Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fami Restauracja





Temat: Restauracja "Pod Samsonem" - jak w filmie "MIŚ" S. Barei - długie ale treściwe


| nie chcę bronić Samsona, ale tak się składa, że nigdzie na świecie
| nie wchodzi się do restauracji na kawę i ciastko - zachowanie takie
| może być wręcz potraktowane jako brak kultury.

| Bardzo ciekawa obserwacja, ja mam zupełnie inne spotrzeżenia np. z wielu
| sieci 'family restaurants' w USA. Tak więc bym jednak nie uogólniał.

Taaak, ale...Takie restauracje nazywaja sie w USA "coffee shop" i choc nie
ma to nic wspolnego z kawiarnia to do takiego "coffee shop" czy do innego
"diner" mozna pojsc na ciastko (pewnie czesciej zreszta "pie" "cobbler",
lody, niz ciastko w pojeciu europejskim) i kawe (ahem...)


Nie, takie restauracje nazywają się "family restaurant" np. "Dennys" co

właśnie 'coffee shop'.


Tylko sprobuj np. w nie-sieciowej restauracji np. na Manhattanie zamowic
kawe i ciastko... Z wielu (bardzo wielu...) cie po prostu wyprosza,
grzecznie, ale zawsze...  


Na MidWest nie do pomyślenia. Nie znam zupełnie Wschodniego Wybrzeża,
pewnie jak widać znacznie bliższe europejskim kelnerom -)


Oczywiscie wtedy mozesz isc do jakiegos knota  - typu TGIF czy jakiegos
innego Bennigana- i zamowic lody i kawe :-)


Ano właśnie.







Temat: Restauracja "Pod Samsonem" - jak w filmie "MIŚ" S. Barei - długie ale treściwe


: nie chcę bronić Samsona, ale tak się składa, że nigdzie na świecie
: nie wchodzi się do restauracji na kawę i ciastko - zachowanie takie
: może być wręcz potraktowane jako brak kultury.
:
: Bardzo ciekawa obserwacja, ja mam zupełnie inne spotrzeżenia np. z wielu
: sieci 'family restaurants' w USA. Tak więc bym jednak nie uogólniał.

Jestesmy jednakowoz w zakresie kultury srodkowoeuropejskiej - a nie w USA.
Tutaj rozróznienie miedzy kawiarnia a restauracja jest dosc wyrazne.
Przynajmniej w Galicji.



zacytowane jest powyżej - "nigdzie na _świecie_". Rozumiem, że Galicja
nie uznaje prawa naszych sprzymierzeńców do miana "świata" -)

Bardzo ryzykownie jest puszyć się i ubierać w pióra - jest tyle kultur
na całym świecie, że pewnie i znajdzie się restaruracja, do której nie po
takie rzeczy się wchodzi -)







Temat: Restauracja "Pod Samsonem" - jak w filmie "MIŚ" S. Barei - długie ale treściwe


| : nie chcę bronić Samsona, ale tak się składa, że nigdzie na świecie
| : nie wchodzi się do restauracji na kawę i ciastko - zachowanie takie
| : może być wręcz potraktowane jako brak kultury.
| :
| : Bardzo ciekawa obserwacja, ja mam zupełnie inne spotrzeżenia np. z
wielu
| : sieci 'family restaurants' w USA. Tak więc bym jednak nie uogólniał.

| Jestesmy jednakowoz w zakresie kultury srodkowoeuropejskiej - a nie w
USA.
| Tutaj rozróznienie miedzy kawiarnia a restauracja jest dosc wyrazne.
| Przynajmniej w Galicji.

zacytowane jest powyżej - "nigdzie na _świecie_". Rozumiem, że Galicja
nie uznaje prawa naszych sprzymierzeńców do miana "świata" -)

Bardzo ryzykownie jest puszyć się i ubierać w pióra - jest tyle kultur
na całym świecie, że pewnie i znajdzie się restaruracja, do której nie po
takie rzeczy się wchodzi -)


To prawda, miałem na myśli naszą kulturę i część świata. Pisząc nie
zwróciłem
na to uwagi.

Pozdrawiam.





Temat: Restauracja "Pod Samsonem" - jak w filmie "MIŚ" S. Barei - długie ale treściwe





: nie chcę bronić Samsona, ale tak się składa, że nigdzie na świecie
: nie wchodzi się do restauracji na kawę i ciastko - zachowanie takie
: może być wręcz potraktowane jako brak kultury.
:
: Bardzo ciekawa obserwacja, ja mam zupełnie inne spotrzeżenia np. z wielu
: sieci 'family restaurants' w USA. Tak więc bym jednak nie uogólniał.

Jestesmy jednakowoz w zakresie kultury srodkowoeuropejskiej - a nie w USA.
Tutaj rozróznienie miedzy kawiarnia a restauracja jest dosc wyrazne.
Przynajmniej w Galicji.





Temat: Restauracja "Pod Samsonem" - jak w filmie "MIŚ" S. Barei - długie ale treściwe


nie chcę bronić Samsona, ale tak się składa, że nigdzie na świecie
nie wchodzi się do restauracji na kawę i ciastko - zachowanie takie
może być wręcz potraktowane jako brak kultury.


Bardzo ciekawa obserwacja, ja mam zupełnie inne spotrzeżenia np. z wielu
sieci 'family restaurants' w USA. Tak więc bym jednak nie uogólniał.




Temat: zapracowane śniadanie czyli...
A tam "Laura" - ona zamiast prowadzić restaurację to ciągle romansowała więc nie jest dla mnie autorytetem w sprawach "jedzeniowych"

Tchibo Family?
jestem na etapie czekoladowej Sati na zmianę z Velvetem
(nie, nie z papierem toal...)

A dziś na sniadanie jem...
Keira! to nie jest śmieszne!
jem... chlebuś, z szyneczką (bez konserwantów na którą zwykłam się bankrutować ) serkiem żółtym, pomidorkiem i... liściami kapusty pekińskiej, żeby było trochę zielonego

hehehe polecam



Temat: zapracowane śniadanie czyli...

A tam "Laura" - ona zamiast prowadzić restaurację to ciągle romansowała więc nie jest dla mnie autorytetem w sprawach "jedzeniowych"

Tchibo Family?
jestem na etapie czekoladowej Sati na zmianę z Velvetem
(nie, nie z papierem toal...)

A dziś na sniadanie jem...
Keira! to nie jest śmieszne!
jem... chlebuś, z szyneczką (bez konserwantów na którą zwykłam się bankrutować ) serkiem żółtym, pomidorkiem i... liściami kapusty pekińskiej, żeby było trochę zielonego

hehehe polecam


Ten "pekińczyk" wcale nie był zielony moja droga . Sama doskonale widziałam!

U mnie śniadanko zdominowała no-spa i biały serek . Dzisiaj marnie z apetytem, ale brokułki na obiadek były pyszne i humor nawet się odrobinkę poprawił. Może jeszcze i Hołownia poprawi mi go .



Temat: Gry gastronomiczne ;)
Uwielbiam gry, w których muszę być kelnerką, kucharką, prowadzić restaurację itp. Zwłaszcza chodzi mi o te szybkościowe, nie strategiczne.
Zazwyczaj są to gry nieskomplikowane, niezbyt długie, ale fajnie się w nie gra. Wczoraj skończyłam Family Restaurant. W wolnym czasie pogrywam też w Dinner Dash i Delicious Delux.

