Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fantastyczne zwierzęta
Temat: dobry weterynarz poszukiwany
a ja serdecznie polecam dr Tokarskiego, mój kot ma już 12 lat i od początku
leczony był u doktora. Pełen profesjonalizm i fantastyczne podejście do
zwierząt. A mój kot wciąż jest w świetnej formie :)
Temat: Utwor otwierajacy impreze weselna
Zabawię się w Familiadę...bo ja bym tego nie chciała,ale myślę,że Ty masz na
myśli tego typu imprezę ,na której to się nada
Grajmy Panu
Słowa: Agnieszka Osiecka
Muzyka: Zygmunt Konieczny
Wykonanie: Anna Szałapak
Dzięki Ci Panie za ten świat
Dzięki Ci Panie za dzikich zwierząt śpiew
Za Twoją sprawą kwitnie kwiat
I rodzi się człowiek, piskle i lew
Grajmy Panu na harfie
Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne
Grajmy Panu na harfie
Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne
Grajmy Panu w niebiosach
Grajmy Panu w dolinach
Z jego światłem we włosach
Każdy życie zaczyna
Grajmy Panu na harfie
Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne
Oooo hooo to radości
Ajjj hajj dziękczynienia
Ajjj hajj
Grajmy Panu na harfie
Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne
Grajmy Panu w niebiosach
Grajmy Panu w dolinach
Z jego światłem we włosach
Każdy życie zaczyna
Grajmy Panu na harfie
Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne
Ty, który chronisz biedne domki ślimaków
I wielkie góry, obu ameryk
Ty, który śledzisz tajne drogi ptaków
I krzyki nasze, jęki, szmery
Dzięki Ci, że dałeś nam czas
Dzięki, że słuchasz i oglądasz nas
Grajmy Panu na harfie
Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne
Grajmy Panu na harfie
Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne
Grajmy Panu w niebiosach
Grajmy Panu w dolinach
Z jego światłem we włosach
Każdy życie zaczyna
Grajmy Panu na harfie
Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne
Oooo hooo to radości
Ajjj hajj dziękczynienia
Ajjj hajj
Grajmy Panu na harfie
Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne
Grajmy Panu w niebiosach
Grajmy Panu w dolinach
Z jego światłem we włosach
Każdy życie zaczyna
Grajmy Panu na harfie
Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne
Grajmy Panu w niebiosach
Grajmy Panu w dolinach
Z jego światłem we włosach
Każdy życie zaczyna
Temat: wyzszosc swiat wielkanocnych
na rezurekcję
pieśń radości i uwielbienia - autorstwa Osieckiej, a w wykonaniu Szłapak
Dzięki Ci Panie za ten świat,
dzięki Ci Panie za dzikich zwierząt śpiew.
Za Twoją sprawą kwitnie kwiat i rodzi się człowiek, pisklę i lew.
Grajmy Panu na harfie, grajmy Panu na cytrze,
chwalmy śpiewem i tańcem cuda te fantastyczne.
Grajmy Panu w niebiosach, grajmy Panu w dolinach,
z Jego światłem we włosach, każdy życie zaczyna.
Grajmy Panu na harfie, grajmy Panu na cytrze,
chwalmy śpiewem i tańcem cuda te fantastyczne.
O, ho, to radości szloch, o, ho
Aj, haj, dziękczynienia raj, aj, haj
Grajmy Panu na harfie, grajmy Panu na cytrze,
chwalmy śpiewem i tańcem cuda te fantastyczne.
Grajmy Panu w niebiosach, grajmy Panu w dolinach,
z Jego światłem we włosach, każdy życie zaczyna.
Ty, który chronisz biedne domki ślimaków
i wielkie góry obu Ameryk.
Ty, który śledzisz tajne drogi ptaków i krzyki nasze, jęki, szmery.
Dzięki Ci, że dałeś nam czas, dzięki, że słuchasz i oglądasz nas.
Grajmy Panu na harfie, grajmy Panu na cytrze,
chwalmy śpiewem i tańcem cuda te fantastyczne.
Grajmy Panu w niebiosach, grajmy Panu w dolinach,
z Jego światłem we włosach, każdy życie zaczyna.
Grajmy Panu na harfie, grajmy Panu na cytrze,
chwalmy śpiewem i tańcem cuda te fantastyczne.
O, ho, to radości szloch, o, ho
Aj, haj, dziękczynienia raj, aj, haj
Grajmy Panu na harfie, grajmy Panu na cytrze,
chwalmy śpiewem i tańcem cuda te fantastyczne.
Grajmy Panu w niebiosach, grajmy Panu w dolinach,
z Jego światłem we włosach, każdy życie zaczyna.
podoba się mi ogromnie, żywiołowość wykonania zwłaszcza :)
Temat: eutanazja lekiem na bezdomność na Paluchu!
eutanazja lekiem na bezdomność na Paluchu!
I taraz mam poważne wątpliwości, czy to przypadek, czy zamierzony efekt?
A mowa o wierszu zachęcającym do eutanacji, który znajduje się na stronie
schroniska "Na Paluchu"!!!!!! (www.paluch.org.pl/ w dziale "my i
zwierzęta", "wiersze o psach")
PIES ZBĘDNY/JUŻ NIECHCIANY
weź mnie
zabierz do schroniska
jestem głodny
boli mnie oko...
chyba ktoś mnie kopnął
a może to był ten samochód?
nie wiem...
zabierz mnie stąd
do ciepłego domu
oddaj potworom
niech mnie położą na stole
przywiążą
i
zrobią zastrzyk który nie boli tak jak życie
bezdomny pies
imię nieznane
wiek nieznany
zmarł śmiercią tragiczną
Paweł Kozakiewicz (Vitone)
Przecież to jest jawna propozycja usypiania niechcianych schroniskowych
zwierzą!!! Zachęca do oddania do schroniska, zamiast do podjęcia się opieki
nad nim, żeby właśnie nie trafił tam i znalazł szybciej dom, opiekę i
leczenie. A gdy już się znajdzie w schronisku, to do wzięcia go stamtąd i
uśpienia!! A może samo schronisko "Na Paluchu" wykonuje te praktyki???? Kto
wie? Przecież w ostatnich miesiącach coraz głośniej mówi się o przepełnieniu,
a teraz ta propozycja ukryta w "wierszu"!!!
"Eutanazja lekiem na bezdomność" - ciekawe, kto wpadł na taki fantastyczny
pomysł?! Może w taki sposób nowa pani dyrektor chce zredukować wydatki (mniej
zwierząt, to mniej pieniędzy wydawanych na jedzenie, leki i... pracowników)?
Może w taki właśnie sposób mają się poprawiś warunki, w jakich trzymane są
zwierzęta (nie będzie takiego zagęszczenia)? Może własnie tak wygląda
to "nowoczesne zarządzanie schroniskiem"?????
Powodzenia.
Temat: Fantastyczne przedszkole - Lublin
Fantastyczne przedszkole - Lublin
Witam wszystkich malkontentów utyskujących na szare i smutne przedszkola.
Chciałam się z Wami podzielić informacją o przedszkolu, które jest naprawdę
przyjazne, radosne i rodzinne. To przedszkole nr 3 (Kochanowskiego 5). Jest
niewielkie (przez to kameralne i dające poczucie bezpieczeństwa),
niesamowicie zadbane (wypielęgnowana zieleń, wszystko kolorowe i lśniące
czystością). Ale najważniejsze jest to, że - choć to placówka państwowa - po
przekroczeniu jego progu stwierdzicie, że ABSOLUTNIE NIE JEST TO INSTYTUCJA!
Naprawdę! Ma się wrażenie, jakby się było w domu! Cała kadra, poczynając od
p. Dyrektor, poprzez wychowawczynie, panie pomagające, a na starszym panu
(ogrodnik, złota rączka) kończąc - jest tak zaangażowana, tak wychodzi
naprzeciw dzieciom i rodzicom, z serdecznym uśmiechem i troską... Dbają o
szczegóły, które dla innych byłyby zbędnym wysiłkiem, np. obiad podają w 2
partiach, najpierw zupa, a za 2 godziny - 2-gie danie (wiadomo, że dzieci
zazwyczaj nie są w stanie zjeść całego obiadu na raz, ale w "zwykłym"
przedszkolu to nikogo nie wzrusza), kiedy dzieci bawią się na placu zabaw
przy przedszkolu, obok na stoliku stoi kompot i kubeczki - dla spragnionych
maluchów... słowem drobiazgi, które niby nie kosztują wiele wysiłku, ale
pomyśli o nich tylko ten, komu naprawdę zależy na naszych pociechach. Dzieci
pielęgnują tam rośliny (mają zimowy ogórek z warzywami, suszą też owoce na
zimę), zwierzęta (rybki, żółwie, papużki), słowem - są zaangażowane w życie
tego małego przedszkolnego świata.
Ufff, trochę się rozpisałam, ale chciałam podzielić się ze wszystkimi tą
radością i jednocześnie polecić wszystkim rodzicom, którzy mieszkają w
pobliżu, to fantastyczne "domowe" przedszkole, do którego dzieci chodzą w
podskokach, a kiedy po nie przychodzimy - nie chcą wychodzić
Pozdrawiam wszystkich rodziców,
- Anna z Lublina
Temat: Niewidomy Szczeniaczek - Pomocy
Niewidomy Szczeniaczek - Pomocy
Witam Was.
Ponad dwa tygodnie temu do zielonogórskiego schroniska ktoś przyniósł
szczeniaka - pieska (teraz wet ocenia Go na ok. 7 tygodni). Piesek jest
czarny, lekko kudłaty, ma dość długie uszka, obcięty ogonek. Może to być
spanielek. Urodził się bez gałek ocznych, co się podobno czasem zdarza. Ma
tylko szparki na oczka, w których czasami pojawiają się łezki; można je
przemywać herbatką lub świetlikiem. Pyszczek i cały piesek jest bardzo ładny.
Jest bardzo wesoły i ciekawy świata, reaguje na głos, klaskanie, zapach,
radzi sobie świetnie z bieganiem po trawce. Z opinii weta wynika, że będzie
miał wyczulony węch i słuch. Byłam z nim u zaprzyjaźnionego weta, który
stwierdził, że poza wadą braku oczków, jest zdrowym, normalnym
szczeniakiem. Podróż samochodem przez miasto Zielona Góra zniósł
rewelacyjnie. W mieszkaniu czy na podwórku nie będzie stanowił problemu dla
właściciela, bo jego wada będzie niedostrzegalna - psy mają doskonałą pamięć
i wystarczy, by kilka razy został przeprowadzony po terenie, by zapamiętał
układ bez potykania. Jedynie na obcym terenie powinien być trzymany na
smyczy, by nie przestraszył się i nie uciekł. Jeśli będzie miał jedną drogę
na spacerze, będzie się swobodnie czuł, znając swój teren. 10 września został
odrobaczony i popryskany frontlinem, więc już pcheł nie ma. 14 września
umówiłam się z wetem na szczepienie. Odwiedzam go, żeby pobiegał na trawce i
przez chwilę miał towarzystwo. Ja już mam psa - 10-letniego dużego
mieszańca (pół kaukaz - pół owczarek niemiecki), który jest dość agresywny
i obawiam się, ze by małego nie zaakceptował.
Piesek jest naprawdę fantastyczny ! (zapomniałam dodać, że bardzo lubi
długie spódnice, na które chętnie się wspina i je podgryza)
pozdrawiam bardzo ciepło
Wioletta
Zwracam się do Was z prośbą, aby przesłać ten mail wraz ze zdjęciami tego
biednego maluszka wszędzie, gdzie tylko możecie.
Tel. pod którym można uzyskać informacje to: 609202106 lub
Tel. Organizacji Obrony Praw Zwierząt 503444553
lub na maila: W.Gendera@trax.com.pl
I organizacjapraw@poczta.gazeta.pl
Przewodniczący Organizacji Obrony Praw Zwierząt
Temat: człowieczeństwo w narodzie
człowieczeństwo w narodzie
Dziś znalazłam rannego psa - nie musiałam go szukać w sumie - leżał przy
chodniku którym przechodziło mnóstwo ludzi. Miał obdartą ze skóry łapę, a
tkwił przy nim wiernie drugi pies. Ranne zwierzę patrzylo błagalnie na każdą
przechodzącą osobę - ludzie okazuwali się bardzo wrażliwi - och, ale się
marszczyli , fukali i szli dalej... Gdy zaczęłam szukać pomocy okazało się żę
wypadek wydarzył się już poprzedniego dnia rano! I natychmiast została
wezwana Straż Miejska - nie przyjechała, a pani dyspozytorka twardo
twierdziła że żadnego wezwania nie było. Tylko, czemu człowiek twierdzący że
dzwonił, miał mnie oszukiwać? Powiedział mi że pani dyspozytorka
poinformowała go że oni takimi sprawami się nie zajmują, a osoba dzwoniąca
nie wiedziała że istnieje patrol ekologiczny - ja wiedziałam, bo powiedziała
mi to pani pod numerem 112. I patrol po moim telefonie(3razy), telefonie
innej pani i telefonie policjanta sprowadzonego przez miłego mężczyznę -
przyjechał. Z tym że wcześniej pojawiła się karetka Psiego Losu.
Mam pytanie - dlaczego to trwało 30 godzin? Przecież wszyscy przechodzący to
widzieli i nawet się wzruszali - 30 godzin. Ten pies może stracić łapę - jak
będzie chodził? Sama myślę o przygarnięciu go, ale jeśli straci nogę, to nie
dam rady - to duże zwierzę, po schodach sam nie wejdzie, potrzebuje domu na
poziomie zero.
