Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Farby do metalu





Temat: Otarcie lakieru - czym zaprawic/zabezpieczyc ?
Witam Wszystkich!

Wczoraj jakis wazny pan (musial byc wazny bo byl w bialym duzym furgonie,
samochodzie znacznie wiekszym od mojego;-( bardzo sie spieszac,  chcial jechac
jeszcze szybciej, jakies 2.6 km/h zamiast 2.4 km/h, co jest rzecza poniekad
zrozumiala zwazywszy predkosc z jaka potrafia sie psuc buraki w furgonie i w
efekcie otarl lakier z plastikowego (czy tez polimerowego bo przeciez nie
tworzywo-sztucznego;) zderzaka i malej powierzchni stalowego nadwozia mojego
samochodu.
Samochod (moj, oczywiscie, o jego nie dbam ani na jote) jest nowy wiec mnie to
martwi.

Zawsze obiecywalem, ze samochod nie bedzie dla mnie przedmiotem kultu, nie
wybieglem tez z morda na faceta i nie dzwonilem na Policje, niechby tam raczej
jechali do jakichs powazniejszych wypadkow czy tez stluczek. Jedyne co zrobilem
to spisalem numery furgonu, nie probujac przedzierac sie wsrod gawiedzi i chmary
przeciskajacych sie przez nia pojazdow by dogonic goscia i spisywac protokol, z
poslan na grupie zorientowalem sie, ze bez Policji  i tak wartosc takiego
protokolu jest znikoma jesli sprawca szkody jest na poziomie moralnym
substancji, ktora nawozi swoje buraki. Niemniej jednak, szkoda jest szkoda i
trzeba cos z tym zrobic.  I tu wlasnie chcialbym sie zwrocic o porady.

Jakie sa na rynku srodki do naprawy zadrapan?
Tylko punktowo lakier jest wytarty do metalu (lub tez farby podkladowej).

Czy warto sie wogole w cos takiego powyzszego bawic, lepiej sie zdac na
autoryzowanego i TU?
Samochod ma nieco ponad miesiac, jednak w okolicy jest tylko jeden autoryzowany
warsztat Peugeota.

Ile moze kosztowac tego typu naprawa u autoryzowanego? W towarzystwie
ubezpieczeniowym (Daewoo) powiedziano mi, ze pokrywaja koszty powyzej 320 zetel
czy cos podobnego.

Jesli mialoby mi to zajac sporo czasu i nerwow to wolalbym nie wloczyc sie po
komendach, zakladach ubezpieczeniowych i warsztatach. Skorka nie warta wyprawki
(czy moze warta??)

Dziekuje komukolwiek, kto odpowie i pozwoli zaoszczedzic kilometrow i czasu.

Andrzej Koma
Uwaga-sygnatura antyspamowa







Temat: Konserwacja miecia
Jacek Kijewski <jacek@sail-ho.pl> napisał(a):

[quote]Czy są jakieś przeciwwskazania żeby oddać go do piaskowania?
[/quote]
W przypadku miecza do mojego Oriona przeciwwskazaniem okazały się poprzednie
malowania tradycyjnymi farbami. Podobno firma uznała że skutecznego
wypiaskowania (w celu póżniejszego ocynkowania ogniowego) niedasie zrobić.
Przynajmniej WOMAX współpracujący z tą firmą tak twierdził.

[quote]Czym go malowa=E6 i w jakiej kolejno=B6ci?

Opiaskowanie. Dobry podkład (Oliva Epirust 2002 jest niezły, /.../ na to
jakaś farba epoksydowa. Na pewno będą wżery, to wyszpachlować
szpachlówką epoksydową, jeszcze raz pomalować.
[/quote]
Na użycie farby epoxydowej (Epinox 54) zamiast wcześniej używanych farb
chlorokauczukowych i ftalowych które nie sprawdziły się zupełnie (powłoka
zanurzona stale w wodzie marszczyła się, pękała a rdza "podchodziła" pod
farbę) zdecydowałem się po raz pierwszy w sezonie 2005. Niestety miecz
zdążyłem wcześniej już pomalować podkładowym "Corrinolem" jak w poprzednich
sezonach. Po sezonie sama powłoka wyglądała nienajgorzej, za to dawała się
zdzierać jak papier, wraz z "Corrinolem". Przynajmniej miałem mniej roboty
ze szlifowaniem miecza obrotową szczotką drucianą. W sezonie 2006 na tak
oczyszczoną powierzchnię nałożyłem już podkład "Epirustu"
(srrebrzystoszarego, chyba z pyłem cynkowym) i na to oczywiście znów Epinox
54. Po kolejnym sezonie powłoka wyglądała już na tyle dobrze, i przylegała
na tyle mocno (oczywiście poza miejscami gdzie wytarła się o dno) że
zrezygnowałem z jej usuwania. Przeszlifowałem ją tylko dość głęboko papierwm
ściernym, poza oczywiście ubiegłoletnimi wżerami). Miejsca pokryte rdzą
przeszlifowałem sczotką, na odsłonięte partie metalu nałożyłem Epirust,
całość pomalowałem kilkakrotnie Epinoxem, ponownie przeszlifowałem ale tym
razem już delikatnie i nałożyłem końcową warstwę rozcieńczonego "Epinoxu".
Jeśli warstwy nałożone w poprzednich sezonach nie zaczną w końcu odłazić,
prędzej czy później wżery wypełnią się niejako przy okazji.

Pozdrawiam
Tomek Janiszewski

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/





Temat: malowanie markera?
a co chcesz chromowac? body? przewaznie jest wykonane ze stainless steel (stal kwasoodporna) ktory nalezy tylko dobrze wypolerowac by uzyskac efekt niczym sie prawie nie rozniacy od powierzni pochromowanej-praktycznie lustro choc polerowanie kwasowki nie jest wcale takie latwe jak by sie moglo wydawac....
jesli chodzi o ramke to hmmm.. chalupniczo raczej niewykonalne..
by pochromowac aluminium nalezy je poddac skomplikowanym procesom takim jak - polerowanie,cynkowanie,miedziowanie,potem dopiero chromowanie.. z tym ze przed pocynkowaniem trzeba aluminium przemyc/wymoczyc w specjanym roztworze usuwajacym wszelki tluszcz,brud i cale zoksydowany material.. trzeba byc ostroznym pomiedzy poszczegolnymi warstwani metali by nie zabrudzic powierchni itd..
oczywiscie powyzsze procesy sa zalecane by uzyskac powloke najwyzszej jakosci.
by latwiej uzyskac polysk zblizony do chromu ,aluminium malezy wypolerowac "na lusterko" , zrobic "anodajzing" i utrwalic efekt bez dodawania barwnika (dye) bedzie sie blyszczec lecz kolorem bedzie bardziej podobne srebru niz powloce chromowanej..

jesli chcesz polerowac to najpierw musisz usunac farbe z body (magi i ile sie dobrze orjetuje byly malowane proszkowo. obywa sie to tak ze sztuce metalu laduje sie elektrostatycznie i rozpyla na nia farbe w postaci proszku a wlasciwie kurzu potem calosc spieka sie w wysokiej temperaturze i gotowe..

z powloka taka powinny poradzic sobie usuwacze farby dostepne w sklepach malarskich (nie wiem czy w polsce ale tu jest tego troche do wyboru) w karzdym razie nie probuj tej powloki usuwac papierem sciernym gdyz z pewnoscia porysujesz powierzchnie metalu a kazda ryska to bol tylka przy polerowaniu.
polerowac recznie (szmatka, pasta itd.) to raczej nie probuj,potrzebna ci bedzie szlifierka stolowa i miekka tarcza polerska w miejsce szlifierskiej. potrzebna ci tez bedzie pasta (ja urzywalem brazowej i dalo zadowalajacy efekt) o odpowiedni rodzaj zapytasz przy zaopatrywaniu sie w takowa..

aha.. jaki rodzaj body posiadasz? standard czy powerfeed?
widzialem to drugie po polerce e wykonaniu Dudea i wygladalo oczojebnie :)



Temat: Aktualne plany wydawnicze GW
Takie patrzenie wydaje mi się bardzo krótkowzroczne. Polak zawsze będzie dążył do tego, żeby wydać jak najmniej - takie są nasze reala w tym biednym kraju.

