Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fajne teksty o miłości
Temat: Bylam kiedys wierna zona
Ten internet to fajna rzecz ciekawe rzyczy mozna znalesc ktore troche
wyjasniaja i daja mozliwosc troche polapania sie w tym wszystkim a teraz cytat
"...jestem zła, zdeprawowana,ale spragniona prawdziwej miłosci kobieta,
nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek mam szanse na to wzniosłe uczucie?
Moje hedonistyczne i konsumpcyjene podejscie do życia, sprawia,ze nie
dostrzegam innych wartosci, jestem pozbawiona wrażliwosci...wyrachowana...
Moje marzenia, moja wyobraźnia, takie monotemetyczne, tylko jeden kierunek,
dopiero tutaj na FT zaczełam dostrzegac jak ważna w życiu kobiety jest
miłosc , wiernnosc, lojalnosc, zdałam sobie sprawe,ze całe moje zycie
to jedna wielka porazka.
Wybaczcie wiec mojej ułomnej duszy, prowokujace teksty...przepełnione
zazwyczaj tylko i wyłacznie erotyzmem bardziej lub mniej zawoalowanym...
Odezwała sie we mnie tęsknota, tłumiona przez egoizm...
Mam nadzieje,że i dla mnie jeszcze słonce zaswieci...dopiero teraz zdałam
sobie sprawe z tego czym jest Miłosc...dzieki Wam...
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka
poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego,
nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się
z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko
częściowe.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa
jest Miłość.
Tak więc cierpliwie bede czekac, moze to sa własnie te gwiazdy?
:)"
Temat: Idol 3.33
nie no
ja wiedzialem, ze nie ma co liczyc na rzeczowa dyskusje, bo przy Brodce tracisz
jakikolwiek obiektywizm. swoja droga to naprawde ciekawe, ze akurat ona tak na
Ciebie dziala
jak napisalem ogolne wrazenie bardzo pozytywne, ale jest do czego sie przyczepic
plusy:
- they say i'm different
swietnie zaaranzowany kawalek. fajnie zaspiewany, zdecydowanie najlepsza
piosenka na plycie
- help me get through the night
ladne otwarcie plyty. swietnie zaspiewane
- ten
nie wiem czy to kwestia osluchania sie z tym singlem, ale naprawde jest fajny.
chwilami irytuje mnie tekst, ale naprawde doceniam to, ze nie jest o
jajecznicy :)
- it ain't over 'till it's over
wlasciwie to samograj, bo ten kawalek chyba trudno spsuc. no ale mozna go
zrobic mniej lub bardziej fajnie. brodka zrobila bardziej :)
- dream
kolejny fajny cover, ladne wyjscie z plyty. spokojne, wyciszone
- spinning wheel
jak pisalem wczesniej fajnie zaaranzowany. ja lubie wszystko to, co nosila
shirley bassy ;)))
- dziewczyna mojego chlopaka
fajne muzycznie i ogolnie taki spoczko kawalek
-chill out
wplywy dabrowskiej :) i lekki posmak uli dudziak
- nazwij go jak chcesz
ok kawalek, ale od moniki sa chyba tylko skrzypce i glos. reszta to 100%
dabrowska
Dwa ewidentne wypelniacze:
- inner city blues
mily kawalek, ale jakos bez wiekszych emocji
- on
dokladnie tak samo. jedyny plus to skrzypce (czy to nie jest motyw z PEOPLE?)
a teraz kilka minusow
- liebertango
koszmar jakich malo. ohyda i paskudztwo. wyrzucone wszystko co ladne w
oryginale, a w zamian wstawione same ohydniki w najczystszej postaci. cytujac
phoebe z "przyjaciol": tak smakuje zlo
- my
okropnie banalny kawalek. swietna ilustracja do tego co kiedys mowila nosowska,
ze majac do wyboru napisanie durnej piosenki o milosci, albo nie pisanie,
wolalby nie pisac
- cosmo
liroy musialc byc bardzo zdesperowany :/ motywacji moniki chyba nie zrozumiem.
efekt koncowy - koszmarek. tfu tfu
do tego nie do konca mi sie podobaja bebny na tej plycie jakies takie strasznie
gluche :/
niepokojace jest to, ze mimow szystko lepiej sobie poradzila z coverami, niz z
wlasnymi propozycjami. no ale moze drugi album bedzie bardziej autorski i to w
zadawalajacym stopniu ;)
a ze mi sie podoba moze swiadczy, ze zastanawiam sie, czy nie wyslac kolezance
na urodziny
koleznka anglojezyczna, jak wiekszosc plyty, wiec moze sie jej spodoba :)
a moze nie, ale jak nie sprobuje to sie nie dowiem :)
Temat: TO NIE JEST TRUDNA MIŁOŚĆ
Gatonegro!
Fajnie, że się odezwałaś. :) Znów widać, pomimo opisanego cierpienia ostatnich
miesięcy, również Twoją wiarę w siebie, prawdziwy ogląd rzeczywistości
(przychylny świat!) i wiele nadziei na lepsze życie.
Co do miłości i tej plątaniny uczuć, to może wkleję Ci taki link, który
znalazłam niedawno? Mi ten tekst wyraźnie pomógł zrozumieć pewne rzeczy
(zwłaszcza związane z miłością i więzią i tą plątaniną uczuć). Jest on długawy,
ale czyta się ciekawie. Chciałabym zwrócić uwagę na fragment o tym, że jeśli
ktoś (Twój mąż) jest osobą, która jakby "rozdzieliła się wewnętrznie", to życie
z taką osobą zaburza tę drugą osobę, której całe jestestwo pragnie spójności i
zintegrowania, a nie może się to dokonywać, bo ta pierwsza ją właśnie rozbija. I
tego, według mnie, doświadczyłaś: mówisz, że w jakimś momencie zaczęłaś
zachowywać się tak jak nie chciałaś, że czujesz się pokawałkowana (znam to i
ja). I ta niezgoda na to co jest oraz na dalszą Twoją degradację (bo ona będzie
postępować jeśli ten stan będzie trwał), a także przeczucie, że może być inne
życie, takie jakie opisałaś na początku postu, to - według mnie - ważne myśli,
których można się uchwycić i mocno trzymać. I chcieć znów połączyć swoje ciało i
duszę, odzyskać spokój, wiarę w siebie, energię i siły do życia.
Autorka napisała w tym artykule o upokorzeniu jakie odczuwa osoba, która starała
się o życie w wierności sobie, swoim zasadom, która chciała rozwoju, jakiejś
spójności, normalności, a poprzez dłuższy kontakt z osobą rozdwojoną musiała
upaść na niższy stopień (bo bycie krzywdzonym, wykorzystywanym jako worek do
bicia i odzieranym z godności na różne sposoby degraduje i upokarza). Wiem, że w
uczuciach zamęt, ale tak myślę, że starając się o spokój i integrację można
naprawdę bardzo się uleczyć i - ja ciągle tak mówię, nie wiem dlaczego, nawet po
tych złych doświadczeniach - kto wie, może mąż też zechce się zintegrować
wewnętrznie jak zabraknie mu kogoś na kim rozładowywał napięcia. Mówi, że kocha,
ale niestety tak mówi jego jedna część, a druga Cię niszczy i ma niestety taki
imperatyw, że ma zniszczyć do końca. Musiałby to ZOBACZYć i zechcieć podjąć
pracę nad sobą, a jest to praca naprawdę duża i wymagająca od niego dużo trudu,
odwagi i wytrwałości. Wydaje mi się, że nie ma innej opcji.
Fajnie, że idziesz do psychologa.
Powodzenia! Trzymam mocno kciuki!
A oto link:
horoskop.wp.pl/kat,37200,title,Zdrada-samego-siebie,wid,9394122,wiadomosc.html?ticaid=15280
Temat: ZEBRANIE KLUBU NR 70 -- Na odstrzal :))))
jutka1 napisała:
> ...o milosci wybuszowalam w wirtualnej Polityce. Ciekawe spojrzenie. Z
> niektorymi tezami nie umiem sie zgodzic, inne jakby nowe, ale o wielu mysle i
> mowie/pisze od jakiegos czasu.
>
> Tez uderzylo mnie, ze profesor Michalski, jak by nie bylo dorosly czlowiek,
na
> oko ze 45-50, wstydzi sie pisac o milosci cielesnej ze wzgledu na swoja mame.
Przeczytałem artykuł i po tym jak mi się udało przebrnąć przez początkowe
wrażenie, że co ma filozof do miłości, wydał się dość ciekawy. A a propos
filozofowania i mamy to przypomnialy mi sie zajęcia z filozofii na pierwszym
roku studiów gdy to ok. godz. 19:00 a więc po całym dniu uciążliwych zajęć
młody asystent tłumaczył nam zawiłości filozoficzne jakiegoś tam tekstu
źródłowego, a my czekaliśmy kiedy wreszcie skończy zawijać. Senni zresztą. No
i pan w końcu mówi: "I w ten sposób dochodzimy do fundamentalnego wniosku w
filozofii..." tu wszyscy nadstawiają chemiczne uszy w nadziei że jednak część
mądrości skapnie, a po części dlatego że wielce oczekiwany koniec wreszcie
nadchodził... "że filozofa musi utrzymywać mama". Więc może o to tu chodziło w
tej rozmowie.
Melduję że od jutra postaram się drwalować spod palm w Punta Cana
(Dominikana). To znaczy o ile:
1) samolot nad Trójkątem Bermudzkim nie wleci w inny wymiar gdzie nie będzie
dostępu do forum,
2) liczne napoje alkoholowe kolorów różnych i koniecznie z parasolkami nie
spowodują stanu trwałego tygodniowego tęczowego zamroczenia oraz pozycje
niewymuszenie horyzontalne co również nie pozwoli na znalezienie właściwych
drzwi do Klubu,
3) nie zapatrzę się w jakąś fajną panią w stroju toples i skręcę na manowce,
4) nie zgubię się w rafie, ew. rekin mną wzgardzi.
akawill karaibski
Temat: glupie teksty waszych bylych i obecnych...facetow
hahahahaha
Tak przypadkiem trafiłam na to forum i tak czytam
i czytam i jakoś przed oczami staje mi związek z
moją 4 letnią "miłością", chociaż on to większość
bije na łeb... (raczej nie będzie w kolejności)
przypadek nr 1. Mieszkamy już razem, gotuje obiad i
brakło mi głupiej standardowej soli, ide do niego i
mówie "kochanie zrobisz coś dla mnie", on przyciszył radio
i mówi "dla ciebie wszystko", ja "to idź do sklepu po sól
bo jesteś ubrany, a ja po domowemu" on "wiesz co nie mogę
teraz bo zaraz ma być w eremefie fajna piosenak, a później
rozstrzygnięcie konkursu, a później jest program na
polsacie o kulturystach a później..." Przebrałam się i
poszłam sama.
przypadek 2. Siedzimy w domu, romantyczna atmosfera, on
mówi "mam propozycje", patrze mu w oczy i mówie "na wszystko
się zgadzam" i zbliżam się do pocałunku, a on "sprzedaj ten
swój rower i kup sobie od Marka ten jego, bo on chce
sprzedać za grosze, a ma super lekką ramę". Czar prysł
przypadek 3. zaręczyny: Na godz wcześniej robił mi ogromną
awanture, że romansuje z kolega z pracy (gó.. prawda, ale
on miał swoje zdanie na ten temat). Mieliśmy jechać do
restauracji ze znajomymi, siedzimy w samochodzie a on
obrażony wyciąga pierścionek i przy znajomych "albo zostań
moją żoną, albo dalej romansuj z kolegami z pracy" i wysiadł
bo akurat staliśmy na światłach.
przypadek 4. totalne przegięcie: on "kochanie, a ty lubisz
Krzyśka" (Krzysiek jego najlepszy kolega) na to ja "no
nawet fajny chłopak, całkiem sympatyczny on "bo wiesz
bardzo się mu podobasz" ja "ale kochanie przecież wiesz że
dla mnie liczysz się tylko ty więc nie musisz się obawiać
on nie jest w moim guście on "szkoda, bo to taki dobry
kolega i tak ostatnio rozmawialiśmy,ze dla przyjaźni
wszystko i pomyślałem że własciwie to moglibyśmy się zabawić
w trójkę" Umarłam i wyszłam na spacer...
I było jeszcze wiele takich przekrętów głównie wcześniej bo
po tym tekscie o przyjacielu nie byliśmy długo razem. Jak będę
mieć wiecej czasu to napisz, a teraz musze lecieć.
Temat: za dobra bylam??????.....wytlumaczcie mi...
>Mimo wszystko uwaz˙am, z˙e jes´li sie˛ decyduje na zwia˛zek, jes´li sie˛ kocha, to
>trzeba dawac´ najwyz˙sza˛ jakos´c´ na jaka˛ Cie˛ stac´. Kalkulowanie przy parterze jest
>bez sensu.
W pelni sie zgadzam. Ale trzeba sie zastanowic, co to jest ta 'najwyzsza jakosc'. Bo czesto
wypolerowany blat od stolu pochlania nam tyle energii, ze na cala reszte nie mamy juz sily. A
powinno byc dokladnie odwrotnie. To powinna byc najwyzsza jakosc emocjonalna, a nie
odbywanie poslugi zwiazkowej. Jak w firmie... No ile jest ludzi, ktorzy cale zycie pracuja w jednej
robocie?
Co do kalkulacji i starategii - w ogole nie mialam ich na mysli. Moim zdaniem to jest w ogole
sprzeczne z pojeciem uczucia. Pisalam zreszta, ze takie mechanizmy zaczynaja dzialac w
pewnym momencie podswiadomie. Wchodzimy w pewne role nie majac pojecia, ze tak sie
dzieje, bo to cholernie subtelny proces. I 'nagle' po latach wychodza gigantyczne dysproporcje
pomiedzy partnerami, ktorzy juz wcale partnerami nie sa.
Dlatego trzeba dbac o siebie i rozwijac sie - to wcale nie jest zaden egoizm, bo robi sie to takze
dla naszego partnera.
Kiedys Bursztynowe mial w sygnaturce taki tekst:
"Najlepsza rzecza jaka mozemy zrobic dla naszych bliskich, jest bycie szczesliwymi'.
