Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: farba zapomne o tobie





Temat: Robert Zimmerman
Gość portalu: €uro napisał(a):

> Gość portalu: Déjà vu napisał(a):
>
> > Przepraszam za niebyt, ale w dlutach, farbach, ryciu i weglu czas mi sie
> kurczy az nadto. <
>
> Nie przepraszaj, wazne, ze sie pojawiasz,
> jest dobrze, tylko nie zamieniaj sie z zefirka
> w kamfore ;-)
> Wolnosc jest bardzo cenna. Nie jest wazne, czy napiszesz
> za tydzien, czy za miesiac, czy kiedys, ja sie nie obrazam.

e, no chyba tak zle ze mna nie bedzie. czasu zawsze mi malo na dobe, ale
kamfora obiecuje nie zostac. no, chyba, ze i tu logosy zaprowadza...
>
>
> > Co do Morfeusza, ktorego obwinialam ostatnio, to honor mu winna
> > jestem, gdyz poczciwina nic u €uro nie zawinil. I nie grzmij na nie
> go, bo
> > konsekwencyje oplakane moga sie okazac. Brak jego objec zwykle konczy sie
>
> > niewesolo i niestety wiem o tym zbyt dobrze. <
>
> Ok, ale niech dziad obejmuje, a nie dusi...
> (ze spaniem rzadko miewam problemy, to jedna z niewielu
> rzeczy, ktore potrafie; Morfeusz w nadmiarze stal sie
> towarem pospolitym)

ja tez z tym problemow nie posiadam - ale chyba dlatego, ze zawsze padam jak
kloda i tylko na 4-5 godzin :(

>
>
> > Zmory powiadasz Cie mecza, coz...
> > to nic takiego. To tylko Twoje alter ego je wola i wyczyszczenia rachunko
> w
> > domaga. A to ZDROWE jest i znamion czegokolwiek ble ze soba nie niesie. J
> esli
> > jednak zbyt czesto podduszac zaczniesz, to moze warto pomyslec, by na jaw
> ie
> > czesciej uzewnetrzniac swe protesty nie duszac ich w sobie, bo i tak wyle
> za,
> a
> > Morfeuszowi znowu sie niezasluzenie oberwie. Biedaczyna.
> > A zatem, snow oczyszczajacych zycze, przeprosin Morfeusza sie domagam, a
> nade
> > wszystko polecam zdwojenie asertywnosci codziennej: przebicia cudza glowa
>
> muru,
> >
> > rykniecia na cisze za cicha i staniecia, na przekor wyzwaniom, w miejscu
> na
> > czas jakis. Ja stalam przez tydzien, otoczenie zamarlo na moj widok, a lb
> ow o
> > malo se nie ukrecilo ze zdziwienia o oszolomu. Pomoglo :)))
>
> Jestem jakos tak wyzuta z sil i nic mi sie nie chce,
> nawet noga tupnac, mam jednak nadzieje, ze to stan przejsciowy.
>
> Najchetniej zamieszkalabym w moim ukochanym Klodzku.
> Potrzebje tylko mozliwosci czytania i pisania, reszta
> jest malo istotna (no, Dylana wzielabym z soba).
> Po Nietzsche powinnam przejsc do I.Kanta, czyli dojsc
> do momentu, kiedy bede mogla powiedziec: moge, poniewaz
> chce tego, co musze ;-)

tak, filozofia rzecz zacna. cholera! zapomnialam... musze napisac prace z niej
wlasnie. uuuuuuuu... kiedy??? mysli az nadto, tylko to ciagnace sie za mna
KIEDY. hm, Morfeusz zostanie zdradzony na rzecz Anaksymandra, arche, apeironu i
odwiecznych poszukiwan praprzyczyn. ot, zycie.
>
>
> > W nadziei, zem rady namiastke wniosla
> > uklony zalaczam marzac o Panu M.
> > Déjà vu-niewyspana <
>
> poklaniam sie nisko dziekujac paradnie
> Ojro-rozjas(z)niona

dobrze Wasza Rozjasnionosc, tak trzymac prosze. nie ma to jak zlapac mysl jasna
i jej sie trzymac miast wydumki ubrdywac sobie i w kozi rog sie zagnac lub w
stan niemocy wprowadzic.

chwijeny (bo tadkowy jeszcze)
przeklon (nie do konca skloniony,bo brzucho po swietach jeszcze paradne)
zalaczam
i
wracam do pracy
Déjà vu






Temat: Co was denerwuje u innych rowerzystów ?
> ...na chodniku. Mam na uwadze głównie jazdę z dużą szybkością przez środek grup
> y

Ależ jazda z dużą prędkością przez środek grupy jest bezpieczniejsza niż z małą.
Z małą może się nie udać przebić i grozi wywrotką.

> pieszych oczekujących np. na autobus
Tak potwierdzam .Odseparowałem jeden przystanek autobusowy kilkoma barierami i
teraz ludzi stoją grupą po niewłaściwej stronie barierki.
Jedyna rada to rozpędzić się i z daleka ostrzegać .Tylko wtedy coś do nich dociera.

> Pamiętajmy, że chodniki to domena pieszych. Według kodeksu drogowego nie wolno
> nam w ogóle jeździć po chodnikach, więc uszanujmy ciche przyzwolenie społeczne.

Taaaa a może byśmy się tak kodeksu pouczyli ?
A o domenie pieszych na chodnikach w dzień tez zapomnij.
Większość auta parkuje na chodnikach zamiast na jezdni.
Z tym stresem tez nie przesadzaj.
Jak idziesz po chodniku i nagle z mroku wyłania się zaparkowany samochód to
robisz w gacie ?
Przypominam że piszemy o oświetlonym mieście a nie nie o drogach podmiejskich.
Problemy pieszych na chodniku polegają na gwałtownych zmianach kierunku
poruszania się.
Tu żadne światełko nie pomoże.
Typowa reakcja człowieka zaskoczonego np hałasem to odskoczyć (najczęściej pod
koła).
Tak mamy z czasów gdy dzikie zwierzęta polowały na ludzi:)