Macie tu kilka screenów:

Dinner Dash



Delicious Delux






Temat: A GAP YEAR
Mi się podoba. Jak napisałam w innym temacie - zamierzam wyjechać jako au-pair, jeśli by się udało i będę w tych 99% osób, które dostają wizę, to na rok do USA. Jeśli nie to do Irlandii lub Wielkiej Brytani. Podszkolić angielski i przy okazji coś zarobić.
Jako au-pair nie opłaca mi się wyjeżdżać na pół roku, bo im dłuższe wyjazdy tym łatwiej znaleźć rodzinę (z biura) chociaż w Europie coraz popularniejsze robi się szukanie sobie host family/au-pair poprzez neta i ponoć bardziej się opłaca.

Myślałam tez, żeby wyjechać do pracy w hotelu/restauracji czy czymś takim. Ale jakoś bardziej wolę się opiekować dziećmi i uczyć się jednocześnie.




Temat: Akwedukty
[color=darkblue]
Na jednym z forów polonijnych znalazłem zdjęcie satelitarne: [url]http://local.google.co.uk/local?f=q&hl=en&q=WF2+7NG+(wf27ng)&ie=UTF8&z=17&ll=53.702353,-1.462115&spn=0.002972,0.010815&t=k&om=1[/url]

Można tam dojechać od strony Wakefield, ale pożyczyłem komuś gps'a, więc wybrałem prostszą drogę:

Z M62 skręciłem na zjeździe J30 na południe (kierunek Wakefield) na drogę A642, po kilku milach (po drodze mijamy ładny przykład architektury sakralnej) napotkałem znak "Stanley Ferry Marina", i skręciłem w lewo (Ferry Lane). Most ze światłami (zwężenie do jednego pasa) to miejsce którego szukamy.

Na miejscu spotkałem parking (a powiem więcej - bezpłatny parking), marinę, restaurację (The Mill House - Bar & Family Restaurant) i to, czego szukałem - akwedukt.

Dołem płynie sobie radośnie i dziko Calder, górą (ok 2m wyżej) kanał 'Aire and Calder Navigation' zarządzany przez British Waterways.

Kanał płynie dwoma odnogami (jak widać na zdjęciu satelitarnym). Kiedy byłem tam rzeka miała wysoki poziom wody, dlatego nie widziałem prześwitu między dnem kanału a lustrem rzeki.

Polecam jako miejsce, gdzie można pojechać na lody po niedzielnym obiadku.

Zdjęcia na stronie: [url]http://www.gigahive.com/sites/pabloo/index.php?pid=5[/url]
[/color]




Temat: Odcinek 85: "Lady M, cz. 2"
Cała grupa była przejęta przygotowywaniem prawdziwego przedstawienia. Dla Pawła było ważne, że zarobią duże pieniądze, dla Witolda była to może ostatnia szansa na prawdziwe aktorstwo, a Małgorzacie przypomniały się dawne dni, gdy święciła na scenie triumfy jako Lady Makbet. Pojawiły się kłopoty. Witold miał coraz gorszą pamięć i kłopoty z zapamiętaniem tekstu. W końcu uznał, że jest już za stary na występy i został w domu by opiekować się wnukami. Paweł dostał pracę w telezakupach i Małgorzata została sama. I postanowiła sama wystąpić. Ale zjawił się facet, który ich zatrudnił i odwołał przedstawienie, bo kierownictwo jego firmy wybrało kabaret. Mimo to chciał Małgorzacie zapłacić. Ona kazała mu zejść do restauracji. Zeszła tam w kostiumie, odegrała fragment roli Lady Makbet, otrzymała gromkie brawa i uznała, że teraz może przyjąć wynagrodzenie. Dusia wróciła do nowego domu, w którym czuła się jeszcze obco, o które przypominało jej o wszystkich planach. Poprosiła Tomka by odzyskał ich dawne mieszkanie, ale to było już niemożliwe. Niespodziewanie w pensjonacie zjawił się dawny gość, poseł Smoleń. Teraz już nie był posłem, ale przedstawicielem sieci Family Hotels. Alicja była jego współpracownicą. To ona przypomniała mu o pensjonacie. Smoleń zaproponował Iwie i Ksaweremu odkupienie pensjonatu i zatrudnieni ich na rok na tych samych stanowiskach. Oboje zdecydowanie odmówili. Poldek postanowił coś zrobić w sprawie Krystiana. Zapytał o radę Kalinę, która zajmowała się wolontariatem.



Temat: Pizzerie
Więc dobrze teraz ja , chodzę do przeróżnych miejsc, począwszy od żulerni (ale nie tych ostatnich) do niby z tych najwyżeszej połki o ile to tak można nazwać. najczęsciej jestem w restauracji Toskania, ale przeważnie same spotkania. Kiedyś byłem w Family Pizza była Venecja, jak ktoś pamięta hehe i bardzo zaciekawiła mnie ta szczupła, młoda Pani w okularach. I pytanie do forumowiczów, czy ktoś tą Panią zna????, jeżeli tak zapraszam na PRIVA (moje gg: 936030 ). Będę bardzo wdzięczny.

P.S. nie wiem czy Ona nadal tam pracuje, bo ja ostatni tam raz byłem 3 miesiące temu.



Temat: eko czyszczenie
Ikea Family przy restauracji...



Temat: Restauracja "Pod Samsonem" - jak w filmie "MIŚ" S. Barei - długie ale treściwe


Gwoli scislosci jezykowej...
Bzdury opowiadacie przyjacielu... Paradoksalnie, w "american english",
termin "coffee shop" nie ma nic wspolnego z kawa albo kawiarnia w pojeciu
europejskim, tylko wlasnie opisuje restauracje/jadlodajnie, taka jak wlasnie
"Denny's" czy inny szajs.


Gwoli ścisłości logicznej kolego to przeczytaj swój poprzedni tekst.
Sam użyłeś terminu 'coffee shop' na zupełnie coś innego.. Coffee shop
nabrało mniej więcej od początku lat 90-tych znaczenia 'właściwego'
- mniej więcej od czasu jak można się napić (wreszcie) w USA prawdziwej kawy
właśnie m.in. w Starbucks.


 Termin "family restaurant" opisuje mniej wiecej te same przybytki, tylko
 tyle ze jest to termin nowszy


Jest nowszy, to prawda.


i w pewnym sensie uzywany glownie w reklamie


Nader często.


i w nazwach przybytkow ktore przecietny amerykanin nazywa wlasnie "coffee
shop."


Jeśli w ogóle cokolwiek znam to jednak rejony Minnesoty i Kalifornii.
I prawdę mówiąc mało tam tych przeciętnych amerykanów spotkałem - może
po prostu przeoczyłem.


No, to jest troche tak jak zaden amerykanin nie mowi "five cents" tylko
"nickel."


Oj, chyba tylko 'trochę'.


| Na MidWest nie do pomyślenia. Nie znam zupełnie Wschodniego Wybrzeża,
| pewnie jak widać znacznie bliższe europejskim kelnerom -)

Do pomyslenia, do pomyslenia... Idz do np. Chris & Ruth Steakhouse w Chicago
i zamow tylko kawe i "apple pie..."


restauracje i RESTAURACJE. Chicago to metropolia, niezbyt typowa raczej
dla 'dziury' jaką jest MidWest. To już lepiej przyjrzeć się Ohio..





