Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fantastyczne zwierzęta
Temat: Ki beszél itt magyarul? -Wegierski
ellenai napisała:
Witajcie, Ellenai i Sunday!
> Wczoraj bylam poza domem wiec nie bylo dostepu do kompa.Sunday przede
> wszystkim sie ciesze ze zdobyles te mapy.Ze mna sie napewno nie licytowales
> hehe,bo nie wiedzialam co sie tu dzialo.Tego watku millefiori nie mam, nie
> widze, i nie rozumiem dlaczego tak jest.Przegladnelam caly watek ale albo
slepa
Nie jestes, nie jestes, tylko jakos nie po kolei sie wkleilo:
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=10311&w=4498475&a=6582360
>
> jestem albo cos w tym rodzaju eh!ale taka mapa to rarytas i to od razu dwie
> sobie kupiles,super:))))ciesze sie ogromnie.
> Tak ,ciezko o skojarzenia w wegierskim ale w koncu wszystko mozna jakos
> pomalutku opanowac.Dzieki za podzielenie sie swoimi metodami nauki
jezyka.Wcale
>
> mnie nie dziwi ze zgadles te dziope.
Dziopa jest piekna! Wprawdzie nie wiem dlaczego, ale zawsze "slyszalam" ja
pejoratywnie, moze to konotacja kontekstow.
>Jestes wycwiczony w skojarzeniach
> wlasnie.Wloski jest naprawde latwy,kiedys nie bedziesz mial najmniejszego
> problemu sie go nauczyc jak bedziesz chcial.
To pewne! Z lekkim podkladem laciny i francuskiego wloski jest latwo
oswajalny. Zreszta wymowa jest tak bliska polskiej.
>Ja sie w niemieckim jezyku
> porozumiem ale o plynnosci trudno tu mowic.Doszlifuje napewno:))))
Zrob to koniecznie. A poza tym co porabiasz? Napisz, prosze.
> Przyroda jest piekna , w miescie nie bardzo potrafie funkcjowac,ale
> poradzilabym sobie oczywiscie.Nawet nie wiem czy skunksy sa w
europie,pojecia
> nie mam.
Skunksow nie ma, sa tchorze, chyba mniej "wonne", na szczesie nie mialam
okazji porownac. Kiedy mieszkalam w Stanach, w Newark, DE, na parkingach
uniwersytetu byly rozwieszane ogloszenia, aby zamykac okna w autach, bo
zwierzeta sie ladowaly do samochodow. Pol biedy, gdy zastalas w aucie szopa
czy oposa, albo wiewiorke.Zdarzaly sie tez skunksy. Jako remedium na aromaty
polecano obfite oblanie terenu skazonego sokiem pomidorowym, zostawienie na
kwadrans, a nastepnie plukanie, plukanie, plukanie...
> Sunday wspomniales o tych znajomych rodziny,ktorzy przeszli na nartach
kawalek
> ukrainy wzdluz dawnej polskiej granicy.Nigdy tam nie bylam ale chcialabym
to
> zobaczyc,stare slupki graniczne,przejsc sie wlasnie wzdluz takiego szlaku.W
> moich rejonach prowadzi szlak turystyczny wzdluz granicy ze slowacja,szlak
jest
>
> piekny.Oczywiscie nie bedzie nastrajal melancholijnie jak w przypadku
> nieistniejacej granicy z ukraina sprzed wojny,ale piekny jest:))))Zobaczyc
tez
>
> musze Lwow.:)))))
Lwow koniecznie!!!! Nie bardzo rozumialam skale sentymentow lwowiakow, dopoki
sama
sie tam nie znalazlam. Mialam wrazenie ogladania cudownego miasta przez
mglistoszara zaslone. Samo miasto, jako zespol urbanistyczny jest wyjatkowej
urody,polozone malowniczo na wzgorzach, zielone, na cale szczescie z
nielicznymi wtretami w scislym centrum. I kiedy dodalm - wylacznie w
wyobrazni - to, co czytalam i slyszalam o atmosferze tego miasta, zrozumialam,
dlaczego. Magiczne miejsce.
