Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fartuch medyczny





Temat: i to ma byc sluzba zdrowia!???
i to ma byc sluzba zdrowia!???
witam Was dziewczyny.
moze nie bardzo spodoba Wam sie moj watek, ale postanowilam napisac o tym.
otoz, ucze sie w szkole medycznej na kierunku technik elektroradiolog. czyli
poporstu robimy zdjecia rentgenowskie, przesiwtlenia itp.
co prawda dopiero zaczynam, ale juz pewne podstawy mam. otoz, chodzi oto ze
gdy komus robi sie zdjecie rtg np dloni, stopy czy chocby zeba ( i
wszystkiego innego) powinna byc zachowana norma, pewnien stadard, czyli
ochrona pacjenta w postaci fartucha ochronnego z ołowiu, zasłon na gonady (
jadra i facetow i jajniki u kobiet ) czy na tarczyce. chodzi o ochrone
miejsc ktore nie powinny byc naswietlane. ale z tego co slysze to tego sie
nie stosuje. a nam na kazdych zajeciach to powtarzaja!! wiec o co w tym
biega!? chyba chodzi o nasze zdrowie!
pamietajcie, zawsze domagajcie sie zaslon , czy nawet platu gumy z olowiu -to
jest bardzo wazne bo chyba nikt nie chce potem miec problemow wynikajacych z
niepotrzebnego naswietlenia pewnych miejsc!! pozdrawiam!





Temat: grzeczność
no coz, z tego co zauwazylam obrazanie sie jest domena wlasnie pracownikow
sluzby zdrowia. Podczas mojego porodu polozna sie na mnie obrazila(sic!), bo
zapytana o to czy wole zeby zbadal mnie moj lekarz czy lekarz dyzurny
odpowiedzialam, ze poczekam na swojego...Zauwazylam, ze srodowisko medyczne ma
swoj specyficzny kiodeks dobrych manier i niekiedy nie wystrarczy byc
zwyczajnie uprzejmym trzeba brac udzial w jakims dziwacznym szpitalnym
menuecie, bo inaczej napotykasz dziwne usmieszki, obrazanki itd, itp...
Oczywiscie, ze pacjent tez powinien sie starac, ale czasem stres, lek, sytuacja
podporzadkowania, kiedy lezysz w koszuli nocnej a nad toba pochyla sie
konsylium pewnych siebie bialych fartuchow sprawia, ze najzwyczajniej w swiecie
czlowiek zapomina o manierach...czasem ten tekst "niech Pani cos zrobi" wynika
z bezradnosci i cierpienia...Troche wyrozumialosci...






Temat: Najbardziej wkurzające/nielogiczne motywy w filmie
Wszystko prawda.
Dorzuce cos z wlasnej laczki (raz tylko wspomniane ogolnikowo) - teksty i akcje
medyczne.
- zawsze, ale to ZAWSZE w sytuacji stresowej bohaterowie krzycza.
- podczas reanimacji/zabiegu operacyjnego, bohater odpowiadajacy (pytajacy
kogos) prawie zawsze odwraca sie w strone drugiej osoby.
- potworne bledy w lekach (nie zapomne: "Spada coisnienie tetnicze" "Podlaczcie
kroplowke z nitropruiside" = zabic pacjenta, bo Nipride stosuje sie w
EXTREMALNNIE WYSOKIM cisnieniu tetniczym, min. 210/120 mmHg).
- zawsze biegaja (emergency, intensywna opieka).
- ekstubuja pacjenta BEZ prob czynnosciowych i natychmiast potem daja mu tlen
przez cewnik donosowy (domyslne 2 L/min, max jest 6).
- pielegniarki najczesciej chodza (nie biegaja) z notatkami, a lekarz i tak wie
co maja tam zapisane.
- przezycie po reanimacji jest > 70% (na ten temat American Heart Association
wyslalo oficjalny protest).
- pacjent rozintubowany, wentylator w tle i dziala (jesli jest wlaczony sobie a
muzom, to ZAWSZE bedzie alarmowal.
- na ekranie monitora EKG sa glownie 3 rytmy: normalny rytm zatokowy (NSR),
widac ze z komputera, migotanie komor lub asystole. Bloki, migotanie/trzepotanie
przedsionkow, sick sinus itp NIE istnieja)
- zawsze przed nowym pacjentem ubieraja sie w te zolte fartuchy izolacyjne - dla
informacji zarezerwowane dla zakaznych (MRSA, VRE) oraz trauma. Ciekawe, ze
nigdy ich nie zapinaja na plecach.

W konkluzji, kiedys pytalem policjanta w ER (czesto tam sa): "Jak maja sie filmy
o was do rzeczywistosci" a on na to: "Tak jak filmy o was do waszej rzeczywistosci"
Pozdrawiam



Temat: Powrót szkolnego mundurka
Nosilam cale liceum fartuch, z uwagi na to, ze bylo to liceum medyczne i do
dzis uwazam, ze nie jest to zly pomysl. nie bylo zadnego łypania spode lba w
czym dzis wystapila kolezanka x czy y, przekroj w klasie pod wzgledem
finansowym byl ogromny i na pewno tym biedniejszym nie bylo tak ciezko i
przykro z powodu gorszych ciuchow (a ze w liceum to wazne to chyba nie trzeba
nikogo przekonywac :-)))
jestem jak najbardziej za mundurkami
pozdrawiam



Temat: W.E.T.E.R.Y.N.A.R.I.A.------wyniki
Książki...
Podaję tytuły książek i autorów z których miałam okazję się uczyć na SGGW.
Krysiak Kazimierz, Kobryń Henryk, Kobryńczuk Franciszek "Anatomia zwierząt t.1
Aparat ruchowy" wyd. PWN
Murray Robert K., Granner Daryl K., Mayes Peter A., Rodwell Victor
W. "Biochemia" wyd.PZWL
Jaroszyk Feliks "Biofizyka" wyd.PZWL
Sawicki Wojciech "Histologia" wyd.PZWL
Kuryszko Jan i Zarzycki Jan "Histologia zwierząt" wyd.PWRiL
Hieronim Bartel "Embriologia" wyd.PZWL
Sabina Filipczak-Nowicka, Zofia Grech-Żmijewska "Lingua Latina ad usum medicine
studentium"
Witold Fałdrowicz, Zofia Grech-Żmijewska "Lingua Latina pro uso medico"
Barbara Dąbrowska"Słownik medyczny łacińsko-polski i polsko-łaciński"
I to by było na tyle.Nie zapomnijcie o fartuchu bo Was nie wpuszczą do
prosektorium i na ćwiczenia z chemii.Te książki są masakrycznie drogie.W tamtym
roku kupowałam je na promocjach i wydałam około tysiąca złotych(!)
Pozdrowienia i powodzenia




Temat: Polskie pielęgniarki dyskryminowane w Unii?
Tomek: czy ty po kolorze fartucha rozrozniasz
status? Registered nurse czy auxiliary? Registered - jesli Brytyjki - MUSZA
miec minimum licencjat(B). Poza tym sa "technicy" (zwykle te uniformy z
pagonami ala wojskowe) od rentgena, sond, skanu etc. W moim szpitalu ja z nimi
problemow nie mialem, ale - z drugiej strony - lezalem w jednym z najlepszych
na Wyspach (bo i chorobstwo i ciezkie, i rzadkie mnie dopadlo). Zreszta i ten
ma klopoty ze srednim personelem medycznym.




Temat: Pilni i stabilni: dwie kolejki do operacji
Pasozyty kontratakuja!!
Biurokraci od teraz chca decydowac kto bez kolejki (czyli w specjalnej
kolejce),Po co ma kasowac jakis lekarz skoro mozna pacjenta skierowac do
urzednika ,ktory od teraz bedzie decydowal-a wiec placimy jemu.To stary
Naumanowski trik: zmiana zlodzieja-skierowanie kasy w innym niz dotychczasowy
kierunku.Zamiast do kieszeni fartucha idzie kaska do szuflady biurka
urzednika.Jedna tylko zasada w Polsce obowiaxuje niezmiennie: nic nie moze byc
normalnie i uczciwie przy otwartej kurtynie.Pacjent placi prywatne
ubezpieczenia i stosownie do tego otrzymuje pewien standard uslug
medycznych.Alez skad! A co robilby urzednik? A z czego zylby
profesor/ordynator? Z glupich 5 tysiecy pensji? Jeszcze musialby zaczac
dyzurowac..Taki jest efekt wpuszczenia gminu do zawodow zaufania
spolecznego.Jeszcze trzy pokolenia beda placic za PRLowska degrengolade moralna.



Temat: włączcie tvn
Ja też tak mam :) Biały fartuch lekarza = poczucie bezpieczeństwa. Moja mama
jest pielęgniarką, więc jako dzieciak trochę się u niej w dyżurce nasiedziałam.
Zapewne miało to wpływ na ukształtowanie się mojego "nienormalnego" stosunku do
szpitalnego personelu :)
Poza tym rodziłam 10 dni temu w szpitalu, który w Trójmieście ma opinię "rzeźni"
i było na piątkę :) Wybrałam go, bo to szpital kliniczny Akademii Medycznej i to
dało mi maksymalne poczucie bezpieczeństwa. Niestety córeczka wylądowała w
inkubatorze ale ja przynajmniej mam pewność, że lepszej opieki mieć nie może.



Temat: Do e-kobitek, które przeżyły narkozę:)
Ble..uch!nigdy więcej!Po narkozie rzygalam jak kocisko,myślalam ze zdechne
-jeden szew mi poszedl przez to żyganie;po godzinie od zabiegu wylam z bólu i
tak 2 h az przy trzecim zastzryku ktos sie zorientowal ze Ketonal na mnie nie
dziala..kompletnie...Dostalam cos innego i wreszcie moglam zasnąc jak
czlowiek.Acha!bylo mi na przemian zimno i gorąco-horror-najpierw narzeczony
ówczesny nakrywal mnie dwoma kocami i nakladal skarpetki a za 10 minut sciągał i
zabieral koce oraz otwieral okno.
ps.Bylam wtedy ogromną fanką książek Robin Cooka-szpitalnych i medycznych
sensacji; nie polecma tej lektury przez szpitalem-bylam tak absolutnie
szczesliwa ze sie zbudzilam ze szlochalam pani anestezjolog w fartuch.



Temat: Pobieranie krwi
Wyniki czego NIE beda miarodajne? Glikemii, jesli akurat TO baganie figuruje na
skierowaniu - owszem, ale sprawa jest prosta - wystarczt wypic kawe BEZ cukru.
Czasami, istotnie wystarczy zwykla woda. A najlepiej to sprobowac zachowac
spokoj - znany nam jest "syndrom bialego fartucha" (pacjent na sam widok
postaci w bieli panikuje, stad m.in spadek cisnienia i trudnosci z wlkuciem
(albo wrecz przeciwnie: wzrost cinienia - znane odkad lekarze (i inszy personel
medyczny zaczeli przyodziewac sie na bialo. smieszne, ale prawdziwe ;-)))




Temat: Poważne przestępstwa ścigamy niepoważnie.
Temat wątku Terminala S. jest niewątpliwie frapujący.
Łapówki w kopertach (albo bez kopert, żeby można łatwiej jednym rzutem oka
oszacować jej wielkość, zanim trafi ona do kieszeni śnieżnobiałego fartucha)...
są już niemal rytuałem w ciężkich, średnich, a nawet lekkich przypadkach
schorzeń wymagających hospitalizacji.
Obecny liberalizm i tendencje, aby sprywatyzować służbę zdrowia i płacić za
leczenie - tylko wzmogły to patologiczne zjawisko.
Lekarze są zdemoralizowani i z drobnymi wyjątkami ulegają takowej tendencji,
tym bardziej, że i po drugiej stronie (pacjenta i JEGO krewnych) zjawisko to,
choć wynikające z innych nieco pobudek, także jest silnie utrwalone i
kultywowane.
Często rodzina chorego, niemal za "szlachetny obowiązek" uważa zebranie
odpowiednio wysokiej kwoty pieniędzy na... wręczenie jej ordynatorowi lub
lekarzowi prowadzącemu chorego (bardzo w cenie jest np. tytuł profesorski),
żeby mieć czyste(???) sumienie, iż zrobili wszystko, aby tylko pomóc swojemu
krewniakowi i zapewnić mu najlepszą opiekę medyczną.
Również sam chory - o ile jest w takim stanie zdrowia, aby być tego świadomym -
traktuje ów "haracz" jako szczególny wyraz troski i miłości ze strony bliższej
i dalszej rodziny wobec JEGO, dotkniętej nieszczęściem, osoby.
No i koło hipokryzji się zamyka...
KWADRATURA KOŁA!!!
(HKP)
...
CZUWAJ!!!
(OBY TYLKO NIE URZĘDZIE SKARBOWY.)




Temat: Racibórz: Anestezjolodzy odchodzą z pracy
Ależ właśnie aktualnie większość młodych lekarzy "odpracowuje" te studia,
najpierw rok stażu podyplomowego (w charakterze taniej siły roboczej do
wszystkiego), a potem - po uzyskaniu pełnego prawa wykonywania zawodu - 5 lat
specjalizacji za marne grosze (zdecydowanie poniżej średniej krajowej) lub za
darmo (tzn. za pieniądze rodziców)- to chyba jedyny zawód, w którym ktoś może
pracować na wolontariacie przez tyle lat.
Drugi mit, to studia za darmo. Owszem nie płaci się za samo chodzenie na
uczelnie (jak w przypadku większości studiów dziennych), ale koszt 6-letnich
studiów, jaki ponoszą rodzice, jest olbrzymi (setki podręczników, pomocy
naukowych, fartuchów, mieszkania, wyżywienia, itp.). Oprócz tego jest jeszcze
koszt alternatywny - w tym czasie przykładowy górnik, zarabiający średnią
krajową zarobi ok. 30 000 zł rocznie (x6 = 180 000 brutto). Dodam jeszcze, że w
przypadku studiów medycznych bardzo trudno znaleźć wolny czas, żeby trochę
samemu popracować i coś tam dorobić na swoje utrzymanie(jak to robią studenci
innych wydziałów). Nawet w wakacje, co roku student musi odbyć obowiązkową
praktykę przez 4 tyg.



