Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fakt Poznań





Temat: firma komputerowa Bansek
Gość portalu: Agnieszka Adamowic napisał(a):
> osoby, rzucając na nią negatywne światło.
> Ja natomiast zapraszam wszystkich do kupowania sprzętu komputerowego w
firmie
> Bansek oraz do konsultowania wszelkich zagadnień z ta branżą związanych,
> ponieważ zawsze otrzymają Państwo prawdziwą i popartą wieloletnim
> doświadczeniem odpowiedź.
>

Łskawa Pani,
Poza dyskiem o którym tu mowa, przy różnych okazjach kupowałem w tej firmie
parę innych drobiazgów.
Mogę z ręką na sercu powtórzyć moją pozytywną opinię o profesjonalizmie
pracujących tam panów i - last but not least - o ich cierpliwości dla
szpakowatego weterana pytającego o idiotycznie podstawowe detale.
Najlepszy dowód mojego zaufania do firmy W TYM ROZUMIENIU to fakt, że
równolegle z tą nieszczęsną reklamacją, w żaden sposób przecież przez firmę
nie zawinioną, chciałem zamówić u nich nowy komputer.

Satysfakcja klienta jest jednak pojęciem względnym i koniunkturalnym: dobrą
firmę poznać nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy, jak mówił jeden premier
(zapomniałem nazwiska, jakoś mu było z niemiecka).

Kreślę się etc.
Krzysztof 'Chris' Jedrych-Morrison
a.k.a. ChrisBTO





Temat: Redakcja na stronie......!?
Gość portalu: blenda napisał(a):

> niestey nie moge do konca sie z Toba zgodzic. Hubar dlaczego jesli ktos czyta
> forum i chcialby nas poznac, dowiedziec sie czegos od nas to odrazu, z calym
> szczunkiem dla KFL,musi byc klubowiczem? Nie chodzi juz o zdjecia ale o fakt.
>
> pozdrowki
Bo hubar jest urodzonym dyktarorem-romantykiem;-). Hubar przypomina mi
aktywistow z ery dzieci kwiatow opluwajacych i napadajacych na obwieszonych
medalami zolnierzy powracajacych z Vietnamu, albo doskonale zorganizowanych
aktywistow Green Peace, palacych gorskie schroniska i robiacych inne akty
wandalizmu. Wszystko w imie "wyzszych celow", ktorych normalny,
zindoktrynowany zjadacz chleba nie zrozumie.....;-) Uszanowanie.
Paul






Temat: PRASÓWKA
a ja...muszę Ci się przyznać, że sama nie wiem
właściwie co mam o tym wszystkim myślec i...nawet nie wiem, czy moje myslenie
na ten temat ma jakiś sens.... choć... fakt - nie boli.
Owszem...bardzo chętnie porozmawiałabym z tymi kobietami... nie by kwestionować
Ich prawa, czy...potepiać za podjęte decyzje ale...spróbować zrozumieć
motywację... bez poznania...nie ma zrozumienia




Temat: El AMOR BRUJO
Hej Monika!! Wiem, że czarodziejem. Tamto to był tylko żart. Jeśli chodzi o tą
historię to ja nigdy nie powiedziałem, że jej nie poznasz. Może kiedyś dane CI
będzie dowiedzieć o co poszło i jak się zaczęło. Ale jeszcze nie wiem kiedy.

A to że się prawie nie znamy nie zmienia faktu, że się to jeszcze może zmienić.

Do tego można wykorzystać to Forum ;)

P.S. Dzięki Ci za wszystko :*

Daniel.



Temat: nasza EX nie żyje
Fakt, jesteś dziś wyjątkowo wredna, ale miejmy nadzieję, że to stan
przejściowy, a nie kłania się typowy schemat antypatii eks i next. U nas na
szczęście sutuacja nie wyglada tak jak sugerujesz. Nie wiem, co wpędziło naszą
EX do grobu, ale na pewno nie był to stres związany z rozpadem jej małżeństwa
czy uciążliwości samotnego macierzyństwa. Poznałam mojego M. dziesięć lat po
ich rozwodzie, w tym roku to już 23 lata upłynęło, a my jestesmu małżeństwem 11
rok. Nikt nie musi się zajmować ich dzieckiem, bo córka M. dobija trzydziestki,
od 8 lat sama jest mężatką i ma własne dzieci. Nie mam w związku z jej śmiercią
żadnych wyrzutów sumienia, smutno mi tylko, że "oczyszczenie" naszej sytuacji
jest możliwe tylko poprzez czyjąś śmierć.



Temat: która z was ma tylko slub cywilny?
Ja mam tylko ślub cywilny. I z tego powodu bardzo się cieszę... Od kiedy
pamiętam, zawsze drżałam na myśl, że dla mojej rodziny oczywistym będzie fakt,
że wezmę ślub kościelny. Tymczasem dla mnie to był absurd. Jestem niewierząca,
ochrzczona i po I Komunii, ale na tym się mój udział w Kościele skończył. Nie
chodzę, nie wierzę i wprawdzie nie manifestuję tego, ale ślub kościelny byłby
dla mnie ogromnym oszustwem, zakłamaniem i wręcz hipokryzją. Dlatego też, kiedy
poznałam mojego męża, to jedną z myśli było "o, i nie będzie ślubu
kościelnego" :)




Temat: ile trwał rozwód waszych M?
Eks mojego męża właśnie chciała uwiarygodnic swoją wersję (tzn że to ja
rozbiłam ich małżeństwo. Chociaż nie to było przedstawione jako główny powód
rozpadu związku). Potwierdzilismy oboje fakt, że jesteśmy razem, jednocześnie
zgodnie z prawdą mowiąc, że związalismy sie ze soba (nie mylić z poznaliśmy)
już po złożeniu przez eks pozwu.
Winę mojego męża orzeczono powołując sie, jak później się okazało na
nieistniejące, wytyczne SN - czyli jesli osoba, która jeszcze formalnie nie
uzyskała rozwodu zwiąże się z kimś innym, jest winna rozpadowi związku. Okazuje
się, że nie ma czegoś takiego. Bo czym innym jest faktyczny, a czym innym
formalny koniec małżeństwa. Tutaj było już po faktycznym, acz przed formalnym.
Człowiek miałby kasę, wziął adwokata i pewnie byłoby inaczej.




Temat: dlaczego znowu ślub???????????
Z tym śmietnikiem to fakt autentyczny do tego stopnia, że byli tacy co nam nie
wierzyli.
W związku z tym chłop wymyślił "oficjalna" wersje naszego poznania.
Było to tak...
O czyścił buty na balkonie....
Ja przechodzilam z psem...
I jemu spadł but prosto mi na głowę...
Wiec musiał mnie ratowac :-)

I wyobraz sobie, że byli tacy którzy właśnie ta wymyslona historyjke
przyjmowali za prawdziwa , bo ta prawdziwa wydawała im sie nieprawdopodobna




Temat: Samozapłon!!!
wipsania napisała:

> Miałam oczywiście na myśli brak kontaktów w sytuacjach konfliktowych. Podobno
> bywają zaprzyjaźnione ex i next, ale to inna bajka...

Ja mam bardzo fajną Next :) z którą się przyjaźnimy. A poznałyśmy się dopiero
przedstawione przez "naszego" A.
Ale fakt, że nie byłam żoną A. Chociaż sporo lat byliśmy razem.
Natomiast Magda - mam nadzieję, żoną będzie - bo to niezła i dobra osoba. W sam
raz dla A.:)

Zastanawia mnie czasem, dlaczego łatwiej jest przyjaźnić się Next i Ex - jeśli
nie wchodziło w grę małżeństwo wcześniej, acz te Ex-związki nierzadko dłuższe
bywają, niż niektóre Ex-Małżeństwa - a w przypadku małżeństwa, Next i Ex
najczęściej (NIE ZAWSZE) jakoś nie mogą się "s-tolerować"...
A może mam złe przykłady do obserwowania :-)

J.




Temat: samotnosc ...
Poznaliśmy wszyscy ten przypadek z opowieści jednej strony to fakt.Druga strona
medalu to taka,że większośc facetów jak już wezmie ślub to zapomina po co ten
ślub brała.Z kochającego romantyka robi sie gburowatym typem.Już nie pamieta
jak biegał z kwiatkami i zabiegał o wzlędy.Zapraszał na kolacje i do
kina.Wiem,że facet nie zawsze jest winnien ale to on powinien zabiegac o
wzgledy swojej damy.Tak tak wiecej romantyzmu i rozmów codziennych i by nie
było takich rozmów z obcymi osobami.A co do zniechecenia po porodzie to jest to
żenada.Ta kobieta urodziła jego dziecko.Moze niektórzy nie dorosli do pewnych
rzeczy.



Temat: Dziwne Forum...
Rozwiązanie forum
Skoro admin mówi, że czas od siebie odpocząć to juz jest całkiem zle z tym
forum jeszcze gorzej niż myślałam. Jak dla mnie to definitywny koniec forum.
Bardzo miło było wszystkich poznać. Przeżyliśmy w sumie bardzo fajne chwile.
Pokrzepiający jest fakt ze grupa w sumie obcych osób potrafiła sie zgrać i
spotkać sie w jednym czasie i miejscu. Nawet nie raz ale kilka jak nie
kilkanaście razy. Od każdej nowej osoby poznanjej przez forum, nie ważne czy
piszących czy niepiszących, czegoś sie nauczyłam. Nie żałuje niczego. Było
fajnie szkoda ze się skończyło.
Pozdrawiam wszystkich bez względu na płeć i IQ



Temat: niezwykle zdarzenie
niezwykle zdarzenie
Jestem nowa na tym forum i korzystajac z okazji chcialabym Was wszystkich
bardzo goraco pozdrowic.
Pare miesiecy temu wybralam sie razem z kilkoma znajomymi na spirytualna
podroz do Angli.Kilka dni przebywalismy w Glastonbury.Podczas pelni ksiezyca
postanowilismy wraz z przyjacielem wejsc na Tor (wzgorze).Jest to bardzo
silne miejsce mocy,ktorego tak szybko sie nie zapomni.Byla juz bardzo pozna
noc,kiedy wracalismy waska droga do naszego miejsca zamieszkania.Idac
spostrzeglismy na tej drodze plonacy samochod,ktory barykadowal nam dalsze
przejscie.Zblizajac sie do tego samochodu czulam,ze cos nie gra.W moim
splocie slonecznym mialam odczucie,jakby zatarly sie wszystkie granice
pomiedzy ziemia i innymi dymensjami.To co czulam jest mi trudno wyrazic w
slowach.Zdziwil nas fakt,ze w odleglosci pol metra od tego plonacego
samochodu stal duzy dom i ze nikt z mieszkajacych tam osob nie zwrocil uwagi
na plomienie.Wraz z przyjacielem przeszlismy w szybkim tempie obok tego
samochodu,poniewaz nie bylo innego rozwiazania i innej drogi.Nastepnego dnia
szlismy ponownie ta sama droga.Zobaczylismy zgliszcza po spalonym samochodzie
i jakie bylo nasze zdziwienie,kiedy stwierdzilismy ze nie ma sladu po
stojacym tam obok domu.Nie sadze,aby byla to zbiorowa halucynacja.Oboje
widzielismy ten dom poprzedniej nocy.
Jestem bardzo ciekawa,co o tym sadzicie i czy w Waszym zyciu rowniez
spotkaliscie sie z tego typu nietypowymi i niewytlumaczalnymi zjawiskami?
Bede wdzieczna za Wasza opinie.



Temat: boje sie ze mnie zdradza
beady,czasem zeby rozmowa miala sens a nie polegala wylacznie na oskarazaniu i
zaprzeczaniu faktom (co mialo miejsce poprzednio i nauczylo mnie ze w tym
przypadku wyskakiwanie z totalna szczeroscia nie dziala na dzien dobry) trzeba
jakos przygotowac grunt
chcialam wylacznie poznac obiektywne opinie osob niezaangazowanych w sytuacje
zeby sprobowac spojrzec z innej perspektywy wlasnie po to by nie sugerowac sie
ze moj punkt widzenia to jedyny punkt widzenia i byc moze ktos podsunalby
pomysl jak porozmawiac zeby to byla sensowna rozmowa.. chyba od tego miedzy
innymi jest forum?
a sama zdecyduje czy dam rade zaufac czy nie bo bez zaufania nie ma sensu i ja
o tym wiem i on tez (ode mnie bezposrednio, bez domyslow powiedziane wprost)
troche tu pobiadolilam bo mnie to huknelo w czuly punkt i znienacka,
potrzebowalam chwili zebuy ochlonac z pierwszego szoku i zaczac myslec bardziej
konstruktywnie




Temat: Coś się zmieniło (dlugie ;-(
Dziekuje wszystkim za posty

Powiem tak: nie bede zmuszal mojej zony do zerwania kontaktow z tym facetem.
Zgodnie z tym co napisala ewolwenta: rzeczywiscie chce sie z tym gosciem spotkac
i go poznac. Tez uwazam ze to fajnys sposob ;-). jak na razie jednak konczy sie
na zapewnieniach mojej zony, ze kiedys cos zorganizuje.

Problemem jednak nie jest sama zazylosc, ale to, jak moja zona do tego
podchodzi. Fakt, ze rozmawia z nim o roznych "niezyciowych sprawach" (tzn. nie o
kredycie, rachunkach itd. ;-) - no i pewine lepiej sie jej rozmawia z nim niz ze
mna. Ja natomiast nie znize sie do tego zeby blagac ja o to, zeby zerwala z nim
kontakty - sam bym sie ponizyl. Chociaz byc moze sam nie jestem bez winy, ze do
tej sytuacji doszlo :-(.



Temat: jak mozna głosowac na sld zobacz najnowszy ranking
jak mozna głosowac na sld zobacz najnowszy ranking
opublikowany w rzepie dotyczy najwiekszych miast w polsce chodzi o bezrobocie
warszawa 6,3%
poznań 6,7%
katowice 7,% dałbym jescze wiecej zapomogi górnikom tak ładnie p-łaczą
kraków 8,3%
rzeszów 9.5%
opole 10.25
wrocław11.6%
gdańsk 12%
olsztyn 12.3%
bydgoszcz 12.4%
lublin 13.6%
zielona góra 13.6%
białystok 13,9%
szczecin14,45
toruń 14,9%
kielce16%
gorzów wielkopolski17.7%
łódz 18,4% !!!!!!!!!!!!
pod rozwage tych co chca głosowac na czerwień takie sa fakty w miescie
waszego szefa .Wstyd!!! Zaznaczam ze z kolrem czarnym tez nie chiece miec do
czynienia ale w tej sytuacji.......