> Millefiori dzieki za kolejna garsc wspomnien,sa fantastyczne:)))trzymam
kciuki
>
> za ten wyjazd na Wegry.Niech wszystko idzie gladko i bez problemow:))))
Dziekuje z calego serca, bo wiaze sie z tym mnostwo spraw i papierowo-
biurokratycznej kolomyjki; w sumie wymaga mnostwa czasu, zrobienia i
uzupelniania listy potrzebnych papierkow z zamknieciem - przede wszystkim -
rozdzialu paryskiego; strona wegierska - tak oficjalna jak i zaprzyjazniona,
pomagaja jak moga, mozna na nich liczyc!
> Nie bylam w Wyznych Ruzbachach.Nigdy o tym miejscu nie slyszalam,otworzylam
> linki poczytalam sobie informacje i dziekuje Tobie za nie bardzo.Bede w
Polsce
> to sprawdze to miejsce.Twoja rekomendacja jest dla mnie
wystarczajace.Pojawie
> sie tam kiedys:)))
Znow rumienie sie w moim kacie...
Pojedz koniecznie. Miejsce jest wyjatkowe. Ostatni raz bylam tam w 1994 roku.
Dzieki Wam,zaczynam miec bardziej sprecyzowane co chce
> zobaczyc w moich stronach,bo chociaz tam sie wychowalam nigdy tak naprawde
nie
> mialam czasu zeby duzo zwiedzic.A poza tym wyjazd z kraju sprawil ze na
> wszystko co bylo patrze pod innym katem , z innej troche perspektywy:))))))
Tak to bywa z odkrywaniem swiata.
> pozdrawiam was mocno millefiori i sunday,czekam na nastepne wiesci,sunday
tych
>
> map to ci zazdroszcze i ciesze sie razem z toba ze udalo sie tobie je
> kupic.
Jeszcze raz: gratulacje!
Pozdrowka:))
serdecznosci,
millefiori
Temat: Dlaczego USA tak bardzo boi sie BSE.......
Dlaczego USA tak bardzo boi sie BSE.......
Wynika z ze specyfiki amerykanskiego rolnictwa.
Kazdy przyjezdzajacy do USA moze byc nieco zdziwiony,
gdy na lotnisku celnicy pytaja o przywoza zywnosc,
nawet o male jej ilosci. A gdy sie to zglosi, cala
przywieziona zywnosc, ktore nie jest fabrycznie
przetworzona i zapuszkowana idzie do kubla na smieci
nawet jezeli jest to "sucha krakowska" czy kabanosy.
Nie zgloszenie przywozu grozi powaznym konsekwencjami
w przypadku znalezienia zywnosci!!!
Nie chodzi tu bynajmniej, ze USA sie boi, ze przywozona
zywnosc bedzie konkurencja dla amerykanskiej zywnosci
i oslabi markiet. Przywozone przez turystow ilosci
sa marginalne w stosunku do oficjalnego importu.
Chodzi o to, ze ta niekontrolowana zagraniczna zywnosc
moze zawierac choroby, na ktore amerykanskie rolnictwo
jest zupelnie nie przygotowane.
Amerykanskie rolnictwo jest wysokotowarowe i wydajne.
Na taka wydajnosc sklada sie uzywanie wysokowydajnych
odmian i niskie zuzywanie nawozow sztucznych i srodkow
ochrony roslin. Wyhodowane odmiany roslin, szczegolnie
te modyfikowane genetycznie daja fantastyczne
plony, ale sa z reguly malo odporne na rozne choroby
panujace na swiecie, bo sie nigdy z nimi nie spotkaly.
Stad tez niewielkie zuzycie pestycydow.
I ten uklad dziala dopoki nie zostanie zaklocony zzewnatrz.