Temat: nie ból straszny, ale ubezwłasnowolnienie
Failte, sama przyznasz, ze inna jest sytuacja, gdy laik (chociazby wspomniany
informatyk) pyta i wymaga informacji, bo chce wiedziec, co go czeka i w jakim
celu sa podejmowane okreslone dzialania medyczne, a inna taka, w ktorej,
przekonany tylko i wylacznie o swoich racjach, skacze z przyslowiowa "morda" do
kazdej osoby, ktora bialy fartuch nosi. Wtedy kazdy lekarz, pielegniarka,
polozna, zeby nie wiem, jak spokojna nature mieli i cierpliwi byli, tez sie
zdenerwuja, a na pewno szybko zorientuja sie z jakim "typem" maja do czynienia.
Oczywiscie kazdy ma prawo do rzetelnej informacji, ale chodzi o to, w jakiej
formie o nia prosi, gdy dotychczasowe wyjasnienia sa dla niego niesatysfakcjonujace.

Czy rzeczywiscie zdazaja sie sytuacje, gdy pacjent jest olewany przez "duze O"?
Tzn. poddaje sie kazdej interwencji lekarza, siedzi cicho jak mysz pod miotla, a
w glebi serca ma zal, ze nic nie wie i nie rozumie danego postepowania? Mysle,
ze ta wspolpraca i partnerstwo lekarz-pacjent, aby zadzialaly i przyniosly
oczekiwane rezultaty, musza wyplywac z obu stron - zarowno lekarza, jak i
pacjenta. Pacjent musi wiedziec, ze kazda jego watpliwosc zostanie mu wyjasniona
na tyle, by czul sie bezpiecznie, a lekarz musi chciec to zrobic nie tylko
wtedy, gdy ktos go do muru przypiera.




Temat: 1000 zł za zzo!!
Tu masz rację. Niech nie gadaja o bezpłatnym, a potem łapówki po kątach na lewo
do kieszeni fartucha. Jestem za oficjalnym cennikiem i wystawianiem faktur VAT.
I ceny usług medycznych tez chyba powinny byc okreslone. Tyle, że kochana
policzyć rzetelnie ile co kosztuje to się w tym kraju chyba jeszcze nikomu nie
chciało.



Temat: Co budziło zgorszenie... i nie tylko
> I żyły! A dziś?

to nie takie proste. owszem, żyły.Te najsilniejsze przeżywaly. A
reszta nie. Śmiertelność niemowląt i dzieci była olbrzymia,
najdrobniejsz drobiazg, chociażby mleko krowie, u uczulonego dziecka
mogło spowodować śmierć lub ciężą chorobę rzutującąna całą resztę
życia.

Tak, żyły. Te najsilniejsze. A dziś jest możliwość przeżycia również
tych słabszych, bardziej chorowitych. I dobrze, że zmienił siępoziom
wiedzy medycznej, w porównaniu do tamtych czasów. Tacy poprzednicy
zdaje siezaledwie o jedno pokolenie dktora Gilberta Blythea - nie
uważali za stosowne sterylizować narzędzi przed i po operacji,
fartuch nie był sterylnym odzieniem i lekarze do chorego trafiali we
frakach, a wszelkie dolegliwości kobiet ciężarnych leczone lekami na
bazie alkoholu i narkotyków... Najsilniejsi przeżyli...




Temat: Moja Fizjoterapia:)
1) Biblioteka- ksiażki mozesz wypożyczyć dopiero po szkoleniu
bibliotecznym ,ktore bedzie pewnie pod koniec września .
2) skrypty - na ulicy banacha jest skrypciarnia ,mozna tam kupić sykrypty nie
drogo ,kup sobie skrypt do biologii medycznej ,tojedny jakina razie bedzie
potrzebny ,chyba ,że wydali już skrypt do metodyki nauczania ruchu
3) przedmioty : antomia -przedmiot ten jest traktowany dośc serio radze od razu
sie zaczać uczyć ,umiśc miec fartuch prosektoryjny ,hustke na glowe na pierwsze
ćwiczenia to jeszcze nie ale n a drugie juz tak ( kupisz to na ulicy Oleander



Temat: vilcacora - czy ktos slyszal?
Jedruch, podziwiam wytrwalosc i cierpliwosc. W mysl znanego powiedzenia
"prawdziwa cnota krytyk sie nie boi" nie bede komentowac w obronie fartucha
lekarskiego tych zjadliwych postow. Rozumiem (staram sie), ze te sposoby
myslenia wynikaja glownie ze strachu przed niewiadoma, jaka jest dla nich (nie
tylko) choroba nowotworowa, brak wiedzy na ten temat. Choc nie ukrywam, ze
odnosze wrazenie, iz w Polsce jest problem (socjologiczny?) z wiara i zaufaniem
do sluzb medycznych. Staram sie zrozumiec, ze wynika to z ogolnie nienajlepszej
sytuacji sluzby zdrowia, a przy okazji my, Polacy zawsze lubilismy opowiastki,
przypowiesci i zawsze nasza uwage przykuwaly rzeczy niezrozumiale, tajemnicze...
Jak wytlumaczyc, ze w obecnych czasach, 2006 roku, kwitnie interes w Polsce typu
bioenergoterapeutyka, ziolka, metody Indian z Ameryki Poludniowej, czy inne
soczki Noni. Nota bene, soczki Noni mozna kupic w zgrzewkach chocby w sklepie
Sam's Club w Stanach, gdzie mieszkam i nie widzialam nigdy przy nich zadnych
reklam o jakims rewelacyjnym dzialaniu. Jest sprzedawany jako napoj zawierajacy
spora ilosc witamin i roznych mineralow.Tyle. Chetnie jeszcze pociagne te
tematy, jesli zajdzie taka potrzeba, ale niestety czas mnie mocno goni i nie
bedzie mnie na forum przez kilka dni. Poki co...Jedruch! Uwazaj na cyganow w
lesie:))))))))
Serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz wyrazam podziw za anielska cierpliwosc
Malgorzata



Temat: wyprawka studenta:)
> Masz racje, ja nie rozumiem co smiesznego w tym ze ktos pyta??

a to w tym śmiesznego, że niby czym tak bardzo różnią się studia od liceum??
przecież to oczywiste, że standardowe wyposazenie to kartki w dowolnej formie i
równie dowolne "pisadło".

chyba, że gocha jest na kierunkach scisłych, przyrodniczych czy medycznych, to
zrozumiałabym, gdyby nie wiedziała, czy ma się zaopatrzyć w fartuch ochronny
czy nie, albo kalkulator z jakimi funkcjami wybrać... ale cholera, przeciez nie
napisała o żadnych specjalnych potrzebach... jeszcze niby forumowicze mają za
nią zadecydować, czy woli nosic rzeczy w torbie, plecaku, a może w
reklamóweczce, czy woli pisać w zeszycie, czy ma kartkach do segregatora... to
jest własnie, droga madulo, ŚMIESZNE.

pewien cyctat z wczorajszego filmu pasuje tu jak ulał: "jak one się na te
studia dostaja, jak one tak ciężko myślą"



Temat: ::::::::Gdzie najlepiej na MEDYCYNĘ ?:::::::::::::
Skończyłam medycynę w Wawie 2 lata temu. Bez żadnych pleców (pochodzę z małego
miasta na wschodzie Polski)dostałam się na studia podobnie jak 99% moich
kolegów -no ale to było 8 lat temu,nie wiem czy coś się nie zmieniło:). Mam
wielu znajomych lekarzy, którzy studiowali w innych miastach i jeśli chodzi o
przygotowanie do późniejszej pracy to stołeczna uczelnia wypada dobrze,jesli
nie najlepiej-choć oczywiście są wyjątki, bo najwięcej zależy od predyspozycji
i chęci danej osoby. Jeśli chodzi o koszty życia to w większości duzych miast
są one podobne, w W podobnie jak chyba na wszystkich uczelniach medycznych
wysokie stypendia naukowe i socjalne. Niestety, trzeba miec bilet miesięczny,
bo na zajęcia jeździ sie po całym mieście, ale wbrew pozorom nie jest on w
stolicy najdroższy:)Większość ksiązek mozna wypożyczyć z biblioteki, a kupno
fartuchów, słuchawk itp nie unikniesz.Z tych które wymieniasz wybrałabym
Warszawę, choc akurat na temat Bydgoszczy i Poznania nie mam zbyt wiele
informacji. Może ktos inny ci doradzi?Powodzenia w wyborze!ela



Temat: Dlaczego pacjenci tak bardzo nienawidzą lekarzy??
droga Emmo !! doskonale rozumiem twoja rozpacz aleczemu generalizujesz??
Z twoich wypowiedzi wynika ze lekarze i cały presonel medyczny stanową stałe
zagrozenie dla zdrowia i zycia choregoi dla tego trzeba tym "morderca w białych
fartuchach "patrzec na rece. Skoro czujesz sie tak zagrozona to po prostu nie
korzystaj z usług polskiej ochrony zdrowia lecz sie sama albo gdzies zagranica.
Bo Kochanienka mam na swoim koncie ( jak zapewne reszta obecnych tu łapiduchów)
przynajmniej kilkadziesiat uratowanych zyc ludzkich i wypowiedzi takie jak
twoja mnie po prostu obrazaja.



Temat: czy w sezonie infekcyjnym spada IQ ?
wisienka36 napisała:

> No właśnie - Luisa pisze najprawdziwszą prawdę! Uwierz mi Vaciu, że nic by
się > nie stało gdyby takie mamy poczekały dzień czy 2 i poszły do swojej
przychodni.

Wisienko ,inaczej patrzysz jako lekarz a inaczej patrzą te zestresowane matki,
które są laikami .
Dla osoby bez wiedzy medycznej choroba to coś magicznego, nie wiadomo skąd
przyszła, dlaczego się pojawiła, to stres i nic lepiej nie pomaga niż widok
osoby w białym fartuchu.
A ludzie nie wiedzą i nie zastanawiają się nad podziałem zadań w ochronie
zdrowia, czym się dany lekarz zajmuje, co do niego należy a co nie, szukają
pomocy.
Pozdr.




Temat: pralnia ubrań medycznych
pralnia ubrań medycznych
Poszukuje pralni z którą mozna podpisać umowe na pranie ubran medycznych (fartuchy, spodnie i bluzy) - zgodnie z zaleceniami sanepidu




Temat: Jak byscie zareagowaly na takiego doktorka?
Za granica (Wielka Brytania ale nie tylko) lekarze w ogole nie nosza fartuchow
(no bo po co?) - chyba, ze sala operacyjna itp. Fartuchy nosza pielegniarki,
polozne, personel medyczny. Nie pomyslalabym, ze brak fartucha u lekarza w
czyms przeszkadza



Temat: SCRUBS- stylowe i tanie FARTUCHY z USA !!! POLECAM
Taki fartuch mozna nabyc w sklepie medycznym przy ul. Grabiszyńskiej we
Wrocławiu za 65 zł ...




Temat: fartuch fizelinowy dla meza pomocy!
w aptece przy szpitalu wojskowym albo w kazdym sklepie medycznym. A jak nie
zdazysz kupic to maz dostanie fartuch ze szpitala jak sie poprosi



Temat: Ubranie dla męża do porodu
Kupiłam ten fartuch, w sklepie medycznym za 2,40, pięknie apteki na tym
zarabiają:/ Przynajmniej przestane się przejmować tym że męża nie wpuszczą.
Dzięki za rady i pozdrawiam




Temat: Jestem studentem Polibudy....
Tak. A ci z Akademii Medycznej to wszyscy w takich białych fartuchach chodzą.
Wystarczy popatrzeć i już widac z kim ma się doczyneinia.



Temat: Lekarska afera korupcyjna we Wrocławiu
Sępy w białych fartuchach od zwykłych ludzi magą dostać tylko drobne- bo bieda
w kraju. Proponuję na uczelniach medycznych wprowadzić nowy kierunek- LEKARZ
ZORGANIZOWANYCH GRUP PRZESTĘPCZYCH.



Temat: Dzień Dziecka w Markach.
Dzień Dziecka w Markach.
Szanowni Państwo,
Miałam dziś okazję obserwować wraż z innymi rodzicami organizację i przebieg
festynu dla naszych milusińskich ze szkół podstawowych.Główne obchody miały
miejsce na miejskim stadionie.Całość imprezy zorganizowanej (chyba)przez nasz
UM, a moze przez KOKiS /bo nie szkoły to przygotowały/ była pomyślana jako
zawody sportowe dla dzieci. Uczniowie z 5 mareckich podstawówek rywalizowali
w wielu konkurencjach sportowych i artystycznych(taniec, sztuki
plastyczne).Byli kibice,była zjeżdzalnia, były soczki i lizaczki....zabrakło
tylko ... OZNAKOWANEGO PUNKTU OPIEKI MEDYCZNEJ,LEKARZA Z APTECZKĄ I Z
IDETYFIKATOREM NA PIERSI LUB W BIAŁYM FARTUCHU I PIELĘGNIARKI Z GAZĄ LUB
CHUSTĄ TRÓJKĄTNĄ...Nie będę Was zanudzać jak wyglądało poszukiwanie pomocy
medycznej dla poszkodowanego dziecka z I klasy...ŻENADA proszę Państwa i do
tej pory mnie nerwy telepią na brak wyobraźni organizatora imprezy.Zawody
sportowe dla dzieci z 5 szkół podstawowych zabezpieczone medycznie przez 2
Panie "po cywilnemu" ukryte w namiocie, w którym trwały konkursy z nagrodami
to według mnie rodzica - SKANDAL.
Dlaczego dyrektorzy szkół wraz z komitetami rodzicielskimi nie mogły tak jak
dotychczas przygotowac wewnetrznych imprez na swoich terenach???Czyj to był
pomysł, żeby zebrać te dzieciaki na stadionie i urządzić im taki bezpieczny
Dzień Dziecka???Pytam o to, bo może ktoś z Was zna nazwisko sprawcy imprezy.
PS
Wraz z oburzonymi Rodzicami napisaliśmy skargę-zapytanie do P.Burmistrza. Mam
nadzieję że w ustawowym terminie uzyskamy odpowiedź.Zrobiliśmy też zdjęcia
opieki medycznej zabezpieczającej impreze( mam nadzieję że wyjdą).
PS 2
Nie chce nawet myśleć co by było, gdyby w ferworze rywalizacji sportowej
jakieś dziecko uległo poważnej kontuzji.....

pozdrawiam.
abma



Temat: Zakaz spotkań lekarzy z handlowcami niezgodny z...
A wytłumacz mi, dlaczego mam grzebać w internecie, czytać fachowe piśmiennictwo
PO GODZINACH pracy.
W firmie u mojego męża (nie medycznej)wszystkie szkolenia odbywają się w czasie
pracy, a jak ktoś wyjeżdża na szkolenie, konferencję to dostaje DELEGACJĘ i
diety. Ja, jeśli jadę, to w ramach urlopu.
I jakiś czas temu obiecałam sobie solennie, że więcej nie wyjadę na szkolenie za
własne pieniądze (bo to nieprawda, że zawsze i wszystkim firmy sponsorują
zjazdy). I za własne pieniądze nie kupię prasy medycznej - to chyba jest
obowiązek dyrekcji.
Koleżanka, która jest księgową dostaje od pracodawcy wszystkie potrzebne jej
pisma - i nowe przepisy i ich omówienia.
Owszem, ostatnio jak przyszedł pacjent i powiedział, że bierze jakiś lek
zapytałam go : a co to jest? Być może następnego nie zapytam, nawet jak nie będę
wiedziała.
Dla mnie ważne są informacje od repów, że wprowadzono nowy lek, z jakiej grupy,
jakaś mała ulotka na biurko, żeby zapamiętać nazwę.
Poza tym, nie pamiętam już kiedy dostaliśmy od dyrekcji jakieś fartuchy (chyba
nigdy), a także długopisy , karteczki na których piszę PACJENTOM (nie sobie) jak
przyjmować leki, zszywacz (nie dla mnie do domu, tylko do zszywania kart
poradnianych)itp.
A w najbliższą sobotę jest szkolenie - od 9 do 16. Nawet miałam pójść, bo
przydałoby się usłyszeć coś o nowościach w leczeniu (wykładów nie prowadzą
przedstawiciele firm tylko profesorowie), ale po tym co tu przeczytalam - nie
pójdę. Bo mi się nie chce. Bo wolę posiedzieć w ogródku lub iść na spacer. I
nawet żaden lunch nie wynagrodzi mi straconego pięknego słonecznego dnia.
A Wy? Cóż, leczcie się sami.



