Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fartuch medyczny
Temat: 3,5 latek strach i panika przed lekarzem!
Znalezienie wyjatkowo cierpliwego pediatry jest może i dobrym pomysłem, ale
również półśrodkiem. Pamietaj, że dziecko nie zawsze znajduje się w miejscu i w
sytuacji, w której jest także ten jeden jedyny lekarz.
Może coś wydarzyć sie na wakacjach, może lekarz TEN byc akurat na urlopie, może
dziecko wymagać interwencji innego specjalisty, może być konieczny szpital -
wiele osób w białych fartuchach, może.......... byc wiele sytuacji, w których
Twoje dziecko spotka obcego i to niekoniecznie cierpliwego lekarza. I co wtedy?
Podejrzewam, że fobia pojawiła sie w jednej z tych sytuacji:
- ktoś badał dość brutalnie - oglądanie gardła szpatułką, odsuwanie napletka,
mocne gniecenie brzucha
- lekarz kojarzył się ze szczepieniem
- do badania uzywano zimnych słuchawek, zimnych rak albo mierzono
temperaturę...zimnym termometrem.
- usiłowano zrobic coś na siłę, bo "cyrki" trwały juz za długo.
Tak czy inaczej proponuję - udać się do sklepu medycznego i kupic słuchawki -
niech się z nimi oswaja. Słuchawki dać do ręki także ulubionej cioci czy
sąsiadce - niech wie, że nie są one groźne.
Uczulic lekarza na oglądanie gardła przy pomocy szpatułki - 3/4 dzieci pokazuje
gardło samodzielnie i to tak, że wszystko widać. No chyba, że ktoś chce oglądac
krtań - ale to jest istotne bardzo rzadko. W razie czego powiedziec, ze dziecko
ma odruchy gardłowe- mało kto chce być obrzygany.
Wytłumaczyc dziecku, że lekarz to przyjaciel a nie wróg.
Pamietaj, że walki z badaniem moga być dla dziecka niezwykle groźne. Choćby w
przypadku ostrego zapalenia wyrostka - jesli nie da się zbadac 2 lekarzom w
historii choroby pojawia się stosowny wpis, i dziecko jest obserwowane. A
czasem może się to źle skończyć - stan małych dzieci szybko się zmienia!
Reasumujac - Ten Jedyny Cierpliwy Pediatra to dobra rzecz, ale dziecko musi być
oswojone z lekarzem.
P.S. Kup maść znieczulającą miejsce wstrzyknięcia w przypadku szczepień.
Temat: NIE polecam lekarza Wąsowskiego
BARDZO POLECAM PANA DOKTORA WĄSOWSKIEGO WSZYSTKIM MAŁYM I DOROSŁYM PACJENTOM.
Moje dwa dzieciaki są od wielu, wielu długich lat pod opieką lekarską
Doktora.Starszy osiągnął pełnoletniość, młodszy jest w wieku gimnazjalnym, obaj
praktycznie od pierwszej pieluszki pod bardzo troskliwą,kompetentną, zaznaczam
PAŃSTWOWĄ, opieką dr Wąsowskiego. Uważam,że to lekarz z zamiłowania i
powołania, prawdziwy fachura.Ma wspaniały kontakt z małym pacjentem i z tym
dorastającym także. Dzieci, nie tylko moje, wprost go uwielbiają; myślę że
także za to,że jest po prostu normalny i bardzo ludzki.Sądzę,że nawiązywanie w
humorystyczny sposób do różnych historii z życia czy przytoczenie jakiejś
anegdoty, po zbadaniu pacjenta (czasem jako dygresja podczas rozmowy z
pacjentem czy rodzicami), powoduje,że dzieci czują się swojsko i bezpiecznie w
gabinecie lakarskim i nie boją się ,,białego fartucha". Polecałam w ciągu
kilkunastu lat doktora wielu swoim znajomym, które nie wiedziały jakiemu
pediatrze oddać pod opiekę swoje pociechy. Wszystkie są zadowolone z opieki
medycznej i leczenia dzieci.Niektóre obrały doktora na lekarza całej rodziny.
Nie spotkałam się nigdy z sytuacją, aby doktor odmówił skierowania na badania,
czy bagatelizował wyniki badań.Dodam,że moje prywatne dzieciaki przeszły róźne
choroby zakaźne wieku dziecięcego (m.in. świnka, ospa), tak jak innym dzieciom,
zdarzały im się przeziębienia w okresie jesiennym, albo znienacka anginy
latem,moje dzieci nie wywinęły się także od operacji , ani od skaleczonych czy
skręconych kończyn. W wymienionych sytuacjach doktor zawsze stawiał trafne
diagnozy, w razie potrzeby kierował na potrzebne badania czy do specjalistów i
dzieciaki zdrowiały. Takiego lekarza życzę wszystkim dzieciom i mamom.:)
Acha, jeszcze jeden duży plus dla doktora za czystość i estetykę przychodni,
pokażcie mi drugą tak przyjemną poczekalnię dziecięcą w Tychach.
Temat: Koleżka J.Urbana z "Rzeczpospolitej"
Rzeczpospolita" z polskimi lekarzami rozpoczyna akcję pomocy - Poszukujemy
sponsorów i darczyńców
Szpital dla Iraku
Polska Misja Medyczna otoczy opieką jeden ze zniszczonych szpitali w polskiej
strefie stabilizacyjnej w Iraku. Wcześniej polscy lekarze wyślą na miejsce
szpital polowy. Żeby wyjazd doszedł do skutku, potrzebne są pieniądze.
Poszukujemy firm, które nieodpłatnie mogą przekazać leki i drobny sprzęt dla
szpitala.
Gdzie wpłacać pieniądze
Polska Misja Medyczna zbiera pieniądze na wyjazd wolontariuszy do Iraku. Osoby
i firmy, które chciałyby włączyć się w akcję pomocy, mogą dokonywać wpłat na
konto: Bank Pekao SA III O/ Kraków filia 8, ul. Krakowska 46, Stowarzyszenie
Polska Misja Medyczna nr 10701193-459811-2221-0100 z dopiskiem "Irak".
Informacje o akcji pomocy dla Iraku można znaleźć pod numerem telefonu 0 12 293
40 50 i na stronie www.pmm.org.pl
Przygotowania do wysłania szpitala polowego do Iraku, nad
którym "Rzeczpospolita" objęła patronat medialny, są już praktycznie na
ukończeniu. - W ciągu kilkunastu dni sprzęt, zakupiony z rządowej dotacji,
przejdzie odprawy celne - mówi Elżbieta Lipska, dyrektor stowarzyszenia PMM.
Rząd przeznaczył na wyposażenie pierwszego polskiego cywilnego szpitala
polowego 2 miliony złotych.
Gdzie ostatecznie zostanie rozbity szpital, okaże się po zakończeniu misji
rekonesansowej, na którą w przyszłym tygodniu wyjeżdżają przedstawiciele
stowarzyszenia. Ze wstępnego rozeznania wynika, że polscy lekarze mogą być
potrzebni w rejonie Karbali. Szpital polowy będzie funkcjonować, jak oceniają
sami lekarze, przez trzy, cztery miesiące. W szpitalu będzie sala operacyjna,
ambulatoria internistyczne, pediatryczne i ginekologiczno-położnicze. Na
pacjentów będzie czekać czterdzieści łóżek. Szpital będzie dysponować własną
karetką. - Planujemy wysłanie 20-osobowego zespołu medycznego. Chcemy, żeby w
szpitalu mogli pracować również miejscowi lekarze - zapowiada Lipska.
Wyjazd szpitala polowego planowany jest na koniec sierpnia. Ostateczny termin
jest uzależniony od pieniędzy - miesiąc funkcjonowania szpitala będzie
kosztować ok. pół miliona złotych. - Na razie mamy zapewnienia z Ministerstwa
Spraw Zagranicznych, że pieniądze na wyjazd się znajdą - mówią lekarze. Cały
czas szukają sponsorów: potrzebne są środki na transport sprzętu i na zakup
części leków, zwłaszcza dla dzieci i kobiet. - Brakuje nam jeszcze sprzętu
jednorazowego użytku, materiałów opatrunkowych, fartuchów - wyliczają.
Ale szpital polowy to tylko sposób na doraźną pomoc dla Irakijczyków. W czasie
kilku miesięcy stowarzyszenie chce zebrać pieniądze na odbudowę i wyposażenie
jednego z miejscowych szpitali. - Oceniamy, że jesteśmy w stanie zaopiekować
się czteroodziałowym szpitalem, w którym będzie około 110 łóżek - mówi Jarosław
Gucwa, prezes Polskiej Misji Medycznej. Stowarzyszenie planuje nawiązanie
długofalowej współpracy z wybranym przez siebie szpitalem. - Chcielibyśmy przy
nim stworzyć ośrodek szkoleń medycznych. Prowadziliby go miejscowi
instruktorzy, lekarze, pielęgniarki, którzy wcześniej odbyliby staże i
szkolenia w Polsce - tłumaczy Elżbieta Lipska. PMM organizowałoby z kolei
wyjazdy polskich specjalistów, którzy na miejscu mogliby prowadzić kursy.