Podobnie jest z hodowla. Olbrzymie farmy z tysiacami krow
czy swin, izolowane przez dwa oceany i gory od swiatowych
ognisk chorob mialy sie calkiem niezle.
Taka olbrzymia farme obsluguje zwykle jeden dochodzacy lekarz
weterynarii, a stada sie leczy tylko w przypadku wielkich
epidemii; gdy pojedyncze zwierze jest podejrzane to sie
je odstrzeliwuje i zakopuje.
Do niedawna przydatnosc miesa w rzezni oceniano wylacznie
wizualnie, bez zadnych testow laboratoryjnych. Tylko osobnikom
wygladajacym zupelnie podejrzanie wykonywano dodatkowe testy.
Dopiero pare lat temu Clinton przeforsowal ustawe, aby podobnie
jak w Europie wszystkie sztuki byly badane laboratoryjnie, co
powodowalo protesty farmerow i przetworcow, bo podnosilo koszty.
Nawet przy tak pobieznej kontroli miesa, przypadkow zatruc czy
zakazen bylo w Ameryce o wiele mniej niz Europie. Gdy nastepuje
skazenie miesa w czasie procesu produkcji (salmonella, etc)
Amerykanie zwykle nie wahaja sie wyrzucic i kilka tysiecy ton miesa!!!!
aby doszczetnie zniszczyc ognisko.
Co moze oznaczac BSE dla USA? Katastrofe o nieprzewidywalnych
skutkach. W USA nie kolczykuje sie bydla i prowadzi metryk jak
EU. Bydlo zyje w olbrzymich, czesto szacowanych niz policzalnych
stadach, na olbrzymich obszarach. Odtworzenie sciezki infekcji
moze byc bardzo trudne, jezeli niemozliwe. Koszty testow beda
zmniejszaly oplacalnosc. Poza tym, jak w kazdej infekcji wirusowej
zakazenie moze byc w pewnych okresach ukryte i nie wykrywalne.
Kwarantanna czy likwidacja stada przy takich rozmiarach i
tej specyfice amerykanskiej hodowli, to narazie wizja horroru, o
ktorej nikt nie chce jeszcze myslec.
A jaki to moze miec wplyw na ekonomie....Zobaczymy
Temat: Porcelanowe jaja
Porcelanowe jaja
Barbara Majętna z Ustronia maluje niezwykłe pisanki
Marcin Czyżewski 09-03-2005 , GW
Na początku wszyscy myślą, że to jaja od kur, gęsi i strusi. Dopiero po chwili dziwią się, dlaczego takie twarde, lśniące i misternie pomalowane.
O tym, że będzie malować, Barbara Majętna wiedziała od dziecka. Los postanowił jednak trochę pograć jej na nosie. Najpierw zamiast do plastycznej, trafiła do klasy muzycznej w ogólniaku. Potem nie przyjęli jej na wychowanie plastyczne do cieszyńskiej Filii Uniwersytetu Śląskiego. Nie poddała się. - I tak będę malować - postanowiła.
Harówa w odlewni
Pomógł przypadek. Do jej rodzinnego domu w Ustroniu przyjeżdżali na wypoczynek ludzie z Rudy Śląskiej, których córka pracowała w katowickiej pracowni ceramicznej Zygmunta Buksowicza. To była prywatna firma, przez długie lata PRL-u wytwarzająca ręcznie malowane filiżanki, talerzyki i ozdoby. Pojechała, obejrzała i została. Postanowiła, że pozna całą całą produkcję. Po pół roku ciężkiej harówki w odlewni trafiła do malarni, pod oko mistrza Maksymiliana Woźniaka. Tam uczyła się warsztatu - jak trzymać pędzel, prowadzić linię, dobierać farby. - Po nocach śniły mi się oczy, wąski, noski i pazurki, które musiałam malować na ozdobnych zajączkach. Wielu nie wytrzymywało, bo praca żmudna, a na efekt długo trzeba czekać - opowiada.