Temat: zentel i vermox
Nepal5 po tym co napisałaś znów sięgnęłam do podręczników. Jestem przerażona
zwłaszca tym co usłyszałaś od lekarza ch. zakaźnych.

Jest taka książa, podstawowa dla lekarzy. Żadne tomisko, takie wydanie
encyklopedyczne typu pocket -book, ale specjalnie w wymiarze lekarskiej
kieszeni w fartuchu. Napisze teraz słowo w słowo co jest napisane przy np.
owsicy:

"Zakażenia i Zarażenia Człowieka - Epidemiologia, zaobieganie i zwalczanie"
pod redakcją W. Magdzika, D. Naruszewicz - Lesiuk; Wydawnictwo Lekarskie PZWL,
Warszawa 2001, wydanie 1, stona 286:

"..) LECZENIEM należy objąć wszystkie osoby mieszkające razem, jeśli U KTÓREJŚ
stwierdzono owsicę (rodzina, dom dziecka, internat itp.). Równocześnie z
leczeniem farmakologicznym należy wyjątkowo skrupulatnie przestarzegać zasad
higieny (...)".

i na samym wstępie do owsicy, str. 283:
"Charakterystyka kliniczna. Często przebiega bezobjawowo."

Więc lekarz ma wytyczne jak leczyć i z samego opisu wie, ze np. rodzice nie
musza mieć objawów!! żeby zdecydować o ich leczeniu. Wystarczy 1 os. chora! Na
cały internat, nie mówiąc o rodzinie!

Cytowana przez mnie książka została opracowana przez ok. 35 lekarzy zakaźników
i wydana pod auspicjami jednego z najpoważniejszych wydawnictw medycznych.

Niedawno pisała tu eMAma o podaniu przez lekarza Pyrantelum z Vermoxem na
lamblie. Mogę powiedzieć tylko tyle, ze to leczenie zaordynował lekarz pracujący
w jednej z najpoważniejszych instytucji medycznej w Polsce leczącej dzieci.

Podejrzewałąm, ze jest źle. Ale w najśmielszych wyobrażeniach nie sadziłam, że
aż tak.




Temat: Najwięksi młodzi geniusze
szczepionki 'na wojnę' to powszechna praktyka w USA. Co prawda tutaj przedmówca
mówi o eksperymencie medycznym, jednak zazwyczaj chodzi o zablokowanie jakiegoś
pzekaźnika (acetylocholiny - np. Kuwejt). Nieodpowiednia dawka (zbyt duża) co
prawda chroni skutecznie, ale jej skutki są widoczne wiele lat po podaniu aż
wszystkie receptory w organizmie człowieka się odbudują. To powolny proces i
człowiek 'choruje'.

Co do młodego lekarza - to mój problem między innymi. Tak się złożyło, że wbrew
poszanowania godnej tradycji studia medyczne zacząłem zaraz po liceum, niebawem
je skończę. Będę miał wtedy 25 lat. Nie powiem, abym był 'stary', a efekt
dodatkowo psuje moja aparycja młodzieńca, którego ustawicznie pytają o dowód.
Wyglądam bardzo młodo (teraz tak na max 20 lat) i jest to duży problem na
praktykach. Ludzie widzą fartuch w Polsce i kojarzą, że to lekarz. Jednak nieraz
spotkałem się z sytuacją, kiedy nie brano mnie pod uwagę i żądano 'starszego'
lekarza. Przychodził wtedy mój kolega z roku, który już teraz wygląda na dobre
lat 30. On nie ma takiego problemu jak ja. Ot, po prostu mentalność. Jak ktoś
jest 'stary' to znaczy, że ma doświadczenie. Młody wiek w zawodzie przeszkadza.
Nie mówiąc już o specjalizacjach. Mnie np. bardzo interesuje nowa dziedzina tj.
urologia dziecięca. Dopiero od niedawna istnieje w Polsce (na zachodzie już od
kilku lat). Obawiam się, że mój wiek, nawet po specjalizacji wielu rodzicom
będzie się bardziej kojarzył z pacjentem niż z rzeczywistym doktorem.
Wykształcenie nie ma tutaj nic do rzeczy. Doświadczenie każdy musi zdobyć i
tyle. Jednak niestety ludzie bardziej szanują staruszków nie nadążających za
standardami niż powiedzmy sobie 40-latków, którzy jeżdżą na wszelkie kursy
doskonalące i są w stanie stosować najnowsze i najbezpieczniejsze techniki
leczenia. Taka ludzka natura po prostu. Pocieszam się myślą, że gdy będę miał
lat 30-40 to ciągle będę wyglądał jak zaraz po studiach ;)
A co do tych dzieci - podtrzymuję swoje zdanie. Z jednej dziedziny są
geniuszami, z pozostałych w najlepszym przypadku w stopniu rozwoju
nie-genialnych rówieśników.



Temat: Lekarze
Na poczatek komentarz do Ol'a:jakbys zarabial polowe sredniej krajowej,to tez
bys nie wyrzucal pieniedzy,ktore ktos Ci sam wklada do kieszeni...Chyba ze
myslisz,ze za te 800 pln(srednia placa,chirurdzy maja tak o 200-300pln
wiecej,anastezjolodzy o tyle samo mniej) jestes w stanie utrzymac
zone,dziecko...?Nie rozsmieszaj mnie nawet.Tylko nie typaj sie "to po co
studiujesz"-gdybym w zyciu tylko i wylacznie kierowal sie kasa,to zajalbym sie
chociazby wymontowywaniem radia z samochodow-nawet to jest bardziej
oplacalne...Nawiasem mowiac,gadalem ostatnio ze znajomym ze stanow.Tam na
wstepie po studiach medycznych zarabiasz 20 000$.No ale coz,tam sie ceni ludzi
inteligentych i wyksztalcenie,a nie tylko tych,ktorzy potrafia szybko kilofem
uderzac,albo butelki zbierac...Moze wyjazd tam nie jest glupim pomyslem?Tylko
mnie nie rozsmieszaj i nie mow,ze tutaj nikt za nami nie bedzie plakal-bo beda
blagac o powrot,jak w szpitalach bedzie pusto od bialych fartuchow,a niektore
tylko miejsca beda zajmowac "specjalisci" ze wschodu...:>

Do Connie:
Tak.Tylko ze tutaj autor listu zrobil zdecydowany najazd na medykow.Chyba wypada
nam sie bronic?;)Na powaznie:Nie zalezy mi na jakims super szacunku,zeby ludzie
mi sie na ulicy w pas klaniali.Tylko,zeby nie przechodzili na ulice i nie
mowili-"patrz,to ten ch** i obibok,doktorek..."A niestety czesc naszego chorego
spoleczenstwa nie zdaje sobie sprawy z panujacych realiow...
Lapowki:prosty przyklad:Jestem na wakacjach w szpitalu wojskowym we
wroclawiu.Pacjent mnie poprosil o pomoc,zeby mu wytlumaczyc,gdzie moze zrobic
badania(wyszlo,ze byly rozstrzelone po calym szpitalu).Mialem chwile czasu,wiec
go zaprowadzilem wszedzie-zajelo nam to raptem 20 minut,moze pol godziny.Po
badaniach wychodzimy na zewnatrz,zapalam papierosa,a facet mi wklada do kieszeni
fartucha 50pln i mowi z usmiechem:"za fatyge..."Zeby nie bylo glupich
komentarzy(chociaz i tak pewnie beda-glupoty ludzkiej nie mozna nie
doceniac...):kase mu natychmiast oddalem i go zbluzgalem z gory do dolu.Wiecie
jaki jest problem z lapowkami?Lekarze nie tyle chca brac,co to PACJENCI sami
chca dawac.Chirurg tak samo wykona operacje,anastezjolog tak samo znieczuli,gdy
pacjent nie okaze bezposrednio swojej "wdzieczosci".Ale chca dawac.Inny
przyklad:raz na oddziale pacjentka dostala ankiete anastezjologiczna i pyta sie
jednej pielegniarki:"przepraszam,czy to ta koperta,w ktora mam wsadzic 100
zlotych...?"Komentarz jest potrzebny?Chyba nie...



Temat: Powołanie lekarza
> ,ale nie chcę słyszeć siadając na fotel stomatologiczny(czekałam na
> wizytę 3 mies),że pan stomatolog za połowę dzisiejszych pacjętów nie dostanie
> kasy-bo mnie to nie bardzo obchodz

Z tym się zgadzam. Pan stomatolog powinien odesłać tych pacjentów na styczeń,
jak już będą nowe limity.

Niedopuszczalne jest to, co wielu z nas lekarzy robi - okradamy swojego
pracodawcę. Leczymy po wyczerpaniu limitów. To działanie na szkodę firmy. Nie
powinniśmy tego robić, a przyłapani powinniśmy wylatywać z pracy. Tak jak
wspomniana kasjerka, jeśli w przypływie dobrej woli i powołania wyciągnie
kilkaset złotych z kasy i da biednej staruszce.

Niestety: bezduszni polscy lekarze, krwiopijcy w białych fartuchach codziennie
przyjmują pacjentów, których nie powinni przyjąć. Obowiązujący w Polsce system,
po wyczerpaniu limitów, nakazywałby poczekać, aż zaczną umierać i dopiero wtedy
wkraczać. Ale bezduszni i bezpowołaniowi krwiopijcy w białych fartuchach
przyjmują tych pacjentów. Społeczeństwo wybrało posłów, posłowie - system opieki
zdrowotnej. I powinniśmy uszanować wolę społeczeństwa. Ono wybrało: niskie
składki, trzy czwarte potrzebujących pozbawione opieki medycznej, cierpienie i
umieranie w domach i na ulicach. Uszanujmy to!

Ja niestety uszanować nie potrafię. I przynajmniej raz na tydzień okardam swoje
państwo, okradam NFZ i okradam swojego pracodawcę, żeby pomóc komuś, kogo
powinienem w majestacie prawa równo olać i zostawić cierpiącego. I co za to mam?
Gó... I kubeł pomyj na głowę. Sam się zastanawiam, czy warto. I - jak już tu
wspominałem - coraz częściej dochodzę do wniosku, że nie.



Temat: Chora służba zdrowia ...
Chora służba zdrowia ...
Totalny bunt białych fartuchów ... no cóż wydaje się to uzasadnione jednak
słysząc głosy padające z ust lekarzy i innego personelu medycznego można
poczuć lekki niesmak w ustach . Bo wszystko pięknie, ale rosnące apetyty
naszej służby zdrowia są porażające. Chodzi mi dokładnie o żądane podwyżki ...
"dziś" 30% "jutro" 100 % a pojutrze jak to powiedział jeden ze związkowców
dojście do płacy która osiągnie dwukrotność średniej pensji krajowej (obecnie
ok. 2400).

Państwo może podołać takim żądaniom jedynie w tedy gdy sięgnie do czyjejś
kieszeni. Pomyślmy do czyjej? Komu najłatwiej jest dobrać się do kieszeni?
Chyba wiadomo ...

Żeby jeszcze za tym wszystkim szła poprawa jakości obsługi, ale mam szczere
wątpliwości czy to cos zmieni. Grupa "psujących" ten zawód będzie sobie
pracować po staremu, dalej norma będzie słuchanie z ich ust tekstów w stylu
... rozbierze się ... położy ... a skąd wie że boli. O znajomości słów
"proszę", "pan", "pani" i "dziękuję" można zapomnieć, ale widać inteligencja
wychodzi z założenia że skoro "cham" przychodzi się do nich leczyć to trzeba
się z nim obchodzić stosownie. Po staremu godziny pracy będzie wyznaczać
pan(i) "doktor" ... jestem - kiedy przyjdę, kiedy wyjdę - to mnie nie ma, a
głupi pacjent jak ma czas to niech waruje pod gabinetem ... zresztą jak
pacjent jest chory to co innego ma do roboty?

Szpitale państwowe będą tak jak dawniej wykorzystywane jako hurtownie
prywatnych gabinetów, korzystających z "darmowych" medycznych drobiazgów.

Życzę aby wszyscy mieli zdrowie ... zapracować na tę służbę zdrowia.

Pozdrawiam.




Temat: WYJAZD Z KRAJU CZ. III
Witajcie absolutnie wszyscy,

Yo! Pysiek,

Gratuluje oficjalnego medycznego stwierdzenia dobrego i optymistycznego
zdrowia psychicznego.
Milo mi, ze moja wyprobowana metoda oddawania sie zabiegom na lezaco
podobala sie. Ma ona swoich milczacych zwolennikow :))).
Mowisz, psycholog ze sluchawkami? Mam uznanie dla sob. Zaloze sie, ze
ma je tylko gdy kobieta lezy na kanapie. Do mezczyzn sie na pewno nie
zbliza. Tak czy inaczej mysle teraz z podziwem o australijskim systemie
badan psychiatrycznych. Z odzieza jest jeszcze trzecia opcja. Dobry dry
cleaner.

