenina na nowo
można odczytać z wycięciem zakrwawionych kart historii, to błękitny
szczyt intelektualny partii ludzi mądrych.
Wszystko to piękne, że aż nie do uwierzenia, zwłaszcza że niektórym
komentatorom robi się słabo na samo wspomnienie hasła “Precz z
komuną”, bo jak wiadomo, co także warto przypomnieć, skandowano je
ze słynnym “Znajdzie się pała na d… Generała”, tudzież “A na wiosnę,
zamiast liści…” itp. Samo wspomnienie tamtych okrzyków i bieganiny
ulicznej, i strzelających petard, budzi naturalny u niektórych
komentatorów dreszcz obrzydzenia. No bo przecież żadnej komuny nie
ma. I może nawet nie było.
Nieustanna zaś sielanka finansowo-polityczna, jakiej zaznają w
naszym kraju komuniści, to po prostu normalny proces demokratyzacji
po okresie sowietyzacji. Zresztą, nawet sowietyzacji nie było,
najwyżej wydarzenia marcowe czy inne.
Przy takiej wizji historii, dodajmy: historii zakłamywanej
nieustannie, z uporem, konsekwentnie i wciąż na nowo, okazuje się,
że nawet wspominanie buntu antykomunistycznego przepojone jest
jakimś awanturnictwem i jednocześnie zawracaniem Wisły kijem. O
wiele fajniejsza jest wizja historii, w której nie ma ani katów, ani
ofiar, jeno same dzieje, procesy, zjwiska, fenomeny, no i
nieubłagane mechanizmy. W ten sposób cała ta rozwrzeszczana czereda,
wszystkie te czerwone regimenty schodzą na jakiś oddalony plan, bo
na pierwszym jest np. mechanizm demokracji i demokratyzacji. Nie ma
żadnych Millerów, Kiszczaków, Urbanów, Jaruzeli, Kwaśniewskich,
Gadzinowskich, Passentów, Toeplitzów, Ikonowiczów i im podobnych,
jest Mechanizm, który po prostu działa i tak sam z siebie sprawia,
że komuniści wciąż mają coś do powiedzenia na polskiej scenie
politycznej. Czerwona Mechagodzilla wydaje się domorosłym
politologom nawet taka swojska, bo sterowna, nowoczesna, a nie
dzika, pradawna, jak jakiś potwór ziejący ogniem.
Mechagodzilla wraca w taki sposób, jakby miała naprawiać zniszczone
przez komunizm miasta, drogi, blokowiska, fabryki, szpitale, obiekty
sportowe i podnosić z kolan “upadłych” – i jakby z tamtą prehistorią
nic nigdy nie miała wspólnego. Można by rzec, że Kwaśniewskiemu
bliżej dziś do pierwszej Solidarności niż Kaczyńskiemu.
W takiej sytuacji wrzaski jakichś blogerów-cepów “Precz z komuną!”,
bez względu na to, w jakim padają kontekście, powinny być jakoś
wyciszone, do cholery. Takie jest prawo demokracji w końcu. Dajcie
tu do nowego salonu jakiegoś porządnego demokratę z pałką.
freeyourmind.salon24.pl/36679,index.html
Temat: Nadchodzą czasy wielkich powodzi w Polsce
Gość portalu: besserwisser napisał(a):
> A co z retencją, sensowną gospodarką melioracyjną. Przecież brakuje nam wody
> może może wreszcie któryś polityk to dojrzy? To też sposób na bezrobocie
> A propos lasów to widziałem zdjęcia lotnicze koryta Wisły i w średniowieczu
> była to bardzo dojrzała rzeka (w tym czasie Polska była bardzo "lesista")
> późniejsze karczowanie lasów doprowadziło do jej zdziczenia: nierównomierne
> przepływy, powodzie, zmiany koryta. W końcu teraz mamy za dużo powierzcni
> rolnej możemy ją zagospodarować poprzez planowe i sensowne zalesianie.Jeśli
> ktoś widzi w tej propozycji jakieś słabe punkty niech je wskaże
************************
Nie wiem gdzie widziałeś zdjęcia koryta Wisły ze średniowiecza. Też bym chciał
takie zobaczyć. ;)
Wracając do meritum - kwestia jest w przygotowaniu się do zmiany klimatu. I
Twoja propozycja jest słuszna, choć zmierza od odtworzenia naturalnych
okresowych bagien i trzęsawisk.