Cholernie madry tekst.
>Albo sie˛ uk?ada wspólne z˙ycie tak, z˙e kaz˙dy czerpie wartos´c´ dodana˛ z bycia
>razem albo trzeba byc´ samemu i czuc´ z˙e samotnos´c´ jest OK.
Wartosc dodana... fajne okreslenie. I adekwatne. Ja zawsze powtarzam, ze ludzie zle
podchodza do milosci - jak do czegos, co sie kazdemu nalezy, jak psu buda. A to jest tak
naprawde taki 'extra bonus' od zycia. Zycie jest piekne samo w sobie. I najpierw trzeba w to
uwierzyc, zeby moze pewnego dnia, zobaczyc, ze jest zajebiste.
>Tylko jak taki balans znalez´c´? Nie mam poje˛cia.
haha... no wlasnie. Ja tak sie tu wymadrzam a sama kompletnie nie wiem. Paranoja polega na
tym, ze wydawalo mi sie, ze ten balans osiagnelam wlasnie w ostatnim zwiazku. Ale to
oczywiscie bzdura. Zreszta w konkursie na matke Terese tez bym mogla spokojnie startowac i
jeszcze jest spora szansa, ze zajelabym miejsce na podium. Frajerka...
No ale milosc w pewien sposob jest frajerstwem, jakby nie bylo.
Temat: pytanie do mam mających więcej niż jedno dziecko;)
Ja dowiedziałam się o swojej drugiej ciąży w Wigilię Anno Domini 2002 za sprawą
testu ciążowego zrobionegoi skoro świt. Byłam wwielkim szoku, bo właśnie tydz.
wcześniej mój doktor od ciąży (wyjątkowo nie badając mnie, bo takie opóźnianie
się okresu zdarzało mi się nader często) stwierdził, że to NIE MOŻE być ciąża i
dał skierowania na duuuużo badań hormonalnych. Wcześniejszy test ciążowy
robiony (nomen omen) na Mikołaja A.D.2002 wyszedł negatywnie, choć na pewno
byłam już wtedy w ciąży, bo znamy dikładny dzień koncepcji - 23.11. Miałam więc
zakodowane, że nie jestem w ciąży a test zrobiłam prawie dla tak zwanych jaj -
kiedy wyszedł pozytywny omal nie zemdlałam. I oczywiście nie wytrzymałam, żeby
wręczyć mężowi ładnie zapakowany teścik pod choinką po wieczerzy. Oprócz mojego
męża nikt się nie ucieszył, nawet mój świątobliwy super hiper chrześcijański
teść. Moi rodzice, kiedy po Wigilii na moment zostaliśmy sami (tj. mąż odwoził
gdzieś brata i ojca) napadli na mnie, czego się nie zabezpieczamy. Mówili
jeszcze gorsze rzeczy, m.in. to że pewnie co 2 lata będziemy mieć bachora. To
była najgorsza wigilia z dotychczas przeze mnie przeżytych. Potem całą ciążę
słyszałam gadkę, że sobie nie poradzimy. Nie było fajnie, oj nie. Moja rada:
nie oglądać się na rodzinę, tylko na najbliższą - czyli Twojego męża. Nie
przejmować się ew. mało taktownymi tekstami. W wielu środowiskach pokutuje
opinia, że w "tych czasach" to tylko jedno dziecko. Bzdura według mnie. Dziś
byliśmy całą rodzinką w sklepie Bartka w celu zakupienia sandałków dla Szymka i
dla mnie. Byłam już zmęczona i zaczęłam mało dyplomatycznie uciszać (też
zmęczonego) Szymka. Wyrwało mi się w złości: ech, te bachorki. Na co jedna ze
sprzedawczyń(usłyszała) mówi: Niech pani już nic nie mówi! Cieszyć się, że ma
pani takie fajne dzieci...potem powiedziała mi, że ona jest po jednej ciąży
pozamacicznej i....na tym koniec. Wiesz co? Cieszę się, że mam takie fajne
dzieci. Ty też się ciesz. Życzę dużo PRAWDZIWEJ miłości i cieszę się z Twojej
drugiej ciąży razem z Tobą.Pozdrawiam Ciebie, Męża, Maję i Nienarodzone
Agnieszka
Temat: GGady, co nie uszły Płazem
nie lubie łańcuszków!
echhhh
200 km na godzine. Dziewczyna: Zwolnij, boje się. Chłopak: Nie bój się jest
fajna zabawa... Dziewczyna: Proszę zrobię wszystko jak zwolnisz. Chłopak:
Dobrze, przytul mnie bardzo mocno. Dziewczyna: Dobra, dobra ale zwolnij
(Dziewczyna go przytuliła) Chłopak: Czy mogłabyś ściągnąć mój kask bo mi
przeszkadza i założyć na siebie (Dziewczyna zdjeła kask z jego głowy i włozyła
na siebie) Chłopak: A teraz mnie pocałuj i powiedz ze mnie kochasz. Dziewczyna:
Kocham Cie. (Dziewczyna pocałowała go) Następnego dnia w gazecie: >W wczorajszym
wypadku dwuosobowym który sie wydarzył w miescie zgineła jedna osoba, okazało
sie że kierowca motoru, w połowie drogi dowiedział sie ze jego hamulce nie
działają, a więc dał swojej dziewczynie kask i kazal jej powiedziec ze go kocha
i poczuć ostatni pocałunek po czym oddał swoje życie dla niej." Dziś o północy
twoja prawdziwa miłość zauważy, że Cię kocha. Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się
zdarzy w Twoim życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu , przy telefonie albo w
szkole. Jeśli zatrzymasz tego maila, nie podzielisz się tą piękną historią,a o
nie znajdziesz szczęścia w 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
Dlatego wyślij ten tekst do 20 osób jak najprędzej. Jutro rano ktoś Cię pokocha.
Stanie się to równo o 12.00. Będzie to ktoś znajomy. Wyzna Ci miłość o 16.00.
Jeżeli nie roześlesz tego, do przynajmniej 20 osób w ciągu 10 minut NIKT JUŻ CIĘ
NIE POKOCHA Wyślij to do wszystkich osób, które masz na liście (DO MNIE TEZ).
Jeśli 3 powrócą w ciągu 24h przeżyjesz wspaniałą przygodę z osoba, którą
kochasz- jeśli przerwiesz stracisz ją.............
macie - kochajcie się :D
Temat: ZDROWE POSTRZEGANIE SIEBIE JAKO HOMOSEKSUALISTĘ...
drogi(a) pit,wiem doskonale,że Kościól Katolicki(jako instytucja!) potępia akty
homoseksualne;podkreslam-jako instytucja,nad którą nadrzędną rolę sprawują
papież(a własciwie-papieżE...bo dokonania wielu z nich są efektem
współczesnego "stanu" i kondycji naszej katolickiej wiary),biskupi i
księża...jednym słowem-duchowni;duchowni,jak wszyscy inni ludzie,to osoby(mniej
lub bardziej grzeszne),to nie istoty doskonałe i wcielajace w życie idealny ład
i harmonie;nie znam historii Kościoła zbyt dobrze,bo sie tym nie zajmuję ale -z
rozmów przeprowadzonych ze znajomymi diakonami(6.rok seminarium)-wiem o wielu
błędach,niejasnościach i niescisłościach w "kierowaniu" Kościołem.Nie chcę tu
deprecjonować roli duchowieństwa w kształtowaniu naszej wiary(jestem daleki od
tego) ale jestem jednocześnie świadomy tego,że pewne mysli zawarte w niektórych
pismach(wydawanych przez róznych papiezy na przestrzeni wieków) były zależne od
panującego wówczas "ładu" społecznego,moralnego,od mentalności społeczeństwa
(jego rozwarstwienia itp.).Dlatego,z dystansem przyjmuję to "nauczanie" głów
Kościoła o rzekomym grzechu aktu homoseksualnego.Wiele o tym przedyskutowałem z
pewnym księdzem w jednym z portali katolickich(o których mi wspomniałe(a)
ś),poza tym,mam fajnych,wspierajacych mnie kumpli "seminarzystów",którzy często
wnoszą "ducha" do mojego zycia,uduchawiają je.Ok,ktos mógłby powiedzieć,że
św.Paweł pisze w którymś liście o homoseksualistach ale to jest tekst wyłącznie
obyczajowy a nie normatywny!Jezus Chrystus nic nie wspomina (w Ewangeliach) o
homoseksualistach,a przekazuje nam nowe przykazanie-PRZYKAZANIE MIŁOŚCI.
Drogi(a) pit ,to tyle co na razie chciałbym Ci wyjasnić.Jeżeli masz jeszcze
jakies wątpliwości co do kwestii mojego "katolickiego pojmowania
homoseksualizmu"...chętnie wyjasnię.I zapewniam,że jestem całkowicie przekonany
o tym,że to własnie Bóg daje mi nam Miłość,a my mamy sie nia dzielić z
druga,bliska nam osobą.
Temat: opieka teściowej - dylemat
Przeczytalam wszystkie posty i troche sie nie zgadzam. Troche, bo tez uwazam
ze "przywlaszczanie" sobie dziecka przez dziadkow jest straszne (ten tekst o
tym ze dziecko powinno mieszkac z babcia mnie rozwalil), a mame ktora w weekend
chce miec dziecko dla siebie bo w tygodniu ma mnostwo czasu swietnie rozumiem i
popieram.
ALE z wielu postow wyziera niechec do babci jako opiekunki, zwlaszcza gdy jest
nia tesciowa. Coz, wiele sposrod nas ma zastrzezenia do swoich tesciowych,
niektore maja i do swoich mam. Nie chce tu rozstrzygac na ile uzasadnione,
kazdy przypadek jest inny. Ale dla naszych dzieci to rodzina, to babcia/
dziadek. Potrzebuja tego kontaktu i jesli tylko dziadkowie nie sa toksyczni
(nie sadzaja na 7 godzin przed telewizorem, nie lamia wszystkich naszych regul,
nie mowia zle o rodzicach itp. itd.) warto zeby dziecko mialo z nimi prawdziwy
kontakt. Moze niekoniecznie w ciagu nocy, choc dla starszego dziecka, jesli
zdarza sie to soradycznie, moze byc fajna przygoda, ale dobry staly kontakt.
Moja jedna babcia zmarla gdy mialam 5 lat, a do dzis pamietam cieplo, milosc
i... kolysanke ktora mnie usypiala (na drzemke w srodku dnia, w nocy sypialam w
domu), z druga babcia mialam cudowny kontakt przez lata, jezdzilam z nia na
rowerze i chodzilam po gorach, w szkole zwykle wyjezdzalam z nia na czesc
wakacji (w koncu niewiele z nas ma 2 miesiace urlopu )). Rodzicow mam
wspanialych, babcia nie musiala ich wyreczac, ale ona byla jeszcze jedna
dorosla osoba ktora dawala mi oparcie, o ktorej milosci wiedzialam. Jakze
wzbogaca to swiat dziecka!!! Dlatego, rozumiejac autorke listu (pewnie ze nie
chce w kazdy weekend rozstawac sie z coreczka dla ktorej wreszcie ma czas!)
prosze: nie pozbawiajcie dziecka babci (normalnej) jesli nawet nie lubicie
tesciowej.
Magda
Temat: kolezanka...kobieta...kumpel??
Czytając ten post miałam wrażenie, że czytam o sobie. Takie dylematy mialam
jeszcze 3, 4 lata temu. Zawsze najlepszych znajomych mialam wsród facetów
(oczywiscie oprócz najlepszej przyjaciółki ;-). Dobrze się rozumieliśmy, fajnie
zawsze spędzaliśmy czas. Cztery lata liceum z najlepszym kumlem w jednaj ławce,
itp. itd. Nie raz słyszałam teksty typu: fajny z ciebie kumpel, równy z ciebie
chłop. Gdy się oburzałam, że żaden ze mnie chłop ;), to tłumaczyli, że to
przenośnia i że dziewczyna nie może usłyszeć lepszego komplementu. Pomagałam im
rozwiązywć sercowe kłopoty (z resztą nadal to robię), zawsze było "ty będziesz
wiedzić najlepiej, w końcu też jesteś baba" ;) Z czasem zaczął doskwierać mi
fakt, że nikt nie jest w stanie zobaczyć we mnie nie tylko koleżankę...
Szukałam właśnie tego, w którym momencie popełniam błąd. Teraz z perspektywy
czasu wydaje mi się, że zawsze poznając faceta, nie próbowałam w nim zobaczyć
mężczyzny, a właśnie kolegę. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego
wejrzenia. Na pewno nie było tak, że się nie zakochiwałam! Po prostu zanim do
tego doszło musiała się wytworzyć przyjaźń. A później taki przyjaciel widział
we mnie już tylko kumpla. Na początku próbowałam to zmienić. Staralam się, ale
nie umiałam być inna, musiałam być sobą. Pomyślałam sobie trudno, w końcu
przyjaźń też dla mnie wiele znaczy. I nadal byłam "tylko" koleżanką.
Na każdego jednak przychodzi pora. I na mnie też przyszła :) Ta moja druga
połówka okazała się właśnie dobrym kumlem, z którym wcześniej znaliśmy się 1,5
roku. A zakochaliśmy się w sobie chyba z psji do żagli, oboje mieliśmy fioła na
ich punkcie. Teraz po trzech latach zwiąku myślę, że ta wcześniejsza przyjaźń
wyszła nam tylko na dobre.
I jeszcze moja rada :) Rozejrzyj się dobrze wokoło czy przypadkiem nie patrzą
na Ciebie jakieś rozmarzone oczy! Może Ty widzisz w nim tylko kumpla ;-)
Pozdrawiam serdecznie.
Temat: rozklad materialu
ja nie pracuje z Dzien dobry, ale korzystam od czasu do czasu z tej ksiazki. a
tak , musze z grubsza robic co jest w ksiazce, z ktora pracuje.
ale mam swoj plan, ktory jest wydaje mi sie ok.
1. no wiec alfabet i wymowa
2. kto to jest? co to jest?3nazywac sie i byc
3. rodzaje i za to scigam ich niezwykle ;-)
4. narzednik - kim jestes? narodowosci i zawody
5. jak leci wszystko ok i grupa kumata to podstawowe przymiotniki i pytanie
jaka? jaki?