A teraz spójrz na to. GW od dawna regularnie podwyższa ceny swoich produktów. Przejście z metalu na plastik to tylko pozorna taniocha, bo prawdopodobnie ceny nadal będą rosły. Powolutku, oczywiście, a pewnego dnia okaże się, że za plastik płacisz prawie tyle, co za metal. W tej chwili może być to opłacalne, jasne, bo lepiej mieć od razu wszystko za grosze, niż sukcesywnie dokupywać - a wtedy się tego tak nie odczuwa. No, chyba, że co chwilę wydajesz kasę na bro i musisz kombinować.

Jestem zwolennikiem teorii, że gdyby duża część graczy odwróciła się od GW, w końcu doszłoby do rewolucji cenowej. Oczywiście to teoria na miarę Utopii Tomasza Morusa, ale spójrz, że coraz więcej firm - właśnie z powodu podnoszenia cen przez GW - zaczyna produkować figurki o wiele ładniejsze wizualnie za grosze. Góral już podawał na forum firmę GameZone ze swoimi cudownymi figurkami. Tych figurek będzie coraz więcej, w końcu też pewnie do Lizardów.

Nie chcę tu nikogo obrazić, ale ludzie kupujący u GW to po trosze frajerzy. Ja też się do tych frajerów zaliczam. Oni koszą kasę na wszystkim i zawsze będą dążyli do tego, by zarobić jak najwięcej. To tylko firma - potęga na skalę światową - oni chcą zarabiać kasę! Wiesz ile kosztuje rozwijana miarka calowa? Gdzieś 7-8 zł. A wiesz ile kosztuje rozwijana miarka calowa z logiem imperialnym? Ponad 30zł. Pędzelki Citadela są gdzieś dwa razy droższe od tych polskich. Farbki Citadela są dobre, ale postanowiono wydać lepsze i droższe, o podwyższonym pigmencie, które w końcu dobrze kryją. Jedna farbka - 12ml kosztuje gdzieś dychę. Za prosty zestaw farbek Citadela zapłacisz stówę. Jest tam chyba 9 kolorów. Za zestaw 16 farb Vallejo o pojemności 17ml zapłacisz 125 zeta, czyli niewiele drożej, a zobacz o ile więcej dostajesz. Na allegro jest koleś, który farby sprzedaje na sztuki, więc sam możesz sobie dobierać zestawy. A sam osobiście jestem też zwolennikiem zwykłego Humbrola za 4,50. Kiedyś, gdy byłem najaranym modelarzem, korzystałem z Humbrola (bo innych nie znałem, a jednak nie potrzebowałem czegoś na miarę "elity wśród farb"), mój kuzyn figsy malował Humbrolem. Efekt ten sam. Wiem, że z tematu samych figurek zszedłem na inne produkty GW, ale chciałem, żebyś zwrócił uwagę, jak kształtują się ceny i jak można spokojnie zaoszczędzić na innym stuffie (farbki, pędzle, akcesoria), by móc spokojnie więcej odłożyć na metalowe figurki.




Temat: Farby modelarskie w spray"u
Lakiery motipa nieraz bardzo mi ułatwiły życie. Ale...
Ostatnio sie pogorszyły. Facet w sklepie coś mówił o przejęcou Motipa przez inną firmę. Podsumował, że nie chce już nimi handlować, bo czasem nie trzymaja jakości.

I niestety muszę się zgodzić. Mam Kremowy, który znakomicie kryje, juz przy b. cienkiej warstwie i super układa sie na wypukłościach.
Mam też szary w identycznym opakowaniu, ktorym nic nie da się pomalować, fakrura wychodzi jak na krokodylu!! zdażyło mi sie też,że lakier bardzo się zbierał ze wgłębieniach wcale nie kryjąc wypukłości, lub ogólnie kiepsko krył:(
Oczywiście wszyskie były długo i cierpliwie mieszane.

Ogólnie do motipa trzeba chyba mieć trochę szczęścia, lub walić z reklamacją i się wykłucać.

Warto eksperymentować ze sprayami różnych firm. Sa nie tylko samochodowe. Także do majsterkowania i różnych innych zastosowań. Wówczas często są kolory bardziej przydatne do modeli kol. oraz dostępne wersje mat.:)
Ale wiele z farb w sprayu zupełnie się nie sprawdza i trzeba się z góry nastawić, że ok połowa będzie nie przydatna w modelarstwie i kasa poszła w błoto!! Chyba że któś ma niewielkie wymagania co do jakości powłoki i nie rażą go zalane szczegóły.

Podsumowując:
Lakiery samochodowe (nie tylko motip) ułatwiają życie tym co nie chcą babrać się z aerografem, ale przy pojedynczych modelach nie bardzo się opłacają. Chyba lepiej kupic słaby aerograf na butlę i odpowiednie farby. Wybór kolorów mamy wówczas ogromny i dodatkowo możliwość mieszania, dla uzyskania odp. odciani. Wybór kolorów w sprayu jest jednak niewielki, bo więkrzość to kolory typowo samochodowe, często metaliki...
Po kilku próbach, nawet kiepskim sprzętem maluje się dokładniej niz sprayem.

Zaletą motipów i innych samochodowych jest świetna przyczepność także do metalu:)

Ale nawet świetnie malujący spray samochodowy zawsze będzie malował gorzej niz farby modelarskie aerografem. Jeśli ktoś chce mieć dobrze pomalowany model, a nie lubi aerografu, to może sprayem modelarskim, ale to chyba najdroższe wyjście.



Temat: Budujemy stół ^__^
Witam wszystkich serdecznie.
Wyrzucaliśmy stare, całkiem niepotrzebne meble...
Regały: dwa szerokie na 50cm i jeden na metr
oraz uszkodzone biurko.

Cały pomysł przyszedł w sumie 'od tak'.
Patrze na te regały... "Całkiem solidne i grube ścianki mają. Nawet nadałyby się na blat... stołu..."

I tak się zaczęło.
Wyłamałem półki, przyciąłem boki na odpowiednią długość,
Po przycięciu na odpowiednią wysokość węższe regały stały się nogami stołu,
Boki szerokiego regału po sklejeniu brzegami (miały jakieś 40cm szerokości więc marny byłby to stół) stały się blatem.
Trochę cięcia, szlifowania.

Kupiłem:
-Puszkę czarnej farby do drewna i metalu (Nobiles do drewna i metalu, 'półpołysk' (jak twierdzą na puszcze ) polecam, Litrowa puszka kosztowała mnie około 12 złotych)
Dobry barwnik, ładnie kryje przy jednokrotnym malowaniu.
-Trzy deski na brzegi blatu żeby ładnie wyglądało (nie podobał mi się pomysł z przyklejanym na gorąco laminatem meblowym)
-Kilka gwoździ do przytwierdzenia desek.
-Kilka śrub, podkładek i nakrętek.

Duże, "ozdobne" śruby posłużyły generalnie jako ozdoba na rogi blatu.
Deski przybiłem gwoździami na jego brzegach i wszystko pomalowałem farbą (dwie warstwy żeby długo służył ^__^) myślę że może jeszcze położę na to przezroczysty lakier dla nadania mu pewnej głębi i dodatkowej odporności, chociaż już teraz wygląda zajebiście.

Jakoś nie pomyślałem o robieniu zdjęć w trakcie roboty... ale tak wygląda produkt prawdopodobnie końcowy:





A tak wygląda czubek który przerobił regały na stół:




Temat: Goliaty


| - cewki obwodów rezoanasowych były wykonane przez napylenie srebra na
| ceramice - czyli używali napylarek próżniowych,

Mylisz sie i to ciezko. Cienkowarstwowa cewka bylaby cdd (calkowicie
do...) ze wzgledu na spora (nawet wykonana ze srebra) rezystancje.


Problem polega na tym, że
- w 1968 roku w ITR na Ratuszowej napyalano na płytkach szklanych obwody na
których budowano układy hybrydowe
napylano ścieżki, oporniki i cewki, w tamtym czasie jeszcze napylane
kondensatory źle wychodziły chyba że o małej pojemności czyli dziesiątki
pikofaradów, tranzystory, kondensatory były ceramiczne i były dolutowywane
na te napylone ścieżki, całość uruchamiano i zalewano w specjalnej żywicy -
o taki pierwowzór dzisiejszych scalaków
napewno były napylane cewki zresztą dziś w systemach antykradzieżowych też
używa się obwody rezonansowe
 możesz mi powiedzieć na jakiej podstawie więc twierdzisz że to było
niemożliwe?