Temat: POZNAŃ
POZNAŃ Tomek Urbaniak
mysle,ze 9 lat wspolpracy z tym lekarzem mowi samo za siebie.jedna tylko zdrada
upewnila mnie w fakcie iz Pan Tomek jest debesciak
prywatny gab.Na Murawie (061)8250 153



Temat: Witam
poolicjant napisał:

> IP Cię zdradza.

Dobra, nie robię tajemnicy z faktu, że jestem z Poznania, zresztą tu wszyscy o
tym wiedzą :-) - ale nadal nie rozumiem, dlaczego Czarnków?! Bylam tam może z 5
razy w życiu... :-)



Temat: Czy Warszawa może być wizytówką Polski
W artykule napisano:
Mamy też metro. Krótkie, to fakt, za to jedyne w Polsce. Stojący godzinami w
korkach mieszkańcy Krakowa, Poznania, Wrocławia czy Łodzi mogą nam tylko
pozazdrościć pędzącej pod ziemią kolejki.




Temat: Akcja "Lotnisko dla Łodzi"
W sumie to fakt. Rynek już jest podzielony i jedno jest pewne, że Łodzi na
mapie tanich linii nie będzie. Kto zyskał? Katowice, Wrocław, Poznań. Nam
zostaną czartery do Mińska (chyba po to żeby Kropaszenkę tam wysłać)



Temat: Redakcja na stronie......!?
niestey nie moge do konca sie z Toba zgodzic. Hubar dlaczego jesli ktos czyta
forum i chcialby nas poznac, dowiedziec sie czegos od nas to odrazu, z calym
szczunkiem dla KFL,musi byc klubowiczem? Nie chodzi juz o zdjecia ale o fakt.

pozdrowki



Temat: Płacili politykom - cd.
Dlaczego Państwo piszą nieprawdę? Gazociąg wg autorów artykułu od lat
nieczynny, był w tym czasie, czyli w 1994 r. czynny! Szkoda, że dziennikarze
nie zadali sobie trudu sprawdzenia tego faktu. Warto, co nakazuje warsztat
dziennikarski, poznać argumenty drugiej strony.



Temat: 34768 TEZA MANIFESTU IDIOTY MAZURA
Ale dzięki tym głupim tezom mogą się zacząć ciekawe dysksje- dywagacje na temat
rzekomego homoseksualizmu Marksa były jednym z najzabawniejszych wątków w
ostatnim czasie. I ile mozna się poznać nieznanych historycznych faktów- że za
pranie gaci nie zapłacił, ho ho :))



Temat: Uwaga na licznik
papirus22 napisał:
to między innymi dzieki naszemu b., a w zasadzie jego nieudolności, a skoro
juz przy b. a zabroniliscie mi wypisywac wizji co będzie za iles tam lat to
teraz o pozytywach. Gdyby nie on to po pierwsze nie poznałbym tylu ciekawych
ludzi, na forum i poza forum,
> nie interesowałbym sie tak bardzo samorządnością, pewnie nie byłbym w radzie
> osiedlowej, moją ulicą pędziliby wszyscy po 150, a tak mamy dziury i nikt nie
> pędzi, a społeczeństwo nie zakładałoby tylu stowarzyszeń, tych ostatnio
> powstało kilka. To jedyne niestety pozytyw jego działalności.

To mi się bardzo podoba, ciągle psioczymy na tego burmistrza a może w tym
uroczystym wątku pójdziemy śladami papirusa i spróbujemy podsumować co zrobił
dobrego dla Łomianek i dla nas.
Niewątpliwą "zasługą" burmistrza jest zjednoczenie ogromnej rzeczy mieszkańców
wokół spraw gminy. Uczestniczac w spotkaniu dotyczącym studium zaobserwowałam
nieprawdopodobne zwarcie społeczności lokalnej, solidarność i troskę o wspólny
cel. Może z punktu widzenia burmistrza skutkiem ubocznym jest to odmienny od
jego celów ale fakt faktem.
Poza tym, grzęznąc w błocie, błądząc po ciemnych ulicach, czerpiąc wodę ze
studni, możemy czuć się jak w skansenie, albo jakbyśmy odbywali podróz w czasie
do średniowiecza, czyż to nie fantastyczna przygoda?
Kolejna atrakcja to udział w sesjach rady i posiedzeniach komiski - słowem
kabaret za darmo, gdzie indziej trzeba płacić ale u nas można się uśmiać po
pachy i wszytko gratis.
Jeszcze wspomnę może o wpływie władz na dobrą kondycję fizyczną mieszkańców, bo
jak wiadomo sprawy kultury fizycznej i sportu są dla tu bardzo ważne. Zatem,
bierzemy się za łopaty i odśnieżamy ulice, zasypujemy dołki, chodzimy w czynie
społecznym wyręczyć służby miejskie - zbieramy śmieci, biegamy kilometry do
autobusu. Wreszcie, biegając z posiedzenia komitetu osiedlowego na posiedzenie
rady nie przesiadujemy w tym czasie beztrosko z chipsami przed telewizorem a
wręcz przeciwnie - adrenalina skacze, poziom przemiany materi się podnosi,
procesy życiowe nabierają tempa ....




Temat: POZNAŃ
Ja również odradzam tego ginekologa zwłaszcza jako lekarza prowadzącego ciążę.
Byłam jego pacjentką podczas mojej ciąży, którą straciłam w 19tc-
trafiłam do niego z polecenia znajomego lekarza jako specjalisty na
Polnej w Poznaniu od wad płodu.
W tym temacie uważam że jest bardzo dobry i dociekliwy, nie przeoczył
niczego - niestety moje dziecko miało b. poważną wadę genetyczną. Więc jeśli
ktoś ma świra na punkcie badań prenatalnych jak ja (choćby ze względu na wiek -
jestem >40lat) to dr.Puacza polecam choćby konsultację u niego. Mam bardzo dobry
sprzęt zwłaszcza USG (mąż się zachwycał jego jakością).
Amniopunkcje miałam robioną na NFZ w szpitalu na Polnej.
Minusy - generalnie dr.Puacz bardzo często wprowadza nerwową atmosferę i jakby
panikuje, co dla mnie jako ciężarnej było bardzo trudne. Takie jego zachowania
były wielokrotnie - nie że zdarzyło się raz. Uważam, że kobieta w ciąży
potrzebuje lekarza z umiejętnością empatii, której jemu brakuje niestety.Wizyty
u niego wprowadzały mnie w nerwicę zamiast uspokojać.
Miałam wrażenie że dla niego każda ciężarna jest kolejnym przypadkiem, a nie
kobietą cierpiąca z takiego czy innego powodu. Ale cóż kto z nas nie popada w
rutynę po kilkunastu latach pracy zawodowej ?
Leżałam kilka razy w szpitalu podczas tej ciąży - czasem się dziwnie
zachowywał, jakby mnie nie znał
On chyba lubi swoją pracę.Jest typem naukowca pomimo, że habilitacji nie zrobił.
Poza tym dr.Puacz rzeczywiście za dużo pracuje i jest notorycznie
przemęczony.
Godzinne albo dłuższe oczekiwania w poczekalni jego gabinetu na wizytę (po
wcześniejszym kontrolnym telefonie) to paranoja - przecież to sprawa
organizacji. Nie rozumiem - raz się może tak zdarzyć,ale nie zawsze.
Dlaczego od razu nie umówić się na g.23 - mi tak późna godzina nie
robi,ale szanujmy wzajemnie swój czas Panie doktorku !
W następnej ciąży jeśli uda mi się jeszcze zajść chyba wybiorę innego
lekarza.
Jeszcze jedno prawdą jest że jest to lekarz drogi, ale uważam że jest to wybór
każdej z nas - mamy wolny rynek. Chyba jest nastawiony na kasę choć ja osobiście
tego nie odczułam, aby ode mnie ją wyciągał - faktem jest że nie doczekałam
niestety porodu !
Dodatkowym minusem jest gdy nagle się coś dzieje to długość oczekiwania na
wizytę - ok. 1 miesiąca (oczywiście w ciąży to wygląda inaczej).




Temat: Apsys kontratakuje
o - to tylko kwestia umowy
Gość portalu: Ano napisał(a):

> Czy wydaje się Wam (Młody, Jasam, flip), że Łódź jest ewenementem na skalę
> naszej galaktyki i tylko tutaj powstają pomysły centrów handlowych w centrum
> miasta ?
> Jak można jednocześnie pisać, że centrum Łodzi umiera (co jest faktem) i
> torpedować wszelkie pomysły ratowania tegoż centrum (Manufaktura).

Super-hiper-mega w Manufakturze nie jest sposobem na uratowanie centrum, bo
centrum nie obejmuje Poznanskiego.

> Gdzie się trzeba urodzić, żeby pisać bzdury o pokazywaniu turystom
> Piotrkowskiej -rozumując, że atrakcją są sklepy ?!. Kto widział turystę,
który
> podziwia sklepy - no chyba, że ktoś wcześniej nie był w dużym mieście. Sorry,
> ale Łódź nigdy nie będzie atrakcją turystyczną - nie ma jej w programach
>żadnej standardowej wycieczki objazdowej po Polsce. Nawet dla Żydów Łódź nie
>jest atrakcją.

Przeciez nie o turystow chodzi. Turystow tutaj tyle, co kot naplakal i tylez
ich bedzie po powstaniu super-hiper-mega, jesli Lodz nie zacznie byc normalnie
obslugiwana przez polski system transportowy, jesli nie bedzie sie wymyslac
sposobow na aktywizacje tego, co w niej unikatowe. Owszem, Poznanski-super-
hiper-mega laczy w sobie elementy korzystne (bo jakby probuje te elementy
wykorzystac), ale ma tez ceche bardzo niezdrowej konkurencji dla samego miasta.
To bedzie przede wszystkim kolejna samochodowa alternatywa, wyciagajaca ludzi z
Piotrkowskiej - czyli jedynego miejsca, o ktorym da sie powiedziec, ze jest
centrum. Jednym slowem, zadni wrazen w Muzeum Sztuki, a nawet owym mitycznym
Muzeum Przemyslu i Techniki (ciekawe co oni tam wystawia, skoro wszystko stare
juz dawno w Lodzi poszlo na zlom) zanim w miescie sie zjawia w duzych
ilosciach, to jego centrum zdazy sie juz rozpasc do reszty. Faktem jest jednak
niezbitym - i dowodem przebieglosci dewelopera od super-hiper-mega, ze potrafil
roztoczyc takie zaslony dymne.

> Prawda jest taka, że tzw. centra handlowe trzeciej generacji są tym, co się
na
> całym świecie najszybciej rozwija, a Polska z krajów OECD, ma najniższy
udział
> sprzedaży detalicznej w sklepów wielkopowierzchniowych w sprzdaży detalicznej
> ogółem.

Statystyki sobie, a doswiadczenie sobie. Prosze sie wybrac do tych miast, ktore
sie maja najlepiej, a nie przytaczac przykladow miast zepsutych - takich jak
Newcastle. Zreszta i tam, jak wykazalismy, w super-hipermarketowym szalenstwie
byla jednak jakas metoda. Tutaj nie ma zadnej. Jest natomiast prowincjonalne
miasto w jakiejs kolonii. Tych miast zdrowych jest natomiast na peczki, bo tam
rzad, wladze miejskie jakos od dawna wyczuly co jest grane.



Temat: Czy musimy się ukrywać ?
Niestety, polskie sądownictwo rządzi się zazwyczaj "widzimisiem" sędziów (boze
broń sędzin!) i mimo faktu, ze taki zapis istnieje, zdarza się, że wina
zostanie zasądzona małżonkowi, który odszedł i związał się z innym partnerem,
nawet jesli nastąpiło to po faktycznym rozkładzie małżeństwa.

Ale rzeczywistość bywa też bardziej optymistyczna.
W moim przypadku, mój mężczyzna, kategorycznie zaznaczył, że poznalismy się po
tym, jak on podjął decyzję o rozstaniu i pani "niewinna żona" niewiele miala w
tym względzie do powiedzenia. Żadnych dowodów, zero listów, smsów czy innych
bzdur, z datami, które mogłyby interesowac sąd.

Mój znajomy na przykład, ewidentnie odszedł od zony do innej kobiety.
Zona przez prawie 3 lata nie zgadzala się na rozwód (poniekąd z czystej
złośliwości, ponieważ sama zdąrzyła już poznać sobie kogoś).
W końcu to on złożył pozew o rozwód bez orzekania o winie.
Jego nowa partnerka była z nim na rozprawie, a jako jednego z argumentow użył,
że chce założyć nową rodzinę i państwo nie ma prawa mu tego utrudniać.
Rozwód dostali.

Brzmi to nieco nierzeczywiście i bezczelnie, wiem, ale tak było.
Wydaje mi się, że wiele zależy od okoliczności.
Jeżeli Twój facet ma na sumieniu tylko tyle, że w młodości nie miał gustu i
związał się z nie tą, co trzeba, wy zamieszkaliście razem już po ich
rozstaniu, moim zdaniem nie warto tez z tego robic farsy pod tytulem ukrywanie
się po kątach. Bez sensu. To nie wasza wina, ze polskie sądy działają
karygodnie.
Rozumiem, że gdyby panna, od której odszedł Twój partner związała się z kimś
również, to byłoby to normalne, tak? Bo to "nie jej wina" przecież, a biedna
kobiecina ma sobie prawo zycie ułozyć, po tym, jak zostawił ja wstrętny drań?

Moim zdaniem - robic swoje z umiarem i klasą i nie dawać drugiej stronie
żadnych argumentów do ręki.

pozdrawiam
kasjusz




Temat: Łowickie Forum Humorum ....
Stosunki małżeńskie ;-))))
Korespondencja małżeńska."