6. biernik przy lekcji np. o zakupach czy restauracji i wowczas czasownik miec
plus biernik.
7. podstawowe formy liczby mnogiej (nawet jak biernik robie to tez bez wyjatkow
czyli zenskie milosc, zlosc, a w meskich marki; l.m. tez tylko basic!)
7. formy ten, tamta, jej, jego - gdy w tekscie wystepuja i sa konieczne lub
przy lekcji o rodzinie - jej mama, jego siostra)
koniugacje wprowadzam od razu i mowie od razu przy nazywac sie, ze to ta i ta
grupa i reprezentuje taki a nie inny wzor, ktory powtarza sie przy np.
mieszkam. pozniej w trakcie pojawinia sie kolejnych tekstow, kolejne grupy, ale
od poczatku w zasadzie.
takze dopelniacz, taki szczatkowy wprowadzam przy pytaniu - Skad jestes? z
Krakowa, z Warszawy, aby tez rozrozniali na poczatku, ze Warszawa to feminin, a
Niemcy plural i daleczgo jest sie z Wawy etc.
liczebniki tez zalezy od tego czy sa w teksatch, np. przy zakupach w kiosku to
sie przydaje.:-) ale gdzies okolo 6 lekcji.
no, a potem leci dopelniacz i zaprzeczenie.
tak to z grubsza wyglada na poczatek.
do przypadkow dorzucam tez czasem cale zwroty, jak cwiczenie komunikacyjne -
np. biernik "lubie to i tamto" a przy narzedniku "interesuje sie tym i tamtym"
ale to wszystko zalezy od postepow grupy.
dzis np. mialam biernik, ktory jest stosunkow latwy i regularny, a jedna szlo
ciezko, choc fajnie jest cwiczyc na imionach Ala kocha Tomka, a Tomek Ale.
i wlasnie po to koniugacja byla wczesniej, aby wiedzieli jaki wzor reprezentuje
czasownik "kochac".
na razie tyle jak mi cos wleci do glowy, dopisze.
pozdr
Temat: zabawy "edukacyjne" z dziecmi, ale *szczerze*...
zabawy "edukacyjne" z dziecmi, ale *szczerze*...
... wiem, ze kazda z nas jest mama idealna, dba o dziecko, bawi sie z nim i
ksztalci caly czas...
napiszcie, prosze, ile i jak bawicie sie w ciagu dnia z Waszymi dziecmi. czego
i jak je uczycie, jak "edukujeci". ale prosze o szczere odpowiedzi, a nie "ja
bawie sie CALY czas, przeciez dziecko potrzebuje matczynej milosci i
bliskosci"... owszem, potrzebuje, ale tak samo potrzebuje uczyc sie
samodzielnosci oraz tego, ze zabawa samemu to frajda, a nie kara! nie mozna
caly czas wisiec nad dzieckiem lub je nosic, prawda? trzeba mu dac szanse
bawienia sie samemu - takie jest moje zdanie. a Wasze? jak Wasze dzieci
spedzaja dzien, poza spaniem, jedzeniem, kapaniem? co robia i jak dlugo? jak
Wy sie z nimi bawicie i jak dlugo?
moj synek dosc duzo bawi sie sam, od daaaawna (teraz ma 8 miesiecy) lezy sobie
na kocu z zabawkami i "szaleje", potrafi sie zajac soba calkiem dlugo (jesli
jest w humorze, oczywiscie, w dni marudne nie jest tak prosto . czasami
biore go ze soba do lozka, daje ksiazeczki i zabawki i staram sie sama cos
poczytac... jednak moja ksiazka jest zawsze ciekawsza od jego, wiec na ogol
konczy sie to na wspolnym "czytaniu". syn bardzo lubi ogladac ksiazeczki, mamy
takie fajne dla dzieci z duzymi obrazkami i minimalnym tekstem. czytam mu,
pokazuje rozne rzeczy na obrazkach, prosze, aby on tez mi je pokazywal...
oczywiscie kazda zabawa z ksiazeczka konczy sie na przezuciu tejze
zabawy typu "kosi kosi" lub "papa" kompletnie mojego syna nie interesuja, nie
potrawi jeszcze tego robic. probuje od czasu do czasu tak go "zabawiac", ale
nie lubi. lubi "kosi kosi" nozkami no ale wszystko nozkami jest fajowe.
lubi, gdy go "ucze", gdzie jest nos-oko-buzia, pokazujac na sobie jego lapkami
lub na nim. czasami nawet, jak jest w humorze, sam pokazuje
uwielbia bawic sie w "nie ma jasia, nie ma.... JEST!!!" w roznych wersjach,
moze tak dluuuugo...
duzo trenujemy siedzenie. synek sam nie siedzi, ale rwie sie do nie-lezacej
pozycji, wiec sie bawimy na siedzaco lub ogladamy rozne rzeczy na siedzaco.
gdy tata jest z nami, gramy w pilke
staram sie synka za duzo nie nosic, na ogol aby go uspokoic. gdy marudzi i
musze, to zawsze staram sie go zainteresowac swiatem dookola, nie nosze "dla
samego noszenia".
lubi siedziec w kuchni w foteliku samochodowym (nie siedzi jeszcze sam) i
patrzec jak przygotowuje mu jedzenie lub sprzatam. na ogol staram sie mu
tlumaczyc, co robie, ale czasem nie mam czasu lub nastroju, wtedy tylko patrzy...
oczywiscie duzo jest laskotek, "atakow", hihotow i przytulania
generalnie nie siedze nad nim caly czas, duzo bawi sie sam. ale oczywiscie
jest tez czas intensywnej zabawy z rodzicami
jak jest u Was?
Temat: Osada
nie rozumiem cie george jak to spjler wyjasnil juz dlaczego warto pojsc na ten
film ? ,
i poza ttm jaka tu tajemnica jest w tym fiklmie ? bo nie lapie
nie oczekuje od horroru tylko jatki , piatek 13 jest slaby choc ma
niewatpliewie klimat ,
klimat ma taklze osada , ale dla mnie to jest oszukanczy klimat ,
facetoszukuje reszte ze za granica zrobiona z tych slupow cos jest a nic tak
naoprawde nie ma ,
tak samo jak byla mowa ze od teraz bedziesz sie bal wychodzic do lasu gdyu
bedziesz np na wyjezdzie w jakims domku letnim a bzdura , ten film myslalem
zajmie sie rzeczywiscie tym strachem a on tylko udal ten strach , czyli
oszukal , po tworcy 6 zmyslu oczekiwalem czegos wiecej niz tylko odcinania
kuponow od slawy jaka i pieniedzy jaka przyniosly mu poprzednie filmy , tutaj
niestety niewiele proponuje i zbiera kase ,
poza tym miedzy scenami gdzie cos sie dzijee jest straszna nuda ze az trudno
wysiedziec ,
film jest niedorobiony niestety , nie mozna zarowno pokazywac ze cos jest jak i
ze czegos nie ma , w koncu suie tzreba zdecydowac a scenarzystom braklo jaj na
taka decyzje ,
poza tym jezeli wam sie ten film naprawde podoba to mi wytluamczccie dlaczego
bo ja nie pojmuje , jak ktos moze sie dawac nabrac i oszukacv ze w tym filmie
cos jest , jedna wielka bujda ta wioska i ten film , wioska ktora zakladaja
obrazeni na cywilizacje ludzie , potem wmawiaja porodzonym ze do lasu nie bo
tam potfory , choc w lesie nic nie ma bo oni sami udaja te potfory zeby
uwiarygodnic historie ( smierc twego syna uwiarygodnila nasza historie -
ranyboskei - coz a matol pisal ten tekst ) i to wszystko , wielka bujda na
resorach ,
no a poza tym to rzeczywiscie inteligentnym tzreba byc zeby wmowic ludziom tak
jak tforcy tego filmu ze w filmie na starym i glupim pomysle , gdzie wieje nuda
jak w portkach 70latki cos jest , strasznie ten film pozuje na ten dla
inteligentbnych ,
w tym filmie nic nie ma poza fajnym kostiumem potfora i slepa miloscia :)
poza tym profesor jest chory na umysle zeby po to aby uwiarygodnic historie
obdzierac zwierzeta ze skory i wogole jest chory jezeli myslala ze jego paln
wiochy w lesueie sie powiedzie
Temat: ogromna siła!
tez nie wiem czy to byla przyjazn..tak wlasciwie to od jednej uslyszalam ze to
przyjazn dopiero dwa miesiace temu,po czterech lata wspolnego spedzania
czasu,docierania sie,a druga...coz twierdzi ze przyjazn jest dla niej
najwazniejsza..wazniejsza niz milosc..ale wydaje mi sie ze naduzywa tego
slowa..caly czas slysze przyjaciel,przyjaciolka..
dziwne to wszystko bylo..moze gdybym byla bardziej szczera,wygladaloby to
inaczej,ale potrzebowalam kogos silnego kto by mnie wspieral i mowil mi co mam
robic..sama nie bylam w stanie podjac zadnej decyzji..balam sie popelnienia
bledu..
raz nienawidzilam je ze sa pewne siebie ze sa lubiane ze maja kogos kto je
kocha ze umia walczyc o swoje ze zawsze wiedza co odpowiedziec na glupie
zaczepki jak sie zachowac,byly momenty zaslepienia,uwielbienia,poswiecania
sie,czasami swietnie sie dogadywalysmy czulam ze znalazlam bratnia dusze,kiedy
jedna cos pomyslala powiedziala druga nie musiala konczyc,lapalysmy sie na tym
ze w tym samym momencie wyskakiwalysmym z tym samym tekstem,czasami draznily
mnie swoja pewnoscia siebie,narzucaniem sie ale dla swietego spokoju zgadzalam
sie na wszystko,nie bylam w stanie powiedziec nie i nie umialam z nimi
rozmawiac,ale tak jak wczesniej napisalam bylo calkiem fajnie,tego co razem
przezylsmy nie zapomne na pewno.
wiem ze to dziwne ze balam sie zeby nie odmowily ale strasznie biore do siebie
gdy ktos odmowi mi albo skrytykuje mnie albo nie chce ze mna rozmawiac,mam
wrazenie ze mnie nie lubi ze nie jestem nic warta.czasami gdy juz mialam to
zaproponowac okazywalo sie ze kumpela ma cos do zrobienia,idzie gdzies na
impreze albo do rodziny,czasami wolalam zostac w domu,a czasami sama myslalam
ze to glupie,ze ja do baru?nie co ja tam bede robic?i tak jakos wyszlo,ale
ostatnio nadrabialam straty zwlaszcza po maturze,bylo co swietowac.
bylo minelo..poznam nowych ludzi,moze znajdzie sie ktos komu bede mogla zaufac?
Temat: Samotne matki bez grosza przed rozwodem
LENISTWO
Takie teksty powoduja, ze kolejne pokolenia kobiet sa "uszczesliwiane"
stereotypem KOBIETA=POKRZYWDZONA. A czemu spoleczenstwo jest winne ze ktos chce
sie klócic i obarczac wina za rozpad malzenstwa? Jej chodzi o KASE. Po to toczy
proces o uznanie jego winy. Wiec jest niedorzecznym uznawanie tego za
szczegolne "pokrzywdzenie". Kazdy normalny czlowiek zanim wejdzie w spór sadowy
pomysli czy mu sie ten spór finansowo oplaca, czy od niego odstapic, zmniejszyc
zadania. Ta panna nastawiona jest do swojego partnera roszczeniowo, bo tu nie
chodzi o alimenty dla dzieci, na milosc boska! Tu idzie o latwy sposób na
uzyskanie przez nia stalego zródla utrzymania! Na miejscu ojca wnióslbym
wniosek o przedstawienie rachunków z wydatkowania alimentów, czy sa wydatkowane
na potrzeby DZIECI. Przeciez takie matki OKRADAJA WLASNE DZIECI!!!! Na sympatie
w moim poczuciu sprawiedliwosci to nie koniecznie zasluguje. Poczucie "bycia
pokrzywdona/ym" to jeden z fajniejszych sposobów na BIERNA postawe zyciowa.
Niech bedzie biedna, to jej wybór do jasnej anielki. Nie wsadzajcie tych
czczych socjalizmów ludziom do glów! To sie po prostu nie miesci w glowie jak
mozna taka postawe uwazac za "usprawiedliwona". Oczywiscie mozna zakrzyknac: Z
czego ma sie utrzymywac? Nic mnie to nie obchodzi. Moze pisac bajki dla dzieci,
moze malowac, moze zalozyc przedszkole, moze nieskonczona ilosc fajnych rzeczy
robic jesli tylko chce. A jesli nie robi to nie chce i jest jej z tym dobrze. I
nie szuka okazji jak byc pomocna innym ludziom po to aby oni byli pomocni jej.
Jej takie myslenie do glowy nie przyjdzie. Ludzie wybieraja latwiejsze rzeczy,
wola sie traktowac jak ofiary losu, bo wszyscy je tak traktuja. I powiem wiecej
jesli rozmawiajac z taka osoba powie jej sie to prosto w twarz zamiast sluchac
tego uzalania sie nad soba, to owszem mozna juz nigdy wiecej tej osoby na oczy
nie zobaczyc. Z reguly jednak zrobi wszystko, zeby udowodnic przed sama soba ze
jest inna, ze nie jest taka leniwa i taka sprytna. Wiem to z autopsji bo wiem w
jakich bylem opalach i jak sie stalo ze stanalem na nogi.
Temat: 2x03 Scan
To by było ciekawe rozwiązanie. Bellick i Geary są siebie warci, więc jak dla
mnie mogą się nawzajem zatłuc. :P
Dołączam się do tych, którzy uważają, że odcinek był o niebo lepszy od Otisa.
Wszystkie akcje były wiarygodne, nie było widocznych niedociągnięć, a akcja -
miodzio. Michael obmyślił kolejny genialny plan z upozorowaniem śmierci, a te
wskazówki w postaci kodu kreskowego w tatuażu mnie powaliły inwencją
twórczą. :)
Co do Niki, może zacznę od tego, że ślicznie wyglądała. :) Lepiej jej w
prostych włosach. :> Wydaje mi się, że FBI nie byłoby w stanie obserwować przez
24h na dobę wszystkich członków rodziny i przyjaciół każdego z uciekinierów. To
by wymagało zaangażowania ogromnej rzeszy ludzi. Poza tym agent Mahone jest
pewny swego, że zaczną popełniać błędy i wyłapie ich bez trudu.