I druga sprawa - kochani państwo,przestańmy się brzydzić donosicielstwem i
jeśli mamy podejrzenia że nasi sąsiedzi pozbyli się pieska, bo wakacje za
pasem, nie wahajmy się i róbmy im koło pióra. To nie są ludzie zasługujący na
jakąkolwiek wyrozumiałość, bo nie ma żadnego usprawiedliwienia dla takiego
draństwa. Weźmy też pod uwagę, że są to często niepotrzebne już "gwiazdkowe"
prezenty dla dzieci, i w tym kontekście dochodzi jeszcze DEMORALIZACJA
dzieci. Fantastyczny człowiek wyrośnie z dziecka nauczonego że jak się żywe
stworzenie znudzi, to won na śmietnik. Mam cichą nadzieję że tak właśnie
potraktuje swoich starych za 50 lat. Będą mieli dużo czasu w domu starców na
zastanawianie się dlaczego tam się znaleźli - wszystko dla ciebie dzieciątko
robiliśmy : i piesek, i super wakacje i super zabawki...Dlaczego?
Temat: Bóstwo ateistów-nauka
Książka Dawkinsa
Czytałam tą książkę Dawkinsa i rzeczywiście brzmiała raczej jak powieść
fantastyczna a nie książka naukowa oparta na empirii.Pełno było w niej luk
myślowych i nienaukowych założeń.Według mnie była to raczej książka
fantastyczno-naukowa niż naukowa.
Pan Dawkins,który sam doskonale wie,jak małe jest prawdopodobieństwo powstania
życia w tak złożonej postaci,próbuje podważyć nawet rachunek prawdopodobieństwa.
Wmawia,że ten rachunek inaczej działa w skali mikro a inaczej w skali makro.
W swoim pierwszym rozdziale pisze:"My zwierzęta...".Otóż ja nie chcę siebie
uważać za jedno ze zwierząt.Czuję się człowiekiem a nie zwierzęciem.
Według Dawkinsa jedynym zegarmistrzem w przyrodzie są ślwpe siły ,bezrozumne
procesy,które przezprzypadek bez żadnego zamysłu utworzyły to,co dziś istnieje.
Jest jednocześnie pełen podziwu dla "żywych zegarków",ale ten podziw przypisuje
KOMU? Nie Stwórcy ,bo nie wierzy w niego,lecz PRZYPADKOWI.
Dalej przedstawia pogląd,że obiekty złożone można wyjaśnić mniej złożonymi.
Czy to książka naukowa?
Podaje też przykład małpy która jako bezrozumna istota waląc w klawiaturę
komputera jest w stanie napisać wszystkie dzieła Szekspira,gdy się jej da dużo
czasu.Jednak po swych obliczeniach dochodzi do wniosku,że zabraknie jej na to
czasu,bo czas w jakim jest zdolna to zrobić jest dłuższy od czasu istnienia
wszechświata.Opisuje też pan Dawkins cuda które mogą zaistnieć.Według Dawkinsa
cuda są możliwe nawet wbrew prawom przyrody.
Na pytanie gdzie się podziały formy pośrednie odpowiada:wymarły.
A jak pan Dawkins wyraża się na temat "wyścigu zbrojeń"?
"Uważam ,że wyścig zbrojeń to zjawisko niebywale ważne,bo przede wszystkim ten
proces wyraża wrażenie "postępu ewolucyjnego".Według Dawkinsa celem ewolucji
jest reprodukcja.
Nic tylko żyć w świecie Dawkinsa i nie umierać!
Temat: Nazwa 750-lecia lokacji Krakowa bez zmian
Hmmm... Ponieważ nie mogę dodać komentarza do tekstu pana Mancewicza o
przywiązaniu do nazwy jubileuszu, uczynię to tutaj. Pan Mancewicz, jak widzę,
nie bardzo orientuje się, co też w mieście się dzieje. Twierdzi, że cierpimy
wszyscy na brak wyobraźni, poczucia humoru oraz że w ogóle brak nam rozmachu i
polotu jeśli chodzi o świętowanie. Trudno. Twierdzić mu wolno. Ale chcę Panu
uświadomić jedną rzecz: w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa obchody jubileuszu
lokacji Krakowa rozpoczęła wystawa pod wiele mówiącym tytułem: "Legendy i
tajemnice Krakowa. Od króla Kraka do Piotra Skrzyneckiego". Zapewniam Pana, że
na wystawie tej znajdzie Pan i Smoka i Kraka (który nawet wbrew źródłowym
doniesieniom został nazwany królem zamiast księciem!) a nawet, o zgrozo!
wawelski czakram, o którym podobno instytucje miejskie mówić nie chcą! Znajdzie
Pan również wspomnianego Piotra Skrzyneckiego. Wystawa ta trwa już dość długo,
bodajże od czerwca, ma miejsce w kilku oddziałach Muzeum, dziwi mnie więc, iż
Pan jej nie zauważył.
Natomiast jeśli chodzi o brak tego rodzaju wydarzeń popularyzujących dzieje
Miasta, jakimi były fantastyczne przedstawienia animowane przez Pana Piotra, to
myślę, że nie do muzealników powinien mieć Pan pretensje. To jednak nie wchodzi
w zakres ich działalności (chociaż akurat toż samo Muzeum Historyczne przy
okazji otwarcia którejś ze swoich wystaw zorganizowało "plenerowy" pochód w
strojach historycznych, wzbudzając tym zainteresowanie turystów i mieszkańców).
Proszę zwrócić się może do spadkobierców nazwy "Piwnica pod Baranami", aby z
szacunku dla swojego założyciela wyszli wreszcie z tej skorupki, w jakiej od
1997 r. się zasklepiają, i popuścili może trochę wodzy fantazji przy okazji tak
znamienitego jubileuszu. Jeśli Pan sobie życzy, może to być nawet
happening "Zabijmy potwora!", ale nie wiem, jak wtedy zareagują Towarzystwa
Opieki Nad Zwierzętami (Smok to chyba jeszcze zwierzę?).
A poza tym w 2007 r. mija 750 lat od momentu lokacji Krakowa. Było to
niewątpliwie wielkie, ba, przełomowe wydarzenie w dziejach Miasta. Proszę więc
pozwolić, aby świadomi tego mieszkańcy mogli świętować tę datę! Kilka lat temu,
świadomi swej historii Krakowianie świętowali 1000-lecie diecezji krakowskiej.
Jeśli Pan, świadomy swej historii, zechce świętować np. około 1350 rocznicę
powstania kopców Wandy i Krakusa - nie widzę przeszkód! Proszę zaproponować
program obchodów Radzie Miejskiej albo Krakowskiemu Biurowi Festiwalowemu, a
wtedy być może Kraków zyska kolejną okazję do zabawy i przy okazji
popularyzacji wiedzy o swj historii.
Pozdrawiam Pana serdecznie i życzę wielu ciekawych pomysłów!
Temat: BEZSENNOŚĆ XXXII
Grajmy Panu
muzyka: Zygmunt Konieczny
wykonanie: Anna Szałapak (1993)
Ten specyficzny psalm jest najbardziej znaną kompozycją pochodzącą z
przedstawienia "Sztukmistrz z Lublina" według I. B. Singera. "Dostałam wtedy
propozycję z Wrocławia, żeby napisać piosenki do "Sztukmistrza z Lublina" i
pomyślałam "teraz albo nigdy". Elżbieta Dębska, kierowniczka
wrocławskiego "Współczesnego" dodawała mi otuchy. A muszę wyznać, że w ogóle
paliłam się do tej pracy. "Sztukmistrz" fascynował mnie od dawna i w
bezczelności swojej uważałam, że jego życie to jest moje życie, a jego zwady z
Bogiem, to są moje zwady." Wydawało mi się, że jeżeli mam coś, jakiś muzyczny
wątek wprząc w "Sztukmistrza", to muszę być łagodna, ciepła. I zaczęłam wiązać
jakieś kokardki. Dopiero potem zrozumiałam, że Bóg, do którego zwracają się
moje strofki, to jest Bóg mroczny, surowy, wymagający, i że nie mogę częstować
Go jakimś ele-mele. I wszystko zaczęłam od nowa." [A. Osiecka: Rozmowy w
tańcu]. Z wykonawczynią tej wielkiej pieśni Osiecka przyjaźniła się przez
ostatnie lata. Często sama zapowiadała koncerty Anny Szałapak mówiąc: "Przed
państwem nie-kobieta, nie-mężczyzna, tylko po prostu anioł...".
Dzięki ci, Panie, za ten świat.
Dzięki ci, Panie, za dzikich zwierząt śpiew.
Za twoją sprawą kwitnie kwiat
i rodzi się człowiek - pisklę i lew.
Grajmy Panu na harfie.
Grajmy Panu na cytrze.
Chwalmy śpiewem i tańcem
cuda te fantastyczne.
Grajmy Panu w niebiosach.
Grajmy Panu w dolinach.
Z jego swiatłem we włosach
każdy życie zaczyna.
Ty, który chronisz biedne domki ślimaków
i wielkie góry obu Ameryk.
Ty, który śledzisz tajne drogi ptaków
i krzyki nasze, jęki, szmery.
Dzięki ci, że dałeś nam czas.
Dzieki, że słuchasz i oglądasz nas.
Grajmy Panu na harfie.
Grajmy Panu na cytrze.
Chwalmy śpiewem i tańcem
cuda te fantastyczne.
Grajmy Panu w niebiosach.
Grajmy Panu w dolinach.
Z jego światłem we włosach
każdy życie zaczyna.
Temat: gdzie na wczasy z 4 dzieci?
Monika,
drzew nie ma... W każdym razie nie było jeszcze we wrześniu zeszłego roku. Też
mi się to nie spodobało i po prostu poczułam się oszukana, bo jeszcze w dodatku
nie widziałam zwierząt Dlatego, gdy polecam to miejsce, mówię od razu o
rzeczach, które sprawiły, że sama na początku żałowałam wyjazdu. Ale warto było
tam zostać!
Moje dzieci bawiły się na zadaszonym tarasie przed wejściem. Nie wiem, czy mają
tam parasole przeciwsłoneczne, bo w lecie trafiliśmy na fatalną pogodę
Baseniku też nie było. Sama zastanawiałam się nad wzięciem parasola, ale moje
brzdące i tak pod nim nie usiedzą Placu zabaw dla dzieci nie oglądałam
dokładnie i g onie pamiętam (nie jest zacieniony), bawił się tam mój starszy
syn bo młodszy był zafascynowany zwierzakami. Piaskownicy jako takiej nie
widziałam, byłą usypana góra piasku koło tarasu i tam się dzieci bawiły.
Jedzenie jest smaczne, aczkolwiek tym razem weźmiemy tylko śniadania, bo
obiadokolacja była o 17:00. My o 14:00 szliśmy na "przekąskę" i potem nie
byliśmy głodni... Wieczorkiem można zrobić grila, ognisko albo kanapki. Inni
goście żywili się we własnym zakresie.
Do morza jest 10 kilometrów (Łeba). W okolicy warto obejrzeć wydmy, skansen w
Klukach, miasteczką z Dzikiego Zachodu, latarnię morską, popływac kutrem po
morzu i łodzią po jeziorze Łebsko.
Na Arce zwierzątek jest naprawdę dużo i (co ważne) są przyjaźnie nastawione do
gości (chociaż pewne środki ostrożności w stosunku do większych zwierząt
obowiązują). Jest tam naprawdę fajnie. Polecam to miejsce osobom
zmotoryzowanym, bo w gospodarstwie nie ma co robić w ciągu dnia przez tydzień
na miejscu. Za to wieczory są fantastyczne!
Kiedy się wybieracie?
