Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fartuch lekarski





Temat: Ginekolog
W Luxmedzie dostałam fartuch........ale taki wielorazowy, lekarski.
Przy gabinecie usg jest oddzielna pakamera, gdzie się można rozebrać. Mój
stary, jak usłyszał,że trzeba badać dowcipnie, wyszedł z gabinetu






Temat: " Pod napieciem " - TVN godz: 21:55
" Pod napieciem " - TVN godz: 21:55
bedzie o lapowkach lekarskich i kpinach z pacjentow potrzebujacych pomocy,
a nie majacych pieniedzy na danie w kieszen fartucha

radca





Temat: kawaly z medycyna w tle i nie tylko z medycyna..:)
wizyta lekarska
lekarz pyta 80 letnią babcię
Stolec dzisiaj babciu był
a chodził tu taki rano w białym fartuchu ale czy mu Stolec było to nie wiem



Temat: Czym mozecie sie pochwalic???....
Tylko tym, że nie zwiałam z gabinetu lekarskiego, mam tzw syndrom białego
fartucha, a tym razem nie uciekłam. Pokonałam strach to chyba jest czym się
pochwalić ?



Temat: zabezpieczenie przed .... marchewką HELP!!
proponuję zakupić mega-giga koszulkę i przywdziewać ją na czas karmienia,
ewentualnie nabyć fartuch typu 'lekarski' i postępować podobnie,
przy okazji uświadomiłaś mi jakie cudne jedzeniowo dziecię mi się trafiło :)




Temat: prawidłowe ciśnienie
A ja dla odmiany mam ok. 120/80 tylko w gabinecie lekarskim a tak to jakies
95/68 (i na tyle sie czuje :( ) i tez sie martwie.
Czy wyzsze cisnienie jest rezultatem efektu bialego fartucha czy to raczej
nizsze efektem stosowania domowego urzadzenia do mierzenia cisnienia?



Temat: W szpitalach brakuje pielęgniarek
a jeszcze co do prania, to fartuchy służb. to piorą szpitale razem z pościelą
i inną garderobą lekarską.
Nie wciskaj ludziom ciemnoty.



Temat: Trochę mi lżej (wątek dla bab)
oj żebyś wiedziała, jeśli chodzi o tę specjalizację lekarską, to cierpię na
syndrom białego fartucha.




Temat: o jednym micie
innes napisała:

> A propos kobiet ginekologów. Ufam, że rodzony ojciec posłałby mnie do
> najlepszego lekarza jakiego zna - i nigdy nie posłał mnie do kobiety.

Hmm...tak sie wlasnie zaczelam zastanawiac...
Napisalas: poslalby. Skoro ginekologia to specjalizacja jak kazda inna, to tylko
dzial medycyny, to czemu POSŁAŁ, a nie zbadał osobiscie? Jezeli zabrzmialo to
niegrzecznie, to przepraszam, ale mam dziwne wrazenie, ze gdyby byl
stomatologiem na przyklad to nie posylalby Cie do innego lekarza, tylko sam
sprawdzal i leczyl Twoje zabki. Jaks nie wydaje mi sie, zeby nie czul sie
wystarczajaco kompetentny, aby zbadac wlasna corke... A bedziesz odwiedzac (a
moze Twoja Mama tez) gabinet wlasnego brata?

Napisalas jeszcze:
> Ale może prędzej pediatra, bo pociąg przeciętnego faceta do nagiej kobiety nie
> wydaje się być odchyleniem od normy jak pociąg dorosłego człowieka do dziecka.

Na wizyty u pediatry dziecko chodzi zawsze z rodzicem. No i jest roznica
pomiedzy badaniem przeprowadzanym przez pediatre, a cokolwiek specyficznym
badaniem ginekologicznym z fotelem ginekologicznym i roznymi metalowymi
roznosciami w roli glownej.
Tak czy owak nadal uwazam, ze facet jest facetem i lekarski fartuch nie zeruje z
miejsca jego szeroko pojetego libido.
Ze o dwudziestoparolatkach na praktykach czy stazach szpitalnych na oddzialach
ginekologicznych nie wspomne. Bylam czegos takiego swiadkiem i nikt mi nie
wmówi, ze byli to mlodzi lekarze uczacy sie praktycznie zawodu, a oddział byl
taki jak kazdy inny.

camerthon

PS: Nie bierz prosze tego co napisalam bardzo do siebie. To moja ogolna opinia
wynikajaca z obserwacji paru ostatnich lat i niejednej wysluchanej historii.




Temat: znowu wystąpił
znowu wystąpił
5 kadencja, 19 posiedzenie, 1 dzień (07.06.2006)

1 punkt porządku dziennego:
Informacja Rządu na temat sytuacji w służbie zdrowia (druk nr 622).

Poseł Krzysztof Szyga:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Debatujemy dziś na temat informacji o sytuacji
w ochronie zdrowia, przekazanej przez Radę Ministrów - to informacja dla
tych, którzy teraz włączyli odbiorniki, bo na sali niestety jest mało osób.

Zapoznałem się w miarę możliwości z materiałem przygotowanym przez państwa i
oceniam to jako mały krok w dobrym kierunku. Może to przywrócić wiarygodność
środowisku medycznemu. Wieloletnie patologie drążące to środowisko powodują,
że pacjenci dzisiaj opowiadają historie o tym, że na targach odzieżowych
fartuchy lekarskie poznaje się po największych kieszeniach, a staruszka
przychodząca do lekarza na pytanie, do której przyjmuje dr Kowalski, słyszy
odpowiedź: dzisiaj do lewej. Przepraszam wszystkich doktorów Kowalskich.

Panie Ministrze! Rozumiem doskonale pana dobre chęci, ale jednak mam ogromne
obawy. Przestudiowałem pana karierę zawodową. Jak wszyscy wiemy, jest pan
niekwestionowanym autorytetem medycznym otoczonym powszechnym szacunkiem. Ale
w działalności politycznej raczej ma pan pecha. W roku 2000 zaangażowałem się
na Śląsku, w Siemianowicach Śląskich, skąd pochodzę, w pana kampanię w
wyborach uzupełniających do Senatu. Tuż przed spodziewanym sukcesem pechowo
odstąpił pan od kandydowania. Przewodnictwo Partii Centrum także raczej jest
pechowe, podobnie jak pechowy start w wyborach prezydenckich i pechowe
postawienie na kandydata, który pechowo przegrał. Niestety, panie ministrze,
ma pan takiego pecha, że nawet nie pomoże panu guma Orbit, która jak wiadomo,
obniża poziom pH. (Wesołość na sali) (...)

Jeszcze nie tak dawno ekstremiści lewicowi wołali, że nie chcą religii w
szkołach. Żeby nie było tak, że po przeprowadzonych zmianach będzie żądanie
usunięcia Religi ze służby zdrowia. Proszę nie traktować mojego głosu jako
krytyki, ale raczej jako wyraz troski o prawidłowe rozwiązanie zaistniałej
sytuacji.

Jeszcze jedno na koniec, panie marszałku. Kiedyś, gdy radiowej Trójki dało
się jeszcze słuchać, emitowano tam piosenkę Jana Kaczmarka: nie wszystko, co
żyje, jest zaraz żyjątkiem, nie wszystko, co wyje, jest zaraz wyjątkiem. Song
ten kończy się przestrogą: nie jest reformatorem ten, kto chodzi w reformach.
Proszę to mieć na uwadze, panie ministrze. (Wesołość na sali, oklaski)

więcej na www.sejm.gov.pl




Temat: Jakie jest Wasze pierwsze wspomnienie?
Lat prawie 3: mieszkalismy wtedy z rodzicami i bratem na 9. pietrze w bloku na
warszawskim goclawiu (balkon byl wylozony malymi bialo-szarymi kamykami, ktore
ja i moj brat z upodobaniem wydlubywalismy z zaprawy i odrywalismy, az po kilku
latach malo co zostalo - ku zgrozie rodzicow). balkon byl otoczony
pomaranczowymi plytami ze szkla. moj dziadek (ktory zmarl tuz po moich trzecich
urodzinach) przyszedl do nas na obiad w ktoras sobote albo niedziele...
pamietam, ze siedzialam mu na kolanach obok zabytkowego biurka mojego taty.
dziadek przyniosl mi w prezencie taka zabawke, ktora sie chyba wtedy
nazywala "baczek", takie male okragle cos (ze szpiczasta nozka), co sie krecilo
i wirowalo na tej nozce na gladkiej powierzchni. ten akurat baczek byl
pomalowany w spiralny wzor i kiedy sie krecil, spirala wirowala tworzac ciekawe
wrazenie wizualne:)
to najwczesniejsze wspomnienie.
kilka tygodni pozniej dziadek zmarl w warszawskim szpitalu. to moje drugie
wspomnienie - ide z mama korytarzem szpitalnym (mama-lekarz ubrana w swoj bialy
lekarski fartuch, na nogach ma biale szpitalne drewniaki). mama mowi mi, ze
dziadek umarl. a ja nie rozumialam, co to znaczy, wiec na wszelki wypadek
zapytalam, czy dziadek przyjdzie do nas w niedziele na obiad.
oba wspomnienia sa bardzo zywe, dokladne i nie mam zadnej watpliwosci, ze tak
bylo naprawde.
oba zwiazane z dziadkiem, ktorego - poza tymi dwoma momentami - w ogole nie
pamietam. ciesze sie, ze moje najwczesniejsze wspomnienia dotycza wlasnie jego
(mimo ze to drugie nie jest najweselsze - ale wtedy w wieku 3 lat w ogole tego
nie odczuwalam), bo daje mi to poczucie, ze dziadek byl w moim zyciu naprawde,
a nie tylko na zdjeciach, ktore ogladam teraz.




Temat: Wracają Monty Pajtony:)
Pajtoniaki w Metrze
Dzisiejsze Metro:
"Latający Cyrk Monty Pythona" to dla jednych obiekt kultu i wzorzec programu
rozgrywkowego, a dla innych - na szczęście to znacznie mniejsza grupa - po
prostu skandaliczny i szargający wszystkie świętości serial. Cierpliwość fanów
bezskutecznie apelujących do telewizji publicznej o powtórzenie serii
pokazywanej u nas w latach 90. już została wynagrodzona. Wkrótce sprawdzimy,
jak jest z cierpliwością tej drugiej grupy.

Skecze powstałe prawie 40 lat temu nic nie straciły na swojej aktualności. Co
więcej, dowcipy grupy Monty Pythona znakomicie będą pasowały do obecnej
polskiej rzeczywistości. Dystans do samego siebie to chyba ostatnia cecha, jaką
można scharakteryzować przeciętnego Polaka, a zwłaszcza tego będącego u władzy.
A Pythoni nie oszczędzali nikogo - brytyjskich władz, królowej, telewizji,
Kościoła, postaci historycznych, artystów, krytyków. Nie mieli litości nawet
dla siebie - skecz o zakładzie pogrzebowym, w którym proponują synowi zjedzenie
niedawno zmarłej matki, powstał zaraz po tym, jak jeden z członków pochował
własną rodzicielkę. Z pewnością niejeden z nas w skeczu "Arystokratyczny głupek
roku" chętnie zobaczyłby rodzimych posłów. Przypomnijmy - uczestnicy konkursu
za zadanie mają m.in. przejść po linii prostej, obrazić kelnera, trzaśnięciem
drzwi obudzić sąsiada, aby na końcu strzelić sobie w głowę. Nie raz i nie dwa
przywołalibyśmy też zbłąkanego rycerza w zbroi, żeby uderzeniem gumowego
kurczaka udzielił nagany skompromitowanemu politykowi.

Monty Pythona pod koniec lat 60. stworzyło pięciu Anglików i Amerykanin Terry
Gilliam. Brytyjczycy to w komplecie absolwenci prestiżowych uczelni. Michael
Palin i Terry Jones skończyli Oxford, a John Cleese, Graham Chapman i Eric
Idle - Cambridge. Jest wśród nich historyk, prawnik, dwóch filologów i
absolwent medycyny. I całe szczęście, że nie zdecydowali się pracować w
zawodzie. Prawnikom czy historykom ubyło po konkurencie, a medyk z pewnością
więcej ludzi uleczył śmiechem, niż gdyby zakładał lekarski fartuch.

W "Latającym Cyrku" wszyscy udzielali się aktorsko, jednak na etapie tworzenia
podział ról był jasny - Brytyjczycy byli od pisania, Gilliam od rysowania.
Scenariusze powstawały w podgrupach - Cleese pisał z Chapmanem, Jones z
Palinem, a Idle samodzielnie. Natomiast Gilliam z nożyczkami w ręku, bez
litości rozprawiał się z arcydziełami światowego malarstwa - jego animacje
oddzielające poszczególne skecze bardzo często powstawały z wycinków ze znanych
obrazów.

Efekt ich wspólnej pracy pojawił się 37 lat temu. Pierwszy odcinek "Latającego
Cyrku Monty Pythona" BBC wyemitował 5 października 1969 r., o 23.00."