Na to wszystko jednak potrzebne są pieniądze. Polska Misja Medyczna będzie
szukać źródeł finansowania nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim za granicą,
również w międzynarodowych organizacjach humanitarnych.
Akcja pomocy dla Iraku to drugi projekt Polskiej Misji Medycznej, nad
którym "Rzeczpospolita" objęła patronat medialny. Kilka miesięcy temu byliśmy z
polskimi lekarzami w Pakistanie i Afganistanie. Tam dzięki pomocy polskiego
rządu Polska Misja Medyczna stworzyła kilka nowocześnie wyposażonych izb
porodowych dla uchodźców z Afganistanu.
Małgorzata Solecka
To pieknie, ze wysylamy szpital do Iraku , tyle tylko, ze pamietam jak zima
ewakuowano szpital w Walbrzychu bodajze dzieciecy bo nie bylo pieniedzy na opal.
Jak jest ze sluzba zdrowia u nas -wiadomo,czyli wynika z tego, ze bedziemy
leczyc innych kosztem naszych pacjentow.
Ciekawe czy Amerykanom przyszlo do glowy wyslac jakis szpital.
Temat: Akademia Medyczna vs Politechnika!
Akademia Medyczna vs Politechnika!
Porównanie jednej doby studenta Akademii Medycznej (AM) i Politechniki (PL)
mieszkających razem.
18:00
AM: Początek ostatnich zajęć tego dnia.
PL: Początek pierwszej skrzynki piwa.
20:00
AM: Wracam tramwajem na stancję.
PL: W stanie "naturalnym" jadę rowerem po kolejną skrzynkę piwa,
mimo że pada śnieg i jest zimno.
21:00
AM: Piję pierwszą tego wieczoru kawę.
PL: Pierwszy raz tego wieczoru jadę na izbę wytrzeźwień.
22:00
AM: Zaczynam pierwszą tej nocy 1000-stronicową książkę.
PL: Zaczynam pierwszą tej nocy ucieczkę z izby wytrzeźwień.
23:30
AM: Nadal czytam.
PL: Nadal uciekam.
24:00
AM: Wycieńczony książką sięgam po 800-stronicowy skrypt.
PL: Wycieńczony bieganiem, wskakuję do rzeki i uciekam wpław.
02:00
AM: Czytam kumplom śmieszne zdania z książki.
PL: Opowiadam kumplom, jakie to uczucie dostać paralizatorem.
03:00
AM: Z braku książek sięgam po Panoramę Firm i Książkę Telefoniczną.
PL: Z braku napojów energetycznych, wzmagających wyobraźnię, udaję się w
podróż rowerem do najbliższego nocnego.
04:00
AM: Kumple też czytają PF i KT (nie mogę nic z nich zrozumieć).
PL: Kumple nadal piją i coś gadają, ja tylko piję...
04:30
AM: Piję, nie wiem którą kawę.
PL: Nie wiem, gdzie jadę.
04:45
AM: Urządzamy z kolegami konkurs "1 z 10-ciu" z wiedzy o Panoramie Firm.
PL: Urządzamy konkurs "kto szybciej wózkiem dookoła supermarketu".
05:15
AM: Znów wygrałem! Bochenek i Stryer się nie odzywali...
PL: Znów wygrałem! Piast i Żywiec utknęli w zaspie!
06:00
AM: Jestem wykończony, nigdy już nie będę tak długo się uczył.
PL: Jestem wykończony, tłumaczę znakowi "STOP", że już nigdy nie
będę pił.
06:15-07:30
AM: Śpię w ubraniach - szkoda ściągać na tak krótko.
PL: Śpię z dwoma kumplami w wannie, która dryfuje po wodach parku.
07:30
AM: O, już 7:30? ZASPAŁEM!
PL: O! Chłopaki, to jest Bałtyk? Który mamy rok?
07:45
AM: Idę się umyć... Gdzie jest wanna? I ten jełop z Polibudy?
PL: Kurcze, dzisiaj czwartek. Dzień kąpieli dla Medyka..
07:50
AM: ...znowu wypił Domestosa...
PL: ...ale zgaga... to po tym likierze pewnie...
08:00
AM: Biegnąc na uczelnię, widzę trzech kloszardów w wannie. Myślę -"co to za
życie..."
PL: Wczoraj widziałem białe myszki, a dziś duchy w białych fartuchach. Czas
wracać do domu...
09:00
AM: Chce mi się spać, idę po kawę.
PL: Chce mi się spać, idę spać.
12:00
AM: Przewracam się ze zmęczenia.
PL: Przewracam się na drugi boczek.
13:00
AM: Za twarde siedzenia na tych salach.
PL: Mama kupiła mi za miękką poduszkę...
15:00
AM: Znowu zapomniałem zjeść...
PL: Znowu zapomniałem pójść na zajęcia.
15:05
AM: Trudno, napiję się kawy.
PL: Trudno, zrobię ksero.
16:00-17:30
AM: Oglądam preparaty i notuję wykłady.
PL: Oglądam telewizję i gram w Tekkena.
18:00
AM: Ledwo żyję, chcę do domu!
PL: Ale mam kaca! Chcę do mamy!
20:15
AM: Cześć Głąbie! Ale miałem ciężki dzień...
PL: Cześć Medyk! Ty chyba nie wiesz, co znaczy ciężki dzień...
Temat: 10 lat prezydentury Kwasniewskiego...
Ile kosztują nas byli prezydenci...
www.dziennik.krakow.pl/public/?Kraj/01/01.html
Kraj 20-12-2005
Nasi drodzy prezydenci
Pensje, biura, dożywotnia ochrona, specjalne świadczenia medyczne - takie bonusy
przewidziano dla byłych najwyższych przedstawicieli państwa
Od piątku Polacy będą mieli na swoim utrzymaniu pięciu prezydentów RP: czterech
byłych i aktualnego. Sporo za to zapłacą. Ile dokładnie? Tego, niestety, nie wie
ani Ministerstwo Finansów, ani biuro prasowe prezydenta.
Jak wyliczyliśmy, około 800 tys. zł rocznie pochłoną pensje i utrzymanie biur
Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Wałęsy, Ryszarda Kaczorowskiego i Wojciecha
Jaruzelskiego. Do tej kwoty należy jeszcze niemało dołożyć, m.in. na zapewnienie
dożywotniej ochrony byłym prezydentom przez funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu.
Dożywotnia pensja i dożywotnie prawo do ochrony przez całą dobę przysługuje
byłym - jak mówi konstytucja - "najwyższym przedstawicielom Rzeczpospolitej
Polskiej" na mocy Ustawy o uposażeniu byłego prezydenta RP z lipca 1996 r.
Ówczesny parlament uchwalił takie prawo, a prezydent Kwaśniewski je podpisał,
gdy po zakończeniu swojej kadencji w grudniu 1995 r. Lech Wałęsa zgłosił się do
pracy w Stoczni Gdańskiej. Wałęsa niedługo popracował jako elektryk, ponieważ
elita polityczna uznała, że widok byłego prezydenta, a przede wszystkim
legendarnego przywódcy "Solidarności" w fartuchu i ze śrubokrętem niekorzystnie
wpływa na obraz Polski w świecie.
Politycy postanowili zaradzić temu problemowi. Uchwalili ustawę, która
gwarantuje wiele uprawnień nie tylko Lechowi Wałęsie, ale również wszystkim
pozostałym byłym prezydentom oraz ostatniemu prezydentowi RP na uchodźstwie
Ryszardowi Kaczorowskiemu.
Byłemu prezydentowi przysługuje dożywotnia pensja w wysokości połowy
zasadniczego wynagrodzenia urzędującego pierwszego obywatela, które wynosi teraz
12 tys. zł. Oznacza to, że każdy z czterech byłych prezydentów otrzymuje co
miesiąc 6 tys. zł (na całe wynagrodzenie prezydenta RP składa się 12 tys. zł
wynagrodzenia zasadniczego oraz dodatki w łącznej wysokości niemal 7,5 tys. zł).
W świetle prawa wynagrodzenie byłego prezydenta jest traktowane jako
wynagrodzenie za pracę.
Byli prezydenci Polski otrzymują też pieniądze na utrzymanie swoich biur - tyle
samo, co posłowie i senatorowie. Obecnie jest to nieco ponad 10 tys. zł miesięcznie.
Mają również zagwarantowaną dożywotnią ochronę. Nad ich bezpieczeństwem dzień i
noc czuwają funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu. Ilu? - To jest objęte tajemnicą
- mówi Jolanta Łazowska, rzeczniczka BOR. Ustawa o uposażeniu byłego prezydenta
mówi, że zasady ochrony byłych pierwszych obywateli RP na terytorium naszego
kraju określa minister spraw wewnętrznych i administracji. Rzecz jasna, że i te
zasady szefa MSWiA stanowią tajemnicę państwową.
Zakładając, że funkcjonariusze BOR podlegają przepisom prawa pracy, to na
przykład prezydentom Wałęsie i Jaruzelskiemu towarzyszyć powinno przynajmniej
czterech BOR-owców, gdy przebywają w kraju.