Pozdrowienia,
Dagmara
Temat: bulterier dziecko zachowanie
Mnie się podoba ten opis, znaleziony na pewnej aukcji allegro:
"Czy w ogóle można skrzywdzić pit bulla? Złamać jego charakter, upokorzyć, doprowadzić ciało do ruiny, a duszy wyrwać strzępy wiary w człowieka? Czy jest w ogóle o co kruszyć kopię? To pies morderca przecież! Nad czym tu się litować!!!??? Tak mówią sąsiad, pani z kiosku, autorytety medialne, a skoro tak, to najprawdziwsza prawda. Cóż z tego, że hodowcy mają inne zdanie, że rodziny zakochane w rasie, posiadające małe dzieci, chołubią jednocześnie swe bullkowe pupilki. Czy ktoś zastanowił się, myślenie ponoć nie boli, że te zwierzęta czują? CZY KTOKOLWIEK ZWRÓCIŁ UWAGĘ NA FAKT, ŻE: - JEŚLI "MORDUJĄ" ,TO DLATEGO, ŻE TAK JE PRZESZKOLIŁ CZŁOWIEK!!! - UCZESTNICZĄ W WALKACH PSÓW Z TEGO POWODU WYŁĄCZNIE, IŻ NATURA OBDARZYŁA JE SZYBKOŚCIĄ, ZWINNOŚCIĄ, SILNĄ SZCZĘKĄ, A TO DAJE FANTASTYCZNY EFEKT WIZUALNY, KU ZADOWOLENIA ZWYRODNIAŁEGO MORALNIE CZŁOWIEKA!!! - SĄ W STANIE, JAK ŻADNE INNE, STANĄĆ NA WYSOKOŚCI ZADANIA I ZGINĄĆ W OBRONIE LUDZI, KTÓRYCH KOCHAJĄ SWYMI PSIMI SERCAMI!!! - POTRAFIĄ OKAZYWAĆ CZUŁOŚĆ, RADOŚĆ, SMUTEK... NIE SĄ POTWORAMI!!! Przy odpowiednim wkładzie tzw. pracy, z każdego, nawet najpotulniejszego psa o mini posturze, da się zrobić zabójcę. TAK NAPRAWDĘ I NIE CZYTAJĄC MIĘDZY WIERSZAMI, A PISZĄC WPROST - POTWOREM WŚRÓD ZWIERZĄT JEST CZŁOWIEK! Jako jedyny zabija nie tylko po to, by zjeść ale i dla przyjemności. Co gorsza, ma tego świadomość! Ponadto, cieszy i podnieca go rozlew krwi innych...Czy może być większy przejaw wynaturzenia? A...może taka właśnie jest natura człowieka??? Gdzież w tym wszystkim jest wspomniany pit bull, którego rozbudzona agresja również jest dziełem ręki ludzkiej??? Ot, retoryczne pytanie.... "
Temat: Wdzieczne i dzwieczne nazwy zwierzat i roslin
Lem a rzeczywistość (spisane z innego wątku)
www1.gazeta.pl/forum/794674,30353,794652.html?f=139&w=2442516&a=2464977
(to na forum SF & Fantasy)
reptar napisał:
> Oto reprezentatywny fragment (oczywiście z "Dzienników gwiazdowych"):
>
> Nie chciałbym wywołać wrażenia, jakobym uważał wszystkie zwierzęta i rośliny
> kosmiczne za nietykalne. Zapewne, mordelia wyżwawka, tryblas druzgotek, ćpacz
> smakowniczek, pośladkówka otwornica, trupawka niedoćmawa czy wszechjadek
> bylepas nie zasługują na jakąś specjalną sympatię. Jak również te wszystkie
> wychwostki z rodziny autarkicznych, do których należą Gauleiterium Flagellans,
> Syphonophiles Pluritualis, czyli drwacz wyprzasek brzeszczozgrzębny oraz
> rozrabień wrzaskotek i stróżyczka pieścidławka (lingula stranguloides
> Erdmenglerbeyeri).
>
> (koniec fragmentu)
>
> Otóż naprawdę można na to spojrzeć dwojako. Można zachwycić się "przebogatą
> fantazją" autora. Ale czy sto linijek takiego wykazu wnosi coś więcej niż
> pięć? Dla mnie to nie jest 27 nowych pomysłów, tylko jeden, wciąż jeden.
> Podobnej uczty duchowej dostarcza mi indeks na końcu pierwszego lepszego
> atlasu chrząszczy czy ryb. Oto dla porównania skorowidz z kieszonkowego
> przewodnika "Pająki":
>
> aksamitnik podkorowy, ciemieniec kędzierzawnik, rozsnuwacz plujący, krzeczek
> naziemnik, lśniś nawapnik, gładnik mrówkolub, pląs zebra, darownik przedziwny,
> czaik jesienny, lejkowiec labiryntowy, rozciągnik mchuś, worczak zagnietek,
> śpiesznik rysień, nasosznik trzęś, gryziel tapetnik...
>
> I co, ciekawsze albo nudniejsze było?
Temat: Czy to piasek,czy to psie kupy leza na sniegu?
Właściciel psa to dobry człowiek –
Opiekuje się zwierzęciem, daje mu jeść, leczy go, dba aby mu nie było zimno...
...ale, na Boga, dlaczego po nim nie sprząta narażając sąsiadów na
wątpliwą przyjemność „wdepnięć” ?!
Jaka jest sytuacja każdy widzi – zalewa nas w każdym mieście, na każdej ulicy,
placu i trawniku fala psiego łajna!
W naszym bloku jest 7 fantastycznych psiaków – wszyscy sąsiedzi czujemy do nich
wielką sympatię, a zwłaszcza dzieciaki cieszą się jak na spacerze spotykają
znajomego psa.
Zwierzę musi załatwiać swoje potrzeby ale samo po sobie nie posprząta.
Podliczmy więc:
każdy psiak produkuje jedną kupkę dziennie:
7 psiaków x 1 kupka = 7 kup na dzień
7 dni x 7 kup = 49 kup w tygodniu
4 tygodnie x 49 kup = 196 kup w miesiącu
12 miesięcy x 196 kup = 2352 kupy w roku!
I przy każdym bloku wokół podobnie !!!
Jak my sobie z tym poradzimy?!
Te nieczystości nie zapadają się pod ziemię, nie spłukuje ich deszcz i nie
zbierają ich żadne przemysłowe odkurzacze – nie.
Chodzimy po tym i wnosimy to do swoich domów na podeszwach butów, dzieci na
spacerach narażone są na kontakt z odchodami w których często są jaja pasożytów
i groźnych bakterii – a ponadto przyjemniej by było widzieć czysty a nie
zafajdany świat.
Apel do właścicieli – sprzątajcie po swoich pupilach!
Apel do wszystkich mieszkańców – zwracajmy uprzejmie i konsekwentnie uwagę
właścicielom aby sprzątali po swoich czworonogach!
Temat: Można pogodzić przemysł i przyrodę
Filozof nie ekolog niestety
1.Na gwałt zaczęto zatem wdrażać technologie odsiarczania. To z kolei doprowadziło do deficytu siarki w glebie, który dziś obejmuje 57 proc. powierzchni Polski.
Taaak... Czyli gdyby nie energetyka i hutnictwo to ten deficyt wystąpiłby lata temu...
2.Do tego dochodzą góry gipsu z odsiarczania, wyrastające obok gór fosfogipsu z produkcji nawozów fosforowych.
Gipsy syntetyczne (takie jak z IOS w Koninie) skupowane są przez przemysł gipsowy na pniu (a na dokładkę sprowadzany z Niemiec), jedyna hałda, jaka powstała w Bełchatowie przy rozruchu pierwszej instalacji została już zużyta w 2/3.
3.W czasie gdy na wciąż rosnących hałdach zalegają setki tysięcy ton magnezu, przewiduje się, że w roku 2010 zapotrzebowanie na nawozy magnezowe będzie takie samo jak na fosforowe.
No właśnie. Nawozy magnezowe są konieczne, bo Mg naturalnie zawarty w glebie jest wypłukiwany przez kwaśne deszcze - z niedostatecznie odsiarczonych spalin. Jeszcze parę więcej wyklinanych przez KL IOS-ów i zapotrzebowanie na odkwaszające nawozy spadnie.
4.Należy pozwolić fabrykom żyć - "pić", "oddychać" i "wydalać" - tak aby mogły upodobnić się do "dinozaurów" lub "smoków" i funkcjonować w ekosystemie analogicznie jak istoty żywe.
"Picie" i "oddychanie" jak najbardziej, byleby dech nie cuchnął... A odchody spora część zwierząt zakopuje - również z pożytkiem dla środowiska. Dobór technologii odsiarczania (głosuję za mokrą wapienną) i czystego sorbentu wystarczają, by gips z odsiarczania spalin mógł trafiać do budownictwa - dobrze zrobiony gips syntetyczny jest czystszy od naturalnego, również radiologicznie (że o innych materiałach budowlanych nie wspomnę). A gips z podejrzanych procesów czy hut, jak napisałem - zakopać (choć takim japończykom i norwegom udało się zagospodarować również fosfogipsy).
5.Przykładem elektrownie Pątnów i Adamów, które wykorzystując do chłodzenia wodę z pobliskich jezior konińskich...
Zła wiadomość - elektrownia Pątnów jest właśnie w gruntownej przebudowie, dodają jej kolejne instalacje odsiarczania (technologia mokra wapienna oczywiście). Ponadto jak na mój gust to te jeziorka śmierdzą równo - choć oczywiście sztuczny gejzer też ma jakieś walory turystyczne.
Ponieważ jak zauważyłem na forum zaglądał p. Lewandowski, spieszę zapewnić, że fantastyczną część Jego twórczości czyta się przyjemnie - jestem szczęśliwym posiadaczem 5 pozycji. Co do części naukowej pozostaję krytyczny.
Temat: kiedy oddawać szczeniaki?
> w sposób spokojny i opanowany? Nie chće przytaczać konkretnych cytatów, ale
> czytanie niektórych postów lub fragmentów sprawia, że krew człowieka zalewa.
Uwierz, ze nie tylko tobie czasem rece opadaja, jak czytasz idiotyczne prosby o
pomoc czy o rade ludzi, ktorzy sobie sprawili zwierzatko, jest ono wlasnie
chore, opisuja objawy na forum i czekaja na uleczenie, zamiast leciec do weta,
poniewaz jak przypuszczam, ze nie przewidywali dodatkowych kosztow utrzymania
psa czy kota, w stylu weterynarz!!! Tu mnie trafaia szlag - zawsze!!!
> Nie kreuję się na zbawcę, w przeciwieństwie do Ciebie nie wyszczególniłam w
> jaki sposób staram się pomagać zwierzętom.
Nie mialam zamiaru sie przechwalac tym, co robie, a czego nie dla zwierzat
tylko chcialam ci pokazac, ze nie ty jedna sie starasz. Zle to zrozumialas.
> Wcale tak nie uważam. Tylko zastanawia mnie, po co rozmnaża sie psy nierasowe?
Chyba nie uwazasz, ze tylko psy rasowe maja prawo do rozrodu??? Uwazam, ze w
poprzednich postach wystarczajaco to wyjasnilam. Chociaz moj maz po
przeczytaniu postow, zaproponowal nam rozwiazanie problemu - dajmu sukom prawo
glosu;-))) Chociaz to nie jest najlepszy pomysl bo podobno psy maja
inteligencje dziecka z choroba Downa - gdzies to wyczytalam. Myslicie, ze to
prawda? Patrzac na moja sunie to nawet moglabym sie zgodzic, ale juz np.
owczarki, czy inne madrale...???
> Jasne, że nie moja sprawa. Tylko, czy jesteś w stanie zagwarantować, że
psinki
> dożyją w tych domach sędziwego wieku i będą tam aż do śmierci?
> I czy one nie są rozmnażane dalej?
Los pokaze, ale uwazam, ze jednak ludzie sa coraz madrzejsi, a jesli chodzi
o "moje" szczeniaki to wiekszosc jest wysterylizowana, zdrowa i zadowolaona z
zycia.
Na dogmanii bardzo podoba mi sie akcja Izy z ubrankami - dziewczyny sa
fantastyczne! Poddalam pomysl szycia ubranek mojej mamie i ma zamiar je
sprzedawac do nowego sklepu zoo kolo nas, a zyski bedziemy przeznaczac na
zarcie dla "naszych" kotow, i moze jesli bedzie wiecej $$$ to na schroniska.
Zobaczymy jak to bedzie wygladac.
Temat: Zasiedzialy kot i nowy szczeniak
Zasiedzialy kot i nowy szczeniak
Zdecydowanie mam kryzys. Myslalam, ze kot zobaczy szczeniaka i poczuje milosc
do konca zycia, ze beda razem spaly i razem sie bawily. Niestety nie jest tak
rozowo. Kota nie lubi gwaltownych gestow, a szczeniak caly jest gwaltownym
gestem - jak widzi kote to zaczyna sie intensywnie krecic, popiskiwac,
zaprasza do zabawy, kota odbiera to jako atak, najpierw wydaje ostrzegawcze
pomruki, a kiedy pies jest blizej, kota robi "phhh" i wyciaga lape i
bynajmniej nie jest to gest pojednawczy. Szczeniak nastal w poniedzialek
wieczorem, na wczoraj wzielam urlop i siedzialam z nimi w domu. Kota jest
przeploszona, poczatkowo sprawiala wrazenie, jakby uwazala, ze to jakis
koszmarny sen, ktory przeminie. Jestem pelna obaw - kota ma fantastyczna
osobowosc, jest przymilna komunikatywna przylepa, ciagle przy czlowieku,
teraz to sie zmienilo, bo ona sie boi psa, pomimo, ze ciagle cala rodzina
uswiadamia jej, ze jest dla nas niezwykle wazna i nadal ja uwielbiamy. Nie
pozwalamy psu bawic sie jej zabawkami i wchodzic do lazienki, w ktorej stoi
kuweta. Ona jednak najwyrazniej uwaza, ze zrobilismy jej niewybaczalne
swinstwo, poza tym obawa przed psem mocno ograniczyla jej swobode poruszania
sie. Niby widze jednak jakies postepy - dzisiaj kota chodzila juz po
podlodze, a nie po "pierwszym pietrze". Boje sie jednak, ze jej sie charakter
zmieni i juz nie bedzie tak ufna i przyjazna. Piesek tez jest super, ma
bardzo fajna osobowosc, tez taka przylepna, ale ja nadal jestem bardziej
przywiazana do kota. Na razie sie dzielimy - maz dopieszcza jedno zwierze, ja
drugie, one w koncu tez glupie nie sa, zrozumieja, ze musza zyc w zgodzie bo
nie ma innego wyjscia, ale jak dlugo to potrwa i jakie moga byc straty
emocjonalne? Pomijajac moje niedospanie, bo nocami inwentaryzuje cala
rodzine, sprawdzajac, czy nikt nikogo nie zjada.
Temat: Sierpień 2004 nowy wątek.
O kurcze, Seniorella, podziwiam Cię!
A w ogóle to witam wszystkich po świętach (szczególnie nowe uczestniczki).
Objedzona nie jestem niestety (dalej dieta), ale święta i tak minęły baaardzo przyjemnie. W Wielkanoc Jaś zaliczył pierwszą wyprawę do zoo. To był długi, fantastyczny spacer, chociaż mały był bardziej zainteresowany ludźmi odwiedzającymi zoo, tudzież częściami własnego wózka, które próbował rozkręcić (bo już jeździmy w spacerówce), niż zwierzętami. A żyraf się wystraszył biedaczek...