W ostatnich latach mieliśmy trzy negatywne efekty gwałtownych opadów: zalanie
aglomeracji prze rzekę (Wrocław); zalanie części aglomeracji przez kumulację
naturalnych ścieków w miastach położonych na wzgórzach (Gdańsk) oraz podobne
zjawisko w niektórych miejscowościach leżących u stóp wysokich wzniesień.
Co by się stało gdyby Wrocław kilka lat temu miał wyższe i mocniejsze wały? Fala
uległaby by spiętrzeniu i nabrała impetu. A wiele miejscowości poniżej Wrocławia
zostałoby zmytych bo tamtejsze wały wytrzymały tylko dzięki uporowi
mieszkańców. Ale ci mieszkańcy mieli wystarczająco dużo czasu by wały usypać i
wzmocnić, gdy woda kotłowała się jeszcze we Wrocławiu. Jeżeli wysokie wały we
Wrocławiu to jeszcze wyższe w Szczecinie. Wyobraźmy sobie nakłady na takie
inwestycje. Sen z powiek od lat spędza Niemcom i Holendrom nadmierna regulacja
Renu. Czas przepływu fali powodziowej skrócił się z tygodnia do 48 godzin.
Ciężko działać zapobiegawczo w przypadku miejscowościach podgórskich narażonych
na lawiny błotne i skumulowane spływy wody. Ale i tu można coś zaradzić
odtwarzając lasy powyżej nich.
Przykład Gdańska jest o tyle bolesny, że nie jest on zagrożony Wisłą. Wycięto
las i zurbanizowano okoliczne wzgórza morenowe zapominając o niebezpieczeństwie.
Las na wzgórzach był naturalną gąbką. Ta sama ulewa w Gdyni nie przyniosła
żadnych negatywnych skutków, gdyż wyżej położone dzielnice oddzielone są od
centrum naturalnym lasem (mam nadzieję, że da to do myślenia samorządowcom). W
Gdańsku zaistniał efekt szybkiego biegu wody po ulicach i chodnikach i
skumulowaniu się tego w dolnych rejonach Gdańska. Naturalny kanał Raduni nie był
w stanie tego odprowadzić.
Z podziwem i szacunkiem patrzę na konstrukcje niektórych stromych ulic
zbudowanych przed wojną. Szybki spływ wody kończył się na ostrych zakrętach, w
rowach, parkach i na cmentarzach. Oczywiście do czasu, gdy lokalny jełop z
samorządu nie upiększył ich wysokimi krawężnikami.
Świadomie nie wymieniłem zagrożenia okolic od dziesiątków lat narażonych na
powodzie. Tam ludzie budowali swoje siedziby na lokalnych naturalnych lub
sztucznych wzniesieniach - minimalizując zagrożenie dla życia, dobytku oraz
inwentarza. Czas do tego wrócić.
Najpewniej trzeba przywrócić naturalne rozlewiska w górnych i środkowych biegach
rzek. Nawet kosztem terenów uprawnych – okresowo zalewanych. Ewentualna pomoc
rolnikom wyjdzie taniej niż odtworzenie infrastruktury dużej aglomeracji. W
przypadku dużych aglomeracji dochodzi ryzyko chorób i dezorganizacji społeczeństwa.
Mieliśmy do tej pory dosyć dużo szczęścia. Ale na szczęście nie można liczyć
walcząc z żywiołem. Powodzie trwały tydzień. Co będzie gdy potrwają trzy
tygodnie? Jakie wały to wytrzymają? Przełamanie wału to kłopot by odprowadzić
wodę z powrotem.
Temat: Klienci
Zależnie skąd wróżka czerpie klientów i na czym jej zależy: na
poważnych wróżbach i poważnych osobach, czy bycium niczym papier
toaletowy. Jeśli jest się wróżką bez rozpoznawalnego pseudo, w
dzisiejszych czasach, wróżka bez portalu lub tv, znaczy mało,
praktycznie nic. Nie można związać końca, z końcem nie będąc na
portalu. Przeklinam portale, ponieważ one stworzyły (czyli
zatrudniły) dziką i nieprofesjonalną konkurencję, a te osoby
obniżyły zarówno standardy jak i ceny. Zatrudniono ludzi z całej
Polski. W tej fali powodziowej nowych "wróżących", może kilka kropel
ma doświadczenie, jakieś zdolności. Ale reszta? 150 osób na portalu,
a każda z doświadczeniem, darem, każda osoba najlepsza, każda, w
szczególności ta nieznana, staje się gwiazdą portalu, bryluje na
forach?! To chore! Ktoś zaraz wykrzyczy, że jestem zazdrosna. Jasne!