A o przyzwoleniu społecznym nie pisz bo takowego nigdy nie było.
Jest przyzwolenie ciche osób odpowiedzialnych za organizację ruchu ale to wynika
z ich lenistwa bowiem już dawno powinna być jakaś minimalna sieć ścieżek.
Gdyby były ścieżki, to bezpieczeństwo pieszych by się poprawiło.
No ale myślenie jest takie ze ścieżki są tylko dla rowerzystów.
Światełko przednie to bzdura potrzebna tylko w 50%.
Dawno regulacje powinny wymusić na producentach rowerów montowania LEDów w ramie
tak aby nie dało się ich połamać.
Cena LED-ów jest tak mała ze każdy element mógłby być w nie wyposażony
Rama, siodełko, sztyca ,błotnik , dzwonek , rogi, ramię bezpieczeństwa.
Dzwonek mógłby mieć prądniczkę jako awaryjne światło przednie.
Światełko odblaskowe mogłoby mieć w sobie LEDa, sakwa mogłaby mieć na krawędzi.
Światełka odblaskowe boczne mogłyby przesuwać się koło magnesów indukujących
zapalenie wewnętrznych LEd-ów.
Licznik rowerowy mógłby mieć LED-a zasilanego magnesem licznika .
Można wprowadzić obowiązek sprzedaży opon z listwami odblaskowymi.
Można wymusić aby spora powierzchnia roweru był oklejana taśmami odblaskowymi
czy tez wręcz malowana farbami odblaskowymi.
Tymczasem dziś można sprzedawać rowery bez obowiązkowego wyposażenia a potem
łapać rowerzystów na drodze.
Nie dziwi ze ludzie dokupują nietrwale lampki które po awarii nie są
wymieniane.Każdy upadek roweru, szczepienie rowerów w pociągu skutkuje
połamaniem uchwytów.
Czy tak trudno opracować znormalizowany zaczep światła i montować kilka takich w
rowerze tak aby w zależności od warunków( sakwa, peleryna, kurtka) można było
dopinać lampkę tak aby była widoczna ?






Temat: Emula a słyszałaś o tym ?
Czytalam to juz gdzieś. i to ściema. ja sie 1987 urodzilam i wiele z tego mnie
tyz dotyczy. np.
- jako dzieci siedzieliśmy w samochodach bez pasów bezpieczeństwa i poduszek
powietrznych
Ja jedziłam maluchem jako berbeć. super bezpieczeństwo brak pasów z tyłu gdzie
siedziałam i brak poduszek wszedzie

- nasze łóżeczka pomalowane były farbami o krzykliwych kolorach, pełnymi kadmu
i ołowiu (o rozpuszczalnikach nie wspomnę...)
Tego to nie jestem pewna ale pewnie też

- buteleczki z lekarstwami i innymi (nie)bezpiecznymi chemikaliami z "Wyborową"
na czele dały się przecież bez trudu otworzyć a ciekawość to przecież cecha
dzieci i młodzieży, prawda?
Oj i długo o 80 dalej nie były. raz żezarłam całą tubkę jakiegoś żelu co mial
niby być z witaminami. lyzeczka od hebraty dziennie to maksimum mozna bylo
zrec. a ze bylo dobre to sobie ciagłam to. jeszcze zyje.

- drzwi i szafki w kuchni i łazience były stałym niebezpieczeństwem dla każdego
z nas, zwłaszcza, że nikt nie słyszał o zamkach anty-dziecięcych...
słyszeć to może i już słyszeli moi rodzice ale nie stosowali :-)

- do jazdy na rowerze nikt w życiu nie włożył kasku ochronnego (podobnie na
nartach albo wrotkach)
nie zakldalam i dalej wiekszosc nie zaklada

- wodę piło się z kranu a nie hermetycznych butelek i tym temu podobnych...
oj taak
- pierwsze samochody budowaliśmy z pudeł albo skrzynek po kartoflach i podczas
> jazdy z górki stwierdzało się, że się zapomniało o hamulcach...
oj taaal
- rano wychodziliśmy z domu by pójść się pobawić, musieliśmy wrócić wtedy,
> kiedy zapalały się pierwsze latarnie
skąd ja to znam

- nikt nie wiedział gdzie nas nosi, bo nikt nie miał przy sobie komórki a
sprawne budki telefoniczne można było policzyć na palcach jednej ręki (zresztą
> i tak nikt nie nosił grosza przy sobie...)
bo oczywiście w takim powiedzmy 94 to juz kazde dziecko komorke mialo

- człowiek się kaleczył, łamał kości, wybijał zęby i nikt nikogo z tego powodu
> nie skarżył do sądu; sami byliśmy sobie winni...
oj taaal

- jedliśmy keksy, czekoladę (często czekoladopodobną), chleb grubo posmarowany
> masłem, kiełbasę, kartofle, skwarki i Bóg wie jeszcze co
- i co?
- i nikt nie był przesadnie gruby...
a to już nie mnie osądzać

- piliśmy w grupie z jednej butelki i nikt od tego nie umarł...
do dziś tak jest. jak ktoś sobie w szkole picie kupi to moze byc pewny ze cala
klasa radosnie wypije.

- nie mieliśmy: playstation, nintendo, x-box, gier video, 60 programów w
telewizji, kaset video, dvd, surround sound, własnego telewizora,
komputera - mieliśmy świetnych kolegów i koleżanki!
tak. bo w takim np. 95 kiedy to radosnie po polu biegalam to wszyscy juz mieli
wlasne kompy

> - wymyślaliśmy zabawy z kijem i kamieniem, jedliśmy ziemię, dżdżownice i temu
> podobne
> - i co?
> - przepowiednie też się nie sprawdziły
> - robaki nie żyły w naszych żołądkach a kijami nie wyłupaliśmy
> rówieśnikom zbyt wielu oczu...
oj taaak

- niektórzy z nas nie byli tak sprytni i przepadali na egzaminach albo
powtarzali klasę i nikt nie zwoływał z tego powodu kryzysowych nauczycielskich
narad...
i dalej tak jest
> - jeździło się autostopem i nikomu nie przyszło do głowy, że coś takiego może
> się bardzo marnie skończyć...
no tu to faktycznie, era autostopu sie skonczyla.

proponuje zmienić datę i dać na powiedzmy urodzonych po 95.