Drugi dzień świąt już nie był taki przyjemny-wszyscy przeżywaliśmy dramat pt. "to nasza ostatnia deska ratunku-przegłodzimy Jasia, a może wtedy raczy ruszyć butelkę". To było okropne i przeciągnęło się niestety do dzisiaj. ALe efekt jest-chociaż okupiony łzami obu stron... Próbowaliśmy wcześniej niekapka (z którego pije soczek) i łyżeczki (nie zje z niej nic, co jest płynne)-wszystko było "be" i zaciskanie buzi. Dziś zjadł razem 340 ml z butli! Uff, co za ulga....
Mamakura-to przy okazji jedyna moja rada dla Ciebie Rozumiem Cię doskonale.
Przy okazji: drogie mamy butelkowe, czy możecie podać Wasz schemat karmienia, bo ja jestem zupełnie zielona w temacie "butelka". Z góry dzięki.
Monikak, Twój Mareczek musi być uroczy. Z opisów taki najkochańszy łobuziaczek
Mamamadzi-to jest super, kiedy wszyscy wyrywają sobie malucha, a jak zacznie marudzić to: "o, on chce do mamy", prawda?
Zelmerka-biedny ten Twój Piotruś, mam nadzieję, że jak się zrobi cieplej przestanie tak chorować.
Bielka-gratuluję Julkowego raczkowania!
Superkasiątko-no i widzisz, że nie można się za bardzo martwić?
Atena, o kurcze, biedna Ala. Czy dali Ci jakieś wskazówki jak dalej postępować? A siadaniem się nie przejmuj, ten lekarz był zdecydowanie nadgorliwy. Znam wiele niesiedzących 7-miesięczniaków. Podejrzewam, że nie zdążysz się obejrzeć, a Ala będzie siedzieć-to bywa tak z dnia na dzień.
Happymamo-czysto teoretycznie nie jest możliwe, aby dziecko w tym wieku wypowiadało słowa świadomie, ale na szczęście nasze dzieci mają teorie w nosie I znam takie, które w tym wieku zaczynały mówić, także ciesz się być może pierwszym słowem Kamilki.
Czy kogoś pominęłam? Jeśli tak, to przepraszam, będzie następnym razem
Pozdrawiam serdecznie.
Temat: Wszyscy przeciwko "zielonym" debata w RB
Polecam najwyższej uwadze leszek.t35.com/webacja/tematy.htm !!! oto
niektore wyjatki
>Od najwcześniejszej młodości przyzwyczajani jesteśmy do tego, by słuchać
zafałszowanych wieści, a nasz umysł od stuleci tak bardzo przesiąknięty jest
uprzedzeniami, że strzeże fantastycznych kłamstw niby skarbu, tak iż w końcu
prawda zaczyna się wydawać niewiarygodna a fałsz prawdziwy." Powiedział to
Sanchoniathon - fenicki dziejopisarz, już ponad 3 tysiące lat temu.
Dzisiejsza wizja historii cywilizacji propagowana w mediach i nauczana w
szkołach będzie miała też katastrofalne skutki dla całej naszej cywilizacji i
cała ludzkość zapłaci za to najwyższą cenę. "Arki Noego" tym razem nie ma i nie
będzie. Czy chcemy tego czy nie, następny ogólnoświatowy kataklizm zbliża się i
jest to tylko kwestią czasu. Ziemia już pokazała czego się można spodziewać
dając "drobny" przykład na oceanie Indyjskim w grudniu 2004 r. oraz pokazała
wielkość, pośpiech, a przede wszystkim możliwości niesionej pomocy. Kto i komu
udzieli pomocy gdy klęska dotknie bez wyjątku wszystkich?
Trzęsienia ziemi zaczęły występować w miejscach spokojnych od stuleci. Sami
stworzyliśmy warunki do drastycznych zmian w ziemskiej przyrodzie. Człowiek,
jako teoretycznie najdoskonalszy produkt "małpiej ewolucji" zaczął zmieniać
naturę nie przewidując konsekwencji. Wyciął już ponad połowę lasów tropikalnych
dających tlen, niszcząc przy okazji siedliska zwierząt i ludzi. Nie licząc się
z niczym nadal zatruwa własne środowisko zapoczątkowując już widoczną zmianę
klimatu. W końcu zaczął nieudolnie naśladować Boga nie mają pojęcia ani o
korzyściach ani o zagrożeniach. >>
Lokalni "politykierzy" Podlasia sa doskonale zorientowani ,sa świadomi, że
prawda dla nich oznacza koniec!!. Kim są ci "wladcy" ktorzy widza tylko czubek
wlasnego nosa?? -tak bardzo pragna się nachapac a po nich chocby potop? ROBCIE
CO CHCECIE I CZEKAJCIE NA SKUTKI!!!!!!
Temat: Czas leczy rany?
Nie, czas nie leczy ran, tylko przyzwyczaja do nowego, innego życia.
Bo da się żyć. Mimo wszystko da się żyć. Człowiek to takie zwierzę,
które jest wstanie przyzwyczaić się do różnych zmian nawet tych
bardzo niewygodnych.
Po 1,6 roku żyję. Jestem innym człowiekiem, ale jakoś funkcjonuję.
Poradziłam sobie w ten sposób, może nie najlepszy, że wspomnienia
o moim mężu schowałam gdzieś bardzo głęboko. Rzadko do nich wracam.
Skupiam się na dniu codziennym, na moich synkach, ich problemach,
zdrowiu, na tym co jest tu i teraz. Nie wybiegam myślami ani
w przeszłość, ani przyszłość.
Od pewnych spraw odgrodziłam się wysokim murem, np. nie zwracam
uwagi na to, że po dzieci do przedszkola przychodzą ojcowie, nie
chodzę na zakupy do dużych hipermarketów, staram się nie widzieć
rodzin na wspólnych zakupach. A jeśli już muszę zrobić zakupy to
biorę ze sobą dzieci, bo wtedy one skupiają na sobie całą moją uwagę.
Nie jest łatwo, ale to właśnie jest mój sposób na radzenie sobie
z samotnością, bezsilnością.
Gdyby ktoś spojrzał na mnie z boku to by powiedział, że świetnie
sobie poradziłam, że nieźle się trzymam. Ale to pozory, które
stworzyłam i sama w nie uwierzyłam.
Mnie jest o tyle łatwiej, teraz dopiero to wiem, że mam dzieci i mam
dla kogo żyć. Moi synkowie są wspaniali. Często mnie doprowadzają do
wściekłości, ale kocham ich bardzo.
Czasami myślę, że los specjalnie dał nam Piotrusia (jest naprawdę
mądrym, zdolnym i inteligentnym dzieckiem), bo wiedział, że niedługo
potem zabierze Adama. Może to pokrętne tłumaczenie, ale łatwiej mi
z nim żyć.
Oluś, młodszy synek, to fantastyczna przylepa, która zawsze potrafi
mnie rozbroić swoim zachowaniem.
Każdy z nas musi sobie znaleźć własny sposób na życie. Bo jednak da
się dalej żyć, choć takim osobom jak tilia7 trudno w to uwierzyć.
8 miesięcy to jeszcze bardzo krótko, żeby uporządkować swój świat.
Pozdrawiam wszystkich.
Temat: Powiało grozą
Sprawdzę tą sensację.
Ja sobie sprawdzę tą sensację w dobrze poinformowanym źródle. Tymczasem
zakładając nawet tak fantastyczny scenariusz, pozostaje "parę" ptań i ale.
- kiedy mieliby wygasić produkcję jaką jest stacja filtrów, Warszawa rozrasta
się, z czasem moc produkcyjna starej stacji może być potrzebna, zwłaszcza, że
część wody filtrowana jest ekologicznymi metodami z końca XIX w. :)
- czy ktoś sprywatyzował już w Polsce wodociągi? bez prądu można żyć jeszcze
"jak zwierzęta", ale bez wody, to już duży kłopot, aby zachować nawet zwierzęcość,
- cały teren stacji filtrów (Koszykowa 81) wpisana jest do rejestru zabytków od
1973 roku.
- w tej chwili prowadzone są działania na rzecz wpisania stacji filtrów na Listę
Światowego Dziedzictwa UNESCO, co potrwa może ze 3 lata.
- na terenie Filtrów znajduje sie przynajmniej kilkanaście drzew - pomników przyrody
- duża część terenu filtrów (70%?) to w zasadzie podziemne zbiorniki retencyjne
wykonane w większości na przełomie XIX i XX w. do dzisiaj w świetnym stanie,
zastanawiam się nad logistyką orania tego terenu ...
- z racji na powyższy punkt, teren pod zabudowę ogranicza się do niezbyt
kształtnych geometrycznie przestrzeni, nawet gdyby zaorać "nowoczesny" blok
francuski, pod zabudowę zostałoby niewiele,
- jeżeli dostaliby pozwolenie zabudowy, to co najwyżej niezbyt wysokiej, max 6
kondygnacji, nie wiem ile musiałby kosztować metr, aby inwestor odbił sobie całą
szarpaninę prawną i wyzwania inżynieryjne podczas budowy,
Gdybym był inwestorem przy takim projekcie, chyba bym się zastrzelił.
Temat: IDOL 3.9
Esencja subiektywizmu redaktora L.
Dziś p.Leszczyński,jak nigdy chyba dał wyraz swojemu faworyzowaniu niektórych
uczestników,a dokładnie Brodki i Kowalczyka.Jego rewelacyjne komentarze
odnośnie występów wyżej wymienionych tylko go dyskryminują jako recenzenta i
dziennikarza muzycznego.
1."Kalasznikow",fantastyczny utwór Bregovica oddający w pełni bałkański
klimat.Brodka wyszła na sceną,poskakała jak małpka i finito.Nic z tego nie
zapamiętałam,parafrazując Maleńczuka-nic mi nie stanęło,nic się nie
zjeżyło.Leszczyński oczywiście zachwycony.Drugi utwór tylko odśpiewała-
brakowało jej czaru i zmysłowości jaką znam z Bossa Nova.Zresztą zachwytami nad
nią dziwiłam sie już tydzień temu,kiedy to wystąpiła przeciętnie.A do
wrażliwości Gosi Kunc to jej i tak daleko.
2.O Kowalczyku szkoda pisać.Najwyraźniej skończyły sie pomysły i nie wiedział
co i jak dziś pokazać.
3.Karpacki-pierwszy występ to jeden totalny kataklizm,drugim się
zrehabilitował.Ogólnie przeciętnie.
4.Kuba K.-pierwszy występ przeciętny dla kogoś kto zna wykonanie
Omegi,aczkolwiek z wszystkich czterech pokazywanych w tym bloku najlepszy.Z
kolei "99 Luftballons" to majsterszczyk w kategorii pastiszu.Kęsy przebił
znacznie dziś sceniczne zwierzę-Kowalczyka.Świetnie współgrał się z zespołem i
starymi uczestnikami Idola.
Natomiast odnośnie jeszcze pana Leszczyńskiego:gdy Brodka wybrała jakże
tandetną - "pill" pink,to nie było komentarza typu "straciłem wiarę w twój
gust" a "jesteś za dobra na śpiewanie takich beznadziejnych kawałków".A gdy
Kowalczyk wyśmiewa utwór to jest "rewelacja,świetne poczucie humoru".Natomiast
KK pastiszu zrobić nie potrafi.To po prostu jego beznadziejny gust.Boszzzzz
Niech żyją Ela Zapendowska i Jacek Cygan-obiektywni jurorzy z klasą.
Temat: Toruńska szkoła "z klasą"
Cała debata w tej materii jak i inne jest żenująca. Wszyscy bez wyjątku
wskazują iż szkoła oprócz właściwego nauczania ma wychowywać. I tu
zaprotestuję. Kto urodził - niech chowa. To na rodzicach spoczywa obowiązek
wychowania. Szkoła w dalszym etapie może tylko wspomóc rodziców. Urodzić to
nie oznacza iż podać tylko michę z żarciem, zmienić pampersa itp. Urodzić - to
decyzja ważna na całe życie. To decyzja o zapewnieniu potrzeb własnych młodego
człowieka, edukacja w domu i inwestycja w zależności od kieszeni. To dom
kształtuje młodego człowieka. Do szkoły trafia już ulepiony materiał. Przy
właściwej dalszej obróbce uzyskujemy efekty pozytywne.To w domu poprzez
zabawę - wychowujemy dziecko przekazując właściwe treści. To w trakcie
spacerów uczymy je właściwego podejścia do przyrody i zwierząt. W miarę
wzrostu nasze dyskusje pogłebiają się i poruszamy inne tematy. Tematy etyki,
dobrego zachowania w różnych sytuacjach. Ukazujemy jako przykład jednostki
negatywne w sym zachowaniu. Uczulając młody umysł na to jak wygląda leżący
pijany mężczyzna na ulicy, jaką szkodę czyni osoba kopiąca w lesie muchomora -
bo zajączki nie będą miały co jeść. I tak w nieskończoność. Niestety-
urodzenie dziecka to wzięcie na siebie ogromnego ciężaru zobowiązań. Zwalając
to wszystko na szkołę - ludzie czyście zwariowali? Piętnastolatka o cechach
sadystycznych ma zmienić szkoła? A kto go tak ukształtował? D O M.!!!Ci co
uważają że szkoła ma wychowywać - mają żle pod włosami. Może jeszcze dorzucimy
do szkoły pampersy a ci co urodzili niech dalej się rozmnażają bez wszelkich
konsekwencji ich decyzji. MAm - Dwóch Fantastycznych / choć swe dziurki w
nosie mają napewno/ FQACETÓW, czułych, grzecznych,niosących pomoc bedącemu w
potrzebie, osiągających sukcesy w szkole jeszcze, yteraz sukcesy zawodowe,
szanujący innego człowieka, przyrodę. Jestem dumna ze swojego dzieła. Warto
było na czas wzrastania dzieci przerwać spełnianie się w zawodzie. Matka która
urodziła świadomie i wychowywała.