Chyba trochę jednak nie docenia geniuszu Michaela i determinacji pozostałych
(np. C-Note'a i Sucre).
Swoją drogą, to będzie poważne niedociągnięcie jeśli Sucre dojedzie na czas do
Las Vegas. Może widzowie nie znający topografii USA by się nabrali, ale bez
przesady. Dystans jaki dzieli Nowy Jork i Las Vegas = 4100 km. Nie ma fizycznej
i technicznej możliwości żeby drogą lądową ten dystans przebyć w niecałe 2
doby. A już tym bardziej na motorze. :] Chyba, że miłość uskrzydli Sucre. lol
Fajne były elementy komiczne w tym odcinku - bójka Bellicka i Geary'ego, Matka
Boska i ten tekst Sucre: "I know mummy" hahah, później żart Michaela w
samochodzie - No to wracamy do Fox River :)) I w końcupropozycja żeby zagrać w
Kamień, papier, nożyczki celem ustalenia kto wejdzie do wraku. :))
Kolejna ogromna zaleta odcinka - duuuuużo Sary. :)))) Jej ojciec to kawał
łajdaka. Martwi się tylko o swoją karierę, a córkę traktuje jak zło konieczne.
Tak jak przewidywałem, Karolinka powierzy mu fotel vice-prezydenta. :|
Kellerman blisko Sary wzbudza mój uzasadniony niepokój - mam tylko nadzieję, że
jej nic nie zrobi. :/ Ale z pewnością będzie chciał ją wykorzystać żeby
doprowadziła go do Scofielda. Będzie ciekawie na pewno.
Szkoda, że nie było T-Baga i Abruzziego. Wygląda na to, że Haywire'a na tym
rowerze chyba uprowadziło UFO. :)
Temat: Jak jej (i mi) pomoc???????
Ona Cię nie kocha, tylko bardzo lubi z Tobą być, gdy czuje się samotna. Wiem co
mówię bo byłem z taką dziewczyną. Standardowe teksty "nie wiem co do Ciebie
czuję, nie potrafię żyć, nie wiem czego chcę, wiem że krzywdzę ludzi, mam
straszne problemy etc.". W moim przypadku to ja jednak zrywałem(10 razy).
Tydzień temu się uwolniłem. Nadal kocham, ale nie potafię z nią być. Nie
potrafię być z dziewczyną, która jest ze mną tylko wtedy gdy ona tego chce, w
innym przypadku zabieram jej wolność, kontroluję, koledzy i znajomi priorytecik
itp.. Brak zaangażownia z drugiej strony.
Gdy cofnę się wstecz kilka lat to przypominam sobie, że ja tez byłem taką osobą
jak ona. Zachowywałem się podobnie w stosunku do dziewczyn, na których mi tak
naprawdę nie zależało, gdy byłem samotny spotykaliśmy się, gdy miałem wolną
chwilę spotykałem się, gdy chciałem pobzykać spotykałem się. Gdy one chciały i
mnie potrzebowały nie miałem czasu, ściemniałem ponieważ bałem się
zaangazowania w związek w którym nie widziałem przyszłości. Nie angażowałem się
na serio ponieważ tak naprawdę nie kochałem.
Nie zmienisz jej, ona sama musi to zrobić. W moim przypadku zajęło to kilka
lat. Gdy sam zostałem odrzucony nagle oprzytomniałem. Załuję żę krzywdziłem.
Teraz wiem czego chcę dlatego nie zamierzam tracić czasu dla osoby, która się
mną bawi udając osobę zagubioną, osamotnioną i z problemami.
Wiem, że ciężko jest odejść gdy się kocha. Ale czy jest sens bycia cały czas
nieszczęśliwym w związku z tą kobietą. Jest przecież tyle fajnych dziewczyn, o
które warto walczyć i które odwzajemnią Twoją miłość.
Pozdrawiam serdecznie,
Temat: To my Big-Bogus-Observer-Friend
Gość portalu: Elena napisał(a):
> Pas de commentaire, hihihi. Tak dla poprawienia błędu. Une piege!! Por
> favor !!! Ale nawet sie to w fajna strone zakrecilo. Nick, z ktorym w zyciu
> nie zamienilam jednego slowa wie, ze czytam po francusku i puszcza mi
> ordynarny tekst, a na dodatek jest wielbicielem mojego talentu(?????????) Qui
> don,par example? Czyzby komus puszczaly nerwy?
> Wyjasniam, zeby bylo jasno. To nie jest watek milosny. To jest odpowiedz na
> zaczepki, ktore nie maja racji bytu, nawet jesli sa sprawdzaniem mojej
> obecnosci na forum. Bez sprawdzania. Na forum jestem, kiedy mam na to ochote.
> forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=50&w=8837637&a=8860665
>
> Wierszyk w przekladzie znaczy tyle co: kroki mojej poezji stawia zapach
> swiezej frezji, w ogrodzie twojego umyslu. Przykro mi za twoja maestrie.(w
> domysle: w wyobrazni) Reszta tez jest leceniem w balona. Moglam sie liczyc z
> glupimi wpisami, ale nie obscenicznymi. Milosc? Jesli juz mialabym wybierac
> miedzy kims, kto jest calkowicie bogus dla mnie, (bez jakiejkolwiek proby
> zmiany stanu rzeczy z mojej strony), a Kirkiem Douglasem w Vikingach,
> wybralabym tego ostatniego, hihihi. To tyle dla ANki tytulem wyjasnienia.
> A ja dalej nie rozumiem. Elena
Piegeage to nie moja dzialka.
Na dlugie, jesienne wieczory zycze sympatycznych pogwarek z Kirkiem Douglasem.
Zyczenia swiateczne zdaze Ci chyba jeszcze zlozyc pozniej.
PS
Dolacz moze Twoj ostatni wiersz do watku z Dzielami zebranymi.
Zrobilbym to chetnie sam ale nie chce, by bylo to odebtrane jako koleina
zaczepka.
I jak sie to u nas mawia
Servus
Temat: Czy ktoś z WAS żałował, że adoptował?
Tu raczej niewiele osob sie zgodzi z Toba, że nie ma recepty na to kiedy
powiedziec dziecku. Jest recepta....jak najszybciej, ale rozumiem, że kiedy
adoptowaliscie dziecko, raczej tendencje były w kierunku zatajenia prawdy.
Wiem, że fajnie sie radzi, kiedy nie jest sie bezposrednio zaangazowanym w
sprawe, ale ja tu widziałabym zdecydowane ochłodzenia kontaktów z Twojej strony.
Zadbaj o siebie, tylko dla samej siebie, dla swojej przyjemnosci. Nie mozesz
pogrążać sie w depresji, rozpamietywać i przede wszystkim nie rozpamietuj tego w
kontekscie "dobrego serca". Adoptowaliscie ją bo chcieliscie miec dziecko, a nie
dlatego ze trzeba bylo jej pomóc. Jak wy byscie tego nie zrobili, to pewnie
zrobiłby to kto inny. Jezeli patrzysz na to jak na akt poswiecenia z waszej
strony (a jeszcze nie daj Boze dajecie jej to do zrozumienia lub wrecz mówicie,
to skutek z pewnoscia bedzie inny niz zamierzony). Ja biologiczne dziecko moich
rodzicow na teksty o poswieceniu mialam gotową odpowiedz w stylu "ja sie na
swiat nie prosilam".
Twoja corka jest dorosla i tu nie moze byc mowy o jakims buncie wieku
dorastania. Moze po prostu ona ma taki charakter, a że jest bardzo różny od
waszego, od waszego spojrzenia na swiat, od waszego temperamentu, to tym
bardziej ciezko Ci to zaakceptowac.
Skup się na sobie, na swoim małzenstwie, nie staraj sie na siłe zasłużyc na
milosc córki. Moze jest tak, że chowa ją gdzies tam w zakamarkach swego serca, a
równie dobrze moze byc tak, że jej tam po prostu nie ma, i to wcale
niekoniecznie z powodu tego, że cos tam zrobiliscie nie tak. Moze przypadkiem
wyhodowaliscie osobe o type narcystycznym, ktora wymaga calkowitego skupienia
sie na swojej osobie (tak mi sie nasunelo jak opowiadalas o braku konsekwencji,
o czestych chorobach), byc moze chcieliscie jej nieba przychylic, a tu wcale nie
o to chodzi. To tez dosc czesty blad RA, chcac wynagrodzic swoim dzieciom fakt
odrzucenia, traktuje sie ich niemal jak bożka, stawia na piedestale. Dziecko
rozwija sie w takich "nienormalnych" warunkach, a potem kiedy sie zaczyna od
niego pewnych rzeczy wymagac, rodzi sie bunt.
Tak z boku, to po prostu twojej corce przydalby sie spory wstrząs, żeby dotarło
do niej co jest w zyciu ważne. Ale niestety nie poradzę co mogłoby tym wstrząsem
być Ja z pewnością zafundwałabym jej jakis czas obojetności i na pewno nie
pozwoliłabym na takie traktowanie swojej osoby, nawet kosztem kłótni. TRudno,
uwazam ze moje uczucia tez są ważne, nie pozwoliłabym na to, aby ktoś (nawet
jesli bylaby to ukochana corka) mnie obrażał czy poniżał. Jak to się
mówi...twardym trzeba byc a nie miętkim.
Temat: Ksiazki o SK - ciag dalszy
kolega mi dzis powiedzial (odkrycie prawda? hihi) ze na tym forum ktos cos
napisal o moim filmie. zajrzalam przez ciekawosc i coz wiedze... saska kepa.
"Jest film dokumentalny o Saskiej Kępie
> Małgorzaty Karoliny Piekarskiej pt."Miasto w mieście", który TVP powtarza w 3
> co roku w wakacje (już ze 3 lata). Stale kręcony też jest "Klan" i "M jak
> miłość", a kilka lat temu w parku nakrecano wiele scen filmu wg.
> książki "SPosób na Alcybiadesa"
wiec sie nie moge powstrzymac i nie dodac, ze:
o SK jest nowa ksiazka Hanny Faryny-Paszkiewicz, ktora znajomi z rak sobie
wyrywaja.
ale tez na Saskiej kepie umiescilam akcje swojej powiesci dla mlodziezy "Klasa
pani Czajki". Tu tez dzieje sie moja kolejna powiesc dla
mlodziezy "Tropiciele", ktora wyjdzie w przyszlym roku.
Tu tez "dzial sie" :) Tolek Banan, co zreszta opisalam w Lampie w tekscie
Bahdajowo muzyka.onet.pl/lampa/1215734,2007,1,artykul.html, ktory
traktowal o warszawie w ksiazkach A. Bahdaja. ale tez zrobilam z tego film: "Na
tropie Tolka banana", ktory nie dalej jak 2 tygodnie temu powtarzala telewizja.
W ogole Kepa to bardzo malownicza dzielnica i ciezko jest mieszkajac tu nie
widziec jej jako miejsce gdzie cos sie dzieje.
w tym moim filmie o kepie (Moasto w miescie) jeden z bohaterow mowi, ze byly
filmy o przestepcach ukrywajacych sie na kepie. otoz tu wlasnie mieszkal glowny
bandzior z filmu "dwaj panowie n.", ktory uwazam za jeden z ciekawszych
polskich kryminalow. i rzeczywiscie jest tu kepa pokazana we fragmentach.
ale sposb na alcybiadesa, czyli spona to jednak malo fajny film. moj syn nie
byl w stanie tego obejrzec. ale coz... pewne ksiazki trzeba ekranizowac wtedy,
keidy powstaja. a nie po latach.
Temat: FRANCJA - FAŁSZYWY PRZYJACIEL POLSKI
Ups chochlik urwal czesc mojego tekstu- teraz calosc
JOHNY napisal:"Nie ma się co obrażać na Francję, każdy ma swoje interesy, można
za to podkopywać ich wpływy, da się to robić.
A pół żartem... Korsyka dla Korsykanów, fajnie nie ? Jak oni z Rosjanami bez
nas o Kaliningradzie, to my bez nich o Korsyce :)
I bez obrażania się nawzajem, mozna pogadać, posprzeczać się, ale bez wycieczek
o inteligencji, kto kogo obraża to sam cham.
Ale jak ignoranci jak sierotki po komunie typu milosnika zabojadow "ryszarda"
czy opluwajacego Polske "Dusigrosza" moga udzielac sie w dyskusji.
Taki "inteligent" z IQ ponizej poziomu morza Ryszard oplul Karlika bo ten
pochodzil ze Slaska. Ale argument.
Bardzo czesto prymitywy "argumenty" czerpia z wlasnego zachowania. Od takich
cynikow co bredza bez przerwy, ze jedyna motywacja ludzkiego postepowania moze
byc tylko "interes" oczywiscie nikt nie powinien sie spodziewac ludzkiego
odruchu.
Ja osobiscie otrzymalem w swoim zyciu wilele bezinteresownej pomocy i z checia
taka pomoc uzyczam innym. Jestem pewien jednak, ze po krotkim poznaniu cynikow
w rodzaju Dusigrosza, "U" czy "Ryszarda" ja i inni odplacalibysmy sie podobnym
cynizmem. Cynicy zasluguja na cynizm i dlatego ich doswiadczenie odpowiada ich
zachowaniom.
Francja po II Wojnie Swiatowej jest przezarta cynizmem. Zabojady nie moga
przebolec, ze nie sa juz (z wlasnej wini) pepkiem swiata i odgryzaja sie gdzie
moga najlatwiej - uderzajac w swoich dawnych przyjaciol. I tak jak kiedys De
Gaulle uzywal Sowietow w swojej prymitywnej rozgrywce z Ameryka tak dzis
Rusofil "Czyrak" lize zadek Putinowi w nadzieji, ze razem doloza Stanom.
Jezyk "Czyraka" jest biegly zarowno we francuskiej milosci jak rosyjskiej
gdyz "Czyrak" wlada biegle jezykiem Rosyjskim.
Temat: Łza komsomołki
Książkę skończyła , jest dobra i zła w jednym i zabieram sie do Pieliewina,
zobaczę co on narozrabiał.