Do mojej drogiej żony:
W ubiegłym roku miałem zamiar kochać się z Tobą 365 razy. Udało mi się
36, czyli przeciętnie co 10 dni.
Oto lista, dlaczego nie udało mi się częściej:
-54 razy prześcieradła były czyste,
-17 razy było już zbyt późno,
-49 razy byłaś zbyt zmęczona,
-20 razy było za gorąco,
-15 razy udawałaś ,że śpisz,
-22 razy bolała cię głowa,
-17 razy bałaś się ,że obudzisz dziecko,
-16 razy byłaś zbyt obolała,
-12 razy był niewłaściwy okres w miesiącu,
-19 razy musiałaś wcześnie wstać,
-9 razy nie miałaś nastroju,
-7 razy byłaś zbyt poparzona od słońca,
-6 razy oglądałaś do późna telewizje,
-5 razy miałaś nową fryzurę i nie chciałaś jej potargać,
-3 razy mówiłaś, że sąsiedzi nas usłyszą,
-9 razy mówiłaś, że twoja matka nas usłyszy.

Te 36 razy, które się udały, nie były satysfakcjonujące ponieważ:
-6 razy byłaś bierna i po prostu leżałaś,
-8 razy przypomniałaś mi o dziurze w suficie,
-4 razy poganiałaś mnie,
-7 razy musiałem cię obudzić i powiedzieć, że już skończyłem.

Do mojego drogiego męża:
Myślę, że trochę przekręciłeś przyczyny, z powodu których nie zrobiłeś
tego częściej:
-5 razy wróciłeś do domu pijany i próbowałeś pieprzyć się z kotem,
-36 razy w ogóle nie wróciłeś do domu na noc,
-21 razy nie byłeś w stanie,
-33 razy przyszedłeś zbyt wcześnie,
-19 razy zrobił się miękki zanim wszedł,
-38 razy pracowałeś do późna,
-10 razy złapał cię skurcz w palce,
-29 razy musiałeś wcześnie wstać, bo szedłeś grać w golfa,
-2 razy biłeś się i ktoś cię kopnął w jaja,
-4 razy zaciął się tobie zamek w spodniach,
-3 razy byłeś przeziębiony i miałeś katar,
-2 razy miałeś drzazgę w palcu,
-20 razy straciłeś nastrój, myśląc o tym cały dzień,
-6 razy przyszedłeś w brudnej piżamie,
-98 razy byłeś zbyt zajęty oglądając mecze piłki nożnej i inne
Wtedy kiedy się Tobie udało, powodem dla którego leżałam i byłam bierna
był fakt, że nie widziałeś dokładnie gdzie leżę i pieprzyłeś
prześcieradło.

>-)))>




Temat: A ja z innym problemem
stepmum napisała:

po prostu bylam
> zaslepiona i juz po uszy zakochana wszytsko widzialam na rozowo

i jak rozumiem zakochana w nim jestes nadal po uszy i widzisz wszystko na
rozowo :))

troszke sama sobie przeczysz - piszesz np. ze problemu w ogole nie ma - a
jednoczesnie przeciez JEST PROBLEM bo to o nim piszesz...
nie rozumiem jak można NIE AKCEPTOWAC ISTNIENIA kogos? samego faktu ISTNIENIA??
tzn. wolalabys zeby tego dziecka nie bylo, zeby umarlo? mozna nie lubic kogos
kogo sie zna, wtedy to normalne ze takich spotkan sie unika (dalas porownanie z
kolezankami ktorych maz nie musi lubic i spotykasz sie z nimi sama) - nie masz
obowiazku kochac czy lubic nieswojego dziecko ale Ty go jeszcze nie poznalas!
uwazam ze z takim problemem powinnas udac sie do psychologa - mysle ze pomoze
Ci zrozumiec co sie za tym kryje, bo jak piszesz Ty nie masz pojecia skad takie
uczucia w Tobie i moze wowczas ta niechec zniknie (przeciez piszesz tu ze
chcialabys tego, mialabys 1 problem z glowy).
gdy urodzisz Wasze wspolne dziecko problemy beda tylko narastac - np. pojawia
sie mysli czy aby Twoj maz nie kocha bardziej tego I dziecka... poza tym sadze
ze On bedzie chcial zeby to PRZYRODNIE rodzenstwo sie poznalo i lubilo - co Ty
na to? rowniez nie bedziesz chciala o tym wiedziec? teraz siedzisz sama w domu
i troche Ci sie przykrzy za ukochanym gdy on jest u syna - gdy bedzie dziecko
bedziesz sama z dzieckiem ktore niejednokrotnie potrafi plakac przez kilka
godzin z powodu kolki czy choroby - i moze pojawic sie zlosc ze maz
Cie 'zostawil' z placzacym niemowlakiem bo pojechal do starszego...
(renegocjacje czestosci odwiedzin u tamtego?)
dobrze Co zycze i radziłabym rozwiązac ten 'problem' ktory sama jednoczesnie
widzisz - i nie widzisz jak najpredzej
agnieszka



Temat: Ranking ulubionych miejsc?!
mama.restauracyjna napisała:

> Witajcie! No wlasnie -jakie miejsca lubicie odwiedzac?Jesli chodzi o mnie to
> sa to:
>
> 1.Kampinos, Kampinos, Kampinos!!Oraz Bialy Domek oraz ten klub jezdziecki za
> ul.Armii Poznan-nazwa mi wyleciala z glowy!!
A gdzie konkretnie?
> 2.ODKRYCIE- najlepsze wedliny w Lomiankach, fantastyczny Pan-takich samych
> widzialam w malych, pelnych czaru sklepikach we Francji, Anglii lub Wloszech-
> ktory sklepik prowadzi na Warszawskiej- sklepik z wedlinami PYSZNYMI!! -w
> pawilonie handlowym,pomiedzy fryzjerem Jola a ksiegarnia.
Nie wiem nie bywam
> 3.Green Shop czyli Bumerang,milutkie Panie, zwlaszcza Ania.
Fajniej jest w Delikatesach na końcu Łomianek po prawej stronie Warszawskiej
przed Kiełpinem. Obsługa męska-rewelacyjna. Wędliny i mięso gorsze niż w
Bumerangu ale ich tam nie kupujesz więc polecam!
> 4.Biuro Podrozy Fiesta.Bardzo mila Pani, fajne oferty.
Nie bywam
> 5.Tiramisu -milutki wlasciciel i Panie.Zdradzilam i juz nie chodze Pod
> Kasztanem -bo jest tam niemila mloda dziewczyna (no chyba ,ze juz musze
> kupic szarlotke
Fakt! Extra wyroby.
Obsługa odstawiona ale generalnie oschła i formalna więc dużo u mnie tracą.
> 6.Bazarek - uwielbiam tam kupowac warzywa, zwlaszcza u p.Darkalub paszteciki,
> bo te sa kiepskie w tiramisu,
Też lubię! Jednak ceny w budkach są zaporowe.
Np w Sobotę pęczek rzodkiewek:
Bazarek 2,5pln
Marcpol 0,8pln
Uwaga!!! w Warszawie nie było drozej niż 2,-pln
Tak jest ze wszystkimi warzywami. Ciekawe jak to możliwe że w warzywniaku na
Mokotowskiej w Warszawie jest taniej niz u naszych miłych Pań?
> 7.Placyk przy Rownoleglej
Nie bywam
> 8.Sklep SWIETNIE zaopatrzony z rzeczami dziecinnymi vis a vis Greeb Shopu
Zgoda
> 9.Piekarnia obok Green Shopu
Nie bywam
> 10.Jazz Cafe
Chyba nasz "hit exportowy"
> 11.Fryzjer nad Jazz Cafe-swietna p.Ania!
Nie bywam. Bywam w Joli ale tylko z juniorem.




Temat: Co dalej?!
Czy to dobry pomysł?
Ja nie pochodzę z Łodzi. Całe życie spędziłem na Górnym Śląsku. Przyjechałem tu
ponad 2 lata temu. Fakt, że za konkretną (dobrą) pracą ale jestem zachwycony
tym miastem i potencjałem, który tu drzemie.
Pierwsza rzecz - nigdzie nie jest cudownie. Nawet w Warszawie. Warszawa ma
zaletę dla ludzi młodych, bystrych chcących pracować w bankowości, finansach,
konsultingu, marketingu itp itd - trudno poza Warszawą znaleźć taki rynek
pracy. Ale Warszawa dziś to nie ta sama Warszawa co kiedyś.
Poza tym Polska moim zdaniem wygląda jednak podobnie. Dowodzą tego wszelkie
rankingi średnich zarobków itp - nie ma drastycznych rozbieżności.
Południe Polski dobrze znam. Kraków - raczej przereklamowany. Owszem - bogatszy
region niż Łódź, ale mi się osobiście Kraków średnio podoba. Dzielnice typu
Nowa Huta niczym się nie różnią od takiego Widzewa. W centrum wiele miejsc
gdzie jest bida z nędzą. Podstawowa wada Krakowa - jak dla mnie za daleko od
zachodniej Europy - Kraków będzie najbardziej na tym tracił.
Górny Śląsk - tzw. dobre drogi, dobre pensje górników - mity, mity, mity...
Wrocław - chyba najlepszy wybór - podoba mi się Wrocław, świetne położenie
geograficzne, ale uwierz, że też jest tam od cholery biedy i złodziejstwa.
Poznań - chyba też miasto z przyszłością, ale osobiście wolałbym Wrocław.

Ale reasumując - wszędzie w Polsce (łącznie z Warszawą) wygląda tak samo, nie
wiem czy warto się przenosić. Wchodzimy do Unii, do Polski (jak nic się nie
zmieni) popłynie rzeka pieniędzy na fundusze strukturalne - także do Łodzi.
Łódź jak by zaczyna wychodzić z marazmu myślenia o sobie jak o gorszym
regionie. I to jest najważniejsze. Świetne położenie geograficzne, realna
budowa autostrad.
Są też oczywiście minusy :(((

Wybór należy do Ciebie - pojeździj po kilku tych miastach samochodem po
zapyziałych dzielnicach i przekonaj się czy Ci się podobają nadal tak samo i
czy rzeczywiście różnią się od Łodzi. No i zorientuj się na ile rzeczywiście
więcej tam zarobisz, bo komórę i radio skroją Ci tak samo szybko jak w Łodzi.

pzdr
Krzysiek




Temat: Żniwa dilerów
Cześć Łodzianie!!! Przynajmniej rozruszałem waszą stronę... :-)
Ale nie ma co: Łódź nie należy do najładniejszych miast w Polsce
i co tu mówicie mi o zabytkach, które nie mają nawet 200 lat.
Nie liczę malutkich kościołów, których u nas w kraju jest b.
dużo nawet na wsi. Tak się składa, że stydiuję architekturę i
mój ojciec jest architektem, więc nie mówcie mi, że się nie znam
na stylach. Jest u was dużo architektury secesyjnej to fakt, ale
nie mówcie mi o neo-gotyku, neo-renesansie czyneo-baroku bo
wiele budowli w "oryginalnych" stylach można zobaczyć w wielu
innych miastach Polski. Łódź to miasto robotnicze i nie ma co
ukrywać bez historii bo powstało nagle ze względu na potrzeby
Królestwa Polskiego czyli po 1815 roku. Narkomania, pobicia itd.
są też oczywiście w innych miastach, ale nie na taką skalę jak
widziałem i słyszałem i nigdzie indziej dresy nie nagrywają w
centrum miasta jak kogoś biją i nie publikują tego w internecie
(jeszcze raz dali dowód, że są kompletnymi imbecylami i
należałoby ich dać na przymusowe roboty publiczne bo do niczego
innego się nie przydadzą), a nawet jeśli kogoś biją to policja
interweniuje! Nigdzie też nie słychać o łowcach skór i nnych
przykrościach związanych z miejską służbą zdrowia (nie mówię, że
nie ma, ale na pewno nie na taką skalę)! Nigdzie też prezydent
nie kłóci się z aktorami co do obsady stanowiska dyrektora
teatru (popieram aktorów bo oni chyba wiedzą lepiej niż pan K.)
powodując, że teatr nie może funkcjonować przez kilka tygodni
(apropo jak to się skończyło bo jakoś już o tym nie piszą?)! Są
zabójstwa, ale nigdzie nie trzymają dzieci w beczkach przez 8
lat! Conajmniej co druga wiadomość z Łodzi to afera, korupcja,
morderstwo. Współczuję wam, że macie duże bezrobocie bo gdyby
nie ono byłoby mniej patologii (zresztą nie tylko u was).
Głosowałem na SLD [tylko z tego powodu, że wiedziałem, że PO czy
PiS przegrają wybory (to samo będzie niedługo z SLD) i
niechciałem, żeby LPR czy Samoobrona doszły do władzy], ale
współczuję wam również, że premier się wami szczyci (swoją drogą
lepiej niech zajmie się państwem).
PS. Ten temat poruszyłem w tym artykule bo nie widzę u was
żadnego serwisu pt. "inwestycje" jak to ma miejsce w Poznaniu
czy Warszawie.



Temat: Forum poważne = nudne?
hubar napisał:

> Na Forum poruszane są przeróżne tematy. Często poważne, a często też błache i
> niepoważne (humorystyczne itd).
> Niech mnie ktoś przekona, że wizerunek Forum (poważny), który wypracowało
> sobie Forum Łódź od dawna jest zły i niepotrzebny.

W momencie gdy pojawiłem się na forum nie dostrzegłem na nim rzeczy poważnych.
Dopiero z czasem zacząłem zauważać elementy polityczne, których z czasem
przybywało. Łatwo wtedy o narobienie sobie wrogów, zwłaszcza gdy się jest nowym.
Ja to dobitnie odczułem na własnej skórze i sądzę, że ktoś, kto nie jest w
stanie tego przetrzymać Forum opuści. Nie potrafię podać przykładu, bo nie
zwracam uwagi na to, kto się pojawia i nagle znika.
Wizerunek nie jest zły, ale dobry na pewno też nie. Czy niepotrzebny?
Forum jest od tego, żeby dyskutować. Jednak poruszając przeważnie tematy
poważne odbieramy prawo głosu ludziom, którzy się tym nie interesują.
A Forum nie jest wasze - Kafelkowie, jest dla wszystkich.
Stanowicie grupę, która jedynie się poznała za pośrednictwem Forum.