Jolanta Łazowska twierdzi, że funkcjonariusze BOR są w większości absolwentami
wyższych uczelni, a zarobki w tej służbie nie odbiegają od zarobków w innych
służbach specjalnych. Oficerowie ochraniający byłych prezydentów mogą więc
dostawać po około 4 tys. zł brutto miesięcznie. W sumie wynagrodzenia BOR-owców
strzegących czterech byłych prezydentów, w tym Aleksandra Kwaśniewskiego, mogą
pochłaniać około 200 tys. zł rocznie. A to tylko część sumy, jaka jest
przeznaczana z budżetu na zapewnienie bezpieczeństwa tej czwórce.
Byłym prezydentom i członkom ich najbliższych rodzin przysługują również przez
całe życie świadczenia medyczne na warunkach określonych dla osób zajmujących
kierownicze stanowiska w państwie.
Wszystkie te uprawnienia byli prezydenci mogą stracić tylko w jednym przypadku -
gdyby Trybunał Stanu uznał ich winnymi popełnienia jakiegoś przestępstwa.
Wówczas jako karę dodatkową sędziowie trybunału mogą orzec utratę uprawnień
przewidzianych w Ustawie o uposażeniu byłego prezydenta RP.
Warto przypomnieć, że byli prezydenci mają niezłą sytuację materialną.
Wojciechowi Jaruzelskiemu, gdyby nie pobierał uposażenia byłego prezydenta,
przysługiwałaby emerytura generalska. Lech Wałęsa więcej czasu przebywa poza
Polską, prowadząc wykłady. Za każdy bierze - jak sam przyznaje - co najmniej
1000 dolarów. Aleksander Kwaśniewski również zamierza jeździć po świecie z
wykładami. Prawdopodobnie jego honoraria będą, przynajmniej na początku, dużo
wyższe niż honoraria Wałęsy.
WŁODZIMIERZ KNAP
ps
Nawiasem mówiąc, jak Kwaśniewski i Jaruzelski staną przed TS to może trochę
zaoszczędzimy:)
Temat: Czego najbardziej nie lubicie u lekarzy???
Doki, Maretino
Dyskusja, którą prowadzicie jest bardzo ciekawa. Dość precyzyjnie
określiliście, co nie przystoi lekarzowi, a co dziennikarzowi. Pozwólcie, że
również ja wyrażę swój pogląd na ten temat.
Oczywistą jest sprawą, że lekarz nie powinien popełniać błędów, a tymbardziej
przestępstw. Jasne jest również, iż dziennikarz nie powinien szukać sensacji i
pisać o błędach lekarskich tak, żeby wywarło to jak największe wrażenie na
czytelnikach. Nie powinien też krytykować postepowania lekarskiego, jeśli jest
laikiem w tej dziedzinie. Tak się jednak nie dzieje.
Lekarze mylą się, ponieważ są tylko ludźmi i mają do tego prawo. Tak właśnie -
mają do tego prawo, podobnie jak każdy przedstawiciel gatunku Homo Sapiens.
Ideały nie istnieją w naszej rzeczywistości i dobrze by było, aby dziennikarze
o tym pamiętali. W przypadku, gdy dojdzie już do popełnienia błędu lekarskiego,
należy myśleć o tym, co zrobić, żeby w przyszłości błąd ten się nie powtórzył.
Ściganie lekarza i skazywanie go na 200 czy 1500 lat pozbawienia wolności nie
ma żadnego sensu, ponieważ nie daje żadnej korzyści. Trochę inaczej jest w
przypadku popełnienia przez lekarza przestępstwa. Rozumie się samo przez się,
że w przypadkach takich powinny być uruchamiane procedury prawne stosowane
również wobec ludzi niemających nic wspólnego ze służbą zdrowia. Tak nie zawsze
w Polsce bywa i należałoby to zmienić. By tak się stało powinny przede
wszystkim zajśc zmiany w sądownictwie. To prawnicy powinni zajmować się tą
problematyką, a nie gazety, które traktują temat powierzchownie, nie dociekają
przyczyn, a często również są nieobiektywne. Dziennikarz, który zabiera się do
pisania na temat błędów czy też przestępstw lekarskich, powinien sobie zdawać
sprawę, iż nie posiada szczegółowej wiedzy medycznej i w żadnym wypadku nie
powinien wypowiadać swojej opinii w ten sposób, jakby była ona jedyna prawdą.
W polskiej słuzbie zdrowia jest źle, to pewne. Przyczyną takiego stanu rzeczy
jest jednak istnienie od wielu lat niesprawnego systemu zarządzania służbą
zdrowia, zbyt niskie wynagrodzenia dla lekarzy i pielęgniarek, duże
marnotrastwo. Należy też tu pamiętać o niewłaściwym, wieloletnim
przyzwyczajeniu pacjentów do tego, że wszystko im się należy. Wielu ludzi nie
dostrzegło jeszcze, że czasy komuny skończyły się i za leczenie, tak jak za
zrobienie fryzury, czy naprawę telewizora, powinno się płacić. To nie zła wola
lekarzy jest przyczyną tego całego bałaganu, ale pozostałości po socjaliźmie.
Nie wiem dlaczego tak rzadko sie to zauważa?
Żle jest również w polskim dziennikarstwie. Media poszukują przede wszystkim
sensacji, a wszelkie wpadki lekarzy są do tego wspaniałą okazją. I nie byłby to
do końca niewłaściwy stan rzeczy, gdyby tylko dziennikarze chcieli zauważyć to,
o czym pisałem wyżej. I gdyby nie uważali, iż na medycynie znają się najlepiej
ze wszystkich, opinie środowiska medycznego traktując jednocześnie jako spisek
mafii w białych fartuchach. Bardzo często można spotkać się z opinią, że jeśli
jakiś lekarz broni innego lekarza, to jest fałszywy, ponieważ za wszelką cenę
chce ochronić swego kolegę przed konsekwencjami. Tymczasem może to jest tak, że
ten lekarz obrońca po prostu wie więcej na dany temat niż pacjent czy
dziennikarz.
I to tyle na razie, ponieważ zachciało mi się spać.
Temat: Historia pewnej sepsy(posocznica)
Historia pewnej sepsy(posocznica)
Minęły dwa lata od czasu gdy umarł mój synek, a ja w dalszym ciagu
zastanawiam się jak można było tego uniknąć.Krzyś urzodził się w 36 tyg.z
pępowina owiniętą dookoła szyi, Był podduszony, umieścili Go w inkubatorze.
Zastanawiam się jakie błędy popełniłam w trakcie choroby mojego Krzysia.Wiele
z nich widzę teraz, reszty pewnie nie zrozumię już nigdy.Spędziłam w szpitalu
przy inkubatorze trzy tygodnie i wiele widziałam,ale wtedy nie wiedziałam co
jest nieprawidłowe w opiece szpitalnej, teraz już wiele wiem i pragnę się tym
podzielić.
Sepsa może dotknąć każdego. Dziecka i dorosłego człowieka, dzieci
nowonardzone i chore są narażone na nią wielokrotnie bardziej niż zdrowi
ludzie. Posocznica (sepsa) spowodowana jest bakterią, przenoszoną na
dłoniach, źle wysterylizowanym sprzęcie itd. Nosicielem jest często człowiek
chory ale bezobjawowo.Wtedy nawet nie wiedziłam że jest to taka groźna
choroba.
Patrzyłam w szpitalu na pielęgniarki podchodzące do wielu dzieci w tych
samych rękawiczkach lub wcale bez nich, na niemyte ręce przed każdym
zabiegiem, na niewymieniane inkubatory choć zgodnie z przepisami powinno się
je wymieniać i sterylizować, pozwalałam odganiać się od dokumentacji
medycznej zostawionoej na parapecie okiennym choć miałam prawo wglądu jako
matka w tę dokumentację, bałam się zwrócić uwagę personelowi na cokolwiek w
obawie,że gdy będę musiała wrócić na noc do domu wtedy mój Maluszek zostanie
bez opieki... bo w dzień tam byłam. Teraz wiem, że jeżeli płakał w nocy,a
personel miał zły nastrój to i tak nikt do Niego nie doszedł, a ja bez
względu na wszystko wtedy powinnam zwrócić uwagę na to żeby pielęgniarka
umyła ręcę lub zmieniła rękawiczki, a fartuchy?? Wcale ich nie było, a
powinien być każdy inny do pojedyńczego dziecka. Teraz kupiłabym
rękawiczki,waciki i fartuch sama, a ponieważ i tak stałam przy inkubatorze
pilnowałabym chociaż w dzień każdego kto by się zbliżał. Rodzice dziewczynki
leżącej obok w inkubatorze ( też posocznica spow.klebsiellą ) wynajeli
pielęgniarkę i na noc i na dzień, ale ja widziałam,że nie każda zajmowała się
tylko tą dziewczynką. Przede wszystkim jednak załatwiłabym przeniesienie
Krzysia do innego szpitala, zresztą słusznie bo po Jego śmierci przeniesiono
wszystkie dzieci i One żyją. Ja tłumaczyłam sobie,że przecież opieka lekarska
tutaj jest taka sama jak gdzie indziej. Opieka może tak , ale w tym szpitalu
było źródło zakażenia zresztą dotąd nieznane,a dzieci przeniesione zostały
odcięte od tego źródła. Pozwoliłam sobie wmówić w trakcie choroby Krzysia,że
to zakażenie okołoporodowe, szukałam winy we własnym niedbalstwie i nie
dopilnowaniu czegoś w trakcie ciąży, a to był tylko sposób na odwrócenie
uwagi od szpitala. Teraz to wiem , po badaniach, po opiniach wielu biegłych.