Naparowac oporowo czy napylic jonowo to mozna pare tysiecy angstremow
- mikrometra nie polozysz, bedzie sie luszczyc. I zeby nie bylo - w
tym towarzystwie to ja takie procesy temy rencamy...


możesz powiedzieć gdzie i kiedy?


Cewki na ceramice wykonuje sie albo przez elektrolityczne osadzanie
metalu po prostej chemicznej aktywacji powierzchni albo przez
naniesienie warstwy farby z koloidalnie rozdrobnionym metalem i
pozniejsze wypalenie tego w temperaturze pozwalajacej na przetopienie
metalu (tez temy rencamy...). Tak wiec jesli owe urzadzenia posiadaly
cewki naniesione powierzchniowo na ceramike (co mnie specjalnie nie
dziwi - stabilne, odporne, wysoce powtarzalne w produkcji a przy
wiekszej skali produkcji niekoniecznie drozsze od nawijania drutem) to
do wyboru sa dwie opisane wyzej metody.


nie wykluczam innych technik nakładania tego srebra na ceramice niż
napylanie
za kilka dni sprawdzę i napiszę jakiej grubości warstwy można nakładac
napylaniem
SJS





Temat: Aktualizacja www.psmk.org.pl


OKl27-10 po zimie wyszła w stanie opłakanym, więc konieczna jest szybka
interwencja, aby przy wejściu do naszego muzeum nie straszył wrak. Jest      
jedynie odmalowanie a nie renowacja - powinno być ukończone gdzieś w połowie
maja. Potem chłopaki wracają na TKp 6042. Równolrgle prowadzony jeste remont
platformy amerykańskiej i WM5. No i pozostaje oczywiście bieżace utrzymanie
czynnych spalinówek


Jakich farb używacie przy malowaniu wraku OKl27 ?
Czytałem na przykład na Forum Martela, że w Rogowie półtora roku temu był
malowany wagon osobowy Bxhpi. Dzisiaj farba już zmatowiała, zwłaszcza kolor
czerwony.
Czy są jakieś specjalne farby przeznaczone do pokrywania metalu, tak aby
pokryta nią powierzchnia tak szybko nie matowiała ?


Skoro nie widziałeś, to możesz nie stosować zdań twierdzących?? Prócz tego
wykonywane są prace przy wylewkach oraz bieżące utrzymanie obiektów...


Przy jakim zabytkowym taborze są jeszcze prowadzone prace renowacyjne ?
Parowóz OKi3 wygląda tak, że przydałoby się o niego bardziej zadbać.


Jak znjadziesz pieniążki na wymianę dachu, to się go wymieni... Wybacz, ale
my jesteśmy specjalistami od remontu zabytkowego taboru, a nie od remontu
obiektów - to zostawiamy wyspecjalizowanym firmom, o czym doczytasz sobie z
pewnością w aktualnościach...


A czy w tym roku planujecie zacząć wymiane dachu ?
Słyszałem, że dopóki będzie ciekło z dachu, nici z prac przy remoncie taboru w
środku parowozowni.


Pozdr.
CAr.


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl





Temat: Rdza Rdza Rdza
Na forum Capri znalazłem jakieś info o Brunox'ie może się przyda

Szwajcarski produkt wysokiej jakości. Neutralizator rdzy. Zżera rdzę, chroni metal. Brunox® – Epoxy® to jedyny opatentowany neutralizator rdzy i system gruntujący w jednym zawierającym żywice epoksydowe. Przezroczysta ciecz o barwie bursztynu tworzy na metalu organiczny związek żelaza, który zatrzymuje rdzę i daje perfekcyjny podkład.
WAŻNE ARGUMENTY
może być stosowany z wszystkimi dostępnymi na rynku rodzajami lakierów kryjących;
można nakładać na niego masy szpachlowe;
penetruje w rdze do 7 – 10 razy głębiej niż dostępne emulsje odrdzewiające;
nie pozostawia smug po przeciągnięciu pędzlem;

puszki napełnione gazem FCKW;
nadaje się do nanoszenia pistoletem natryskowym;
nie zawiera metali ciężkich i kwasów mineralnym;
DANE TECHNICZNE
Wydajność: 15 m2/L przy jednokrotnym nanoszeniu
Rozcieńczanie: można do 10 % acetonem
1. Usunąć luźną rdzę oraz resztki farby z powierzchni zaatakowa -nych rdzą.
2. Nanieść dwukrotnie warstwę preparatu na powierzchnię zaatako- waną korozją (przy użyciu aerozolu spryskiwać 3-4 razy). Pozostawić powierzchnię do wyschnięcia.
3. Nanieść lakier kryjący.
Czas schnięcia jest uzależniony od temperatury i wilgotności powierzchni. Po godzinie w celu przyspieszenia schnięcia można powierzchnię podgrzać do 180oC maksymalnie przez 10 minut.
Pędzel po użyciu może być umyty w wodzie, aparat natryskowy myć acetonem.
Jest to najprostszy, najszybszy, efektywny sposób zatrzymania korozji na samochodach, maszynach budowlanych i rolnych, konstrukcjach stalowych itd., do zastosowania w rzemiośle, przemyśle, również w domu.


Skopiowane z tąd LINK



Temat: Decoupage dla poczatkujących
Doskonale Cię rozumiem. Ja też wszystko zamawiam ze sklepów internetowych. Na pocieszenie mogę dodać, że niektóre (Decu, Nasze Hobby) realizują przesyłkę błyskawicznie, dosłownie w ciągu 1-2 dni.
Po kolei:
1. farba akrylowa: używam różnych, jaka się trafi w sklepie za rogiem, ważne, żeby była do drewna i metalu, najlepiej matowa. nie pamiętam nazw, bo i tak przelewam w małe słoiczki, żeby było wygodniej. Zdaje się, że Dulux jest niezły. Wystarczy pó litra lub nawet 0,25. zawsze można dokupić.
2. Ja używam kleju Nerchau i to do wszystkich rodzajów papieru i serwetek. Kupiłam taka wielką puchę, że nawet nie miałam okazji przetestować innych.
3. Pędzel 2cm może być. Oczywiście przyda sie okrągły niezbyt gruby i dobrze też mieć retuszerski. Świetne, choć dość drogie maja w "Sklepie plastycznym". Ja nie używam wachlarzyków, ani ściętych, ale to nie znaczy, że są nie dobre. Sama zobaczysz w trakcie roboty jakie ci się wydadzą potzrebne. potestuj na zwykłych pedzlach z papierniczego zanim wydasz kupę kasy na profesjonalne. Właściwie mozna uzywac tego samego pędzla do farby i do lakieru, pod warunkiem, że to będzie lakier akrylowy, który z łatwośćią umyjesz wodą.
4. Na poczatek radzę lakier jednoskładnikowy, bo jest dużo łatwiejszy "w obsłudze" i pędzle można także myć w wodzie.
5. Doniczka? Hm, to zależy. ta z kursu jest gliniana. I chyba na poczatek najlepsza, bo to porowaty materiał i farba się nie ślizga.
6. Papiery:
ryżowy: cieniutki jak serwetka ale bardzo mocny. Ładnie się wtapia w powierzchnię. Minus: wzory sa mniej wyraźne niż na papierze klasycznym,
klasyczny: Wyraźne, piękne wzory, za to grubszy i trzeba wiele, wiele warstw lakieru, żeby nie było widać , ze motyw jest przyklejony. Zaleta: można przyklejać na ciemne tło, bo nie prześwituje.
velo: cieńszy od klasycznego, lekko prześwituje. Ja go bardzo lubię.
No to chyba możesz ruszać na zakupy :kasa: .