> Czemu ma służyć wyśmiewanie czyichś pogladów na życie?

Ma służyć temu, żeby ten ktoś sobie poszedł.

> Czemu ma służyć obrazanie za to, że woli ktoś pisac powazne rzeczy?

Może to oznaka słabości wobec przewagi stałych Forumowiczów, którzy niejako
narzucają tematykę.

> Czemu znów, jedynym antidotum na powage ma być przesadne wyśmianie?

?? To już chamstwo, jeśli ktoś nie umie nic powiedzieć na dany temat, postępuje
właśnie w ten sposób... chyba, nie jestem pewien

> Czemu nie mozemy uznać czyichś autorytetów?

Każdy, kto ma swój autorytet, odrzuca każdy inny. Jeden to ukrywa, drugi nie.

> Gdzie szacunek dla innych ludzi?

No właśnie, gdzie? Dla innych ludzi i ich poglądów.

> Czemu wymagamy od innych czegoś czego sami nie robimy?

Bo tak jest prościej, nieprawdaż?

> PS Wątek w którym nie oskarzam nikogo. Sam przyznaje sie do winy, ale pragne
> wysłuchać tez innych.

Również nie oskarżam, ale zwracam uwagę na pewien fakt, który mnie denerwuje.




Temat: Skąd u niektórych taka ignorancja historyczna?
michael00 napisał:

> Taka to nie wiem, ale czasem ludziom do szczęścia nie jest potrzebne wiedzieć
t
> o czy owo.
Mowimy o historii jak najbardziej noworzytnej, swiezej, "odbijajacej sie
czkawka" na swiecie do dzisiaj. Jesli mowa juz o ruchu "neopozytywistycznym"
(nazywam to zjawisko na potrzeby swoje i dyskusji), czyli praca od podstaw,
przestanmy myslec o przeszlosci, tylko wezmy sie za przyszlosc, etc., to wiedza
o ktorej mowimy jest jak najbardziej "potrzebna do szczescia". Takie
brytyjskie archiwa udostepnia ponoc wpelni swe podwoje z tamtych czasow za lat
50. Nie przeslyszales sie, a niektore dokumenty z WW2 nie ujrza w ogole
swiatla dziennego. Dlaczego za lat 50? Dlaczego wcale? Mowa tu o rzeczach i
tak "malo waznych, dawnych, zalatwionych". Skad ten ped do sekretow i tajnosci
jesli chodzi o sprawy "nie warte uwagi"? Bo widocznie ludzie madrzejsi od
ciebie i mnie widza w tym jakis cel. Inaczej nie ruszali by swoich uczonych
tylkow z wygodnych foteli, zeby przybic pieczec "scisle tajne" i saczyli by
swoja whisky w odurzajacym dymie cygar. Ta wiedza/jej czesc jest komus na tyle
potrzebna, zeby ja chowac. Nie jest potrzebna tobie, bo ktos sobie tego nie
zyczy, a ty to kupujesz uczac sie jezykow obcych i bezmyslnej obslugi PC, czy
biologi genetycznej, zadowolony ze zyjesz w krainie wiecznej szczesliwosci pod
nazwa EU.
> Że Ty wiesz, to Twoja sprawa, ale pozwol innym się tym nie przejmowa
> ć. Czy będzie gorszym człowiekiem, jeżeli nie wie?
Nie, nie bedzie gorszym czlowiekiem.
> A ponieważ zostałem wezwany do tablicy niejako, to wyjaśnię tylko jeszcze, że
j
> a na przykład wiem chociaż tyle, że dziś to data ta a nie inna. Zeby znow w sz
> ale mi nie wkladac w usta tresci, ktorych nie wypowiedzialem.
Ale wlasnie ty zadnych konkretnych "tresci" nie wypowiedziales przez caly topic
ten i poprzedni. I taka jest rola twoja i twych rowiesnikow, ktorzy nie musza
wiedziec, bo raz ze "nie wazne", dwa ze nie przydatne w codziennym zyciu
szczesliwego robota, 3 ze nie budujace, 4 ze przeciez i tak wszystko juz dawno
zostalo powiedziane. Wiec mozesz mi wierzyc, ze jest wazne i nie stare, ze
moze sie przydac jeszcze za twojego zywota, jako fakt np. "przetargowy", 3 ze
budujace i 4 ze nie wszystko zostalo jeszcze powiedziane. Nie jest to historia
Rzymu, Piastow, czy Jagiellonow. Ta wiedza, ta historia moze sie jeszcze
namacalnie przydac, a jej niepoznanie moze (nie musi, to prawda) przelozyc sie
jeszcze na tak trywialna (sic!) rzecz jak pieniadze. Uszanowanie,
Paul




Temat: XXXIII MK i DZIEN BEZ SAMOCHODU - sprawozdanie :)
uerbe napisał:
>To nie ja muszę dojrzeć, tylko to co robię. Już to tu kilkakrotnie podkreśliłem.
##
Myślałem, że na tyle się z tym co robisz utorzsamiasz, że i TY musisz dojrzeć do
takiej decyzji.

> Ano, wciąż zwracając się do mnie, nie masz. Bo ja nie wyśmiewałem.
Wnioskowałem po tym:
"Bo śmiesznym jest fakt, gdy policjanci sami nie wiedzą (a tak było), po co mają
rowerzystów legitymować (cytat: "Inni tak robią to i ja tak robię")"
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=63&w=13780385&a=13815233

> OK, masz rację. Jakkolwiek, nadal jestem (i będę) przeciwny. Już podałem powód.
##
Trudno. Troszkę mało poważne jest takie upieranie się przy swoim.

> Pamiętam przejazd w kolumnie, ze znajomymi (koniec marca ubiegłego roku) -
> zostałem potrącony przez gapowatego kierowcę, który bardziej zaferowany był swą
> pasażerką niźli tym co na drodze. Śmiem podejrzewać, że policyjna eskorta
> zapobiegła by była temu.
##
Teraz to ja już nie rozumiem, Podajsz przykłąd na poparcie mojej tezy o
potrzebie eskorty.

> Cóż. Jesteś zatem w błędzie.
##
Ty tak uwazasz.

> "Innym" czyli kierowcom, bo to w końcu oni (Wy?) są jedynie słusznymi
> posiadaczami/władcami dróg... Bardzo burackie (czyli w duchu tak nielubianej -
> jak sądzę - przez Ciebie SO) podejście.
##
Nie nie nie. Nie mówiłem, że jedynymi i słusznymi. Jedyne o co ja "walczę", żeby
Ci co krzyczą o równouprawnieniu jednych i drugich, przyjęli poza prawami także
obowiązki. A za takie uwazam stosowanie się do przepisów kodeku drogowego, o OC
już nie będziemy teraz rozmawiać.

> Jeden czort, nie mam pojęcia o co Ci chodzi.
##
Co innego gdy wchodzisz na teren - forum tematyczne, gdzie większość jest o
podobnych poglądach, a wchodzisz z deczko innymi, a co innego gdy wchodzisz na
ogólnodostępne i ogólnieuzytkowane forum.

>Nie jestem kibicem piłki kopanej.
> Nie zaszkodzi spróbować, nikt nikogo nie zjada przez Internet... a i od czasu
> do czasu na pasaż można przyjść i porozmawiać z samymi uczestnikami MK, poznać
> inne niż moja opinie.
##
To troszkę bardziej złozone. Nie mam kiedy na MK trafić, nie pasuje mi od
dłuższego czasu. Co do forum MK, już mówiłem, że może się skuszę.

> Dziękuję.
##
Proszę.




Temat: Hermetyczna grupa i kolko wzajemnej adoracji...(?)
Koła wzajemnej adoracji są dobre...
por_borewicz napisał:

> Witam,
> chcialem poruszyc drazliwy temat. Od razu napisze, ze nie chodzi mi o
> wywolanie kolejnej wojny na Forum, chcialem poznac rzeczowe argumenty,
> konkretne opinie i Wasze odczucia. Takze nie dopuscie, zeby ta dyskusja
> zeszla do poziomu -1 jak to mialo miejsce w wielu innych watkach.

To jest jeszcze w miarę dopuszczalny poziom, argumentem za niech będzie fakt,
że siła dyskusji na forum na tym poziomie się utrzymuje, broniąc się dzielnie
bez przed błagalnymi litaniami do abuse, tudzież pomnażaniem grona mieszkańców
kaefów tych i owych uzytkowników forum.

> Takze nie obrzucac mi sie tu prosze personalnie inwektywami itd., ok?

Ależ proszę, odbierasz forumowiczom prawo do odbywania fascynujących podróży w
krainę słowotwórstwa, efektem której mogłoby być na ten przykład coś w
stylu "Ty wyplujku piekielny!" ;-)

> To jak to wlasciwie wedlug Was jest? Spotkalem sie ostatnio z opiniami kilku
> osob, ktore zajrzaly na nasze Forum z innych miast i uslyszalem z kilku
> zupelnie niezaleznych zrodel, ze Forum Łódz jest hermetyczne i zamkniete na
> nowych ludzi.

I prawidłowo, gdyby takowe nie było, w mig zarażone zostałoby bakcylem
powszechnie na innych forach panoszącym się bakcylem zgnilizny moralnej,
zepsucia, otwartości na innośc... czy nawet (o zgrozo) tolerancji!! ;-))

> Jak ktos nowy tu zaglada to czuje sie nieswojo i obco.

Widocznie jest mało asertywny ;-P

> A KFL to juz w ogole jest jednym wielkim koleczkiem wzajemnej adoracji
> odrzucajacym wszystko i wszystkich ktorzy przychodza z zewnatrz i maja
> jakiekolwiek uwagi nie po linii KFL.

Pokusiłbym się o stwierdzenie, że to nie sam KFŁ a pewne
kręgi "okołokaefelowowueshaedeerowe" (nie zapominajcie o 106fm;-))...

<żart_mode=off> Bujda, jestem chba dobrym tego przykładem... moje wypowiedzi
nie są (i nie były) po linii i na bazie, jednak nikt mnie nie zagłusza, nie
stara się wygryźć, etc.... Nic takiego przynajmniej nie zauważyłem.

Pozdrawiam serdecznie,




Temat: Dlaczego w siebie nie wierzymy???
Częsciowo masz rację ale częściowo nie.
1. Istnienie połączeń IC i EC związane jest jedynie z faktem odpowiednich
torowisk i położenia. Zauważ, że właściwie wszystkie pociągi tego typu łączą
Warszawę z innymi miastami. Prawie nie istnieją połaczenia tego typu np. z
Gdańska do Poznania itd. Łódź jest za blisko na tego typu połaczenia bo sam
przyznasz, że nie miałyby sensu. Gdyby były dobre torowiska z Łodzi do
Wrocławia zapewniam cię, że IC i EC przez Łódź by jechały. Z założenia te
pociągi powinny zapewniać szybszą łączność ten warunek nie jest spełniony co
nie znaczy, że w przyszłości nie ma na to szans (tylko jakiej)
2. Z Łodzi nie ma masowego exodusu mieszkańców (patrz Spis Powszechny i
statystyki)taki sam płacz, że ludzie wyjeżdzają pojawia się np. w Krakowie.
Zmniejszanie się liczby mieszkańców związane jest głównie z procesami
naturalnymi. Zeby to poprawić potrzebny jest napływ migracyjny taki pojawi się
jeśli będzie praca. Przez najbliższych ładnych lat będzie z tym problem, ale on
jest w całym kraju także w będącej do niedawna pracowniczym eldorado Warszawie,
gdzie obecnie tnie się masowo miejsca pracy i pensje. Warszawski rynek pracy
był bańką mydlaną, która pękła i w najbliższych latach będzie podlegał
urealnianiu. Również tam (bezrobocie ok. 7%) pacą rządzą znajomości i to w
coraz większym stopniu.
3. Łódź jest obszarem rekonwersji problemy są więc większe. Ten proces powinien
prowadzić do zmiany profilu miasta. I wbrew pozorom to się dzieje choć nie tak
szybko jak byśmy chcieli. Ale nigdzie nie trwa to szybko. Dziesiejsze Zagłębie
Ruhry przechodziło taki sam proces na jeszcze większą skalę. Dzisiaj jest
zupełnie innym miejscem, które zachowało jednak swoje tradycje i specyfikę co
staje się jego atutem.

Więc nie popadajmy w skrajności. Łódź nie jest miejscem najbogatszym ale też
nie jest najbiedniejsza. Owszem Warszawa jest bardzo bogata (jak na Polskie
warunki) ale różnice między innymi miastami nie są już tak ogromne. One są ale
nie są obecnie zatrważające. Od nas zależy czy będą się zmieniać na naszą
korzyść czy niekorzyść. Od naszego lobbingu (ale nie w stylu,że koteria
polityczna wyskrobie coś w swoim rządzie i przyjdzie dobry wujek Miller i zrobi
nam dobrze)tylko pomysłowego zachęcania inwestorów żeby do nas przyszli.
Dzisiaj żaden rząd w żadnym kraju nie naprawia sytuacji robią to ludzie ale oni
muszą chcieć i być do tego pozytywnie nastawieni.

PS. Wawel i zabytki to naprwdę rzecz bez, której istnieje mnóstwo miejsc w
Polsce i na świecie co wcale nie przeszkadza im mieć się dobrze.

PS.



Temat: Komornicze metody
> Komornik ma działać a nie sądzić. Jak ma tytuł wykonawczy to ma go WYKONYWAĆ.

Niestety to nie do końca jest tak. W kraju w którym komornikiem może być (być a
nie zostać!) babcia klozetowa, dochodzi do absurdów. Komornik wybiera sobie
dłużników z książki telefonicznej (Dorota G.-S., rewir III Warszawa), biega po
mieście z pistoletem i rabuje co popadnie (Maciej B., Krosno) albo przez 5 lat
nie wykonuje postanowień własnego sądu (Elżbieta G. rewir VIII Warszawa). Rady
Izb Komorniczych nie prowadzą nawet ewidencji kancelarii , skargi na komorników
traktują jako pisma informacyjne a sprawy komorniczych przekrętów
wyjaśniają ...w rozmowach telefonicznych! (autentyczne - w razie czego służę
pismem Prezes KRK Pani Iwony K.-S. w tej sprawie)

> Dłużnik może metodami prawnymi odwoływać się.