Po co to piszę? Uwazam, że każdy ma prawo wiedzieć czego nalezy wymagać od
personelu w szpitalu i uwierzcie mi jeżeli w trosce o swoje dziecko nie
chcecie się narazić personelowi to nie wiele to da, a może zaszkodzić.Są
przepisy które regulują zachowanie personelu w szpitalu, od sprzątaczki po
lekarzy i podchodzenie do nich z niedbałością zawsze zwiększa ryzyko tragedii.
Temat: poród z partnerem
przeczytałem Wasze dywagacje na temat jak powyżej i pomyslałem sobie że to jest
idealny wątek dla mnie ))
Akurat tak sie składa, że byłem przy porodzie własnego syna.
Żeby było smieszniej - to nie było zaplanowane
Ale od początku:
Pamietam wspólne rozmowy przed porodem, że lepiej zeby mnie nie było bo ona nie
chce zebym ją widziałm w takim stanie i ogladał jak rodzi. Ja ze swojej strony
deklarowałem że chciałbym być, ze nie przeraża mnie to co będzie działo się na
porodówce, natomiast uszanowałem decyzję że lepiej żebym nie był. Nawet nie
chodzilismy do żadnej szkoły rodzenia, zresztą parę lat temu to było traktowane
nawet przez lekarzy jako fanaberia.
Krytycznego dnia (sobota) przyjechałem do szpitala (na Bielanach) jak zwykle w
odwiedziny. Okazalo się że moja kobieta własnie została przewiziona na
porodówkę i że już nie mam szans zeby sie z nią zobaczyć. Poleciałem wtedy do
znajomej poloznej ( własnie z powodu tej znajomej wybralismy ten szpital) żeby
pozwoliła mi chociaz na moment wejść, przywitac się - zwyczajnie zobaczyć.
Jakoś wybłagalem wstęp na salę porodową - tłumaczyłem że chce byc tylko do
samego porodu bo przeciez nie wiadomo ile to bedzie trwalo - godzinę albo
dziesięc, za ręke potrzymać, przytulić, zagadać strach i czas oczekiwania,
jakby coś się działo to lekarza zawołać...
Dostałem nawet gustowny fartuch jednorazowyy z fizeliny bodajże (specjalisci
medyczni lub tekstylni niech mi pomogą ), łapy miałem umyć jakiś płynem
dezynfekującym no i poszedłem Miałem być tylko do czasu samego porodu a
kiedy ten zacząłby sie to opuscić salę.
Akurat poród zaczął się dość szybko - w sumie trwał 2 godziny, o ile dobrze
pamiętam. Najśmieszniejsze to t, ze kiedy porod sie zaczął to wszyscy
zapomnieli o mnie, a może nawet było im na ręke (a może zwyczajnie im to nie
przeszkadzalo) że ktoś jest przy głowie rodzącej W każdym razie, ta znajoma
połozna powiedziała że moge zostać dalej. Tak na dobrą sprawę to byłem biernym
obserwatorem. Poniewaz stałem przy głowie a nie przy stopach to oczywiście nie
widziałem dokładnie wszystkich szczegółow (a może widziałem tylko nie
pamietam). Zresztą chyba zrozumiałe że sam mocno to przezywałem. Pamietam tylko
samego Konrada - mokrego i sliskiego. nawet nie przypominam sobie widoku tego
legendarnego łozyska ))
Potem dostałem go na ręce żeby zanieść na wagę - i muszę powiedzieć że to było
dla mnie niesamowite uczucie. Do końca życia nie zapomnę tego "naburmuszonego"
wyrazu twarzy i zmrużonych oczu od świecacych świetlówek Wydaje mi się że
facet dopiero w takim momencie kiedy bierze swoje dziecko na ręce zaczyna w
pelni czuć że został ojcem - kobiety w końcu mają je przy sobie przez 9
miesięcy
W zasadzie to niewiele pamietam - z uplywem czasu zostają tylko wrażenia. No i
silne emocje też zabijają konkretne sceny. Myślę że to dobrze, że nasza
biologia chroni nas przed pozostawieniem w pamięci koszmarnych rzeźniczych
scen,zeby chciało nam się dalej rozmnażać ))
W każdym razie żadnego szoku nie przezyłem i odrazy też nie stwierdam I
nadal mam ochote na kobitki ))))
natomiast ciesze się i moge otwarcie powiedzieć żę dumny jestem że bylem przy
porodzie syna. I jakkolwiek może to zabrzmiec smiesznie, to czuję się bardziej
spełniony jako ojciec.
Acha, i w nagrodę za sprawny i bezproblemowy poród wszyscy dostalismy po 10
punktów w skali Apgar ))))))))
Temat: choroby ciała i choroby duszy
witekjs napisał:
/.../
> Zdarza się, niestety zbyt często, ze niektórzy ludzie "zaprzyjaźniają" się z
> nami jedynie po to aby mieć podręcznego doktora, z którym mogą rozmawiać o
> swoich, szeroko pojętych problemach zdrowotnych, zawsze ilekroć najdzie ich
> na to ochota.
> Nie trwają takie znajomości długo...
/.../
> Jedynym właściwym miejscem jest gabinet lekarski. Tam można pytać się
> wzajem o wszystko i razem z pacjentem zastanawiać się nad jego problemem.
> Swoją drogą ciekawe mogą być rozmowy z Wami już nie jednego "ukrywającego
> się" lekarza, lecz przedstawicieli kilku szkół medycznych.
Zarzekałam się (nawet na piśmie, w prywatnej korespondencji , że już
nie będę zabierać głosu w tym wątku, ale jak zwykle trudno mi wytrwać w
postanowieniu dłużej niż kilka godzin
Z lekarzami to według mnie jest taka sprawa: "w cywilu"są przeważnie normalni:
i pogadać i zabawic się i w ogóle. Problem zaczyna sie z chwila założenia
fartucha i spojrzenia na człowieka siedzącego po drugiej stronie biurka jako na
pacjenta. W jednej chwili nastepuje zmiana,nawet jeśli 5 minut wczesniej
usłyszysz od lekarza-człowieka, że masz np ładne piersi,
to gdy wspomnisz o czymśtam co cię niepokoi - natychmiast piersi stają się
sutkami!
Na dodatek lekarze specjaliści traktują cię jak jednostkę chorobową
(Co tu mamy? aaa - wątroba). Zdają się leczyć tylko ten chory narząd i nic
wiecej ich nie obchodzi.
O to, żeby leki nie kolidowały ze sobą musi dbać pacjent - a jak zaniedba, to
on jest winny!
Skutki uboczne działania leków są nieraz gorsze niż choroba, ktorą zwalczają.
Za to lekarz na każdą próbę podważenia diagnozy czy recepty (albo tylko próbę
uzyskania bardziej szczegółowej odpowiedzi na wątpliwości) reaguje prawie
histerycznie: "pani by chciała w 5 minut poznać to, na co ja straciłem
6 lat!! "
Uczciwie jednak będzie przyznać, że takie zachowanie nie jest "zarezerwowane"
dla lekarzy jedynie - to cecha większości ludzi, którzy w pewnym momencie
poczuli, że mają władzę nad drugim człowiekiem ( czyli: urzędników,
nauczycieli, kierowców - a nawet babć klozetowych) i bardzo sobie ten stan
panowania nad drugim człowiekiem (choćby miał trwać bardzo niedługo) chwalą .
Sęk w tym, że szczególnie w przypadku lekarzy nie powinno się to zdarzać.
Moim zdaniem na AM zbyt duży nacisk kładzie się na opanowanie encyklopedycznej
wiedzy, a zbyt mało uwagi poświęca na to, że lekarz ma pracować z ludźmi
i dla ludzi a nie z chorymi wątrobami/nerkami/woreczkami zapalonymi czy
innymi kawałkami cielesnej powłoki.
Zbyt mało uwagi poświęca się też na uświadomienie lekarzowi, że nie jest
on Bogiem (ani nawet bogiem) a ludzie są śmiertelni nawet w krajach,
gdzie medycyna najbardziej postępowa. Wskutek tego zaniedbania młodzi
kandydaci na bogów wpadają w alkoholizm albo przeradzają się w cynicznych
robotów.
Uff...klawiatura aż pożółkła
Temat: "Byliśmy, będziemy i jesteśmy partią władzy,...
przypominam ,że był "pierwszym" w PZPR-rze
swego czasu, ten czołowy polski "intelektualista".
Piotr Gabryel
Coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje na to, że kluczowa różnica
między PRL a III Rzecząpospolitą polega na zastąpieniu monomafii polimafią. A
to oznacza ni mniej, ni więcej, tylko to, że o ile w PRL władzę dzierżyła JEDNA
(podkreslenie moje) RODZINA MAFIJNA (PZPR), o tyle teraz mamy kilka,
kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt rodzin mafijnych (vide: "Mafia!").