Na początku lat 90., gdy katowicka pracownia upadła, wróciła do Ustronia. W starej kuchni, gdzie gotowało się strawę dla zwierząt, zaczęła urządzać swoją pracownię zdobienia ceramiki. Załatwiła piec, wzięła kredyt, który starczył na sprowadzane z Niemiec farby, pędzle z włosiem bobra, chemikalia, szpachelki i pierwszy rachunek za prąd do pieca.
Jak u mistrza Faberge
Na początku pomogli znajomi, którzy zamawiali u niej ręcznie malowane serwisy z porcelany. Wreszcie mogła się wykazać. Gdy chcieli zestaw myśliwski, na każdej z sześciu filiżanek malowała innego ptaka łownego - głuszca, bażanta, cietrzewia, a na dzbanku i cukiernicy - zwierzynę płową. Z czasem było coraz więcej chętnych na jej dzieła. Ponieważ na Boże Narodzenie przygotowywała porcelanowe dzwonki i bombki, wymyśliła więc, że na Wielkanoc zacznie malować porcelanowe jajka.
To było ogromne wyzwanie, do którego zainspirował ją... mistrz Piotr Faberge. Słynny złotnik z rosyjskiego dworu na polecenie cara Aleksandra III przygotowywał co roku dla jego żony niezwykłe jajka wielkanocne. To były istne cuda. W jednym np. siedziała złota kura z rubinowymi oczami. Gdy podnieść jej złoty dzióbek, ukazywała się diamentowa replika carskiej korony. W innym z kolei umieścił złoty model karocy. - Zachwyciły mnie, dlatego postanowiłam, że też spróbuję wykonać jakieś specjalnie jaja - wspomina Majętna.
Okazało się jednak, że zdobycie porcelanowych jaj w Polsce graniczy z cudem. Wreszcie udało się je zamówić w fabryce porcelany w Wałbrzychu, choć jej pracownicy patrzyli niezwykle podejrzliwie. Potem zabrała się do malowania. Nanosiła na nie misterne wzory, złocenia. Efekt był fantastyczny. Malowane na specjalne zamówienia jaja trafiały na różne kontynenty. - Zawsze staram się, żeby były na nich motywy wiosenne, w końcu to święta wielkanocne. Inspiruje mnie to, co gdzieś zobaczę, np. ptaki lub kwiaty - mówi pani Barbara.
Bardzo kwiecista jest kolekcja, którą właśnie przygotowuje na tegoroczne święta. Każde z sześciu dużych jaj będzie w inne kwiaty. Gotowe jest już jajo w tulipany. Teraz powstaje w niezapominajki, a po nim będą prymule, narcyzy, krokusy i hiacynty. Jedno jajo to - bagatela! - trzy dni wytężonej pracy, którą trzeba przerywać kilka razy sześciogodzinnym wypalaniem tego, co się już namalowało.
Gdy piec stygnie
Potrzebne jest ogromne doświadczenie. Nie wolno np. przypadkowo pomieszać żółtej farby z czerwoną, bo ta ostatnia zniknie podczas wypalania. Gdy używa się tzw. farb lustrzanych, to trzeba dużej wyobraźni, bo w trakcie malowania wszystkie kolory mają żółty odcień. Trzeba też nabrać tyle farby na pędzel, żeby starczyło dokładnie na jedną linię. - Czasami już mam dość. Muszę się z kimś spotkać, gdzieś wyjechać, żeby naładować akumulatory - mówi Majętna.
Ale kiedy praca zbliża się już do końcowego efektu, nie może się od niej oderwać. Najprzyjemniejszy moment to otwarcie pieca, gdy wystygnie, i można z niego wyjąć misternie ozdobione cacko.
I jeszcze ten, gdy ktoś po raz pierwszy zobaczy jej dzieła! Długie milczenie, oczy pełne zachwytu. Bywa, że ludzie nie mogą uwierzyć, że to jaja z porcelany. - Myślą, że to kurze, gęsie lub strusie. Dopiero po chwili dziwią się, dlaczego to takie twarde i lśniące - śmieje się Majętna.