Temat: Emula a słyszałaś o tym ?
Dla najmłodszych
Cześc dziewczyny , fajnie że tu jesteście razem . Mam coś dla najmłodszych, jak
to sie daawno temu żyło na świecie

" Do wszystkich urodzonych przed 1980 (reszta nie ma tu czego szukać - paszoł
won!), dzisiejsze dzieci owijane są w watę! Jeśli jako dzieci albo młodzi
ludzie żyliście w latach 40; 50; 60 i 70-tych XX wieku - nie możecie dziś
uwierzyć, że w ogóle mogliście przeżyć! Dlaczego? A dlatego, że:
- jako dzieci siedzieliśmy w samochodach bez pasów bezpieczeństwa i poduszek
powietrznych
- nasze łóżeczka pomalowane były farbami o krzykliwych kolorach, pełnymi kadmu
i ołowiu (o rozpuszczalnikach nie wspomnę...)
- buteleczki z lekarstwami i innymi (nie)bezpiecznymi chemikaliami z "Wyborową"
na czele dały się przecież bez trudu otworzyć a ciekawość to przecież cecha
dzieci i młodzieży, prawda?
- drzwi i szafki w kuchni i łazience były stałym niebezpieczeństwem dla każdego
z nas, zwłaszcza, że nikt nie słyszał o zamkach anty-dziecięcych...
- do jazdy na rowerze nikt w życiu nie włożył kasku ochronnego (podobnie na
nartach albo wrotkach)
- wodę piło się z kranu a nie hermetycznych butelek i tym temu podobnych...
- pierwsze samochody budowaliśmy z pudeł albo skrzynek po kartoflach i podczas
jazdy z górki stwierdzało się, że się zapomniało o hamulcach...
- rano wychodziliśmy z domu by pójść się pobawić, musieliśmy wrócić wtedy,
kiedy zapalały się pierwsze latarnie
- nikt nie wiedział gdzie nas nosi, bo nikt nie miał przy sobie komórki a
sprawne budki telefoniczne można było policzyć na palcach jednej ręki (zresztą
i tak nikt nie nosił grosza przy sobie...)
- człowiek się kaleczył, łamał kości, wybijał zęby i nikt nikogo z tego powodu
nie skarżył do sądu; sami byliśmy sobie winni...
- jedliśmy keksy, czekoladę (często czekoladopodobną), chleb grubo posmarowany
masłem, kiełbasę, kartofle, skwarki i Bóg wie jeszcze co
- i co?
- i nikt nie był przesadnie gruby...
- piliśmy w grupie z jednej butelki i nikt od tego nie umarł...
- nie mieliśmy: playstation, nintendo, x-box, gier video, 60 programów w
telewizji, kaset video, dvd, surround sound, własnego telewizora, >> >komputera
>> > >> >
- mieliśmy świetnych kolegów i koleżanki!
- po prostu wychodziliśmy z domu i spotykaliśmy ich na ulicy, bez telefonowania
i umawiania się, bez wiedzy rodziców (oni nie musieli nas przywozić i odwozić)
- jak to było możliwe?
- wymyślaliśmy zabawy z kijem i kamieniem, jedliśmy ziemię, dżdżownice i temu
podobne
- i co?
- przepowiednie też się nie sprawdziły
- robaki nie żyły w naszych żołądkach a kijami nie wyłupaliśmy
rówieśnikom zbyt wielu oczu...
- niektórzy z nas nie byli tak sprytni i przepadali na egzaminach albo
powtarzali klasę i nikt nie zwoływał z tego powodu kryzysowych nauczycielskich
narad...
- jeździło się autostopem i nikomu nie przyszło do głowy, że coś takiego może
się bardzo marnie skończyć...
Nasze pokolenia stworzyły tak wiele! może właśnie dlatego, o czym piszę
powyżej , że bez obaw, z wolnością, siłą, konsekwencją, sukcesem i klęską,
gotowością na ryzyko i wiarą w drugiego. To właśnie zawdzięczamy naszym
rodzicom i rodzicom naszych rodziców - i czasomnaszego dzieciństwa i młodości...
I Ty też do nas należysz! "



Temat: Aegialis Hotel 4* - AMORGOS
Aegialis Hotel 4* - AMORGOS
Byłem tam od 23-28 września 2004 r. Już na samym początku obsługa hotelu nie
wywiązała się z danej nam obietnicy zorganizowania transferu z portu Katapola
(za dodatkowe: 9€ per person). Przypłynęliśmy ok. 2 rano, niestety nikt na
nas nie czekał. Nawet wyszło to na naszą korzyść bo zabraliśmy się za 5€ /
osobę z Grekiem z apartamentów przy plaży w Aegialis. W hotelu dostaliśmy
ciasny pokój (nr 117) z małym balkonem, na którym rozwieszone były sznurki ze
spinaczami (wiadomo w jakim celu). W pokoju czuć było wyraźnie wilgoć, czego
dowodem były pożółkłe pasy odchodzącego tynku i przykry zapach pościeli.
Gdyby nie wpłacona zaliczka za dwie doby, to do rana znaleźlibyśmy coś
lepszego. Rano na ŻĄDANIE dostaliśmy duży, słoneczny pokój z wielkim tarasem,
z którego były robione zdjęcia na zatokę i basen dla strony internetowej:
www.amorgos-aegialis.com/photo-tour-en.html . Widok z tarasu był po
prostu genialny. Reszta, czyli Aegialis hotel sprawia wrażenie rozsypującego
się budynku, którego właściciele zapomnieli o remontach, konserwacji i
wymianie wyposażenia. Na tarasach zamiast drewnianych mebli, są metalowe (pod
nr 117 na blacie była widoczna rdza). Stolarka drzwiowa (wewnątrz) jak i
łazienki w dwóch w.w. pokojach nadawały się do generalnego remontu (drzwi
wielokrotnie, nieudolnie malowane białą farbą ; w łazience bateria umywalki i
prysznica z porysowanym chromem, popękana glazura, lustro z obleśną ramą.
Wiszące na drutach kontakty do TV i lodówki. Poznaliśmy tam Basię z Polski
(Pszczyna), która jest tam sprzątaczką. Powiedziała nam, że osoba pracująca w
pralni jest obecnie na urlopie i tylko dla nas specjalnie codziennie wymienia
ręczniki. W basenie była lodowata, słona woda. Mieliśmy też parę nocy
wietrznych, co powodowało trzaskaniem okiennic w pustych pokojach i umocowań
zadaszenia nad jadalnią aż w końcu wiatr zrobił co chciał (zerwał je) - przez
2 doby obsługa nie zauważyła problemu. Przed opuszczeniem hotelu 28 września
o 5.30 mieliśmy śniadanie. Dowiedzieliśmy się od przerażonych Belgów, że
widzieli w jadalni szczura.