Temat: słownik polsko-telezakupowy
słownik polsko-telezakupowy
Po polsku -> po telezakupowemu
===============================================================

Mielenie w młynku -> potrawa jest poddana efektowi cyklonowemu;

Grzałka w suszarce do włosów -> wewnątrz znajduje się specjalna komora
cieplna;

1/3 koca elektrycznego, zapinana na rzep -> rewelacyjne urządzenie
odchudzające, dzięki któremu można się pozbyć zbędnej tkanki tłuszczowej tam,
gdzie jest ona zbędna;

daj z siebie robić jelenia -> Takiej okazji nie można przegapić !

żaden normalny sklep nie chce sprzedawać tej chińskiej tandety -> Nasze
towary nie są dostępne w żadnym sklepie ! ;

mamy najwyższe oprocentowanie rat na świecie -> możesz kupić także na dogodne
raty, tylko ... miesięcznie ;

nikt tego g..na nie kupuje -> towary objęte promocją są w naszych magazynach
dostępne w ograniczonej ilości, kup teraz, kto pierwszy, ten lepszy ;

dajcie 10 zł bezrobotnemu, niech przeczyta ten tekst -> To urządzenie
odmieniło moje życie ! ;

Jak nie przestaniesz tyle żreć, to nigdy nie schudniesz ! -> Dzięki naszym
plastrom odchudzającym możesz jeść, co chcesz i chudnąć, chudnąć, chudnąć... ;

Musimy zmniejszyć marżę do 500%, bo ten szajs zalega magazyny -> Kup 4
rzeczy, a zapłać jak za jedną ! ;

To się do niczego nie nadaje -> Jest to najbardziej uniwersalne urządzenie
kuchenne, jakie wymyślono ! ;

Wydasz cała wypłatę na nowe baterie -> Nasze urządzenie nie potrzebuje
gniazdka ani przedłużacza ! ;

Zrobione z najgorszego i najcieńszego plastyku, zaraz się rozleci -> To
najlżejsza szczotka na rynku ! ;

Lepiej posmaruj głowę gęsim smalcem -> Po użyciu naszego preparatu włosy
odrosną w 3 miesiące ! ;

Ubierzcie tego emeryta w lekarski fartuch i dawajcie przed kamerę -> Nasz
produkt przedstawi słynny na cały świat doktor profesor z uniwersytetu w.... ;

Pieprzona suterena, zróbcie coś chociaż z tymi karaluchami ! -> Produkty
badane są w naszych sterylnych laboratoriach... ;

Na Zachodzie już wiedzą, co to za szajs, szukajcie teraz głupich na
Wschodzie -> ten produkt zrobił furorę w USA i Europie Zachodniej, teraz jest
także dostępny w naszym kraju ;

Żaden uczciwy i porządny człowiek nie zgodzi się uczestniczyć w tym
oszustwie -> Nasz produkt przedstawią Joanna Bartel i Klaudiusz Sevkovic ;




Temat: zentel i vermox
Nepal5 po tym co napisałaś znów sięgnęłam do podręczników. Jestem przerażona
zwłaszca tym co usłyszałaś od lekarza ch. zakaźnych.

Jest taka książa, podstawowa dla lekarzy. Żadne tomisko, takie wydanie
encyklopedyczne typu pocket -book, ale specjalnie w wymiarze lekarskiej
kieszeni w fartuchu. Napisze teraz słowo w słowo co jest napisane przy np.
owsicy:

"Zakażenia i Zarażenia Człowieka - Epidemiologia, zaobieganie i zwalczanie"
pod redakcją W. Magdzika, D. Naruszewicz - Lesiuk; Wydawnictwo Lekarskie PZWL,
Warszawa 2001, wydanie 1, stona 286:

"..) LECZENIEM należy objąć wszystkie osoby mieszkające razem, jeśli U KTÓREJŚ
stwierdzono owsicę (rodzina, dom dziecka, internat itp.). Równocześnie z
leczeniem farmakologicznym należy wyjątkowo skrupulatnie przestarzegać zasad
higieny (...)".

i na samym wstępie do owsicy, str. 283:
"Charakterystyka kliniczna. Często przebiega bezobjawowo."

Więc lekarz ma wytyczne jak leczyć i z samego opisu wie, ze np. rodzice nie
musza mieć objawów!! żeby zdecydować o ich leczeniu. Wystarczy 1 os. chora! Na
cały internat, nie mówiąc o rodzinie!

Cytowana przez mnie książka została opracowana przez ok. 35 lekarzy zakaźników
i wydana pod auspicjami jednego z najpoważniejszych wydawnictw medycznych.

Niedawno pisała tu eMAma o podaniu przez lekarza Pyrantelum z Vermoxem na
lamblie. Mogę powiedzieć tylko tyle, ze to leczenie zaordynował lekarz pracujący
w jednej z najpoważniejszych instytucji medycznej w Polsce leczącej dzieci.

Podejrzewałąm, ze jest źle. Ale w najśmielszych wyobrażeniach nie sadziłam, że
aż tak.




Temat: Lekarz państw a prywatny
Ja zawsze chodzilam prywatnie i teraz tez czasem na konsultacje, bo to mnie
uspokaja i atmosfera jest inna, cisnienie normalne, mam kontakt telefoniczny z
lekarzem w przypadku jakichkilwiek problemow (lekarz nawet sam czasem zadzwoni
zeby sie zapytac jak leci lub podac wyniki badan).
Moj prywatny sam mi polecil zglosic sie do NFOZ bym nie wydawala za duzo
pieniedzy na wszelkie badania, bo w koncu mi sie tez nalezy skoro place takie
pieniadze na ZUS.
Trafilam do przychodni do Praskiego i jak to pacjentki twierdza do przystojnego
lekarza dr Grabisza. Co z tego, ze przystojny, gdy jak na razie podczas
wszystkich wizyt czulam sie jak zawalidroga czy worek ziemniakow ... a poza tym
trzeba dlugo czekac w dusznym holu mimo wyznaczonej godziny. To wszystko
sprawilo, ze mialam zadziwiajaco wysokie cisnienie.
Przykro mi bardzo, ze jestem w taki sposob traktowana, bo w koncu caly czas
place ZUS i wogole nie korzystam (dzieki Bogu) z uslug Panstwowej sluzby zdrowia.
Ciaza to nie choroba i wszystcy powinni dbac o nasz spokoj wewnetrzny w imie
przyszlego pokolenia. W przeciwnym razie wyrosnie znerwicowane, bo przeciez czas
ciazy jest fundamentalny dla rozwoju Malucha.
Takich problemow nie mialam nigdy w przypadku prywatnej opieki lekarskiej.
Lekarz w danym czasie jest dla mnie, dba o moj komfort psychiczny, chetnie
odpowiada na wszystkie pytania, a nawet sam wypytuje o wazne rzeczy, ktore nam
by same nie przyszly do glowy.
Nakazuje takze by dbac o odpoczynek i sie nie denerwowac.

Przykro mi, ze nie znalazlam choc odrobiny normalnego w moim zrozumieniu
traktowania w Gabiniecie w szp. Praskim.
Pouczono mnie, ze jak przyjde nastepnym razem to mam sobie sama stanac na wage,
SAMA zmierzyc cisnienie (korzystajac z elektronicznego urzadzenia), no i
pielegniarka zobaczy czy serduszko bije. I tak ma byc za kazdej wizyty.
Aha i standardowe pytanie lekarza "czy cos sie dzialo dziwnego", bez zadnego
pouczenia na co zwracac uwage.

Aha, zdziwilo mnie tez, ze lekarz zabiera wszystkie wyniki badan zrobione w
szpitalu na jego polecenie, zatem jesli robi ktos USG, to lepiej wczesniej
zrobic ksero dokumentu, bo potem go sie nie zobaczy.
Nie zabiera natomiast badan zrobionych na wlasna reke poza szpitalem.

Hmmm... to tyle ... w poniedzialek kolejna wizyta ... zobaczymy czy znow
cisnienie bedzie 156/98. Jesli tak to chyba mam syndrom bialego fartucha, choc
fartucha na lekarzu Graboszu nie widzialam ani razu.




Temat: czy przesadzam w kwestii ochrony zdrowia dziecka?
Dopiero oczekuje na dziecko, ale absolutnie cie popieram, w kazdej kwestii!
-po urodzeniu dziecka obowiązkowo urlop wychowawczy, az ukonczy 4 lata
-po powrocie po pracy na pół etatu będę skrzętnie wykorzystywać przysługujący mi
urlop wypoczynkowy+ urlopy zdrowotne na siebie+ urlop zdrowotne na dziecko-
przewiduję więc, ze w pracy będę 1 raz w tygodniu 4 godziny
-przedszkole, szkoła i studia oczywiście juz wybrane (wszystko prywatne, a
studia tylko w Richmond)
-zawczasu kupiłam kilka mieszkań obok tych szkół, aby synek nie musial dojezdzac
(oczywiście będę go odwozic do ukończenia 18 roku życia, ale w samochodzie-
wiadomo- zarazki, trudno sie odkaza samochód)
-na studiach już synek na uczelnie bedzie dojezdzał taksówkami
-zakupiłam namioty tlenowe i maseczki. Mam w domu cale pomieszczenie wydzielone
na środki odkazajace, dezynfekujące i maseczki, jak wiadomo maseczka działa
tylko 15 minut po zalożeniu, potem trezba ja wyrzucic do specjalnego kosza,
zdezynfekowac ręce, i wziąć kolejną
-chronisz synka przed najgorszym niebezpieczeństwem- innymi dziećmi- ale tylko w
zimie! ja zamierzam chronic równiez w lecie. Małe chore potwory nie dotkną
mojego dziecka tak łatwo!
-jako towarzystwo dziecko będzie mialo starannie dobranych dorosłych, nie za
starych i nie za młodych, odpowiednio przeszkolonych (maseczki, rękawiczki,
fartuchy), i musza to byc ludzie "na poziomie"
-zapewne dziecko nie będzie zbyt wiele czasu przebywalo we wspaniałej szkole,
więc nauczyciele będą przychodzili do domu- a co, nalezy mi się, nie? w razie
czego zalatwię zwolnienie lekarskie- przynajmniej będę miała pod stałą kontrolą
proces nauczania
-gdy jest taka pogoda jak dzisiaj- podkoszulek, bluzka z dlugim rekawem, na to
dwa swetry, na nogi rajstopy, cienkie dresy, spodie ocieplane lub kombinezon
narciarski. Pozostaje kwestia ochrony delikatnej skóry twarzy- tu oczywiscie
dobry krem, a żeby zapewnić pełna ochronę chyba jakiś kask motocyklisty, jak
myślisz? Z jednej strony dziecko musi jakoś oddychać, z drugiej zas nie moze
wdychac mrżnego powietrza. Chyba zeby dac butlę tlenową z tyłu, jak dla nurków, co?
-kiedyś w Forum czytalam artykuł o chlopcu, który praktycznie nie mial układu
odpornosciowego- przeżyl ok 13 lat w kuli-klatce zbudowanej wokół łóżka, mial
też kosmiczny skafander, ale bał sie wychodzić. Czy to nie byloby dobre wyjście?



Temat: moj chlopak nie chce byc "pedalem"
> no taka gdzie przed wojna ktoś miał inteligentów a nie fizoli i rolników tak
> najprościej
> inaczej to neointeligencja zwana inteligencja PRLowską.

PiS-owiec, "humanista", który dyplom z polonistyki lub bibliotekarstwa
odziedziczył w rodzinnych pamiątkach po dziadku? Nie mylę się?

A może dziadek mial świetnie prosperujący sklepik
z piwem i tanim winem lub przybijał pieczątki
na poczcie?

Pojawiła sie i trzecia kategoria (byc moze jest ich więcej?): Powyzszy wybitnie
ętelegęntny cytat
(ętelegetny gdyz nie na temat, lecz na temat fiksacji autorki) pochodzi z całą
pewnością od przedstawicielki Ętelegęnci w 5 (a być moze dalszym?) pokoleniu.

Tacy lubią brak inteligencji mierzony IQ nadrabiać "punktami za Ętelegęckie
pochodzenie"

Czyżby to jakaś zamknięta kasta
carskich pisarczyków gminnych, nauczycieli w 4-klasowych uczyliszczach,
wiejskich organistów, wybitnie ętelegętnyh referentów w gminie?
Wiadomo, że Polska to byl za cara i przed wojną przodujący cywilizacyjnie kraj
świata!

Zaludniali ją przeważnie dzicy ętelegęnci i stąd
dzisiaj takie mnóstwo dziko ętelegętnych monik
na forach. Garnitury wiedzo jak nosic i na wszystkie guziki zapionć!

Do Łopery w garniturach chodzo, tego, no
Dzięwiontego Syfona sobie obejrzyć, jak te muzykanty ładnie i entelegentnie w
garnitury ubrane! I żeby nie było, sprawdzajom dokladnie
czy aby któryś z muzykantów nie jest "inteligentem" "i nie mial "fizoli" i
"chamów" w rodzinie!

Przecież wstyd by był takich chamskich skrzypek sluchać!

Coraz lepiej widać, że to mało rozgarnięte mamuski
są tym co wbija dziatwie do głów cudaczne ambicje
mylenia skutków z przyczynami.

Dla nich wciąż większą moc uzdrowieńczą mają biały fartuch i słuchawki lekarza
lub dyplom z polonistyki jego dziadka, niż nie jego własna wiedza lekarska.

Takie to śmieszne polskie feudalne zadęcie zaściankowo-gminne.