Temat: Sztolnie Walimskie Termin 12-13 LIPIEC 2008
.. ok wiec po kolei
Na chwile obecną mamy zarezerwowane 29 miejsc noclegowych z 12-13 lipca.
Noclegi na podwójnych i pojedynczych łozkach, ale przekazałam wlascicielom jak to mniej wiecj u nas wygląda i wg tego dobiorą pokoje. Każdy pokój ma łazienke itd więc warunki mimo lekkiego ścisku i tak będą bardzo dobre.
Koszt noclegu to 35zł ze śniadankiem od osoby.
Do tego na dniach złożą nam oferte cenową grila/ ogniska ze swoimi specjałami (Pan zaczał mi wymieniać, ale musiałam mu przerwać bo nie dało sie tego słuchać spokojnie ) Uprzedziałm ze na tej biesiadce może byc nas troche więcej wliczając osoby nie nocujące.
W sobote jak i w niedziele mozna oczywiscie zamówić sobie obiadek w restauracji.

-Odnośnie noclegów z piątku na sobote proszę o szybkie deklaracje, żeby uprzedzić ich o tym, bo grupę jako taką klepałam na sob/niedz. Noclegi na dni następne ustalicie sobie indywidualnie z gospodarzami juz po przyjeżdzie.

-w temacie aut, pamiętajcie ze to nie jest zlocik samochodowy tylko towarzysko turystyczny więc jeśli bedzie taka możliwość pomyślcie czy nie da sie zredukować ich liczby. Zawsze to mniejsze koszty na głowe, a i mniej zamieszania w okół pensjonatu.

Do planujacych przyjazd na sobotę- zaplanujcie go na mozliwie poranne godziny by miec cały dzionek na łażenie i zwiedzanie. Czasu bedzie bardzo mało a jeszcze trzeba znaleźc chwile by usiasc przy piwku i pogadac:)

jakies pytania?

Lista rezerwacji

1,2. sowa + Mat
3,4. Marcin + Aga
5,6,7. trzeci + Michał
8-11. Pucio and family
12. WooYownik
13,14,15 sysia & anjko , Arnold
16,17,18 - Renata, Paula i Tommur
19,20. Mily_ & dziewczyna
21. Diodalodz
22,23,24. Piter and family
25,26. Cosworth & chianti_girl

27,28-Qboss & Paulinka -do potwierdzenia
29. Dawidek -do potwierdzenia

OSOBY BEZ NOCLEGU
30. lehu8 - bez noclegu
31. eCo^ - z noclegiem, ale we własnym domku
32,33. lisica + lis + maskota, albo dwie - bez noclegu
34,35. szynszyl + Ewelina - bez noclegu

OSOBA ŚCIEMNIAJĄCA
36 pablo784 - z noclegiem / próbuje się wymigać grafikiem i został przekupiony przez szefostwo



Temat: AU-PAIR problem


Tyle samo co 'kobieta' na 'domku' to jest 400-600 dolarow.


Zapomnialem zacytowac, Panie Dzieciol...

"...Au Pair & Nanny Salary: How much should I pay?

There are several important factors to consider when defining the
salary for your aupair or nanny. And you should know the value of
what you'll get before you pay for it.

Salary is not dependent on the need of the individual, rather on the
value they provide based on their experience. Remember that the
starting salary for a live-in aupair as defined by the US State
Department is US$139.05 and in the UK it is less: ÂŁ40-55. Simply
because an aupair or nanny asks for a certain rate does not
necessarily mean it is deserved. Salary should be earned based on
demonstrated performance and current value. And market values change
based on economic conditions. .."

"...Will your aupair or nanny be living in your home and will you be
covering all of her food and utility costs? Possibly health
insurance and car insurance? Will she travel with you on vacations
as part of your family - with some free time off? This is an
important point to consider since the cost of housing in most major
metro areas ranges from US$13,200 to US$20,400 and up per year.
Those are costs that your aupair or nanny will not have to bear if
she is a live-in. So when considering the salary you plan to pay,
factor in the value of room and board then add your weekly pay to
come up with a realistic annualized salary. Then compare that salary
to the salary of a local school teacher (who has a four-year degree)
or to the salary of a day care provider in your area. That way you
will get a relative comparison of the salary for the value of the
service of your aupair or nanny..."

Jako Specjalista Od Spraw Polskich zapewne Pan wie ze "Pani na
Domku" pracuje na ogol na czarno, a au-pair nie. Wiec jej pracodawcy
musza placic rozne swiadzenia, jak na przyklad ubezpieczenie
zdrowotne.

Na dodatek,  $139 tygodniowo to daje $3.48 za godzine (zakaldajac 40
godzin tygodniowo), a wiec mniej wiecej tyle ile  zarabia kelnerka w
restauracji. Przypominam Panu bowiem ze w NY minimalna placa wynosi
$5.15 za godzine, a dla pracownikow pobierajacych "tips" wynosi ona
okolo $3.50, na co sa dopowiednie dokumenty, na przyklad ten:

http://www.dol.gov/esa/programs/whd/state/tipped.htm

Tyle tylko, ze kelnerka musi sobie sama wynajac meiszkanie, czego
au-pair nei musi.

Wiec prosze nie opowiadac bzdur na temat tego ile au-pair powinna
zarabiac.

A.L.





Temat: Startujem do Indii...
Witajcie z Goa!