Temat: SPRAWDZIAN LITERACKI = Dla Niklota
SPRAWDZIAN LITERACKI = Dla Niklota
(Tylko sam bez pomocy Mamy Niklot)
H. SIENKIEWICZ "W PUSTYNI I W PUSZCZY"
1. "W pustyni i w puszczy" to powieść:
a) historyczna
b) podróżniczo- przygodowa
c) fantastyczna
d) obyczajowa
2. Na jakim kontynencie rozgrywa się akcja powieści?
a) Azja
b) Ameryka Południowa
c) Australia
d) Afryka
3. Z jakiego powodu Staś i Nel zostali porwani?
a) na handel
b) z zemsty
c) na wymianę za dzieci Smaina
d) dla okupu
4.Kim był Staś?
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
5. Kim była Nel?
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
6.Dlaczego Staś nie przyjął wiary Mahdiego?
a) nie znał jej
b) bał się
c) nie odpowiadała mu
d) nie chciał się zaprzeć swojej wiary
7. W jakich okolicznościach Staś i Nel uwolnili się z rąk porywaczy?
a) uciekli
b) uwolnili ich Beduini
c) zamieniono ich na dzieci Smaina
d) Staś zastrzelił porywaczy
8. Czym był Kraków i gdzie się znajdował?
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
9. Z jakiego powodu Staś uratował słonia?
a) na prośbę Kalego
b) na prośbę Nel
c) aby mieć dużo mięsa
d) aby mieć środek transportu
10. W jakich okolicznościach Staś zdobył chininę?
a) otrzymał w obozie Smaina
b) kupił od karawany Beduinów
c) otrzymał od umireającego geografa Lindego
d) znalazł ostatnie zapasy
11.Kim byli Kali i Mea?
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
12.Jakie zwierzęta towarzyszyły dzieciom w wędrówce?
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
13 Jakie lekarstwo było najcenniejsze podczas wędrówki Stasia i Nel?
a) aspiryna
b) penicylina
c) jodyna
d) chinina
14. Która z przygód Stasia i Nel podobała Ci się najbardziej? Opisz ją.
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
..............................................................................
...................
Temat: Opowieści biblijne (dla Tessy)
Przedziwne odkrycia... [2]
Niektórzy uczeni sądzą, że tekst Księgi Rodzaju 3,5.: "...tak jak Bóg będziecie
wiedzieli dobro i zło" należy rozumieć w sensie politeistycznym: "tak jak
bogowie". Gdyby tak było na pewno, mielibyśmy tu do czynienia, na skutek
nieuwagi redaktorów judzkich, ze śladem dawnych politeistycznych wyobrażeń w
tekstach biblijnych. W rozdziale szóstym tejże księgi (w. 2) ludzie są
nazwani "synami Boga", a tak właśnie określa mit babiloński zbuntowanych bogów,
ponieważ istotnie byli synami boga Abzu i bogini Tiamat.
Przez długi czas badacze łamali sobie głowy nad drugim wierszem pierwszego
rozdziału Księgi Rodzaju, który mówi o duchu bożym, a właściwie o ożywczym
tchnieniu Boga unoszącym się nad wodami. Interpretowano ten wiersz w różny,
nieraz fantastyczny sposób, aż w ruinach fenickiego miasta Ugarit (w pobliżu
dzisiejszego Ras Szamra w Syrii) odnaleziono tabliczki klinowe, stanowiące
zbiór mitologicznych poematów. W micie kosmogonicznym uczeni natknęli się na
tekst, według którego Bóg osiadł na wodzie jak ptak na jajach i wysiedział z
chaosu życie. Nie ma powodu wątpić, że biblijny duch boży unoszący się nad wodą
jest echem owego ugaryckiego mitu.