Temat: Wpływ tabletek na zajście w ciążę
Wiemy, ze to jest zagadnienie skomplikowane,
jak diabli skomplikowane.

Ogolnie normalnie wyglada to tak, ze tabletki nie wplywaja na plodnosc,
pomijajac ten drobiazg, ze po odstawieniu organizm ma tendencje do nadrabiania
zaleglosci i pierwsze cykle sa bardziej plodne - poczatkowo tabletki byly
testowane jako lek na bezplodnosc.
A szczegolowo trzeba rozwazyc co najmniej trzy zagadnienia. Po pierwsze wiele
kobiet zaczyna brac tabletki nie wiedzac, czy sa plodne. Gdy odstawia tabletki i
okazuje sie, ze maja problemy z plodnoscia, to wine przypisuje sie tabletkom, a
nie biora pod uwage (bo nie wiedza), ze juz wczesniej byly nieplodne. Po drugie
kobieta moze stac sie bezplodna podczas brania tabletek, ale nie z ich powodu, a
np. dlatego, ze przez trzy lata zgodnie z obowiazujaca moda chodzila w krotkiej
kurtce i biodrowkach i sobie zafundowala pare przeziebien przydatkow, mozliwe ze
bezobjawowych. Albo olala leczenie jakichs infekcji i komplikacje sie zrobily
rozlegle. Albo zaczela sie jej przedwczesna menopauza, czasem trafiaja sie takie
odchylki od normy i menopauza zaczyna sie przed trzydziestka. Po trzecie pigulki
to sa leki i trzeba je dobrac do potrzeb organizmu, mozliwie starannie,
rozwazajac wszelkie za i przeciw, bo zle dobrane moga narobic szkod. Dlatego nie
wolno dobierac sobie tabletek na wlasna reke, a i lekarza trzeba sobie znalezc
takiego, ktory dobierze leki starannie, a nie wypisze recepte na pigulki,
ktorych nazwa jest na kieszeni jego rozowego, sprezentowanego przez koncern,
fartucha. Kazdy lek moze szkodzic, nawet aspiryna brana w zly sposob jest
szalenie szkodliwa.

Co do raka. Nie, pigulki nie sa rakotworcze. Rakotworcze sa papierosy i solarium
i to jest zaleznosc bezwgledna i potwierdzona naukowo. A pigulki zmnieniaja
uklad ryzyka - zwiekszaja ryzyko niektorych typow raka, zmniejszaja innych. Np.
zmniejszaja ryzyko raka jajnikow. A zwiekszaja ryzyko raka piersi. Ale sa to
zmiany ryzyka rzedu kilku procent - 2 moze 3%. Wazne jest to w przypadku
obciazen dziedzicznych: kobiety, ktore mialy raka estrogenozaleznego (a rak
piersi jest wlasnie zazwyczaj takim rakiem) w najblizszej rodzinie, powinny
koniecznie powiadomic lekarza o tym fakcie. No i branie pigulek to jednoczesnie
zobowiazanie sie, do regularnych kontroli zarowno samodzielnych jak i
lekarskich. Oczywiscie jesli ktos ma choc za grosz szacunku do samego siebie.



Temat: drematolog dziecięcy NFZ
W Prokocimu przyjmuje dr Humnicka-Stawska.

Nie wiem, jak wygląda leczenie u niej w ramach NFZ, ale ja byłam z
synkiem w zeszłym tygodniu w Spółdzielni Lekarskiej, gdzie Pani
Doktor przyjmuje odpłatnie i nie jestem zadowolona

Brak diagnozy to jedna sprawa ... zdaję sobie sprawę, ze zmiany
skórne u malucha mogą być trudne do zdiagnozowania; moje
rozczarowanie wywołało coś innego

synek był zarejestrowany jako ostatni pacjent, w poczekalni
wyczekaliśmy się półtorej godziny (nie ma zapisów na godziny)
kiedy już weszliśmy do gabinetu po kilku chwilach zadzwoniła komórka
Pani Doktor i lekarka przez dlugi czas rozmawiała z jakąś znajomą
a później szybciutko wypisała receptę na robioną maść dla synka (nie
mówiąc nic więcej na temat przepisywanego specyfiku, poza
informacją, że należy stosować 2 x dziennie)
mąż z synkiem wyszli z gabinetu od razu po badaniu, natomiast ja
zostałam, ponieważ sądziłam, że teraz Pani Doktor powie mi jaka
diagnozę postawiła, jakie propnuje leczenie, czego można spodziewać
się w trakcie leczenie, itp.
tymczasem Pani Doktor kompletnie mnie ignorując zaczęła się zbierać
do wyjścia: ściągać fartuch, chować drobiazgi do torebki
na moje osłupiałe spojrzenia wyjaśniła przepraszającym tonem, że
jest już 56 godzin na nogach
w zasadzie jak teraz analizuję przebieg tej wizyty to myślę, że
powinnam była jakoś ostrzej zareagować
ale wtedy po prostu mnie zamurowało
wyszłam z tą receptą w garści, nie wiedząc, co zostało zdiagnozowane
u mojego synka, nie wiedząc czy mam sie zgłosić do niej za jakiś
czas ponownie

krótko mówiąc: nie polecam zdecydowanie
może i specjalistą jest Pani Doktor dobrym (mnie ciężko to
stwierdzić), ale traktowanie małego pacjenta i rodziców na pewno
pozostawia sporo do życzenia



Temat: Tomcio i Romcia - czyli komu jeszcze...
ateh7 napisała:

> A u MM Mamert wścieka się, że syn nie chce zostać chirurgiem,
> podczas gdy Tomek sam mówi że bałby się przeciąć komuś skórę i nie
> potrafiłby tego zrobić. To chyba lepiej, że nie wybrał sie na
> medycynę, wiedząc, że nie ma predyspozycji?

Mamert się wścieka o to, że Tomek nie chce być chirurgiem, czy bardziej o to, że brak mu na tyle skonkretyzowanych zainteresowań, żeby sobie mógł wybrać jakiś porządny zawód, np. lekarski? O wściekaniu się za brak predyspozycji do zawodu chirurga wiemy tylko od Tomka, natomiast sam Mamert ...miał smutną, podpartą już faktami pewność, że syn jego nie będzie ani lekarzem ani prawnikiem ani też filozofem czy religioznawcą. Kiedy myślał o przyszłości Tomka, doznawał lękliwego skurczu serca, bo wyobraźnia przedstawiała mu syna opowiadającego dowcipy na scenie podrzędnego kabaretu.

Zresztą stwierdzam, że autorka w "Noelce" realizuje swój plan zrobienia z Mamerta czarnego charakteru z powodu osiągniecia sukcesu. Zagęszcza atmosferę wokół niego, mistrzowsko przedstaiwając szczegóły :). Mieszkanie Kowalików urządziła Tosia (przedstawiona z kolei jako szara myszka w fartuchu) tak, aby było godne ordynatora szpitala w mieście wojewódzkim, samochód Mamerta ma kształt zdeformowanej lodówki, a sam Mamert odpręża się dopiero za jego kierownicą. Wszystko po to, żeby uzasadnić zupełnie niegrzeczne i niestosowne zachowanie Mamerta przy spotkaniu z Tomkiem na Wigilii u Borejków. A już zupełnie kuriozalne jest zdanie podsumowujące tę wyżej zacytowaną opinię Mamerta o synu: "Było to uczucie okropne i cios dla jego ojcowskiej ambicji". Tu już jasno widzimy Mamerta jako potwora, który wybory życiowe syna rozpatruje nie w kategoriach tego, czy przyniosą Tomkowi szczęście, ale z punktu widzenia własnych ambicji. Ten Mamert nie ma już nic wspólnego z doktorem Kowalikiem z "Kłamczuchy". :( Chciałoby się powiedzieć, że pieniądze pożarły mu duszę. :)




Temat: czy ciało mi podpowie????
Nie chcę Ciebie straszyć, ale poczytaj sobie to:

GESTOZA.
Kiedyś nazywano ją zatruciem ciążowym. Dotyczy tylko przyszłych mam. Bez pomocy
lekarskiej gestoza jest bardzo niebezpieczna dla mamy i maleństwa. Jednak
właściwie leczona, wcale nie musi być groźna!
Zatrucie pojawia się w drugiej połowie ciąży i najlepiej opisuje je nazwa: EPH-
gestoza. Każda z liter jest skrótem angielskiego słowa oznaczającego jeden z
objawów: E to oedema, czyli obrzęki, P to proteinuria, czyli białkomocz a H to
hypertension, czyli nadciśnienie tętnicze krwi. Uwaga, objawy te nie muszą
występować jednocześnie!
Przyszła mama może wcale nie odczuwać wzrostu ciśnienia. Dlatego lekarz,
opiekujący się ciążą, na początku każdej wizyty mierzy pacjentce ciśnienie.
Wynik powyżej 140/90 mmHg jest nieprawidłowy. Wzrost ciśnienia w gabinecie może
być związany z samą wizytą (tzw. efekt białego fartucha), lekarz może więc
zalecić kolejne pomiary. To ważne, bo właśnie nadciśnienie sprawia, że dochodzi
do zmian w łożysku. Konsekwencje bywają poważne: poród przedwczesny, odklejenie
łożyska, niedotlenienie nienarodzonego malca, zaburzenia w jego rozwoju.
Obrzęki nóg w czasie ciąży dokuczają wielu kobietom, zwykle jednak nie są
groźne i ustępują, gdy się odpocznie. Nie wolno ich jednak bagatelizować,
zwłaszcza gdy nagle pojawia się kłopot ze zdjęciem obrączki, palce przypominają
serdelki, twarz się zaokrągla niczym księżyc w pełni, a do tego szalenie puchną
uda i podbrzusze. Bardzo niepokojące jest także utrzymywanie się obrzęków po
dość długim, np. nocnym, odpoczynku.
Objawem choroby jest również obecność białka w moczu przyszłej mamy, czyli
fachowo: białkomoczu. To właśnie dlatego lekarz w odstępach kilku tygodni
zaleca wykonywanie badania ogólnego moczu.

IDZ DO LEKARZA!!!

Pozdrawiam,Ola




Temat: prosba do admina
hm .. rozumiem kobiety ktore sa wystarszone i daja w lape, bo wydaje im sie ze
lakarz tego oczekuje albo wcale im sie nie wydaje, tylko tak jest naprawde ...
to jest bledne kolo. jak z kradzionymi czesciami sam (sorry za porownanie) ale
tu dziala ten sam mechanizm - kierowcy nakrecaja zlodziei bo kupuja czesci na
gieldach wiedzac ze sa kradzione i nie przeszkadza im to ... do czasu kiedy im
ktos czegos nie ukradnie. Kobiety daja lekarza, bo sie boja , ci biora ... no
wlasnie dlaczego? bo im daja i nie maja silnej woli zeby odmowic? czy sami wrecz
wymagaja i prowokuja?
mam jeden pomysł ... a jakby tak pisac nazwiska lekarzy ktorym sie dalo w lape?
a najlepiej, zeby uniknac falszywych oskarzen, miec dowod ze sie dalo i ze lakrz
wzial, a juz na pewno ze zaproponowal?? Moze potrzeba prowokacji w niektorych
szpitalch. nienawidze korupcji !!
Wierzcie mi, lubie doceniac prace ludzi i sama chetnie bym dala jaksi prezent
upominek czy nawet kase poloznej, pielgenarce czy lekarzowi, tym ktorzy ujeli
mnie swoim podejsciem do pracy, ALE PO WSZYSTKIM !! PO WYKONANIU ZADANIA, JAKO
PODZIEKOWANIE! NIGDY PRZED! Tak jak w restauracji daje sie dobry napiwek dobremu
kelnerowi po posiłku, nigdy przed.

a jak czytam o łapówkach to az mi sie nóz w kieszeni otwiera. Znam historie z
kaliskiego szpitala, gdzie nadgorliwy tata chcial dac poloznej lapowke- 200 zł
probowal jej wsunac do fartucha koperte. Polozna zareagowala natychmiast -
wyciagnela to cos i powiedziala "MA PAN SZCZESCIE ZE PAN TU JESZCZE JEST, BO MAM
OCHOTE PANA WYPROSIC ! " Poczula sie naprawde urazona ... i takie osoby mnie
urzekaja. Mi kilak osob sie pyta czy zamierzam cos dac poloznje albo lakerzowi
... NIE, NIE ZAMIERZAM, NIE MYSLE TAKIMI KATEGORIAMI. Porod mam lada moment. Ide
nastawiona pozytywnie, z usmiechem i zaufaniem do lekarzy i pooznych, i mam
nadzieje ze nie zabraknie mi zwyklej zyczliwosci od personelu. Musimy pamietac,
ze duzo zalezy od naszego nastawienia. A jezeli ktos ma jakies obawy, niepewnosc
co do kompetencji lekarskich albo slusznej diagnozy moze zawsze prosic innego
lekarza o konsultacje, porade ... tu trzeba byc odwaznym! kulturalnym ale odwaznym!
pozdrawiam ! mam nadzieje ze wszystkie na forum urodza bez łapopwek i bez
komplikacji!