Ja na szczescie moge pracowac bez badan psychologicznych. Wiec moze byc
roznie. Nie bede sie zaglebial. Mam natomiast roczny physical (w kwietniu).
Dawno odkrylem, ze wakacje maja wieksza wartosc terapeutyczna niz lezenie
w gabinecie na kanapie. Dla mnie oczywiscie.
Tak, ze mozesz przypuscic, ze na ogol jestem normalny ale tak naprawde
to nie jest to udokumentowane medycznie.

Bol filharmonii znam. Filadelfia ma znana w swiecie orkiestre symfoniczna.
Stokowski, Ormandy, Mutti i chyba obecnie Niemiec Savallich (moge nie
pamietac pisowni nazwiska). Przez lata ludzie pytali mnie o wrazenia.
I przez lata mruczalem niewyraznie w odpowiedzi.
Trzy lata temu zdecydowalem miec to za soba. Teraz mam.

Bardzo chetnie moge placic skladki w klubie optymisty. Ktos kiedys powiedzial,
ze jest rzecza niemozliwa zaskoczyc przyjemnie optymiste.

Kobiety amerykanskie dziela mezczyzn na yes, no and maybe. Wszyscy wiec
demokratycznie podzieleni jestesmy.

Do gabinetu lekarskiego wchodzi dziewczyna. Widzi stojacych tam dwoch
mezczyzn w bialych kitlach/fartuchach. Prosze sie rozebrac - mowi jeden.
Prosze przejsc sie i pare razy obrocic - dodaje po chwili drugi.
Co moze mi dolegac - pyta dziewczyna. My nie wiemy. My jestesmy malarzami
pokojowymi i malujemy gabinet.

I tym optymistycznym, zdrowym akcentem zyczac nam wszystkim
Pyskowego doskonalego nastroju,
slonecznie pozdrawiam, ole!, ole!, ole!
mojito.



Temat: Czy jest tu ktoś, kto zamierza od razu po stażu i
Interview trwa caly dzien - 7:30-16:30
Interview zwykle odbywa sie pomiedzy 15 grudnia a 15 lutego przed programem
rezydenckim rozpoczynajacym sie 1 lipca i sluzy obu zainteresowanym stronom:
1. pracodawcy - szpitalowi, by sprawdzil z kim ma do czynienia, jak kandydat
jest komunikatywny, czy nie-dziwak, czy bedzie pasowal do reszty personelu, bo
Ameryka choc niezwykle tolerancyjna - ma wiele swiatow... Chyba rozumiesz?
2. pracownikowi - rezydentowi, aby spotkal przelozonych i przyszlych kolegow,
takze obejrzal "facility" - bogato czy w ruinie, sprawdzil dojazdy, rozejrzal
sie w lokalizacji mieszkaniowej, cenach, standardzie. Dostaje sie broszurki
real-estate i zlobkowo-szkolne, mapki okolicy z wszystkimi punktami serwisow
rezydenckich (np. szpital glowny i 1-2 satelitarne, przychodnia VA - veteranow,
przychodnia Medicare-Medicaid dla biedoty, dom starcow, bogate prywatne kliniki
popoludniowe - wszedzie, gdzie bedziesz musiala w ciagu 3-4 lat pracowac).
W kazdym moim przypadku cala grupa (7-8) kandydatow najpierw byla przyjmowana
przez dyrektora programu, potem rozmawiala z aktualnymi rezydentami, czasem tez
studentami. Wreszcie pojedynczo bylismy brani na 20-30 min. rozmowe z szefem
lub jego zastepca. Pytal o zainteresowania zawodowe, ale tez cele zyciowe,
ewentualny fellowship, ogolna tzw. sytuacje. W moim przypadku szkola medyczna
byla NAJWAZNIEJSZYM tematem rozmowy i niezle sie wtedy nasluchalem, az nie chce
do tego wracac! Na ile zdalem test USMLE nikogo nie obchodzilo.
ISTOTNE: wtedy rozmawia sie tez o pieniadzach, ile za kolejny rok, ile za
dyzury platne (od II roku), jak czesto on-call i na jakich blokach (sa tylko 2
opcje: co 2 lub co 3 doba), ile placisz za ubezpieczenie sam czy z rodzina,
itp. Jest to wiec jak nazywasz w pewnym sensie "rozmowa kwalifikacyjna" - dla
obu stron. NIE JEST TO zas egzamin kolejny! Trudno przeciez sprawdzic wiedze
medyczna w 30 min. rozmowie. Jezeli juz - jest to egzamin obyczajowy.
Odbylem chyba 6-7 interviews i dostalem sie tam gdzie marzylem. Do 2-3 slynnych
miejsc pojechalem, by zobaczyc jak wygladaja. Do 2-3 innych zas po to, by dac
sie poznac, gdyby mnie nie przyjeli do miejsca wymarzonego. Nauczylem sie wiele.
Smieszne zdarzenie: Norwalk, CT - smierdzacy szpital, moja opcja awaryjna -
Dyrektor: "Mamy tu wiele lekarzy z twojego kraju. Przedstawie ci ich na
korytarzu." Podchodzi 2-och nieprzytomnych w jarmulkach i (niegdys bialych)
fartuchach. Jeden: Dr. Szura Blumsztein. Hello! Drugi: Dr. Sasza Pierdziszew
(lub podobnie) How are you? Akcent mieciuuutki... Gdy odeszli zapytalem czy oni
czasem nie sa z Rosji? - Ach, no tak, ale to przeciez blisko Polski... Acha,
mysle, to tu nie bede pracowal. I temu wlasnie sluzy interview.



Temat: Do terrorystow laktacyjnych - spojrzenie taty !
nie chce prowadzić polemiki - bo byłaby bez sensu.
Ale tak sie składa, ze na tym forum nie ma mowy o terrorze
laktacyjnym. Wręcz odworotnie - sam wielokrotnie pisałem ze
mieszanki w sytuacjach krytycznych są dobrodziejstwem. Ale nie są
rozwiązaniemn problemu. Mieszanka dla głodnego dziecka to tylko
obejście problemu.
Dam przykład:
jedziemy drogą, na drodze lezy zwalone drzewo.
Ten co podaje mieszankę, ominie drzewo jadąc po polu.
Ten co chce rozwiązać problem spycha drzewo z drogi i jedzie dalej.
Owszem czaem natura robi świństwo - i dostatecznej ilości nie da sie
wyprodukować (po stymulacji laktatorem, herbatkach itp). Ale nie są
to częste przypadki! (pomijam przypadki związane z wiekiem -
zazwyczaj po 40-tce, możliwości produkcyne są mniejsze)
Ale problem jest w wyszkoleniu odpowiedniej kadry medycznej znającej
sie na problemach laktacyjnych - niestetty na studiach medycznych
całkowicie pomija sie zagadnienia takich problemów, mało tego, w
rozmowie z jakims wykładowcą z AM usłyszałem ze jest to taki
maregines, ze nie warto tym sie zajmować!
natomiast gdyby srustrowany tato zajrzał tu na forum 2 miesiące
temu - jestem głeboko przekonany ze sprawy potoczyłyby sie inaczej.
I dlatego uważam (pomijając niezrozumienie problemów na poziomie
merytorycznym) ze ten wątk jest bez sensu.
A merytorycznie wypowiedz oceniła kaeira - i kilka innych kolezanek.

Nie mniej jednak podejrzewam ze takich przypadków jest wiecej - bo
jak wiemy swiadomość "białych fartuchów" w zakresie laktacji jest
mierna. Do tej pory np. w niektórych szpitalach warszawskich przy
zastoju zaleca sie ugniatanie/wyciskanie piersi. Brrr...




Temat: co na zmniejszenie laktacji?
marta866 napisała:

> Jesli chcesz calkowicie pozbyc sie laktacji to musisz smarowac piersi
> spirytusem lub octem i masowac je przy okazji wyciskujac pokarm. Potem dobrze
> by bylo gdybys zawinela piersi najlepiej bandazem elastycznym zeby Ci sie
> rozgrzały. Jesli bedziesz dosyc czesto smarowala piersi to po 2 - 3 dniach
> calkowicie pozbedziesz sie pokarmu!

ale brednie. Nie wiem - smaić sie czy płakać.
Malgosiek ma rację.
"Pseudoautorytetom" mówimy stanowcze nie.
Niedouczona połozna i niedouczony lekarz - sugeruję omijanie szerokim łukiem.
Te sposoby wymyslone przez medycyne ludową nie majace pokrycia w
rzeczywistości, wynikają z niewiedzy nt laktacji. Niestety klepanie starych
nawyków robi wiecej szkody niz pozytku.
Zapewne ciocia-połozna jak i lekarz w przypadku zastoju zaleciliby wygniatanie
i wyciskanie. Po prostu ZGROZA.

niestety mamy tu także do czynienia z syndromem "białego fartucha" - czyli
odcięcia zdroworozsądkowego myslenia w obecności kogoś ze słuzby zdrowia. bo
przecież tylko ONI masją monopol na wiedzę nt. zdrowia.
Sugeruję odpytać ciocię kiedy zainwestowała w siebie i była na jakimś szkoleniu
dot. laktacji, i skąd czerpie najnowsza wiedze na ten temat. Podobne pytanie
nalezy postawic lekarzowi - np. czy jego wiedza dot. laktacji i problemów
pochodzi z czasów studiów medycznych? i ile godzin wykładów miał na ten temat.
O ile wiem na studiach medycznych problemom laktacji poświęca sie ok 2-4
godzin!!! i później "taki" decyduje o twoim zdrowiu.

Zainteresowane osoby odsyłam na forum z ekspertem
forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=570




Temat: i ON chcial OPANOWAC opanowac Bydgoszcz ?
Gość portalu: jan napisał(a):

> Łódź, Bydgoszcz - czemu te miasta?

- mysle,ze to jest jednak spuscizna po silnej komunie { choc trudno co niektorym
sie do tego przyznac i tak naprawde spojrzec prawdzie w oczy }

ale spojrzmy, czy jednak cos w tym nie jest ?

otoz LODZ miala silny osrodek UB wraz z MOCZAREM - gdzie byla slynna"KATOWNIA "
Drugim bardzo silnym osrodkiem dzialania UB byla jednak Bydgoszcz.

Tam gdzie bylo UB - tam byla silna komuna i silne represje.Tam bylo rowniez
silne LUDOWE WOJSKO POLSKIE , gdzie az kipalo od wszelakiej masci agentow
i konfidentow tropiacych "WROGOW LUDU "

Tam tez panowalo BEZPRAWIE.To stanowiska partyjne i stopnie wojskowe byly
PANEM ZYCIA I SMIERCI dla wielu naszych rodakow.NOMENKLATURA mogla sie silnie
rozwijac rodem i na wzor i podobienstwo ZWIAZKU RADZIECKIEGO.

Papiery, falszowane dokumenty, wsadzanie do wiezienia, skazywanie na ciezkie
roboty , konfiskaty mienia .... to tylko czesc tego co wyczyniali PARTYJNI
NOTABLE.NOMENKLATURA byla tak silna i tak nietykalna - jak wielki byl ZWIAZEK
RADZIECKI i jego PARTIA KOMUNISTYCZNA.

Alkohol i beczki spirytusu wymieniane na beczki ropy w LUDOWYM WOJSKU POLSKIM..
to nic nowego.Pijani oficerowie LUDOWEGO WOJSKA POLSKIEGO, pijani SEKRETARZE
PZPR, pijani ORMOWCY, pijani MILICJANCI .... to byla ELITA BEZKARNOSCI ...
i jak sie powszechnie slyszalo - " byli swietsi od Papieza "

To wlasnie w LODZI byla WOJSKOWA AKADEMIA MEDYCZNA i tam trafiali synowie
OFICEROW WOJSKA POLSKIEGO = dzieci KOMUNISTYCZNYCH NOTABLI.

Tam to tez zawiazywaly sie rozne znajomosci i kontakty na przyszlosc.
Pozniej w razie czego - to " reka reke myla " .... PAJECZYNA I OSMIORNICA
rozprzestrzeniala sie dalej - po ukonczeniu WAM-u...... a wielokrotnie
ukonczeniu przez PROTEKCJE.

Dziwne,ze akurat wiekszosc AFER LEKARSKICH I RATOWNICTWA MEDYCZNEGO wywodzi sie
wlasnie od OFICEROW WOJSKA POLSKIEGO - W BIALYCH FARTUCHACH

" panie.. tutaj jest chlanie "..... takie slowa padly pod SZPITALEM WOJSKOWYM W
BYDGOSZCZY

W czasach komuny - wystarczyl tylko jeden telefon , aby zatuszowac sprawe....
a osobe domagajaca sie swoich praw - zamknac i zlecic oczerniajacy artykul
na dana osobe , aby oczernic ja w oczach spoleczenstwa

Przestepcy z nomenklatury dalej robili swoje , a ich potomkowie wyrastali w
POCZUCIU BEZKARNOSCI I przekonaniu o WIELKIC WPLYWACH I MOZLIWOSCIACH SWYCH
RODZICOW - powiazanych w komunistycznej pajeczej sieci na wzor " osmiornicy "

radca




Temat: znowu wystąpił
znowu wystąpił
5 kadencja, 19 posiedzenie, 1 dzień (07.06.2006)

1 punkt porządku dziennego:
Informacja Rządu na temat sytuacji w służbie zdrowia (druk nr 622).

Poseł Krzysztof Szyga:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Debatujemy dziś na temat informacji o sytuacji
w ochronie zdrowia, przekazanej przez Radę Ministrów - to informacja dla
tych, którzy teraz włączyli odbiorniki, bo na sali niestety jest mało osób.

Zapoznałem się w miarę możliwości z materiałem przygotowanym przez państwa i
oceniam to jako mały krok w dobrym kierunku. Może to przywrócić wiarygodność
środowisku medycznemu. Wieloletnie patologie drążące to środowisko powodują,
że pacjenci dzisiaj opowiadają historie o tym, że na targach odzieżowych
fartuchy lekarskie poznaje się po największych kieszeniach, a staruszka
przychodząca do lekarza na pytanie, do której przyjmuje dr Kowalski, słyszy
odpowiedź: dzisiaj do lewej. Przepraszam wszystkich doktorów Kowalskich.