Na szczęście w nieszczęściu ostatnio gwałtownie zrywamy z istniejącym w latach
90. oligopolem polimafijnym, czyli niepisanym porozumieniem o niezwalczaniu się
rodzin mafijnych, przechodząc od mafijnej zmowy kartelowej do zwykłego ustroju
polimafijnego, w którym rodziny mafijne ostro z sobą konkurują, wykorzystując
do tego wszystko, co tylko mają pod ręką: instytucje państwowe - policję,
służby specjalne, prokuraturę i sądy, urzędy skarbowe, ministrów i
parlamentarzystów, ale także na przykład pistolety wielostrzałowe, ładunki
wybuchowe, wypadki samochodowe i brudne kampanie prasowe. Im bardziej mafijna
wojna się nasila, tym częściej spece od czarnego PR (a czasami także ci od
mokrej roboty) dostają od mafiosów zlecenia na niewygodnych polityków, sędziów,
prokuratorów, policjantów, dziennikarzy.
Mafia w gruncie rzeczy atakuje jednak nas wszystkich. Dla porządku trzeba jasno
zaznaczyć, że monomafia jest dla swych ofiar (czyli dla wszystkich przez nią
ograbianych) znacznie kosztowniejsza w utrzymaniu niż oligopol polimafijny,
podobnie jak oligopol polimafijny jest znacznie kosztowniejszy w utrzymaniu dla
swych ofiar niż zwykła, czyli już zdekartelizowana polimafia w czystej postaci.
W końcu nic tak dobrze nie robi rynkowi- również w wypadku mafii - jak
konkurencja, a jeszcze lepiej - wolna od zmowy kartelowej, prawdziwie wolna
konkurencja. Ale oczywiście najlepiej, także dlatego, że najtaniej, żyje się w
ustroju postmafijnym.
W naszym dotychczasowym życiu pewne były i są nie dwie rzeczy - jak mówi stare
przysłowie - lecz trzy: bo oprócz śmierci i podatków także dzikie podatki,
czyli mafijny haracz. Mafia w Polsce od dziesięcioleci ściąga haracz - nawet
gdy o tym nie wiemy, nawet gdy śpimy - przez okrągłą dobę. Mafia jest jak
państwo równoległe, które narzuca swe opłaty wszystkim, którym jest w stanie -
od producentów benzyny, przez wytwórców żywności i odzieży, po właścicieli
restauracji i sklepów. A producenci i usługodawcy co najmniej część tego
haraczu przerzucają na nas, podnosząc ceny sprzedawanych towarów i usług. Jak
wyliczyliśmy wcześniej, każdy tankujący w Polsce kierowca w ciągu ostatnich
dziesięciu lat zapłacił petroharacz w wysokości 300 zł. A każdy Polak, tylko
wskutek niewprowadzenia Rejestru Usług Medycznych, płaci każdego roku mafii w
białych fartuchach prawie 160 zł haraczu (vide: "RUMowisko Balickiego").
Miejmy jednak nadzieję, że tak jak po monomafii nastał u nas oligopol
polimafijny i jak po oligopolu polimafijnym zaczyna nastawać zwykła polimafia,
tak po polimafii przyjdzie nareszcie czas na ustrój postmafijny- wolny od
mafiokracji. W każdym razie dziś wszystko znajduje się w rękach posłów z
komisji śledczych, a później w rękach wyborców - potencjalnych twórców
zdemafizowanej IV Rzeczypospolitej. Miejmy nadzieję, że wyrok na mafiosów
będzie bezlitosny - kara śmierci publicznej przez obłożenie infamią. Miejmy też
nadzieję, że gdy wreszcie nastanie u nas ustrój postmafijny, będziemy się
potrafili w nim odnaleźć, mimo że najpewniej nawet najstarsi żyjący Polacy nie
pamiętają, co to znaczy żyć w kraju nie zżeranym przez mafię. Ja na przykład- a
skończyłem 44 lata - nie pamiętam. A bardzo bym chciał wreszcie poznać to
uczucie.
A zatem, drodzy mafiokraci, tam są drzwi - drzwi do waszych cel, za kraty.
Temat: Wrastający paznokieć u palucha
abstrakt2003 napisał:
> Głupot nie piszę!
> *********
> 6 lat temu miałem przeprowadzany taki zabieg.
To bylo szesc lat temu, juz nie pamietasz.
> Za pierwszym razem nie zostałem dobrze znieczulony i niewiele brakowało abym
> zwiał ze stołu! A raczej jestem odporny na ból (tzn. słabo go odczuwam)!
Trzeba czekac pare minut po znieczuleniu z zacznie dzialac!
To bardzo proste znieczulenie miejscowe!
> Jeszcze o "patrzeniu"
> Raczej krew i rany mnie nie ruszają (można nawet powiedzieć że lubię wiedzieć
> co lekarz robi)
Wiec?
> I sobie patrzyłem aż do finału gdy krew z mojego palca bryznęła na biały
> fartuch pana doktora!
Krew nie bryzga z pod paznokcia bo tam nie ma aorty, sa tylko bardzo
geste kapilary. Spojrz na palec i zobacz jakie tam jest uzylenie!
Aby krew trysnela trzeba przeciac zyle! Tak ze chrzanisz!
> Nawet pielęgniarka wyraziła swoje zdziwienie!
MIALEM ten zabieg przeprowadzony dwa tygodnie temu, wiec doskonle sie
orientuje co i jak. PODIATRIC DOCTOR dal mi miejscowe znieczulenie.
Zabiegu sie nie zaczyna dopoki pacjent nie potwierdzi ze znieczulenie dziala,
trzeba zaczkac po zastrzyku 7-12 minut.
Zdezynfekowal MYDLEM antybakteryjnym, po czym obcial pod miejscowym CAZKAMI
1/4 paznokcia z boku i go po prostu bezbolesnie wyrwal z pod skory.
Potem wypalil kwasem korzen paznokcia wkrecajac w miejsce skad wyjal
paznokiec drewniany "iglec". Na koncu zneutralizowal kwas alkoholem.
Procedura dosyc prosta nie wymagajaca chirurga ani specjalnych narzedzi.
Uzywa sie cazek aby nie przecinac skory, bo wowczas bedzie wieksza rana!
Po zdjeciu kawalka paznokcia dobrze wymyl mydlem chirurgicznym na gazie,
zalozyl dressing i zabandarzowal!
KAZAL utrzymywac rane po operacji WILGOTNA pod kremem, czesto zmieniac
opatrunek myjac STERYLIZOWANA SOLANKA, po czym trzymac pod kremem!
Rana nie MOZE WYSCHNAC podczas gojenia sie bo bedzie gniazdem bakterii!
Po zabiegu caly czas chodzilem bez zadnych ograniczen.
Dostalem tez kodeine na bol, ktorej NIE UZYWALEM bo to tylko zawracanie
glowy! Jak znieczulenie przestalo dzialac czulem cieplo bo krew krazyla
przez palucha.
Do zabiegu NIE potrzeba specjalistycznych narzedzi chirurgicznych, ethyl
chloride (znieczulenie przed zastrzykiem), dwie strzykawki (znieczulenie),
cazki, mydlo chirurgiczne, dwa drewniane iglaki, kwas, alcohol, gaza,
bandaz i plaster. po zabiegu biezesz antybiotic (ZITHROMYCINE) i
zmieniasz opatrunki raz na 24 godziny trzymajac go pod kremem
antybakteryjnym aby uniknac wysychaniu i grzybicy!
NIE uzywa sie waty aby nie zostawiac wlokien!
Opatrunek na palcu mozesz zabezpieczyc obcietymi PALCAMI od rekawiczek
medycznych. (obcinasz palec od rekawiczki i sadzasz na palec tak jak
condon!)
Tak ze nie strasz czlowieka, bo dostanie zawalu serca i wowczas mu ten
zabieg nie pomoze!
Bez przesady!
Robisz z tego taki DRAMAT jak by jemu musieli wpierw obciac noge i ja
potem przyszyc zpowrotem!
to jest bardzo DROBNA PROCEDURA !!!!
Temat: Humor w nauce
Porównanie jednej doby studenta Akademii Medycznej (AM) i AWF-u(AWF)
mieszkających razem.
18:00
AM: Początek ostatnich zajęć tego dnia.
AWF: Początek pierwszej skrzynki piwa.
20:00
AM: Wracam tramwajem na stancję.
AWF: W stanie "naturalnym" jadę rowerem po kolejną
skrzynkę piwa, mimo że pada śnieg i jest zimno.
21:00
AM:Piję pierwszą tego wieczoru kawę.
AWF: Pierwszy raz tego wieczoru jadę na izbę wytrzeźwień
22:00
AM:Zaczynam pierwszą tej nocy 1000-stronicową książkę.
AWF:Zaczynam pierwszą tej nocy ucieczkę z izby wytrzeźwień.
23:30
AM:Nadal czytam.
AWF:Nadal uciekam.
24:00
AM:Wycieńczony książką sięgam po 800-stronicowy skrypt.