Temat: Kartka z pozdrowieniami z Nowej Gwinei...
Ja tam juz swoje topory wojenne dawno zakopalem...
Ale mniejsza o topory. Cal-ineczko, przeciez Obiektu nie zamierzalem nigdy
toporowac...
Wlasnie wrocilem znad rzeki. Rzeka bardzo przypomina rzeki w polnocnym
Kwinzland. Kamienisto-zwirowate dno, bardzo czysta woda. Nad woda rosna palmy
kokosowe, a kokosy leza pod palmami porozrzucane dookola na ziemii. Jest ich
tak duzo, ze widocznie nawet tubylcy nie moga ich przejesc. W srodu jest
orzech, ale obranie takiego orzecha z wloknistej skorupy to koszmar. Kiedys, w
zupelnie innym miejscu, juz probowalem - ale to za duzo roboty. Lepiej kupic w
sklepie - najlepiej wiorki kokosowe, albo jeszcze lepiej ciastka "kokosanki" i
do tego kawa. Kazdy tutaj w ogrodku ma swoje drzewka kawowe, krzaki tytoniu,
cynamonu, ale pieprzu nie widzialem... Jestem ciekaw jak wyglada to na czym
rosnie pieprz. (Do czego to doszlo? Jestem tam gdzie pieprz rosnie...) Nad
rzeka sporo bananowcow, cale lasy, ale owoce dopiero sie zawiazuja.
Poza tym nie zlowilem zadnej ryby, bo... no bo ich nie ma w tej rzece. Moze
Papuasi wszystko wylapali? Dwie godziny lazilem w trampkach po tej rzece (bo
kto wie, jakie niespodzianki moga byc na dnie) i nic! I probowalem i tak i
siak, i takie blystki i takie przynety... Ale za to sceneria do okola
fantastyczna. W tle gory pokryte dzungla. Na soczyscie blekitnym niebie
geste, ciemne, tropikalne chmury... Do tego szczyty gor pokryte mglami. Nie
widzialem zadnych zwierzat, ale za to pelno dziwnych, kolorowych patakow i...
gigantycznych motyli. Gdybym mogl zabralbym kilka tych wysuszonych motyli na
pamiatke do Australii, ale tego nie pozwalaja wwozic spowrotem kraju.
No dobra wystarczy tego "bajerowania", bo zaraz Obiekt bedzie nadawac, ze znow
cos za duzo picuje. Opowiem wiecej jak za tydzien wroce z Port Morsby.
Cal-ineczko buziaki...
Temat: Wieś po linczu
Dokladnie. Wycieranie sobie geby nieudolnoscia policji jest smieszne i straszne
zarazem. Zaloze sie, ze Pan zraniony w reke nie pofatygowal sie, aby zglosic
sprawe na policji. A teraz krzyki na prawo i na lewo jaka to policja nieudolna
i jakie to jest fantastyczne usprawiedliwienie na to, zeby kogos zatluc lopata
na smierc. No pewnie - po co fatygowac szare komorki, tluczmy sie nawzajem,
lopatami, czym sie da. Bo przeciez wiadomo, ze policja jest be i zawsze bedzie
be - wyswiechtane slogany o jej nieudolnosci sa takie wygodne i proste, prawda?
Oczywiscie latwiej uzyc sloganu-klucza niz zmusic swoje szare komorki do
myslenia. Wszystko jasne - facet byl zbir, policja jest be, ludzie maja prawo
sie bronic. Proste jak konstrukcja cepa, co nie? Dla czytelnika Faktu i
SuperExpressu, na pewno.
A moze by tak tych policjantow, ktorzy nie reagowali na wybryki bandziora, moze
by na nich tak skrzyknac paru chlopa i ich tak lopata przez leb, stluc troche w
krzakach - to chyba lezy w interesie spolecznosci, aby policja dobrze
wykonywala obowiazki prawda? Wszakze zaniedbania po ich stronie powoduja
zagrozenie zycia mieszkancow, nieprawdaz? Dlaczego wiec do cholery spolecznosc
wsi nie poskarzy sie na nieudolnosc policji, albo nie zrobi sobie linczu na
policjantach, ktorzy za pieniadze podatnikow pierdza w stolki? Alez nie.
Przeciez latwiej w siedmiu zatluc jednego starego niz sie porwac na wladze. A
ciekawe czyj wujek, syn, stryjek pracuje w tej okropnej policji - ups, sorry,
zapomnialam, ze policja to Marsjanie, na pewno nie prawdziwi, pracowici Polacy
jak w tej wsi.
Policja nie robi w tym kraju tysiaca innych rzeczy, sluzby porzadkowe nie
sprzataja jak trzeba, drogowcy nie lataja dziur jak trzeba, biurwy w urzedach
nie zalatwiaja petentow jak trzeba, rzad nie rzadzi jak trzeba, ludzie nie
pracuja jak powinni (i to wszystko jestesmy my, Polacy, a nie jacys przybysze z
Marsa!), ale to nie jest jeszcze powod, zeby usprawiedliwiac zwierzece
zachowania (tfu, tfu bez obrazy dla zwierzat). Wysnuwanie usprawiedliwienia dla
morderstwa z nieudolnosci policji jest totalnym brakiem logiki i inteligencji -
brakiem zrozumienia dla przyczyn i skutkow. Na marginesie, to bylo morderstwo,
bo jak siedmiu idzie na jednego z lopatami to maja jeden cel - ups, sorry, albo
inteligencji zabraklo, ale to juz nie moze dziwic.
A ludzie jeszcze snuja tu historie, kogo by facet mogl zgwalcic, zabic,
podpalic i jeszcze Bog wie co. Prewencja sasiedzka rzadzi! Wyobraznia bujna,
ino nakierowana nie w tym kierunku co trzeba.
Temat: Garden Park - Djerba
Ja też tam byłam. Do wyczerpującej opinii, z którą się na 100% zgadzam - bo
było super, dodam tylko:
1. Jak się zostawi 2 dinary z karteczką "merci" w pokoju, to ekipa sprzątająca
codziennie układa fantastyczne zwierzątka z czystych ręczników, obsypuje łóżko
kwiatkami itp.
2. Mieliśmy fantastycznego rezydenta - Lamzeda. Pojechaliśmy z agencji Exim
Tours i on pracuje dla nich. Polecamy zarówno tą firmę, jak i tego rezydenta.
Jest Tunezyjczykiem, który studiował w Polsce, więc świetnie zna polskie
obyczaje, język, kulturę i nawyki.Pierwszego dnia po przyjeździe zorganizował
nam tzw. "seans informacyjny" podczas którego poinformował o tym co warto
zwiedzić, ile co kosztuje, na co nabierają tubylcy turystów i czego należy
unikać. Wykupiliśmy u niego 2-dniową wycieczkę na Saharę połączoną z safarii.
Było fantastycznie. Podczas podróży opowiadał nam o historii, kulturze i
religii Tunezyjczyków. Ma niesamowity dar przekazywania wiedzy, którą
chłonęliśmy jak gąbka. Wycieczka była fenomenalna i z pewnością jej nie
zapomnimy. Poza tym do Lamzeda zgłaszaliśmy wszystkie nasze spostrzeżenia,
ewentualne sugestie pod adresem obsługi hotelowej - a on w mig nam wszystko
załatwiał.
3. Obsługa hotelowa i barmani bardzo lubią Polaków. Zwróciłam uwagę, że zawsze
jak kogoś obsługiwali, to pytali się o narodowość. Tylko słysząc "Poland"
uśmiechali się i mieli ochotę na dalszą konwersację. Wspomnę też o Polkach,
które powszechnie są adorowane przez tubylców, jak nikt inny.
4. Na plaży jest wiele atrakcji: można polatać na spadochronie ciągniętym przez
motorówkę (20 Dinarów), na nartach wodnych, w oponie, kajaku i na bananie. Są
też rejsy statkiem pirackim połączone z posiłkiem. Nie byliśmy jednak na
rejsie, więc nie znam szczegółów,
5. Plaża i hotel są rzeczywiście bardzo bezpieczne. Po kilku dniach
poznawaliśmy już kto jest z ochrony, a kto nie. Dobrze się kamuflowali, żeby
nie wzbudzać zainteresowania u turystów.
6. Garden Park to istny raj dla wielbicieli zwierząt. Przy kolacji można
spotkać wiele przepięknych kotów sjamskich, które w ciągu dnia się chowają w
cieńa wieczorami przychodzą i ocierają się żeby dać im coś na ząb. Są naprawdę
śliczne. Poza tym na "stanie" hotelu jest koza - gwiazda wieczorów. Jest
wypuszczana samopas i zachowuje się jak pies. Waruje, pije i zjada z ręki.
Wygląda jak skrzyżowanie naszej długowłosej kozy z dalmatyńczykiem. Dokładnie
ma uszy jak dalmatyńczyk. NIe znam nazwy tej rasy kóz, ale była przesliczna.
Do garden parku naprawdę warto się wybrać. Rozrywka i relaks murowany. My
wróciliśmy 26 sierpnia i już planujemy wyjazd na przyszły rok.
Temat: Sierpniowe SF
Rzuca się w oczy niewielka liczba tekstów, za to rozmiary niektórych wołają o
pomstę do nieba. Proszę autorów: teksty trzeba ciąć, ciąć i jeszcze raz ciąć.
Ze świetnego pomysłu może wyjść gniot, gdy rozwlecze się opowiadanie ponad
miarę. Numer sierpniowy uważam za niemalże wzorzec klasy średniej. Bez
rozbłysków, za to z poprawnym warsztatem. Inna rzecz, że wolę artystyczną
porażkę tekstu ambitnego niż mdły posmak samego rzemiosła.
-Bochiński "Dama w opresji" - pierwszy tekst cyklu był o wiele lepszy, i to nie
tylko dlatego, że krótszy. Tutaj: ciekawy, oryginalny bohater i nudna,
rozwlekła fabuła. Gdyby zamknąć całość w 5 stronach, byłoby na pewno ciekawiej.
Ziewałem (2)
-Kosik "Coś..." - Najgorsze opowiadanie Kosika, jakie znam. Czytam, czytam i
się dziwię: po co w ogóle takie opowiadanie? To tylko popłuczyny po "Ubiku" i
paru innych tekstach, niekoniecznie fantastycznych (np. "Śmierć w starych
dekoracjach" Różewicza) (2)
-Szolc "Nierządnice" - Nie lubię tej autorki. Przeczytałem parę tekścików i nic
mnie nie ruszyło. Za mało straszne to na horror, za płytkie na próbę ambitnego
opowiadania. Ni pies, ni wydra (1,5)
-Ciećwierz "Zwierzę..." - Znaczący debiut, jak pisze Szmidt. Kto wie? Temat nie
wydaje się oryginalny, ale czyta się świetnie. Ciekawy klimat, dbałość o
szczegóły, pietyzm nawet. Całkowicie satysfakconuje mnie zakończenie. Już bałem
się, że autor przesadzi w fajerwerkach, ale skończyło się OK. Jedyny zarzut:
można było znacznie przyciąć partie środkowe, głównie nieciekawe dialogi. (4)
-Pawlak "Błędne..." - Ocena groteski w znacznej mierze zależy od nastroju
czytelnika i poczucia humoru tegoż. Tak jak z kawałami. Mnie się podobało.
Brawo za rozsądne rozmiary tekstu. A mogło autora ponieść, można było co nieco
rozwinąć. Tylko po co? (4)
Nikt z Forumowiczów nie odpowiedział na mój apel wystawiania ocen. Trochę
głupio się czuję, sam stawiając cenzurki. Chyba się z tego wycofam. No to
hej!
Temat: Promocje na sezon zimowy 2006/2007
Maroko-Sud Bahia 6.01-1597-3*BB+150HB, +150singiel
Agadir niegdyś był spokojnym portem handlowym. Obecnie jest jednym z
największych na świecie portów połowu sardynek. Miasto stanowi największy w
Maroku ośrodek turystyczny z siecią nowoczesnych hoteli oraz dobrze rozwiniętym
zapleczem kulturalno-rozrywkowym. Pozostałością po starym mieście są dawne
rezydencje berberyjskie położone na północ od portu. Agadir ze swoimi hotelami
i domami mieszkalnymi ciągnącymi się wzdłuż plaży, jest najnowocześniejszym
miastem Maroka. W przybrzeżnych wodach żyje wiele gatunków ryb i zwierząt
morskich, takich jak rekiny i kałamarnice. Najważniejsza dla turystów jest
jednak piaszczysta plaża z bardzo dobrze rozwiniętą infrastrukturą turystyczną.
Tu można pływać, żeglować, jeździć na nartach wodnych, nurkować, łowić ryby,
uprawiać windsurfing, jeździć na wielbłądach oraz opalać się, słońce świeci
tutaj bowiem 300 dni w roku.
3*HB-1647-tydzień
Bardzo dobrze usytuowany hotel Adrar to kilkupiętrowy, nowoczesny budynek z
ładnie urządzonym przylegającym terenem. Okrągły basen z fontanną i tarasem
słonecznym jest otoczony dużym, tropikalnym ogrodem pełnym wielobarwnych
kwiatów i zadbanych palm. Wspaniała wakacyjna atmosfera i otoczenie bujnej
zieleni dającej wytchnienie nawet w najbardziej upalny dzień, pozwolą spędzić
fantastyczne wakacje pełne niezapomnianych wspomnień.