Temat: Modelarstwo
no to kontynuujemy budowę winietki.. kolejnym elementem do osadzenia na podstawce jest wymieniony w poprzednim poście posążek buddy.. do kupienia.. pewnie w jakiś sklepach z orientalnym badziewiem.. ja swojego wyciągnąłem z modelarskiego kuferka (każdy szanujący modelaż zbiera wszelkie pozostałości po różnych modelach.. i inne badziewie które potencjalnie da sie wykorzystać na jakiejś dioramce bądź modelu)
budda był wykonany z jakiegoś materiału plastiko/drewno/ch***wiedoczegojeszcze podobnego.. w barwie czerwono czarnej.. i świecił się jak psu.. no.. bardzo się świecił w każdym razie .. ponieważ posąg ma być z metalu (pierwotnie miał być kamienny) to trzeba go przemalować.. podkład to szary metalizowany (powszechnie używany do malowania traków w pojazdach gąsienicowych) nastepnie figurkę wycieniowałem srebrną 11-stką.. całość malowana pędzlem.. efekt pracy na zdjęciach:
http://img.photobucket.com/albums/v495/ ... u/sam3.jpg
http://img.photobucket.com/albums/v495/ ... u/sam4.jpg
dla ułatwienia pracy.. oraz nie pozostawiania odcisków paluchów na malowanych figurkach często je przyklejam do np. nakrętek od butelek.. bądź małych kawałków plastiku.. figurka ma stabilną podstawę za którą mozna chwytac nie ryzykując jej uszkodzenia lub starcia farby
obok figurki na zdjęciach widoczny kapelusz samurajski z (chyba) XV/XVI wieku.. pozostałość po innym zestawie.. wyciągnięty z kuferka modelarskiego.. ponieważ był uszkodzony załatałem go szpachlą modelarską.. po wyschnięciu będzie mozna wyrzeźbić igłą albo skalpelem odpowiednią fakturę, a po pomalowaniu nie powinno być widać różnicy
to na razie tyle.. dalszy ciąg wkrótce..

jujek duza graba.. a suka sie robi
netta.. w najbliższym czasie dodam tutaj parę fotek z mojego stanowiska pracy zobaczycie co to znaczy mieć burdel na biurku
pozdrawiam



Temat: jakie okna

okna na co się


zdecydować: plastikowe czy drewniane. Może ktoś mógłby mi pomóc?


A co ma dla Ciebie największe znaczenie?
Estetyka, cena, konserwacja, termoizolacyjność?
Jak estetyka to o gustach trudno decydować. Zapewne wybierzesz drewno albo
plastik powleczony drewnopodobny,
Jak cena to bardzo dobry plastik jest dużo tańszy od bardzo dobrego drewna.
Tanie drewno to szmelc - będziesz żałował wyboru. Konserwacja- drewno co
kilka lat trzeba i można malować - plastik się pobrudzi (zszarzeje,
pożółknie), ale myślę , że za kilka lat będą pospolite farby lub inne
chemikalia do PCV.
Termoizolacyjność głównie zależy od szyby, a nie ramy. Szczelność nie może
być zbyt duża, bo się udusisz.
Doradztwo jest trudne. Ja wybrałem plastik i to ten najtańszy (PANORAMA), bo
nie znalazłem dostatecznego uzasadnienia, aby wydać więcej na te "lepsze"
PCV.
Średnie w cenach drewno też mnie nie zadowalało z powodu konieczności
malowania i stosowania do wyrobu drewna mokrego, które będzie się wypaczać.
Gdybym miał za dużo pieniędzy to na pewno wybrałbym drewniane klejone w
poprzek, impregnowane najnowszej generacji w kolorze naturalnym (te
najdroższe)
Pamiętaj, że okno nie składa się tylko z ramy. Ta może być z drewna,
plastiku, metalu. Reszta elementów okna może być identyczna do każdej ramy,
i dla tanich okien jest droższa od ramy (ekstra szyby, okucia powłoki).
Zauważ, że teraz u nas jest trend montażu okien plastikowych. Drewnianych
chyba mniej się montuje. O czym to świadczy ?
Oprócz okien być może będziesz chciał parapety? Jakie?

Wszystko ma swoje wady i zalety. Poczytaj archiwalne dysputy o oknach (było
wiele) to się dowiesz.

Pozdrawiam
Tadek





Temat: Zbroje Samurajów
Co nieco o slawnych zbrojach i noszacych je poteznych wojach... :

"Przed VII wiekiem naszej ery okryciem wojowników japońskich były skóry owcze lub baranie.
W VII w. pojawiają się żelazne elementy uzbrojenia: gorset z płytek naszywanych na skórę bydlęcą, "spódnica" z pasków metalu oraz stożkowaty hełm. Ramiona i barki chroniono grubą skórą. Charakterystyczną cechą zbroi była lekkość i przeznaczenie głównie do ochrony przed strzałami. Całość wisiała tak, że poruszający się wojownik przypominał wielkiego, lśniącego i szeleszczą- cego chrząszcza.
Bogata zbroja pojawiła się dopiero w wieku XVI i jej elementy oraz ogólna koncepcja przetrwały blisko 300 lat.
Hełm - (kabuto) składał się z właściwej maski (hachi), giętkiego ochraniacza karku (shikoro) i ozdobnego szczytu (maye-zashi). Do boków miski i hełmu montowano skrzydła (fuku- gayeshi). Niekiedy miejscem mocowania skrzydeł był też shikoro. Miskę wykonywano z jednego kawałka metalu lub wielokrotnie lakierowanej skóry, zszytej w typowym hełmie z trójkątnych pasków, szczytem skierowanych w górę. Osłonę karku montowano z 3 do 7 pasków skóry pokrywanych blachą i łączono jedwabnymi plecionymi sznurami. Niekiedy pasek był pokryty ponad setką metalowych łusek. Wewnętrzną stronę shikoro lakierowano na kolor jaskrawo czerwony, który nadawał twarzy wojownika dzikiego i gwałtownego wyrazu. Boczne skrzydła po prawej stronie hełmu były odłączane dla większej wygody w posługiwaniu się łukiem. Interesującym szczegółem XVI wiecznego hełmu był obejmujący miskę mosiężny pierścień, z którego zwisał na plecy misternie pleciony jedwabny sznur (kasajiri-no-kuwan). Do sznura przymocowywano otok z kolorowego materiału służący jako wyróżniający znak w bitwie.

Często stosowano jeszcze jeden pierścień mosiężny, do którego mocowano horo - płaski worek wypełniony zwitkami bawełny i zwisają- cy na plecy jako ochrona przed strzałami.
Twarz chroniono jednolitą płytą z wizjerem (mempo) lub takim rodzajem maski, który zasłaniał tylko żuchwę i policzki (ho-ate).
Dużą wagę przywiązywano do ekspresyjnych masek - malowano je i dekorowano sierścią zwierząt. Nazwy masek pochodziły od tego co przedstawiały.
Najczęściej była to głowa demona (kimen), twarz małpy (suru-bo), twarz starca (okina- men), głowa ptaka np. jaskółki (tsubame-bo). W pełnych maskach wycinano otwory na nos i oczy, przy których przebiegały głębokie bruzdy, aby grot strzały lub ostrze miecza nie ześlizgnęło się w oczodół.
Od "brody" maski zwisała zasłona z pokrywanych metalem płytek lub grubych łańcuszków (yoda-re-gane). W szczytach wszystkich hełmów znajdowały się otwory, przez które można było wypuścić tradycyjną ozdobę samuraja - warkocz włosów.
Tułów chronił otwarty na boki gorset (do-maru) lub też pojedyncza blacha wymodelowana na kształt atletycznego, nagiego torsu. Do malowania "gorsetu" używano zazwyczaj farby czarnej, czasem błękitnej lub złocistej. Droższe zbroje pokrywano skórą rekina (sa-ne-tsudzumi), skorupami żółwi (bekko-tsudzumi), jedwabiem (mo-ji-tsudzumi) lub skórą (kawa-tsudzumi). Spotykało się też gorsety z bardzo twardej skóry ułożonej w girlandy łusek (okegawa). Ochraniacze bioder (kusad-kuri) przypominały krótkie spodenki z wyciętą z przodu łukowatą arkadą ułatwiającą poruszanie się. Składały się z luźno zwisających pasków skóry lub metalu. Pachy chroniono bardzo troskliwie paskami metalu zawieszonymi na tzw. pierścieniach barkowych (wata-gami). Pozostałe części zbroi chroniące kończyny przypominały wyposażenie europejskich rycerzy.
Były więc ochraniacze ramion i przedramion (sode, gyaku-no-ita, kote), okrągłe płytki pokrywające łokieć (hiji-gane), pół- rynienki przylegające do ud (hai-date) i podudzi (sune-ate). Na stopach noszono buty z noskami, lecz podczas walki i marszu stosowano sandały plecione z trzciny lub słomy, rzadziej wykonane ze skóry.