AWF:Wycieńczony bieganiem, wskakuję do rzeki i uciekam wpław.
2:00
AM: Czytam kumplom śmieszne zdania z książki.
AWF:Opowiadam kumplom, jakie to uczucie dostać paralizatorem.
3:00
AM: Z braku książek sięgam po Panoramę Firm i Książkę Telefoniczną.
AWF: Z braku napojów energetycznych, wzmagających wyobraźnię,udaję się w
podróż rowerem do najbliższego nocnego
4:00
AM:Kumple też czytają PF i KT (nie mogę nic z nich zrozumieć).
AWF:Kumple nadal piją i coś gadają, ja tylko piję...
4:30
AM:Piję, nie wiem którą kawę.
AWF:Nie wiem, gdzie jadę.
4:45
AM:Urządzamy z kolegami konkurs "1 z 10-ciu" z wiedzy o Panoramie Firm.
AWF:Urządzamy konkurs "kto szybciej wózkiem dookoła supermarketu".
5:15
AM:Znów wygrałem! Bochenek i Stryer się nie odzywali...
AWF:Znów wygrałem! Piast i Żywiec utknęli w zaspie!
6:00
AM:Jestem wykończony, nigdy już nie będę tak długo się uczył.
AWF:Jestem wykończony, tłumaczę znakowi "STOP", że już nigdy nie będę pił
6:15-7:30
AM:Śpię w ubraniach - szkoda ściągać na tak krótko.
AWF:Śpię z dwoma kumplami w wannie, która dryfuje po wodach parku.
7:30
AM: O, już 7:30? ZASPAŁEM!
AWF: O! Chłopaki, to jest Bałtyk? Który mamy rok?
7:45
AM:Idę się umyć... Gdzie jest wanna??? I ten jełop z AWF?
AWF:Kurcze, dzisiaj czwartek. Dzień kąpieli dla Medyka...
7:50
AM:... znowu wypił Domestosa...
AWF:... ale zgaga... to po tym likierze pewnie...
8:00
AM: Biegnąc na uczelnię, widzę trzech kloszardów w wannie. Myślę - "co to za
życie"
AWF: Wczoraj widziałem białe myszki, a dziś duchy w białych fartuchach.Czas
wracać do domu...
9:00
AM: chce mi się spać, idę po kawę
AWF: chce mi się spać, idę spać
12:00
AM:Przewracam się ze zmęczenia
AWF:Przewracam się na drugi boczek
13:00
AM:Za twarde siedzenia na tych salach
AWF:Mama kupiła mi za miękką poduszkę...
15:00
AM:Znowu zapomniałem zjeść
AWF: Znowu zapomniałem pójść na zajęcia
15:05
AM:Trudno, napiję się kawy
AWF:Trudno, zrobię ksero
16:00-17:30
AM:Oglądam preparaty i notuję wykłady
AWF: Oglądam telewizję i gram w Tekkena
18:00
AM:Ledwo żyję, chcę do domu!
AWF:Ale mam kaca! Chcę do mamy!
20:15
AM: Cześć, Głąbie! Ale miałem ciężki dzień...
AWF: cześć, Medyk! Ty chyba nie wiesz, co znaczy ciężki dzień...
Temat: Kara Śmierci - Za czy przeciw?
Złamana igła.
Cytat
8 grudnia 2009 roku przejdzie do historii Stanów Zjednoczonych, a wraz z tym zostanie unieśmiertelnione imię Kennetha Birosa, choć ten aż do ostatniej chwili usiłował tej sławy uniknąć.
I nie ma co się dziwić, albowiem tytułem do owej smutnej sławy jest oczywiście to, iż tego dnia stan Ohio wypróbował na nim, jako pierwszej osobie w dziejach, nową metodę wykonywania egzekucji: zastrzyk składający się z jednej substancji (tiopentalu), zamiast stosowanego dotychczas "koktajlu" (trzy substancje). Eksperyment w pełni się powiódł, stanowiąc kolejny kamień milowy na wyboistej drodze amerykańskiej pogoni za coraz to bardziej "humanitarną" metodą egzekucji.
W tej pogoni sięgano już po rozmaite rozwiązania. Ponad sto lat temu szubienica, ikona Dzikiego Zachodu jak i symbol linczów na głębokim południu, straciła koronę na rzecz krzesła elektrycznego, uznawanego w tamtych czasach niemalże za szczyt osiągnięć technologii i humanitaryzmu (jego konstruktor oświadczył po pierwszym, zakończonym podpaleniem delikwenta, użyciu: "od dziś żyjemy w wyższej cywilizacji") oraz komory gazowej.
Pogoni za udoskonaleniami towarzyszył zarazem dziwny konserwatyzm, nakazujący uparte trzymanie się starych rozwiązań bez względu na wszelkie problemy i usterki. Stąd makabryczna sława "starej iskrówy", której niemal niepodzielnemu panowaniu aż do końca lat siedemdziesiątych nic nie zagrażało.
Właśnie, aż do pojawienia się zastrzyku trucizny, a właściwie kilku trucizn. Zwolennicy kary śmierci dostali euforii: teraz już nikt nie może powiedzieć, iż egzekucje wykonuje się w "barbarzyński" sposób. Przecież to czysto medyczna procedura: profesjonalni panowie w białych fartuchach zastąpili ponurych elektryków.
Ale i tu szybko zaczęły się problemy. Dramatycznie przeciągające się egzekucje, komplikacje z maszynerią a także samymi składniami "koktajlu" (niektórzy wręcz się dusili żywcem). Smutną sławę zdobyło na tym polu właśnie Ohio. W 2006 egzekucja Jamesa Clarka trwała ponad 90 minut, podczas których przytomny skazaniec krzyczał: "nie działa!", podczas gdy spanikowany zespół nie wiedział, co robić.
Swoistą kumulacją stała się planowana egzekucja Romella Brooma 15 września br. Przez dwie godziny zespół, próbując zlokalizować pasującą do zapisów proceduralnych żyłę, dźgał skazańca igłą, przebijając mięśnie a, wedle niektórych doniesień, i kość. W końcu dano za wygraną, a zniecierpliwiony gubernator Ted Strickland, który, o ironio, sam kiedyś pracował na oddziale cel śmierci (choć jako psychiatra), wydał po zakomunikowaniu mu problemów decyzję o odłożeniu egzekucji. Ohio nie ma teraz pojęcia co zrobić z Broomem, gdyż nie istnieją żadne przepisy pozwalające na przeprowadzenie jej ponownie.
Tak też po prawie trzech dekadach prób i błędów zdecydowano się na usprawnienie procedury. Na razie tylko w Ohio ale znając życie, i historię, wkrótce rozwiązanie rozprzestrzeni się na kolejne stany, a niepoprawni wyznawcy zasady, iż "humanitarna egzekucja" (jeden z ich koronnych argumentów na rzecz utrzymania machiny śmierci w ruchu) zyskają wiatr w żagle.
Ale to mogą bardzo łatwo być tylko pozory. Mimo kolejnego (którego to już z rzędu) udoskonalenia, liczba zarówno egzekucji jak i wydawanych wyroków w całym kraju systematycznie spada. W wielu stanach wyrok staje się bardzo kosztowną formą dożywocia. Egzekucje ograniczyły się do Ohio i tradycyjnie konserwatywnych stanów południa.
Spada też systematycznie poparcie dla samej instytucji kary śmierci.
Nie sposób w tej chwili powiedzieć, czy to będzie trwalszy trend, a jeżeli tak, to do jakich zmian doprowadzi.
A skoro byliśmy przy historii...
Całość:
lewica.pl/?id=20651
Temat: Coś dla medyków i politechników:)
Coś dla medyków i politechników:)
Porównanie jednej doby studenta Akademii Medycznej (AM)
i Politechniki (PL) mieszkających razem.
18:00
AM: Początek ostatnich zajęć tego dnia.
PL: Początek pierwszej skrzynki piwa.
20:00
AM: Wracam tramwajem na stancję.
PL: W stanie "naturalnym" jadę rowerem po kolejną skrzynkę piwa, mimo że
pada śnieg i jest zimno.
21:00
AM: Piję pierwszą tego wieczoru kawę.
PL: Pierwszy raz tego wieczoru jadę na izbę wytrzeźwień
22:00
AM: Zaczynam pierwszą tej nocy 1000-stronicową książkę.
PL: Zaczynam pierwszą tej nocy ucieczkę z izby wytrzeźwień.
23:30
AM: Nadal czytam.
PL: Nadal uciekam.
24:00
AM: Wycieńczony książką sięgam po 800-stronicowy skrypt.
PL: Wycieńczony bieganiem, wskakuję do rzeki i uciekam wpław.
2:00
AM: Czytam kumplom śmieszne zdania z książki.
PL: Opowiadam kumplom, jakie to uczucie dostać paralizatorem.
3:00
AM: Z braku książek sięgam po Panoramę Firm i Książkę Telefoniczną.
PL: Z braku napojów energetycznych, wzmagających wyobraźnię, udaję się w
podróż rowerem do najbliższego nocnego
4:00
AM: Kumple też czytają PF i KT (nie mogę nic z nich zrozumieć).