PLAŻA:
Ok. 500 m do ogólnie dostępnej, dużej, piaszczystej plaży (przejście na plażę
przez ulicę).
POŁOŻENIE:
W dzielnicy hotelowej, przy bulwarze Mohameda V, w sąsiedztwie centrum
handlowego, wielu sklepów, restauracji i kawiarni, 500 m do centrum miasta
Agadir.
WYŻYWIENIE:
Śniadania i obiadokolacje w formie bufetu.
SPORT I ROZRYWKA:
Tenis, sauna i salon masaż, dyskoteka, sporty wodne na plaży. Możliwość
organizacji zajęć jeździeckich, gry w golfa, rejsów statkiem połączonych z
łowieniem ryb.
INFORMACJE DODATKOWE:
Leżaki, materace i parasole na terenie hotelu są bezpłatne, na plaży - za
dodatkową opłatą.
Temat: Rumsfeld: Francja często się nie zgadza
galaxy2099 napisał:
> Jestem pod wrazeniem. Rzadko na tym forum trafia sie tak naladowany
> emocjonalnie tekst w dodatku bez dawki epitetow.
> Juz chociazby z tego tytulu zasluguje na odnotowanie. Powinienes pisac
czesciej
> .
> Ale politykiem bylbys beznadziejnym. Jezeli to dla ciebie komplement, to
super.
:)
Nie pretenduje do miana ,,doskonalego polityka'' ani nawet ,,jakiegokolwiek
polityka''. Nie mam zaufania do politykow, a juz zwlaszcza
tych ,,mocarstwowych''. Jesli juz cos rzeczywiscie lezy mi na sercu to
poszanowanie ludzkiej godnosci, ochrona tego, czym istota ludzka rozni sie od
od swiata zwierzat, w ktorym liczy sie tylko sila. Doszlismy do takiego stopnia
rozwoju swiadomosci, ze powinnismy o to zadbac. A co widzimy? Klamstwa na
kazdym kroku, deptanie praw, podzial na ludzi i jakichs podludzi, ktorych ani
dobro ani zycie nawet sie nie liczy. A tylko dlatego, ze sa slabsi, ze nie
mieli swojej dziejowej szansy wybicia sie na czolo...
Nawet ja sie czuje po tej gorszej stronie bariery, kiedy mnie, osobie myslacej,
ktos nachalnie probuje wciskac ciemnote,przekonywac mnie ze czarne jest biale,
ze wojna jest dobra, ze super-ciocia Ameryka sie poswieca, zeby zrobic porzadek
na Bliskim Wschodzie dla jego wlasnego dobra... A ja wiem o tym,wiem ze klamie
i wiem z jakich pobudek to robi. Tak, taka proba prania mozgow jest dla mnie
ujma bo wyraza brak szacunku dla mnie, dla mojego umyslu, bo bierze mnie za
idiote niezdolnego do zrozumienia sytuacji...
Czy dziwi wiec Pana fakt, ze swiat bardzo zle przyjmuje wystapienia Blaira,
Busha czy Powella? Trudno jest teraz konstruowac przekonywajace klamstwa,mimo
fantastycznych technologii. Wspolczuje im...
> Widzisz kanclerz Schroeder gra wlasnie na nutkach takich jak ty spiewasz a
> jednak przynosi polityce Niemiec izolacje i niepowetowane szkody za, ktore
> Niemcy beda jeszcze dlugo placic. A nie mowie tego tylko w kontekscie
> amerykanskim. A jest tak dlatego bo Schroeder jest bardzo slabym politykiem.
Nie jest to dla mnie argument. Wszyscy przezywaja trudnosci, nie tylko Niemcy.
Dokladnie wszyscy.Prosze mi pokazac naprawde prosperujacy aktualnie kraj! I
wlasnie w duzym stopniu do tego ogolnoswiatowego kryzysu przyczynila sie wojna
w Zatoce.
i co wedlug Pana znaczy izolacja? Nieprzylaczenie sie do Stanow? Osobiscie
uwazam, ze Europa miedzy innymi dlatego powinna sie zjednoczyc, zeby stanowic
przeciwwage dla Stanow, trzymac je troche w szachu i temperowac ich apetyty. Bo
powtarzam - monopol nie jest dobry.
Tylko ze nie rokuje zjednoczonej Europie skutecznej wspolnej polityki. Trudno
takiemu ,,zlepkowi'' o wspolna polityke :(
Temat: Ki beszél itt magyarul? -Wegierski
Patko koz
ellenai napisała:
> sunday fantastyczny jestes z tymi informacjami ,naprawde,kopalnia wiedzy
> jestes,podziam twoj zapal w drazeniu tematu.Widze tez po sygnaturkach twoich
w
> innych watkach ze robisz postepy w nauce wegierskiego,
To prawda!!!!!
ja na razie zrobilam
> sobie przerwe na korzysc wloskiego.Upaly u nas dalej niesamowite,
Powoli sie roztapiam... wrocilismy ze wsi w Hiszpanii, tam sie jeszcze dawalo
wytrzymac +40 stopni, w dniu wylotu w Sewilli bylo +52, tak!, w Paryzu 40
stopni przez caly czas i jak tu sie pakowac? Balansujemy na granicy udaru
cieplnego, kot mdleje z upalu, bo sie rozpiac, biedactwo nie moze, trazeba go
zanurzac w zimnej wodzie i schladzac, spac nie mozna, bo za goraco, a tu
pakowac sie trzeba i zwijac manatki, i sprawy ostateczne ugladzac...
W wyniku debat rodzinnych prowadzonych wieczorami na dachu hiszpanskiej
chalupki zalozylam watek na forum edukacja- o jezyku - wdzieczne i dzwieczne
nazwy zwierzat i roslin, zapraszam!
a jak tam
> twoje plany wakacyjne?
Czy Siedmiogrod w planach?
ciekawa jestem tez co z millefiori sie
> dzieje
Oj, dzieje sie, dzieje.... poki co zajmowalam sie bieganiem z dzieckiem do
dentysty (paskudna sprawa ze zlamana jedynka)
przerejestrowaniem auta, znalezieniem lokatorow do obecnie zajmowanego
mieszkania, znalezieniem mniejszego mieszkania dla meza, ktory zostaje na
razie w Paryzu (i tylko fakt, ze znalazlam mu mieszkanie z tarasem-ogrodem
zlagodzilo jego zale, ze my tam hen, na wzgorza, a on tu sam w kamiennej
pustyni), logistyka przeprowadzkowa, redukcja bambetli i przydasiow, w ktore
kazdy, chcac nie chcac obrasta, reanimacja kota, pozadliwym patrzeniem na
lodowke, w ktorej najchetniej bym teraz zamieszkala, telefonami, faxami,
tlumaczeniami i synchronizacja wszelkich poczynan, zeby sie daty odpowiednio
zazebily...
Chyba uda mi sie zakonczyc wszystko w przewidzianym terminie i rusze ok.21
sierpnia - hajda na Budapeszt, na Patko koz (znow brak akcentow)- czyli do
Zaulka Podkowy!
,pozdrowka:))))))))))))) i do nastepnego:)))))
Trzymajcie sie i nie dajcie upalom!
Na razie
serdecznosci,
Millefiori
Temat: Dobry weterynarz w Gorzowie???
Generalnie ja mając doświadczenie z kilkoma lekarzami widzę to tak:
Kategorycznie odradzam lecznice przy ul. Żwirowej tam po prostu czekają nie na
zwierzęta ale na właściciela z kasa. Dr. Tymszan no cóż może i jest dobry tego
nie wiem ale wiem jedno kiedyś żle leczył kota mojej znajomej, doktor w innym
mieście poprawiał błędy
Natomiast o dr Szenfeldzie moje zdanie jest negatywne i przychylające się do
wypowiedzi powyżej.
Jeśli chodzi o lecznice przy ul. Myśliborskiej to ich atutem poza pełnym
wyposażeniem w sprzęt niezbędny jest młody człowiek dosłownie z twarzy łepek z
liceum a już doktor właśnie ten młody doktor Łukasz G. przy pierwszej wizycie u
nich przyznam iż zrobił na mnie piorunujące wrażenie .{Mam syna w wieku 18 lat
i wygląda poważniej niż on}, w życiu nie spodziewałbym się ze on ma już swoje
lata i tytuł doktora, niemniej jego podejście do zwierzaka było tak
fantastyczne ze aż nieprawdopodobne o fachowości jego jestem przekonany. Mogę
polecić tylko i wyłącznie tego lekarza wzbudza zaufanie swoja wiedza
zachowaniem jak i podejściem do zwierzęcia.
A najważniejsza sprawa w tym wszystkim jest to iż trzeba wybierać lecznice
która ma pełen zakres usług rtg, usg szybką możliwość wykonania zabiegu czy tez
operacji czego w tych osiedlowych gabinetach brakuje. Myśle ze takie małe
gabinety osiedlowe powinny tylko i wyłącznie dawać szczepionki tabletki na
odrobaczanie, w żadnym wypadku nie powinno się tam udawać z jakąś poważniejsza
sprawa
W związku z powyższym ja mogę polecić tylko i wyłącznie lecznice przy ul.
Myśliborskiej a w szczególności młodego lekarza Łukasza tam pracującego.
Zdzisiek
Temat: Kot szczęśliwy. Szczęście... A cóż to takiego?
Dzięki...
Dzięki za odzew. Proszę jednak o jeszcze. Jakoś ciągle mi mało...
Zazdroszczę Wam tej pewności. A może tylko braku wątpliwości?
Zazdroszczę, bo nic nie jest dla mnie takie proste i jasne. Ja ciągle mam same
wątpliwości.
Mpw w zbiorowisku zwierzęcych nieszczęść byłem raz. I już więcej chyba tam się
nie pojawię. Pewniem za miękki...? Lecz w naszym przepełnionym wartościami
kraju nieszczęścia dopadną cię wszędzie same. A to zwirz bity, porzucony,
wyrzucony, przywiązany drutem do drzewa w lesie czy jak ostatnio dziewięć
szczeniaków w skrzynce wyrzuconych w lesie bo widać „nie poszły” a utrzymywanie
ich przez tydzień do następnej „giełdy” nie kalkuluje się nijak ekonomicznie. A
my, co jak co ale liczyć to przecie potrafimy.
Stosując dowód nie wprost twierdzisz, że skoro jest tyle nieszczęść to musi być
i szczęście.
Zgadzam się w zupełności. Ja doskonale wiem, że świat na kontrastach stoi.
Wiem, że gdyby nie było czerni nie byłoby i bieli. Wiem, że gdyby nie zło nie
byłoby dobra.
Wadero piszesz, że zwierzę domowe bez człowieka nie da sobie rady. Piszesz, że
pies nie potrafi w ogóle żyć na wolności.
Nie mogę się z tym zgodzić dlatego że w swym marnym życiu miałem okazję widzieć
trzy zgrane grupy psów zdziczałych. Wspaniale zgraną parę potrafiącą
terroryzować okoliczną ludność. I dwie prawdziwe watahy złożone z kilku i
kilkunastu osobników. Mając takie „pseudo” niechybnie doceniłabyś ich
fantastyczną organizację, to zgranie i hierarchię. One naprawdę potrafią żyć
bez człowieka!
Już ich nie ma zostały wszystkie przez tegoż człowieka rozstrzelane.
Miałem kiedyś pyszczydlaka był to kot dwuśrodowiskowy. Zimową porą mieszkał z
nami i był normalnym kanapowcem, któremu mysz mogła przejść koło nosa. W
okresie ciepłym opuszczał nas i mieszkał w lesie. Wraz z ociepleniem dziczał i
stawał się prawdziwym drapieżnikiem unikającym ludzi i żyjącym tym, co
upolował. Tak trwało kilka lat aż nieborak trafił na lepszego.
A miałem też przyjemność obłaskawić dzikiego (zdziczałego) kota. Mieszkał potem
z nami, choć oczywiście zachował wszyściutkie cechy prawdziwego drapieżcy.
Ktoś wspomniał o mustangach... Przecie to zwierz zdziczały.
By nie szukać daleko. Co sądzicie np. o kotach w Bieszczadach po akcji „Wisła”?
Wniosek:
Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że bez nas ludzi zwierze zginie. Dla mnie
jest to zbytnie ludzkie zadufanie!
Stawiam wszystko przeciw niczemu, że jeśli zabrakłoby ludzi to natura jedynie
odetchnęłaby z ulgą i ruszyła do przodu w postępie geometrycznym!
Czy wy naprawdę jesteście przekonani, że natura jest w stanie popełnić
samobójstwo?
Piszecie, że musimy bronić zwierzęta przed ludźmi właśnie.
Zgoda. Oczywiście, że zgoda! Tylko czy tą obroną ma być eksterminacja?!
Zaiste przedziwny sposób ochrony: nie dopuścić do narodzin... Cóż za
przewrotność?! Faktycznie jedynie człowiek mógł wpaść na taki pomysł by dla
dobra czegoś decydować o tego „czegoś” istnieniu.
Nie sądzicie, że wszystko powinno się mierzyć jedną miarą? Pytam, więc
nieśmiało, dlaczego nie pojawia się wniosek o sterylizacji ludzi?
Założony przez Was sposób „ochrony” zwirzaków prowadzić może jedynie do
jednego. W miarę gwałtownego przyrostu populacji nas ludzi musi ubywać gatunków
innych. Matka ziemia nie jest przecie balonem, który można nadmuchać w
zależności od potrzeb.