Tomku! Nie masz czego zalowac, wczoraj w Margao bylo taka ulewa,ze przesiedzialysmy w postkolonialnej kawiarni 2 godziny.Wprawdzie w Palolem nie leje, ale zdjecia beda ,jak z listopada w Polsce, choc woda w oceanie ciepla i temp. do lezenia na plazy np. z ksiazka. Najmlodsze uczestniczki eskapady bardzo chcialy na Goa, no to maja.Ale dla mnie to nie Indie. Moglysmy wprawdzie zostac w bardziej "indyjskiej" Colvie, ale to juz dramat: plaza w mazucie, tlumy handlujacych na plazy Indusow i w ogole Mielno( ktorego nie cierpie) po sezonie wyglada lepiej.Hotele wsrod slumsow , pokoje pachnace rocznym "niewietrzeniem" i drobny deszcz do tego. Palolem jest bardziej klimatyczne, jak ktos lubi slodkie leniuchowanie na plazy to czemu nie?Pokoje po 200 Rp za dwojke z lazienka, ale my wzielysmy w Palolem Beatch Resort - family room za 600 Rp ( nie chcieli sie targowac) bo warunki najlepsze , no i przy plazy.
Siedzac na tarasie hotelowej restauracji ogladamy zatoke i przechadzajace sie po plazy krowy. Szkoda,ze jedzenie jest tu juz "pod turystow" i nie ma tej indyjskiej wyrazistosci.Ocean jest tu" bezpiecznie plytki" , wiec sporo osob skacze po falach. A ja ....jednak tesknie do tych Indii , ktore juz za mna. Wiem juz na pewno, ze powinnam tu wrocic i to z zalozeniem , ze najwyzej w miesiecznej podrozy ,mozna zaplanowac dwa stany, a najlepiej jeden...Ze Indie nie sa takie straszne, jak sobie wyobrazalam na poczatku i kazdy wariant hardcorowy jezdzenia mozna zlagodzic ( za niewielka doplata). To nie jest tak, ze w Indiach jest sie skazanym na brudne pokoje,niechlujne garkuchnie, rzesze oszustow i zlodziei - choc wszystko tu jest, oczywiscie. Jezeli ktorejs z tych rzeczy nie zniesiemy za zadne skarby swiata , to mozna sie przed nimi obronic. Wziac nieco drozszy pokoj, zjesc nieco drozej w czystszej restauracji, zabezpieczyc sie klodka i lancuchem, albo sprawdzic informacje w kilku zrodlach, by nie dac sie zrobic w balona. Choc moim zdaniem w podrozy trzeba sobie serwowac wiele roznych "twarzy" kraju ,po ktorym jezdzimy. Stad czasami ciekawsze jest przelamanie obrzydzenia czy strachu ( to wszystko siedzi w naszej glowie) , bo w zamian nieoczekiwanie dostajemy wrazenia i doswiadczenia nie do zdobycia , bez tego przelamania sie.No i bezcenne rowniez dlatego, ze bede wylacznie nasze , nie do zdobycia na zorganizowanej wycieczce( chocby najbardziej egzotycznej).
Jeszcze jedna refleksja dotyczaca religijnosci Indusow. Ktos napisal, ze sa oni najbardziej religijnym narodem swiata. Z premedytacja bywalam we wszystkich dostepnych swiatyniach hinduistycznych po drodze i bylam na dwoch mszach katolickich po malajsku w Kumyly i Cochin. To niezwykle, ale determinacja z jaka i Tamilowie, i Keralczycy kultywuja wiare jest bardzo podobna.Nawet gesty w czasie obrzadkow sa do siebie podobne. Spiewy w kosciele maja linie melodyczna podobna do mantry i dary do oltarza sklada sie z tych samych kwiatow i owocow, co przed wizerunkiem Siwy. Wczoraj znowu zobaczylam w autobusie naklejke z Chrystusem,Geneshem i widokiem Mekki. Ewa spytala kierowce czemu to tak, a on jej wytlumaczyl , ze to oznaka tolerancji i pokazania,ze wszystkie religie sa rowne .
Na koniec troche cen dla przygotowujacych wyprawe do Indii:
Dworzec w Margao jest daleko od miasta - taksowka 60 Rp.
Autobus Margao - Colva - 6 Rp.. Margao - Palolem ( 1godz. drogi)20 Rp.
Ceny w Palolem srednio ok 25% wyzsze, ale ryby w restauracji bywaja i 100 % drozsze.Alkohol w restauracjach tani jak barszcz: brendy ( 30 ml) 9 Rp, whisky od 15 - 50 Rp. wodka 60 Rp.
Pozdrawiam w imieniu calej ekipy
Jagoda

P.S Nitek mam nadzieje.,ze odwdzieczysz sie relacja , ktora z kolei ja przeczytam przed kolejna podroza na pln Indii!



Temat: Jak dziennikarze widzą świat


| Pewnie im odpowiada. Zabronisz im?

A może nie tyle im odpowiada, co nie są świadomi zawartych tam bezsensów
i tekstów, jak ten, którym rozpocząłem ten wątek.


Jasne. Ty lepiej od nich wiesz, co im odpowiada.


| Ba. Nie ma takiej grupy zawodowej, do której nie dałoby się o coś tam
| przyczepić. Wszyscy byśmy woleli, żeby kelnerzy szybciej przychodzili
| do naszych stolików, drogowcy trochę rzadziej dawali się zaskoczyć
| zimie a administratorzy sieci trochę rzadziej kaszanili robotę.

Owszem, jednak spóźnienie kelnera jest błędem/niedogodnością, która nie
rzutuje na przyszłe życie obywatela.


Określenie "Mozilla jest wzorowana na Nestscape" też nie rzutuje na
przyszłe życie obywatela.


się obija w pracy. Natomiast w takich zawodach jak lekarz czy
dziennikarz błedy rzutują na przyszłość pacjenta/czytelnika. Źle
zdiagnozowana choroba może zakończyś się śmiercią, zaś tak czy inaczej

rodzaju błędu. Tutaj (w artykule o Mozi) wyrabia błędne przekonanie, że
Mozia to gorszy klon Netscape,


Tak tam pisali? Że gorszy? Bo że klon, to dość oczywiste.


Bosko. Ale wychodzisz z założenia, że to jest równie jasne i wiadome,
jak spóźniający się kelner. Już pisałem, że ja wiem o Mozi więcej niż ów
dziennikarz, więc mogłem wychwycić bzdurę.


Jeśli nie wiesz, że jest klonem Netscape, to wiesz mniej.


Owszem, ale:
a) tempo przybiegania kelnera jest możliwe w prosty sposób do oceny i
mogę olać tą restaurację


Jeżeli wykryjesz nieprawdę w tekście prasowym, możesz się domagać
sprostowania.


b) nawet długie czekanie nie generuje zazwyczaj negatywnych skutków na
przyszłość.


A co Ty opowiadasz. Może mieć bardzo straszne skutki - rozdrażniony
klient wyjdzie z restauracji, wsiądzie do samochodu i spowoduje wypadek,
w którym zginie British Royal Family i Disabled Vietnam War Veteran (jak
zwykle wszystko mi się kojarzy z tekstami Bloodhound Gang).


obsługa jest specjalnie chamska, a ludzie chodzą tam po to, żeby ich
obrażano. I bardzo dobrze... Jak lubią, to kupią Nie albo jdą do takiej
restauracji. Nie sądzę jednak, żeby powodzeniem cieszyły się
restaruracje, gdzie specjalnie podtruwa się gości arszenikiem.


Można taką zaskarżyć. A akurat arszenik zostawia w organizmie bardzo
wyraźne ślady. Podobnie z gazetą - jeśli napisze coś, co można
zweryfikować i okaże się nieprawdą, musi wydrukować sprostowanie.


| Jesteś pewny? Podatków nie płacę,

| Nie kupujesz towarów z VAT?

Nie kupuję. Osiągnąłem poziom dna finansowego :-)


Jasne. W ogóle nic nie jesz ani nie korzystasz z żadnych usług
telekomunikacyjnych.