PL: Kumple nadal piją i coś gadają, ja tylko piję...
4:30
AM: Piję, nie wiem którą kawę.
PL: Nie wiem, gdzie jadę.
4:45
AM: Urządzamy z kolegami konkurs "1 z 10-ciu" z wiedzy o Panoramie Firm.
PL: Urządzamy konkurs "kto szybciej wózkiem dookoła supermarketu".
5:15
AM: Znów wygrałem! Bochenek i Stryer się nie odzywali...
PL: Znów wygrałem! Piast i Żywiec utknęli w zaspie!
6:00
AM: Jestem wykończony, nigdy już nie będę tak długo się uczył.
PL: Jestem wykończony, tłumaczę znakowi "STOP", że już nigdy nie będę pił.
6:15-7:30
AM: Śpię w ubraniach - szkoda ściągać na tak krótko.
PL: Śpię z dwoma kumplami w wannie, która dryfuje po wodach parku.
7:30
AM: O, już 7:30? ZASPAŁEM!
PL: O! Chłopaki, to jest Bałtyk? Który mamy rok?
7:45
AM: Idę się umyć... Gdzie jest wanna? I ten jełop z PL?
PL: Kurcze, dzisiaj czwartek. Dzień kąpieli dla Medyka...
7:50
AM: ...znowu wypił Domestosa...
PL: ...ale zgaga... to po tym likierze pewnie...
8:00
AM: Biegnąc na uczelnię, widzę trzech kloszardów w wannie. Myślę - "co to za
życie..."
PL: Wczoraj widziałem białe myszki, a dziś duchy w białych fartuchach.
Czas wracać do domu...
9:00
AM: chce mi się spać, idę po kawę
PL: chce mi się spać, idę spać
12:00
AM: Przewracam się ze zmęczenia
PL: Przewracam się na drugi boczek
13:00
AM: Za twarde siedzenia na tych salach
PL: Mama kupiła mi za miękką poduszkę...
15:00
AM: Znowu zapomniałem zjeść
PL: Znowu zapomniałem pójść na zajęcia
15:05
AM: Trudno, napiję się kawy
PL: Trudno, zrobię ksero
16:00-17:30
AM: Oglądam preparaty i notuję wykłady
PL: Oglądam telewizję i gram w Tekkena
18:00
AM: Ledwo żyję, chcę do domu!
PL: Ale mam kaca! Chcę do mamy!
20:15
AM: Cześć, Głąbie! Ale miałem ciężki dzień...
PL: cześć, Medyk! Ty chyba nie wiesz, co znaczy ciężki dzień...
Temat: W tym kraju kaszlu sie nie leczy...
sprzataczka w szpitalu
annamaria0 napisala:
>dlaczego oni moga
> zadbac o to, zeby szpitale byly czyste? W szpitalu w UK sprzataczka bywa wysyl
> ana do robienia
> jedzenia w kuchni!
Annomario niesamowite rzeczy wypisujesz. Kilkanascie lat temu, przy ktorychstam
z rzedu przewrotach i restrukturyzaji wiekszosc szpitali pozbyla sie etatowych
sprzataczy na rzecz agencyjnych. Aby zaoszczedzic pieniadze na zwolnieniach,
zastepstwach i urlopach 'oddali' kontrakty agencjom ktore przysylaja
pracownikow i o wszystko sie martwia. Poniewaz ci pracownicy nie sa zatrudnieni
bezposrednio przez szpital - istnieje mala kontrola nad jakoscia ich pracy.
Dawniejsze etatowe salowe byly dumne z tego jak slnil sie oddzial, bo to
byl 'ich' oddzial przy nowym systemie nikomu zbytnio nie zalezy a i sprawdzac
nie ma za bardzo komu, i wyegzekwowanie wyzszej jakosci pracy jest trudniejsze.
Dlaczego szaleje MRSA - dawnymi czasy kazde lozko, szafka, stoliczek byly
dokumentnie dezynfekowane przy zmianie pacjenta na lozku. Teraz nie ma na to
czasu, po pierwsze poniewaz rotacja pacjentow jest wieksza, a po drugie
zmniejszyla sie ilosc niskowykwalifikowanego personelu pielegniarskiego a ward
sister sama rekawow nie zawinie, poza tym spedza wiele czasu na staff meetings.
Wiele szpitali zatrudnia personel pielegniarski w skroconym wymiarze godzin (bo
tak sobie matki pracujace w UK wywalczyly) na zasadzie job share i w zwiazku z
tym zginela duma z tego jak wyglada miejsce pracy - przychodzi sie odpracowac
wlasne godziny 2 razy w tygodniu i tyle.
Odwiedzajac kiedys znajoma w szpitalu uslyszalam taka dyskusje dwoch
pielegniarek (wykwalifikowanych)robiacych sobie herbate, dobiegajaca z kuchenki
oddzialowej.
A: czy byly dzisiaj sprzataczki na oddziale?
B: nie wiem, a co?
A: bo w zlewie stoi nieumyty garnuszek od jajecznicy juz od sniadania
B: moze dzisiaj sprzataczki beda pracowac na zmiane wieczorna...
A: Aha. Jak bylo na imprezie w sobote?
Zadnej nie przyszlo na mysl brudnego garnka umyc.......(tego nie ma w job
description).
Cale szczescie ze NHS przywraca do zycia siostry przelozone oddzialowe, ktore
beda sie 'opiekowac' oddzialami. MRSA bedzie brytysjkimi szpitalami rzadzic
dopoty kazdy indywidualnie bedzie musial dbac o higiene osobista - pranie
fartuchow, buty na zmiane, okolczykowanie i temu podobne a odwiedzajacy beda
mogli wchodzic na oddzialy w ubraniach wierzchnich.
Co do sprzataczek pracujacych w kuchni - na tej samej zasadzie jak
pielegniarki - jesli nie ma tego w job description sprzataczka nie wezmie sie
za pichcenie.
co do Twojej tesciowej - dziwie sie, zwlaszcza jesli pracowala w NHS, ze nie
zwrocila sie do GP o konkretna diagnoze i badania i dala sie zbyc. Lekarz kazda
swoja decyzje dotyczaca lecznia powinien pacjentowi uzasadnic, jesli pacjent
sie o to zapyta. Nagminne bole brzucha nie sa normalne w zadnym wieku.
Wszystkim polecam zapoznanie sie z prawami pacjenta (patient charter) jak
egzekwowac adekwatna pomoc medyczna.
Temat: Lekarze z Polnej?
Synteza opinii
Poziom medyczny średnio z pewnością jest bardzo wysoki, wyposażenie
sprzętowe najlepsze w Poznaniu, jednak indywidualne podejście
poszczególnych pracowników wszystkich szczebli (poczynając od
położnych w izbie przyjęć, na lekarzach na porodówce kończąc)
decyduje o potwornym zróżnicowaniu odczuć każdej rodzącej (i nie
tylko odczuć). Na to nakłada się rozmaity stan zaawansowania i
przebiegu porodu oraz prywatne wojenki (tak tak!) między różnymi
personami na oddziale.
Oczywiste jest, że rozmowa o pieniądzach wielu lekarzom i położnym
bardzo szybko przywraca (nadaje?) zdolność do sprawnego i fachowego
działania.
Ktoś tu pisał o tym, że w ciągu 10 godzin rodzącą badało 12 lekarzy.
A czy to jest wymarzony ideał? Lekarz lekarzem, ale chyba dla żadnej
kobiety nie jest komfortowe, gdy co chwilę przychodzi jej pogrzebać
ktoś inny.
Żona rodziła pierwsze dziecko na Polnej. Na porodówce byliśmy od
godz. 18 do 15 dzień później. W tym czasie na sali pojawiło się
jakieś 20 - 30 osób bez jakichkolwiek identyfikatorów, które bez
słowa zakładały rękawiczkę i "kontrolowały rozwarcie". Prawdę
mówiąc, nie wiadomo, czy niektórzy to nie byli np. elektrycy, którzy
poprawiali jakiś kabelek na korytarzu dla personelu. Nie miało to
kompletnie żadnego znaczenia dla przebiegu akcji. Parę godzin przed
końcem pojawiła się ekipa doskonałych lekarzy, którzy szczęśliwie
sfinalizowali sprawę. Prawdopodobnie gdyby dalej byli
tacy ,,fachofcy" jak w nocy, którzy bali się podjąć JAKĄKOLWIEK
decyzję, skończyłoby się poważnymi powikłaniami albo gorzej.
Na oddziale położniczym obsługa pielęgniarska bez zarzutu, jednak w
obecności lekarzy można się czuć co najwyżej jak preparat badawczy
(wszystkie panie wystawiają krocza do góry, bo za chwilę wizyta, a
Pan lekarz nie może czekać).
Gdyby ktoś był zainteresowany, mogę opisać z pamięci przygodę
z ,,księciem" anestezjologiem (nazwiska litościwie nie podam), który
tak sobie wychował asystentkę, że prawie po tyłku go głaskała. A na
serio, podczas robienia ZZO odezwał się tylko raz, jak mu podała o
pół numeru za duże rękawiczki. Resztę musiała odgadywać z myśli. I
wkładać do wystawionej w górę ręki. Oczywiście do pacjentki nie
odezwał się nawet półsłowem. Całe szczęście, że znieczulenie
zadziałało dobrze i można się teraz z tego śmiać.