Podsumowując: doba w Aegialis Hotel**** w 2pokojowym - 76€ (z monotonnym
śniadaniem). Moim zdaniem nie tylko cena jest mocno zawyżona ale i kategoria
o czym złożę doniesienie do International Hotel and Restaurants Association –
IHRA, a także do Inernational Union of National Associations of Hotel,
Restaurant and Cafe Keepers.
Miejscowość Aegialis jest bardzo spokojna z wiejską atmosferą (ryczące do
siebie osły po przeciwnej stronie zatoki, pianie kogutów, przekrzykujące się
ptaki).
Wrócę na Amorgos, ale już nie do Aegialis Hotel, skorzystam ze studia lub
apartamentu pod Katapolą (są tam wg mnie, najlepsze miejsca do nurkowania) i
będę pamiętał żeby raczej omijać hotele, które są monopolistą w danym miejscu.



Temat: Wspominki
Wspominki

Do wszystkich urodzonych przed 1980 (reszta nie ma tu czego szukać - paszoł
won!) - dowód na to, że dzisiejsze dzieci owijane są w WATĘ!
Jeśli jako dzieci albo młodzi ludzie żyliście w latach 40, 50, 60 i 70-
tych przeżyliście!
Dlaczego? A dlatego, że:
- jako dzieci siedzieliśmy w samochodach bez pasów bezpieczeństwa i
poduszek powietrznych,
- nasze łóżeczka pomalowane były farbami o krzykliwych kolorach, pełnymi
kadmu i ołowiu (o rozpuszczalnikach nie wspomnę...),
- buteleczki z lekarstwami i innymi (nie)bezpiecznymi chemikaliami
z "Wyborową" na czele dały się przecież bez trudu otworzyć, a ciekawość
to przecież cecha dzieci i młodzieży, prawda?
- drzwi i szafki w kuchni i łazience były stałym niebezpieczeństwem dla
każdego z nas, zwłaszcza, że nikt nie słyszał o zamkach anty-dziecięcych...
- do jazdy na rowerze nikt w życiu nie włożył kasku ochronnego (podobnie na
nartach albo wrotkach),
- wodę piło się z kranu, a nie hermetycznych butelek i temu podobnych...
- pierwsze samochody budowaliśmy z pudeł albo skrzynek po kartoflach i
dopiero podczas jazdy z górki stwierdzało się, że się zapomniało o
hamulcach...
- rano wychodziliśmy z domu by pójść się pobawić, musieliśmy wrócić
wtedy, kiedy zapalały się pierwsze latarnie,
- nikt nie wiedział gdzie nas nosi, bo nikt nie miał przy sobie komórki
a sprawne budki telefoniczne można było policzyć na palcach jednej ręki,
(zresztą i tak nikt nie nosił grosza przy sobie...),
- człowiek się kaleczył, łamał kości, wybijał zęby i nikt nikogo z tego
powodu nie skarżył do sadu. Sami byliśmy sobie winni...
- jedliśmy keksy, czekoladę (często czekoladopodobną), chleb grubo
posmarowany masłem, kiełbasę, kartofle, skwarki i Bóg wie jeszcze co - i
co? - i nikt nie był przesadnie gruby...
- piliśmy w grupie z jednej butelki i nikt od tego nie umarł...
- nie mieliśmy: playstation, nintendo, x-box, gier video, 60 programów w
telewizji, kaset video, dvd, surround sound, własnego telewizora, komputera
- mieliśmy świetnych kolegów i koleżanki!
- po prostu wychodziliśmy z domu i spotykaliśmy ich na ulicy, bez
telefonowania i umawiania się, bez wiedzy rodziców (oni nie musieli nas
przywozić i odwozić) - jak to było możliwe?
- wymyślaliśmy zabawy z kijem i kamieniem, jedliśmy ziemię, dżdżownice i
temu podobne
- i co? - przepowiednie też się nie sprawdziły
- robaki nie żyły w naszych żołądkach, a kijami nie wyłupaliśmy rówieśnikom
zbyt wielu oczu...
- niektórzy z nas nie byli tak sprytni i przepadali na egzaminach albo
powtarzali klasę i nikt nie zwoływał z tego powodu kryzysowych
nauczycielskich narad...
- jeździło się autostopem i nikomu nie przyszło do głowy, że cos takiego
może się bardzo marnie skończyć...

Nasze pokolenia stworzyły tak wiele! może właśnie dlatego o czym piszę
powyżej
- bez obaw , z wolnością, siłą, konsekwencją, sukcesem i klęską, gotowością
na ryzyko i wiara w drugiego - to właśnie zawdzięczamy naszym rodzicom i
rodzicom naszych rodziców-i czasom naszego dzieciństwa i młodości...
I Ty tez do nas należysz!

***CONFIDENTIALITY NOTICE***
This communication (and any attachment) is confidential. It should only be
read by the person(s) to whom it is addressed. If you have received this
communication in error, please notify the sender by reply and delete this
communication.
*****************************************




Temat: Do wszystkich urodzonych przed 1980
deltalima napisał:

> Do wszystkich urodzonych przed 1980 - dowód na to, że dzisiejsze dzieci
> owijane są w WATĘ!
>
> Jeśli jako dzieci albo młodzi ludzie żyliście w latach 40, 50, 60 i 70-tych
> XX wieku - nie możecie dziś uwierzyć, że w ogóle przeżyliście!
>
> Dlaczego? A dlatego, że:
>
> - jako dzieci siedzieliśmy w samochodach bez pasów bezpieczeństwa i
> poduszek powietrznych,
> - nasze łóżeczka pomalowane były farbami o krzykliwych kolorach, pełnymi
> kadmu i ołowiu (o rozpuszczalnikach nie wspomnę...),
> - buteleczki z lekarstwami i innymi (nie)bezpiecznymi chemikaliami
> z "Wyborową" na czele dały się przecież bez trudu otworzyć, a ciekawość to
> przecież cecha dzieci i młodzieży, prawda?
> - drzwi i szafki w kuchni i łazience były stałym niebezpieczeństwem dla
> każdego z nas, zwłaszcza, że nikt nie słyszał o zamkach anty-dziecięcych...
> - do jazdy na rowerze nikt w życiu nie włożył kasku ochronnego (podobnie na
> nartach albo wrotkach),
> - wodę piło się z kranu, a nie hermetycznych butelek i temu podobnych...
> - pierwsze samochody budowaliśmy z pudeł albo skrzynek po kartoflach i
> dopiero podczas jazdy z górki stwierdzało się, że się zapomniało o
> hamulcach...
> - rano wychodziliśmy z domu by pójść się pobawić, musieliśmy wrócić wtedy,
> kiedy zapalały się pierwsze latarnie,
> - nikt nie wiedział gdzie nas nosi, bo nikt nie miał przy sobie komórki a
> sprawne budki telefoniczne można było policzyć na palcach jednej ręki,
> (zresztą i tak nikt nie nosił grosza przy sobie...),
> - człowiek się kaleczył, łamał kości, wybijał zęby i nikt nikogo z tego
> powodu nie skarżył do sądu. Sami byliśmy sobie winni...
> - jedliśmy keksy, czekoladę (często czekoladopodobną), chleb grubo
> posmarowany masłem, kiełbasę, kartofle, skwarki i Bóg wie jeszcze co - i co? -
> i nikt nie był przesadnie gruby...
> - piliśmy w grupie z jednej butelki i nikt od tego nie umarł...
> - nie mieliśmy: playstation, nintendo, x-box, gier video, 60 programów w
> telewizji, kaset video, dvd, surround sound, własnego telewizora, komputera -
> mieliśmy świetnych kolegów i koleżanki!
> - po prostu wychodziliśmy z domu i spotykaliśmy ich na ulicy, bez
> telefonowania i umawiania się, bez wiedzy rodziców (oni nie musieli nas
> przywozić i odwozić) - jak to było możliwe?
> - wymyślaliśmy zabawy z kijem i kamieniem, jedliśmy ziemię, dżdżownice i temu
> podobne - i co? – przepowiednie też się nie sprawdziły - robaki nie żyły
> w
> naszych żołądkach, a kijami nie wyłupaliśmy rówieśnikom zbyt wielu oczu...
> - niektórzy z nas nie byli tak sprytni i przepadali na egzaminach albo
> powtarzali klasę i nikt nie zwoływał z tego powodu kryzysowych
> nauczycielskich narad...
> - jeździło się autostopem i nikomu nie przyszło do głowy, że coś takiego może
> się bardzo marnie skończyć...
> Nasze pokolenia stworzyły tak wiele! może właśnie dlatego o - bez obaw , z
> wolnością, siłą, konsekwencją, sukcesem i klęską, gotowością na ryzyko i
> wiarą w drugiego - to właśnie zawdzięczamy naszym rodzicom i rodzicom naszych
> rodziców.

propaganda sukcesu ?

można wiele o "sukcesach" z innej beczki - przejdź się po ulicy ,
popytaj pracowników na budowie pracujących na czarno za 3 zł ,
zapytaj woluntariuszy o ich obawach , studentów o ich przyszlość .




Temat: Do wszystkich urodzonych przed 1980
Do wszystkich urodzonych przed 1980
Do wszystkich urodzonych przed 1980 - dowód na to, że dzisiejsze dzieci
owijane są w WATĘ!

Jeśli jako dzieci albo młodzi ludzie żyliście w latach 40, 50, 60 i 70-tych
XX wieku - nie możecie dziś uwierzyć, że w ogóle przeżyliście!

Dlaczego? A dlatego, że:

- jako dzieci siedzieliśmy w samochodach bez pasów bezpieczeństwa i
poduszek powietrznych,
- nasze łóżeczka pomalowane były farbami o krzykliwych kolorach, pełnymi
kadmu i ołowiu (o rozpuszczalnikach nie wspomnę...),
- buteleczki z lekarstwami i innymi (nie)bezpiecznymi chemikaliami
z "Wyborową" na czele dały się przecież bez trudu otworzyć, a ciekawość to
przecież cecha dzieci i młodzieży, prawda?
- drzwi i szafki w kuchni i łazience były stałym niebezpieczeństwem dla
każdego z nas, zwłaszcza, że nikt nie słyszał o zamkach anty-dziecięcych...
- do jazdy na rowerze nikt w życiu nie włożył kasku ochronnego (podobnie na
nartach albo wrotkach),
- wodę piło się z kranu, a nie hermetycznych butelek i temu podobnych...
- pierwsze samochody budowaliśmy z pudeł albo skrzynek po kartoflach i
dopiero podczas jazdy z górki stwierdzało się, że się zapomniało o
hamulcach...
- rano wychodziliśmy z domu by pójść się pobawić, musieliśmy wrócić wtedy,
kiedy zapalały się pierwsze latarnie,
- nikt nie wiedział gdzie nas nosi, bo nikt nie miał przy sobie komórki a
sprawne budki telefoniczne można było policzyć na palcach jednej ręki,
(zresztą i tak nikt nie nosił grosza przy sobie...),
- człowiek się kaleczył, łamał kości, wybijał zęby i nikt nikogo z tego
powodu nie skarżył do sądu. Sami byliśmy sobie winni...
- jedliśmy keksy, czekoladę (często czekoladopodobną), chleb grubo
posmarowany masłem, kiełbasę, kartofle, skwarki i Bóg wie jeszcze co - i co? -
i nikt nie był przesadnie gruby...
- piliśmy w grupie z jednej butelki i nikt od tego nie umarł...
- nie mieliśmy: playstation, nintendo, x-box, gier video, 60 programów w
telewizji, kaset video, dvd, surround sound, własnego telewizora, komputera -
mieliśmy świetnych kolegów i koleżanki!
- po prostu wychodziliśmy z domu i spotykaliśmy ich na ulicy, bez
telefonowania i umawiania się, bez wiedzy rodziców (oni nie musieli nas
przywozić i odwozić) - jak to było możliwe?
- wymyślaliśmy zabawy z kijem i kamieniem, jedliśmy ziemię, dżdżownice i temu
podobne - i co? – przepowiednie też się nie sprawdziły - robaki nie żyły w
naszych żołądkach, a kijami nie wyłupaliśmy rówieśnikom zbyt wielu oczu...
- niektórzy z nas nie byli tak sprytni i przepadali na egzaminach albo
powtarzali klasę i nikt nie zwoływał z tego powodu kryzysowych
nauczycielskich narad...
- jeździło się autostopem i nikomu nie przyszło do głowy, że coś takiego może
się bardzo marnie skończyć...
Nasze pokolenia stworzyły tak wiele! może właśnie dlatego o - bez obaw , z
wolnością, siłą, konsekwencją, sukcesem i klęską, gotowością na ryzyko i
wiarą w drugiego - to właśnie zawdzięczamy naszym rodzicom i rodzicom naszych
rodziców.