Najniższe ukłony!
Jak zwykle wątpliwości pełen M.J.
Temat: XIII LO - the best of...
ciąg dalszy...
a to reszta tekstów - niestety już nie kochanej pani M :))
L.W. i jej akcja pedagogiczna
Jarek: - To proszę wpisać mi pałę na miejscu.
Prof. – Jak to pałę na miejscu? Albo odmawiasz ZEZNAŃ albo...
- złapać prusaka jest niebylejaką sztuką.
- ...i bądźcie mądrzy.
- ...stonoga, która chociażby z wierszyków wiecie jak wygląda.
- One mają fantastyczne przygotowanie! (o stawonogach)
- Ania, to jest twój biznes.
- Larwa posiada nieuskrzydlone skrzydła
- Jarek, jeżeli chcesz mówić, to podnieś głos, a ja ci go udzielę.
- .. i przelecieć się najogólniej mówiąc.
- Zwierzęta wiejskie
- Żebyście się nauczyli. Jak ja mówię: różnie jest.
- Wypisz to sobie wielkimi zgłoskami w oponach mózgowych!
- Dlaczego króliki muszą cały czas żreć marchewkę i twarde rzeczy?
- ...nie chodzi o to, ale jesteście na tyle odpowiedzialni, że macie tę
świadomość (oj, chyba nie. przyp. tłum.)
- jeżeli to jest mein Węglorz English, to ja nie mam żadnych zahamowań...
prof.- pancerzyk chitynowy jest wytworem ..
Marta N. - ...bujnej wyobraźni.
- jak kombajn przez pole z sałatą!
- Jesteście ssakami.
- Dlaczego macie byś niewolnikami?
- Wyróbcie sobie instynkt samozachowawczy!
- Jeżeli macie ośmiornicę w akwarium, to możecie zaobserwować efekt omijania.
Bardzo polecam!
- ( o Dominiku) – Błogosławiony między niewiastami
- ..edukacja leży i kwiczy....
- Dominiku, sądzę że twoje IQ nie jest na poziomie okrzemki, bo w tej chwili
rozmawiasz ze mną jak okrzemka...
- Paweł – numer 29, plus trzy.... który numer ma Paweł?
Prof. - U głowonogów występuje efekt omijania. Kolejny raz wystąpi on
dopiero u kręgowców wyższych.
Marta N. - A u Suchodolskiego nie występuje.
(Suchodolski- nauczyciel WOS-u wszystkich zawsze potrącał brutalnie na
korytarzach, przyp. tłum.)
o, błoga naiwności
prof. – No tak, widzę, że cechy strunowców przerobiliśmy...
klasa - Myśmy tylko zaczęli...
prof. - No, ale ja myślę, że byliście na tyle niecierpliwi, że przeczytaliście
temat.
Pani M. W. biologia
Euglena
Prof. - euglena posiada gardziel...
Piotrek- A krtań też ma?
Prof. - Ma.
Dominik - A mówić umie?
Prof. - Pewnie, że umie.
Dominik- A po jakiemu?
Prof. – w esperanto.
Dominik, z żalem- A, to bym się nie dogadał...
Marta N. – Ale eugleny mówią tylko w Wigilię!
przezorny
Prof. ....są przeważnie fotoautotrofami, to znaczy mają autka na baterie
słoneczne.
Ktoś- A jak tak napiszemy na teście, to co?
Wici
Prof. ... no i tam są dwie wici: jedna długa, co się rusza i jedna mała, co jej
nie widać.
Klasa – to ona jest, czy jej nie ma?
Prof. – Jest, jest..
Marta N. , z dezaprobatą – A kto pani takich bzdur naopowiadał!
- ( w tym czasie kolega x do kolegi y ) – ona się chyba denaturatu napiła, jaka
fioletowa!
- wiecie ile mi włosów wypadło odkąd zaczęłam uczyć w tej klasie?
Prof. – komórka zwierzęca nie ma plastydów, bo inaczej zwierzęta byłyby
zielone.
Dominik – A żaba?
- a dlaczego blondynki gryzą ziemię? – szukają korzeni i to macie wiedzieć.
Pani Byrka
Prof. - ... toteż tak przyjmujemy...
Bogusz - Przepraszam, czy my tak PRZYJMUJEMY czy tak JEST?
chemia , klasa II
Bardzo ładna pani profesor : czy wy możecie być już cicho?
Chór głosów męskich ( ze zdwojoną siłą) : Ależ oczywiście pani profesor!
religia
ksiądz: ....gnoza.
klasa: Coooo?
Marta N. : A! To taka choroba.
- bardziej samodzielniejszy
- to się dotyczy
Fryśna – the best polonistka wszech czasów i jej upojne lekcje
- ...jego dusza cierpi moralne katusze.
- Przed szkołą palić nie można. (w domyśle: a za....czemu nie?)
- Nie krzyczcie, bo ja mam chore gardło i nic nie słyszę.
- Czekajcie, braknie mi słów.
- Poobniżam ocenę w dół!
Anka K ( o Napoleonie) – No bo go mróz napadł.
Ktoś – Dziadek Mróz?
Ktoś2- Died’ Moroz!
Klasa (z absolutnym zrozumieniem dla klęski Napoleona) - PANI MOROZ!!!
Fizyka, pani Przymus
- czy te cholerne chemiki mają jakieś kolorowe kredy?
- N w liczniku, N w mianowniku i oba niutony po-o-oszły! Na spacer.
- I rysuj długo i namiętnie aż do końca linii
Historia, szanowna pani S.
- ziewa mi się. Proszę otworzyć okno!
- (oglądając dziennik) No, dzieci, ja W OGÓLE nie mam ocen!
Jolka: A co to bastion?
Jarek: A to takie zwierzątko.
- ...i poprosimy... na Hankę K. mam ochotę?
- Czego ludzie szukają najwcześniej? - JE-DZE-NIA!
- ... tutaj się osiadali
Monika: O, Gośka! Co ty robisz w szkole?
Gośka ( z lekceważeniem) : A, przyszłam...
Temat: Bardzo depresyjnie na końcówce...
Do Reni
No i co by ci tu Reniu napisać. Nie chciałabym raczej wdawać się w szczegóły na
forum ogólnym, czytanym przez wszystkie przyszłe mamusie, które, co naturalne,
z reguły panicznie boją się porodu. Jak już pisałam wcześniej, wielką fanką
porodów nie jestem i nie napiszę, że to fantastyczne przeżycie, że nie ma nic
piękniejszego, że cud narodzin itd. Poród to poród po prostu. Radość wielką
przynosi jego zakończenie – rodzi się przecudowna mała kruszynka, za którą
ostatecznie można przejść jeszcze trudniejsze próby, ale do takich wniosków
dochodzi się dopiero PO wszystkim. A przedtem jest dość ciężko. Pytasz jak tu
postąpić z tatusiem. Ciężki temat, muszę przyznać. Facet to dość dziwne i z
reguły nieprzewidywalne stworzenie. Ja trafiłam akurat na bardziej udany
egzemplarz. Ale opowiem ci jak było bo myślę, że musisz być świadoma tego co
cię czeka. Przy pierwszym porodzie nie wiedzieliśmy przecież jak będzie,
zdecydował się rodzić ze mną i wydawało mu się to naturalne, oczywiste i
niewymuszone. Poród był trudny, trwał całą wieczność, Antek został wypchnięty
łokciem pana doktora, ja wydawałam z siebie całą masę zwierzęcych ryków,
kopałam położne, nie umiałam przeć i takie tam inne...
Ale on dzielnie i spokojnie mi pomagał, nie zważając na nic, a że stał przy
mojej głowie a nogi miałam przykryte prześcieradłem to oprócz swojej ukochanej
żony zachowującej się jak zranione zwierzę nie widział nic tragicznego.
Toteż bez wahania pojechał ze mną również do drugiego porodu. A tu
niespodzianka. Nie zostało mu nic oszczędzone. Absolutnie nic. Żadnego
prześcieradła, pełne spektrum, wydalanie stolca przy parciu, hektolitry krwi,
mazidła i czego tam jeszcze, moje zwierzęce ryki (mam to chyba w naturze) i
wszystko inne czego można się spodziewać, a co zazwyczaj ma się nadzieję, że
może jednak nie wystąpi. A mój mąż-twardziel? Na moje gigantyczne zażenowanie
odpowiadał za każdym razem z niewzruszonym spokojem: przecież to tylko
fizjologia, normalne, czym ty się teraz przejmujesz... a następnie skupiał się
na pilnowaniu mojego oddychania, bo w tym też nie byłam mistrzem. I jestem
pewna, że wszystko, z czym sobie tak cudownie poradził, zrobił nie dla siebie,
nie dla tego dziecka, tylko dla mnie. A ja nie wyobrażam sobie, żeby go tam
nie było. Chyba nie dałabym sobie sama rady. A potem widziałam jego ogromne
wzruszenie, radość, ulgę i (zabrzmi pewnie trochę patetycznie, ale co tam!)
miłość. To wszystko pomogło mi uwierzyć, że to co przeżył nie wpłynie w żaden
sposób na nic, o co mogłabym się obawiać. Bo to dobry człowiek jest, po prostu.
Jeśli nie jesteś pewna, to daj swojemu małżonkowi ten post do przeczytania,
niech wie czego może się spodziewać i zastanowi się czy jest w stanie to
przełknąć (zaznaczam że to jest akurat wersja hard, może być zupełnie inaczej)
Uważam, że wszystko zależy od relacji między wami i pamiętaj: jeśli z jakiegoś
powodu nie zdecydujecie się na wspólny poród, to wcale nie znaczy, że te
relacje są złe.
Pozdrawiam cię gorąco, mam nadzieję, że zbytnio cię nie nastraszyłam, pamiętaj
o jednym: to naprawdę nie trwa długo i przynosi coś, co przez całą resztę życia
będziesz nazywała swoim największym szczęściem. Monique
Temat: Austria - wrzesień 2009
Dzień szósty - 10.09.2009
Tak , tak czas na wakacjach biegnie niestety jakby szybciej, a tu tyle miejsc w których warto by być… Wszystko jednak musi mieć swój umiar . Zrozumiałe jest , że nie da się wszystkiego zobaczyć w ciągu jednego pobytu – i dobrze !! – przynajmniej jest ochota i pretekst by jeszcze powrócić.
Dzisiaj postanawiamy - całodniowa wycieczka - do miejsca ,które ma posiać następujących cechy : aby było nie za daleko , nie za bardzo forsowne , w miarę „niezadeptane”, ładne a nawet piękne , jak najmniej skażone cywilizacją, typowe dla Austrii i krajobrazu alpejskiego.
Wybór padł na Hintersee leżące przy Felbertauernstrasse.
Wyjechaliśmy z „domu” (po 5 nocach apartament to już jak dom) jak zwykle po 9 rano. Aby dotrzeć na miejsce musimy przejechać niecałe 40 km , trzydzieści kilometrów znaną nam już doliną kierunku Mitersill a następnie skręcając w lewo na trasę Felbertauernstrasse ,po przejechaniu następnych kilku kilometrów skręciliśmy w prawo i średnio stromą jak na Alpy drogą dojechaliśmy do niewielkiego parkingu przy Hintersee. Miejsce to leży ( jak prawie wszystko w okolicy) na terenie Parku Narodowego Wysokich Taurów, co jest wyraźnie oznaczone stosownymi tablicami.
Ostateczny krajobraz tego terenu powstał po trzęsieniu ziemi, które miało tu miejsce w 1495 roku - dotknęło ono w tym miejscu głównie górę Hohen Herd a osuwające się masy skalne utworzyły ten dzisiejszy pomnik natury. Przy parkingu znajduje się punkt informacji turystycznej o trasach do wędrówek po bliższej i dalszej okolicy. Tras dla wędrowców jest tu wiele - łatwiejsze i trudniejsze, wszystkie natomiast dostarczają wizualnych wrażeń. Po przejściu kilkudziesięciu metrów ukazuje się widok małego szmaragdowego jeziorka otoczonego szczelnym wieńcem okolicznych gór. Jest to naprawdę bardzo urokliwe miejsce . Część gór to skaliste zbocza po których spływają dwa większe oraz wiele mniejszych wodospadów , a w zacienionych niszach zalega tworząc futurystyczne formy śnieg . Wodospadów i wodnych strug jest tu na pewno o wiele więcej wiosną lub w czasie intensywnych opadów.
picasaweb.google.pl/wmagma/Dzien6O?feat=directlink
Część zboczy jest gęsto zalesiona a na innych króluje niska roślinność tworząca charakterystyczne górskie łąki , będące wielkim „atlasem roślin” alpejskich i skalnych – rosną tu dziewięćsiły ,skalnice, dzwonki , smagliczki, anemony, rojniki , macierzanki, borówki, miniaturowe wrzośce etc. Przy samym jeziorze i na okolicznych łąkach wypasają się krowy . Szlaki wędrówek są oznakowane a w wielu miejscach znajdują się tablice informujące o lokalnej faunie i florze . W jeziorze żyją ryby na które „czyhają” nieliczni wędkarze , jest tu także sporo dzikiego ptactwa.
picasaweb.google.pl/wmagma/Dzien61?feat=directlink
W dolinie znajduje się też stara alpejska chata – połączenie budynku mieszkalnego dla ludzi i zwierząt. Można w niej kupić bezpośrednio u źródła fantastyczny krowi i kozi ser . Późnym popołudniem gdy właściciele chaty wrócili ze swoją trzódką do domu nabyliśmy spore kawałki sera każdego rodzaju . Jak już wspominałem spędziliśmy tutaj cały dzień spacerując i odpoczywając . Wygonił nas dopiero gwałtowny deszcz , który ustał po przejechaniu kilkunastu kilometrów w drodze do domu. Wieczorem odbyła się uczta serowo – piwna. Było pysznie !!!
picasaweb.google.pl/wmagma/Dzien62?feat=directlink
Pozdrawiam
Temat: Narnia a Harry Potter
:)
Na ten temat można by napisac książkę
OK. Podstawowe rzeczy.