Źródełko: http://www.republika.pl/soke/index.html



Temat: konserwacja progów
polecam nastepujaca procedure ktora z powodzeniem przeprowadzilem juz na kilkunastu miejscach na mojej karoserii. zamawialem materialy u handlarza internetowego w niemczech http://www.korrosionsschutz-depot.de/ . nie wiem czy wyslalby do polski ale czlowiek jest super w porzadku i cieszy sie doskonala renoma w calych niemczech. produkty ktore u niego kupilem uwazam za godne ceny. wiekszosc z nich jest znana i bycmoze dostepna w polsce. uwazam ta procedure za przydatna jezeli nie chcemy oddawac samochodu do lakiernika / blacharza albo nie mamy nikogo godnego zaufania pod reka. jezeli chodzi o mnie to bede przeprowadzal tego typu roboty wlasnorecznie gdyz wymagaja one cierpliwoasci i porzadnej roboty. inaczej efekty beda marne a szkody wyjda dopiero po miesiacach lub latach. procedura ta nadaje sie jednak tylko do podwozia. powierzchnie zewnetrzene powinno sie powierzyc dobremu lakiernikowi.

1. wyczysc miejsca ktore chcesz zakonserwowac szczotka druciana na szlifierce kontowej do czystego metalu.

2. potraktuj miejsca roztworem wody i srodka odtluszczajacego MARINE CLEAN. marine clean jest bardzo ostry. metal rdzewieje w oczach nawet gdy uzyjemy roztworu w koncentracji 1:10. nie nalezy sie tym faktem przejmowac. odtluszczenie miejsca ktore chcemy zabezpieczyc decyduje o wyniku koncowym i jego dlugotrwalosci.

3. po jakichs 10 minutach potraktuj odtluszczone miejsca srodkiem odrdzewiajacym PELOX RE. po jakichs 30 minutach mamy absolutnie czysta, odtluszczona i wolna od rdzy powierzchnie. pelox zmywamy czysta woda i pendzelkiem. nastepnie osuszamy bardzo czysta sciereczka bawelniana (optymalne sa stare sprane koszulki) i suszymy suszarka.

4. przygotowane miejsca lakierujemy farba antykorozyjna POR15. farbe ta mozna dostac w kilku kolorach. ma ciekawe wlasciwosci. nawet naniesiona pedzelkiem wyglada po wyschnieciu jak lakier. powierzchnia wyschnietej farby jest niesamowicie twarda i odporna na urazy mechaniczne. pomimo tego posiada pewna elastycznosc. mozna nia pomalowac nawet sprezyny do zawieszenia i nie bedzie na nich pekac. jest hygroskopijna czyli twardnieje w miare kontaktu z wilgocia. wytrzymuje temperature do 200°C. sa nawet specjalne do wydechow ktore wytrzymaja do 700°C i sa odporne na bezyne. hammerite (dostepny np w obi) ma podobne wlasciwosci jest jednak gestsza i nie da sie tak dobrze rozprowadzac jak POR15. nie wiem jak ma sie sprawa odpornosci hammerite na temperature.

5. po calkowitym wyschnieciu farby traktujemy miejsce jakims dobrym srodkiem do zabezpieczania podwozia. jezeli uzyjemy czegos na bazie PVC (tak jak robil to bmw) bedziemy moglic polakierowac powierzchnie. jezeli bedzie to srodek na bazie bitumu to nie da sie polakierowac. ja uzylem jakiegos taniego srodka firmy HOLT ktory mial komponenty bitumu, pvc i wosku naturalnego. jestem zadowolony z efektu. nanosimy koniecznie przynajmniej 2 cienkie warstwy w odpowiednim odstepie czasowym.

6. zeby dodatkowo zabezpieczyc podwozie polecam potraktowanie go woskiem firmy amerykanskiej FLUID FILM. zabezpiecza on warstwe ochronna dodatkowo przed mikropeknieciami ktore powoduja podejscie jej przez wode. fluid film zostal wyprodukowany i jest glownie uzywany do konserwacji zbiornikow balastowych statkow pelnomorskich co swiadczy o jego doskonalych wlasciwosciach ochronnych. mozna rownierz urzywac go na rdzewiejacych miejscach bez dodatkowej obrobki zeby zabezpieczyc je "na razie" az do porzadnego przeprowadzenia wszystkich czynnosci zabezpieczajacych i do konserwacji wewnatrz progow itp. fluid film mozna kupic w puszce w sprayu i dluuuga sonde do niej wiec nie jest potrzebny jakis specjalistyczny sprzet.

poszukajcie czegos o producentach tych srodeczkow. sa naprawde dobre.



Temat: Barwa i broń
Pisząc o świecie bez komputerów nie miałem na myśli apelu, aby Pan zrezygnował z tej metody dociekań, tylko tłumaczyłem, dlaczego w poszukiwaniu interesującej strony muszą pomóc inni forumowicze – ja takiej nie znam.
Pokrycie miedzią dennej części żaglowców było absolutnie rewelacyjną metodą, ponieważ w wysokim stopniu rozwiązywało naraz dwa najważniejsze problemy – ochronę przed zjadaniem drewna przez świdraki oraz ochronę dna przez obrastaniem przez organizmy zwierzęce i roślinne (co silnie redukowało prędkość okrętów). Wcześniej każda z tych z tych kwestii musiała być rozwiązywana oddzielnie i na dodatek żadna nie doczekała się metody równie skutecznej. Oczywiście początki też były trudne, ponieważ żelazne nity i inne łączniki z tego materiału w kontakcie z miedzią tworzyły w wodzie morskiej ogniwo galwaniczne, błyskawicznie korodowały, i okręt się rozpadał – czasem nawet w morzu. Wymiana żelaznych łączników w podwodnej części kadłuba na miedziane lub wykonane ze stopów miedzi zlikwidowała to niebezpieczeństwo.
Obicie miedzią wszystkich żaglowców wojennych, a przede wszystkim wymiana w nich wszystkich żelaznych łączników, było potwornie kosztowną operacją. Anglicy zdecydowali się na nią długie lata po tym, jak już odkryli ogromne zalety metody. Dopiero zbieg wielu okoliczności skłonił ich do wydatkowania takich sum – no i oczywiście bogatą Wielką Brytanię było na nie stać. W rezultacie przez kilka lat brytyjskie okręty wojenne miały znaczną przewagę prędkości nad wszystkimi innymi, co przyczyniło się do wygrania kilku bitew i pochwycenia dużej liczby nieprzyjacielskich jednostek. Ale efekt był taki, że po tych paru latach wszystkie floty przyjęły obijanie dna swoich żaglowców miedzią i jeszcze przed końcem XVIII wieku metoda ta stała się absolutnie powszechna. Zalety były tak duże, że nawet niektóre statki handlowe pokrywano miedzią, chociaż tutaj oczywiście musiał decydować rachunek ekonomiczny – nie warto było tego robić na tanich kabotażowcach wożących tanie ładunki po zimnych wodach północnych, gdzie zagrożenie ze strony świdraków, pąkli, kaczenic i wodorostów było znikome.
Próby pogodzenia z żelaznymi (nie stalowymi – to zupełnie inna, dużo późniejsza epoka) kadłubami: jednostki żelazne pokryte miedzią korodowały w zastraszający sposób i metody tej absolutnie nie dało się stosować. Żelazne okręty nie obawiały się świdraków, lecz rdzy, a nadto obrastały jeszcze silniej niż drewniane. Z rdzą radzono sobie przez malowanie minią, zaś do zwalczanie porostów wymyślono parę tysięcy rozmaitych mikstur, wśród nich wiele równie komicznych jak propozycja pokrywania kadłuba resztkami kuchennymi (autentyczne!), niemal wszystkich nic nie wartych, i według niektórych złośliwców stanowiących dla morskich organizmów znakomity, pożywny nawóz, ułatwiający ich rozrost. Odkryto co prawda także sposób, w jaki można było bezpiecznie obić żelazne dno miedzią – najpierw pokrywano je bardzo szczelnym kokonem z drewna, a dopiero na drewno szła miedź. Metoda ta była bardzo skuteczna, rozwiązywała wszystkie problemy, ale zarazem była droga, czasochłonna, wymagała ogromnej staranności i częstych przeglądów, a przede wszystkim powodowała znaczny wzrost ciężaru kadłubów, co skutkowało zmniejszeniem nośności i prędkości. Tym niemniej stosowano ją, chociaż już nie tak powszechnie. Dla armatorów statków handlowych koszt był najczęściej nie do przełknięcia, a z kolei na okrętach wojennych pojawiły się nowe problemy wraz z zastosowaniem pancerza – miedziane dno wchodziło w wodzie w reakcję z najniższym pasem pancerza i powodowało jego niszczenie korozyjne.
W 1832 angielski odlewnik Muntz wynalazł tzw. metal Muntza (inaczej „żółty metal” – wprawdzie wg dzisiejszych definicji podręcznikowych to nie całkiem to samo, ale wtedy oba stopy utożsamiano; w każdym razie chodzi o bardzo twardy mosiądz). Miał on podobne zalety przeciwporostowe (trochę słabsze), a był znacznie tańszy od miedzi. Trochę słabsze oddziaływanie oznaczało równocześnie mniejszą korozyjność w zetknięciu z żelazem, co było atrakcyjne na okrętach wojennych (znalazł też z tego powodu zastosowanie, acz niezbyt szerokie). Natomiast niska cena spowodowała, że stał się „hitem” na cywilnych statkach drewnianych. Użyty najpóźniej w 1834, od połowy XIX wieku zyskał ogromną popularność. Typową metodą było obijanie drewnianego poszycia filcem i kładzenie na to metalu Muntza. Wielu specjalistów przypuszcza, że szerokie rozprzestrzenienie (w drugiej połowie XIX stulecia) tzw. budowy kompozytowej (kiedy żelazny szkielet jednostki poszywano drewnem) miało przyczynę właśnie w problemach z porastaniem żelaznych den. Drewniane dno można było teraz tanio (a nie jak w czasach dominacji miedzi) obić żółtym metalem i po paru tygodniach czy miesiącach rejsu do Chin, Australii i innych zakątków świata, tak zabezpieczony statek okazywał się znacznie szybszy od żelaznego. Skuteczne farby przeciwporostowe dla żelaznych i (teraz już naprawdę) stalowych kadłubów wprowadzono dopiero pod sam koniec XIX wieku.
Krzysztof Gerlach