Temat: Ordynator aresztowany za łapówki
Gość portalu: indis napisał(a):

> Ordynator raczej obecnie nie jest właścicielem szpitala. Prawa
właścicielskie,
> w imieniu Skarbu Państwa, ma, chyba, albo marszałek województwa albo starosta.
>
> Natomiast sugeruję, że zatrzymany orgunator mógłby byś jednym z potecjalnych
> inwestorów, członków owej nikomu-bliżej-nieznanej grupy finansowej, która ma
> zamiar kupić szpital. Są to oczywiście moje najczystsze spekulacje.

W onecie jest więcej informacji o tym gagatku. On zgromadził wielki majątek
i to nie w ciągu ostatniego roku.

"Kraj
IAR, mat /2004-07-12 13:34:00

Łapówki w szpitalu: Ordynator aresztowany

Ordynator oddziału neurologicznego szpitala w Bolesławcu w dolnośląskiem trafił
do aresztu pod zarzutem przyjmowania łapówek.

44-letni lekarz został zatrzymany w następstwie policyjnej prowokacji.
Ordynator nie wiedział, że wręczającym pieniądze jest funkcjonariusz policji.

Według prokuratury i policji lekarz od roku wystawiał fikcyjne zwolnienia
lekarskie o niezdolności do pracy i tworzył historie chorób. Korzystały z jego
usług osoby starające się o renty oraz odszkodowania. Policja podczas
przeszukania jego gabinetu znalazła 138 tysięcy złotych - pieniądze ukryte były
w fartuchu, biurku i torbie.

Prowadzących śledztwo zaskoczył majątek lekarza - w ciągu 20-letniej praktyki
zdołał się dorobić dużej nieruchomości, trzech parceli, mieszkania we
Wrocławiu, apartamentu w Kołobrzegu, dwóch samochodów, 200 tysięcy w skrytce
bankowej i półtora miliona złotych na koncie.

44-letni ordynator nie przyznaje się do zarzutów i odmawia składania wyjaśnień.
Sąd aresztował go na trzy miesiące."

Uprawiał ten proceder całymi latami. Uważam, że powinien stracić tę część
majątku z której nie potrafi się rozliczyć z urzędem podatkowym. Prawo na to
pozwala i to mógłby być doskonały straszak na innych pazernych typów, takich
jak on.



Temat: astma-czy homeopatia ją moze leczyć?
Jeszcze tylko wtrącę swoje"pięć groszy" w sprawie DR. K.
Może ktoś, kto to przeczyta( może nawet sam Pan Dr K. i inni specjaliści tej
dziedziny leczenia), a ma ambicje być przewidującym homeopatą zastanowi się,
jak duże znaczenie ma "pierwsze wrażenie" dla osoby będącej pacjentem-laikiem.

W moim przypadku w trakcie pierwszej wizyty z wysoce negatywną podejrzliwością
zarejestrowałam następujące fakty ( co nie znaczy że mają cokolwiek wspólnego
ze stopniem fachowości lekarza) i które dziś wymieniam tylko i wyłącznie -
PODKREŚLAM- wyłącznie - w ramach ochoty na rozweselenie WAS:
- taki młody? - pewnie niedawny student, który nie ma jeszcze specjalizacji..
- bez fartucha? - a może to nie lekarz, tylko jakiś "pseudouzdrowiciel"?,
- patrz: powyżej+ brak tytułu na drzwiach gabinetu? - pewnie "wyleciał" z
jakiegoś szpitala za błąd w sztuce lekarskiej i jest bez prawa do wykonywania
zawodu,
- ksiązki na pólkach tylko w zakresie psychiatrii?- to po co mu u licha tyle
zabawek dla dzieci w gabinecie?
- na szyldzie, który jest na ogrodzeniu apteki nie ma wymienionego jego
nazwiska wśród leczących lekarzy- pewnie nawet nie ma pozwolenia na
działalność?,
- sam sugerował zapytanie o skuteczność swojego leczenia innych pacjentów
(drogą internetową)- po sprawdzeniu okazało się, że wszyscy polecają tylko
jego -jaki dziwny zbieg okolicznośc?, co dla "maniakalnego podejrzliwca" wydaję
się być juz zdecydowanym dowodem na "pseudofachowość".
No i co? Prawie paranoja...
Ale tak właśnie działa mózg matki(przypuszczam z nadzieją,że nie każdej),
która dowiedziała sie przed momentem, że jej dziecko jest nieuleczlnie chore,
bo ta "wspaniała medycyna XXI wieku" nic nie może juz pomóc, co najwyżej jedne
objawy złagodzi, by inne zintensyfikowac.
Już do kolejnej wizyty, po kilku dniach refleksji, podeszłam z większą
rezerwą, bo sugerując sie znowu taką logiką jak za pierwszym razem, też pewnie
bym zrezygnowała z podjęcia leczenia.
Szkoda tylko w tym wszystkim, że wcześniej z WAMI nie podjęłam dyskusji-
wówczas pewnie moje decyzje byłyby bardziej wyważone i przemyślane.
Tak czy innaczej - dziękuję Wam.




Temat: Lekarze obrazili się na niewidomego Filipa
Lekarskie fochy
Jeżeli lekarz czuje się obrażony - ma pozwać delikwenta w trybie cywilnym.
A odmowa ratowania zdrowia to już czyn dla prokuratury. Oraz pole do działania
dla firm zajmujących się odszkodowaniami za uszkodzenie zdrowia.

Lekarze zaś niech się tak nie unoszą - np. w Polsce nikt nie umie leczyć HIT,
prawie nikt IC, a nie daj Boże gdy "trudne" (dla polskich medyków, jakoś nie dla
tych z Zachodu) schorzenia się nałożą - wtedy pacjent dostaje łatkę, że jest
"urojeniowym hipochondrykiem" i zalecenie leczenia psychiatrycznego. I co ma
zrobić pacjent, gdy słyszy od lekarza, że taka choroba nie istnieje, a on wie,
że istnieje i jak się ją leczy?

Lekarze nie pamiętają, że w dobie Internetu i rozlicznych możliwości
diagnostyczno-terapeutycznych pacjent chorujący na jakieś schorzenie ma
nierzadko możliwość szybszego i lepszego dostępu do wiedzy na temat swojej
choroby. Wiedzy, którą nie zawsze będzie miał lekarz wyedukowany na tysiącu
podstawowych chorób i niemający możliwości śledzenia wszystkiego, co się pojawi
na temat każdego istniejącego schorzenia. Zwłaszcza gdy choroba ma konsekwencje
wieloukładowe - który urolog śledzi wpływ HIT na IC? Który okulista patrzy na
związek cpps i pbs ze zmianami siatkówkowymi? Który szpital uwzględnia dietę dla
pacjenta z IC? A pacjent to wie. Jeśli więc "niemożliwa jest komunikacja
lekarz-pacjent", to tylko z powodu nadętego bufona w białym fartuchu. Jakoś
mądrzy lekarze nie tylko się nie obrażają, ale wręcz chętnie przyjmują podane
bez ich wysiłku uznane medycznie dane dotyczące cywilizowanego leczenia
schorzenia, z którymi oni, lekarze, nie mieli kontaktu.




Temat: ranking AM
Odpowiadam na pytanie myszo skoczaka. Medycyny jeszcze nie
skonczylem do pazdziernika zaczynam ale mam w rodzinie wielu lekarzy
i tak się składa że kazdy konczyl medycyne w innym miejscu i troche
mi mowili na tamat studiow, stazow, lepów itd. pozatym duzo czytam
artykułów i gazet, bo lubie byc na bierzaca z nowinkami np nie wiem
czy wiecie ale w Olsztynie na UWM tez maja otworzyc wydział
lekarski. :P

Politycznej sfery doktora religi nie oceniam dla mnie liczy sie to
co zrobił dla polskiej medycyny a zrobił bardzo duzo 1
transplantacja, projekt sztuczne serce i wielki wklad w otwarcie
nowego centrum transplantologi na pomorzu ciekawe tylko czy padnie
na Szczecin czy na Gdańsk choc ja osobiscie obstawiam to 2.

Co do liczby punktow to odnosze sie do swojego przykladu u mnie
najwieksze ilosci zdobyly osoby z naprawde ogromna wiedza
niejednokrotnie byli to olimpijczycy owszem zdarzaly sie dobre
wyniki wsrod przecietnych osob ale raczej pod 250 nikt z nich nie
podszedł.

Swoja droga ja uwazam ze kazdy powyzej 200 punktow powinien dostac
szanse studiowania medycycny bo jezli ktos sie uczy to raczej sie
utrzyma osobiscie znam paruludzi ktorzy mieli ponizej 200 sa na
platnych i wcale nie radza sobie gorzej od reszty a zeby nie studia
ieczorowe nawet nie dostali by szansy studiowania medycyny,

Prestiż zawodu ?? czy te słowa maja jeszcze dzis jakies znaczenie,
przeciez wspolczesnie kazdy lekarz to łapówkarz ktory bierze i tylko
chce sie dorobic-takie przynajmniej ludzie maja przekonanie, ciągłe
strajki w medycynie niskie zarobki, jesli komus chce sie uczyc 15
lat a potem dostawac 1200 zł tylko po ty zeby załozyc biały fartuch
i stetoskop to szczerze podziwiam ale według mnie jak ktos nie ma
pasji do tego to nie wytrzyma na medycynie tylu lat.

Pozatym przeciez nie wszyscy konczonczy medycyne ida leczyc wielu
zostaje na uczelni, prowadzi badania i to dzieki nim medycyna idzie
to przodu, powstaja nowe leki. Osoby ktore ida "leczyc" to tylko
pewna czesc całosci ktora wzajemnie musi sie uzupełniac.



Temat: czy jest piekniejsze miejsce niz Wieliczka
dzisiejszy zamek, wczorajszy ośrodek zdrowia
Witam Szanownych Forumowiczów !!!!!!!

>oj, kgeorge pamiętam ten ośrodek zdrowia, piekny był , taki stylowy z
>dziedzińczmi, ale chyna śmieszne, ze Wieliczanin nie był tam teraz na kawie,
>kawiarenka zamkowa z dużym wyborem sałatek i drinków

Przepraszam, wstyd się przyznać, ale Wieliczkę czasów dzisiejszych
znam tylko i wyłącznie z okien samochodu, a do kawiarenki zamkowej
mogę zajrzeć zawsze.

Natomiast warto by było, odwiedzić pomieszczenia dawnego Ośrodka Zdrowia
i przypomnieć sobie miejsca, skąd się często uciekało z pod pieczy Mamy
zobaczywszy biały fartuch lekarza, lub gdy się poczuło specyficzny zapach
panujący w tym przybytku.

Szczególnie w sposób negatywny kojarzę jego dwa rewiry.
Lewe, górne skrzydło budynku, które omijałem zawsze dużym łukiem, gdzie
mieściły się gabinety stomatologiczne, oraz pomieszczenie zlokalizowane
na pierwszym piętrze, dokąd wychodziło się szerokimi drewnianymi, iście
królewskimi schodami.
Był to pokój najdalej wysunięty w kierunku wschodnim Zamku, gdzie
pobierano krew do badań laboratoryjnych. Kiedy byłem jeszcze
dzieckiem, tę część dzisiejszego Zamku również omijałem z daleka.
Jak trochę dorosłem, „kłopotów” już nie miałem ponieważ byłem pod dobrą
opieką mamy kolegi, z którym chodziłem do szkoły.

Natomiast bardzo pozytywnie zapisał się w mojej pamięci gabinet
fizykoterapii, z bardzo miłą i młodą obsługą, gdzie bardzo ładna
pani z wielkim zaangażowaniem wałczyła z pryszczami pojawiającymi
się na mojej twarzy.
Mam oczywiście na myśli tylko i wyłącznie seanse naświetlania
mojej buźki lampą kwarcową, bo o tym mogę na publicznym forum pisać. :)))

Kiedyś, jak przyjechałem ze świata i chciałem zasięgnąć lekarskiej
porady, stanąłem przed zamkniętą bramą dzisiejszego Zamku,
a kiedysiejszego Ośrodka Zdrowia.
Dowiedziałem się wtedy, że Ośrodek został przeniesiony na ulicę
Szpunara, dawniej Zielna, przy której, jak zapewne Państwo pamiętacie,
mieszkali kiedyś Państwo Sznurowie i gdzie znajdował się Ich zakład
papierniczy.