Temat: KNM XV edycja!!!
Do wszystkich, urodzonych przed Rokiem Panskim 1980

Jesli jako dzieci albo mlodzi ludzie zyliscie w latach
50;60;70-tych XX wieku-nie mozecie dzis uwierzyc, ze w ogole w ten czas
przezyc moglismy!

Dlaczego? A dlatego, ze:

-jako dzieci siedzielismy w samochodach bez pasow bezpieczenstwa i
poduszek powietrznych

-nasze lozeczka pomalowane byly farbami o krzykliwych kolorach,
pelnymi kadmu i olowiu (o rozpuszczalnikach nie wspomne...)

-buteleczki z lekarstwami i innymi (nie)bezpiecznymi chemikaliami z
"Wyborowa" na czele daly sie przeciez bez trudu otworzyc a ciekawosc
to przeciez cecha dzieci i mlodziezy, prawda?

-drzwi i szafki w kuchni i lazience byly stalym niebezpieczenstwem dla
kazdego z nas, zwlaszcza ze nikt nie slyszal o zamkach
anty-dzeciecych...

-do jazdy na rowerze nikt w zyciu nie ubral kasku ochronnego (podobnie
na nartach albo wrotkach)

-wode pilo sie z kranu a nie hermetycznych butelek i tym temu
podobnych...

-pierwsze samochody budowalismy z pudel albo skrzynek po kartoflach i
podczas jazdy z gorki stwierdzalo sie, ze sie zapomnialo o
hamulcach...

-rano wychodzilismy z domu by pojsc sie pobawic, musielismy wrocic
wtedy, kiedy zapalaly sie pierwsze latarnie -nikt nie wiedzial gdzie nas
nosi,
bo nikt nie mial przy sobie komorki a sprawne budki telefoniczne mozna
bylo policzyc na palcach jednej reki (zreszta i tak nikt nie nosil grosza
przy sobie...)

-czlowiek sie kaleczyl,lamal kosci, wybijal zeby i nikt nikogo z tego
powodu nie skarzyl do sadu; sami bylismy sobie winni...

-jedlismy keksy,czekolade (tez czekoladopodobna),chleb grubo
posmarowany maslem, kielbase, kartofle,skwarki i Bog wie jeszcze co-i
co?-i nikt
nie byl przesadnie gruby...

-pilismy w grupie z jednej butelki i nikt od tego nie umarl...

-nie mielismy: playstation, nintendo,x-box, gier video,60 programow w
telewizji,kaset video, dvd, surround sound, wlasnego
telewizora,komputera a mielismy swietnych kolegow i kolezanki!

-po prostu wychodzilismy z domu i spotykalismy ich na ulicy, bez
telefonowania i umawiania sie, bez wiedzy rodzicow (oni nie musieli
nas przywozic i odwozic)-jak to bylo mozliwe?

-wymyslalismy zabawy z kijem i kamieniem, jedlismy ziemie,dzdzownice i
temu podobne-i co?-przepowiednie tez sie nie sprawdzily-robaki nie zyly w
naszych zoladkach a kijami nie wylupalismy rowiesnikom zbyt wielu oczu...

-niektorzy z nas nie byli tak sprytni i przepadali na egzaminach albo
powtarzali klase i nikt nie zwolywal z tego powodu kryzysowych
nauczycielskich narad...

-jezdzilo sie autostopem i nikomu nie przyszlo do glowy, ze cos
takiego moze sie bardzo marnie skonczyc...

Nasze pokolenia stworzyly tak wiele! moze wlasnie dlatego o tym pisze
powyzej-bez obaw , z wolnoscia, sila , konsekwencja, sukcesem i
kleska, gotowoscia na ryzyko i wiara w drugiego-to wlasnie zawdzieczamy
naszym
rodzicom i rodzicom naszych rodzicow-i czasom naszego dziecinstwa i
mlodosci...
PO zastanowieniu wypada nam pozazdrościć ))




Temat: Bródno - text z "Expressu Wieczornego"
Bródno - text z "Expressu Wieczornego"
Bródnowska świętość

„Pelcowizna czy Bródno?” – pytanie to zadawali dziennikarze wielu gazet.
Pelcowizna, szczątkowo, ale jednak istniała, ograniczona do ogryzków kilku
uliczek z paroma domkami i gołębnikami na zapleczu hal FSO oraz torów
kolejowych, najliczniej chyba w Warszawie rozgałęzionych. Żył jeszcze w swoim
drewniaku przy ulicy Czahary (dawna Pomorska), doktor Stanisław Welbel. Było
on przedwojennym lekarzem kolejowym, u którego leczył się także Jan Macheda –
proboszcz parafii świętej Jadwigi na Pelcowiźnie. Ksiądz Macheda, mimo iż
schorowany, dożył dziewięćdziesiątki, a starsi bródnowianie wciąż wspominają
go jako człowieka wielkiego serca, oddanego Bogu, kochającego ludzi.