Temat: Poradnik modelarski - figurki 2
Dostałem ten numer w ręce dłuższy czas temu - ale że ostatnio jestem dość mocno zawalony pracą, recenzja pojawia się dziś dopiero. Opóźnienie będziecie mi musieli wybaczyć.
Tym razem Payo po raz kolejny podszedł do tematu figurek. Na 48 stronach otrzymujemy relacje z budowy i malowania ośmiu modeli ze wszystkich chyba możliwych materiałach i w absolutnie najróżniejszych skalach. Do pełnego spektrum brakuje tu chyba tylko 1/72 i jakichś "wynalazków" z gier bitewnych. (Nie, żebym wiedział, co to takiego. Po prostu wiem, że to istnieje i jest pieruńsko małe).
Poradnik otwiera rzeźbiony od podstaw "Funny robber" Wojciecha Łapińskiego w skali 200mm. Dokładniej popiersie owego tytułowego rzezimieszka, pokazane od momentu skręcenia szkieletu z drutu, przez modelowanie figury, detale, omówienie użytych materiałów i technik, wzbogacone humorystycznymi wstawkami (raz na jakiś czas zdarza się Autor równie biegle posługujący się piórem - i to jest właśnie TEN czas). Jeśli dorzucimy do tego lakoniczne uzupełnienia dotyczące anatomii - wyjdzie naprawdę fajny artykuł. Aż szkoda, że skończony przed malowaniem.
Ale...
Niedosyt malowania pogłębia się już w drugim artykule. Radek Pituch, pokazując rzeźbienie od podstaw polskiego szeregowca z września 1939 roku w skali 1/35. I fajny jest ten szeregowiec. Sporo tekstu, dobre zdjęcia, naprawdę fajna figurka... i... też bez malowania...
Nic to. Może w trzecim.
W napięciu przewracamy stronę... i... Udaje się. Kolejne przedstawiane figurki to "zestaw młodego masochisty", czyli "German captivites" z ukraińskiego MasterBoxu w skali 1/35 i wykonaniu Adama Kwiatkowskiego. Duży szacunek należy mu się za samo skończenie modelu tej firmy - a tu jeszcze finalny efekt zupełnie fajny. Szkoda tylko, że opis nie nadąża za modelem i zdjęciami. Moim zdaniem jest stanowczo zbyt lakoniczny. Ale popatrzeć jest na co. Dodatkowo na końcu artykułu Autor umieścił pełen zestaw farb użytych do poszczególnych elementów figurek.
Po trzech artykułach dla zdecydowanie zaawansowanych modelarzy przyszedł czas na coś dla bardziej początkujących. Paweł Leszczyński demonstruje możliwie nieskomplikowane metody malowania figurki amerykańskiego wojaka z Iwo Jimy w skali 1/35. W międzyczasie bardzo dokładnie ilustruje i szczegółowo objaśnia używane metody i ich efekty. A efekt finalny jak na (z założenia) proste środki, jest naprawdę dobry.
Plastik był, rzeźbienie od podstaw było - czas na biały metal w skali 75mm, uderzająco podobny do jednego gubernatora z początków jego kariery. "Za bary" wziął się z nim Przemek Szymczyk (i chyba całe jego szczęście, że gość ma tylko 75mm)... Jak to przy białym metalu bywa - lepienia zbyt dużo nie ma, a cały artykuł skupia się na przygotowaniu i wstępnym malowaniu. Możemy przypuszczać, że w kolejnym poradniku będzie ciąg dalszy.
W każdym poradniku jest jakoś tak, że trafia się przynajmniej jedna absolutna perełka. Raz jest to woda z plasteliny, innym razem - uskrzydlony wąsach (husarz znaczy. za to łysy jak kolano albo, nie przymierzając, ja). Autorem tego cudeńka w 1/35 jest Tymoteusz Wolanin. W zasadzie nie ma o czym pisać. Trzeba zobaczyć...
Podobnie jak kolejną figurkę - żywicznego strażnika w skali 1/16 w wykonaniu Pawła CZerwińskiego. No cudny jest (strażnik znaczy, Pawła w życiu na oczy nie widziałem, a nawet jakbym zobaczył, to raczej nie jest w moim typie), w dodatku z "dopieszczonymi" wszystkimi detalami. Jedno, czego mi brakuje - to cienie. Autor pokusił się o wykonanie stojących na podłodze podstawki świec oraz latarni w ręku strażnika - aż się prosi, żeby namalować mocne, głębokie cienie rzucane przez wszystkie te źródła światła. A tu nic. Blado. Wygląda, jakby nasz strażnik doświetlał sobie lipcowe popołudnie... Szkoda troszkę.
Został więc ostatni artykuł. Damian Bauer demonstruje swoją metodę na malowanie twarzy. Podkład, rozumiecie, puder, szminka i takie tam. I obowiązkowy cień pod oczy w stylu późnych lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia... Ok, żartowałem oczywiście. Mamy piękną figurkę w przekosmicznej skali 1/10 (chyba, że to chochlik drukarski?). Tyle, że oprócz tego mamy beznadziejnie moim zdaniem dobrane zdjęcia. 10 na 15 jest praktycznie jednakowych i pokazuje pomalowaną na pomarańczowo - brązowo twarz, a ostatnie trzy dopiero mają prezentować całą walkę z kolorem. Dodatkowo opis, ograniczający się w zasadzie do podania kolejnej nazwy farby...
No nie działa mi ten ostatni artykuł nijak... Ale może to tylko jakieś moje fobie i uprzedzenia...

Generalnie poradnik jako całość - jak najbardziej godny polecenia.