Panie Ministrze! Rozumiem doskonale pana dobre chęci, ale jednak mam ogromne
obawy. Przestudiowałem pana karierę zawodową. Jak wszyscy wiemy, jest pan
niekwestionowanym autorytetem medycznym otoczonym powszechnym szacunkiem. Ale
w działalności politycznej raczej ma pan pecha. W roku 2000 zaangażowałem się
na Śląsku, w Siemianowicach Śląskich, skąd pochodzę, w pana kampanię w
wyborach uzupełniających do Senatu. Tuż przed spodziewanym sukcesem pechowo
odstąpił pan od kandydowania. Przewodnictwo Partii Centrum także raczej jest
pechowe, podobnie jak pechowy start w wyborach prezydenckich i pechowe
postawienie na kandydata, który pechowo przegrał. Niestety, panie ministrze,
ma pan takiego pecha, że nawet nie pomoże panu guma Orbit, która jak wiadomo,
obniża poziom pH. (Wesołość na sali) (...)

Jeszcze nie tak dawno ekstremiści lewicowi wołali, że nie chcą religii w
szkołach. Żeby nie było tak, że po przeprowadzonych zmianach będzie żądanie
usunięcia Religi ze służby zdrowia. Proszę nie traktować mojego głosu jako
krytyki, ale raczej jako wyraz troski o prawidłowe rozwiązanie zaistniałej
sytuacji.

Jeszcze jedno na koniec, panie marszałku. Kiedyś, gdy radiowej Trójki dało
się jeszcze słuchać, emitowano tam piosenkę Jana Kaczmarka: nie wszystko, co
żyje, jest zaraz żyjątkiem, nie wszystko, co wyje, jest zaraz wyjątkiem. Song
ten kończy się przestrogą: nie jest reformatorem ten, kto chodzi w reformach.
Proszę to mieć na uwadze, panie ministrze. (Wesołość na sali, oklaski)

więcej na www.sejm.gov.pl




Temat: kiedy Polacy zrozumieja ze placa niskie skladki?
> Gość portalu: zolwin napisał(a):
> Rzeczywiscie sie roznimy. Ja uwazam ze jakosc polskiej sluzby zdrowia jest ZA
> DOBRA w stosunku do tego ile ludzie na nia placa. Uwazasz ze na Zachodzie
jest
> wiele lepsza jakosc niz w Polsce? Ostatni przypadek z USA gdzie
lekarze "przez
> pomylke" usuneli kobiecie obie piersi chyba o czyms swiadczy?

O niczczym nie świadczy. A ty jesteś nieomylny???
Jakość dla mnie to nie tylko wiedza merytoryczna, bo tu przyznaję że nasi
lekarze nie ustępują innym.
Jakość to odrapane ściany, księżniczka w rejestracji, nadąsana pielegniarka,
kibel jadący szczyną.
Jakość to tajemnicza twarz lekarza wypowiadającego jakieś zaklęcie po lacinie w
odpowiedzi na pytanie: "Panie doktorze, a co mi właściwie jest?".
Jakość to pijany lekarz na dyżurze, koperty, fartuchy z nadrukiem innej firmy
niż ta w której sie pracuje, jedzenie w szpitalu i tysięce innych żenujących
spraw z którymi na pewno spotykasz się na codzień i których pewnie juz nie
zauważasz

> > 5. To chyba jedyny produkt którego cena rośnie wraz ze spadkiem jakości.
>
> A tu nie rozumiem o co ci chodzi.
Składka wzrosła do 8%, a nasza Kasa obniżyła ceny usług o 20%. Nie sądzisz
chyba że można będzie dalej prowadzić ten biznes bez drastycznego obniżenia
jakości i zarobków?

> Nie mozna placic tylko za procedury medyczne z ktorych sie skorzystalo. Samo
> utrzymywanie systemu Ochrony Zdrowia w oczekiwaniu na pacjenta duzo kosztuje.
> co z pacjentami u ktorych koszt leczenia przekraczalby sume ubezpieczenia
(np.
> poddawanych dializoterapii)? Panuje zasada solidaryzmu spolecznego, czyli ich
> leczenie finansuje posrednio kazdy podatnik. Niestety skladka 4% to mrzonka,
> nawet przy funkcjonujacych ubezpieczeniach dodatkowych. Optymalny uklad
bylby:
> skladka ok. 11%, w calosci odliczana od podatku, i do tego ubezpieczenia
> dodatkowe. Ale to niestety chyba takze mrzonka
Myśle, że przy dobrze przemyślanym systemie ubezpieczeń nawet 0% obowiązkowej
składki nie jest mżonką. Płacisz 0%- nie masz nic, płacisz 4%, masz łóżko w
szpitalu i pare tanich tabletek, płacisz 500 zł miesięcznie- masz dobrą
medycynę.



Temat: Amelka
W tym szpitalu lekarze ,mają obowiązkowo białe fartuchy,natomiast piguły chodzą
na róznie (kolorowo)Myślałam,że unikniemy badań typu morfologia,mocz itd
dlatego ,że wszystkie badania zrobiłam u nas na zlecenie stałe.Dokładnie
wszystko ,ro zdrowia zmaz,poziom leukocytów,hematokryt CRP,ale szpitale mają
przecież dużo kasy i nie tolerują innych badań ich laboratorium jest NAJ.Nie
podobało mi się podejście pilęgniarki ,którą jej pobierała krew ,kiedy
usiłowała juz 3 raz wbić igłe,powiedziałm dość.Każda z Was by tak zareagowła.A
jeszcze kazano zostawić mi książeczkę Amelki i że dostaniemy ją przy
wypisie.Tłumaczę durnej babie ,że pójdziemy dzisiaj do domu do niedzieli,wieć
nie daj Boże ksiązeczkę potrzebujemy mieć przy sobie.Wiem reaguje
strasznie,ale ............W niedzielę mamy wrócić do 19 na oddział ,o 18
ostatni posiłek,i jeżeli będzie chciała pić ,to tylko glukoze.Założą jej
wenflony,i czeka nas rozmowa z panem usypiaczem.A swoją drogą sie zastanawiam
nad jednym ,godz między 13 a 15 wszystkie dzieciaczki dostają przepustki do
domu,nawet te ,które już leżą dłużej nie rozumię tego .Wtedy można podawać
leki w domu przez weekend w tygodniu NIE.Kto nas bedzie operowłał? Nasz
doktorek ,z Warszawy doktor Stankiewicz (wyszedł z reki Gastołka,jak mówią nasi
lekarze na niego poczciwy starowinka)oraz lekarz z Australii,ale ja nie mogę
wymówić tego nazwiska a co dopiero napisać.Co mi się nie podobało w tym
wszystkim,to to że nie zobaczę dziecka w poniedziałek wogóle ,ale oni jeszcze
nie znaja moich możliwości.Same powiedzcie ,kto jak nie matka zna najlepiej
swoje dziceko.Mam jechać do domu odpoczywać i zgłosić się w wtorek na OIOM na
godz 8 rano,wtedy też moge przebywać z dzieckiem do 20 ,ale w końcu po to jest
prawo ,żeby je łamać.Amelka ma niepełnosprawność i wszytkie punkty na
Wymaga ,w punkcie 7 i 8 jest napisane dokładnie wymaga cały czas opieki
rodziców i opiekunów nie chodzi tylko o opiekę medyczną,ale to podpowiedział
mi ,ktoś z NFZ ,że moge zasłaniać się tymi punktami,takim dzieciom łamie sie
ich prawa pacjenta więc i złamie je ja.To na tyle ,ale już jakoś mniej się
boję .I teraz uwaga moje dziecko spało dzisiaj 2 godz cały czas się darła ,że
boli ją rączka powiem kródko padam na pysk ,za dużo tego wszystkiego na
raz.Teraz małpka odsypia noc ,a ja muszę ugotować coś pysznego OBIECAŁAM



Temat: Czy mogłabym poprosić o wróżbę...???
Gdy chcemy komus pomoc w interpretacji kart, to wiadomo, ze
interpretujemy je tak, jakbysmy je odczytali, gdyby one nam padly w
podobnej sytuacji. Nasza mowa z tarotem moze sie troche roznic
jednak. Rodzaj talii tez moze utrudniac, np. ja w ogole nie czuje
tej talii i jak sami widzicie- w plamach widze twarz ludzka, ktorej
nie ma
Nie wiem, czy zamyslem autora talii bylo stworzenie takiego krola
mieczy, ktory by symbolizowal akurat lekarza, mimo ze taka postac
jest na karcie. Mimo wszystko jestem zdania, ze Tarot to Tarot, a
talie wybieramy taka, zeby sie nam podobala i abysmy mieli
przyjemnosc z obcowania z nia, ale nie zmienia to faktu, ze jednak
znaczenia kart az tak strasznie sie od siebie nie roznia, zeby np.
krola mieczy za kazdym razem interpretowac jako lekarza dlatego, ze
jest w bialym fartuchu.
Wiem, przejaskrawilam to, ale mysle, ze wiecie, o co mi chodzi.
Jak dla mnie to przede wszystkim za malo kart i nie lubie tych po 3
bez zadnych pytan, co zreszta pisalam juz wiele razy, a jesli
mialabym to odczytac, to i tak kojarza mi sie one z jakims klopotem
dotyczacym zalatwiania czegos, a nie zabiegu medycznego.
Mysl Czaszki byla ciekawa, pasuja te karty do zalatwiania alimentow
i trzeba uwazac, zeby nie bylo tu nic na slowo, na zasadzie-
"obiecuje, ze...", przeczytac co sie podpisuje, bo 9 denarow to
wszelakie umowy tez podpisywane.
A jesli juz mowa o umowach, to choc blu4 Twoja przyjaciola z mezem
obiecali Ci pomoc i chca jak najlepiej, to nie ma pewnosci, czy ktos
im nie sprawi zawodu w zwiazku z Toba. Moze zalatwili Ci juz jakas
prace, a okaze sie, ze pracodawca naobiecywal, a z czegos ´sie np.
nie wywiaze?
Moim zdaniem karty dotycza spraw przyziemnych, materialnych, ogolnie-
zalatwiania czegos w zwiazku z tym wyjazdem lub pobytem tam
pozniej.
Tak ja bym to odczytala i nie chce sie na sile doszukiwac innych
znaczen w kartach, ktorych kompletnie nie czuje



Temat: mój poród - prośba o wyjaśnienie- naprawde krótki?
mój poród - prośba o wyjaśnienie- naprawde krótki?
Prosze o wyjasnienie i przy okazji dziekuje P. Kasi i dziewczyną
których rady nie raz czytałam przed porodem:)

To był mój pierwszy poród - ciąża przebiegała bez zastrzeżeń. Poród
w 40 tyg.

Podobno szybki - w historii choroby ze szpitala(specjalnie napisałam
pismo do dyrektora zeby ją dostac;)bo ciekawi mnie jak to
przebiegało z punktu medycznego - mam wpisane 7godz. a skurcze parte
1 min.

Jak to sie oblicza?Fakt ze od przyjecia do szpitala mineło 7 godz.,
ale nie bierze sie pod uwage tego ze jeszcze w domu miałam bolesne
skórcze?W momencie przyjęcia było 6-7cm rozwarcia i kurcze co 2,5-3
min.

Zastanawia mnie tez czas trwania skurczy partych...1 min. to wtedy
jak już położna ubrała fartuch do porodu i było to faktyczne parcie
z nabieraniem powietrza i wypychaniem dziecka z brzucha...ale
wczesniej - nie wiem dokładnie jak długo - przez jakies 1,5-2 godz.
czułam przy kazdym skurczu ostre parcie jak na stolec. Co różniło
się od poprzednich skurczy(gdzie bolał mnie tylko brzuch) - tutaj
doszło to uczucie parcia w odbycie-gdzie tez parłam podczas tego
skurczu(tak poradziła położna)-tyle ze koncentrowałam sie bardziej
na odbycie(bo tak czułam jakos;/)w pozycjach na kucaco czy na piłce.
Czyli to była jeszcze I faza porodu?

Nie umiem już sobie tego dokładnie odtworzyć - ale to skąd wiadomo,
że to parcie na odbyt to jeszcze nie te parte na wypychanie dziecka?

I jeszcze zapytanie do połogu - czy to normalne ze
4tyg. "po"odczuwam po męczącym dniu albo przy długim staniu (w
kolejce w patece np.:)ból - jakby mięśni warg sromowych większych
albo tym co one przykrywają- cos co jest głębiej?

z góry dziekuje za odpowiedzi



Temat: Reklamy wydawnictw spółki "Agora".
np.

Charakterystyczną pozycję w reklamach zajmują nadawcy grający rolę ekspertów,
czyli osób, które ze względu na wykonywany zawód lub tylko jego zewnętrzne
atrybuty, mają wpływ na ocenę wiarygodności treści reklamy przez konsumentów.
Znani aktorzy obniżają sceptycyzm potencjalnych klientów, dzięki temu, że są
kojarzeni z czymś znanym, miłym, bezpiecznym. Dzięki efektowi halo (aureoli),
pozostającemu poza głębszą refleksją odbiorcy, podobnie kojarzony jest
reklamowany produkt.

Badania wskazują, że ludzie okazują szacunek i uległość wobec tych, którzy
ubrani są w unifromy wskazujące na autorytet i władzę bez względu na ich
faktyczny status zawodowy czy doświadczenie w materii będącej przedmiotem
reklamy. Ubiór nacechowany jest silnymi elementami wpływającymi na skuteczność
perswazji. Oczywiste jest, że w reklamie elementami tymi można w bardzo łatwy
sposób sterować, manipulując tym samym odczuciami odbiorców przekazu
reklamowego odnośnie faktycznego statusu zawodowego czy też autorytetu i
wiarygodności nadawcy. „Eksperci” uodparniają konsumenta na argumenty
wzbudzające strach, blokują powstawanie kontrargumentów i mają większy wpływ na
kształtowanie trwałych przekonań odbiorców.

Największy wpływ na opinie innych ludzi mają lekarze. Badania eksperymentalne
przeprowadzone przez S. Milgrama wykazały, że bardzo trudno przeciwstawić się
opinii ludzi, dysponującym już tylko samymi atrybutami autorytetu, np. białym
fartuchem i przewieszonym u szyi stetoskopem. Atrybuty (symbole, oznaki) a nie
istota autorytetu wystarczą do tego, aby skłonić ludzi do działania niezgodnego
z logiką, zdrowym rozsądkiem i wcześniejszymi, przeciwnymi doświadczeniami osób
poddanych presji. Zależność ta jest wyzyskiwana w reklamach parafarmaceutyków i
innych środków medycznych sprzedawanych bez recepty, w których występują
aktorzy wykorzystujący tylko zewnętrzne atrybuty lekarza wsparte czasami
fikcyjnym doświadczeniem – odgrywaniem uprzednio popularnych ról lekarzy w
serialach telewizyjnych.