Skarga kosztuje. Co zrobić jak komornik zajął cały majątek? A co robić jak
komornik zajmuje nasz majątek za osobę zmarłą? (jak to miało miejsce w
Poznaniu, gdzie dłużnik zmarł a komornik wiedząc o tym znalazł sobie zupełnie
obcą ofiarę o tym samym imieniu i nazwisku i włamał się do jego domu?)

> Wygląda na to że cwaniaczek
> przepisał samochód na córkę (typowe działanie, te cwaniaczki z reguły na
siebie
>
> nic nie mają)

To niewykluczone, polskie prawo niestety umożliwia takie przekręty, co nie
zmienia faktu, że komornik zapewne złamał procedury (jakoś nie wierzę żeby
zawiadomił Prezesa Sądu o tej nocnej wizycie).
Jednak nawet w takim wypadku komornik pozostanie bezkarny, tak jak pewna
komorniczka z Warszawy, która po tym jak rzekomy dłużnik pozwał ją do sądu
(złośliwie próbowała wymusić zwrot długu od przypadkowej, całkowicie obcej
osoby) zarządała, aby poszkodowanego przebadał psychiatra! (służę kopiami
pismam komorniczki).

Wojciech Czaplicki
kumie@poczta.onet.pl



Temat: Dlaczego nie lubicie Kropiwnickiego?
Merytorycznie
1. Rozbił świetny Teatr Nowy, wprowadzając na stołek dyrektora swojego dobrego
kolegę, znanego wcześniej z realizacji "widowisk patriotycznych"- wyglądających
zresztą jak szkolna akademia "ku czci". Co więcej- użył straży miejskiej w
charakterze swojej osobistej bojówki.

2. Republika Kolesiów zresztą charakteryzuje całe dotychczasowe rządy
Kropiwnickiego. Dobrze płatne posady uzyskali m.in. Jerzy Widzyk i Janusz
Tomaszewski. Ten pierwszy zresztą do tej pory nie wyjaśnił ciążących na nim
poważnych zarzutów korupcyjnych.

3. Parada Techno- tu już wypowiedzieli się przedmówcy. Zwraca jednak uwagę
fakt, że "centrum decyzyjne" w sprawach łódzkich imprez kulturalnych
przemieściło się do siedziby bp. Ziółka. Preferowane są pseudopatriotyczne
akademie, bezwzględnie niszczone imprezy obrażające wg Ziółka tzw. "wartości
chrześcijańskie". Prowadzi to do pełzającej cenzury łódzkiego życia
kulturalnego.

4. Niszczenie dorobku poprzedników- przykład łódzkiego MPK, zaniechanie zakupu
taboru oraz modernizacji trasy "10" jest tu najlepszym przykładem.

5. Wycieczki zagrqniczne, z których kompletnie nic nie wynika. Czy napreawdę,
by porozmawiać o obchodach upamiętniających likwidację getta prezydent musiał
spędzić w Izraelu aż 2 tygodnie?

6. Uzależnienie decyzji od opinii lobby sklepikarzy z ul. Piotrkowskiej (którzy
zresztą w dużym stopniu sfinansowali jego kampanię wyborczą). Efektem:
zamieszanie z możliwością wprowadzenia ruchu samochodowego, bezmyślna walka z
Manufakturą (lepiej by kompleks Poznańskiego się zawalił, niż gdyby powstał tam
hipermarket), pieniądze utopione w potworku udającym zabytkowy tramwaj.

pozdrawiam



Temat: Rusza Manufaktura
Hmmmm, taaak.
Przeczytałem forum. Takiego pieprzenia, Filipku, nie słyszałem od odeścia
rzecznika Stryczuli ode prezydenta RP. Gadasz jak najęty i w zasadzie
stanowisko rzecznika Ci sie należy. Może jesteś rzecznikiem Agentem -
Przygarnij Kropka? Mieszkam parę metrów od Fabryki (nawiasem mówiąc wiele mi
dała do myślenia Twoja wypowiedź o pozagrobowej złośliwości Poznańskiego - daje
to jakiś smrodliwy kontekst, nieprawdaż? - polecam biografię) i kiedy wyburzono
resztki po Marchlewskim, aż mi serce skoczyło. Cos sie dzieje, myślałem
naiwnie. Pomijam czas, który juz upłynął. Wiedziałem na stówę, że Kropa będzie
mieszał w inwestycji. Jeszcze nie wyszarpał swojej doli, choćby to miałyby
kwiaty od radiomaryjnej falangi. Sprzedaje samochód komucha - pogoni Francuza i
przejdzie do historii - nie wątpię.

Powiedz mi, co proponujesz? Co zrobić z Fabryką? Za czyje pieniądze? Masz jakiś
pomysł? Poza zaniechaniem.

Skąd w ogóle w Łodzi ma się wziąć większy kapitał? To, co napisałeś, że skoro
Francuzi się zdecydowali, to znaczy, że tu jest atrakcyjnie przypomina brednie
o ponadnormalnej wartości polskich gruntów ornych. Ale chrzanić to. Myślę
(zważ, że nie mówię; wiem, na pewno itd.), że jeśli oni się wycofają Ty i wnuki
Twoje brodzić będziecie w psich gównach po pachy.

Kiedy słyszę o zabijaniu małych sklepów, to pusty smiech we mnie wzbiera. Ja
mam to gdzieś. Ja - konsument. Chcę kupować taniej i szybko. Bo pracuję. Mam
pod domem kilka sklepików spożywczych. Dosłownie jeden obok drugiego. Uwierz
mi, ze dla nich powstanie Geanta to żaden fakt. Bo nikt z miasta nie jedzie do
nich specjalnie na zakupy. Oni są dla nas jak zabraknie sera, masła, kiedy
trzeba (bo czasem trzeba) wziąć na kredyt, albo coś się przypomni pod domem.
Tyle. Regulacje Kropy to gra pod publikę i jeśli spieprzy Fabrykę, to pogrzebie
siebie z kretesem, bo pomysłów na Łódź nie widzę u niego żadnych. Poza
karmieniem oszołomów demagogią.

Pa Filipku!

PS
Nie odpowiadaj mi, bo jestem na tym forum ostatni raz, więc i tak nie
przeczytam.

Pozdrawiam wszystkich.



Temat: A ja z innym problemem
Zastanawiam sie, skad wynika ta niechec Stepmum do dziecka jej faceta?
Dziewczyny juz pisaly o tym, ze trudno jest zaakceptowac kogos, kto jest
owocem milosci partnera i innej kobiety. Pewnie to prawda. Ale czy cala? A
moze po prostu Stepmum nie jest pewna uczuc swojego mezczyzny i dlatego tak
panicznie boi sie jego kontaktow z dzieckiem. Moze podswiadomie obawia sie,
ze "dawna milosc" odzyje itp. Tez przez to przechodzilam. Obawialam sie, ze
corka mojego meza (kiedy sie poznalismy miala 8 lat) bedzie blagac tatusia,
zeby wrocil do mamusi. I choc nie manifestowalam tego tak wyraznie jak
Stepmum, to chcialam, zeby te spotkania byly jak najrzadsze i jak najkrotsze.
Na szczescie to tylko wybujala wyobraznia. Maz opowiadal mi, ze przez ten czas
tylko raz corka wyrazila chec, zeby rodzice byli razem.
A juz zupelnie uspokoilam sie po slubie. Moze bedzie tak i z Toba, moze
dopiero po slubie uwaierzysz, ze ten facet naprawde chce byc z Toba i fakt
posiadania dziecka tego nie zmieni?
I jeszcze taka rada. Uspokoisz sie zupelnie, jesli bedziesz choc troche
interesowac sie spotkaniami Twojego faceta z synem. U mnie tak bylo. On
opowiadal, jak spedzil czas, potem ja o cos zapytalam, doradzilam. I wreszcie
nie czulam sie wyalienowana z tego ukladu maz i jego corka. Bo choc fizycznie
nie uczestnicze w tych spotkaniach, nie musze juz budowac jakichs wyobrazen na
ten temat, wiem, jak wygladaja i ze absolutnie nie sa zagrozeniem dla nazego
zwiazku.
No i moje zainteresowanie corka meza (nawet takie prawie obojetne, jakbys np
pytala o spotkanie z kumplami) spotkalo sie z jego ogromnym uznaniem. Widac,
ze spadl mu jakis ciezar z serca. Wiec moze tez warto pomyslec o tym ukochanym
rozdartym pomiedzy uczucia ojcowskie i twoje niezadowolenie ze spotkan z synem?



Temat: A ja z innym problemem
Nie bede komentowac postow, ktore zarzucaja mi, ze nie jestem pewna milosci
mojego faceta, bo przynajmniej w moim odczuciu, jak mozna myslec w ogole o
poslubieniu kogos nie bedac pewnym uczuc swoich i partnera - no ale moze
niektore przyjmuja taki wariant - ja NIE. Zamierzam sie wiazac na cale zycie i
nie z facetem co do ktorego mialabym watpliwosci.
Co do twoich pytan (kurcze czy ja je wszytskie pamietam).
Swieta Bozego Narodzenia zalezy mi, zebysmy zawsze spedzali razem, bo to jest
dla mnie wazne, choc pierwsze 2 naszej znajomosci spedzilismy osobno. Co do
reszty jestem sie w stanie dostosowac. Dziecku wisienki na torcie nie brakuje,
bo w kwestii finansowej nie mamy problemow - z kazdej strony oplywa w
dostatki, chodzi do bardzo drogiej prywatnej szkoly i na wszelkie inne zajecia
dodatkowe na jakie tylko mu sie zamarzy. Lacznie z prezentami. Dodam, ze moj
partner jadac sie z nim zobaczyc w weekend spedzam z nim caly weekend, nie
tylko kilka godz. Do tego czasem w weekendy pracuje z tego tez wynika fakt, ze
nie podoba mi sie, spotykanie co 2gi tydz. Poza tym nawet jesli moj partner
akurat nie moze pojechac sie z nim zobaczyc jego syn zawsze jedzie spedzic
weekend z jego rodzina.
Z moja rodzina nie rozmawiamy na ten temat - to sprawa miedzy mna a partnerem
i do zadnych spraw nie mieszamy naszych rodzin. I tak nic by to nie zmienilo,
ewentualnie poklocilo wszytskich ze soba(jak to zwykle bywa z tesciami i
rodzinami)
I jak juz napisalam w poprzednim poscie NIE bede sie do niczego zmuszac. Jesli
przyjdzie samo, to sie bede cieszyc - bede miala 1 problem z glowy. I nie
zarzeklam sie jak tu niektore dziewczyny powiedzialy, ze NIGDY, NIGDY!
Choc zaznaczylam partnerowi na poczatku jak sie dowiedzialam, ze nie chce go
poznac, zeby moj partner nie byl ze mna 'w nadziei', ze cos sie zmieni. Zdaje
sobie sprawe, ze to bardzo latwo tak zaakceptowac i juz, miec problem z glowy.
Na dzien dzisiejszy ja jednak mysle, ze nie jestem w stanie tego zrobic. Moze
sie to zmieni.
Nie uwazam, ze sam papierek cos tu zmieni, bo to tylko tyle, ze przybedzie
papier. I tak od kilku lat mieszkamy ze soba i prowadzimy zycie jak kazde inne
malzenstwo.



Temat: A ja z innym problemem
Kaja widzisz, na poczatek jestes w o tyle 'komfortowej' sytuacji, ze sytuacja
corki meza jest niejako powtorzeniem twojej historii. Prawdopodobnie dlatego
nie mialas zadnych problemow z polubieniem malej. Bo w to, ze ja kochasz
pozwole sobie watpic.
Z drugiej strony, ty masz meza caly czas dla siebie... Nigdy nie wiadomo, jak
byloby, gdybyscie mieszkali blisko, wtedy pojawilyby sie ciemne strony tej
sprawy, poblemy ktorych nikt nie uniknie.
Wiesz z ta szansa (poznanie jego dziecka) to moze byc roznie, MOZE by sie cos
zmienilo na lepsze, choc nie mialabym tu takich nadziei, nie dlatego,ze tak
postanowilam, tylko na podstawie swoich odczuc. A co jesli bedzie gorzej? Co
jak 'po spotkaniu' w nie daj Boze klotni, powiem co mysle o jego synu i go to
na pewno duzo bardziej zaboli? Bo teraz to sobie moze tlumaczyc 'nie zna go
wiec, nie wie jaki piekny wspanialy, bla, bla..) jak juz napisalam dla niego
ta sytuacja nie jest problemem, tak to fakt wolalby spedzac ten czas z nim i
ze mna razem, ale ja na prawde nie czuje sie na silach by udawac cos co jest
fikcja.
I choc kilka razy padlo stwierdzenie, jesli kochasz faceta to masz lubic (bylo
nawet kochac), starac sie mu stworzyc 2gi dom itd, itp, ja osobiscie z takim
stwierdzeniem sie nie zgadzam. I prosze nie mow mi, ze jestem zakochana w moim
facecie a go nie kocham! W tej sprawie ja i moj partner wiemy najlepiej.
Wiesz ja naprawde bym chciala lubic to dziecko, traktowac go jak czlonka
rodziny jak inne 'macochy' byloby mi latwiej. Jest jednak tak jak jest i jak
nie moge sobie powiedziec, dobra koniec zmieniam sie i juz! Swiat bylby wtedy
prosty - a nie jest...
dzieki za post
wiecie, kropelka wody drazy skale...