Granica między Pelcowizną a Nowym Bródnem, przebiega po linii wału kolei
nadwiślańskiej. Podział ten jest nie zmieniony od roku 1878, czyli od czasu
budowy tego odcinka drogi żelaznej. Zmieniło się wiele, pachnące żywicą
drewniaki Bródna wyparły z butą - ale bez fasonu - standardowe bloki, małe i
duże, wysokie i niskie, ale na pewno nijakie. Zbudowano FSO, a magistrackie
tabliczki Miejskiego Systemu Informacji wciąż wskazują Pelcowiznę, błyszcząc
w słońcu na gmachu dyrekcji dawnego Daewoo, od strony Wisły.
Przy ulicy Warmińskiej, nie figurującej już nawet w indeksie ulic innych
dzielnic, osiedli i kolonii stolicy, na Pelcowiźnie, miał wielką, luksusową
jak na te rejony kamienicę pan Wojciechowski. W kawiarni „Pod Lipką”
spotykano się przy herbacie i kawie (nigdy wódce – ten „rarytas” dostępny był
w najbliższym szynku Hasego na Bródnie). Zęby leczyła stomatolog dr Anna
Dietrich. Wąską, brukowaną kocimi łbami, oświetloną lampami gazowymi uliczkę,
dumnie nazywano „główną”.
„W centralnej, środkowej części, dymiła piekarnia pana Polańskiego. Nieopodal
usadowiły się dwie masarnie: panów Frinda i Biniędy, którzy za bezcen
pozbywali się okrawków przeróżnych wędlin, czyli rozmaitości. Trudno nie
wspomnieć ciastek pana Pawlaka, gdzie można było nabyć pękatą torbę okruchów
za 30 groszy. W głębi ulicy mieściła się odlewnia ołowianych precjozów pana
Santorskiego, roznosząca wokół mdły zapach farb nitrowych. Modelarzem odlewni
był, mieszkający nieco dalej przy ulicy Pomorskiej, wielce utalentowany
rzeźbiarz, pan Niechciał. Duża stolarnia pana Zybekiera dodawała splendoru
mojej ulicy, zaś dwa małe żydowskie sklepiki i pracownia pana Gurmana,
oddawały jej pełny wizerunek. Nawiasem mówiąc, rodzina Gurmanów miała
niebywałe szczęście: „krawiec, jego żona i brat żony, przeżyli okupację,
przebywając w różnych miejscach” – pisze na łamach książki „Bródno i okolice
w pamiętnikach mieszkańców” Polikarp Kazimierz Dunin – Błaszkowski.
Całkiem niedawno, bo w 1996 roku asfalt zalał ostatnią ważną, w pełni
zachowaną arterię Nowego Bródna – bruk z polnych kamieni, rynsztoki i szyny
tramwajowe na ulicy Wysockiego. Jednakże – dzięki interwencji Tadeusza Szurka
i Zbigniewa Jankowskiego z Tramwajów Warszawskich, ocalał maleńki, może
sześćdziesięciometrowy odcinek bruku, wzdłuż którego ustawiono na nowo cztery
słupy trakcji tramwajowej. Zainstalowano także replikę przystanku sprzed 1939
roku.
Brukowana Wysockiego znajduje się tuż przy „Bródnowskiej Świętości” –
pomniku, wzniesionym przez mieszkańców Bródna w 1925 roku, w podzięce za
zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej 1920 roku. Kwadratowy, betonowy pomnik
wrócił tu kilka lat temu, gdyż po wojnie zdewastowali go komuniści, chcący
zapomnieć o tak „haniebnych” czynach jak opór przed nauką Lenina, niesioną
Europie przez Armię Czerwoną pod komendą Michaiła Tuchaczewskiego.
Na Bródnie mieszka jeden z ostatnich uczestników Bitwy Warszawskiej –
podpułkownik Ryszard Zysek. Był małym dzieckiem, gdy towarzyszył swojemu ojcu
pod Radzyminem. Dziś ma 91 lat i od co najmniej siedemdziesięciu mieszka na
Bródnie. Wszak to ppłk Zysek, wraz z Kołem Miłośników Bródna, odbudował
Pomnik. Wszystko jest powiązane...
Przemysław M. Burkiewicz




Temat: czy w ciąży można ....... (wstawić odpowiednie)
dziewczyny, cieszcie sie i dziekujcie bogu, ze Wasza "ciaza to nie choroba", ze
"mozecie robic wszytko to, co przec ciaza", ze "nie dajecie sie zwariowac". w
wiekszosci przypadkow tak wlasnie jest. ale istnieja przypadki, wcale nie
znikoma liczba, kiedy ciaza nie jest tak latwa i przyjemna, aby "prawie" o niej
zapomniec. kiedy krwawi sie i plami i kazda wizyta w toalecie jest polaczona z
potwornym strachem, czy moze zaczelo sie juz poronienie??? gdy stracilo sie juz
wczesniej jedna, dwie, trzy ciaze, w zasadzie nie znajac powodu, bo lekarze
czesto kometuja "to sie zdarza"... bo kazdy wysilek czy zdenerwowanie powoduje
twardnienie brzuszka, bo urodzilo sie juz martwe dziecko w 20, 24, 34 tygodniu
ciazy lub dziecko zmarlo tuz po porodzie...
... czy naprawde wtedy lekcewarzylybyscie wszystkie "gdzies tam zaslyszane"
plotki i ciazy i o tym, co jest bezpieczne, a co nie? czy naprawde "nie
dalybyscie sie zwariowac", wiedzac, ze Wasza ciaza jest zagrozona, ze Wasze
dziecko umarlo, a Wy same nie wiecie dlaczego?...

duzo z tych pozornie "bezsensownych" pytan jednak jakis sens ma. i czasem trudno
znalezc odpowiedz. ja osobiscie polecalabym dobra, nowoczesna ksiazke o ciazy
(jest w czym wybierac), ale przeciez mozna tez zapytac na forum.

nie wszystkie rzeczy/pytania, z ktorych sie wysmiewacie, sa obojetne dla ciazy.

sery plesniowe i te z niepasteryzowanego mleka - mozna zarazic sie listerioza,
ktora moze byc szkodliwa dla plodu i dziecka. wiec najlepiej zrobic badania,
ktore sprawdzaja, czy ma sie przeciwciala (wtedy mozna jesc do woli), albo
zwyczajnie darowac sobie te przysmaki na kilka miesiecy (jesli chce sie "na
zimne dmuchac")

kawa/herbata/czekolada - wszystkie zawieraja kofeine. kofeina moze byc
niebezpieczna, zwlaszcza w pierwszym trymescie ciazy. badania naukowe pokazaly,
ze juz jedna szklanka mocnej kawy/herbaty dziennie zwieksza szanse na poronienie
samoistne o ok 10%. czyli z 10-20% (tak, tak, tyle ciaz jest traconych w
pierwszych 3 miesiacach...) o 10%... czy, jesli mialybyscie juz takie poronienie
za soba, to nie wolalybyscie darowac sobie kawe i zmniejszyc ryzyko o 10%?...

farbowanie wlosow (ogolnie chemikalia) tez moga zle wplywac na organizm kobiety,
a posrednio - na dziecko. wprawdzie badania pokazaly, ze *raczej* nie ma zwiazku
miedzy farbowaniem wlosow a wadami plodu lub poronieniami, ale jednak czesc
chemikali przedostaje sie do organizmu przez *skore glowy* (nie wlosy). dlatego
pewnie balejaz jest najlepszy i znow - czy nie lepiej podac taka informacje i
niech kobieta zdecyduje, czy chce podjac ryzyko, czy tez chodzic z odrostami, a
nie nasmiewac sie z pytan...