I tym sposobem znów wróciliśmy do ciekawego tematu, którego
jednak nie będę rozwijał, z przyczyn znanych uczestnikom
niniejszego forum.

kgeorge




Temat: Rozmowa z socjolog Marią Szyszkowską
Och, ach, jakiż pięknoduch się odezwał.
Well, przykro mi to powiedzieć, ale forma Twojej wypowiedzi nie jest w stanie
zamaskować miałkości procesów myślowych, które ją wyprodukowały. Przede
wszystkim dokonujesz powszechnie niestety spotykanego błędu logicznego,
ekstrapolując ocenę mojej wypowiedzi na forum na ocenę moich kompetencji
zawodowych. Nie zliczę już, ile razy różne błazny wyjeżdżały z irracjonalnym
wnioskiem: "ktoś, kto tak myśli i mówi nie może być dobrym lekarzem /
psychiatrą". Puste główki karmią się papką medialną, w której lekarz jest
przedstawiany jako anioł - zawsze w fartuchu, zawsze mądry, ciepły i skupiony.
I prawie zawsze w pracy :) Taki model powtarza świat reklamy, co tłumaczy
zapewne powszechność takiego obrazu wśród matołków maści wszelakiej. Matołom
nie przychodzi do łbów pustych - o, pardon ! wypchanych powtarzanymi za GW
frazesami - że lekarz jest człowiekiem, a jego praca to ... praca. Lekarz,
nawet psychiatra, ma prawo powiedzieć o kimś "kretyn", ma prawo się zirytować,
ma prawo powiedzieć "k... mać", gdy spotka go jakaś nieprzyjemna niespodzianka.
Ma też święte prawo posiadać poglądy odmienne od linii Michnika i spółki.
Lekarz ma prawo uważać małżenstwo za zarezerwowane dla mężyzny i kobiety
wyłącznie, ma prawo uważać aborcję za zabójstwo ( zresztą negatywny stosunek do
aborcji zawiera Przysięga Hipokratesa i Kodeks Etyki Lekarskiej ), ma prawo
dostrzegać, że mężczyźni i kobiety dość mocno się od siebie odróżniają.
Ma też prawo żywić sporo negatywnych uczuć dla kogoś, kto nie czyni nic innego,
niż propagowanie poglądów ( te pal sześć ! ) i ZMIAN SYSTEMOWYCH opartych na
poglądach zgoła odmiennych. A tak właśnie wygląda życie i twórczość pani
Szyszkowskiej, odkąd media zaśmiecają się jej wizerunkiem i doniesieniami na
jej temat.
Jeśli fakty nie zgadzają się z teorią, to je ignorujemy. Nie wiem już kto
powiedział, że kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą. Dlatego
zapewne powtórzyłeś kłamstwo ( i potwarz czy zniesławienie, nie wiem jak to
polskie prawo nazywa ), że moja obecna pozycja zawodowa wynika z nepotyzmu czy
innych nieczystych mechanizmów. Czy ty już w to wierzysz, czy musisz to
powtórzyć jeszcze kilkanaście razy ?
Ostatecznego dowodu błędności Twojego rozumowania dostarczasz mi sam:

Gość portalu: hrum napisał(a):

>Chociaż tak marny psychiatra chyba inaczej nie
> byłby w stanie zarobić na życie.

Zdziwiłbyś się, matołku, zdziwiłbyś się znając moje zarobki :)))



Temat: Puchnę :(((
Kiedyś nazywano ją zatruciem ciążowym. Dotyczy tylko przyszłych mam.
Bez pomocy lekarskiej gestoza jest bardzo niebezpieczna dla mamy i maleństwa.
Jednak właściwie leczona, wcale nie musi być groźna!

Zatrucie pojawia się w drugiej połowie ciąży, choć czasami nawet w I
trymestrze - obrzęki, białkomocz, nadciśnienie tętnicze krwi.
Objawy te nie muszą występować jednocześnie!
Jeżeli chodzi o ciśnienie lekarz, opiekujący się ciążą, na początku każdej
wizyty mierzy ciśnienie. Wynik powyżej 140/90 mmHg jest nieprawidłowy.
Wzrost ciśnienia w gabinecie może być związany z samą wizytą (tzw. efekt
białego fartucha), lekarz może więc zalecić kolejne pomiary. To ważne, bo
właśnie nadciśnienie sprawia, że dochodzi do zmian w łożysku. Konsekwencje
bywają poważne: poród przedwczesny, odklejenie łożyska, niedotlenienie
nienarodzonego malca, zaburzenia w jego rozwoju. To są tylko przypuszczenia!!!
Obrzęki nóg w czasie ciąży dokuczają wielu kobietom, zwykle jednak nie są
groźne i ustępują, gdy się odpocznie. Nie wolno ich jednak bagatelizować,
zwłaszcza gdy nagle pojawia się kłopot ze zdjęciem obrączki, palce przypominają
serdelki, twarz się zaokrągla niczym księżyc w pełni, a do tego szalenie puchną
uda i podbrzusze. Bardzo niepokojące jest także utrzymywanie się obrzęków po
dość długim, np. nocnym, odpoczynku.
Objawem choroby jest również obecność białka w moczu przyszłej mamy, czyli
fachowo: białkomoczu. To właśnie dlatego lekarz w odstępach kilku tygodni
zaleca wykonywanie badania ogólnego moczu.

Dlatego tak ważne jest skontaktowanie się z lekarzem, ale pamiętaj, że nie
wolno panikować, ponieważ ciśnienie wzrosnie gwałtownie. Podejdz do sprawy
poważnie ale spokojnie

Pozdrawiam,Ola




Temat: Akcja kłute misie ...
Wiesz, wydaje mi się, że zrozumiałam na tyle dobrze, że "ech nie projektuję
obaw swoich" tylko cytuję, co jest napisane na plakacie informującym - "ma
przekonać, że nie boli" kłując misie właśnie i takie same wypowiedzi daje Monika
Nowakowska organizatorka, oto cytat:
"Jest tu sala operacyjna, kilka gabinetów lekarskich i dentystycznych. Można
wykonać badania EKG, USG i prześwietlenia.
W Szpitalu Pluszowego Misia pacjentem jest zabawka, a jego rodzicem
przedszkolak. Dzieci przynoszą swoje misie do lekarza. Ubrani w białe fartuchy
studenci wykonują pluszakom badania i przekonują, że to "nie boli".
histmag.org/index.php?show=news&id=12466
O tym, co dzieje się z maskotkami można też podpatrzeć na zdjęciach, kilka z nich:
histmag.org/index.php?show=news&id=12466
Tutaj zdjątko, że jednak misiek dostaje zastrzyk ( i o tym mówiłam i z tym ma
problem moje dziecko a nie to ja mam obawy)

ifmsa.globalink.org/mis/obrazki/galeria/ZielonaCiuchcia/wlochy/photos/photo7.html
ifmsa.globalink.org/mis/obrazki/galeria/zoliborz/dzien2/photos/photo40.html
Tu kaczor jest w ogóle w fatalnym stanie, bandaż i zastrzyk )

Tutaj to chyba wizyta z Barbie u ginekologa (sorry, nie mogę się powstrzymać )

Jest jeszcze zdjęcie, nie chce mi się już szukać, z regularną operacją. Mam
wrażenie, że przy tym to nawet moj twardziel mógłby wymięc.

No nie wiem, czy taki najazd tych postaci w maseczkach i to multum zabiegów
przekona dzieci i oswoi. Wątpię.
A zdjęcia potwierdzają tylko tezę i obawy mojego dziecka. Przypominanie przez
panią tematu przyniesienia miśka powoduje, że ....jest już bardzo źle nastawiony
do pomysłu, akcji i ludzi, którzy przyjdą. Mam nadzieję, że jednak nie przełoży
się to na stosunek do lekarzy w ogóle. Dziecko w ramach zesmty zabiera
rechoczącego Sullivana i "jak pan podejdzie do niego z igłą" to nacisnę i go
wystraszę-to jego słowa.
Tutaj ewentualnie praca dla mnie i wytłumaczenie, że to nie są prawdziwi lekarze...
Ot, cały korowód nieporozumień i zakłamania, od samego początku.
Ale to też lekcja życia przecież, bo ono całe opiera się potem głównie na
kłamstwie i pozorach.

ps. Naprawdę nie wiem, co niby nie zrozumiałam z tej akcji...




Temat: nasz problem to polska wies
nasz problem to polska wies
Niby co ma piernik do wiatraka? A jednak. 25% spoleczenstwa to KRUS.
A oprocz tego spora ilosc kolegow ma wiejskie pochodzenie. I to
decyduje.
Nie darmo garnitur pasuje dopiero w drugim pokoleniu. A co dopiero
fartuch!
Dumni (dumne) z awansu spolecznego nie nadaja sie na lekarzy,
prawdziwych, swiadomych swoich praw lekarzy. Lekarzy do strajku.
Dam przyklad z mojej Izby Lekarskiej: Kolega, ktory wslawil sie
przejsciem na ciemna strone mocy, pan prezes Izby... Mowa go juz
zdradzala.
Podobnie jak mowa zdradzala jego interlokutora podczas pamietnego
spotkania minister-lekarze w szpitalu MSW - to takze awansowany
wiesniak, tyle ze prawnik.
Jestesmy krajem wiesniakow. A raczej krajem zdominowanym przez
wiesniakow.
Cenie opozycje prymasa Glempa do Rydzyka. Ale obaj to wiesniacy. Czy
to jeden mowi o prezydentowej jako o czarownicy, czy drugi o
inteligentach jako o szczekajacych kundelkach - to jest ten sam
prawie tzw. takt - kultura polskiej wsi...
Wies dominuje i niszczy Polske.
Na dobitke nawet prawdziwi inteligenci sluza jej na kolanach. Ot
chocby pewien Lech, prezydent zreszta, z mojego rodzinnego Zoliborza.
Brak etosu inteligenta. Jest za to etos wiecznie biednego,
pokrzywdzonego i wyzyskiwanego chlopa-robotnika.
Nawet nasza religijnosc tu tez szwankuje. Kazdy Polak rozumuje: Bog
objawil sie najpierw pastezom w Betlejem. A to nieprawda! Objawil
sie najpierw sw. Elzbiecie - rodzina inteligencka!
Co wiecej, nie jest wcale tak, ze rodzina Boza byla rodzina
robotnicza (sw. Jozef). Przede wszystkim byla to rodzina szlachecka,
bo kazdy krol to szlachcic. Rodzina - rod krola Dawida, z obu stron.
Przepadnij wiec ze swoimi roszczeniami polska wsi!
Skad sie to wszystko wzielo? Mysle, ze z konfrontacji prymas
Wyszynski - komuna. Prymas postawil na ludowosc. Wygral. Ale cena
zwycestwa okazala sie, okazuje sie dalej! - wysoka.
Dla mnie za wysoka. Emigruje.



Temat: NIE polecam lekarza Wąsowskiego
BARDZO POLECAM PANA DOKTORA WĄSOWSKIEGO WSZYSTKIM MAŁYM I DOROSŁYM PACJENTOM.
Moje dwa dzieciaki są od wielu, wielu długich lat pod opieką lekarską
Doktora.Starszy osiągnął pełnoletniość, młodszy jest w wieku gimnazjalnym, obaj
praktycznie od pierwszej pieluszki pod bardzo troskliwą,kompetentną, zaznaczam
PAŃSTWOWĄ, opieką dr Wąsowskiego. Uważam,że to lekarz z zamiłowania i
powołania, prawdziwy fachura.Ma wspaniały kontakt z małym pacjentem i z tym
dorastającym także. Dzieci, nie tylko moje, wprost go uwielbiają; myślę że
także za to,że jest po prostu normalny i bardzo ludzki.Sądzę,że nawiązywanie w
humorystyczny sposób do różnych historii z życia czy przytoczenie jakiejś
anegdoty, po zbadaniu pacjenta (czasem jako dygresja podczas rozmowy z
pacjentem czy rodzicami), powoduje,że dzieci czują się swojsko i bezpiecznie w
gabinecie lakarskim i nie boją się ,,białego fartucha". Polecałam w ciągu
kilkunastu lat doktora wielu swoim znajomym, które nie wiedziały jakiemu
pediatrze oddać pod opiekę swoje pociechy. Wszystkie są zadowolone z opieki
medycznej i leczenia dzieci.Niektóre obrały doktora na lekarza całej rodziny.
Nie spotkałam się nigdy z sytuacją, aby doktor odmówił skierowania na badania,
czy bagatelizował wyniki badań.Dodam,że moje prywatne dzieciaki przeszły róźne
choroby zakaźne wieku dziecięcego (m.in. świnka, ospa), tak jak innym dzieciom,
zdarzały im się przeziębienia w okresie jesiennym, albo znienacka anginy
latem,moje dzieci nie wywinęły się także od operacji , ani od skaleczonych czy
skręconych kończyn. W wymienionych sytuacjach doktor zawsze stawiał trafne
diagnozy, w razie potrzeby kierował na potrzebne badania czy do specjalistów i
dzieciaki zdrowiały. Takiego lekarza życzę wszystkim dzieciom i mamom.:)
Acha, jeszcze jeden duży plus dla doktora za czystość i estetykę przychodni,
pokażcie mi drugą tak przyjemną poczekalnię dziecięcą w Tychach.



Temat: błagam pomóżcie, problem z Zespołem ds. Orzekania
Witam serdecznie i gorąco dziękuję za okazaną pomoc i zainteresowanie.
Natomiast, jeżeli kogoś uraziłem słowem mgr to przepraszam, lecz nie miałem takiego zamiaru.

Postaram się Państwu przedstawić w skrócie moje zmagania z bezdusznymi przepisami, złą interpretacją, urzędnikami, zaistniałą sytuacją na Komisji w dniu 23.06.2007 r.

Nadmieniam, że mam pełnomocnictwo mamy, potwierdzone przez notariusza do załatwiania wszystkich spraw w jej imieniu.

Znalazłem w necie kilkanaście adresów z różnych stron Polski: Miejskich, Powiatowych, Wojewódzkich Komisji d/s Orzekania Niepełnosprawności.
Dzwoniłem, do wszystkich przedstawiając szczegółowo stan zdrowia mamy, czy lekarze muszą wystawiać kolejne zaświadczenia, etc.