Temat: Familiada
Czego jak czego ale śmiesznego dowcipu Karolowi Strasburgerowi w "Familiadzie" jeszcze nie udało się zapodać. Za to uczestnicy teleturnieju, który prowadzi pan Karol, zaliczyli sporo śmiesznych wpadek...

-Podaj rodzaj farby.
-Czerwona!
Wobec braku takowej odpowiedzi na tablicy Strasburger pyta kolejnego zawodnika:
-Podaj rodzaj farby.
-Zielona!

- Czym się bawia dzieci w piaskownicy?
- Przewracają się.

- Proszę podać ciasta, których nazwa pochodzi od nazwy własnej:
- Napoleonka
- Wu-Zetka
- Kokosanka

Na czym można zjeżdżać ze śnieżnego stoku?
1 odp. na sankach
2 odp. na nartach
3 odp. na łyżwach
Strassburger (zdziwiony) - "Trochę dziwne, ale może nasi ankietowani faktycznie tak mówili"

Sport, w którym biorą udział zwierzęta.
Odp. - Walka jeleni na rykowisku...

Były premier.
Odp. - Rakowiecki

Owoc, który nie rośnie na drzewie?
Odp. - Ogórek

Rodzaj metalu?
Odp. - Stal

- Podaj rodzaj potwora.
- Kangur!

-Karol: Co robimy jak wstajemy z łóżka?
-Odpowiedź: Siku...

- Gdzie idziemy, jak jest nam żle?
(Odpowiedzi: do mamy, do przyjaciółki itp.) -Eeee... do ubikacji.

- Więcej niż jedno zwierze, to...?
- Owca.
- Źle. Pytanie przechodzi na druga rodzinę. Więcej niż jedno zwierze, to...?
- Lama?

- Co robią koty?
- Skakają

Pytanie: Dokąd rodzice nie zabierają ze sobą dzieci?
Odp.: Do agencji towarzyskiej.

Pytanie: Jaka może byc bańka?
Odp. 1: Mydlana (braaaaawo)
Odp. 2: Bańka na mleko (braaaaawo)
Odp. 3: Bańka wstańka, taka zabawka.

- Miasto na F?
- yyyyyyy.... FLORYDA!

Pytanie o przybytek :-), ktorego nazwa powstała od czynności, ktorą się tam wykonuje, np. pralnia, pływalnia itd.
Odpowiedź uczestniczki: Zjeżdżalnia!

-Nazwa przylądka?
-Przylądek Zdrój.

- Rodzaj kiełbasy?
- Szynka!

Pytanie: - Wymień zwierzę w paski...
Odpowiedź: - Biedronka!

Pytanie: Na czym można siedzieć?(Odpowiedzi na tablicy: na kanapie, na krześle)
Głowa rodziny: na FOSIE

- Owoc z pestką?
- Truskawka!

-Biblijna para?
-Zeus i Hera!

- Z jakimi krajami graniczy Polska ?
- ... Z Francją !!!

A na koniec dzisiejszego odcinka przypomnimy taki antyk:

Dawno temu w Polsacie aktor Dariusz Kordek prowadził konkurs telefoniczny. Widzowie dodzwaniali się do Kordka i odpowiadając na trzy pytania mogli wygrać niemało pieniędzy. Pewna pani potknęła się na pytaniu z turystyki.
KORDEK: W jakim mieście znajduje się słynna Krzywa Wieża?
PANI: hm... eee.... yyyy...
KORDEK: Czas mija.
PANI: Może podpowiedź jakaś?
KORDEK: No, podpowiem... Krzywa Wieża w... w Pi....?
PANI: W... w pi... w pi... w piździe?



Temat: Potencjalne myśliwce 1938-1939, decyzja 1935-1936

Rumuni potrafili montować samoloty z drewna i płótna, a na polskiej licencji budowali P.24. W latach trzydziestych nie grali w naszej lidze.
Zobacz teraz Botras, jaka jest wartość polskiego dyplomu z historii, bo jest on jak prawo jazdy kupione na bazarze. Dla polskiego „historyka” miernikiem czegokolwiek w lotnictwie jest fakt, czy ktoś produkował samoloty z metalu, czy z drewna. W takim razie, wg takich pseudohistoryków, Mosquito reprezentuje epokę Blériota, a taki twardziel, jak N2T-1, wytrzymujący najbardziej brutalną akrobację i takież lądowania, a przy tym latający do dziś, reprezentuje może epokę Spada XIII. Oba państwa były dumne z tych drewnianych samolotów całkowicie dorównujących samolotom metalowym, a N2T-1, gdyby go gruntownie przerobić na myśliwiec, spokojnie ze swoim drewnianym płatowcem mógłby walczyć na froncie. Ale polski pseudohistoryk twierdzi, że drewno coś oznacza w historii techniki lotniczej, czyli tak jakby degraduje, mimo że Rosjanie wygrali tym drewnem wojnę. W takim razie, wg takich pseudohistoryków, serie Teksanów z dodatkiem drewna cofnęły je do czasów pierwszych Farmanów, mimo że te Teksany latają do dziś z dopuszczeniem do wyższej akrobacji.

A zapytaj tego pianotwórczego „historyka”, skoro tak się „zna” na rumuńskim międzywojennym przemyśle lotniczym, czy ma chociaż najzieleńsze pojęcie na temat tego, czy Rumunia używała do budowy płatowców drewna zwykłego, czy ulepszonego, bo może rumuńskie płatowce drewniane były na tyle dobre, że porównywalne z metalowymi, gdyż jest to możliwe? Niech pianobijca poda Ci różnicę w wytrzymałości na rozrywanie lotniczej sosny zwykłej i ulepszonej i niech odpowie, czego Rumunia używała? I całą bezdenną nicość tego „historyka” będziesz miał na widelcu. Zapytaj go, czy ma blade pojęcie, którego z trzech rodzajów sklejek lotniczych używała Rumunia i który rodzaj jest najlepszy, bo może Rumunia używała tego najlepszego, co tutejszy „znawca” musi przecież wiedzieć, skoro dla niego samolot drewniany jest „be”? Zapytaj, czy ta groteskowa postać wie, skąd Rumunia brała sklejkę lotniczą, bo może używała najlepszej lotniczej sklejki ówczesnego świata – z konkretnego państwa – i może to była tak doskonała sklejka, że płatowce z niej wykonane spokojnie mogłyby latać do dziś? A zapytaj to chodzące pustosłowie na koniec o to, czy zdaje sobie sprawę, jaka jest różnica (a może jej w ogóle nie ma, bo on to przecież musi wiedzieć), między stosunkiem wytrzymałości do ciężaru właściwego dla sosny i dla stali, a następnie dla sosny i dla duraluminium?

A wtedy mój drogi Botras wybije godzina prawdy dla potencjalnych, nieopatrznych i nieszczęsnych czytelników czegokolwiek wychodzącego spod klawiatury tego nieodpowiedzialnego za słowa pseudohistoryka, ale również godzina prawdy dla Ciebie, czy warto tracić czas na wymianę jakichkolwiek zdań z postaciami kabaretowymi. Olbrzymim kapitałem finansowym tego wątku FOW niewątpliwie pozostaje to, że na widok jakiejkolwiek publikacji na temat „lotnictwa” Twojego interlokutora nikt przy zdrowych zmysłach nawet nie ubrudzi się cieniem farby drukarskiej, aby to w ogóle brać w dłonie.

Pozdrawiam

G. Cz.



Temat: Vickers Wellington 1:17 G-SM

Ach jak piekny jest ten Wellington.
Musze sie przyznac, ze obserwowalem kolejne etapy budowy, widzialem rowniez koncepcje tego modelu. W imieniu tworcy prosze o jak najwiecej propozycji zmian i poprawek.

Kurcze byla cala ogromna wymiana informacji w obie strony i gadu gadu na wszystkie tematy, az trudno to zamieszczac.