Temat: Festiwale jazzowe
Program 2008
FESTIWAL
PIĄTEK 8 sierpnia 2008, Amfiteatr im. L. Armstronga,godz. 20.00/
Konkurs o nagrodę ZŁOTA TARKA
Rapid Emotions
Grupa saksofonowa złożona z uczniów i studentów litewskich szkół muzycznych. Jej liderem i założycielem jest Sigitas Stalmokas. Zespół jest gościem władz miasta Iława.
laureat Złotej Tarki 2008
Shakin’ Dudi - przeboje boogie woogie
Shakin’ Dudi ze swoim zespołem w repertuarze od standardów aż po najnowsze utwory z ostatniej płyty Shakin’ Dudi - ciąg dalszy. Dudiemu towarzyszą dwie pary taneczne, wszak boogie woogie to także taniec, którego mistrzem nad mistrze był czarnoskóry Bill „Bojangles” Robinson, na którym wzorują się tancerze z grupy Michała Szuby. Koncert prowadzi Jan Chojnacki – niestrudzony przewodnik po świecie bluesa.
SOBOTA 9 sierpnia 2008, Amfiteatr im. L. Armstronga, godz. 20.00
Polish-Swedish Connection
Polsko-szwedzki zespół tradycyjny. Część polską reprezentują Paweł
Tartanus - bjo, voc i Wojciech Kamiński - p, Kuba Olejnik - cb, szwedzką - Mihael Cinito - cl, s, voc i Erik Berndalten - tp. Obie zaś strony połączył obywatel obu krajów Dymitr Markiewicz - tb.
Czterdzieści lat minęło... podwójnie czyli Dudusiowi na osiemdziesiąte urodziny
10 kwietnia 2008 roku Jerzy Matuszkiewicz skończył 80 lat. Jest obecnie najstarszym, nadal aktywnym polskim muzykiem jazzowym. W programie koncertu - wizualizacja (biografia Dudusia), zaś w warstwie muzycznej – piosenki, muzyka filmowa i jazz z kompozytorskiej teki jubilata. W muzycznych urodzinach sławnego Dudusia biorą udział: Hanna Banaszak, Ewa Bem, Marysia Sadowska, Lora Szafran, big Stars, Andrzej Rosiewicz, Paweł Tartanus oraz jubilat. Solistom towarzyszy Swing Workshop Wojciecha Kamińskiego.
Ivan Mladek & Banjo Band
Internetowe odkrycie ostatnich miesięcy, happy jazzowy – dawniej i dziś także – zespół Banjo Band Ivana Mladka.
NIEDZIELA 10 sierpnia 2008, Amfiteatr im. L. Armstronga, godz. 10.00
Msza jazzowa
Krzysztof Sadowski
Opole Gospel Choir Jacka Mełnickiego
NIEDZIELA 10 sierpnia 2008, Kościół O. Oblatów, godz. 21.00
Muzyka wiary
Opole Gospel Choir Jacka Mełnickiego
IMPREZY TOWARZYSZĄCE
PIĄTEK, 8 sierpnia 2008
Koncert na wodzie 12.00 – 17.00
Alexander’s Ragtime Band
Projekcje multimedialne
Al Cohn & Paweł Perliński Quartet (USA, Polska)
Al Grey i Joe Newman & Swing Session (USA, Polska)
Beale Street Band (Polska)
Cooling’s family (Szwecja)
Die Waschbratt Band (Szwajcaria)
Leksykon Pol. Muz. Rozr. – Bohdan Styczyński (Polska)
Leksykon Pol. Muz. Rozr. – Vistula River Brass Band (Polska)
Lund Jazz Kapel (Szwecja)
New Coolings Jazzmen (Szwecja)
Old Dixieland Pleyers (Polska)
Papa Binnes Jazz Band (Niemcy)
Prowizorka Dżez Będ (Polska)
Scottis Society Syncopators (W. Brytania)
Spirituals & Gospel Singers (Polska)
Swing Workshop (Polska)
Swingtet Janusza Zabieglińskiego (Polska)
Vistula River Brass Band – 20 lat (Polska)
Vistula River Brass Band czyli jazzowa historia miłości (Polska)
Jazz Street Dance
Grupa taneczna Michała Szuby i Leliwa Jazz Band
Jam session RESTAURACJA LESNA godz. 24.00
Laureat Złota Tarka 2008
Leliwa Jazz Band
Alexander’s Ragtime Band
SOBOTA, 9 sierpnia 2008
Koncert na wodzie godz. 12.00 – 17.00
Alexander’s Ragtime Band
Projekcje multimedialne
j.w.
Jazz Street Dance
Grupa taneczna Michała Szuby i Leliwa Jazz Band
Bal jazzowy PARK MIEJSKI godz. 24.00
Rapid Emotions
Laureat ZT 2007
Sami Swoi
Old Metropolitan Band
NIEDZIELA, 10 sierpnia 2008
Projekcja filmu, KINO godz. 12.00
Był jazz reż. Feliks Falk
Jazzowy fajf, RESTAURACJA LEŚNA godz. 17.00
Alexander’s Ragtime Band
Polecam www.zlotatarka.pl



Temat: OKE WARSZAWA - prawie wszystkie zestawy w 1 poscie
zestaw nr 7
zdjecie- dwoch koleci pod woda-nurkow- oczywiscie w specjalnych strojach, trzymajacy dynie <lol> pytanie- jakie jest twoje zdanie na temat obchodzenia zagranicznych swiat w Polsce
In the picture I can see two men who are swimming under water.They are scuba divers because they are wearing spacial clothes and equipment for instancje snorkel and googels. One of the them is holding pumpkins.Probably they like swimming and I think they celebrity All Saints Day.

1 jestes na stacji metra w londynie, spytaj sie przechodnia
- jak dostac sie na lotnicko How Can I get to the airport??
-czy musisz sie po drodze przesiadac Do i have to change tube during travel??
-jak dlugo zajmie ci droga How much time take up it me??

2 mieszkasz u angielskiej rodziny dla ktorej przygotowalas specjalne danie, opowiedz
-jak je przygotowalas I had to fried cod,peel potatoes and roast these potatoes.
-co ci bylo potrzebe I needed to cod and potatoes and frying pan.
-jak dlugo zajelo ci przygotowanie potrawy I did it dishes about one hour.

3 mieszkasz u angielskiej rodziny i opiwkujesz sie ich dzieckiem ktore sprawia ci klopoty
-poinformuj o swoim problemie i popros o pomoc Excuse me,but your chilld is naughty,He screams all day.Could you help to calm him??
- odrzuc sugestie ze jest to twoj problem It’s not only my problem.He can shout after….
-zaproponuj rozwiazanie problemu Cytuj Odpowiedz ……….
????

ZESTAW 8!!!
A.
Mas zadać pytanie o rodzinę
Musisz powiedzieć z ilu członków składa się Twoja rodzina My family is consist of 4 members...me,my brothers and parents,
Musisz powiedzieć co robicie w wolnym czasie We often talks in the evening,visit interesting places nearby our city In summer we go on camping.
B
Przeprowadzasz się!
-Dlaczego się przeprowadzasz Because my neighbourhood is dangerous….
-Jak znalazłeś to mieszkanie I find it In local newspaper…..
-Opowiedzieć coś o tym jak się przeprowadzales. It was hard because i had to carry furnitures to car…and pack my all books to box.
C
Koleżanka proponuje żeby iść na zakupy i kupić żarcia na cały tydzień
Ty się z tym nie zgadzasz i podajesz powód dlaczego.Oh no. I don’t like do shopping….Girsl do a shopping too long…
Na koniec idziecie na kompromis Ok……but you go In the market, but I wait for you out of the shop 

Obrazek: Ludzie siedzący przy stolikach przed restauracją (na zewnątrz)
Pytania: Jak myślisz dlaczego oni siedzą na zewnątrz? Podać różnice i podobieństwo między jedzeniem w domu a jedzeniem w restauracji.

In a Picture I can see people who are sitting at the table in front of rastaurant and eating something.They have launch during the work or probably they are eating out.They are sitting in open air...There is good and warm weather…

To opracowanie jest słabje jakości...na szybkiego robione...ale zawsze coś...