Biblijna historia stworzenia świata o powstała niewątpliwie w zaciszu pracowni
kapłańskiej i jako intelektualna koncepcja teologów nie zyskała popularności w
szerokich rzeszach ludu hebrajskiego. Do wyobraźni prostych ludzi bardziej
chyba przemawiały dramatyczne mity o heroicznych walkach bogów z olbrzymim
potworem chaosu. W tekstach Starego Testamentu zachowały się wyraźne ślady tych
wierzeń ludowych. W ugaryckirp poemacie bóg Baal odnosi zwycięstwo nad
siedmiogłowym smokiem Lewiatanem. W Księdze Izajasza (27,1) czytamy
dosłownie: "W ów dzień nawiedzi Pan mieczem swoim twardym i wielkim a mocnym
lewiatana, węża zaworę, i lewiatana, węża pokręconego, i zabije smoka, który
jest w morzu". Smok występuje również pod nazwą Rahab. O konflikcie Jahwe z
Rahabem wspomina Księga Hioba, jeden z Psalmów oraz Izajasz.
Jesteśmy w szczęśliwym położeniu, że możemy śledzić drogę, jaką w historii
wędrował mezopotamski mit o walce bogów z potworem. Za czasów Sumerów
zwycięskim bogiem, który pokonał smoka, był Enlil. Gdy Mezopotamię podbił król
Akkadyjczyków Hammurabi, pogromcą smoka stał się Marduk. Minęły wieki i
hegemonię nad Międzyrzeczem zdobyli Asyryjczycy, a wtedy godność najwyższego
bóstwa w państwie otrzymał Aszur. Pisarze asyryjscy wymazali na tabliczkach
klinowych Marduka, a na jego miejsce wpisali imię swego własnego boga
plemiennego Aszura. Zrobili to jednak niestarannie i w niektórych miejscach
tekstu przeoczyli imię Marduka. Mit dotarł następnie do Palestyny, gdzie
Hebrajczycy kazali Jahwe walczyć z potworem Lewiatanem czy Rahabem. Zdaniem
niektórych uczonych mit przedostał się nawet do chrześcijaństwa w formie
legendy o św. Jerzym zabijającym smoka. W związku z biblijną opowieścią o
stworzeniu świata warto w końcu przytoczyć jako ciekawostkę pewien fakt
niezmiernie charakterystyczny dla ludzi, którzy w Starym Testamencie widzieli
alfę i omegę wszelkiej wiedzy ludzkiej. W roku 1654 arcybiskup Usher z Irlandii
oświadczył, że z uważnego przestudiowania Pisma świętego wynika, iż Bóg
stworzył świat w roku 4004 przed naszą erą. Datę umieszczano przez cały wiek w
kolejnych wydaniach Biblii, a ten, kto podawał ją w wątpliwość, uważany był za
kacerza,
Arcybiskupa Ushera zaatakował jednak biskup Lightfoot zarzucając mu brak
dokładności w obliczeniach. Według niego świat powstał 23 października 4004
roku przed naszą erą o godzinie 9 rano.
Jeżeli chodzi o raj, to jest on również tworem wyobraźni sumeryjskiej. W micie
o bogu Enki raj jest przedstawiony jako ogród pełen drzew owocowych, w którym
ludzie i zwierzęta żyją w najlepszej zgodzie, wolni od cierpień i chorób. Jest
on położony w krainie Dilnum w Persji. Raj biblijny da się zlokalizować
niewątpliwie w Mezopotamii, w nim bowiem biorą początek cztery rzeki, z których
dwie to Eufrat i Tygrys.
Temat: Rekonstrukcja historyczna "Bitwa nad Bzurą 1939"
moje wrażenia
Byłem w sobotę w Brochowie i tak jak setki innych, bawiłem się w wojnę (jako
widz). Zabawa tym przyjemniejsza, że nasi oczywiście wygrali, no i oczywiście
pogoda była więcej niż fantastyczna; wszystkie zdjecia które robiłem wyszły
wyjątkowo malowniczo. Dawno już nie spacerowałem po polskiej wsi w czasie tak
pięknego wieczoru, nawet gdyby nad Bzurą śpiewały tylko ptaki i zmęczeni
weekendem tubylcy to i tak wróciłbym do domu pod wrażeniem.