Temat: o co tu chodzi?...
do Wszystkich
Wiem, że trochę bez ładu się wcięłam. Przepraszam za robienie bałaganu, ale nie
chciałam opisywać swojej sytuacji w osobnym wątku, bo jest łudząco podobny do
wszystkich juz przedstawionych.
Miałam mnóstwo problemów z moim partnerem, jak pewnie Wy wszystkie, zresztą.
Mój partner zataił przede mna wszystkie ISTOTNE fakty ze swojego życia. Prawdę
odkryłam później, ale to juz zahacza o dylematy innej natury. Machnęłam na to
ręką, po cichu łudząc się, że pewnie mi to przejdzie (coś musiało mi przejść:
albo uczucie do faceta W TAKIEJ sytuacji albo poczucie niewygody,przymus
ciągłego dopasowywania się)
Dzieci. Nie znam ich ale to nie przeszkadza mi w odczuwaniu silnej do nich
niechęci.Nie mam do siebie pretensji za takie uczucia, bo to on je
wygenerował.Ciągle mnie dla nich zostawiał,bo rano musiał je odwozić do szkoły
(one mieszkają z mamuśką piętro wyżej w domku) Powoli dociera do mnie
świadomość, że mężczyzna, Czuję, że boi sie mnie przedstawić dzieciom nie
dlatego,że dzieci wygadają mamusi, jaką to ładną panią tatuś przyprowadził i
mamusia to skrzętnie wykorzysta dla potrzeb wyroku rozwodowego. Podejrzewam, że
nie chce konfrontacji ja-dzieci, lub przynajmniej odwleka to na ile sie da, bo
gdy dzieci zobaczą na jaką panią tatuś "wymienił" nieatrakcyjną, zapuszczoną
mamusię,to obali sie mit tatusia-bóstwa. I to wszystko jest cholernie
niesprawiedliwe w stosunku do mnie, bo nie byłam przyczyną rozpadu ich
małżeństwa, poznałam go już wtrakcie rozwodu.
Mam jeszcze do Was pytanie. Pare razy wałkowaliśmy temat: dlaczego mamy się
ukrywać z naszym związkiem? Tłumaczył, że chodzi o ustalenie winy i obciążenia
finansowe (NIEKONIECZNIE alimenty dla niej) Pytanie: o co chodzi? Bo może o to,
że on chce przejąć opiekę nad dziećmi a jak mu udowodnią winę, to jej nie
uzyska.A propos, o tym, że walczy o dzieci dowiedziałam się przypadkiem
(wygadał się) po 5 (!!!) miesiącach!!! Czy uważacie, że to było fair w stosunku
do mnie, zakładając nawet, że on ma NIKŁE szanse na uzyskanie opieki.
Poradźcie.
Magda



Temat: o co tu chodzi?...
Wiem, że trochę bez ładu się wcięłam. Przepraszam za robienie bałaganu, ale nie
chciałam opisywać swojej sytuacji w osobnym wątku, bo jest łudząco podobny do
wszystkich juz przedstawionych.
Miałam mnóstwo problemów z moim partnerem, jak pewnie Wy wszystkie, zresztą.
Mój partner zataił przede mna wszystkie ISTOTNE fakty ze swojego życia. Prawdę
odkryłam później, ale to juz zahacza o dylematy innej natury. Machnęłam na to
ręką, po cichu łudząc się, że pewnie mi to przejdzie (coś musiało mi przejść:
albo uczucie do faceta W TAKIEJ sytuacji albo poczucie niewygody,przymus
ciągłego dopasowywania się)
Dzieci. Nie znam ich ale to nie przeszkadza mi w odczuwaniu silnej do nich
niechęci.Nie mam do siebie pretensji za takie uczucia, bo to on je
wygenerował.Ciągle mnie dla nich zostawiał,bo rano musiał je odwozić do szkoły
(one mieszkają z mamuśką piętro wyżej w domku) Powoli dociera do mnie
świadomość, że mężczyzna, Czuję, że boi sie mnie przedstawić dzieciom nie
dlatego,że dzieci wygadają mamusi, jaką to ładną panią tatuś przyprowadził i
mamusia to skrzętnie wykorzysta dla potrzeb wyroku rozwodowego. Podejrzewam, że
nie chce konfrontacji ja-dzieci, lub przynajmniej odwleka to na ile sie da, bo
gdy dzieci zobaczą na jaką panią tatuś "wymienił" nieatrakcyjną, zapuszczoną
mamusię,to obali sie mit tatusia-bóstwa. I to wszystko jest cholernie
niesprawiedliwe w stosunku do mnie, bo nie byłam przyczyną rozpadu ich
małżeństwa, poznałam go już wtrakcie rozwodu.
Mam jeszcze do Was pytanie. Pare razy wałkowaliśmy temat: dlaczego mamy się
ukrywać z naszym związkiem? Tłumaczył, że chodzi o ustalenie winy i obciążenia
finansowe (NIEKONIECZNIE alimenty dla niej) Pytanie: o co chodzi? Bo może o to,
że on chce przejąć opiekę nad dziećmi a jak mu udowodnią winę, to jej nie
uzyska.A propos, o tym, że walczy o dzieci dowiedziałam się przypadkiem
(wygadał się) po 5 (!!!) miesiącach!!! Czy uważacie, że to było fair w stosunku
do mnie, zakładając nawet, że on ma NIKŁE szanse na uzyskanie opieki.
Poradźcie.
Magda



Temat: Wycofać wojska z Iraku
SUKCES DNI ANTYWOJENNYCh
Demonstracja przeciw okupacji Iraku zakończyła trzydniowe ogólnopolskie Dni
Antywojenne organizowane przez Inicjatywę "Stop Wojnie". Imprezę można uznać za
istotny sukces. Na koncercie antywojennym w piątek, 19 marca, bawiło się ponad
500 osób. Konferencja antywojenna w sobotę, 18 marca, skupiła ok. 300 osób.
Niewątpliwym przełomem był fakt współorganizowania jej przez Związek
Nauczycielstwa Polskiego - największy branżowy związek zawodowy w Polsce.
Demonstracja w niedzielę, 19 marca, przyciągnęła - mimo niekorzystnych warunków
atmosferycznych - ok. 2000-2500 uczestników. W czasie jej trwania, do Pałacu
Prezydenckiego złożono ok. 10 000 podpisów przeciw wojnie i okupacji Iraku.
Warto podkreślić, że nigdy jeszcze w historii polskiego ruchu antywojennego w
demonstracji nie brało udział tak wielu związkowców - tym razem przedstawicieli
WZZ "Sierpień 80". W demonstracji także uczestniczyła wiceprezes Związku
Nauczycielstwa Polskiego, Janina Jura.
Zdjęcia z koncertu, konferencji i demonstracji na
www.isw.republika.pl/fotosykonfer032006.htmloraz
www.isw.republika.pl/fotosydemoantywoj0306.html
Dni Antywojenne były pierwszą imprezą antywojenną w Polsce zorganizowaną na
taką skalę. Wzięli w nich udział ludzie z wielu miast z całego kraju (m.in. z
Katowic, Gliwic, Chorzowa, Olsztyna, Piły, Torunia, Trójmiasta, Szczecina,
Poznania, Kielc, Lublina, Łodzi, Białej Podlaskiej). Cała akcja pokazała, że
ruch antywojenny nie tylko istnieje, ale się rozwija. Oczywiście, wiele jest
jeszcze przed nami. Jednak ku naszej radości wiceminister edukacji, Jarosław
Zieliński, ma podstawy, aby śledzić z niepokojem działalność Inicjatywy "Stop
Wojnie".

Warto przypomnieć, że Dni Antywojenne były częścią globalnych dni protestu
antywojennego organizowanych w ok. 200 miastach na całym świecie w związku z
trzecią rocznicą agresji na Irak.




Temat: Prośba do Beduinki
derduch napisał:

> Proszę, odnieś się jakoś do tego wątku:
> forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=622&w=15202129&v=2&s=0
> Myślę że w Twoim interesie powinno lezeć zamknąć te durne rozważania.
> Pozdrawiam.
>

próbowałam przejrzeć pierwsze posty w tym wątku - i to co tam znalazłam to
zarzuty pod moim adresem, że
* nie odpowiadam, jak coś piszecie o mnie - nie mam obowiązku obserwować
wszystkich stron i for w internecie. Istotnie będąc w Polsce prawie codziennie
korzystam z internetu, jednak gdy byłam w Egipcie - pracowałam, a nie
surfowałam po necie. Do sieci wchodziłam przede wszystkim by sprawdzić maile,
może 5 razy przez całe wakacje weszłam na własne forum, a na inne nie
zaglądałam. Czas spędzany w biurze nie jest przeznaczony na coś takiego, a gdy
miałam wolny czas (a miałam go naprawdę niewiele)- wolałam go spędzać inaczej
niż w mackach globalnej sieci... później, gdy wzięłam 3 tygodnie urlopu - w
ogóle nie korzystałam z internetu
* przechodząc do głównego tematu - tak, pobierana była kwota 18$ za wizę i
obsługę. Ale tak naprawdędopiero tutaj na forum robiony jest z tego wielki
problem, bowiem turyści, którzy przyjeżdżali na wakacje z Kopernikiem byli
wcześniej poinformowani o tej płatności i większość z nich wręcz miała
przygotowane po 18$ w drobnych, więc wszystko przebiegało sprawnie. Powtórzę:
turyści podpisując umowę z biurem podróży akceptowali tę płatność. Ja starałam
się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki i z pasją dzielić się z turystami
swoją wiedzą o Egipcie - wydaje mi się, że ogromna większość turystów, którzy
byli ze mną na wycieczkach - była z nich naprawdę zadowolona i poznała nie
tylko suche fakty z historii i opisy poszczególnych zabytków, lecz starałam się
przekazywać im także wiele ciekawostek, informacje dotyczące życia codziennego,
zwyczajów, kultury itp. itd.
* kolejna sprawa - nie byłam jedyną rezydentką biura podróży Kopernik, nie
jestem też rzecznikiem biura - więc nie rozumiem, czemu to ode mnie ŻĄDANO
tłumaczenia polityki firmy. Odpisuję teraz po raz pierwszy i ostatni w tej
kwestii - z dalszymi pytaniami proszę się zgłaszać bezpośrednio do biura
Biuro Podróży Kopernik
ul. Grochowska 233, 04-001 Warszawa,
tel. (22) 497 54 24-26, fax (22) 870 60 45
email: biuro@koperniktravel.pl
Pozdrawiam i uważam tę kwestię za zamkniętą



Temat: czy my mamy tesciow?
Zdecydowanie nie mam tesciow.
Jestesmy juz z A. prawie cztery lata a ja "tesciow" (nie mamy slubu) widzialam
raz i to na neutralnym gruncie - podczas wizyty u wujka na wsi. Bylo podanie
reki, wzajemna prezentacja i na koniec "do widzenia". W zeszlym roku A.
zapraszal swoich rodzicow do naszego domu na swoje imieniny - tata nawet byl
sklonny ale mama powiedziala, ze to jeszcze za wczesnie (bylismy juz wtedy
razem 3 lata).
A ogolnie sytuacja jest taka, ze "tesciowie" bardzo kochaja swoje wnuki (15 i
17 lat), odwiedzaja je regularnie w domu b.synowej, spedzaja razem z wnukami i
b.synowa wigilie oraz swieta wielkanocne. Przyjezdzaja na imieniny b.synowej i
sami zapraszaja wnuki wraz z b.synowa na swoje uroczystosci.Traktuja ja chyba
jak corke, choc A. tlumaczy mi, ze tu chodzi o kontakty z wnukami a nie z
b.synowa. Na kontaktach z wlasnym synem wogole im nie zalezy - ograniczaja sie
one do zyczen telefonicznych w dniach imienin, dniu ojca czy matki (wtedy A.
do nich dzwoni badz wysyla kartki).
A najwazniejsze w tej sytuacji jest chyba to, ze ja dla moich "tesciow" jestem
ta niedobra bo rozbilam A. rodzine. Faktycznie, A. zdecydowal sie odejsc od
zony dopiero wtedy, gdy poznal mnie, choc konflikty byly duzo wczesniej.
Ani A. ani tez b.synowa nie powiedzieli tez "tesciom" o rozwodzie - tak
wnioskuje z ich zachowania. Z A. nie utrzymuja praktycznie zadnego kontaktu a
b.synowej to na reke, zeby jak najdluzej nie byli swiadomi tego faktu.
No i tak to wyglada. Szczerze mowiac nie bardzo mi zalezy na kontaktach z
moimi "tesciami" ale A. na pewno czulby sie lepiej gdyby jakos zaakceptowali
nasz zwiazek i przynajmniej przyjechali na imieniny syna. Moze sytuacja sie
nieco zmieni, gdy na swiat przyjdzie ich kolejny wnuk? Chociaz na to za
bardzo nie licze bo nie jest to wnuk ani chciany przez nich ani oczekiwany.
Pozdrawiam Gosia.



Temat: Czy musimy się ukrywać ?
Ja na twoim miejscu ukrywałabym związek z Twoim facetem, zbyt wiele
ryzykujecie. I myślę, ze nie będzie łatwo przed sądem udowodnić kiedy się
poznaliście i kiedy nastąpił ten całkowity rozkład pożycia pomiędzy eks a Twoim
mężczyzną. Na pewno na Waszą korzyść przemawia fakt, ze nie mieszkacie razem
czyli nie prowadzicie wspólnego gospodarstwa domowego.
Sądzę, ze dla obu stron jest najlepiej, kiedy rozstanie odbywa się w miarę
normalnej, bezkonfliktowej atmosferze.
Mój eks jest ewidentnie winny rozpadowi małżeństwa. Jednak będę pisać pozew o
rozwód bez orzeczenia winy. Po wielu dyskusjach na temat naszego rozstania
doszliśmy do jakiegoś porozumienia. Poza tym mój mąż, który niby kocha naszego
synka, nie chce już być jego ojcem. W te sobotę, oboje z jego dziewczyna
przekonywali mnie o korzyściach dla dziecka wynikających z takiej sytuacji,
gdzie nie będzie ono rozbite między dwie rodziny. Podejrzewam jednak, ze sprawa
rozchodzi się o alimenty. Ponadto dziewczyna mojego eksa twierdzi, że nie chce
mieć faceta z przeszłością, pomimo, iż w jakiś sposób przywiązała się do
naszego synka. Ja pomimo wszystko nie rozumiem sytuacji. Nie kłócimy się, wręcz
żyjemy w zgodzie i przyjaźni. Mój eks jest tymczasowo zwolniony przeze mnie od
płacenia alimentów. Nie utrudniam mu kontaktów z dzieckiem, przychodzi do nas
kiedy chce i o której chce, sam lub z dziewczyną, ma klucz od mojego
mieszkania. Może zabierać synka na spacer, na stancję gdzie mieszkają lub do
Centrum Zabaw. A jednak... Dostałam od niego oświadczenie, które mam złożyć w
sądzie przy pozwie a on na rozprawie potwierdzi swoje stanowisko. W
oświadczeniu tym, mój eks wyraźnie stwierdza, ze nie widzi przeszkód w
pozbawieniu go władzy rodzicielskiej, a po otrzymaniu rozwodu zamierza złożyć
przed Sądem opiekuńczym oświadczenie, ze wyraża zgodę na przysposobienie
dziecka przez przyszłego męża matki. Uzgodniliśmy, ze na świadków powołamy
naszych partnerów. Zeznają oni, ze są naszymi konkubentami i obie strony chcą
ponownie zawrzeć związek małżeński. W moim przypadku będzie to bardzo
naciągane, bo ja nie mieszkam z moim partnerem. Zastanawiam się, czy dobrze
robię, ale ja tez chce mieć już to za sobą.

moj adres: daruncia@wp.pl / na "gazetowy" nic nie dochodzi :(



Temat: Pytanie konkretne, rzeczowe i kulturalne
To bynajmniej niczego nie kończy
marta_sawicka napisała:

> Zadając pierwsze pytanie, chciałem poznać opinię pani Ronowicz. Bo to ona
> decyduje o ewentualnym skierowaniu doniesienia do prokuratury. Stanowisko
sądu
> jest czymś wtórnym. Poza tym nie zwracałbym się o nie do Pani - nie jest Pani
> przecież rzecznikiem sądu.
>
> 1> Sprawa jest obecnie rozpatrywana przez kompetentne organy, które zadecydu
> ją,
> co konkretnie jest łamaniem prawa.