Opinie nie nadają się na forum, łagodniejsze przedstawię: "cyrk" robią u Was, "zle interpretują przepisy", "proszę podać miejscowość będziemy interweniować" (oczywiście nie chcąc nikogo skrzywdzić, nie podałem miejscowości). Ponadto kazali mi się zgłosić za mamę na Komisję z jej pełną dokumentacją lekarską, swoim i mamy dowodem osobistym.

Komisja była o godz. 9:00
Byłem już kilka minut po godz. 8:00, bo tak mi pasował autobus.
Okazało się, że wszystkim dali na jedną godzinę (dzieci, młodzież, dorośli), było już 17 osób czekających na Komisję. Rozmawiałem z tymi poszkodowanymi przez życie. Każdy myślał, że będzie miał na godz. 9:00 tzn. każdy inną godzinę. Dla mnie był to szok!!!
Około 9:30 zaczęli wzywać wezwanych:
1. rozmowa z pracownikiem socjalnym
2. rozmowa z psychologiem
3. rozmowa z pedagogiem
4. rozmowa , badanie lekarza (jeden lekarz dla wszystkich w tym dniu, nieznany dla nikogo rodzaj specjalizacji).

Czekałem cierpliwie, kiedy wyczytają moją mamę. Godz. 13:30 nareszcie!
Przedstawiam zaświadczenie, które wydał dr chirurg-ortopeda-traumatolog w piątek 22.06 (był na wizycie domowej ok. godz. 17:00). W zaświadczeniu oprócz rozpoznania, jest wyraznie napisane " Ze znacznym ograniczeniem sprawności ruchowej. Pacjentka leżąca. Zaświadczenie wydaje się celem przedstawienia Komisji Lekarskiej. W/w mgr Przewodniczący Zespołu ds. Orzekania oświadcza: zaświadczenie jest nieważne, bo musi być napisane jasno, że "nie może stawić się na Komisję". Kolejny szok!

Miałem ze sobą wszystkie wypożyczone karty historii chorób, rezonanse magnetyczne, tomografie, prześwietlenia, oryginały wyników badań, kart szpitalnych itp.
Zażyczyłem sobie nie rozmowy z pracownikiem socjalnym, lecz z lekarzem i psychologiem.
Psycholog miła, uprzejma wysłuchała mnie, sprawdziła wszystko, coś długo pisała, kazała podpisać (zgodnie z pełnomocnictwem).
Następnie zaprowadziła mnie do lekarza z tym wszystkim i wyjaśniła sytuację, po czym wyszła.

U lekarza kolejny szok!
Nie wiem czy to jest lekarz, żadnego fartucha lekarskiego. Nachmurzona buzia, brudne przetłuszczone długie włosy i wrzask "po coś Pan to wszystko przydzwigał, ja i tak nie będę tego oglądać, nie muszę się znać na rezonansach, nie będę czytać tych kart chorobowych, i tak tu mam pełną teczkę dokumentów wcześniej dostarczonych".

Grzecznie tłumaczę, że na wezwaniu wyraznie jest napisane, jaka dokumentacja ma być dostarczona. Kazała mi się wynosić z tymi torbami dokumentów. Cóż rozpłakałem się i wyszedłem.

TERAZ NIE DZIWIĘ SIĘ, ŻE Z GABINETU LEKARZA PACJENCI WYCHODZILI ZAPŁAKANI LUB SZYBCIEJ WYCHODZILI NIŻ WESZLI!!!

Udało mi się po raz kolejny porozmawiać z psychologiem. Podziałała na mnie kojąco. Powiedziała do mnie: "niech Pan płacze nawet poklnie - ulży Panu, przyjdzie orzeczenie i wtedy będzie wiadomo co dalej, z reguły od orzeczenia tego lekarza większość się odwołuje".

Przepraszam, że tak się rozpisałem, zbyt chaotycznie, może kogoś uraziłem, ale jestem już na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego.
Paweł

_____________________________________________________
Nigdy więcej żadnych Komisji, nigdy, nigdy, nigdy!!!!!!!




Temat: astma-czy homeopatia ją moze leczyć?
Nie wiem, czy to o moim doktorze, ale jeśli nie, to też się stosunkuję

> - taki młody? - pewnie niedawny student, który nie ma jeszcze specjalizacji..

No doktor młodo wygląda, ale ponieważ homeopatią zajmuje się od jakichś 12
(chyba, może więcej) lat, a zajął się nią dopiero po studiach, AŻ tak młody nie
jest. Zresztą, młody to względne pojęcie;) Ja sama często się na tym łapię, że
jak słyszę, że ktoś na przykład umarł w wieku 40 lat, to myślę sobie, taki
młody i kurczę koniec. Ale potem spotykam faceta, okazuje się, że ma 35 i myślę
sobie, kurde, starawy;)
Szczerze mówiąc, wiek lekarza abosolutnie nie gra dla mnie roli - są na
przykład młodzi, ale aroganccy, są starzy, ale na przykład zeżarci przez rutynę

> - bez fartucha? - a może to nie lekarz, tylko jakiś "pseudouzdrowiciel"?,
Brrrrr, nie lubię lekarzy w fartuchach! Na szczęście wystarczająco mało szwędam
się po przychodniach, żeby patrzeć na fartuchy. Fartuch nie czyni lekarza, a
potrzebny jest w szpitalach i przychodniach ze względów praktycznych - widać na
nim brud. Ale żrąca biel ma sens tylko tam, gdzie najmniejszy brudek stanowi
zagrożenie

> - patrz: powyżej+ brak tytułu na drzwiach gabinetu? - pewnie "wyleciał" z
> jakiegoś szpitala za błąd w sztuce lekarskiej i jest bez prawa do wykonywania
> zawodu,

A czego oczekujesz? "Lek. med." to jak najbardziej tytuł, osoba bez dyplomu
akademii medynczej nie ma prawa się tak podpisywać

> - ksiązki na pólkach tylko w zakresie psychiatrii?- to po co mu u licha tyle
> zabawek dla dzieci w gabinecie?

No nie mów, czyżby Twoje dzieci nie miały zabawek? Każdy lekarz, który ma
kontakt z dziećmi, powinien mieć jakieś zabawki w gabinecie. Szczerze mówiąc,
od pediatry, który nie ma w gabinecie nic poza podstawowym wposażeniem krzesło
biurko leżanka taboret, uciekałabym gdzie pieprz rośnie
To samo dotyczy książek. Jak już jestem w gabinecie jakiegokolwiek lekarza,
który wystawił sobie półkę z książkami, to zawsze patrzę, czy są tam książki w
obcych językach. Szukam ludzi o szerszych horyzontach, którzy nie poprzestają
na tym, co oferują im polskie księgarnie.

> - na szyldzie, który jest na ogrodzeniu apteki nie ma wymienionego jego
> nazwiska wśród leczących lekarzy- pewnie nawet nie ma pozwolenia na
> działalność?,

Bo ci lekarze to po prostu inna firma, oni mają swój gabinet, a gabinet doktora
to zupełnie osobna sprawa

> - sam sugerował zapytanie o skuteczność swojego leczenia innych pacjentów
> (drogą internetową)
a gdzie? Bo ja o tym nic nie wiem, a chciałabym;). Strona homeopatia.edu.pl to
strona bardziej dla lekarzy, jeśli o tej stronie mówimy

- po sprawdzeniu okazało się, że wszyscy polecają tylko
> jego -jaki dziwny zbieg okolicznośc?, co dla "maniakalnego podejrzliwca" >
wydaję się być juz zdecydowanym dowodem na "pseudofachowość".

Nie obraź się, ale to już naprawdę jakaś paranoja. Albo nerwica natręctw...
Doktor wie o tym forum, bo sama mu powiedziałam, ale jego postów tu nie ma -
poznałabym od razu. Na liście adresów jest tylko jeden łódzki lekarz, bo innych
nie znamy, jak dopiszesz dr S, to będzie dwóch. Spójrz na Bydgoszcz - tylko
jeden lekarz. Hmmmm, to na pewno Beba się pod niego podszywa i chce napiędzić
sobie pacjentów, sprytna bestia, no no... No ale cóż, nas to przypuszczenie
szczerze rozbawiło, mnie szczególnie - i dziękujemy za to, że dostarczyłaś nam
rozrywki

16%VOL
22%VAT

Takie tam... Forum homeopatia



Temat: warsztat 39
4
2 1 3
5

1) kim dziecko Antosi chce zostać – As mieczy
2)co się robi w tym zawodzie – 3 monety
3)jaką szkołę trzeba ukończyć – moc
4)jakie ten zawód daje możliwości – 2 kielichy
5)jak wygląda dzień pracy w tym zawodzie – 5 mieczy

As mieczy – moje pierwsze skojarzenie to pilot samolotu, albo szef. Potem
nasunęło mi się jeszcze, że może to sędzia. Ktoś kto rozstrzyga spory. Na pewno
chodzi o jakiś silny zawód, kogoś kto ma siłę, przewagę i decydujące słowo w
wielu kwestiach i ma wpływ na losy innych osób. As mieczy kojarzy mi się z ręką
boga.

3 monety – jakieś przedsięwzięcie, budowanie czegoś wspólnymi siłami,
podpisywanie umów. Tu wszystko pasowałoby mi do szefa. Ale można też tworzyć
ludzkie życie, więc może to lekarz, który ratuje ludzi.

Moc – a może chodzi o jakąś szkołę typu AWF, coś co jest związane z naszym
ciałem. Albo np. szkołę negocjacji, bo bycie szefem to umiejętność miękkich
rozmów i rozstrzygania sporów. Zawód sędziego, również by tutaj chyba pasował,
jako nauka panowania nad złymi osobami.

2 kielichy – na myśl mi jeszcze przyszło, że może chodzi o ginekologa. Kata ta
wskazuje na możliwość urodzenia dziecka. Ale jednocześnie do szefa też pasuje,
ponieważ dobry szef ma dobre relacje z ludźmi.

5 mieczy – znowu miecze, ciężki dzień pracy ma człowiek wykonujący ten zawód,
musi staczać jakieś pojedynki, walczyć (tylko o co, o życie??), musi być
przebiegły i wyprzedać przeciwnika, wykazać się sprytem. Może to być związane
np. z rozwodem, więc jeśli sędzia udziela rozwodów to pasuje tutaj ta karta.

Wyciągnęłam pomocnicze karty: Król monet, 8 monet, 4 monety
same monety, więc może to jednak szef który robi pieniądze

Jak wygląda dzień pracy człowieka, który wykonuje ten zawód

9 8 7
2 1 6
3 4 5

1 – podsumowanie (9 mieczy)
2 – jak się ubiera (5 monet)
3 – dojazd do pracy (7 buław)
4 – otaczający go ludzie (As kielichów)
5 – miejsce (As buław)
6 – rola (10 monet)
7 – pozycja (4 kielichy)
8 – rodzaj pracy (król kielichów)
9 -uczucia (6 buław)

5 monet – mam skojarzenie ze szpitalem (może przez tego człowieka na karcie,
który idzie o kulach, może znaczy to, że ubiór nie ma znaczenia większego. Jeśli
to lekarz to i tak przebiera się w lekarski fartuch.

7 buław – korki, musi się przedzierać, może to miejsce jest gdzieś w centrum
as kielichów – wdzięczność otaczających ludzi, wszyscy go uwielbiają
as buław – jest tam duży ruch, dużo się dzieje
10 monet – rola doradcy, mentora, opiekuna
4 kielichy – przez swoją pracę daje coś ludziom, jakiś los na loterii, ratując
życie daje nowe życie
król kielichów – lekarz
6 buław – czuje satysfakcję i zwycięstwo z wykonywanej pracy

Na pewno jest to ktoś kto ma autorytet i budzi szacunek innych, ma on wpływ na
życie i losy innych ludzi. Stawiam albo sędzia, albo szef, albo lekarz.




Temat: Na co Struzik wydaje nasze pieniądze?
Na co Struzik wydaje nasze pieniądze?
Nie, tym razem nie na Płock, jak ktoś mógłby pomyśleć. Tym razem na własną
kampanię, którą można oglądać w publicznej tivi:

wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3553758.html
Marszałek Struzik gwiazdą reklamówek

Marszałek Struzik prosto z mostu. W tej telewizyjnej reklamówce troszczy się
o zdrowie skaczących do wody. W innych występuje jako lekarz dbający o
trzeźwość

Włodzimierz Pawłowski 17-08-2006, ostatnia aktualizacja 17-08-2006 13:46

Blisko sto razy mieszkańcy Mazowsza zobaczą w telewizji zatroskaną twarz
marszałka województwa Adama Struzika. Na koszt samorządu polityk PSL robi
sobie kampanię wyborczą

W ramach akcji "Bezpieczne pływanie" od trzech tygodni w TVP 3 emitowana jest
35-sekundowa reklamówka przestrzegająca kąpiących się przed nierozważnymi
skokami do wody.

Chłopiec skacze, po chwili jest już kaleką. Pojawia się Adam Struzik. Stoi na
moście, spoglądając na zdradziecką wodę. - Jeden skok może zakończyć twoje
życie. Uważaj, bądź rozsądny - ostrzega zatroskany marszałek.

- Ta kampania jest niemal identyczna z naszą akcją "Płytka wyobraźnia to
kalectwo" - zauważa Piotr Pawłowski, prezes "Integracji". Jego stowarzyszenie
emituje ostrzeżenia w publicznej telewizji od sześciu lat. - Nie rozumiem, po
co to powielać? - pyta.