Trochę się zdziwiłem frekwencją. Na moje oko zjechało tak może i ponad tysiąc
osób, podczas gdy spodziewałem się najwyżej kilkuset. Zaskakujące, tym bardziej
że gazety nie awizowały specjalnie tego wydarzenia. Czyżby wszyscy obecni to
czytelnicy Nowego Przeglądu Kawaleryjskiego i niniejszego forum? Nie wiem jak
wyglądał wyjazd z tego małego parkingu, niemniej ja się przestraszyłem i
zostawiłem auto wpół drogi do Brochowa. No i widać, że wydarzenie przerosło już
formułę zabawy kilkudziesięciu zapaleńców i zmierza w kierunku show-biznesu. Za
rok powinni chyba sprzedawać już bilety, a za te pieniądze zapewnić
profesjonalne siły porządkowe, bo inaczej impreza padnie pod własnym ciężarem –
już w tym roku polska kawaleria niemal musiała zrezygnować z ataku, bo tłum
widzów napierał silniej niż zdziesiatkowany Wehrmacht.
Co do rekonstrukcji. Wspaniała sprawa, jestem pełen podziwu dla wszystkich
uczestników, a zwłaszcza dla kawalerzystów i dla ludzi którzy na co dzień
utrzymują na chodzie te dwa SdKfz 251. Oczywiście nie zamierzam robić z siebie
idioty i wytykać nieścisłości historycznych. Chociaż Waffen SS przemieszał się
z Wehrmachtem a oficerowie prowadzili atak w munudrach wyjściowych, to
przecież rzecz była zaaranżowana bardziej profesjonalnie i z większą dbałością
o szczegóły niż niejeden kręcony za gigantyczne pieniądze i skonsultowany przez
bataliony dyplomowanych doradców film. Tylko tego gościa, który zrobił sobie
Wietnam z hełmu to mogliby oddelegować do pilnowania widzów, bo zepsuł mi
niemal wszystkie zdjęcia.
Ale serce mi skowyczy na myśl o jednym. Otóż nawet fanatycy militarnego
szczegółu czuli się w obowiązku zaspokoić narodowy popyt na
siercoszczypatielnyje epizody. No bo czy zgadniecie, jakim sposobem Polacy
rozstrzygnęli na swoją korzyść potyczkę pod Brochowem? Oczywiście szarżą
kawaleryjską! Tak tak, chyba co roku we wrześniu przynajmniej w jednej gazecie
i przynajmiej w jednej dyskusji telewizyjnej ktoś przypomina, że regulamin
przewidywał szarżę tylko w wyjątkowych wypadkach, że ułani w 90% atakowali
spieszeni, że Krojanty to wyjątek a nie reguła. Grochem o ścianę. Szkody,
której narobiła nieszczęsna „Lotna”, nie da się chyba odwrócić jeszcze przez
trzy pokolenia, aż wyrośnie generacja która będzie sądziła że zwierzę pt. koń
wymarło w epoce lodowcowej. Choć naturalnie zgadzam się bez dwu zdań, że
największe wrażenie robiła właśnie chwila, gdy jeszcze słychać było śpiew i
rżenie koni.