Na koniec warto dodać, że standard szpitala, jak na polskie warunki,
doskonały. Sala porodowa wyposażona we wszystko, co potrzebne. Na
oddziale położniczym bardzo przestronne sale chyba najwyżej 3-
osobowe z własną łazienką. Minusem może być dla niektórych to, że
odwiedziny (w wyznaczonych godzinach i wyznaczoną krętą drogą od
najmniej wygodnego wejścia) odbywają się przede wszystkim na salach
pacjentek, co nie musi być komfortowe dla pozostałych, choć czasami
nadaje kolorytu (raz do siąsiadki z łóżka obok wpadł tatuś dziecka z
kompanami, pogadał przez minutę i przyznał, że musi już lecieć, bo
idą do jakiejś knajpy opijać).
Minusem jest to, że za obecność osoby towarzyszącej przy porodzie
się płaci, mimo że sala jest identyczna (choć - trzeba przyznać - w
ramach tej opłaty jest ochronne ubranie, a w niektórzych innych
szpitalach trzeba dodatkowo mieć złotówkę na kapcie i 5-złotówkę na
fartuch). Na dodatek pani pobierająca opłatę potrafi głośno wyrażać
swoje niezadowolenie z długiego nazwiska, które nie spodobało się
jej komputerkowi, na którym wystawia KP (rachunku ani faktury na to
nie ma). Nawiasem mówiąc, identyczne KP można sobie wydrukować w
domu.
Temat: Życiorys, czyli ja i mój brat. :)
Życiorys, czyli ja i mój brat. :)
Porównanie jednej doby studenta Akademii Medycznej (AM) i Politechniki (PL)
mieszkających razem.
18:00
AM: Początek ostatnich zajęć tego dnia.
PL: Początek pierwszej skrzynki piwa.
20:00
AM: Wracam tramwajem na stancję.
PL: W stanie "naturalnym" jadę rowerem po kolejną skrzynkę piwa mimo, że pada
śnieg i jest zimno.
21:00
AM: Piję pierwszą tego wieczoru kawę.
PL: Pierwszy raz tego wieczoru jadę na izbę wytrzeźwień
22:00
AM: Zaczynam pierwszą tej nocy 1000-stronicową książkę.
PL: Zaczynam pierwszą tej nocy ucieczkę z izby wytrzeźwień.
23:30
AM: Nadal czytam.
PL: Nadal uciekam.
24:00
AM: Wycieńczony książką sięgam po 800-stronicowy skrypt.
PL: Wycieńczony bieganiem, wskakuję do rzeki i uciekam wpław.
2:00
AM: Czytam kumplom śmieszne zdania z książki.
PL: Opowiadam kumplom, jakie to uczucie dostać paralizatorem.
3:00
AM: Z braku książek sięgam po Panoramę Firm i Książkę Telefoniczną.
PL: Z braku napojów energetycznych, wzmagających wyobraźnię, udaję się w
podróż rowerem do najbliższego nocnego
4:00
AM: Kumple też czytają PF i KT (nie mogę nic z nich zrozumieć).
PL: Kumple nadal piją i coś gadają, ja tylko piję...
4:30
AM: Piję, nie wiem którą kawę.
PL: Nie wiem, gdzie jadę.
4:45
AM: Urządzamy z kolegami konkurs "1 z 10-ciu" z wiedzy o Panoramie Firm.
PL: Urządzamy konkurs "kto szybciej wózkiem dookoła supermarketu".
5:15
AM: Znów wygrałem! Bochenek i Stryer się nie odzywali...
PL: Znów wygrałem! Piast i Żywiec utknęli w zaspie!
6:00
AM: Jestem wykończony, nigdy już nie będę tak długo się uczył.
PL: Jestem wykończony, tłumaczę znakowi "STOP", że już nigdy nie będę pił.
6:15-7:30
AM: Śpię w ubraniach - szkoda ściągać na tak krótko.
PL: Śpię z dwoma kumplami w wannie, która dryfuje po wodach parku.
7:30
AM: O, już 7:30? ZASPAŁEM!
PL: O! Chłopaki, to jest Bałtyk? Który mamy rok?
7:45
AM: Idę się umyć... Gdzie jest wanna??? I ten jełop z PL?
PL: Kurcze, dzisiaj czwartek. Dzień kąpieli dla Medyka...
7:50
AM: ...znowu wypił Domestosa...
PL: ...ale zgaga... to po tym likierze pewnie...
8:00
AM: Biegnąc na uczelnię, widzę trzech kloszardów w wannie. Myślę - "co to za
życie..."
PL: Wczoraj widziałem białe myszki, a dziś duchy w białych fartuchach. Czas
wracać do domu...
9:00
AM: chce mi się spać, idę po kawę
PL: chce mi się spać, idę spać
12:00
AM: Przewracam się ze zmęczenia
PL: Przewracam się na drugi boczek
13:00
AM: Za twarde siedzenia na tych salach
PL: Mama kupiła mi za miękką poduszkę...
15:00
AM: Znowu zapomniałem zjeść
PL: Znowu zapomniałem pójść na zajęcia
15:05
AM: Trudno, napiję się kawy
PL: Trudno, zrobię ksero
16:00-17:30
AM: Oglądam preparaty i notuję wykłady
PL: Oglądam telewizję i gram w Tekkena
18:00
AM: Ledwo żyję, chcę do domu!
PL: Ale mam kaca! Chcę do mamy!
20:15
AM: Cześć, Głąbie! Ale miałem ciężki dzień...
PL: Cześć, Medyk! Ty chyba nie wiesz, co znaczy ciężki dzień...
Temat: Platforma szpitali
"- Obecny system finansowania jest nieszczelny i część pieniędzy marnuje się w
drodze z centrali do szpitala - dodaje Krystyna Zaleska, szefowa Szpitala
Miejskiego."
Marnuje się? Ochroniarz, który je wiezie, ma dziurawą teczkę?
Wolę nie pisać tu o szczegółach tego, ile pienięzy marnuje sie w Szpitalu
Miejskim.
"Platforma proponuje też, by publiczne szpitale mogły - tak jak prywatne -
pobierać opłaty za niektóre świadczenia. Dziś publiczna lecznica nie może wziąć
pieniędzy od pacjenta, nawet jeśli on sam chce zapłacić."
Nonsens - "pacjent chce zapłacić"?? Także wówczas, gdy nie musi?
Niech uda się do kliniki prywatnej, lub przekaże pieniądze na Caritas...
Bo jeśli szpital będzie mógł wziąć pieniądze to drżyj pacjencie, spróbuj nie
zapłacić...
"...skoro prywatne lecznice mają dostęp do publicznych pieniędzy poprzez
kontrakty z Funduszem, publiczne powinny móc sięgać do kieszeni podatnika."
Kolejne nonsesowne porównanie. Daliście palec - prywatne kontrakty z Funduszem -
to teraz dajcie rękę - pozwólcie nam wymuszać gotówkę od pacjentów publicznej
służby zdrowia.
"- Opłaty za świadczenia medyczne powinny być adekwatne do statusu majątkowego
pacjenta - zaznacza Zaleska. - Osoby bardzo ubogie mogłyby być nawet zwolnione.
Niemniej pobieranie należności powinno być legalne."
A jak pani dr Zaleska chce weryfikować prawdziwość oświadczeń/dokumentów
wskazujących na status majątkowy pacjenta? Zatrudnić dodatkowo 10 osób w
szpitalu? Są na to środki?
Może te, których ze swych głodowych pensji zrzekły się
pielęgniarki?
To mydlenie oczu, pani doktor/dyrektor.
"Zdaniem dyrektor Szpitala Miejskiego ograniczy to korupcję - pieniądze, które
dziś przepływają pod stołem, wędrowałyby do szpitalnej kasy."
Dyrektor szpitala twierdzi, że w jej placówce pieniądze "przepływają pod
stołem"?? To może jakaś reakcja wynikająca z wiedzy o zaistniałym
przestępstwie?
Pacjenci przywykli do łapówek dla pracowników, ale szef firmy mówi o tym tak
spokojnie?
Jeśli pacjenci zostaną zmuszeni do płacenia "do szpitalnej kasy" to przestaną
wkładać koperty do kieszeni naszych fartuchów? Wątpię, pani doktor, myślę, że
wątpimy oboje.
"Ten pomysł aprobują też szefowie prywatnych szpitali(...) Dyrektorom podoba
się też postulowane przez PO wprowadzenie dodatkowych składek zdrowotnych."
Kilka słów prawdy: to dyrektorzy, ordynatorzy i "znajomi tych królików"
sprywatyzują szpitale, zabezpieczając sobie i swoim potomkom "godziwy byt" na
wiele pokoleń kosztem pacjentów (na szczęście, to nie dyrektorzy bedą o tym
decydować, PO nie wygrała wyborów).
Przykład: wśród szeregowych lekarzy często toczą się rozmowy: dla kogo
prezydent Torunia remontuje szpital miejski...?
Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 180 wypowiedzi • 1, 2, 3