Jeszcze było takie fajne opowiadanie o Muzeum Hrabiego Lwa Tołstoja. Wiecie ,
że Tołstoj to oznacza tłusty, więc autor trochę fantazjował.
A że jutro Święto zmarłych - przytocze cytat:
Jak żadne inne muzeum, Muzeum Tołstoja skłania do płaczu.Nawet sam tytuł
któregoś z dzieł Tołstoja, przepojony milością, może zmusić człowieka dp
płaczu. - na przykład artykuł zatytułowany " Kto kogo powinien uczyć pisać, my
dzieci chłopów, czy dzieci chłopów nas "?
Wiele osób stoi przed tym artykułem i płacze. Także ci , którzy napotykają
wzrok Tołstoja na różnych portretach, sala za salą za salą, muszą ulec."
Ja jakoś nie ulegałam i nie sięgałam po chusteczkę, dla mnie to strasznie
dziwne te teksty, a napisał aurtor też rozmowę z Goethem i to dla mnie była
czarna magia. Nie wiem od czego zależą jego opowiadania, że raz są dla mnie a
raz dla wyżyn intelektualnych, chyba miał wahania emocjonalne moge tylko
przypuszczać.
Ale, ale - dziś afera w sklepie z medalem. Przyszli sobie robotnicy po piwo i
jeden z nich go zauważył i zadał nieśmiertelne pytanie, a za co go pani
dostała ? Cisza zaległa wokolo i czekali na odpowiedż, a tu nic mi nie
przychodziło na myśl i po chwili usmiechnięta mówię za usmiech.
A oni , no nie możliwe ,to ja się też uśmiechnę i da nam pani ten medal ?
Nie ! - odpowiadam. No więc za co go pani dostała ? i jeden z nich odpowiada,
pewnie pani brała udział w jakiś zawodach ? Wiedziałam, że im coś musze
powiedzieć , bo się nie odczepią od niego - i rzkłam: rekordów to u mnie
dostatek, ale medal jest za Olsztyn i tu włączam swoją fantazję - kiedy byłam
nad jeziorem Krzywym, tam była taka plaża i na tej plaży uratowałam kiedyś,
bardzo dawno życie złotej rybce.
A to była szczególna rybka , rybka z duszą, taka magiczna, no wiecie jaka -
znacie bajeczkę panowie ?- znamy odpowiadają, ale niech pani powie prawdę -
więc mówię, jeszcze nie skończyłam - i tą złotą rybką był człowiek i dalej nic
nie powiem , bo była to sprawa ściśle tajna. A oni - aaaaaa to taka sprawa.
Nie dali jeszcze za wygrane i dalej pytają - a dlaczego ten medal jest wśród
alkoholi ? - odpowiadam, bo rybka lubi pływać, nawet złota :) Jacy panowie
święci ?- przejdżmy do zakupów - mówię - co podać ?
Dwa piwa- mówią ze śmiechem - Tatre mocną w butelce i zaczynamy normalne już
handlowanie.
Temat: jak przełamać tę gierkę?
ok. Rzecz w tym, że sami poznaliżmy się przez jakiś durny portal towarzyski.
Ale okazało się, że to fajny człowiek. Przez kilka miesięcy spotkań nadal oboje
tam "wisieliśmy", potem, mniej więcej po pół roku "bycia razem" zaczęło mi to
ciążyć. Był jakiś inny kryzys, niezwiązany, i w przypływie "okazywania jak mu
zależy" zadeklarował zlikwidować. Tak zrobił. Po mniej więcej 1,5 miesiąca
znalazłam stronkę. Opis - wypisz wymaluj. Cały dzień rozmów przez telefon, w
których szedł w zaparte (nic o tym nie wiem...). W końcu się przyznał. "Był zły
po jakiejść sprzeczce, a potem wywalił konto i nie mógł tego usunąć. Miał
nadzieję, że nie znajdę, bo sam i tak nie korzysta, nie chciał mnie
denerwować". Szlag mnie trafił, że robił ze mnie kretynkę (na zasadzie: nie
kochanie, ten mak jest zielony, nie czerwony... to co widzisz, nie jest
prawdą). Po powrocie stwierdził, że definitywnie usuwa, rezygnuje, nie
potrzebuje, nie szuka nowych znajomości. Tydzień temu założył kolejne. Wpadłam
na to przypadkiem, w jego kompie w pasku ostatnio otwieranych stron - jeden z
portali... Sprawdziłam. Trafiłam. Przyznał się od razu, tym razem jak
stwierdził - po to, żeby zagadać do starej koleżanki, która tam jest... dla
zabawy... bo lubi siedzieć w necie... A na stronce opis: wolny... Rozumiecie?
Ma taką pracę, że dużo czasu w ciągu dnia, dużo siedzi przed kompem, cały czas
w necie. Loguje się na portalach randkowych - po co??? Można w necie innych
rzeczy szukać, za pośrednictwem czegoś innego rozmawiać, wymieniać poglądy.
Zabolało mnie więc. I pytanie: czy te wszystkie "dobre rzeczy dla mnie" (np.
ostatnio tekst, że ja i mój syn jesteśmy dla niego szansą na stworzenie
normalnej rodziny), których ja się nie dopominam, wychodzą z jego inicjatywy...
są prawdziwe? Czy też tak naprawdę sam nie wie czego chce, wkręca mnie jak
gnojek, a na boku szuka "miłości życia"? Twierdzi, że nie... że prawdą jest to,
co między nami. I problem dla mnie: jak mu dać jeszcze jedną szansę, by
zrozumiał, że to ostatnia...
Temat: GO TO MEATRIX !!!
> A skąd to przypuszczenie, żem katolik? Zgaduję, że strzeliłaś licząc na 95%
> szansy na trafienie, ;-) a tu taka niespodzianka!
niekoniecznie. napisalam tak, bo zastanawiam sie, czemu do katolikow nie
wzywasz lekarza. czy tylko buddysta np. jest dla ciebie osobnikiem
kwalifikujacym sie do leczenia psychiatrycznego?
> Wybacz, jeśli podzielasz wiarę w reinkarnację, ale dla mnie jest to kiepska
> bajeczka, podobnie jak nawiedzone teksty o wysokich i niskich wibracjach i
tym
> podobne orientalne klimaty.
wybaczam :) owszem podzielam wiare w reinkarnacje. jest do dosc sensowne i
bardziej sprawiedliwe niz wiara w jedno zycie i pojscie do piekla od razu np.,
bo cos w nim zrobilo sie zlego. wierze takze dlatego, ze przypomnialam sobie
pare rzeczy z poprzednich wcielen. i sporo osob rowniez, przez co reinkarnacja
wydaje sie jeszcze bardziej wiarygodna.
oczywiscie, mozesz uznac to za objaw choroby psychicznej, ale to twoje...masz
prawo do swojego ograniczenia swiadomosci ;)
jesli nie odczuwasz wysokich i niskich wibracji no rowniez jak wyzej.
ale to nie znaczy ze to bzdura. skad wiesz ze 'problem' nie lezy w tobie, jesli
tego nie czujesz?
ja oczywiscie nie mam zamiaru cie przekonywac, bo to nic nie da, ale przemysl
sobie moze sprawe, zanim tak kategorycznie kogos ocenisz.
a, i to ze ktos nie czuje tego wszystkiego nie znaczy ze jest gorszy. znam
ludzi ktorzy czuja i niekoniecznie sa rewelacyjni. choc takich fajnych jest
wiecej :)
kazdy czlowiek ma cos do przerobenia w zyciu, i wiekszosci odczuwanie energii
widac nie jest do realizacji tego konieczne. jak rowniez pamiec poprzednich
wcielen. to nawet najczesciej jest niewskazane.
> Właściwie niewiele mnie obchodzi, w co kto wierzy,
> dopóki jest to jego osobistą sprawą i nie manifestuje się w sposób uciążliwy
> dla otoczenia. Jeżeli z powodu fascynacji buddyzmem czy hinduizmem ktoś
> przestaje jeść mięso, to jego sprawa. Problem zaczyna się wtedy, kiedy
zaczyna
> szerzyć swój światopogląd w sposób nietolerancyjny, tzn. uznając z definicji
> inne stanowisko za moralnie naganne. Zauważyć przy tym warto, że najczęściej
> działalność misyjna prowadzona jest pod fałszywymi sztandarami. Nie spotkałem
> jeszcze wegetarianina, który by pisał, że należy odrzucić mięso, bo tako
rzecze
>
> Budda.
a moze nie kazdy wegetarianin jest buddysta?
ja np. nie jestem pod zadnym "sztandarem". wierze w to co czuje. nie trzeba byc
buddysta by wierzyc w reinkarnacje i energie.
zreszta, przeciez mozna chyba byc buddysta, ale rowniez niezaleznie od tego cos
czuc? i niezaleznie od tego miec w sobie chec czynienia dobra, pomagania
zwierzetom np...
milosc jest ponad wszelkimi podzialami.
Temat: Idol 2.7
Kilka moich uwag na goraco tuz przed ogloszeniem oficjalnych wynikow.
Od razu mowie, ze nie komentuje tej piosenki "Czy" (czy jak jej tam bylo) - dla
mnie kompletna beznadzieja, zadne wykonanie mi sie nie podobalo :(
Totoszko i jego show (must go on) - przyznaje uczciwie, ze Totoszko w calym
programie spodobal mi sie (jako czlowiek na scenie) tylko dwa razy: w Spin
Clubie i dzisiaj. Lepiej jednak pozno niz wcale. Po jego wystepie bylem
pozytywnie zaskoczony.
Zalewski - z finalowej trojki jemu najbardziej zyczylem zwyciestwa, ale teraz
nie jestem juz pewien. W moim odczuciu zniewazyl swietny utwor, ktory
wykonywal. Do tego glos ma raczej slaby, chociaz to akurat nie jest
najwazniejsze. Dzisiaj sie rozczarowalem. W przekroju jednak calego programu
wydaje mi sie, ze to on najbardziej z finalowej trojki zasluzyl na zwyciestwo.
Hom - spiewac kazdy moze, ale nie kazdy powinien. Jedyne co mi sie podobalo to
aranzacja tego utworu w wykonaniu zespolu Adama Sztaby. Jego obecnosc w finale
(a nawet finalowej 10) jest najwieksza pomylka tego programu.
Tyle o finalistach drugiej edycji. Poniewaz jednak wystapili tez niektorzy
finalisci pierwszej to kontynuujmy...
Janosz - wiem, ze wiekszosc jej nie lubi, ale ja ja lubie, za to jaka jest,
sympatyczna, otwarta, wesola, energetyczna i cenie ja za wystepy w pierwszej
edycji. Nie trawie natomiast jej plytowego repertuaru i ucieszylo mnie, ze
wykonala dzis cover. Nie podobal mi sie jej stroj (zastanawia mnie czy o
wyjsciu na scene w czyms takim zdecydowala jej glupota czy odwaga? ;)), podobal
mi sie makijaz (generalnie lubie takie ;)), i wreszcie ku mojemu zaskoczeniu
podobalo mi sie wykonanie tego utworu. Nie byla moja faworytka w I edycji, ale
dzis bylo fajnie, dla mnie, nie zaslepionego miloscia do
Zalewskiego/Totoszki/Homa (niepotrzebne skreslic) najlepiej tego wieczoru. Co
oczywiscie nie znaczy, ze super. Nie podobalo mi sie to co powiedziala na
koniec, ze dziekuje BMG za plyte. Ja za taka plyte to chyba bym ich do sadu
podal ;)
Makowiecki, Wydra - playback panowie to mozecie sobie do **** wsadzic. Nie
szanuje "artystow" spiewajacych z playbacku. Sorry. Obaj bardzo stracili w
moich oczach. Tekst Leszcza po "wystepie" Wydry rozbawil mnie do lez :)
Oprocz tego podobal mi sie Jacek Drazek :))
To tyle. Dziekuje za uwage ;)
Temat: Firebirds - lubiliście?
Firebirds - lubiliście?
Pytam, czy lubiliście zespół Firebirds w czasie przeszłym, bo już od kilku
dobrych lat nie słyszałam nic na temat jego działalności.
Ja po raz pierwszy trafiłam na nazwę Firebirds przy okazji ich pierwszego
chyba singla "Harry". Spokojna piosenka z dramatyczną historią w tekście i
zapadający w pamieć teledysk. Na tle scenografii z lat 20 - 30tych śpiewała
ubrana w suknię i czarne boa woklalistka ustylizowana jakby na modelkę Lindę
Evangelistę. Migały też animowane obrazki jak z komiksu. Jednak kolejne
single z albumu "Kolory": "Niedoczekany" i "24 zachody słońca" już nie
podobały mi się na tyle, abym kupiła album. Ta muzyka kojarzyła mi się trochę
z Renatą Przemyk, pewnie z powodu sporego udziału harmonii czy tam innego
akordeonu.
Zupełnie inaczej wyglądało to z kolejnym albumem Firebirds "Trans" (1998r).
Poznałam większosć utworów z niego jednego wieczoru podczas takiej fajnej
audycji na RMF FM, kiedy to w ciągu jakichś 2 godzin przybliżano najnowsze
albumy. Od razu zwróciły moją uwagę niezwykłe tekstyJoanny Prykowskiej i
ciekawa, bardzo odmienna od tej z poprzedniej płyty muzyka.
Przesłuchałam "Trans", "Dziewczynkę", "Zanim" i parę innych piosenek i
następnego dnia chyba poleciałam od razu kupić sobie cały album. I jest to
jedna z moich najbardziej ulubionych polskich płyt. Zestaw niezwykłych
historii o wszystkich chyba możliwych społecznych patologiach, ludzkiej
alienacji i nieprzystosowaniu. O nieszczęśliwej miłości, tęsknocie, omzyciu i
śmierci.
Niedawno kupiłam sobie z przeceny kasetę "Kolory" i po raz pierwszy
przesłuchałam ten album w całości. Rzeczywiście jest słabszy a i tekstowo
mniej dla mnie zrozumiały. Dlatego strasznie mi szkoda, ze zespół nie wydał
na razie kolejnego albumu.