Temat: Poszukuję info o Etiopii i dolinie Omo
Do obejrzenia (opisuje tylko to co sam widzialem):
Aksum - stolica najstarszego panstwa; wprawdzie dechu nie zapiera, ale stelle i
caly koloryt miejsca bardzo interesujacy
Lalibela - to jest to!!! Trudno jest opisywac wioske w gorach, gdzie w skale
wykuto niezwykle koscioly, gdzie wychodza kaplani z etiopskimi krzyzami w
rekach, a dokad prad elektryczny doprowadzono jakies piec lat temu; pojechac do
Etiopii i nie zobaczyc Lalibeli to jakis straszny błąd
Gondar - miasto z jedynymi zamkami w Afryce sub-saharyjskiej; tu uwaga: w
Europie to nie bylby zaden cud; tu uwaga druga: w zasadzie to byly palace, a
nie zamki, a caly kompleks na wzgorzu w srodku miasta
Jezioro Tana i wodospady Tissisat - klasztory na wyspach na jeziorze - tak,
kapitalny nastrój; wodospad wielkości Niagary: prawie 50 m spadku
Addis Abeba - raczej niezbyt ciekawa
Wszystko to co opisywalem to tzw. trasa historyczna, czyli najpopularniejsza
trasa turystyczna przez Etiopie. Kiedy zapytalem sie co byloby drugim miejscem
do polecenia uslyszalem od miejscowego przewodnika, ze dolina Omo. A samych
parkow narodowych jest tam duzo i opisy wygladaja bardzo zachecajaco (Bale,
Awash, gory Simien)
Z opisu powyzszego jednak nie wynika urok miejsca jakim jest Etiopia (a
przynajmniej czesc, którą widziałem). Po pierwsze, nie jest to jakaś wspaniała
cywilizacja, która powala swoim stopniem rozwoju typu Chiny, Persja. Ale przez
to, że była przez wiele lat izolowana, miała mało kontaktów ze światem
zewnętrznym jest bardzo oryginalna. Mają nie tylko swój własny alfabet, swój
własny kalendarz (11 września zaczął się rok 1995...), ale nawet zegara używają
na swój sposób. Zboże tu uprawiane - tef - nie jest znane gdzie indziej.
Chrześcijaństwo jest niepodobne do żadnego innego (i jest jedną z rzeczy, które
są jedną z największych atrakcji tego kraju).
Po drugie, jeśli choćby na moment oddalić się od szlaku to natychmiast ma się
wrażenie, że czas stanął tu w miejscu setki lat temu. Woły ciągnące sochę to
nie tylko obrazek z dalekiej przeszłości.
Po trzecie, przyroda jest tu niezwykłej urody. I w zasadzie niepowtarzalna, bo
zdaje się, że większość ptaków i zwierząt jest endemiczna. A nawet jeśli nie to
i tak widoki są niepowtarzalne.
Po czwarte, ponieważ turystów ciągle tu mało, więc nie trafia się w ręce
turystycznej machiny typu bar szybkiej obsługi ("mamy dla ciebie 25 sekund i w
tym czasie spróbujemy wyciągnąć od ciebie 10 dolarów... następny!"). Wprawdzie
wyciągnięte ręce po jałmużnę to standard, ale nie jest to aż takie paskudne jak
tam, gdzie przewalają się miliony turystów. Bo właściciel tych rąk może i na
kawę zaprosić, a i czasem te ręce wyświadczą przysługę bez oczekiwania
natychmiastowej gratyfikacji.
Etiopia po prostu jest inna i trudno ją porównywać do innych krajów. Chyba
godna polecenia.
I jeszcze słowo o podróży. Byłem tam w tym roku z Logostourem (czy wypada pod
niebiosa wychwalać przewodnika, którego dało nam biuro? Wypada? No to jeszcze
raz! Fantastyczny gość!! Merytorycznie i organizacyjnie). Kosztuje to dużo
pieniędzy, ale jest dużo przelotów, więc wiadomo dlaczego. Zresztą: nie żałuję
ani centa!
A ponieważ byłem w zorganizowanej i większej grupie, stąd trudno mi wypowiadać
się na temat bezpieczeństwa. Wprawdzie ze dwa-trzy razy spotkaliśmy gości z
kałaszami, a w drzwiach hotelu w Addis stał odźwierny z wykrywaczem metali w
ręku, ale raczej nie mieliśmy odczucia niebezpieczeństwa.
pozdrawiam
Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 159 wypowiedzi • 1, 2, 3