Gdyby interesowała mnie opinia tych organów, to zwracałbym się o nią do nich, a
nie do Pani. Tak jednak nie zrobiłem, a od Pani nie uzyskałem odpowiedzi.

> Jaki był ten inny sposób odniesienia się pani Ronowicz do krytyk jej
> nadwrażliwej reakcji na obrazę.
> 2> Jest to prywatna sprawa Pani Prezydent.

Nie jest to jej prywatna sprawa. Kierując sprawę do Prokuratury, pani Ronowicz
występowała jako znieważony funkcjonariusz publiczny. Moje pytania nawiązywały
bezpośrednio do tej właśnie sprawy, a skierowałem je publicznie do urzędu, a
nie do osoby prywatnej. Nawiasem mówiąc, pani Ronowicz jako osoba prywatna nie
interesuje mnie w najmniejszym stopniu.

> > Pani Marta Sawicka jakiś czas temu była uprzejma określić wymogi stawiane
> > pytaniom, na które będzie odpowiadała na forum. Pytania te mają być
> > konkretne, rzeczowe i kulturalne. W praktyce okazało się jednak, że
> > spełnienie tych wymogów nie wystarcza do uzyskania odpowiedzi. W związku z
>
> > tym przypuszczam, że kryterium pominiętym jest to, aby stawiane pytanie by
> ło
> > wygodne dla urzędu, którego rzecznikiem jest p. Sawicka. Czy moje
> > przypuszczenie jest trafne, Pani Rzecznik?
>
> 3> Już sam fakt, iż odpowiadam na to pytanie, przeczy Pana przypuszczeniom.

Nie uważam, że odpowiedziała mi Pani na jakiekolwiek pytanie. Jestem
przekonany, że doczekam się jednak odpowiedzi, bo - jak Pani wie - złożyłem
skargę, która musi być załatwiona zgodnie z przepisami kodeksu postępowania
administracyjnego. Sprawa jest o tyle poważna, że pozwoliła sobie Pani na
arogancką sugestię pod moim adresem, połączoną z zawoalowaną groźbą. Wypowiedzi
takie publicznie kierowane do konkretnej osoby nie przystoją urzędnikowi, jakim
Pani przecież jest.

Oczekuję stosownego do Pani urzędu wybrnięcia z sytuacji, w jaką się Pani
zaplątała.




Temat: W szpitalu im. Madurowicza bez porodów do końca...
Jestem zdumiona taką opinią o "Madurowiczu" i bardzo ciekawa na
jakiej podstawie Ci "wszyscy", którzy Panią przestrzegali przed
rodzeniem w tej klinice wypowiadali takie zdanie (opowieści o
gronkowcu w ścianach nie komentuję ze względu na ich poziom).
Chyba jedynie na podstawie plotek, które mogą mieć naprawdę
krzywdzące skutki. Kiedy ja leżałam w Instytucie Połóżnictwa i
Ginekologii w szp. Madurowicza, prawie całą ciążę, b. zagrożoną
z wielu powodów, spotkało mnie w tym szpitalu wszystko co
najlepsze i właściwie tylko dzięki poświęceniu i zaangażowaniu
pracujących tam lekarzy i położnych moja ciąża zakończyła się o
czasie urodzeniem zdrowej i pięknej córeczki. Ani przez chwilę
nie martwiłam się czy moje dziecko otrzyma właściwą opiekę,
pamiętając z jaką troską wszyscy się mną zajmowali przez tyle
czasu. Muszę przyznać, że tak wspaniałej opieki, troskliwości i
życzliwości nie zaznałam w żadnej placówce służby zdrowia. Co
więcej, moją opinię podzielały wszystkie koleżanki z sali i inne
panie poznane w czasie moich kilkakrotnych pobytów w tym
szpitalu podczas ciąży. Kilka z nich opowiadało, że pierwsze
dziecko rodziły w "Matce Polce" i wystarczy; zabiegały o to by
następne mogło przyjść na świat właśnie w "Madurowiczu".
Oczywiście, faktom nie można zaprzeczyć, śmierć noworodków jest
wydarzeniem tragicznym; wiem, że lekarze z tego szpitala na
pewno bardzo je przeżywają. Przecież codziennie pomagają przyjść
na świat tylu dzieciom. I tak bardzo dbają o nie i ich mamy. Ci
lekarze dokonują cudów by jakoś funkcjonować w szpitalu, który
wreszcie doczekał się remontu, a powinien był już wiele lat
temu. I mimo wszystko dokonują tam najbardziej skomplikowanych
operacji i do tego działają naukowo, by się rozwijać i oferować
swym pacjentkom naprawdę najnowocześniejszą medycynę. A
przypadki zgonów noworodków, choć nie powinny, zdarzają się i to
w niejednym szpitalu, choć może nie są tak nagłośnione.
Rozpisałam się, ale muszę przyznać że dotknęły mnie słowa
wypowiedziane przez M.P., tak krzywdzące dla wielu osób, i
musiałam zareagować tak jak to zrobiłam. Jestem to winna tym
wszystkim wspaniałym ludziom, których tam spotkałam.



Temat: Tajemnica Heinricha Schindlera
Tajemnica Heinricha Schindlera
www.waldschloss.prv.pl - Tajemnica Heinricha Schindlera

Legendy, podania - od zawsze były ozdobą, ale czasem także przywarą rozwijającej się cywilizacji, potrafią trwale wchłonąć w określone miejsce, przylgnąć do konkretnych zdarzeń, nazwisk... spowijając je cieniem jakiejś niepoznanej prawdy. Niejednokrotnie są wytworem daleko posuniętej, ludzkiej wyobrazni. Zaczynają jednak nabierać osobliwego kształtu, kiedy zadziwiająco zlewają się z rzeczywistością...

Stara Kuźnica jest najstarszą osadą centralnej części Górnego Śląska. Zalegała na południowym wododziale rzeki Kłodnicy - od 1204r w literaturze znanej jako "Clodnice". Miejsce to otrzymało swoją nazwę od kuznicy żelaza utworzonej tutaj w 1334r. Najstarsze wzmianki o osadzie siegają zatem XIV wieku! Przed 71 laty Konstanty Prus pisał:

"Pierwsza wzmianka o osadnikach w okolicach Mikołowa i wogóle na ziemi pszczyńskiej pochodzi z roku 1334. Dnia 1 maja tegoż roku bracia Jan i Mikołaj, książęta opawsko-raciborscy nadali mistrzowi Henrykowi obszerny kawał lasu nad rzeką Kłodnicą na północ od Śmiłowic i to pół mili wzdłuż i pół mili wszerz, aby na tym obszarze założyć kuźnicę żelaza, czyli hutę".

Zamek leśny we wsi Stara Kuźnica. Nocą, to miejsce samym tylko wyglądem przyprawia o dreszcz. Narastające zaniepokojenie i wszechobecna atmosfera grozy, ciemne, stare okna, skrywające jakąś mroczną tajemnicę, przedziwne wizerunki twarzy, upiornych stworzeń, wyrzeźbione w wiekowym murze. Ciężki zapach wilgoci unoszącej się od kamienia i cegły, cienie drzew poruszanych wiatrem. Cisza.
Ta opowieść znana jest mieszkańcom Kuźnicy już od kilku pokoleń. Zna ją tutaj chyba każdy. Pomimo różnic, jakie powstały na przestrzeni lat, postaraliśmy się o podanie jej w jak najwierniejszej postaci.

Rozbudowany serwis poświęcony Tajemnicy Heinricha Schindlera, dowody, fakty, zdjęcia, projekt filmowy - www.waldschloss.prv.pl




Temat: DEKALOG
2. Okazja do umocnienia życia religijnego dzieci
Niedziela daje rodzicom możliwość nie tylko przebywania z dziećmi, ale
i przeprowadzenia głębszych rozmów mogących forować je. „Na przykład nawet
zwykłe spotkanie rodziców i dzieci może stać się sposobnością nie tylko do
wzajemnego otwarcia się na siebie i do dialogu, ale także do wspólnej, głębszej
refleksji, która pozwala wprowadzić pewne elementy formacyjne.” (Jan Paweł II,
Dies Domini 52)

Rodzice mogą pomóc swoim dzieciom, zwłaszcza młodszym, pogłębiać w dni
świąteczne wiarę i miłość do Boga, np. przez czytanie z nimi Pisma św.
i dostosowanych do wieku książek religijnych. Pożyteczne dla małych dzieci może
być oglądanie i omawianie z nimi obrazów i filmów religijnych, słuchanie
z kaset magnetofonowych czytanych tekstów Pisma św. lub nagrań mogących
pogłębiać wiarę. Niezwykle pożyteczną lekturą – mogącą pomóc w poznaniu Jezusa
Chrystusa, Maryję, apostołów i Pisma św. – może być „Poemat Boga-Człowieka”
Marii Valtorty (wyd. Vox Domini).

Warto też zwrócić uwagę na fakt, że wiele dzieci lubi słuchać Pisma św.
nagranego na kasety, np. Dziejów Apostolskich i Ewangelii, a nawet Apokalipsy,.
lub oglądać wydania Biblii z licznymi ilustracjami dla dzieci a także słuchać
czytanych wyjaśnień wydarzeń ukazanych na obrazkach. Młodszym dzieciom można
też z wielką korzyścią duchową opowiadać swoimi słowami wydarzenia z życia
Jezusa. Takie opowiadania zapadną w ich serca na całe życie i będą umacniać ich
wiarę w Chrystusa.

Rodzice powinni też nauczyć dzieci właściwego uczestnictwa w
Eucharystii „Mówiąc o tym należy przypomnieć, że przede wszystkim sami rodzice
mają wychowywać swoje dzieci do udziału we Mszy św. niedzielnej, korzystając
z pomocy katechetów, którzy winni zadbać o to, aby program formacji dzieci
powierzonych ich opiece obejmował przygotowanie do uczestnictwa we Mszy św.,
oraz wyjaśnić im, jakie jest istotne uzasadnienie obowiązku niedzielnego. Może
się do tego przyczynić — w sprzyjających okolicznościach — także celebracja
Mszy św. dla dzieci w różnych formach przewidzianych przez przepisy
liturgiczne. (Jan Paweł II, Dies Domini 36)



Temat: S-ka "Kreskator & POEZJA & Rb13"
pamietam...
Pamiętam swoje obawy przed pierwszą wystawą, pierwszym na oczu dotknięcie
czytaniem wierszy... pamiętam.
Bałam się że nagle różni ludzie w samym środku mojej duszy będą tańczyć w takt
swojej własnej muzyki... bałam się, że zajrzą nawet tam, gdzie ...taki mój
tylko maleńki świat za zasłoną niewypowiedzianych wprost słów - w międzysłowiach
Z drugiej strony bałam się niezrozumienia.

Były pierwsze spotkania, a poźniej kolejne i... już się nie boję.

Zrozumiałam, że moje zrozumienie jest istotne tylko we mnie dla mnie i przeze
mnie. Cudze w dotknięciach nie jest mnie samej niezbędne, a nawet potrzebne nie
jest.
Owszem. Zadziwiały mnie sobą spotkania, bo niektóre to takie jakby melodia nie
do tych słów lub słowa nie z tej bajki wyjęte jednakże zrozumiałam, że mnie nie
ubywa, a raczej w przemnożeniach wielu wzrastam niczym zasiane ziarno, w ziemi
właściwej, kiełkując przy wilgotności właściwej i właściwym nasłonecznieniu.

"Właściwych" mnie, czyli - tak po prostu - żywych, prawdziwych odniesieniach do
wielu życiorysów.
Mnie to wystarcza, że moje słowo nie tylko moje, że moje pędzla pociagnięcie
znaczy także nie tylko moje ślady we mnie i poza mną.

Gdy słyszę o moich słowach słowa, gdy słyszę słowa o moim obrazie, to bywa, że
mnie bawią, bywa, że wzruszają, bywa, że zadziwiają odmiennością skojarzeń, lub
ich tożsamością, a więc dotykają mnie jednak nie drażniąc i nie raniąc.

Dla mnie wszystkie są cenne i bywa, że są inspiracją by powstawały nowe, by
dialog trwał.

Jeśli już "co poeta miał na myśli" to także rozumiem... każdy ma w sobie
pragnienie poznawania... zwłaszcza zakamarów intrygujących dusz...
Inna rzecz czy poznanie jest możliwe i jeśli nawet TAK to jakie... wszak może
być zupełnie odmienne od faktów... tak też bywa. Bywa i tak...