Temat: Podobne zyciorysy ,...
Podobne zyciorysy ,...
Cały świat zna doktora Mengele z niemieckiego obozu koncentracyjnego w
Auschwitz. Mało kto słyszał o jego zydowskim odpowiedniku z Łubianki ,...

Nazywal sie Grigorij Mojsiejewicz (syn Mojżesza) Majranowski urodził się w
roku 1899 w Baku, czyli w stolicy dzisiejszego Azerbejdżanu, w rodzinie
żydowskiej. Podczas studiów medycznych był nawet członkiem żydowskiej partii
socjalistycznej "Bund", ale we właściwym czasie przerzucił się do partii
bolszewickiej jako bardziej rokującej nadzieje na pomyślną przyszłość ,...

Prowadzil oświadczenia w zakresie zabijania na skazańcach ,...

By ludzkie króliki doświadczalne nie stawiały oporu, wmawiano im, iż trafili
do więziennego szpitala, dzięki czemu unikną kuli w potylicę. Wobec tego
cały personel pracowni występował w białych fartuchach i pozorował badania
lekarskie pacjentów. Najlepiej, bo najbardziej przekonywująco w roli
troskliwego lekarza sprawdzał się Grigorij Majranowski. W rzeczywistości
wypróbowywano wszelakie rodzaje trucizn podawanych w postaci zastrzyku
dożylnego lub domięśniowego oraz trucizny podsuwanej w jedzeniu lub napojach.
Poszukiwano właściwych mieszanek oraz metodą prób i błędów dobierano dozy.
Ofiary umierały zamknięte w swych celach-pojedynkach częstokroć w wielkich
męczarniach, obserwowane przez specjalne okienka ,...

Po roszadzie personalnej w MGB trafił do więzienia i po niezbyt długim
śledztwie w lutym roku 1953 otrzymał w trybie zaocznym wyrok 10 lat więzienia
Jak bywa w takich sprawach, pisał listy wyjaśniające w różne instancje i
tylko szkodził tym sobie. Po śmierci Stalina napisał kilka listów do swego
dawnego protektora Berii, który ponownie został ministrem spraw wewnętrznych,
ale zyskał tylko tyle, że po aresztowaniu Berii został poddany dodatkowemu
śledztwu w sprawie przestępczej, zdaniem prokuratury, działalności jego
pracowni ,...

Więzień karny Majranowski wrócił z Moskwy po złożeniu zeznań do więzienia w
mieście Władimir ,... Na początku 1962 roku "sowiecki dr Mengele" wyszedł na
wolność. Jako były kryminalista nie otrzymał prawa zamieszkania u swej
rodziny w Moskwie więc znalazł sobie zatrudnienie na Północnym Kaukazie ,...
Niewiele zresztą już cieszył się życiem, gdyż wkrótce zmarł z dala od swej
rodziny i został pochowany na miejscowym cmentarzu ,...




Temat: Odpowiedzialność
Odpowiedzialność
Nie oceniam kobiet.Wdzięczna jestem losowi,że nie muszę
podejmować takich dramatycznych decyzji. Lekarza,który odmówił
tej Pani informacji i dostępu do badań wywaliłabym z roboty za
naruszenie kodeksu pracy. Wziął pieniądze za pracę, której nie
wykonał, którą miał w zakresie obowiązków. Jego morale i etyka
to śmieci. Pan Chazan mam wrażenie potrzebuje bezwzględnie
pomocy psychoterapeuty. Jeżeli ktoś nie chce podejmować takich
decyzji niech zmieni zawód, chirurg czy onkolog też codziennie
podejmuje decyzje. Część z nich to też decyzje etyczno -
moralne. Wyciąć mniej czy więcej , okaleczyć , podejmować walkę
o zdrowie czy życie kosztowną a z cała pewnością beznadziejną?
Jeżeli ktoś chce być urzędnikiem to studia i praktyka medyczna
nie są mu potrzebne. Wpędzanie kobiet w kompleksy po to by
leczyć własne kompleksy i strachy głęboko ukryte pod białym
fartuchem. No i ta hipokryzja! Urodzić łatwo a co dalej. Co się
stanie jeżeli umrę, zachoruję albo zostanę inwalidką. Wszyscy
tacy śliczni i moralni.A zostaje się z tym samemu. Z biedą,
chorobą , zmęczeniem , poniewierką różnych ślicznych i mądrych
urzędasów. Kościół tez tu ma swoje zasługi. Nigdy i nigdzie nie
potraktowano mnie tak jak w rodzimej parafii kiedy rzeczywiście
potrzebowałam pomocy. Pomogli obcy i to wcale nie
katolicy.Myślę, że taki pan Chazan czy przemądra pani Socjolog
mogliby co miesiąc oferować 60 % swoich dochodów na utrzymanie
takich dzieci.Może zaczęliby wreszcie odpowiadać za swoje
decyzje.No i może troszkę fizycznej pracy. a jakby tak niedospać
przy tym ze trzy nocki.
W tym kraju nie przestrzega się prawa. Wychodzi na forum
publiczne pan Chazan i publicznie nawołuje do nieprzestrzegania
prawa - to skandal!!!!!!!!!!!! Won z takim urzędnikiem i
pracownikiem.



Temat: mala trauma na orlowskiego, w warszawie
Cytuję dokładnie to, co napisałaś. Poniżej wklejam twój post, bo chyba całkiem się zaplątałaś w swoich różnych nickach.

aaaaaaa37 23.07.08, 14:44 Odpowiedz

kammik napisała:

> A skąd. Lekarz ma przyjmować pacjentów w takich godzinach, jakie ma
> określone na tabliczce na drzwiach. Jeśli chce robić za Judyma po
> godzinach, to proszę bardzo.

Bardzo szybko zmieniasz zdanie

kaja.m75 napisała:

, lekarz ma wchodzic do sali
> choryc
> > h
> > pukajac, ma siedziec po godzinach pracy bo on musi, ale pacjent nic nie m
> usi.

kammik napisala:
> Zgadza się. Pacjent nic nie musi, lekarz musi, bo za to mu płacą.

Wiec jakie masz w koncu zdanie:czy siedzenie po godzinach to jego obowiazek, bo
mu za to placa, tak jak to napisalas w pierwszym poscie czy wrecz przeciwnie? Bo
ja nie łapie Twojego rozumowania.

kammik napisala:
nadludzi w białych
> fartuchach(widac jakie jest twoje poszanowanie do wspolpracownikow, wiec o co
masz pretensje?

kammik napisala:
pracuję z lekarzami. Nie miałam pojęcia, jacy
> potrafią być milutcy, jeśli czegoś chcą.

Widac ze zazdrosc ciebie zjada.
Przeciez kazdy mogl isc na studia medyczne, wiec z czego robisz problem?

Mam wrazenie ze ty do najmilszych tez nie nalezysz.

Podejrzewam ze jestes sekretarka badz pielegniarka(nic nie ujmujac tym zawodom)
ale one a zwlaszcza (sekretarki) maja kompleks nizszosci i przed zwyklym
czlowiekiem probuja pokazac ze sa wazniejsi na oddziale od samego ordynatora.
A spotkalam nawet sekretarke, ktora stwierdzila ze ona musi zwracac uwage
lekarzom ze zle lecza pacjentow i gdyby nie ona, niejeden by juz zginal

ot...bez komentarza..............




Temat: Biedni Lekrze!!!!!!!!!!!!!
Gość portalu: Nie glupocie napisał(a):

> Mam 2 kolezanki - mlode lekarki, niewiele po studiach. Mowia ze to jest obled,
> bo ludzie na sile daja! Podobno najczesciej 20 zl probuja wciskac, pewnie w
> nadziei, ze uzyskaja dzieki temu "lepsza" pomoc. Kumpele w luznej rozmowie
> twierdzily ze nigdy kasy nie wziely, natomiast jedna raz znalazla wlasnie 20 zl
> w kieszeni fartucha hehe i opowiadala, ze nawet nie wie kiedy jej pacjent/ka to
> wlozyla :) Ale to sie zdarzylo podobno raz. Czesto dostaja kwiaty, czekoladki,
> bombonierki, czasami wino - jak juz pacjent opuszcza szpital. Jedna z nich
> opowiadala, ze na poczatku probowala nie przyjmowac nic poza kwiatami, ale efek
> t
> byl taki, ze pacjenci zaczynali "glosno myslec", ze ta to pewnie kase bierze i
> dla swietego spokoju juz nie odmawiaja czekoladek... To sa blisko 30 letnie
> babki, atrakcyjne, te czekoladki pozniej rozdaja sasiadom hehe jakby same je
> jadly to bym nie mial przyjemnosci przebywac czasem w ich towarzystwie :)
>
> To tak na luzie o tym dawaniu - co innego oczywiscie jak jakis ordynator nie
> wprost wymusza datek za np. przyjecie na oddzial szpitala, to sa patologie i
> nikt temu nie przeczy, ze to ma miejsce. Ale nie wolno wrzucac wszystkich do
> jednego worka i im ublizac. Mam nadzieje, ze ten dyrektor zozu to nie jest
> fikcyjna postac i da temu przyglupowi popalic, bo tez bym sobie nie pozwolil
> zeby ktos ludzi z mojej (nie medycznej) grupy zawodowej zbiorowo szkalowal.

Nikt nie przeczy ze sa bardzo dobrzy i uczciwi lekarze i im należy się wielki
szacunek, ale nalezy przyznać, ze w roznych sondażach opinii publicznej lekarze
przodują w tej profesji "brania".



Temat: Dzień dobry, czy pan zabija?
Dlaczego system prawny ma mnie zmuszać do
> podejmowania takiej decyzji?
a kto ma podejmowac takie decyzje jesli nie Ty???
mam wrazenie ze nie masz wielkiego pojecia o czym mowisz.mnustwo
solow malo tresci. i to bezpodstawne sugerowanie miedzy wierszami a
nawet wprost ze w szpitalu czyhaja tylko na twoje zycie
A ja nie chcę
> iść do szpitala ze świadomością, że mogą
> przy moim łóżku pojawić się uśmiechnięci
> panowie w białych fartuchach ze stosownym
> formularzem do podpisania wyroku śmierci.
zapewniam cie ze jesli ktos bedzie chcial cie zabic nie bedzie
potrzebowa ani twojej zgody ani przyzwolenia prawa. z twojej
wypowiedzi wynika ze jedyna przeszkoda przed masowym mordowaniem
pacjentow w szpitalach pod pozorem eutanazji jest brak stosownej
ustawy.a personel szpitala nie mazy o niczym innym jak z usmiechem
na ustach usmiercac pacjentow wdlug wlasnego widzimisie.
jednym slowem mylisz pojecia , mieszasz fakty i widzisz wszystko w
czarno bialych barwach. dla jesnosci , nie popieram relatywizmu
moralnego ale nie stety zycie ma swoje odcienie i zmusza nas do
podejmowania wyborow miedzy zlym a gorszym. tylko czlowiek zyjacy w
calkowiciej prozni moze sobie pozwolic na bezkompromisowsc.

> Gdyby uważali, że i tak trzeba mnie odłączyć
> od jakichś aparatów niech to właśnie zrobią
> w ostateczności bez mojego podpisu, zwalniającego częściowo
> ich sumienia z odpowiedzialności za ten czyn a obciążającego
> mnie.
zapèwniam Cie ze o wiele trudniej jest "odlaczyc" ,niezaleznie czy
na prosbe chorego czy ze wskazan czysto medycznych niz po prostu
wyjsc z pracy i zapomniec.




Temat: Lekarze obrazili się na niewidomego Filipa
Lekarskie fochy
Jeżeli lekarz czuje się obrażony - ma pozwać delikwenta w trybie cywilnym.
A odmowa ratowania zdrowia to już czyn dla prokuratury. Oraz pole do działania
dla firm zajmujących się odszkodowaniami za uszkodzenie zdrowia.

Lekarze zaś niech się tak nie unoszą - np. w Polsce nikt nie umie leczyć HIT,
prawie nikt IC, a nie daj Boże gdy "trudne" (dla polskich medyków, jakoś nie dla
tych z Zachodu) schorzenia się nałożą - wtedy pacjent dostaje łatkę, że jest
"urojeniowym hipochondrykiem" i zalecenie leczenia psychiatrycznego. I co ma
zrobić pacjent, gdy słyszy od lekarza, że taka choroba nie istnieje, a on wie,
że istnieje i jak się ją leczy?

Lekarze nie pamiętają, że w dobie Internetu i rozlicznych możliwości
diagnostyczno-terapeutycznych pacjent chorujący na jakieś schorzenie ma
nierzadko możliwość szybszego i lepszego dostępu do wiedzy na temat swojej
choroby. Wiedzy, którą nie zawsze będzie miał lekarz wyedukowany na tysiącu
podstawowych chorób i niemający możliwości śledzenia wszystkiego, co się pojawi
na temat każdego istniejącego schorzenia. Zwłaszcza gdy choroba ma konsekwencje
wieloukładowe - który urolog śledzi wpływ HIT na IC? Który okulista patrzy na
związek cpps i pbs ze zmianami siatkówkowymi? Który szpital uwzględnia dietę dla
pacjenta z IC? A pacjent to wie. Jeśli więc "niemożliwa jest komunikacja
lekarz-pacjent", to tylko z powodu nadętego bufona w białym fartuchu. Jakoś
mądrzy lekarze nie tylko się nie obrażają, ale wręcz chętnie przyjmują podane
bez ich wysiłku uznane medycznie dane dotyczące cywilizowanego leczenia
schorzenia, z którymi oni, lekarze, nie mieli kontaktu.




Temat: ile dni w szpitalu
Dokładnie!!
My też mogliśmy wyjść, ale perspektywa przebycia w sumie 1350 km (powrót z
Warszawy + podróż za 5 dni) z dzieckiem, które nie potrafiło wysiedzieć 15
minut w foteliku, przeraziła nas całkowicie.
Dla przybliżenia sytuacji powiem, że 450 km powrotnych do domu jechaliśmy 10h.
Nie szło szybciej. Baliśmy się, że przez wycie rozszczepi się wszystko od
nowa. :) Średnio co 30 minut były długie postoje. :)) Teraz się śmieję, ale
wtedy nie było mi do śmiechu. Pod koniec podróży wyłam razem z Niki!! Mąż nie
wiedział kogo uspokajać, mnie czy Dziecko? :))

Na szczęście Nicole wyrosła z tej niechęci do podróżowania. Ufff...