Temat: 17. Last Call
Tytuł USA: Last Call
Tytuł PL: Ostatnie wołanie/krzyk

Premiera USA: 31/03/2003

Reżyseria:
Lee David Zlotoff

Muzyka:
Johnny Cash - "Hurt" - na początku odcinka, kiedy Sully siedzi na leżance trzymając broń

Opis:

Sully siedzi wpatrzony bezczynnie w telewizor, a w ręku trzyma broń. Nagle porywają go ze sobą jacyś mężczyźni. Okazuje się, że są to Bosco i Davis, którzy nie mogli już patrzeć jak Sull stacza się na dno i postanowili zrobić mu odwyk w domku w lesie z dala od Nowego Jorku. Sull jest bardzo zły na przyjaciół, zwłaszcza na Davis'a. Rani go mówiąc, żeby zostawił go w spokoju i tym, że rzekomo go nie nawidzi. Bosco przekonuje jednak Ty'a, że Sully wcale tak naprawdę nie miał tego na myśli, więc Davis nie ma do niego żalu - zależy mu tylko na tym, by wyciągnąć partnera ze szponów nałogu. Niestety z Sully'm jest co raz gorzej - ma koszmary, wyobraża sobie, że to on zabija Tatianę, czuje się odpowiedzialny za śmierć swojej żony oraz ojca Davisa, a także obiwinia się za to, że Ty został ranny w strzelaninie w restauracji Chevcenko. Ponad to Sully kłóci się z Bosco, który porównuje go do swojego ojca, również alkoholika. Sull twierdzi, że i tak się nie lubią, więc chce, by Bosco go zastrzelił. Bos nie robi jednak tego, gdyż, jak mówi, nie chce mu niczego ułatwiać. Sull jest jednak w naprawdę kiepskim stanie, ma przewidzenia i uderza Bosco w głowę, przez co Bos traci przytomność. Rano na miejsce przyjeżdża Davis i orientuje się, że Sull uciekł z domku. Razem z Bosco starają się go znaleźć w pobliskim lesie, choć Bos nie wierzy w sukces ich działań i myśli, że Sully nadal będzie pił. Ty nie zważa na to i robi wszystko, by mu pomóc. Na miejsce przyjeżdża Doc, który udziela mu pomocy medycznej i mówi, że nieprofesjonalny odwyk może być bardzo niebezpieczny, jednak Ty zrobił wszystko co mógł, gdyż nie miał innego wyjścia. Kiedy Doc i Davis rozmawiają, Sull szuka butelki whisky. Kiedy Davis to odkrywa daje mu ją i mówi, że może się napić. Sull nie robi tego jednak, gdyż wie, iż może liczyć na swojego przyjaciela i że dzięki niemu może pokonać nałóg.

Gościnnie wystąpili:
Paul Borghese jako Marty Hill
Marie Gabrielle jako Barman

Moje wrażenia? Super, naprawdę super! Odcinek jest bardzo mocny, trzyma w napięciu i dodatkowo świetnie pokazuje to, jak choroba alkoholowa oraz problemy z samym sobą, poczucie winy itp. mogą zniszczyć psychikę człowiekowi. Żal mi było Sully'ego, bo naprawdę niepotrzebnie się za to wszystko obwiniał... ;( Chociaż to, co powiedział o ojcu Ty'a...

Sully: I'm not worth this.
Davis: Why not? You tell me why not.
Sully: The bullet that killed your father was meant for me.

Cieszę się jednak, że miał przy sobie przyjaciół - Davis'a, Bosco i Doc'a.
Chociaż on i Bos nie przepadają za sobą to dobrze, że Bosco mimo wszystko starał się mu pomóc. Podobało mi się to, że zachowywał się on wobec Sullivan'a jak dawniej, rozmawiał z nim, ciągle nawijał i nie stosował wobec niego żadnej taryfy ulgowej. I fajnie, że wpletli w tę sprawę nieco jego wątków rodzinnych. Chociaż Sully przesadził, mówiąc mu te słowa:

{to Bosco, about why his father drinks}
Sully: Imagine what it's like for him, having a son like you. Hell, I'd drink myself silly too.

Cóż, Sull nie wiedział co mówi, dzięki Bogu, bo Bosco na to absolutnie nie zasłużył.

Z kolei Ty po raz kolejny pokazuje, że jest prawdziwym przyjacielem, który darzy Sully'ego bezgraniczną przyjaźnią, wręcz braterską miłością, a ostatnia scena z ich udziałem po prostu wymiata... ;(

Davis: You are not responsible for me. I knew damn good and well what I was doing when I walked into that restaurant. And what, because of you I got shot? Please, I'm smarter than that.
Sully: It was me.
Davis: No, it was me! And Tatiana died when they killed her son. Had nothing to do with you. Her life caught up with her. And my dad was a grown man, and he was standing next to you in that park for the same reason I'm standing here right now. That's where he was supposed to be, next to his partner. I'm not leaving. This is where I belong and it's not because of you, it's because of me. We're partners. We're family.
{Sully hands the bottle that he has been holding back to Davis}
Sully: Now what?
Davis: Now we go home.

Także mi osobiście odcinek bardzo się podobał, zwłaszcza ze względu na wizje i wspomnienia Sully'ego - świetnie to zrobili!




Temat: Historia :)
A teraz czas na kilka dat

660 p.n.e. --- Legenda mówi, że Jummu Tenno został pierwszym cesarzem Japonii. Założył ród Yamato. Wynaleziono broń i zbroję.

Lata 400-500 n.e. --- Sprowadzono konie do Japonii i zaczęto wykorzystywać je w boju.
Lata 500-600 n.e. --- Buddyzm przybywa do Japonii, osiąga poważne znaczenie.
Lata 500-600 n.e. --- Klan Soga dominuje na dworze Yamato.

645 n.e. --- Rozpoczęcie reform Taika
702 n.e. --- Kodeks prawny Taiho ustanawia Wielką Radę Stanową.
710 n.e. --- Rządy Nara, pierwsza stała stolica.
781 n.e. --- Cesarz Kammu dochodzi do władzy, przenosi stolicę do Kyoto. (Kilka lat później)
794 n.e. --- Rozpoczyna się okres Heian.
858 n.e. --- Rodzina Fujiwara kontroluje dwór cesarski.

935 n.e. --- Taira Masakado zbuntował się i proklamował się "Nowym Imperatorem." Inni przywódcy Samurajów rozszeżyli swoje wpływy w Japonii.
1180-85 n.e. --- Minamoto Yoritomo podnosi broń przeciw klanowi Taira w Wojnie Gempei.
1192 n.e. --- Yoritomo staje się pierwszym stałym Szogunem Japonii i ustanawia swoją dyktaturę w Kamakura.
Późne lata 1200-1300 n.e. --- Mongołowie najeżdżają Japonię. Samuraje zwyciężają Mongołów. W walce zaczyna przeważać miecz nad łukiem.

1318 n.e. --- Go-Daigo staje się 96 Cesarzem Japonii. Próbował obalić regentów Hojo, jednak dał możliwość powstania nowej dynastii Szogunów, Ashikaga family, którzy utworzyli stolicę w Kyoto.
1400 n.e. --- Mistrzowie szermierki zakładają szkoły aby uczyć Ken-Jitsu
1467-77 n.e. --- Wojna Onin doprowadza do zachwiania władzy Szoguna i doporwadza do Sengoku Jidai ("Wieku Wojen") które trwało 150 lat.

1542 n.e. --- Sprowadzono Portugalską broń palną do Japonii.
1560 n.e. --- Oda Nobunaga rozpoczął proces jednoczenia Japonii. Toyotomi Hideyoshi kontynuował misję po śmierci Nobunagi.
1592 n.e. --- Hideyoshi najechał Koreę po drodzę do Chin, jednak zmarł w 1598 zanim mu się udało zwyciężyć.