Temat: na odwrót
shakirra1 napisała:
> W Polsce tylko w teorii stoi za maltretowana kobieta prawo. Dlaczego
> to zawsze kobieta z dzieckiem ucieka od oprawcy a on zostaje w
> domu???Po co sa domy Samotnej Matki?? Prawo. Kon by sie
> usmial.Tysiace kobiet w Polsce jest maltretowanych przez mezow. A Ty
> piszesz o Arabach? Pojedz na pierwsza lepsza polska wioche, a
> zobaczysz jak traktowane sa kobiety...Wiec nie rozsmieszajcie mnie
> swoimi tekstami o zlych arabach i dobrych polakach. Glownym
> problemem pomiedzy nami a nimi sa roznice kulturowe w wiekszosci
> przypadkow nie do pokonania. Roznice doslownie we wszystkim. Zgadzam
> sie, ze wiekszosc Arabow podrywa turystki ze wzgledu na pieniadze i
> chec wyrwania sie stamtad. Ja jestem tylko w polowie polka i mnie te
> roznice tak bardzo nie sa obce. A moj ukochany...no coz. Musi mi
> zapewnic duzo rzeczy zanim zdecyduje sie z nim byc. Podejscie do
> zycia mam troche inne niz wiekszosc naiwniaczek....
Powiem tak, mowilam dokladnie co ty jakies 4 lata temu, tez byl wyjatkowy, tez
sie bal,ze go zranie ,tez byl uroczy,czarujacy, kochajacy, i czulam sie jak
ksiezniczka, tez odpowiadalam "zazdrosnym",ze polacy bija zony, i ze trzeba
walczyc ze stareotypem, ze przeciez to nowe pokolenie,ze przeciez poznal sie na
europejkach bo pracuje w turystyce. Nikogo nie chcialam sluchac wazna tylko ja i
moja milosc moj habibi ktory kocha mnie nad zycie i nosi na rekach i nawet jego
rodzina daje mi pieniadze,zebym mogla go czesto odwiedzac.lAle slodki habibi, po
roku w Polsce juz nie byl taki czarujacy, ani taki europejski, ani kochajacy,
koszmarem bylo z nim zyc, a teraz koszmaremjest rozwod bo nie wiedziec czemu
slub zalatwisz w 2 tyg,a rozwod czasem w dwa lata. Ja wiem,ze i tak zrobicie co
chcecie, bo przeciez wasz habibi jest inny ,wyjatkowy i was kocha. Ale
zastanowcie sie raz jeszcze, oni sa fajni na wakacyjny romans- nic wiecej.
Gdybym choc jedna z was uchronila od koszmaru,lepiej bym sie z tym czula.
Pozdrawiam was wszystkie.
Temat: Śmierć jednego z rodziców...
Kiedy miałam 5 lat umarł mój tata. Wcześniej pracował daleko od domu, bywał raz
na dwa-trzy tygodnie więc mamie udawało się ukryć jego nieobecność...nie
powiedziała mi o niczym przez prawie rok. Potem zaczęła zabierać mnie na
cmentarz pod pretekstem opiekowania się 'opuszczonym grobem'. Po wielu
miesiącach znalazłam ukrytą za pomnikiem tabliczkę z nazwiskiem...przeczytałam
ją sama...niewiele mnie obeszło....żal wrócił znacznie później.
Nie mam pretensji do mamy o to zatajenie, choć to moze dziwne, bo miałam za sobą
w tym wieku przejścia które juz i tak zdrowo nadszarpnęły moją psychikę (w wieku
3 lat zażywałam środki uspokajające), chociaż ja nie załatwiłabym tego w ten
sposób. To co mogę Ci podpowiedzieć z własnych wrazeń, to po pierwsze: nie
rozklejaj się przy dziecku zbyt mocno choć z drugiej strony nie ukrywaj swoich
uczuć. Chodzi mi o to żeby czuło się bezpiecznie i wiedziało ze Ty jesteś
dorosła, jesteś z nim i panujesz nad sytuacją tu na ziemi jeśli chodzi o Was
dwoje. Poza tym pozwól mu mówić o tacie, nie usuwaj jego rzeczy (choć ranią
serce niekiedy), niech się z nim zegna powoli (ja np pozwoliłam mamie nosić
stary sweter ojca dobre 10 lat po jego śmierci, wcześniej leżał w mojej szafce
był nad nim zakaz prania i w ciężkich chwilach przytulałam się do niego). Warto
przy tej okazji poruszyć kwestie religijne (np zmartwychwstanie) ale nie z tej
strony która odbierze dziecku wiarę w miłość Bożą (Bóg chciał go mieć u siebie
np - dlaczego tak mi zazdrościł tatusia ze aż go zabrał???). Pamiętam ze na mnie
jak płachta na byka działały teksty że inne dzieci też tracą tatusiów (pomyśl o
katastrofach, jak dzidziusiom w wózeczkach umierają tatusiowie... i takie tam)
miałam szczerze w nosie inne dzieci i ich losy, ważne było to że mój tata mi
umarł - i tyle. Fajnie byłoby go wspominać, i nie ważne że po minucie
wspominania łzy się leją - niech dziecko usłyszy ze to są dobre łzy, że trzeba
sobie popłakać, niech mówi o tym jak bardzo go kochało itp.
Ważne jest to żeby tematu nie unikać, i zeby dziecko wiedziało ze ani trochę ne
jest winne tej śmierci i że nikt w zasadzie nie zawinił.
Temat: Firebirds - lubiliście?
abranova napisała:
> Pytam, czy lubiliście zespół Firebirds w czasie przeszłym, bo już od kilku
> dobrych lat nie słyszałam nic na temat jego działalności.
> Ja po raz pierwszy trafiłam na nazwę Firebirds przy okazji ich pierwszego
> chyba singla "Harry". Spokojna piosenka z dramatyczną historią w tekście i
> zapadający w pamieć teledysk. Na tle scenografii z lat 20 - 30tych śpiewała
> ubrana w suknię i czarne boa woklalistka ustylizowana jakby na modelkę Lindę
> Evangelistę. Migały też animowane obrazki jak z komiksu. Jednak kolejne
> single z albumu "Kolory": "Niedoczekany" i "24 zachody słońca" już nie
> podobały mi się na tyle, abym kupiła album. Ta muzyka kojarzyła mi się trochę
> z Renatą Przemyk, pewnie z powodu sporego udziału harmonii czy tam innego
> akordeonu.
> Zupełnie inaczej wyglądało to z kolejnym albumem Firebirds "Trans" (1998r).
> Poznałam większosć utworów z niego jednego wieczoru podczas takiej fajnej
> audycji na RMF FM, kiedy to w ciągu jakichś 2 godzin przybliżano najnowsze
> albumy. Od razu zwróciły moją uwagę niezwykłe tekstyJoanny Prykowskiej i
> ciekawa, bardzo odmienna od tej z poprzedniej płyty muzyka.
> Przesłuchałam "Trans", "Dziewczynkę", "Zanim" i parę innych piosenek i
> następnego dnia chyba poleciałam od razu kupić sobie cały album. I jest to
> jedna z moich najbardziej ulubionych polskich płyt. Zestaw niezwykłych
> historii o wszystkich chyba możliwych społecznych patologiach, ludzkiej
> alienacji i nieprzystosowaniu. O nieszczęśliwej miłości, tęsknocie, omzyciu i
> śmierci.
> Niedawno kupiłam sobie z przeceny kasetę "Kolory" i po raz pierwszy
> przesłuchałam ten album w całości. Rzeczywiście jest słabszy a i tekstowo
> mniej dla mnie zrozumiały. Dlatego strasznie mi szkoda, ze zespół nie wydał
> na razie kolejnego albumu.
Lubiłem
Temat: Dzieci kwiaty
hasz0 napisał:
> Beemolko Przemiła!
>
> Bemol wiadomo odwrotność hasza.
> Ja podbijam Ty obniżasz ton.
Czyli ciagne ku basowym tonom? Bas dodaje powagi
Podoba mi sie. Bardziej niz boomelka. albo nawet i bmw-elka z kartofelka
> Zastępowanie własnych przemyśleń z własnego życia cudzymi
> ideami w formie regułek rodem z innej kultury i cywilizacji nie sprawdziło
sie
> w życiu.
>
> Zapytaj zindoktrynizowanych harcerzy z lat 50-ych i głodnych harcerzy
> z lat 00-ych zbierających datki od ubogich na powiekszenie przepychu bogatych.
Prawde mowiac, na goraco, bez zajrzenia do lektur, nie potrafilam ustosunkowac
sie sie do tematu. Brakowalo mi kilku lat do zaglebienia sie w te ideologie,
kiedy rozkwitala. Potem, patrzylam na zostawiony przez ruch owoc: narkomanie.
Ktos napisal w tym watku, ze nalezy idealy odroznic od patologii. Ze komuny
dzieci kwiatow to nie sekty. Mysle, ze blizej bylo komunie Mansona do
kontestujacych, narkotyzujacych sie studentow z najlepszych uniwersytetow, niz
teraz fascynatom new age do "zielonych". A przeciez sekty, to wlasnie rodzaj
marginesu, ubocznego produktu nowych pomyslow na duchowosc.
Dzieci kwiaty to nic innego, jak zabawa dla dorastajacych. Brak konkretnych,
wyzszych idealow, sprawil, ze uksztaltowal sie Manson i zaczela sie szerzyc
narkomania.
Dla mnie tekst dezyderaty jest sympatyczny. Fajny bylby swiat, w ktorym dalaby
sie stosowac...
pozdrawiam.
bml
> Jak np. "O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze
> wszystkimi" "siema" ta regułka do zrywów powstańczych, zrywu Solidarności czy
> potępienia niesprawiedliwości i zbrodni?
>
> To pozywka dla zniewolenia ludzi.
>
Kazda ideologia, kiedy powstaje, ma z zalozenia tak sie sprzedac, zeby
przyciagnac ajk najwieksze rzesze zwolenikow. Zalozenia utopijnego swiata,
gdzie rzadzi milosc i pokoj, nie przewiduja potrzeby wojowania z czymkolwiek.
Bo zla w nim nie ma. Kazdy "robi swoje".
> Albo zaprzeczenie konkurencyjności i bodźca do rozwoju w regułce:
>
> "Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze
> znajdziesz lepszych i gorszych od siebie."
>
> Dużo wyjasnia zalecenie rodem z antydekalogu:
>
> "Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa."
>
> No właśnie!
>
> P.S. Pana a.adasia przepraszam i chcąc byc z Panem na dobrej stopie wyrzekam
> się porównan Pana z Panem Blqiem. Nie chciałem nikogo oszukać w rzeczonej
> sprawie o zasługach starszych wiekiem dzieci.
Temat: czy dac mu szanse i dziecku?
On jest POlakiem mieszkajacym od dawna zagranica. Wyemigrowal z rodzicami jak
zaczynal podstawowke. Zna biegle trzy jezyki, konczy trzeci rok bardzo dobrych
studiow i nie zamierza waracac do Polski (no moze jak wyjedzie na kontrakt od
siebie). Na pewno bedzie zarabial dobrze. Teraz ma stypendium 200e, dwa-trzy
razy w roku wpadaja mu prace, gdzie zarabia 1000e na reke. Jego rodzcie tez
dobrze zarabiaja. W sazdei nie dostalabym takich alimentow jak teraz, bo on
jest studentem. Jego rodzice placa nieregularnie, ale alimenty nie sa zle.
Natomiast on, zapowiedzial, ze jak znajde sobie kogos innego, to go nie znajde
i nie dostane grosza. Fajnie nie...
Z piatku na sobote zadzwonil o 5 rano sprawdzic czy jestem w domu (bo przeciez
mopge byc na jakies super imprezie z maluchem)byl nieprzyjemny. Powiedzialam mu
chlodnym tonem, ze nie zycze sobie telefonow o tej porze i jego tekstow, ze
ostro przegina i juz nie mam ochoty na jakiekolwiek kontakty z nim. I co...
Zadzwonil w sobote popoludniu szybciutko, ze chce mi powiedziec, ze nie chce
mnie stracic, ze bardzo mnie kocha i jak nawet mi mowi takie rzeczy, to zeby
dokuczyc, bo jest o mnie strasznie zazdrosny. Obwiescil mi takze, ze przyjezdza
do mnie na wakacje. Chchialby, zebysmy wyjechali tylko we DWOJKE na troche. Ja
na to, ze chce pojechac z maluszkiem nad morze. Mozemy jechac w trojke. Z jego
strony od razu milczenie, zobaczymy, itp, itd.
I znowu emocjonalna szarpanina. Ale jest juz lepiej. Bardzo mi pomogliscie. Nie
mysle juz o wyjezdzie do niego na stale. Przez te pare doslownie dni, jakos
spielam sie w sobie i staram sie zyc wlasnym zyciem i myslec tylko o mnie i
synku, robic plany tutaj, nie myslac o tym, ze moze sie ulozy.
Czasmi jednak to bardzo trudne, szczegolnie gdy on dzwoni i robi mi mozg z
glowy, proszac daj mi czas, a bedzie lepiej, ale nie teraz, najwczesniej za
rok...
Pewnie mnie zganicie, ale ja wiem, ze on w jakis tam chory sposob jest do mnie
bardzo przywiazany (bo nie nazwe tego miloscia)i ze mu zalezy na mnie. Nie ma
jednak w nim totalnie uczuc dla dziecka. Od razu konczy rozmowe. A o ironio,
nasz synek to jego najwierniejsza kopia...
Temat: Wasza piosenka przewodnia ;-P
"Dotykaj" Tomasza Żółtko
To takie romantyczne ;) Poznaliśmy się na Tlenie. Spotkaliśmy się w realu, ja
wróciłam do domu i było mi bez niego źle. Kilometry, nie pozałatwiane sprawy,
lęk o przyszłość... Gadaliśmy na Tlenie i on mi przysłał na skrzynkę właśnie
ten kawałek. On u siebie przed kompem, ja u siebie, słuchawki na uszach i oboje
w tym samym czasie słuchaliśmy tej piosenki pisząc jej fragmenty do siebie
np. "Kochaniem samotność można wypić do dna...", "Lecz póki tu jestem - proszę
kochaj mnie..." itd. Było mi tak niewyobrażalnie źle i cudownie zarazem,
chciało mi się płakać. A ten twardziel po drugiej stronie przyznał się do
łez... I wtedy nabrałam siły niewyobrażalnej, "ten albo żaden" i jesteśmy
razem. Czasem zapominam przez ile musiałam przejść, byśmy stworzyli rodzinę,
czasem chyba nie doceniamy tego, co mamy.