Nie zamierzam się z tym kłócić ...bo i po co?
Wszak cudze słowo nie zmienia ni kształtu ni formatu mojego JA.
Jeśli KOMUŚ potrzebne czy niezbędne... niech się dzieje w NIM, a nawet WOKÓŁ.

Cieszy mnie, ilekroć wiem, widzę, czuję, słyszę, że moje słowo, mój obraz nie
tylko moje są i że się "przydają" KOMUŚ.




Temat: Jak sobie dajecie z tym radę?
Kiedy sie decydujesz na taki układ musisz wziąć pod uwagę to, że będą różne
sytuacje... i dobre i złe. Ta sytuacja nie jest łatwa, ale uczy ... dużo uczy..
dzięki tej sytuacji dużo się dowiedzieliśmy na swój temat.

Powiem tak, sama jestem z rozbitej rodziny. Mój Ojciec się mną i moim
rodzeństwem nie interesował.. wraz z odejściem od żony odszedł też od dzieci.
(od tego czasu cały czas jest sam).

Kiedy poznałam mojego TŻ wiedziałam, że ma córę... wówczas 5 lat i Ex. Zdawałam
sobie sprawę z czym się to wiąże (choć są wciąż sytuacje które zaskakują). A
jednak się zdecydowałam... Nie wyobrażam sobie bycia z Kimś kto nie dba o swoje
dziecko... Postawiłam się w roli Małej, ja byłam tą Małą i pamiętam swoje
myśli... swoje uczucia. Dlatego nie patrzę na kontakty mojego Partnera z córą
czy Ex jak na jakieś zagrożenie. Doceniam starania mojego Partnera o to by mieć
stały kontakt z córą... a czasem nie jest to łatwe ze względu na różnice
charakterów Partnera i Ex.

Kontakty z Małą były różne... była zazdrosna, do momentu kiedy zdałą sobie
sprawę, że jej pozycja jest stablina, że fakt, że ja się pojawiłam nie wpłynął
na uczucia jej Taty do niej. Po pewnym czasie zaczeła zauważać.. mnie jako
mnie.. teraz jest dobrze... Mała wie, że My jesteśmy razem... a jej Mama ma
innego Partnera... jednak o Nas zawsze mówi w liczbie mnogiej... a o domu,
gdzie przebywa na codzień mówi "u Mamy" ... mimo, że tam jest tez Partner który
mieszka z nimi cały czas.

Jestem z tego zadowolona, że Mała widzi Nas nie tylko Tatę... wymagało to
pracy... nie tylko mojej .. również mojego Partnera... On Małą rozumie bardziej
bo jest jej Ojcem, a ja Małą rozumiem bardziej bo mam doświadczenie dziecka z
rozbitej rodziny... Mama Małej rozumie ją bardziej bo jest jej Mamą

Jestem w ciąży.. przekazaliśmy tą radosną nowinę Małej (teraz ma 10 lat), która
sama dopominała się o rodzeństwo... Bardzo się cieszy... tak jak My.. cieszymy
się wszyscy...
Choć wiemy, że przed nami nowe odświadczenia.. bo Mała jest jedynaczką.. i może
być zazdrosna...

ale damy radę :-) Bo chemy i akceptujemy siebie wzajemnie :-)i rozmawiamy ...

pozdrówka
Krokusowo




Temat: szkoda mi eksi
chalsia napisała:

> W moim mniemaniu w 100% byłaś katalizatorem rozpadu związku.

Oczywiście! Katalizatorem jak najbardziej, ale nie przyczyną. Tak jak w chemii -
jeśli nie ma warunków do zaistnienia jakiejś reakcji, to nawet najsilniejszy
katalizator nic nie pomoże.
Nie miałam na myśli tego, że kiedy M. mnie poznał, to stwierdził, że jego
małżeństwo jest do d..... Wiedział o tym od lat, tyle że pozostawał w tym
związku, gdyż nie widział dla siebie innej perspektywy. Wiele razy rozmawiali z
ex o naprawie, próbowali zawieszenia broni, ale nie działało to długo. To
naprawdę nie były tylko drobne "różnice zdań" - świadczy o tym fakt, że Młody
wolał mieć rodziców osobno. Pamiętam jego reakcję, kiedy pokłóciliśmy się o coś
z M. akurat podczas jego obecności. Chłopak nie mógł zasnąć wieczorem i kiedy
zajrzałam do niego, prosił niemal z płaczem, żebyśmy się już nie kłócili.
Wyglądało to tak, jakby bał się, że trafia z deszczu pod rynnę.
Z drugiej strony swoją matkę bardzo kocha, jest jej oddany i zawsze w rozmowach
z M. bronił jej decyzji czy postępków.
To nie było tak, że żyła sobie kochająca i szczęśliwa rodzina, a ja - ta
wiedźma - weszłam tam z buciorami i wszystko rozwaliłam. Rozwalali sobie oni
sami - M. i jego ówczesna żona, z roku na rok coraz skuteczniej. Kto w jakim
stopniu? Nie wiem. Pewnie każde z nich widzi to inaczej.
Czy ja mam bądź miałam wyrzuty sumienia? Pewnie że tak. Mam je również wobec
mojego ex, z którym też nam się nie układało ale pech chiał, że moment mojego
odejścia przypadł na trudny okres u niego - parę miesięcy po stracie matki.
Za te wyrzuty sumienia obarczaliśmy się nawzajem winą (z M.) i jedno drugiemu
dało wówczas trochę popalić.
Ale nikt nie obiecywał, że będzie lekko....
Pozdrawiam
W



Temat: Doktryner czy oportunista?
markiza_de_kotlet_mielony napisała:

> > Amentalodz przesadza, fakt. Przesadza, gdy zamiast "inteligibilność" może napisać "adekwatność" - a nie pisze.
> Tym akurat nie przesadza, nawet jak ktoś nie zna tego słowa, to pewnie chętnie

Moim zdaniem ten, kto zamiast "zubożenie" pisze "pauperyzacja" a zamiast "zgoda" mówi "konsens" (albo, co gorsze,
"konsensus" ) a wypowiadałby się na forum publicznym - coś tam jednak przesadza. No bo dlaczego używa słów,
które (domyślnie) trafią (zrozumieniowo) do mniejszej liczby odbiorców?
Dla mnie to jednak razwiedka bojem: kto zrozumie pauperyzację, ten jest na moim (domyślnie: odpowiednio wysokim)
poziomie - może nie intelektualnym - ale semantofilnym :)
Nie do końca tak jest, jak piszę, bo niektórzy nie zdają sobie sprawy, że dany wyraz jest trudny, brzmi napuszenie
itede. A może ktoś studiował filozofię, przepełny potem różnorakich paradygmatów reifikujących hermeneutycznie?
Sam nie wiem.
Masz rację: nie przesadza :)

> pozna, nie o to chodzi...chodzi o to,żeby używać słów zgodnie z ich znaczeniem,
> Jeżeli to takze znaczy adekwatny - nie wiedziałam..., ale w temacie występuje

Ja też nie wiedziałem, że zamiast "inteligibilność" może napisać "adekwatność", ale mniej więcej coś takiego
zaproponował Amentalodz a ja wierzę, że w dobrej wierze proponował.

[...]
> > Natomiast:
> > (1) "znajomość znaczenia" to _niekoniecznie_ znajomość ortografi
> > (2) wiedza o ortografii to _niekoniecznie_ niepopełnianie nigdy zwykłych literówek
> Z tm się zgadzam...

Cieszę się.

> > (3) inteligibilność to _niekoniecznie_ zapis błędny.
> A tego to nie wiem, tzn.pewności nie mam,ze tylko przez 2L jest poprawnie

Ja też nie mam pewności, bo wyrazu nie znam. Pierwsze, co zrobiłem to wstukałem oba warianty pisowniane w
gugle i porównałem liczby wyników. Słabe to źródło dla wniosków frekwencyjnych, ale z braku laku...
Drugie, co zrobiłem, to zastanowiłem się nad jakimś innym przykładem. O, "collegium" (łacina) albo "college" (angielski)
traci w polszczyznie jedno L. Przykładów może być więcej.
Wiobec czego stawiam na jedno L.
Pozdrawiam.



Temat: Najstarszej łódzkiej bibliotece grozi likwidacja
Gość portalu: krotki napisał(a):

> ja też tego wcale nie podnosiłem
Naprawdę? No cóż, słowa " niech będzie jak na 1 maja!! wspólnie
znieście wszystkie np. opłaty za mieszkania i może za kiełbasy też a co niech
rzeźnicy dają darmo kapitalistyczne świnia aaa i jeszcze kioskarze niech
rozdają ..no te gumowe . co by tu jeszcze towarzysze wymyślić" odebrałam
zupełnie inaczej. Literalnie.
Może za wcześnie wstałam ;)

>Fakt nie musisz ale zatem czy jest sens wypowiadać się na temat na którym jak
> piszesz sie nie znasz??? Po co?
Chętnie się uczę. Ty występujesz tu i na swoim forum jako specjalista od
prywatnych kamienic. Poznanie innych, istotnych okoliczności, pozwala wyrobić
sobie zdanie na temat problemu.
Sprawa jest ważna - historycznie i społecznie (niezależnie od tego, jak
odbierzesz to słowo, obawiam się, że właśnie na skutek lat minionych wiele słów
straciło swe pozytywne znaczenie, stając się własną karykaturą). Nigdy w tej
wypożyczalni nie byłam, ale znam wielu ludzi, których wychowano w szacunku dla
książki. I którzy mają ogromną potrzebę z książką obcowania. I mają skromne
emerytury lub pensje - nie kupią sobie książek lub gazet - ważniejsze są
czynsz, jedzenie, leki - albo nawet w innej kolejności - a którzy z czegoś tam
rezygnując - np. piwka w pubie Łódż Kaliska - wykupią abonament do biblioteki.
Z tego też powodu nie nazwałabym tego przedsięwzięcia - prowadzenie prywatnej
wypożyczalni - za dochodowe lub komercyjne. W tak ciekawie "socjologicznie"
złożonym rejonie miasta.

> Nie wpadłem na myśł że ktos może nie wiedziec, że jedne lokale w tej samej
> kamienicy sa więcej warte a inne mniej, że wejście z ulicy to możliwośc
> otwarcia sklepu, ale juz te same powierzchnie na 4 p. raczej na sklep sie nie
> nadaja - bo jak tam wejść!!
Istotnie, to jest argument. Tylko w prywatnej kamienicy, w której mieszkam,
czynsz nie jest zróżnicowany zależnie od piętra lub wejścia z ulicym, frontu
lub oficyny. W innej, gdzie mam znajomych, lokatorzy z parteru płacą za windę -
wszyscy tyle samo.
A kiedyś - jeszcze przed PRLem - tak było. ;) Czytałam w powieściach Prusa i
Zoli.

> Uznałem Twą wypowiedź za żart.
No cóż, skoro tak piszesz... Żarty oznaczam odpowiednim emotikonem.

> Pozdrawiam
Wzajemnie




Temat: Narodowość Śląska ?
narodowość śląska istnieje
Narodowość Śląska prawnie istnieje już ponad dziesięć lat.
I pierwszy demokratyczny prezydent Czech nie miał nic przeciwko jej legalizacji.
(Vaclav Havel)Pozwolił nawet na zarejstrowanie ludności pochodzenia morawskiego.
I nikt tam ceregieli z tego nie robi.
Śmiać mi się chce z was drodzy Polacy :-)Z waszych kąpleksów,pajacójecie
wymyślacie narodowości łódzkie,warszawskie gdańskie :-)Tak ,z moimi śląskimi
rodakami mieszkąjącymi na czeskim Śląsku śmiejemy się z waszych komentarzy itp.
Polska to kraj komunistyczny,a społeczeństwo polskie jest chore tylko na co ?
na zmiany ? na kąpleksy ? strach przed innymi mniejszościami ?

Ja już nie chcę udowadniać istnienia naszego języka,może on nie jest taki jak
kaszubski ale jest.I własnie przez niego czujemy się wspólnotą.Ale to też nie
ważne.Młodzi Ślązacy ci wykształceni będą w EU mówić po niemiecku albo po
czesku.W domu w Heimacie przy swoich "dyc' sam se' gödomy"
:-)

Ja wam współczuje a wiecie czego ?
Tego ,że tak jesteście przesiąknięci komunistyczną propagandą, i zakłamaną
historią Śląska.

Piszecie,że Ślązacy mają "gware" tak jak poznańiacy podobnaą ?
Na Śląsku takich gwar jak ma Poznąń to było setki.
Jakbyś chciał zrozumieć wszystkie gwary językowe Śląska przed wojenne ,bo teraz
już tak nie,to hoho grubą księge musiałbyś przeczytać.

Teraz wam coś powiem jeśli dwa państwa (przed wojną trzy)zamieszkuje dana grupa
,która nie uznaje narodowośći danego państwa to przysługują jej prawa
miejszościowe.Dla Czech to jest normalne a dla Polaków przeszkodza a wiecie
dlaczego ? WSZYSTKIE argumenty ze strony polskiej,które negują fakt istnienia
nar.śląskiej są zasłoną dymną.

POLAKOM CHODZI TYLKO O TEN PRÓG WYBORCZY - BO TO ZAWSZE DWÓCH POLSKICH POSŁÓW
MNIEJ DO CHLEWA.

Słyszysz pierwszy raz o odrębnośći Ślązaków ? zajrzyj do historii Śląska:
-Teofil Kupka
-Śląska Partia Ludowa
-Wojny Śląsko -Polskie
itd.

Sam wasz Długosz pisał ,że "Naród Śląski jest najbardziej wrogo nastawiony do
polskiego " czy jakoś tak:-)

No niewiem ludzie jakie wam dowody trzeba dostarczyć ?
Steorotypowo do tego podchodzicie,no ale cóż 50 lat komuny zróbiło swoje.

Jedna z 173 000 tyś.

P.S Wpadne tu rano skopiować nowe durne posty Polaków na temat ślązaków.
Pośmieje się w niedziele z mężem na knedlićkach w Opawie,z moimi rodakami
Ślązakami.
:-)
Żegnam pseudo europejczycy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anette.xlx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 163 wypowiedzi • 1, 2, 3

    Linki