Pomijając jednak fakt męczącej podróży jestem szczęśliwa, że zostalismy w
szpitalu, z tego powodu, że w trzeciej dobie moja Mała dostała takiego szoku i
histerii, że przewyła 15 h (z krótkimi przerwami). Wylądowaliśmy nawet na usg
jamy brzusznej , żeby wykluczyć jakiś inny powód "darcia".
Ostatecznie stwierdzono, że to szok spowodowany zmianą w buziaku. Gdybyśmy
wrócili w drugiej dobie do domu i ta cała sytuacja zaistaniała by z dala od
Instytutu, to panikowałabym, że coś nie tak. A tak byliśmy z mężem potwornie
wyczerpani noszeniem Małej na rękach, ale czuliśmy się bezpiecznie, bo na
miejscu była pomoc medyczna.

No ale moja Nicole była wyjatkowym darciuchem. Jak jest dziecko spokojne to
zapewne inna sytuacja.

Na dzień dzisiejszy Niki o wiele lepiej znosi podróż samochodem, kiedy jednak
myślimy o kolejnej operacji, to na razie nie uwzgledniamy powrotu do domu na 5
dni. Może uda nam sie gdzieś zatrzymać na ten okres w Wawie.
Na pewno dla Dziecka i rodziców szybkie opuszczenie białej sali i pozbycie się
widoku białych fartuchów działa regenerujaco.

Aga



Temat: kolejna szczęściara...
Cześć :)
Ulżyło mi, exross, że się nie wkurzyłeś na mnie.

"Ja po prostu mam taki
nieprzyjemny, bezpośredni sposób wypowiadania się, który może akurat być
odbierany jaki niemiły, ale ,wierz mi, w rzeczywistości wcale taki nie jest."

hmmm... ;) mam ten sam problem... wiele razy przepraszałam ludzi tylko za to, że
coś źle odebrali, a mi przez myśl nie przeszło, że mogę być w tym momencie
niemiła... Podobno czasem zdaję się mówić trybem rozkazującym... ;) Zawsze tak
było, że ludzie mieli problem z integracją moich słów z zamierzeniami i gestami,
zachowaniem... A mi się wydaje, że nie jestem dwuznaczna...

Naprawdę się cieszę, że nie zareagowałeś jakoś ostro... To już wiemy, że nikt
nie miał nic złego na myśli ;)

Depresja już jest leczona, ale ten magnez nie zaszkodzi, racja... Mam Velafax i
Lamitrin... Ale biorę dopiero od 12 dni, bo mój poprzedni lekarz miał mnie za
udawacza i kogoś kto na pewno wyolbrzymia... Na końcu mi w ogóle leki wycofał...
Nie powtarzam się ??? Wiem, że to długo... Jest okropnie, chociaż prawdziwa
masakra to się rozgrywała w sierpniu i wrześniu... Teraz tylko lęki, ospałość,
znudzenie, brak motywacji, smutek, czasem jakieś przebłyski, jak to u nas...

Wracając znowu do studiów... Wiem, że lubiłabym je gdybym miała stabilny nastrój
i więcej chęci, widziała w tym sens sam w sobie, a nie tylko jakiś sposób na
życie i przetrwanie, "bo co tu robić...".
A narazie to tak się ślizgam, ale daję radę... z trudem... Nie wiem czy teraz
będziesz chciał jeszcze ze mną gadać ;) ...bo widzisz, to nie jest tak hop -
siup, żeby zasilić szeregi "bandy samolubnych kretynów w białych fartuchach..."
Ciężka rzecz...

Nie zrażaj się z tego powodu ;) Lubię twoje posty :)

5 pozytywno - narcystycznych rzeczy: ...;)
a) ładne włosy i oczy :)
b) bardzo trafne żarciki sytuacyjne :)
c) inteligentna i empatyczna
d) słucham fajnej muzyki ;)
e) potrafię zwinąć język w rurkę i dotknąć tymże językiem czubka nosa... (to
genetyczne ;))
więc jeszcze...
f) łatwo zapamiętuję skomplikowane terminy medyczne ;)

Zdałam egzamin ???

Pozdrawiam ;)



Temat: Lęk przed krwią, zwłokami - da się pokonać ?
Lęk przed krwią, zwłokami - da się pokonać ?
Witam Was znowu.

Nie studiowałam medycyny i pewnie już nie będę, mimo że całe moje otoczenie
już mnie widziało w fartuchu (rodzice lekarze, dobre wyniki w nauce, jakieś
olompiady a chemii, itp.itd.)

Jednym z poważnych powodów, dla których nie wybrałam tych studiów, był
dziwaczny lęk przed:
1.zastrzykami (czego np. w czsie szkolnych szczepień się b. wstydziłam,
wiadomo dlacego)
2. krwią (tzn. w ilościach większych niż w tzw. trudnych dniach); w czasie
zwykłego pobierania krwi 2 razy "odleciałam", przy pielęgniarce-pracownicy
mojej mamy... WSTYD (!)
3. widokiem zwłok ludzkich (parę razy miałam ten smutny zaszczyt organizować
pogrzeb bliskiej osoby i raz prawie zemdlałam w zakładzie pogrzebowym, trzeba
mnie było wyprowadzać); krojnia kogokolwiek sobie już nie wyobrażam...
4. Widokiem pacjentów leżących pod kroplówkami, z cewnikami itd. (jak można
dać sobie wsadzić taki coś?, tzn. wiem, że tak trzeba, ale prywatnie
codziennie dziękuję Bozi za zdrowie...
5. Somatologiem (bez znbieczulenie prawie nie pozwalam się dotknąć i wyję
przeganiając większość pacjentów z poczekalni... więc bardziej opłacalne
staje się znieczulenie mnie..)...
6. Czasami nawet widokiem aparatury medycznej (już nawet chciałam dzwonić do
TVP z prośbą, żeby przestali pokazywać te tłoki z krwią w stacji dializ
mówiąc o skandalu w Ostrowie WlkP... )
I paroma innymi rzeczami, dypu spirale dla kobiet (nigdy w życiu, choćby nie
wiem co)...

Czy znacie takich freaków jak ja którzy mimo to podjęli wyzwanie, w wyniku
kofrontacji z materiałem teoretycznym i praktycznym pokonali takie lęki,
skończyli lub kończą studia i się zapowiadają na fajnych lekarzy?

Wiem, że pytanie może być trochę abstrakcyjne, bo przecież studia powinniśmy
wybierać z przekonania...A nie jakichś masochistycznych pobudek....Ale mimo
to jestem ciekawa jak wygląda praktyka takich przypadków. I czy rzeczywiście
jest tak (zasłyszane), że w trakcie tych osławionych zajęć np. z anatomii
jest tak ostra odpytka, że przeciętny student się koncentruje na
odpowiedziach, a nie na tym, że tak jakieś zwłoki leżą....

Będę wdzięczna jak się ze mną podzielicie przemyśleniami.
Poza tym miłej niedzieli :-)




Temat: Obecnosc rodzica przy zabiegu
Obecnosc rodzica przy zabiegu
Niedawno, na innym watku, AniaSK napisala:

"A! I jeszcze jedno: niektórzy chirurdzy nie pozwalają mamom być przy zabiegu (gdy dziecka nie usypiają) - ja sobie w ogóle tego nie wyobrażam."

No wlasnie, chcialbym zasiegnac tzw publicznej opinii.
Gdy dziecko nie jest pod narkoza, zgoda, obecnosc rodzica moze byc przydatna, choc nie zawsze, o czym nizej.
Jest praktyka stosowana w wiekszosci szpitali, ze rodzic towarzyszy dziecku do sali operacyjnej, do chwili gdy dziecko zasnie. Cel jest jasny: nie przerazac dziecka tym, ze dookola sami obcy, do tego dyskomfort, zimno, czasem uklucia...
Zastrzezenia:
1. logistyczne: ktos musi rodzica ubrac (fartuch i oslony na buty tez musza byc przygotowane), potem wyprowadzic, moze cos wyjasnic. Przeciez nie chirurg, ani nie anestezjolog. To jest do przejscia, ale odciaga personel od innej pracy.
2. praktyczne 1: dopoki wszystko idzie zgodnie z planem, wszystko jest cacy. W razie powiklan, oprocz problemu z pacjentem masz na karku histeryzujaca matke. Nie bez znaczenia jest tez postronny obserwator, zaangazowany emocjonalnie, ktory nie tylko rejestruje, ale i interpretuje wydarzenia, co moze byc bardzo trudne w razie procesu.
3. praktyczne 2: niektorzy rodzice przynosza swoja obecnoscia wiecej szkody niz pozytku. Typowym przykladem jest dziecko z napadem astmy, przerazone, z dusznoscia, nad ktorym mama stoi z przerazona mina. Przeciez dziecko to widzi i rozumie, ze cos jest nie tak- inaczej mama nie bylaly taka zmartwiona. Zamiast uspokoic dziecko, pogarsza sprawe. Ostatni gwozdz do trumny wbija wtedy babcia, ktora chwyta dziecko i z calej sily tuli do piersi, powtarzajac "nie boj sie, nie oddam cie nikomu itp". Ja rozumiem dobre intencje, ale wtedy biedny pacjent juz calkiem nie moze zlapac oddechu.
4. praktyczne 3, takie same zreszta jak w przypadku obecnosci ojca przy porodzie: niektorzy po prostu maja paniczny lek przed swiatem medycznym i gotowi sa zemdlec na widok sali operacyjnej.

Jakie jest Wasze zdanie? Czy wszyscy "nie wyobrazaja sobie" zostawienia dziecka lekarzowi? Dlaczego? Czy chodzi o patrzenie lekarzom na rece, czy jeszcze o cos innego?



Temat: do leczących się w Novum Warszawa
podchodziłam w novum do ICSI w zeszłym roku (po roku leczenia u specjalisty od
niepłodności i roku w klinice niepłodności w k-cach), teraz noszę pod sercem 32
tyg dzieciątko i oczywiście czuję wielką wdzięczność do całego zespołu.
nie myślę jednak o nich w kategoriach jakichś szczególnie żarliwych czy
sentymentalnych emocji, ale przecież nie o to tu chodzi. cenię ich za
profesjonalizm i nienagannie działające laboratorium embriologiczne. nie zależy
mi, żeby lekarz był moją nianią, której mogę sie wypłakać i która czyta w moich
myślach, czy też specem od marketingu dbającego jedynie o dobry PR kliniki bądź
bezinteresownie bo za darmo przyjmującym 24h na dobę niepoprawnym optymistą z
wielkim uśmiechem na twarzy.
zależy mi, żeby na podstawie trafnej diagnozy rozpisał prawidłowo stymulację, a
potem, aby laboratorium z sukcesem zapłodniło moje komórki a niewykorzystane
embriony zamroziło,tak aby możne je było jeszcze wykorzystać. i o to mi
chodziło, kiedy 6 razy w m-cu wstawałam o 3 rano i telepałam się 5 godzin do
w-wy na wizyte na 8 rano i potem gdy czekałam do 17 na następną wizytę.
nigdy nie oczekiwałam specjalnego traktowania i może dlatego nie spotkałam się z
nieżyczliwością czy olewnictwem, nigdy nie podchodziłam do nich roszczeniowo
mając na uwadze ich ceny, bo sama prowadzę działalność gosp. i wiem, że nie
wszystko z ceny za daną usługę to czysty zysk firmy. byłam zdecydowana na in
vitro i zależało mi tylko na tym, żeby współpraca z kliniką doprowadziła mnie do
wymarzonego celu - ciąży.
nie chcę teraz zajmować się porównywaniem novum z inną tego typu placówką na
Śląsku, bo to jakby postawić lexusa obok malucha, w zeszłym roku w czerwcu
przeanalizowałam to gruntownie i wybrałam novum bo przewyższają doświadczeniem i
zapleczem wszystkie inne w Polsce.
ale najbardziej denerwują mnie takie naładowane emocjami wypowiedzi, których
autorzy dramatyzują i oceniają skuteczność i efektywność kliniki na podstawie
nastrojów recepcjonistki, cen za usługi, ograniczonej długości doby pracowniczej
i tego, że nie są jedyni lecz jednymi z wielu - anonimowi, bo akurat w "ich"
klinice leczą sie setki par! to jest po prostu bezgranicznie śmieszne! szkoda
słów na komentowanie.
z całą odpowiedzialnością polecam novum jako placówkę medyczną stosującą
techniki wspomaganego rozrodu, na pewno nie dla osób, które szukają ciepła,
wysoce spersonalizowanego podejścia, przytulania, czarowników w białych
fartuchach i innych wróżek.



Temat: Oferują swoje nerki na sprzedaż
Jestem przyszlym morderca w fartuchu...
dziekuje Wam. Za lata wiary w politykow- zlodzieji, za upodlenie narodu, ktoremu
jestescie winni.

Studiuje medycyne.Boje sie leczyc ludzi, ta wizja napelnia mnie strachem. Z
jednego tylko powodu...

Z roku na rok tnie sie naklady na leczenie, tnie sie naklady na nauke.
Powiekszane sa grupy studenckie na zajeciach klinicznych. Na takiej chirurgii
przerazamy pacjenta w liczbie 15 osob, bo po co mialo by byc wiecej etatow
asystenckich, po co mial by nas ktos czegos nauczyc.Asystenci maja wlasnie 12 -
15 osobowe grupy, redukuje sie obsade dydaktyczna, politykom wisi i powiewa
nasze ksztalcenie. Nie ma problemu, mamy rzadowe kliniki, zatrudnimy w nich
najlepszych specjalistow dla siebie...

Medycyny nie da sie nauczyc z ksiazek wq oderwaniu od kliniki. A na klinice
wiadomo - lekarze nie moga zajmowac sie wielkimi grupami.dodatki za dzialalnosc
dydaktyczna sa niskie i nie motywuja lekarzy do odpowiedniego zajmowania sie
nami...Jezeli w wiodacym szpitalu klinicznym pensja adiunkta - dr habilitowanego
nauk medycznych wynosi 1300zl to prosze uwierzyc, ze ten czlowiek na widok
studentow dostaje torsji...