Ach jaki fajny wątek, mój Boże jak ja tego mojego małża kocham...
A oto tekst :)
Dawnych mistyków ludzkiej duszy pieśń
Księżyca ciemna strona
Słońce zabija na raty nas w nadfiolecie
Schodami do nieba zacząłem się piąć
tam nie ma autostrady
Myślę o Tobie, a ptakiem jest myśl
Zbytek słów...
Me światy są obce, bez nocy i dnia
tam wiersze z obłędu powstają
Lecz póki tu jestem - proszę kochaj mnie...
Dotykaj mnie...
Dotykaj delikatnie, bezszelestnie ciepłem palców
Dotykaj aksamitnie, rzęs pokłonem nie przestawaj
Dotykaj całowaniem i oddechem tak jak lubisz
Dotykaj smugą włosów niby muslin bólowi zadaj ból.
Wiem, że chcesz wspólnych snów
Dam ci je! Nie bój się, nie bój się
Kochaniem samotność można wypić do dna choć to trudne
Miłość prawdziwą daje tylko Bóg i zrozumienie
Wszędzie Go szukam, dla Niego chcę żyć wbrew potępieniom
Tęsknię za ciszą bezludnych wysp dzikich plaż...
me światy są obce, bez nocy i dnia tam wiersze z obłędu powstają
Lecz póki tu jestem - proszę kochaj mnie...
dotykaj mnie...
Dziwne jest piękne - wciąż twierdzę tak gorsząc dewotów
Na urodziny sam sobie dziś dam znak pokoju
Kochaniem samotność można wypić do dna choć to trudne
Wiem, że chcesz wspólnych snów
Dam ci je! Nie bój się, nie bój się
Więcej nic mów tylko przytul się...
dotykaj mnie...
I więcej nic nie mów tylko kochaj mnie...
Jestem twój...
pozdrówka
lidka
Temat: Szteliga: prezydent nie może odmówić stawienia ...
Gość portalu: Wojtek napisał(a):
>
>
> NA WARCIE
>
> śpiewali o nadchodzących majach,
> O miłości, o radości, O Wiśle...
> Towaszysz Kwasniewski
> Stoi na warcie i myśli:
>
> - Czysta formalność, to jasne jak pełnia...
> Ot, z legitymacja stoi...
> Ot, regulamin wypełnia...
> Nieprawda, drodzy moi!
>
> Wyobraźcie sobie, kołyska.
> W kołysce rumiany bobasek.
> A dla bobasków wszystko.
> Takie już teraz czasy.
>
> I posłuchajcie, towarzysze,
> Jak: ba - ba - ba - powtarza uparcie,
> A to oznacza, że Kwasniewski
> Czuwa na warcie.
>
> Że może bobasek gaworzyć spokojnie
> Niezrozumiałe pieśni,
> Bo ci co śnią o dolarach i wojnie
> Wiedzą, Kwasniewski nie śpi.
>
> śpij maleńka siostrzyczko, braciszku.
> śpijcie spokojnie, bo przecie
> Takich strażników - Kwasniewskich
> Jest duzo na całym świecie.
>
Fajne:)
A tu jest pełny tekst propozycji prezydenta
umilenia życia narodowi:
"Mogę się stawić, mogę zaśpiewać i zatańczyć, tylko niech pan powie, po co? Ja
nie mam nic więcej do dodania. Żadna informacja nowa ani mi się nie
przypomniała, ani mi się nie odrodziła w głowie. Wszystko to, co ja wiem,
komisja wie. Jak pan potrzebuje widowiska, to po co komisja śledcza? Tu za
chwilę na tym dywanie zorganizujemy widowisko. No ma pan taką ochotę, to
zróbmy."
Radio RMF FM wysłało wszystkim członkom komisji śledczej
nagranie prezydenckiej propozycji, ponieważ Nałęcz powiediał,
że musi się z nią zapoznać i wtedy będą dyskutować co z tym fantem zrobić.
Temat: Potepienie Fausta...
TW wznowił to dzieło - tym razem oprócz Fausta Freyer-Ensemble pokazuje na
scenie kameralnej <a
href="http://www.teatrwielki.pl /repertuar.php?action=det&id=45 0">WARTEN AUF
TRAÜME</a> (pisownia oryginalna, wklejona ze strony Teatru ;P )
Zaś co do Fausta - właśnie jestem wrócona z przedstawienia i mogę się obiema
łapkami podpisać pod tym, co napisała Draconessa. Do pozytywnych stron
przedstawienia dodam jeszcze bardzo fajny Menuet Błędnych Ogników - światełka
sobie migają w ciemnościach, ładne Zaś najbardziej podobało mi się od momentu
kiedy Faust z Mefistofelesem na lampie podróżują do piekła - od tego miejsca
siedziałam i gryzłam palce z napięcia Berliozowi chyba się najlepiej udała
końcówka, a i inscenizacja nabrała od tego miejsca rozmachu (i nie było już tych
okropnych masek).
W obsadzie dzisiaj Kruszewski - bardzo dobry Mefistofeles, Marcello Bedoni -
bardzo kiepski Faust i Małgorzata Walewska - równie kiepska Małgorzata. I Piotr
Nowacki jako Brander - właściwie to jedna aria, w porządku, ale bez zachwytu.
Dlaczego wybrzydzam na solistów? Bedoni - brzydki, piskliwy głos, nudna,
niewyrazista postać. Walewska - o ile niedawno podobała mi się jako Hrabina w
Damie Pikowej - o tyle jako Małgorzata była zupełnie nieprzekonująca, arię o
"płomieniach miłości" (swoją drogą - zupełnie inne tłumaczenie tekstu w
programie) śpiewała w stylu "odgrzać ci zupę, czy zjesz zimną?" I tak przez całe
przedstawienie. Głos też jakiś nie bardzo, rozwibrowany do granic przyzwoitości
i do tego nieczysto ((((
Acha, to jeszcze tak przy okazji wątku o wyciskaczach łez: scena końcowa, Raj -
baaaardzo piękna.
Temat: Świętokrzyska Golgota
Niestety zaproszenia do katedry były prawie nieosiągalne dla "zwykłych" ludzi,
płatnych biletów nie było, a wejsć broniły podwójne bramki strażników
miejskich ... Ponieważ bardzo nie lubię sytuacji kiedy są "równi"
i "równiejsi", a zależało mi na zobaczeniu całości (tzn nie tylko obrazu na
ekranie ale też bezposrednio klimatu oświetlonej od wewnątrz katedry) mało
brakowało a wróciłbym do domu. Ponieważ jednak spotkałem przyjaciół - zostałem.
Początek był z płyty M. Bajora: "Quo vadis Domine" - swietny utwór. Potem
hymn "Świętokrzyska Golgota" - moim zdaniem bardzo dobry. Muzycznie b. dobrze,
chór AŚ znakomity, bardzo dobre ucięte zakończenia utworów. Potem jednak
wszystko zaczęło dryfować. Z coraz większym zdumieniem słuchałem tekstów, które
w ogromnej większości traktowały o... weselu i małżeńskiej miłości. Muzycznie
powoli zaczynało być nudnie. Mimo, że gra i śpiew były cały czas na wysokim
poziomie, zaczęły sie przewijać wciąż te same pomysły powielane w taki sposób,
że dramaturgia siadła. Kolejność biblijnych wprowadzeń do poszczególnych pieśni
bez - moim zdaniem - ewangelicznej logiki. Właściwie prawie nic z tego nie
wynikało. Myliłby się niestety ktoś kto by oczekiwał, że w centrum tekstów
będzie odniesienie do tego czego dla nas dokonał Jezus Chrystus na Golgocie.
Co - nie przeczę - można zresztą pokazywać wielowymiarowo także przez wesele w
Kanie. Ale tu wesele w Kanie było motywem przewodnim ciągnącym się przez niemal
cały utwór! Dziwne, nieprawdaż? Golgota była własciwie tylko jako góra -
porównanie ze Świetym Krzyżem, gdzie sa relikwie Krzyża - i to wszystko!
Do "świetokrzyskiego wesela w Kanie Galilejskiej" dodawane były tylko
motywy "skaczące po Biblii" jak np. 10 przykazań. I tylko na koniec był
przeskok na motyw dźwigania krzyża przez uczniów Jezusa i zaśpiewane smutno
radosne z natury "hosanna". I jako klamra jeszcze raz hymn "Świętokrzyska
Golgota" i "Quo Vadis Domine". Zatem tekstowo dla mnie wielkie rozczarowanie -
głębia wiary chrześcijańskiej płytko i powierzchownie muśnięta. Przekaz mogący
momentami niektórych wzruszyć, ale raczej nie słaniający do głębszych refleksji
a tym bardziej do - co moze dać dobre wykorzystanie fragmentów Słowa Bożego -
wewnętrznego nawrócenia.
Także od strony "świętokrzyskiej eksportowej oferty artystycznej" znów ten sam
powtarzający się "ludowy" banał (jak u Kumańskiego np.) z kaszanką i ciotką ze
Skarżyska w tekście (naprawdę! - tekściaż m.in. Brathanków pod tym wzgledem nie
zawiódł...). I własciwie nic poza tym. Czy naprawde tak trudno wyciągnąć więcej
z naszej regionalnej specyfiki i historii?:((
Tak, że - mieszane uczucia - znakomite fragmenty muzyczne i moim zdaniem całość
b. dobrze zagrana i zaśpiewana. Kilka tekstów b. fajnych. Muzycznie jednak a
tekstowo tym bardziej skróciłbym całość o co najmniej 1/3 - efekt byłby
znacznie lepszy (szczególnie muzycznie oczywiście!)
pozdr rz
Temat: Gdzie na Pradze pójść na piwo/kawę?
Gość portalu: MAX napisał(a):
> A KTO Z WAS PAMIETA RESTAURACJE ''PO TRUPKIEM'' VIS A VIS BRAMY CMENTARZA
> BRODNOWSKIEGO I BUDKE Z PIWEM PANI MISLAKOWEJ? TO BYLO ZARCIE .
Piętrowy drewniak, tuż przed pętlą tramwajową, o charakterystycznej dla
drewnianego Bródna architekturze (można obejrzeć na stronach gminy Targówek
liczne przykłady tego budownictwa).
Nieodżałowany Jerzy Kasprzycki poświęcił tej knajpce jeden ze swoich
najlepszych felietonów w cyklu "Warszawskie pożegnania" ukazującym się na
łamach "Życia Warszawy".
Jest to tak fajny test, że chyba przytoczę go w całości. Posłuchajcie
(poczytajcie) zatem :-))
"W okolicach cmentarza wypada zacząć od nekrologu, też trochę zakurzonego:
"Bywalcy i przyjaciele zawiadamiają z najgłębszym smutkiem, że w grudniu
1967 roku zamknęła na zawsze swe podwoje Restauracja "Krańcowa" znana także w
najszerszych sferach jako "Bar pod Trupkiem".
Nic nie jest wieczne. Umierali ludzie, umierały także domy i knajpy.
Ten piętrowy drewniak z charakterystycznym okapem był jakby wyzwaniem rzuconym
śmierci przez życie. Do "Krańcowej wchodziło się wprost z głównej bramy
cmentarza Bródnowskiego - i niejeden nieboszczyk chętnie dałby w łapę kierowcy
karawanu, byle skręcił z ul. św.Wincentego nie w lewo na cmentarz, lecz na
prawo przed bufet zastawiony szkłem i dzwonkami śledzi. Niestety, pod tym
względem karawaniarze są nieprzekupni.
Od wielu pokoleń stypy w "Krańcowej" były tradycją, ściśle przestrzeganą przez
wiele rodzin praskich, zwłaszcza z Bródna, Targówka, Pelcowizny. Ludzi, nie
znajacych tego zwyczaju, mogła razić knajpiana atmosfera, na pozór uwłaczająca
powadze chwili i pamięci zmarłego. Ale ci, których tu żegnano, sami za życia
bywali uczestnikami podobnych obrzędów, uznawali je i uważali za dowód
najszczerszych uczuć miłości, przyjaźni, szacunku.
Do stołu w "Krańcowej" nie zapraszano nikogo, kto dla zmarłego miałby tylko
wyrazy zdawkowej grzeczności. Sami swoi!
Wspominano razem przeżyte miłe chwile, wyliczano zalety i przywary, wbrew
kurtuazyjnej zasadzie: "O zmarłym nic, poza dobrym". Każda mowa kończyła się
tradycyjnym tu toastem: "gdyby nieboszczyk był tu z nami, na pewno by wypił
dużego kielicha. Wypijmy więc my za niego!"
Etnograf lub historyk znajdzie w tym obyczaju wiele cech wspólnych
z "dziadami", "zaduszkami" i innymi obrzędami, wywodzącymi się z pogańskich
czasów. Przecież właśnie na Bródnie archeologowie odkryli najsztarsze w obrębie
Warszawy siedliska ludzkie. Zaryzykuję więc twierdzenie, że "Bar pod Trupkiem"
funkcjonował na tym samym miejscu, na którym nasi przodkowie opłakiwali swoich
zmarłych - i popijali to, co się wówczas pijało.
Na stypie raz się płacze, za chwilę znów wszyscy śmieją się przez łzy, gdy
przypomną sobie jakieś powiedzonko nieboszczyka lub jego za życia przygodę.
Trudno, śmierć jest też częścią życia. W okolicach bramy cmentarnej smutek
przeplata się z groteską, czy raczej z makabreską.
Oto z teczką pod pachą spieszy pracownik przedsiębiorstwa pogrzebowego, wołając
z dala do swoich podwładnych: "Panowie, cofamy zwłoki, pogrzebu dziś nie
będzie. Wczoraj zmarła również wdowa po nieboszczyku i rodzina zyczy sobie
wspólnej ceremonii". No cóż, taka jest śmierć...
Ale, zdaniem doświadczonych żałobników, przypadek był to raczej rzadki.