Za swoją akcję Stowarzyszenie "Integracja" nie płaci telewizji ani grosza.
Marszałek Struzik finansuje reklamówkę z kasy Mazowsza. Wyprodukowanie spotu
kosztowało podatnika prawie 21 tys. zł. 77 emisji na antenie regionalnej to
dodatkowe 27 tys. - Robimy akcję na rzecz bezpieczeństwa. Reklama zniknie z
ekranu, gdy oficjalnie rozpocznie się kampania wyborcza - przekonuje
Magdalena Lewandowska, rzeczniczka marszałka.

Od kilku dni w telewizji regionalnej emitowane są też reklamówki promujące
Mazowieckie Dni Trzeźwości. Zamówiło je Mazowieckie Centrum Polityki
Społecznej podległe samorządowi województwa. Przed skutkami picia przestrzega
dyrektorka Centrum, potem pojawia się Adam Struzik. Marszałek występuje w
lekarskim fartuchu. - Jestem lekarzem. Wiem, jakie skutki powoduje picie
alkoholu - mówi. - Ze względu na kampanię samorządową Adam Struzik występuje
w reklamówce jako lekarz, a nie marszałek - tłumaczy Danuta Janusz, szefowa
MCPS. - Adam Struzik jest moim szefem, tego nie da się ukryć - przyznaje
szefowa Centrum. Zapewnia, że to ona zabiegała o patronat marszałka nad swoją
akcją, która ma trwać do końca września. Centrum planuje wydać na nią ok. 100
tys. zł.

Rok temu przed wyborami parlamentarnymi marszałek Struzik reklamował
akcję "Bezpieczna droga do szkoły". - Ten spot będziemy emitować także tej
jesieni. Ze względu na kampanię wyborczą do samorządów wytniemy jednak
ostatnią sekwencję z marszałkiem Struzikiem - zapowiada Magdalena Lewandowska.

Adam Struzik powiedział, że będzie zabiegał o mandat radnego województwa.

Kampanię wyborczą można rozpocząć dopiero po zarządzeniu wyborów, co stanie
się zapewne na początku września.

Czy obecna telewizyjna aktywność marszałka Struzika nie jest elementem
kampanii wyborczej? - Trudno to jednoznacznie ocenić. Nie wiadomo bowiem, czy
bohater reklamówki promuje siebie lub swoją partią, czy też jakąś sprawę -
mówi Teresa Filipiak, szefowa Krajowego Biura Wyborczego w Warszawie.
Przyznaje, że sygnałów o wyborczych falstartach jest sporo.

18 czerwca szef Państwowej Komisji Wyborczej Ferdynand Rymarz, odpowiadając
na zastrzeżenia dotyczące reklamówek PiS, stwierdził: "Kierowanie się do
wyborców przed zarządzeniem wyborów w sposób wskazujący na dążenie do
uzyskania poparcia dla konkretnych partii czy innej organizacji lub dla
konkretnych osób, zamierzających kandydować w tych wyborach, może być
traktowane jako rozpoczęcie kampanii wyborczej - niedopuszczalnej w świetle
prawa".



Temat: warsztat 39
eleonora32 napisała:

> 4
> 2 1 3
> 5
>
>
> 1) kim dziecko Antosi chce zostać – As mieczy
> 2)co się robi w tym zawodzie – 3 monety
> 3)jaką szkołę trzeba ukończyć – moc
> 4)jakie ten zawód daje możliwości – 2 kielichy
> 5)jak wygląda dzień pracy w tym zawodzie – 5 mieczy
>
>
> As mieczy – moje pierwsze skojarzenie to pilot samolotu, albo
szef. Potem
> nasunęło mi się jeszcze, że może to sędzia. Ktoś kto rozstrzyga
spory. Na pewno
> chodzi o jakiś silny zawód, kogoś kto ma siłę, przewagę i
decydujące słowo w
> wielu kwestiach i ma wpływ na losy innych osób. As mieczy kojarzy
mi się z ręką
> boga.
Twórca - Stwórca!
>
> 3 monety – jakieś przedsięwzięcie, budowanie czegoś wspólnymi
siłami,
Jasne, że tak!
> podpisywanie umów. Tu wszystko pasowałoby mi do szefa. Ale można
też tworzyć
> ludzkie życie, więc może to lekarz, który ratuje ludzi.
>
> Moc – a może chodzi o jakąś szkołę typu AWF, coś co jest związane
z naszy
> m
> ciałem.
Praca fizyczna - zawodówka

Albo np. szkołę negocjacji, bo bycie szefem to umiejętność miękkich
> rozmów i rozstrzygania sporów. Zawód sędziego, również by tutaj
chyba pasował,
> jako nauka panowania nad złymi osobami.
>
> 2 kielichy – na myśl mi jeszcze przyszło, że może chodzi o
ginekologa. Ka
> ta ta
> wskazuje na możliwość urodzenia dziecka. Ale jednocześnie do szefa
też pasuje,
> ponieważ dobry szef ma dobre relacje z ludźmi.
>
> 5 mieczy – znowu miecze, ciężki dzień pracy ma człowiek wykonujący
ten za
> wód,
> musi staczać jakieś pojedynki, walczyć (tylko o co, o życie??),
Znowu trafny strzał

musi być
> przebiegły i wyprzedać przeciwnika, wykazać się sprytem. Może to
być związane
> np. z rozwodem, więc jeśli sędzia udziela rozwodów to pasuje tutaj
ta karta.
>
> Wyciągnęłam pomocnicze karty: Król monet, 8 monet, 4 monety
> same monety, więc może to jednak szef który robi pieniądze
>
>
> Jak wygląda dzień pracy człowieka, który wykonuje ten zawód
>
> 9 8 7
> 2 1 6
> 3 4 5
>
>
> 1 – podsumowanie (9 mieczy)
> 2 – jak się ubiera (5 monet)
> 3 – dojazd do pracy (7 buław)
> 4 – otaczający go ludzie (As kielichów)
> 5 – miejsce (As buław)
> 6 – rola (10 monet)
> 7 – pozycja (4 kielichy)
> 8 – rodzaj pracy (król kielichów)
> 9 -uczucia (6 buław)
>
> 5 monet – mam skojarzenie ze szpitalem (może przez tego człowieka
na karc
> ie,
> który idzie o kulach, może znaczy to, że ubiór nie ma znaczenia
większego.
Niewątpliwie nie ma
Jeśl
> i
> to lekarz to i tak przebiera się w lekarski fartuch.
>
> 7 buław – korki, musi się przedzierać, może to miejsce jest gdzieś
w cent
> rum
> as kielichów – wdzięczność otaczających ludzi, wszyscy go
uwielbiają - myślę, że się zgadza

> as buław – jest tam duży ruch, dużo się dzieje -!!!!

> 10 monet – rola doradcy, mentora, opiekuna
> 4 kielichy – przez swoją pracę daje coś ludziom - jasne!

, jakiś los na loterii, ra
> tując
> życie daje nowe życie
> król kielichów – lekarz
> 6 buław – czuje satysfakcję i zwycięstwo z wykonywanej pracy - !!!
tak
>
>
> Na pewno jest to ktoś kto ma autorytet i budzi szacunek innych, ma
on wpływ na
> życie i losy innych ludzi. Stawiam albo sędzia, albo szef, albo
lekarz.
>
Eleonoro, teraz dokładnie widzę jak dużo celnych odpowiedzi masz!




Temat: To pacjenci powinni strajkować
To pacjenci powinni strajkować
Pierwszą ukochaną córcię urodziłam w szpitalu, przed urodzeniem najmłodszego
trzeciego dziecka popracowałam też co nieco w szpitalu położniczym jako
konsultant laktacyjny.
I główny wniosek jaki mi się nasunął po tych wydarzeniach mojego życia to to,
że to nie służba zdrowia powinna strajkować, tylko pacjenci.
Wystarczy porównać, w jakich warunkach przebywają pacjenci, a w jakich
lekarze. Te skórzane meble w połączeniu z psującymi się metalowymi łóżkami.
Dotacje na fartuchy, buty dla personelu i ubranka dla dzieci całe w strzępach.
Ustronne zaciszne gabinety lekarskie, kanciapy dla salowych i 6-osobowe sale
dla położnic. Zamknięte szczelnie gabinety lekarskie i wiecznie otwarte drzwi
do sali, gdzie odbywa się parcie. Bądź boksy do rodzenia na wpół otwarte,
gdzie każdy z personelu (ale też zabłąkany wędrowiec) może sobie zajrzeć,
jeśli ciekawy. I jak tu w takich warunkach w ogóle mówić o jakimkolwiek
zachowaniu intymności.
Trudno mi zapomnieć palec wetknięty we mnie i wydający polecenie: "Trzeba to
urodzić!"
Wykonywanie szeregu zabiegów, podawanie leków bez wyjaśnień, pytania o zgodę.
Fatalna ingerencja w przebieg porodu: kobieta zaczyna przeć w wannie, ale
ponieważ jest pierworódką każą jej przejść na fotel ginekologiczny. Nie ma
dziwnych, że tyle porodów fizjologicznych kończy się cesarskim cięciem, skoro
na tyle różnych sposobów przeszkadza się naturze.
Dokarmianie dzieci bez zgody, wiedzy rodziców, dopajanie zamiast skutecznej
pomocy przy karmieniu piersią.
A przede wszystkim robienie z rodzącej zdrowej kobiety ciężko chorej
pacjentki, podobnie z dzieckiem.
Do pewnego szpitala w moim mieście nie chciano przyjąć rodzącej z braku
miejsc pomimo że wody płodowe odeszły jej na izbie przyjęć. Nawet lekarz nie
zaproponował, że w takim razie zbada ją. Dopiero upór rodzącej kobiety
sprawił, że nie urodziła w drodze do klejnego szpitala. Błąd lekarza, który
po odejściu wód natychmiast powinien zbadać rodzącą (bo się od razu wstawia
główka, może wypaść pępowina, którą wtedy można próbować odepchnąć).
To nie koniec udręki tej kobiety: nacięto ją aż na 7 szwów pomimo, że była
wieloródką.
Podczas pracy w szpitalu zatrwożyły mnie też baaardzo liczne zakażenia
szpitalne. To że w wielu szpitalach leczy się infekcje podając od razu dwa
antybiotyki (jeden już nie działa)!!!
Dla mnie ten strajk to też informacja o nędzy moralnej lekarzy: a gdzie
służba i oddanie drugiemu człowiekowi? Rozumiem, że powinni więcej zarabiać.
Ale nie powinni w związku z tym odmawiać wykonywania jakichkolwiek zabiegów
medycznych. Czy swojemu bliskiemu też odmówiliby potrzebnej pomocy? Widocznie
byle jaki pacjent nie jest wystarczająco ważny dla strajkującego lekarza.
Dla mnie strajk lekarzy to horror. Dlatego do szpitala pójdę wyłącznie
poważnie chora bądź do bliskich poważnie chorych. Jako zdrowa rodząca ze
zdrowym dzieckiem nie będę się narażać na szpitalną rutynę szkodliwą dla
zdrowia psychicznego, na szpitalne bakterie odporne na większość
antybiotyków, na przeszkadzanie w porodzie niepotrzebnymi ingerencjami.
Niestety ale tak jak ja to widzę, szpital jest miejscem wielu jatrogennych
schorzeń. Zresztą przekonałam się o tym naocznie nie raz.
Trochę żółci wylałam, ale niestety tak to widzę.




Temat: laboratoria - szkoda gadać
A ja właśnie dzisiaj wysłałam skargę do NFZ na pielęgniarkę z państwowej
przychodni, jeśli macie ochotę przeczytać to proszę...