Ogolnie mogel jest bardzo latwy w pilotazu, tylko bardzo panikowalem przed pierwszym lotem.
Jego wady to:
-niepokryty werniksem humbrol (czy czym to bylo malowane) smierdzi na sloncu i w samochodzie (sam sobie oczywiscie pomaluje, tylko taka rada ogolna)
-okragle okienko na gorze kadluba nagrzewa czarny papier (dziala jak soczewka), warto tam na przyszlosc malowac na srebrno
-karabiny odginaja sie do gory o maly kat i nie ma jak postawic wellingtona na dziobie ani na tyle, a trzeba jakois wkladac baterie!
-komora bombowa byla za bardzo z tylu, wiec wkladanie baterii wymagalo przymocowania lipola na gumkach do brzeszczoda od pily do metalu i zrobienie 'przedluzacza' z grubego kabla glosnikowego (bateria wchodzi az pod kabine pilota)
-omawialismy kwestie smigiel, ogolnie stanelo ze jakis rozmiar Master Airscrew 3-blade pusher (brytyjskie silniki) bylyby bardziej realistyczne, a GWS 9070 jakby dac przeciwbiezne to byloby optymalnie do ladowania (przyciskalyby powietrze do koncowek skrzydel)
-wieczorem gdy lata najrealniej z braku wiatru, jest bardzo malo widoczny z powodu czarnej farby. sytuacje ratuje charakterystyczny ksztalt kabiny i stat. pion oraz fakt ze model sam zeruje przechyl (spory, choc mniejszy niz w oryginale wznios skrzydel). byc moze jakis kamuflarz z normandii zalatwilby sprawe.

W praktyce:
-moment obrotowy smigiel jest niewyczuwalny, lata sie nim jak jednosilnikowym szybowcem o duzej rozpietosci, duzym obciazeniu powierzchni, lecz grubym profilu a zatemn wolnolatajacym (predkosc minimalna jest wolniejsza od bardzo szybko biegnacego czlowieka, czyli ze 35km/h)
-model jest w sam raz stateczny na przechyly
-model w pilotazu w zaleznosci od obrotow silnika potrzebuje zadziwiajaco roznych ustawien stat.poz. (5mm bardziej w dol na pelnym gazie, inaczej wyrywa do gory, ustawienie osi silnika o dodatkowe 3 stopnie w dol nie pomoglo)
-przy ladowaniu na zmniejszonym gazie trzeba zatem mocno ciagnac drazek do gory, nie przeciaga i nie skrzeca sie na boki az do kata natarcia ok 15 stopni. z drugiej strony, doskonalosc szybowania ma zaledwie ok 10 na dodatek przy wylaczeniu silnika sama skutecznosc steru wysokosci bardzo spada i trzeba ciagnac 'silnie do siebie'
-predkosc maksymalna jest ograniczona
-Nie latalem nim od 2-3 tygodni (praca, pogoda), zrobilem nim tylko 8 lotow w tym jeden w bardzo silnym wietrze. z powodu duzych lotek, model nadaje sie na motoszybowiec zboczowy, jakby ktos chcial.
-jeszcze raz podkresle olbrzymia pewnosc sterowania na malych predkosciach, jedyne zaskoczenie to ten ster wysokosci, szybki i gladki motoszybowiec przy tych wychyleniach w ciagu 2s zrobilby gorke pod katem 30 stopni i przeciagnal, a wellingotn po prostu zmniejsza predkosc opadania.

W stosunku do oryginalu stat. poz jest ponoc powiekszony ze 20% w rozpietosci i cieciwie, skrzydla zdaje sie powiekszone o 40% w cieciwie.

Mnie najbardziej brakuje jakiejs rurki fi 8 w skrzydle zeby mozna bylo sobie przewody do swiatel pozycyjnych dorzucic. ponadto po ostatnim miekkim ladowaniu widac ze ploza tylna w ksztalcie U jednak zaczyna sie wylamywac (przednie mocowanie slabsze). takze antenka pomimo solidnej konstrukcji sie zlamala podczas zmiany baterii, rozwiercilem i wzmocnilem stalowym drutem. Z innych spraw, wolalbym zeby wellington mial oryginalnej wielkosci lotki, to mozna by bylo sobie wyciiac opcjonalnie samemu klapy - a tak mam prawie Combat Class RC Plane.

Koncepcja aerodynamiczna bezbledna, zapasow statecznosci az nadto.

Jak bede lepszym pilotem (pocwicze manewr ze 30 razy na motoszybowcu Monton 1600C) to porobie wellingtonem slizgi na skrzydlo i takie sprawy. Narazie pracuje jednak nad kamerka czarno-bialo wysokiej jakosci bezprzewodowa sterowana osobna aparatura i odbiornikiem (lewo-prawo) montowana na zewnatrz kadlub tuz za ploza i pod kabina bombowa.



Temat: Szum w słuchawkach
Dnia Saturday, October 11, 2003 1:35 PM czasu lokalnego,


| Po przeprowadzce do nowej lokalizacji w słuchawkach podłączonych do
| komputera pojawił się dziwny szum i trzaski. Nie są one bardzo
| głośne, ale dosyć uciążliwe. Słyszalne są tylko gdy komputer nie
| emituje żadnego dźwięku (gdy np. odpalę WinAmpa szum znika i nie
| nakłada się na muzykę).

opisz dokladnie to co rozumiesz przez szum ... czy to jest dzwiek o
czestotliwosci 50Hz (takie buczenie jak z transformatora) czy cos
innego ?


Nie, dźwięk nie ma stałej częstotliwości, poza tym czasami zanika na 2-3
sekundy. Zauważyłem że jest silniejszy gdy komputer np. czyta coś z dysku
albo gdy wykonuję szybkie ruchy myszką i dużo klikam.


| Co może być przyczyną? Gniazdko sieciowe jest odpowiednio uziemione,
| komputer zasilany jest przez listwę filtrującą, a mimo to obudowa
| komputera czasem (nie zawsze) lekko "kopie" ale tylko gdy dotknie
| się jednocześnie komputera i kaloryfera.

jakby w gniazdku bylo uziemienie to by cie nic nie kopalo ...


Osobiście to gniazdko uziemiałem... Może źle to zrobiłem, jak to sprawdzić?
Instalacja jest starego typu, tzn. są tylko 2 kable (nie ma osobnego
przewodu dla masy).


| Próbowałem ją uziemić poprzez podłączenie cienkim
| miedzianym drucikiem do kaloryfera, ale szum nie zniknął. Słuchawki
| są markowe (Thomson), nowe i na innym sprzęcie (magnetofon) nie
| powodują takich problemów.

zeby ta metoda byla skuteczna musza byc spelnione odpowiednie warunki:

1. z obu stron musisz sie podlaczac do niemalowanego metalu (czyli od
strony kompa najlepiej podlaczyc sie do bolca uziemienia w listwie a
od strony kaloryfera do jakiejs czesci rury ktora nie jest malowana)


Tak właśnie zrobiłem. Zdrapałem trochę farby z kaloryfera, a od strony
kompoa podłączyłęm do tylniej ścianki obudowy (niemalowanej).


2. cala instalacja grzewcza w budynku musi byc metalowa ...


A tego to już niestety nie wiem...


| Jakieś rady? W poprzedniej lokalizacji ten sam komputer i te same
| słuchawki współpracowały bez zarzutu. Podejrzewam że winą jest
| "nietypowe" napięcie sieciowe w tym miejscu, ale z drugiej strony
| listwa powinna je "unormować". Co robić?

Jeszcze kilka pytan kontrolnych:
- czy podlaczasz kompa do telewizora lub amplitunera (czyt.
wzmacniacza z radiem) na stale ???


Nie.


- czy w kompie masz tuner TV ???


Nie.

Dzisiaj rozmawiałem z właścicielem mieszkania. Powiedział że miał podobne
kłopoty ("kopiąca" obudowa), zawołał jakiegoś fachowca a ten orzekł że wadą
jest słaba instalacja w całym budynku. Podobno gdy się podłączy kompa
bezpośrednio do gniazdka (a nie przez listwę filtrującą) to jest ok. Winne
są wg. tego fachowca kondensatory w takich listwach które powodują nagłe
przepięcia. IMO tłumaczenie mocna naciągane bo przecież listwy mają chronić
przed czymś takim... Jeszcze nie próbowałem czy problem będzie występował
przy zasilaniu bez listwy, ale raczej nie jestem skłonny z niej zrezygnować.
Wolałbym jednak mieć to dodatkowe zabezpieczenie w przypadku pioruna czy
czegoś takiego...

Pozdrawiam,

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anette.xlx.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 122 wypowiedzi • 1, 2

    Linki