Zreszta - jesli kilka lat temu byly grupy 3-5 osobowe to i organizacja dydaktyki
byla zupelnie inna.Mozna bylo wiekszosc spraw omowic zupelnie
drobiazgowo,zapytac o rozpoznanie roznicowe, wskazania, tok
badan,leczenie...teraz wszystko stoi na glowie...

Zrozumcie, boje sie...boje sie caly czas...boje sie bledow i krwi na
rekach...nikogo to nie interesuje, jak ksztalci sie teraz lekarzy...byle tylko w
republice kolesi bylo ok, jesli nie ma asystentow, polaczmy grupy, jaki problem...

Dlatego tez mimo swojego zaangazowania twierdze, ze bede zle przygotowany do
leczenia ludzi...bede potencjalnym zagrozeniem, prosze zauwazyc,ze ryzyko bledu
wtedy jest ogromne...bede nieumyslnym morderca...

Drtuga sprawe. Wiekszosc forumowych pieniaczy zna odpowiedz na wszystkie
problemy sluzby zdrowia w Polsce.Tutaj podam przyklady problemow do rozwiazania
, ktore wczesniej podawalem.

Przypadek 1.

Prosze sobie wyobrazic poniekad szczesliwa sytuacje, ze nie ma NFZ. Sa tylko
ubezpieczalnie prywatne.

Zarabiam powiedzmy srednia krajowa czyli 2500zl. Place miesiecznie 10% skladki
czyli 250zl.

Prosze pamietac, ze niektorzy, zarabiajacy mniej placa miesiecznie jakies 100zl.
Prywatna kasa chorych ma zarabiac,ma miec dodatni wynik finansowy...




Temat: gdzie nasze dzieci będą sa szczęśliwsze?
Zgadza sie, ale w Polsce to jest polowa z twojego niemal 45 procentowego
haraczu! Zreszta od lat mowi sie o wprowadzeniu dodatkowej odplatnosci w Polsce
a nie wspomina o obnizeniu skladek - chodzi o wiecej pieniedzy w systemie a nie
o zmiane struktury wplywow do systemu: wiecej z oplat, mniej ze skladek.
Wole placic kilka procent (mam w tym tez skladke emerytalna) i doplacac w miare
potrzeb, niz placic kilkadziesiat procent ZAWSZE!
Co do poziomu lekarzy - owszem, było. Pisalismy, ze waznym elementem systemu
porad zdrowotnych jest tutaj apteka (w Polsce kupuje sie tam tylko leki, tutaj -
mozna uzyskac porade), ze GP bywaja rozni ale zawsze mozna wybrac innego, ze
oieka szptalna stoi - w wielu przyadkach - na wyzszym poziomie niz u nas. A ze
jest inaczej, ze ginekolog woli uzyc USG niz wziernika a wymaz do cytologii
pobiera GP, to chyba nie jest jakas tragedia? Podobnie jak brak fartuchow u
lekarzy i fakt zwracania sie do pacjentow po imieniu?...
Poza tym, zawsze mozna ubiegac sie o Medical Card i placic mniej albo nic,
mozna wykupic ubezpieczenie i nie martwic sie o kwestie medyczne wcale, mozna
wynegocjowac z pracodawca jakies lepsze od standardowych warunki urlopu czy
insurance... Gdy bylam z corka w szpitalu maz tylko zadzwonil do pracodawcy i
dostal PLATNY urlop, ktory mial trwac tak dlugo, az Mala nie wroci do domu.
Ja tez mam dwojke dzieci, moj GP przy wizycie z jednym zawsze bada drugie bez
dodatkowej oplaty, a jesli przychodzisz w kilka dni po wizycie, bo cos cie
nadal niepokoi - nie placisz. Z tego co wiem u wielu GP to norma, bo dzialaja
na rynku i chca zatrzymac pacjentow przy sobie - wystarczy znalezc wlasciwego
doktora.
A poza tym - przeraszam - skoro jest tu tak zle, to o co przyjezdzać? Jest
inaczej, wystarczy poznac system i nauczyc sie z niego korzystac... A ze
czasem "boli"? A kto mowil, ze bedzie latwo?



Temat: Akcja kłute misie ...
Akcja kłute misie ...
Pani rozdała w zerówce karteczki do podpisu, na których widnieje zgoda rodzica
na wzięcie przez dziecko udziału w akcji z kłuciem misiów.
Nie pamiętam dokładnie nazwy akcji, ale w skrócie chodzi o to, aby oswoić
dzieci ze strzykawkami, zabiegami medycznymi i białymi fartuchami. W rolę
lekarzy wcielają się studenci, a w rolę małych pacjentów misie lub inne
maskotki przyniesione przez dzieci z domu.
U nas taki problem nie istnieje. Synek nigdy nie płakał przy żadnych zabiegach
(pomijając lata niemowlęctwa oczywiście Jest dzielny, czym często wzbudza
podziw, bo faktycznie nie ma żadnych z tym problemów. Boli go oczywiście, ale
chce być dzielny i mu się to udaje.
Spytałam więc synka, co on na to. Odpowiedział, że jego to nie dotyczy, bo on
się nie boi i nie widzi potrzeby, aby zanosić maskotki do kłucia.
Uznałam sprawę za zamkniętą, tym bardziej, że z kartki wynikało, że akcja jest
dobrowolna.
Wczoraj dziecko wspomniało, że pani go zagadnęła, gdzie jest podpisana przez
mamę kartka, na co odpowiedział, że on się nie boi i nie przynosi misia.
Dzisiaj z kolei ja zagadnęłam panią i wyjaśniłam, że synek się nie boi i nie
chce przynosić maskotki. Pani jako argument podała, że no tak, ale to taka
akcja dla wszystkich dzieci, "ogólnopolska".
No i mam problem:
- synek nie chce zanosić żadnej maskotki......bo jest do nich przywiązany, nie
wynosi ich z domu i traktuje ich jako przyjaciół, uważa wręcz, że zaniesienie
ich na taki ciężki los jest nieuczciwe i nie fair wobec przyjaciół (ja wiem,
że to śmiesznie brzmi, ale on je "uczłowieczył" - czy to złe? )
- średnio mi się podoba, że niby akcja jest dobrowolna, a potem jednak
przymusowa i ogólnopolska, nie przekonuje mnie to, ale nie chcę wchodzić w
polemikę
- z drugiej strony dzieci przyniosą te zabawki, a on nie (zasugerowałam, żeby
się rozejrzał po sali, może tam są zabawki, które się nadadzą do tej roli)
- oczywiście moje dziecko skonkludowało: to może ja będę robił za maskotkę )

Ja wiem, że to może błahe sprawy, ale autentycznie mam dylemat i nie wiem jak
wybrnąć, aby wilk i maskotka były całe. Poradzicie? Dziękuję.



Temat: Leczenie się zawaliło
Syf jest olbrzymiasty, a głupota i biurokracja poreformowa potworna.
Co do przyjęć ostrodyżurowych i kłopotów z położeniem pacjenta, to trzeba sobie
uświadomić ,że oddziały kliniczne mają trzeci stopień referencyjności. Są do
nich przyjmowani nie tylko pacjenci z bezpośrednim zagrożeniem życia, ale
przede wszystkim trudni w sensie diagnozy lub leczenia, wymagający oddziałów
specjalistycznych. Każda z klinik ma planowe przyjęcia z kolejką na 2-3 mc. W
praktyce wyglada to tak: na dany dzień zaplanowano 5-7 chorych do przyjęcia
(często z daleka) a wolnych łóżek brak. Wypisujemy "na siłę" pacjentów bez
wszystkich wyników badań, jeli są w dobrym stanie i mogą dojechać z domu np. na
rezonans czy tomografię. Na ich miejsca kładziemy nowych z kolejki i
czekających na łożko (np. w izbie przyjęć)- przyjętych w ramach ostrego dyżuru.
Po kilku dniach każdy lekarz ma pacjentów na oddziale i tkzw. "korytarzowych",
którzy dochodzą na badania. Do 2 tygodni po wypisie docierają wyniki niektórych
badań laboratoryjnych, badań cytologicznych, histopatplogicznych itp.
Najgorzej jeśli wyniki tych badań nie wyjaśniają rozpoznania, tylko zmuszają
do pogłębienia diagnostyki. Wtedy zaczyna sie kombinowanie, bo pacjenta już nie
ma na oddziale ani fizycznie ani biurokratycznie. Wg przepisów powinniśmy w
dniu wypisu zakończyć diagnozowanie i leczenie pacjenta, oddać do archiwum
kompletną historię choroby. Już dawno mi się to nie udało. Gdybyśmy pracowali
zgodnie z przepisami, to za miesiąc mielibyśmy kolejkę na grudzień.
Gdyby poradnie specjalistyczne pracowały zgodnie ze zdrowym rozsądkiem a nie
wg. NFZ, możnaby znacznie ograniczyc przyjęcia do szpitala.
Ciągle próbuję znależć jakieś plusy tkzw. reformy ale jakoś nie widzę. Pacjenci
są leczeni żle, personel tonie w papierach, zarabiamy coraz mniej , pracuję
coraz więcej, długi szpitala rosną. O takich dobrodziejstwach jak fartuch,
aparat do mierzenia ciśnienia czy klapki szpitalne już nawet nikt nie mówi.
Pacjenci mają podartą pościel. Nie ma pidżam i ręczników dla przyjętch nagle
itp.. itd ... A to wszystko w specjalistycznych klinikach Akademii Medycznej.




Temat: Szpital dziecięcy na Chodźki - Wasze doświadczenia
Co do pisma dyrekcji w sprawie zasad odwiedzin rodziców tudzież przebywania z
dziećmi w oddziale to ustalono, że wraz z pacjentem rodzic może przebywać cały
dzień, Szef kliniki lub lek.dyżurny może wyrazić zgodę na przebywanie w nocy
jeśli to nie zakłóci pracy kliniki (musi to być zgodne z różnymi przepisami np.
bhp itd), rodzic może skorzystać z Hotelu lub jeśli będą istniały warunki na
łóżko dostawcze może się o taką formę przebywania z dzieckiem starać (opłata za
takie łóżko też istnieje). Co do przebywania rodzica w sali - może przebywać
jeden (są ciasne sale i to jest zrozumiałe), jeśli dziecko spełnia warunki, że
może być poza salą - można z nim przebywać na holu. Rodzice powinni
przestrzegać zasad wchodzenia w ochraniaczach, fartuchach jednorazowych, bez
bagaży itd. Rodzice na pobyt nocny będą dostawać identyfikatory (jest to już
stosowane). Natomiast dla osoby odwiedzającej ma być zapewnione krzesło, dla
matek karmiących krzesło z oparciem. Pokarmy pozaszpitalne muszą być uzgodnione
z personelem (uważam to za bardzo słuszne).Informacje na temat godzin odwiedzin
są na tablicach informacyjnych każdej kliniki. To szefowie klinik są
odpowiedzialni za sprzyjające warunki odwiedzin - krzesła, ławki do siedzenia-
na pewno będzie wyznaczony ktoś z personelu średniego medycznego, żeby
orientować się w danej chwili jakie jest to zapotrzebowanie (oczywiście nie
jest to łatwe, szczególnie w klinikach posiadających bardzo dużą liczbę łóżek).
Informacji o stanie zdrowia dziecka powinien udzielić Ordynator, lekarz
prowadzący, lekarz dyżurny.
To tak mniej więcej najważniejsze ustalenia.Z tym, że w godzinach nocnych
rodzic powinien przebywać tylko na terenie kliniki w której leży jego dziecko
(i tu się zgadzam jak najbardziej z dyrekcją - wierzcie mi ilu rodziców widzi
się "plątających" po holach, i po co, żadne kioski, barki nie są w tym czasie
otwarte. Automaty telefoniczne są dostępne, wyjątkowe przypadki, że któryś
akurat nie działa). Bardzo się cieszę, że rodzice poruszyli wiele
wątków "szpitalowi przyjaznemu dziecku", wiele spraw może zostanie
wyprostowanych. Chcę tylko jeszcze dodać, że nie wszystko zależy od dyrekcji,
bardzo dużo zależy od samych ordynatorów i ich personelu lekarskiego. Jako
pozytyzwny przykład podam Wam Klinikę Hematologii. Super Szef to i fajny
personel.
Trzymam kciuki za odważnych.



Temat: STWARDNIENIE ROZSIANE
Tezolu - fajne!
Twoje "skromne" zdanie jest błędne z założenia. Chyba, że jesteś na tyle
odważna aby dyskutować z wynikami badań klinicznych w różnych ośrodkach
medycznych świata i Polski także. Nie odważył bym się także przekonywać tych
wszystkich ludzi, którzy z korzyścią dla swojego samopoczucia i zdrowia
skorzystali z tej możliwości. Rozumiem Twój dystans ale wyrażanie tak
jednoznacznych opinii jest cokolwiek ryzykowne. Poza tym czytając mój tekst
doczytasz się, że cytuję opinię lekarza. Lekarza, który zajmuje się właśnie
chorymi na SM. Z twojego tekstu wynika, że ktoś lub Ty sama nie znasz
mechanizmu działania preparatu. Pijąc go nie mamy wpływu gdzie "skieruje swoje
zainteresowanie wspomagające" w pierwszej kolejności. Potrzeba czasu i
cierpliwości jak w przypadku wszystkich naturalnych preparatów. Jednak
niewątpliwie czyni tylko i wyłącznie dobro w naszym ciałku i to bez negatywnych
skutków ubocznych. Można wierzyć we wszechpotężną moc białego fartucha tylko
dlaczego jest coraz więcej chorujących, coraz więcej groźnych chorób, coraz
większa umieralność i zmian genetycznych. Przy takim postępie naukowym?
Dlaczego coraz więcej rodzi się wcześniaków potrzebujących inkubatorów do
przeżycia? Proponuję zdobyć gdzieś książkę i przeczytać pt Uroda i Zdrowie. To
bestseller 2004 roku. Autorem jest praktykujący od kilkunastu lat
naturopata.Wielu szokujących informacji tam się dowiesz. Na temat swojej
choroby także. Na końcu dowiesz się z niej gdzie szukać rozwiązania porblemów
zdrowotnych. Z niemałą satysfakcją przeczytałem, że Alveo jako antidotum na
problemy zdrowotne lokuje się na jego liście na czołowym miejscu i uzasadnia tę
pozycję(autor oczywiście) bardzo szeroko. Powodzenia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anette.xlx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 180 wypowiedzi • 1, 2, 3

    Linki