Rowling nie wzięła motywów i wątków z sufitu. Wiele elementów wykorzystanych
przez C.S.Lewisa pojawia się w HP, np. fantastyczne stworzenia, głównie
te pochodzące z mitologii greckiej i rzymskiej (np.centaury). To oczywiste, że
znalazły się w obu ksiązkach, bo nasza kultura opiera się na tradycjach
starożytnych Greków i Rzymian. Znaczenie poszczególnych stworów także jest
wzięte z tego samego źródła. Centaur w Ostatniej Bitwie jest prorokiem, centaury
w HP "nic, tylko gapią się w gwiazdy", jak mówi Hagrid. Centaur Firenzo z HP,
tak jak century z Narnii, jest szlachetny i stara się wesprzeć dobrego głównego
bohatera.
Kolejna rzecz, która jest oczywista. Motyw podróży. Otóż od Iliady i
Odysei w literaturze mamy częste opowieści o heriocznej podróży w jakimś celu:
Odys, Edyp, Jazon - to Grecja, bohaterowie sredniowiecznych i renesansowych
ksiąg alchemicznych i filozoficznych, Prostaczek Woltera, Robinson Defoe'a,
nawet Kmicic Sienkiewicza, wreszcie podróże dzieci u Lewisa (najmocniej to widać
w Podróży Wędrowca do Świtu) i swoiste podróże Harry'ego. Podróż jest symbolem
wędrówki umysłu i duszy, dojrzewania do odpowiedzialnych decyzji i mądrości, a
także do oświecenia czy zbawienia.
Magia. Często czytam, że w Narnii dzieci nie używają magii (słusznie, np.
Eustachy tłumaczy Julii, że Aslanowi nie spodobałoby się rysowanie kręgu i
wymawianie zaklęć), a Harry to robi. Kłopot w tym, że magia u Rowling jest
sztafażem. Ot, umiejętność, którą trzeba wyćwiczyć jak grę na flecie czy pisanie
wypracowań. Zresztą dzieci do Narnii dostaja się za pomocą magii, oczywiście
jest to boska siła, ale trudno dziecku znaleźć lepsze określenie niż magia.
Świat Harry'ego jest magiczny, ale też w sensie przenośnym: Harry jest inny,
inteligentny, wrażliwy (!), a Dursleyowie to istotnie skończeni mugole, słusznie
kojarzący się z filistrami z epoki Młodej Polski (czyż Petunia to nie pani
Dulska?). U Lewisa dzieci po powrocie do naszego swiata o Narnii mogą rozmawiać
bezpiecznie tylko z tymi, którzy znają Narnię - to oczywiste, ze gdyby
powiedzieli hmmm... mugolowi o Narnii, zostaliby wyśmiani albo, jak Łucja na
samym początku, uznani za wariatów.
A najważniejsze, jak sądzę, są silne akcenty chrześcijańskie. U Lewisa
Chrystusem jest lew Aslan. Godło Gryffindoru to lew. Jeleń, patronus Harry'ego,
a jednocześnie forma animagiczna jego ojca, to także stary symbol Chrystusa
(wierzono od starożytności, że jeleń potrafi zabijać węże, a wąż wiadomo -
oczywisty symbol Szatana). Nieprzypadkowo jeleń i lew to częste zwierzęta
heraldyczne. Kolejny przykład: feniks, ptak Dumbledore'a, jego patronus, a
wreszcie patron Zakonu Feniksa, stowarzyszenia, które walczy z wcielonym
Szatanem - Voldemortem. Feniks jest ptakiem, który zmartwychwstaje. To jasne.
Poza tym paralela Voldemort - Szatan - Jadis/Biała Czarownica/Zielona Pani/Tasz
powinna się także rzucać w oczy.
Tych podobieństw jest znacznie więcej, choć trzeba pamiętać, że Rowling część
motywów wzięła od Tolkiena, który zresztą był przyjacielem Lewisa, choćby
dementorów.
Temat: Bridgestone Poznań opinie
To co tam się wyprawia to czysty obłęd.Mój mąż pracuje tam 4 lata,na początku było super.Zarobki na tamte czasy całkiem pokaźne atmosfera w pracy do pozazdroszczenia.Czasami nawet nie mogłam uwierzyć,że w tak dużej firmie wszysce świetnie się dogadują.Mąż wracał z pracy po 8 czy czasami 12 godzinach pracy a wyglądał jakby wcale w niej niebył odprężony,uśmiechniety,opowiadań nie było końca .Po jakimś roku sytuacja zaczęła się zmieniac.Już nie było tak fajnie ale jeszcze nie tragicznie.Widać było lekkie zmęczenie ale to nic,wkońcu jak się przez 8 godzin ładuje opony to każdy ma prawo się zmęczyć.Sytuacja ta utrzymywała się do pażdziernika no może listopada 2006.Od tego czasu praca męża jest koszmarem i to nie tylko dla niego ale i dla całej rodziny.Dzień gdy jest ranna zmiana jeszcze jakoś zleci ,wstanie na ostatnią chwile,po pracy totalne wyczerpanie,wieczorem wcześnie spać by następnego dnia przez wycieńczenie nie zdarzył się jakiś wypadek.Popołudniowa zmiana też jakoś przeleci bo po poprzednim dniu mąż jest tak zmęczony, że spi do 12.00 i po pracy też zaraz się kładzie(nawet jeśli się czymś zajmie to w połowie przerywa bo nie daje rady ze zmęczenia.Za to nocki dają się we znaki i jemu i mnie.Przez kilka godzin nie ma innego tematu jak tylko praca.Oczywiście jej negatywna strona bo pozytywów to się nikt nie doszuka no chyba,że nowy pracownik,który z pensji 800zł nagle dostanie 1500zł i "Rudy z mafią"nie zdążył jeszcze z niego zrobić taniej siły roboczej.Na początku myślałam ,że to tylko chwilowe podłamanie psychiczne problem uświadomiłam sobie dopiero wtedy gdy zauważyłam łzy w oczach mojego zawsze opanowanego,silnego psychicznie męża.Łzy wywołane faktem,że trzeba iść do pracy a raczej obozu pracy.Nie czekając ani chwili zadzwoniłam do zwykłego lekarza rodzinnego i mąż poszedł na L4,które oczywiście dawało o sobie znać przez kolejne 3 miesiące brakiem premii bo w tej firmie się nie choruje.To wszystko co usłyszałam nastepnego dnia na zawsze pozostanie mi w pamięci.Nie wiem jak można tak ludzi traktować.Wspomnę tylko kilka słów na ten temat bo na samą myśl o tym robi się niedobrze:posiłki tak fantastyczne ,że chyba świnie w korycie mają lepsze czy stanie nad pracownikiem i traktowanie go jak psa jak tylko przestanie na moment wykonywać pracę jak maszyna.Precyzując mam na myśli"szanownego rudzielca"dla mnie to zwykły prostak co się dorwał do stanowiska,robi z pracowników w większości przypadków starszych od siebie totalne zero,dno,gó.. i wielkie brawa dla tego co napisał,że nie mieszka na marsie chętnie osobiście skopałabym mu tyłek.PS.Rudy doigrasz się prędzej czy później a znam wielu z magazynu i wiesz mi dużo ci nie brakuje.
Wracając do sytuacji w firmie niesposób niewspomnieć o słynnych wyjazdach firmowych.To jedno wielkie nieporozumienie.Na przykładzie mojego męża mogę stwierdzić,że wyjazdy organizowane są dla pracowników biurowych bo jeśli nadejdzie już ten jeden,jedyny wyczekiwany cały miesiąc wolny weekend to mąż najchętniej nie wytykałby z domu nosa.Na dzień dzisiejszy ciężko jest mi namówić go nawet na spacer.Tylko w domu może naprawde odpocząć ,obejrzeć film nie usypiając w połowie,wypić ze mną kawę i choć przez chwile niemyśleć o tym obozie pracy.
Jedną z wielu rzeczy która mnie bardzo denerwuje jest fakt ,że prezes nie ma bladego pojęcia co się w firmie wyprawia bo nawet jeśli uczestniczy w zebraniu i pracownicy chcą mu pewne informacje dotyczące warunków pracy przekazać to i tak jedyna osoba która zna język japoński mu tego nie przekaże.To śmieszne.Pracownicy chcą spytać o ważne dla nich sprawy jak choćby trudne warunki pracy czy te"gigantyczne"podwyżki(0,40gr.brutto przez 4 lata) to ten i tak powie zupełnie co innego.No bo jeśli pracownik pyta o ściągacze na nadgarstki które nie wytrzymują kilku godzin ładowania dajmy na to dziesięciokilogramowych opon a prezes się uśmiecha i kiwa głową nie odpowiadając to troche dziwne.Jeśli nawet prywatnie poszukać tłumacza,który napisał by list w którym przedstawiłby atmosfere w pracy(pomyje regeneracyjne,traktowanie ludzi gorzej od zwierząt,wymuszone nadgodziny bo nikogo nie obchodzi,że w danym dniu naprawde nie możesz zostać)w języku japońskim to i tak list ten nie dotrze do prezesa ,Modlę się by mąż jak najszybciej znalazł inną prace bo czy te 2000zł to aż tyle żeby dać się tak nieludzko traktować?
Temat: "Tesinske niebo - Cieszyńskie nebe"
macgil napisał:
> Nic wielkiego.
Nie do końca się tu z Tobą zgodzę, bo wymieniłeś trochę za dużo tych
cech "idealnych". To nie jest klasyczna sztuka teatralna. Której oczekiwałeś.
Ale w sumie nie jestem krytykiem teatralnym, więc ...
> Tego, czego zwykle oczekuję idąc do teatru, czy do kina...
> Nowości.
Niektórzy zarzucają temu spektaklowi, że jego podstawą jest muzyka, która sama
w sobie zrobiła już furorę i że tutaj wykorzystano jej polularność, tzn. jeśli
piosenki są fantastyczne, to i spektakl tak zostanie odebrany. To a propos
tematu nowości. Ale powiem, że te piosenki weszły według mnie znakomicie w
rzeczywistość teatralną i dzięki niej osobiście o wiele więcej zobaczyłam.
Temat Jarka Nohavicy ostawiam na boku, mój stosunek do jego twórczości i jego
samego jest JEDNOZNACZNY, ale powiem Ci, że na przykład
wykonanie „Cieszyńskiej” w 4 językach uważam za fenomenalne! A że się
powtórzę – byłam zaskoczona głosami aktorów! Czy nie zapadł Ci w pamięć głos
szalonej Markety, czyli Małgorzaty Pikus chociażby?
> Oryginalności treści i formy.
Opowieść dotyczy Cieszyna, o nim zaś powiedziano i napisano dosyć dużo! Tu nie
można szukać nowości, przynajmniej niech nie szukają jej ci, co o Cieszynie
wiedzą zbyt wiele . Autorka na szczęście nie wymyśliła postaci, na których
skupilibyśmy całą uwagę i śledzili ich indywidualne losy. To miała być opowieść
o Cieszynie, nie ma się co silić na wymyślanie nowej historii i szukać w ten
sposób oryginalności. Dla mnie pozostanie wyjątkowe połączenie przeróżnych
piosenek JN w ten jeden ciąg, który wydaje mi się bardzo udany. No i jak już
wspomniano powyżej – miała to być zabawa, i jest.
Poza tym byłam urzeczona scenografią – prostą, bardzo skromną i bardzo wymowną.
Tramwajem, który wszystko łączył. Jak kiedyś oba miasta. Tymi „kapeluszami” na
wzór cieszyńskich budowli... Rekwizytami – hasłami.
> Świeżości spojrzenia.
Po obejrzeniu przyszła mi do głowy myśl głupia i powodowana zazdrością (i za
nią z góry przepraszam): dlaczego taki spektakl powstał po czeskiej stronie!
> Uniwersalności tematu (pars pro toto!).
Ponieważ jestem „stela”, to napiszę, że „uniwersalność tematu” w przypadku
Cieszyna jest niemożliwa!!! A tak serio, to naprawdę poczułam smutek
towarzyszący rokowi 1920. Skomplikowana sytuacja miast nadgranicznych i tej
całej mieszaniny kultur jest jak najbardziej uniwersalna. I tu zwierzę się, że
doznałam ...
...> Niecodziennego przeżycia.
ponieważ (uwaga, tu będzie patetycznie) zobaczyłam JEDNO miasto. I smutne jego
losy. Bagaż, który jest, ha!, jednocześnie bogactwem tej ziemi! Koniec
patetyzmu. Jeszcze jeden grzech – dzięki JN i CN wyzbyłam się antypatii do
mieszkańców drugiej strony Olzy. To takie coś nie zawsze uświadomione, co się
ciągnie tak za nami od kilku pokoleń. Szkoda gadać.
> Możliwości dowiedzenia się czegoś nowego i ważnego o świecie, ludziach i
sobie
> (już o tym wspominałem). O katharsis już nie wspominając...
Vide powyżej.
> Czy to dużo?
Sporo
> Pozdrawiam niezmiennie!
Ja również!
Oczarowana.
Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 159 wypowiedzi • 1, 2, 3