Jestem zazdrosna! Nie zazdroszczę jednak bycia omawianą na forach,
bo to się zemści, to złudna reklama! Jestem zazdrosna, ponieważ ja
pracuję, uczciwie, na swój pseudonim 10 lat. Nie posuwałam się do
tego, żeby wprowadzać ceny dampingowe. Nie uzależniałam klientów od
siebie, nie błagałam ich o komentarz, o temat na forum, nie pisałam
na forum o sobie, nie podkładałam nikomu świń. I naprawdę marnie na
tym wychodzę. Napisałam księżkę, w której uchylam drzwi do
wróżbiarskiej kuchni!
A wracając do tematu.
Sama poszłam na ustępstwo, jestem na portalu, nie mam wyboru. Nie
jestem znana z tv, nigdy się tam nie pchałam, teraz żałuję. Gdybym
zdecydowała się 5 lat temu, na swój program w tv, byłabym dziś
rozpoznawalana, wiele wróżek, właśnie na tym przez lata bazuje.
Trudno, radzę sobie. Jestem na portalu, jedną z wielu osób
wróżących, ale nie dam sobie w kasze dmuchać. Dlatego nie mam
poważania wśród psychicznych klientów, na których jest teraz sezon.
Wróżki z wrozbonline, wiedzą o co chodzi.
Najgorszym rodzajem klientów, są klienci z portali/forów. Nie chcę
nikomu z Was Drodzy Forumowicze sprawiać przykrości, po prostu piszę
szczerze. Takie są fakty. Na pewno nie wszyscy jesteście zawistni,
psychicznie niezrównaważeni, chorzy itd. Jednak przypadki takie się
zdarzają dość często. Większość klientów portalowych, to osoby
niemyślące logicznie, w jakimś chorym amoku, dla których wróżka na
portalu znaczy tyle, co- po załatwieniu się, użycie papieru
toaletowanego. Na portalu, wróżba nie jest wróżbą, ma być koncertem
życzeń. A wróżka stoi pod pręgierzem: albo dobra wróżba, po myśli
chorej psychicznie, albo w amoku klientki, albo zepucie opinii:
fora, komentarz na portalu. Do takiego typu klientów nie przemówią
argumenty, że za często wróżą, że przez to nic i u nikogo się nie
spełni. Za wiele osób o to samo pytały, to nie trafia, one "płacą i
wymagają- scenariusza wróżby" i koniec!
Wielu takich klientów, ledwie odłoży słuchawkę, po rozmowie z jedną
wróżką, dzwoni do drugiej, potem kolejnej i kolejnej. W ten
sposób "wybierają" sobie najbardziej odpowiadającą wersję, której
sobie życzą, by... się "spełniła", następnie- jak już usłyszą i
wybiorą tą wersję, dzwonią do następnej osoby, by ją potwierdzić.
Koło się zamyka i zazębia. A wróżba i tak się nie spełni. Nie ważna
jest cena, od najniższej, do najwyższej dzwonią, piszą, bo są w
jamimś niezrozumiałym amoku! Tego rodzaju klienci nie są warci, by
dawać im swój czas i wiedzę za bezcen! Taka osoba, potem pędzi na
forum, żeby, będąc w amoku, opisać każdego u kogo wróżli. Jednym
durnym tematem, jednym postem, potrafią przekreślić, to, co człowiek
budował przez 10 lat. Według mnie, to zwykłe chamstwo. Nie dzicie
się więc, że wróżki bywają nieprzyjemne, że cenę za spotkanie
ustalają na 300 zł.
Tyle złego pisze się o wróżkach, zapominając jacy są klienci. Jestem
w trakcie przygotowywania do druku, książki na temat pracy
wróżbitów "Pamiętnik wróżki, czyli, od kuchni o wróżeniu" Książka
zostanie wydana przez renomowane wydawnictwo. Jej tematem są głupie
pytania klientów, nieodpowiedzialne zachowanie klientów i szczucie
wróżek na siebie: "wróżka Y powiedziała o pani że nie umie pani
wróżyć...", "czy potwierdzi pani wróżbę którą dostałam od Y" a także
jakich klientów unikają dobre wróżki, jak się przed nimi bronić. Jak
w dzisiejszej dżungli wróżbiarskiej dobra wróżka, wróżbita ma
przetrwać.
Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 182 wypowiedzi • 1, 2, 3