1603 n.e. --- Rodzina Tokugawa ustanawia swój Szogunat nad Japonią. Reżim przetrwał ponad 200 lat.
1605 n.e. --- Miyamoto Musashi, najznamienitszy samuraj Japonii (biografia), rozpoczyna swoję "musha-shugyo" (pielgrzymkę wojownika). Musashi walczył i zwyciężył ponad 60 walk przed osiągnięciem wieku lat 30. Żadnej nie przegrał. Założył szkołę "Dwa Nieba" w której uczył przez wiele lat. W wieku lat 60, Musashi napisał Gorin No Sho ("Księga Pięciu Kręgów"), Najznamienitsze dzieło literackie na temat Japońskiej sztuki walki mieczem. Napisał także "35 Rozważań o Sztuce Miecza."

1615 n.e. --- Tokugawa Ieyasu nakreślił "Buke Sho Hatto" przed śmiercią. Dało to Samurajom 13 rad jak żyć w czasach pokoju.

1630 n.e. --- Japonia się Izoluję.

1854 n.e. --- Komodor Matthew Perry wymusił otworzenie handlu pomiędzy USA a Japonią.

1867 n.e. --- Cesarz Mutsuhito odzyskał swoje tradycyjne prawa i przybrał imię Meiji. Był to początek Restauracji Meiji. Meiji (Mutsuhito) wyznaczył Edo (Tokyo) na swoją nową stolicę.

1868 n.e. --- Cesarz Meiji przedstawił "Pięć Paragrafów Przysięgi" które rozpoczęło powolne osłabianie klasy samurajów.

1873 n.e. --- Cesarz Meiji ustanowił armię opartą na poboże, otwartą dla każdego.

1876 n.e. --- Cesarz Meiji wyznaczył nowe prawo które zakazało nosić miecze. Samuraje stracili swoją profesję i prawo do noszenia mieczy. Ich pozycja klasy uprzywilejowanej zakończyła się po 1,000 lat.




Temat: Trzy (charaktery) w jednej (drużynie) - reanimacja

30.06.2004r.
ÂŚroda

Name: Charmie
Family Name: Hiwatari
Age: 14
Nationality: Polish

Magda zmarszczyła czoło, przygladajac się identyfikatorowi koleżanki.
-To to tak można? Znaczy, skłamać? Bo chyba masz inaczej na imię? – powiedziała. Wywróciłam oczami.
- To tylko kolonia. – wzruszyłam ramionami. Hanka kręciła nieznacznie głowa. Magda dorwała leżacy na stoliku długopis i zmieniła swoje dane. Quaina po chwili namysłu, rzucajac się na pisak, zrobiła to samo.
Siedziałysmy obok mojego łóżka i rozmawiałysmy o takich banalnych sprawach, jak plany wakacyjne, czy współlokatorzy.
- Nie wiem, moi wyszli przed chwila. Jakas taka cicha dziewczynka, straszna chudzina.
- Chudsza od Ciebie? – Magda spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- Tak! – fuknęłam. Dziewczyna skrzywiła się ironicznie. Postanowiłam nie dać się zaczepić. – I taki fajny chłopak. No taki... fajny.
- Bogaty opis. A FAJNIEJSZY od ...- Magda nie dokończyła, gdyż dławiła się ze smiechu, po tym, jak oberwała ode mnie po głowie. Oczywiscie nie pozostała mi dłużna, i jednego dzis byłam pewna – bólu głowy. Hanka nie chcac psuć sobie wakacji dwoma kalekami, zapobiegła dalszej bójce. I, gdy zapadła cisza, mój kochany brzuszek musiał zaburczeć. Dziewczyny wybuchły gromkim smiechem.
- No co, głodna jestem.
- O ja! Zapomniałbym! Szybko! – Hanka nagle zerwała się na nogi i brutalnie pociagnęła mnie i Magdę do drzwi. Tam pusciła nasze obtłuczone o lóżka i tym podobne przeszkody zwłoki i uciekła do windy. Wiedzione ciekawoscia, spojrzałysmy po sobie i postanowiłysmy dogonić uciekinierkę. Dopadłysmy ja przed własnie otwierajacymi się drzwiami. Z rozpędu wepchnęłysmy się niegrzecznie do windy, prosto na jakiegos przystojnego Hiszpana obcałowujacego się ze swoja dziewczyna – chyba Włoszka?
Tak czy owak, zarykujace się od smiechu, ( co zgorszyło zakochana parę, która postanowiła dalsza trasę przejsć po schodach – tj. około 10 pięter) dojechałysmy na poziom zajmowany przez restaurację. W doskonałym nastroju, trzymajac się za ramiona, podspiewujac pijackie utwory doszłysmy do naszego stolika. To znaczy, chyba naszego.
Kit z tym, że patrzyli na nas jak wariatki, albo gorzej (!?). Po chwili zaczęła się uczta i przemówienie pana Romana. Jesli mam być szczera, to mi on nie wygladał tak do końca na 100-procentowego pana, ale mniejsza z tym.
- Jak wiecie – zwrócił się do Polskiej grupy, która o dziwo, zebrała się w stolikach wokoło nas – jestesmy podzieleni według dysków. Teraz, kombinacje ida ze mna, będę Waszym przewodnikiem w tej grupie. Ataki i szybkosć ida do Henia.. znaczy, pana Henryka. – Magda usmiechnęła się blado na widok podejrzanego typka. Równie dziwna Polka w różowym sweterku i zielonej spódnicy, wyręczyła Romana od dalszego tłumaczenia. Siła zaciagnęła mnie i moich „kumpli” na podwórze, nawet nie pytajac, czy skończyłam jesć!
Ogród był podzielony bardzo ciekawie. Mianowicie, różnych kolorów kwiatki wyznaczały granice trzech kwadratów. Mój, wsciekle żółty identyfikator wyraznie wskazywał na przynależnosć do „żółtego sektora”. Magda trafiła do czarnego, Hanka do czerwonego.
Razem z swirnięta przewodniczka, „kumplami”, oraz innymi włascicielami obrony lub wytrzymałosci i ich językowymi opiekunami, bezczelnie wtargnęlismy na zielona trawkę.
Na wielkim ekranie pojawiła się dziwnie znajoma twarz.
Blondynka w niebieskim bereciku, z francuska uroda. Miała wsciekły makijaż. „Co to, fanka Olivera?” – pomyslałam. Dziewczyna zaczęła cos szczebiotać po francusku, a na dole pojawiły się napisy w różnych wersjach językowych. Ogólne przesłanie całej przemowy, brzmiało „Bawcie się dobrze, róbcie co chcecie, tylko nie narazcie sponsorów na duże straty materialne.”
Na koniec, wszyscy się rozeszli, a ja w euforii odszukałam Quainę i AdgaMę. Już miałysmy się udać w kierunku plaży, kiedy do moich oczu dotarła informacja o jakims małym konkursiku z nagrodami. Oczywiscie, zupełnie Beybladeingowymi. Nie majac w sumie nic do roboty, postanowiłam zmusić nasza trójkę do wzięcia w nim udziału.




Temat: Trzy (charaktery) w jednej (drużynie) - reanimacja
Tym razem z pełnym składem. I, by podtrzymać tradycję, znów piszę pierwsza.
I znów w wakacje. Rzecz jasna.