Przeważnie wdowy cieszą się zadziwiającą długowiecznością. Widziałem na Bródnie
w 1967 roku masywny nagrobek rodzinny z datą smierci pana domu: "12.10.1921".
Zmarł w wieku 31 lat.
Nieutulona w żalu wdowa kazała wyryć na prawej stronie pomnika swoje
personalia, datę urodzenia - 1897 - i pozostawić wolne miejsce po
słowach: "pospieszyła w ślad za Tobą dnia....". Od tego czasu przybyły na
pomniku trzy dalsze nazwiska po nazwisku panieńskim i "primo voto" owej zacnej
podwiki. Wciąż jednak brakowało daty zgonu! Stęskniony mąż długo nie mógł się
doczekać."
Prawda, że fajny tekst:-)))
Temat: Wartość edukacyjna Tekstów
Kilka refleksji:
1. "rozmowy , wydaje się szanując poglądy innych , a konkluzje temu przeczą"
Nie zgadzam się. Konkluzje nie muszą nikogo urażać, gdyż w rozmowach
okołofilozoficznych między innymi o to chodzi, aby wpólnie dojść do wspólnych
wniosków. Jest to możliwe, gdyż, jak wierzę, "rozum wszystkim ludziom jest
wspólny" (Heraklit).
2. "Tych kilka osób zabrało głos jak potrafi dając co mogą swego i nie wymagaj
,by pracowali jak szwajcarski zegarek"
Dobra rada, wszak nie jesteśmy zawodowymi filozofami i możemy traktować to forum
jako szkółkę sztuki dyskutowania. Rzeczywiście wymagam za wiele. A może nie
wymagam tylko tak mi się wczoraj w nocy napisało, bo głupkowaty humor miałem. Na
codzień nie jestem taki upierdliwy.
3. "nie wymagaj otrzymanie gotowiutkiego rozwiązania zawsze".
Nie wymagam, chciałbym tylko fajnych materiałów do przemyśleń, a w tej dysksji
ich nie znalazłem, chociaż napisano coś koło trzydziestki postów. No ale
przecież nie odtego tu jesteście, żeby zapokajać moje intelektualne fanaberie...
4. "tu rozmawiamy dla przyjemności"
No i dochodzimy do sedna sprawy. Owszem, można dyskutować dla samej
przyjemności, dlaczego nie, fajnie że to robicie. Ja jednak po dyskusjach tym
forum czego innego się spodziewałem (i chyba stąd cała afera).
No bo gdy dyskutuje się nie tylko dla samej przyjemności, gdy interesuje nas na
przykład ustalenie prawdy, dowiedzenie się czegoś na jakiś temat itp., to
dyskusja powinna rządzić się zupełnie innymi normami, niż te, które Wy tu
respektujecie (dyskusja zawsze rządzi sie jakimiś normami czy regułami, tak jak
całe życie). Wasze normy są normami zabawy, a ja was zacząłem za to opierniczać,
myśląc, że znalazłem się w miejscu, w którym dyskutuje się nie tylko dla zabawy
(przy okazji zrobiłem z siebie kawał chamidła). To tak, jakbym znalazł się w
knajpie przy browarze i zaczął się zachowywać jak na konferencji naukowej. I
jeszcze bym się burzył na dezywolturkę podchmielonych dyskutantów.
5. "Jeżeli teksty szczególnie dogmatów , bo o te chodziło na wstępie, mają
pełnić rolę edukacyjną w propagowania idei miłości to : okazuje się , że nie
mogą pełnić tej roli , ponieważ nie są w stanie wzbudzić tej miłości u głównego
adresata u niedojrzałego emocjonalnie człowieka , u którego siłą rzeczy jeszcze
te emocje nie występują , mogą je wywoływać tylko u czytelnika posiadającego już
jakieś doświadczenia".
Zgoda, teksty dogmatów miłości nie uczą. Chyba nie uczą jej nikogo, nawet tych
już doświadczonych, choć pewnie mogą pomóc im pokierować tymi treściami, tymi
emocjami, które już w nich są. Dogmaty są od czego innego. Tylko że dogmaty nie
są jedynymi tekstami, jakie ludzkość pisze. Zgodzimy się przecież, że istnieją
takie (niedogmatyczne) teksty, które poruszają emocje, na przykład przypowieści.
6. W kontekście dogmatów i miłości, nurtuje mnie jedna rzecz. Parę miesiecy temu
stanąłem na ślubnym kobiercu i wypowiedziałem "ślubuję Ci (...) miłość" (sic! -
miłość właśnie!). Niedługo później siedzę w kościele i słyszę, że Bóg nakazał
nam miłować bliźniego, nieprzyjaciół nawet. Miłować, a nie szanować na przykład.
Miłować, a zatem żywić pewne uczucia!
I tu jest problem. Nie sądzę by miłość można było nakazać przy pomocy
dogmatycznego (taki status poznawczy ma przecież Objawienie) nakazu; nie sądzę
też aby troskę o miłość małżeńską można było z czystym sumieniem ograniczyć do
przyrzeczenia i postanowienia jego dotrzymania. Co z tego, że Bóg kazał mi
kochać wroga, kiedy nie mogę, nie czuję do niego miłości (gdyby nakazał mi
szacunek to ok, bo szacunek nie jast uczuciem tylko postawą i jako taka poddaje
się decyzji woli). Co z tego, że postanowiłem kochać Żonę, skoro być może kiedys
przestanę, choćbym nie wiem jak bardzo chciał nie przestawać.
No więc co? Czy ja jestem w błędzie? czy Bóg? (to akurat z góry wiadomo, że
nie). Czy może pomylili się tłumacze Jego woli? A może po prostu sens "miłości
chrześcijańskiej" jest inny niż sens "miłości" w znaczeniu potocznym? Tylko
czemu księża tego nie tłumaczą? Nie wiedzą co powiedzieć? A może są tacy,
tłumaczą, tylko ja nie miałem szczęścia ich spotkać...
Pozdrawiam!
mj
Temat: Kiedy Legia Podwarszawa spadnie do II ligi?
Gość portalu: Razorfan napisał(a):
> Niestety mam dla was (wiesniak i bacca) zla wiadomosc
> Legia po wszr czasy bedzie meczyla wasz wzrok w czubie
> tabeli. Zawsze bwdzie zbudzala wasza frustracje i zadrosc
> a wy i tak nie bedziecie mogli sie z ym pogodzic. Tak to
> juz jest.
Moze cie to sobie tlumaczyc tym, ze kibice
> Legii sa spod Warszawy (w tej grupie dominuja wladcy
> stolicy polonisci) lub ze keidys kradla pilkarzy albo ze
> po prostu jest stara .....
> Nie wiele wam to jednak ulzy. W kolejnym sezonie po raz
> kolejny do waszego miasta zwita Legia. Wasze posrosniete
> trawa trybuny wypelnia sie po brzegi (mimo to trybuna
> gosci i tak was przekrzyczy). Bedziecie caly mecz klac
> ale i tak wasi nedzni kopacze dostana baty mimo
> lekcewazacje i ospalej gry Legii. Na oslode moze
> skopeicie jakis samochod na warszaskich rejestracjach i
> pospiewacie sobie wasz hymn Legia to .... Na oslode
> powspominacie ze 6 lat temu byl remis a w 1965 nawet
> wygraliscie w II rundzie pucharu Polski (bo akurat dzien
> wczesniej byly popularne imieniny i Legionisci
> zabalowali). I tak znowu bedziecie mieli zly rok ale
> pomyslicie sobie w nastenym sezonie jak nie spadniemy to
> wam pokazemy.
> Niestety to smutne ale musicie sie wyleczyc z waszych
> kompleksow bo inaczej czeka was smutne zycie.
> Przynajmniej bedziecie mieli kogo winic za zly humor
> (Legie Wa-wa) i porazki zyciowe (warszawke).
> Przperaszam jesli kogos ten tekst urazil bo jest on
> skierowany tylko do bacca i wiseniaka i im podobnych.
> Ostrosc tekstu to pewnie wynik zblizajacej sie sesji :(
> Pozdrawiam wszystkich kbicow ktorzy czuja bardziej od
> nienawisci do Legii milosc do swojego klubu.
Kopiuję cały tekst...
Żeby coś wyjaśnić. Legionistów, jak i w ogóle
Warszawiaków - jest to opinia mieszkańców całej Polski,
zwłaszcza miejscowości wypoczynkowych - cechuje chamstwo,
arogancja buta i pycha. Niestety wyrabiają ją dresiarze,
a wśród kibiców Legioniści bo ich jest o wiele więcej i
pochodzą z Bródna, Targówka, blokowisk Ursynowa itd.
Polonii prawie nie ma ale dzięki temu że ostatnio Legia
jest na topie, ominęło kibiców z Konwiktorskiej bydło
którego ostatnio tyle się w Warszawie pojawiło :-( Jestem
Polonistą więc wiem co piszę.
I gdy kibice przychodzą to nie po to, żeby zobaczyć
"wielką super Legię". Po to żeby zobaczyć ryje
legionistów gdy ich drużyna przegra. Żeby ukrócić ich
chamstwo i utrzeć zarozumiałego nosa. Żeby usłyszeć jak
ci wspaniali kibice milkną. Wiem co piszę, pamiętam to
0:3. Fajnie było :) Tylko dlatego kibiców tyle
przychodzi. Wcale nie żeby zobaczyć gwiazdy.
Po za tym wszyscy nienawidzą Legii za teksty ich
Chyba wam się we łbach poprzewracało. Nie pamiętacie już
gdy walczyliście o utrzymanie? Co macie abonament na
miejsce w czubie tabeli?
Trochę się zdziwicie, zobaczcie co się dzieje z Barceloną.
Ale nie, Legia to "zawsze będzie w czubie tabeli". Spadku
się nie doczekam, ale liczę na gorszy sezon Legii.
I wtedy na super stadion będzie przychodzić po 3000 widzów.
Acha i te teksty o kompleksach są po prostu żenujące, ale
kibice "Legiuni" w swoim zaślepieniu nie zrozumieją że
czytając takie teksty kibice innych klubów śmieją się do
rozpuku.
Temat: ★ biskup narodowiec ★
★ biskup narodowiec ★
Ciekaw jestem z jakich książek swe teorie wygrzebał wasz biskup, bo w Piśmie
takich nie masz, a on taki ładny tekst napisał, że zupełnie jakby innych
ludzi na świecie nie było niż Polacy- nosz istna Rzesza Wszechpolska. Ci
ludzie chcą nawracać innych, a to oni sami winni być nawróceni. Nie wiem-
qrde rzadko trafiam na takie niestrawne klimaty jak ci ludzie, cały dzień
sobie muzy fajnej słuchałem a potem tego koelsia przeczytałem- no niesmak
masakryczny odczułem i tyle.
Apel biskupa
Apel do środowisk politycznych w związku ze zbliżającymi się wyborami
„Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!” Te pamiętne słowa
wypowiedziane przez naszego wielkiego rodaka, Sługę Bożego Jana Pawła II
ciągle są żywe i aktualne w naszej pamięci i sercach. Widzimy, jak wiele
zmieniło się od tamtego czasu w wyniku otrzymanego od Boga daru wolności w
naszej Ojczyźnie. Jesteśmy wdzięczni wszystkim tym, którzy z głęboko
patriotycznych pobudek, z miłości do Ojczyzny ponosili trudy i cierpienia, a
niejednokrotnie utracili nawet życie będąc wiernymi wartościom w myśl zasady:
BÓG, HONOR, OJCZYZNA. W najbliższym czasie przyjdzie nam ponownie decydować o
losach naszej Ojczyzny na kolejne lata. Z wielką troską, ale i pewną obawą
patrzę na zbliżający się czas wyborów do Parlamentu i na Urząd Prezydenta
Rzeczpospolitej. Dlatego z całego serca pragnę skierować apel szczególnie do
obecnych i przyszłych parlamentarzystów, do partii politycznych, do
wszystkich osób aktywnie działających w sferze polityki, aby prowadząc
kampanię wyborczą i przygotowując się do objęcia najważniejszych urzędów w
państwie zawsze kierowali się miłością do Ojczyzny, dobrem narodu w poczuciu
wielkiej odpowiedzialności za nasze dobro wspólne. Apeluję, aby prywatne
interesy poszczególnych osób, czy poszczególnych partii nie przysłaniały
dobra Ojczyzny, ale by ją budowały i umacniały a nie osłabiały. Z niepokojem
słuchamy głosów zapowiadających, że obecna kampania wyborcza będzie
najbardziej brutalna z dotychczasowych na przestrzeni ostatniego
dwudziestopięciolecia. Z przykrością obserwujemy jak w środowiskach
politycznych pojedyncze osoby prowadzą między sobą wewnętrzną walkę np. o
kolejność lub obecność na listach wyborczych. Tym usilniej proszę i zachęcam
tych wszystkich, którzy aktywnie angażują się w życie polityczne na różnych
szczeblach, aby dali szansę wyboru ludzi, dla których dobro wspólne, miłość
do Ojczyzny jest wartością nadrzędną. Proszę więc wszystkich polityków,
apelując do ich sumień o kierowanie się troską o Ojczyznę oraz prowadzenie
kampanii wyborczej z poszanowaniem godności każdego człowieka i narodu.
Wszystkich polityków wyznających wartości chrześcijańskie zachęcam i proszę,
aby w trudach zmagań politycznych byli zawsze wierni Ewangelii, pamiętając,
że nigdy cel nie uświęca środków oraz by nie ulegali pokusie nieetycznych
zachowań. Wszystkich polityków proszę, aby dawali młodszemu pokoleniu
prawdziwy, żywy przykład troski o naszą przyszłość. Wszystkim Wam moi
diecezjanie i sobie również, życzę abyśmy mieli jak najwięcej prawdziwych
polityków według woli Bożej. Na tę wspólną troskę o przyszłość naszej
Ojczyzny i nadchodzący czas wyborów zachęcam i proszę Was moi drodzy
diecezjanie o modlitwę za nasz kraj i wszystkim Wam z całego serca
błogosławię.
+Adam Dyczkowski
Biskup Zielonogórsko-Gorzowski
stąd: www.gazetalubuska.pl -> szukaj -> apel buskupa
Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 136 wypowiedzi • 1, 2, 3