Witam,
Przykro mi, że jestem zmuszona skontaktować się z Państwem w sprawie
złożenia skargi na Panią Pielęgniarkę BEATĘ R., ale zaistniała sytuacja w dniu
dzisiejszym tego ode mnie wymaga.
30 października o godzinie 7.30 pojawiłam się w Laboratorium Analiz
Lekarskich na Libelta 16 w Łodzi, w celu pobrania krwi na morfologię u mojej
czteroletniej Córki.
Nie mogę pominąć faktu, że mimo odzielnego "okienka" w rejestracji
przeznaczonego do rejestrowania dzieci, standardy nie są zachowane. Czekaliśmy
więc z mężem i dwiema córkami - czteroletnią i półtoraroczną w długiej kolejce
ogólnej.
Po zarejestrowaniu dziecka udaliśmy się do punktu pobrań, pokój nr 21.
I tutaj zaczyna się cała historia. Czas oczekiwania od momentu przybycia do
momentu wejścia do owego punktu wynosił 40 minut. Na Boga czy nikt nie wpadł na
pomysł, żeby umawiać pacjentów, w odstępach np. 10 minutowych?? Proszę sobie
wyobrazić narastający strach, stres, zmęczenie, głód (bo przecież dziecko było
na czczo) u mojej czteroletniej córki, słyszącej przeraźliwy płacz i krzyk
niemowlaka, któremu Pani Pielęgniarka nie była w stanie pobrać krwi przez pół
godziny!
Nareszcie nadszedł nasz wyczekiwany moment i weszłam z moją zestresowaną córką
do punktu pobrań. Uśmiechając się od samych drzwi, żeby dziecka nie wystraszyć
do końca. Pani Pielęgniarka była poirytowana płaczącym niemowlakiem za drzwiami,
któremu nie udało się pobrać krwi i w takim stanie podeszła do mojej córki.
Jestem laikiem w kwestii prawidłowego pobierania krwi, ale gołym okiem było
widać, że Owa Pani Pielęgniarka nie ma pojecia o wykonywaniu tego zabiegu u
małego dziecka. Po wyszukaniu żyły w zgięciu łokciowym, Pani Pielęgniarka wkuła
się w nią. Nie mam wiedzy na temat odpowiedniej grubości igły, ale z całą
pewnością była ona tej samej grubości, co igła którą pobierano krew mnie, osobie
dorosłej. W trakcie pobierania moja córka zaczęła płakać i próbowała cofnąć
rękę, nadmienię że siedziała u mnie na kolanach a rękę trzymała jej druga Pani
Pielęgniarka. Zaczęłam łagodnym głosem tłumaczyć córce, że potrwa to jeszcze
chwileczkę, na co usłyszałam podniesionym głosem:"Dziecko nie ruszaj ręką!"
Efekt nie był zaskakujący, córka przeraziła się jeszcze bardziej igła poruszyła
się, krew podeszła pod skórę, a Pani Pielęgniarka straciła "zimną krew".
Grzecznie poprosiłam o spokój i zwróciłam uwagę, że to TYLKO (przyp. autora "i
AŻ") dziecko i powinno odbyć się to inaczej. Finał był taki, że krew została
pobrana a Pani Pielęgniarka skomentowała w bardzo niegrzeczny sposób, że mogłam
jechać do innej przychodni, skoro mi się nie podoba. Pani stwierdziła, że ma
duże doświadczenie i robi to nie po raz pierwszy, ale wszyscy z Łodzi do Nich
przyjeżdżają! Włos zjeżył mi się na głowie, po pierwsze do tego Laboratorium
skierował mnie lekarz z przychodni, do której jest zapisana moja córka, a po
drugie wysoce niestosowne było zwracanie uwagi pacjentowi w tym przypadku mnie i
niedopuszczalne zwracanie się do dziecka podniesionym głosem.
Roztrzęsiona wyszłam z punktu pobrań, z nie mniej roztrzęsioną córką. Kiedy
zobaczył to mąż, wrócił do Pani Pielęgniarki i poprosił Ją o podanie nazwiska.
Pani Pielęgniarka odmówiła, natomiast w momencie kiedy mąż próbował odczytać Jej
nazwisko z plakietki przypiętej do fartucha, zakryła ją ręką.
Zażądaliśmy rozmowy z przełożonym. Podeszła do nas Pani podająca się za
kierownika. Dopiero po kilku zdaniach rozmowy zauważyłam, że na plakietce
przypiętej do fartucha nie było słowa "kierownik". Dopiero po moim zapytaniu czy
rozmawiam z kierownikiem, zmieszana Pani sprostowała, że zastępuje kierownika.
Rozmowa z Panią niczego nie zmieniła, ponieważ Pani stwierdziła, że ja mam swoje
racje (a czyje racje mam przedstawiać przepraszam?) i nie zauważyła problemu.
Szanowna Pani pokusiła się na zakończenie o słowo "przepraszam", ale
wypowiedziała je lekceważącym tonem.
Głęboko zniesmaczeni, z płaczącą wciąż córką wyszliśmy z laboratorium.

Pozwolę sobie na zakończenie wyrazić swój głęboki żal, że pomimo usilnych
starań wyjaśnienia Córeczce co to jest pobranie krwi i przygotowania Jej do
tego. Pomimo wytłumaczenia krok po kroku, jak to będzie wyglądało i że ukucie
może troszkę zaboleć, ale Pani Pielęgniarka będzie się uśmiechać i szybciutko
pobierze krew. Pomimo stworzenia spokojnej atmosfery wokół tego mało przyjemnego
zabiegu, TYLKO i AŻ po to, żeby Córeczka się nie zraziła i następnym razem nie
musiała być zaciągana na siłę........
Nie udało się, Pani Pielęgniarka, ta uśmiechnięta z opowiadań i spokojna,
przysporzyła dodatkowego bólu i wystraszyła Moją Córkę, która tak bardzo chciała
być...Dzielnym Lewkiem.

Z poważaniem.....




Temat: Historia pewnej sepsy(posocznica)
Historia pewnej sepsy(posocznica)
Minęły dwa lata od czasu gdy umarł mój synek, a ja w dalszym ciagu
zastanawiam się jak można było tego uniknąć.Krzyś urzodził się w 36 tyg.z
pępowina owiniętą dookoła szyi, Był podduszony, umieścili Go w inkubatorze.
Zastanawiam się jakie błędy popełniłam w trakcie choroby mojego Krzysia.Wiele
z nich widzę teraz, reszty pewnie nie zrozumię już nigdy.Spędziłam w szpitalu
przy inkubatorze trzy tygodnie i wiele widziałam,ale wtedy nie wiedziałam co
jest nieprawidłowe w opiece szpitalnej, teraz już wiele wiem i pragnę się tym
podzielić.
Sepsa może dotknąć każdego. Dziecka i dorosłego człowieka, dzieci
nowonardzone i chore są narażone na nią wielokrotnie bardziej niż zdrowi
ludzie. Posocznica (sepsa) spowodowana jest bakterią, przenoszoną na
dłoniach, źle wysterylizowanym sprzęcie itd. Nosicielem jest często człowiek
chory ale bezobjawowo.Wtedy nawet nie wiedziłam że jest to taka groźna
choroba.
Patrzyłam w szpitalu na pielęgniarki podchodzące do wielu dzieci w tych
samych rękawiczkach lub wcale bez nich, na niemyte ręce przed każdym
zabiegiem, na niewymieniane inkubatory choć zgodnie z przepisami powinno się
je wymieniać i sterylizować, pozwalałam odganiać się od dokumentacji
medycznej zostawionoej na parapecie okiennym choć miałam prawo wglądu jako
matka w tę dokumentację, bałam się zwrócić uwagę personelowi na cokolwiek w
obawie,że gdy będę musiała wrócić na noc do domu wtedy mój Maluszek zostanie
bez opieki... bo w dzień tam byłam. Teraz wiem, że jeżeli płakał w nocy,a
personel miał zły nastrój to i tak nikt do Niego nie doszedł, a ja bez
względu na wszystko wtedy powinnam zwrócić uwagę na to żeby pielęgniarka
umyła ręcę lub zmieniła rękawiczki, a fartuchy?? Wcale ich nie było, a
powinien być każdy inny do pojedyńczego dziecka. Teraz kupiłabym
rękawiczki,waciki i fartuch sama, a ponieważ i tak stałam przy inkubatorze
pilnowałabym chociaż w dzień każdego kto by się zbliżał. Rodzice dziewczynki
leżącej obok w inkubatorze ( też posocznica spow.klebsiellą ) wynajeli
pielęgniarkę i na noc i na dzień, ale ja widziałam,że nie każda zajmowała się
tylko tą dziewczynką. Przede wszystkim jednak załatwiłabym przeniesienie
Krzysia do innego szpitala, zresztą słusznie bo po Jego śmierci przeniesiono
wszystkie dzieci i One żyją. Ja tłumaczyłam sobie,że przecież opieka lekarska
tutaj jest taka sama jak gdzie indziej. Opieka może tak , ale w tym szpitalu
było źródło zakażenia zresztą dotąd nieznane,a dzieci przeniesione zostały
odcięte od tego źródła. Pozwoliłam sobie wmówić w trakcie choroby Krzysia,że
to zakażenie okołoporodowe, szukałam winy we własnym niedbalstwie i nie
dopilnowaniu czegoś w trakcie ciąży, a to był tylko sposób na odwrócenie
uwagi od szpitala. Teraz to wiem , po badaniach, po opiniach wielu biegłych.
Po co to piszę? Uwazam, że każdy ma prawo wiedzieć czego nalezy wymagać od
personelu w szpitalu i uwierzcie mi jeżeli w trosce o swoje dziecko nie
chcecie się narazić personelowi to nie wiele to da, a może zaszkodzić.Są
przepisy które regulują zachowanie personelu w szpitalu, od sprzątaczki po
lekarzy i podchodzenie do nich z niedbałością zawsze zwiększa ryzyko tragedii.



Temat: Sprawa Pogotowia w Lodzi
jaceq napisał:

> Gość portalu: Ania napisał(a):
>
> > Wierz mi,
>
> Ależ wierzę. Mam tak samo. Korzystam z usług dobrych lekarzy, pracujących z
poś
> więceniem.
> Ale i natrafiam na oszustów i zwykłych głupków, którym jakimś cudem udało się
p
> okończyć AM.
>
> > Nie wiem tylko dlaczego mam obrazac dobrego lekarza za to co zrobil ten zl
> y.
>
> Ja też nie wiem, dlaczego.
> Problem polega na tym, że ci "dobrzy" i ci "źli" razem tworzą pewne
środowisko,
> społeczność.
> Nawet u tych "dobrych" często ma się wrażenie, że ich wykształcenie, wiedza,
pr
> aktyka, tworzą pewne
> sacrum i podważanie tychże przez pacjenta - profana to świętokradztwo. A tak
ni
> e jest. To taka sama wiedza, jak
> każda inna. Śmiało między bajki można włożyć twierdzenie, że ukończyć studia
me
> d. to coś więcej, niż np.
> prawnicze.
> Ponadto: przynależność do środowiska "białej mafii" wymusza pewne zachowania.
M
> . in. takie: "nie sra się we
> własne gniazdo". Więc nie powie się pacjentowi, że kolega, który go uprzednio
d
> iagnozował to głupi buc, który studia
> skończył za przysłowiową cielęcinę. Bo takie mówienie narusza też
niejako "magi
> czny" - dla motłochu prestiż
> znachora.
> Więc nie będzie się zeznawało jako biegły przeciwko koledze w białym
fartuchu -
> przecież któregoś dnia i on może
> zeznawać przeciwko mnie.
> Więc nie ukarze się zbyt ostro kolegi w postępowaniu dyscyplinarnym - i tak
za
> wsze można powiedzieć: "to my,
> lekarze, tylko my wiemy o co chodzi, reszta jest ignorantami".
> Więc lepiej przez godzinę wypić kawkę z kolegą, chwilowo wykonującym
zawód "sal
> es repa" niż przyjąć w tym
> czasie ze 3 pacjentów. Przecież ten rep może załatwić wycieczkę nad Balaton
*)
> - gdy będę przepisywał leki jego
> firmy, nawet ludziom, których na nie nie stać.
> Więc...
>
> Zło jest powszechne, przynajmniej w Polsce. I trzeba o nim mówić. Ale lekarz -

> który pracuje dobrze, z
> poświęceniem, często za niewspółmiernie małe $, ale który milczeniem KRYJE,
TUS
> ZUJE zło - tego z przyjemnością
> wrzucam do worka, nie bacząc na krzywdę, jaką mu to wyrządza. Zasługuje na
nią.
>

Wyobraz sobie ,ze ja trafilam na lekarzy,ktorzy sprzeciwili sie ordynatorowi i
gdyby nie ich sprzeciw i nie to,ze mi powiedzieli bym sie na wlasna prosbe
wypisala ze szpitala i wrocila do domu nie mialabym dzis syna.

> ______________________
> *) - jest recesja
>
> > No to gratuluje takiego sposobu myslenia.Mozna wg Ciebie opluc niewinnego
> > czlowieka tylko za to ,ze byc moze jego kolega zle pracuje.
>
> Temat uważam za wyjaśniony ostatecznie.
>
> > Moze .
>
> A może nie?
>
>
> > Nie kazdy patrzy drugiemu na rece.
>
> To wielka szkoda. Zresztą nie trzeba patrzeć na ręce, wystarczy tylko nie
udawa
> ć głuchego i ślepego.
> (Sprawiedliwość wymaga, by wspomnieć, że rzecz dodyczy wielu innych
środowisk:
> m.in. prawników, glin,
> mechaników samochodowych i in.)
>
> > Zdaje mi sie,ze toczy sie jakies sledztwo.
>
> "Zdaje się" i "jakieś". To do cholery i ciut - ciut, nie?
>
> > A ja sie obawiam bo jak sie raz wyrazi zgode na osadzanie ludzi przed wyro
> kiem
> > to pozniej moze to wejsc na stale do praktyki.Tego bym nie chciala.
>
> Mój osąd ma takie mniej więcej znaczenie, co opinia jakiegoś eskimosa nt co
się
> nosi w tym sezonie w Paryżu.
> A gdybym chciał wyrabiać sobie opinię na podst. tylko wyroków sądowych,
zwłaszc
> za w Polsce, to stałbym się
> jeszcze bardziej maniakalno-depresyjny, niż jestem obecnie.

A jestes maniakalno depresyjny?

Zgodze sie w jednym,ze te cale izby lekarskie wraz z rzecznikiem
odpowiedziaknosci lekarskiej to jedna wielka sitwa.Chcialam cos przez nich
wyjasnic ale niestety.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anette.xlx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 174 wypowiedzi • 1, 2, 3

    Linki