30.06.2004r.
ÂŚroda
Age: 14
Name: Magdalena
Family Name: Owczarek
Nationality: Polish
-Ej, mógłbys się zamknać? - zwróciłam się do mocno już mnie denerwujacego rudego knypa siedzacego po mojej prawej stronie. W odpowiedzi zatrajkotał cos po duńsku, wyszczerzył żółto-szare zęby, odwrócił swe potężne cielsko w stronę kolegi siedzacego za nim i znów zaczał nadawać po swojemu.
Westchnęłam, warknęłam i zamknęłam oczy. A siostra mówiła, żebym się nie zgłaszała...
Skutkiem owej olewki zdania Madrej Starszej Siostrzyczki było własnie dzielenie miejsca z tym przebrzydłym Duńczykiem. Mianowicie będac z wizyta w Krakowie, zgłosiłam się do tamtejszego turnieju beybladingu. Zielonego pojęcia nie miałam, że był to konkurs, w którym nagroda był udział w tej wielkiej kolonii. W europejskich krajach organizowano taki konkurs w dziesięciu największych miastach. A więc z każdego kraju Europy było po dziesięciu reprezentantów, czasem więcej - jesli ktos miał znajomosci.
Na razie nie widziałam żadnych powodów, dla których miałabym się cieszyć z wygranej. Wokół słyszałam jak nie angielski, to niemiecki, francuski, węgierski, litewski, włoski, grecki, hiszpański... Jakos nie mogłam wyłowić pozostałych Polaków, krwi najdroższej polskiej, bo oczywiscie nikt nie wpadł na pomysł, żeby nas jakos posegregować. Na dodatek poupychali nas w paru dwupiętrowych autobusach nie zważajac na wielojęzyczne krzyki protestów. Skutkiem tego własnie ćwiczyłam silna wolę, żeby nie wykopać denerwujacego "towarzysza" z mojej ostoi.
Jeszcze bardziej irytujacym był fakt, że cała kolonia będzie w Niemczech. Fajnie, ciekawe czy się tam z kims dogadam.
A najsmieszniejsze było w tym wszystkim to, że nie miałam zielonego pojęcia kto był razem z mna reprezentantem Polski.
Ciagle siedzac z zamkniętymi oczami próbowałam się bezskutecznie wyciszyć. Na cos się to jednak zdało, ponieważ po chwili znalazłam z dialekcie słowiańsko-germańsko-łacińsko-celtycko-co tam badz jakies znajomo brzmiace słowa. Zastanowiłam się, po czym zidentyfikowałam je jako polskie, a nie czeskie/słowiańskie/litewski/węgierskie/co tam badz.
Nie myslac wiele kopnęłam "Filipka", przecisnęłam się obok niego i ruszyłam w kierunku zbawienia z entuzjazmem równym temu, jakie sięgało moje poirytowanie.
Zobaczyłam, w stronę kogo zmierzałam.
Ona też zobaczyła.
-Mam deja vu. - oznajmiłam z bardzo podejrzanym usmiechem. Na te słowa w moja stronę odwróciła się prawdopodobnie jakas Francuzka i spojrzała na mnie z nadzieja. Pewnie czuła się równie osamotniona wsród tego europejskiego tumultu jak ja przed chwila.
-A więc witaj w klubie. - Hanka, zwana też Quaina, usmiechnęła się wyrazna ulga. Spojrzałam na jej towarzysza podróży: niski, chudy jak tyczka koles w zbyt ciemnych okularach opadajacych na koniec nosa studiował ksiażkę napisana po, bodajże, hiszpańsku.
Zamilkłam tonem inteligentnym. W końcu zaproponowałam:
-Może wykopiemy tego tutaj do takiego Filipka, co siedział ze mna? Przecież chyba nie będa sprawdzać, kto z kim siedzi. - dodałam, jasno sugerujac, że mam zamiar się przysiasć. Quaina usmiechnęła się perfidnie, poklepała tamtego po ramieniu, wyprowadziła mówiac cos cały czas. Biedak, oszołomienie malujace się na jego twarzy pozwoliło nam spokojnie go posadzić obok Duńczyka, który i tak na nic nie zwracał uwagi. Wzięłam swój bagaż podręczny, po czym się przesiadłam.
-No, to co tam nowego? - spytałam spokojnie, jakbysmy były starymi kumpelkami.

-Jak się jeszcze okaże, że Charmie...
-Czesć.
Obydwie odwróciłysmy się. Ja wybuchnęłam panicznym brechotem, Quaina mi zawtórowała, tylko w bardziej subtelny sposób wyrażajac swoje ubawienie.
-Ja nie widzę w tym nic smiesznego. - dodała stojaca przed nami dziewczyna.
-Tak, my się też cieszymy, że cię widzimy, nasza droga Aniu. - dodałam, nieco cynicznie z kolejnym wielkim, podejrzanym usmiechem.
-Hej, ludzie! Wszyscy, którzy mnie rozumieja do mnie! - usłyszałysmy gdzies w tym folklorze. Nie zwlekajac, cała nasza trójka pobiegła w tamta stronę, po to, by zauważyć skupisko siedmiu ludzi przy ósmym, małym facecie z oblesnym wasikiem i przyklejonym, sztucznym usmiechem.
-Aha, to jest nasz opiekun? - spytałam szeptem dziewczyn. Quaina zachichotała nerwowo, Charmie walnęła się dłonia w czoło.
-Słuchajcie mnie uważnie, drogie dzieci! Nazywam się Roman Romański Godnie reprezentujmy nasz kraj, bla bla bla bla... Zostaniecie podzieleni według typów dysków na trzy grupy: kombinacje - Quaina słodko się usmiechnęła. Był to bardzo grozny usmiech. - obrony z wytrzymałoscia - na twarzy Charmie wykwitł bardzo złowieszczy usmieszek. - i oczywiscie atak z szybkoscia. - mój usmiech był tyleż cyniczny, co ironiczny. - Będziecie konkurować z największymi talentami Europy, radzę nie zhańbić naszego kraju. Mamy do dyspozycji cztery pokoje, dwa trzysobowe i dwa dwu. Oto, jak jestescie rozdzieleni...
Rzecz jasna, jak to zazwyczaj w życiu bywa, każda z nas wyladowała w innym pokoju. Ja mieszkałam z jakims dosć przystojnym facetem, na oko dwa lata ode mnie starszym. Po chwili dowiedziałam się dlaczego: był w tej samej grupie co ja, z atakiem. Poza tym trójka miała obrony lub wytrzymałosci (wsród nich była Charmie i własnie z nimi mieszkała), a reszta to kombinacje.

-Wow.
-Super!
-Całkiem niezle.
Stałysmy przed mniej więcej dziesięciopiętrowym, gigantycznym budynkiem. Według tego, co usłyszałysmy od "pana Romana", miałysmy gdzies tutaj swoje apartamenty. Cały kompleks był tylko i wyłacznie dla kolonii.
-Naprawdę niezle. - poprawiła się Charmie.
-Tu jest basen, sauna, siłownia, stołówka, bar, restauracja, parę hal do beybladingu, korty i boisko. - wyliczyłam z pamięci.
Anka i Hanka zgodnie przez chwilę milczały.
-Po co im bar, stołówka i resauracja osobno? - odezwała się w końcu Charmie.
-Mnie nie pytaj. Zreszta nam i tak to będzie wisieć, połowę czasu będziemy spędzać na plaży. - odezwała się Quaina. - Tyle dobrego, że przynajmniej jestesmy wszyskie na jednym piętrze.
-Tak, gorzej jesli w dwóch różnych katach tej... przestrzeni. - zgasiłam ja.
-Bez takich, idziemy się rozpakować. - pogoniła nas Anka, na podkreslenie swych słów kopiac torbę Hanki. - Mamy na to tylko dzień, jutro zaczyna się cała ta impreza. [/quote]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anette.xlx.pl
  • Linki