nie wiem nic na temat antyperspirantow, a moja ksiazka nic o nich nie wspomina.
jest za to kategorycznie przeciwna piciu kawy, herbaty, paleniu, uzywaniu
jakichkolwiek narkotykow; odradza alkohol (zwlaszcza na poczatku) oraz wszelkie
chemikalia, czy to czyszczace, czy to upiekszajace (farby do wlosow, lakiery do
paznokci itp)

nie wspomne juz o zagrozeniu toxoplazmoza (przy zabawie z kotem!), ktora to
choroba zupelnie niegrozna dla matki moze byc *tragiczna* dla dziecka...

w koncu ludzie maja prawo myslec samodzielnie i podejmowac decyzje. nikt nie
pyta chyba "co mam robic???", ale raczej "co wiecie na ten temat". jesli sie ma
wiedze - mozna podjac swiadoma decyzje. czy to takie zle?

naprawde ciesze sie, ze Wasze ciaze sa bezproblemowe i latwe. byle tak trzymac
do rozwiazania ale uwierzcie, nie wszystkie takie sa i trzeba miec
tolerancje, akceptancje i *poszanowanie* dla innych, ich problemow, przezyc,
trosk i obaw. jesli nie znacie odpowiedzi na takie pytania, lub one Was nudza -
wyslijcie je na "trudna ciaze", tam znajda odpowiedzi i rady.
forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=20515




Temat: Ślady przeszłości
Macewy na rampie kolejowej - Będzin
Tym razem kawałek przeszłości sąsiedniego miasta :)

Najpierw tekst (z GW):
==========
Na ratunek macewom z kolejowej rampy w Będzinie

IWONA SOBCZYK
GW Katowice nr 267, wydanie kak z dnia 15/11/2007 WYDARZENIA, str. 6

Centrum Kultury Żydowskiej w Będzinie czeka na decyzję PKP w sprawie starej
rampy kolejowej zrobionej z macew. Pochodzą one ze zlikwidowanego kirkutu

Wiosną Adam Szydłowski z Zagłębiowskiego Centrum Kultury Żydowskiej "Jona"
odkrył, że stara rampa kolejowa w Będzinie zrobiona jest z pociętych i
połączonych cementową zaprawą macew. Powstała około 1969 roku, a macewy pochodzą
ze zlikwidowanego wtedy cmentarza przy ul. Zagórskiej. - Kirkut zniszczono, żeby
powiększyć teren zajezdni autobusowej. Część tablic została przeniesiona na
cmentarz na Podzamczu, części użyto jako materiału budowlanego, a teren
cmentarza na Zagórskiej zalano betonem i włączono w obręb zajezdni - opowiada
Szydłowski. Nieużywana od lat rampa kolejowa zarosła krzakami i zamieniła się w
wysypisko śmieci, ale macewy, choć w kawałkach, nadal są w dobrym stanie.
Szydłowski odwraca fragment jednej - z przodu wyrzeźbiony jest lew i zdobiony
hebrajski znak. - Widać jeszcze ślady farby, która pokrywała tablicę. Szkoda,
żeby takie piękne rzeczy leżały tu zapomniane - mówi.

Fundacja "Jona" nie chce przenosić macew na cmentarz. Pozostawienie tablic tutaj
byłoby pamiątką, jak kiedyś traktowano zabytki kultury żydowskiej i symbolem
tego, co stało się z żydowskimi mieszkańcami Będzina. Niedaleko rampy jest
miejsce, z którego wyjeżdżały transporty z będzińskiego getta do obozu
Auschwitz-Birkenau.

Działacze "Jony" postanowili upamiętnić rampę z macew specjalną tablicą i
uporządkować teren. Zwrócili się do właściciela obiektu, czyli PKP, i uzyskali
zapewnienie, że firma nie zamierza im przeszkadzać. Ale kilka tygodni później
Szydłowski otrzymał od PKP pismo, że przedstawiciele kolei byli w Będzinie i
żadnych macew na starej rampie nie znaleźli. - Zaproponowałem, że wybiorę się
tam razem z nimi. Zgodzili się i pokazałem im, że macewy tam są - mówi
Szydłowski. Od tego momentu PKP milczy. Do "Jony" nie dotarło już więcej żadne
pismo w tej sprawie.

Rzecznik katowickiego oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP Tomasz Liszaj
podtrzymuje lipcową deklarację i tłumaczy przyczyny milczenia firmy. - PKP
planuje przebudowę tras kolejowych. Jesteśmy teraz na etapie projektowania i
musimy ustalić, czy zmiany nie będą obejmować terenu, na którym znajduje się ta
rampa. Decyzja zapadnie jeszcze w tym miesiącu i ewentualnie potem PKP może
oddać rampę do dyspozycji Zagłębiowskiego Centrum Kultury Żydowskiej.

- Zarówno władze miejskie, jak i starostwo powiatowe obiecały nam pomóc. Mam
nadzieję, że wszystkie wątpliwości uda się wyjaśnić jak najszybciej.
Chcielibyśmy zdążyć z oczyszczeniem rampy przed planowanym na sierpień
przyszłego roku Światowym Zlotem Żydów Zagłębia, organizowanym z okazji
650-lecia nadania praw miejskich Będzinowi.
==========

I moje dzisiejsze zdjęcia:
picasaweb.google.com/lmaszczyk/Judaica



Temat: Mailem otrzymane - Odezwa
Mailem otrzymane - Odezwa
Do wszystkich Was, urodzonych przed Rokiem Panskim 1978
(reszta nie ma tu czego szukac-paszol won!), bo:

-dzisiejse dzieci owijane sa w wate!

Jesli jako dzieci albo mlodzi ludzie zyliscie w latach 40;50;60;70-tych XX
wieku-nie mozecie dzis uwierzyc ze w ogole w ten czas przezyc mogliscie!
Dlaczego? A dlatego, ze:

-jako dzieci siedzielismy w samochodach bez pasow bezpieczenstwa i poduszek
powietrznych

-nasze lozeczka pomalowane byly farbami o krzykliwych kolorach, pelnymi
kadmu i olowiu (o rozpuszczalnikach nie wspomne...)

-buteleczki z lekarstwami i innymi (nie)bezpiecznymi chemikaliami
z "Wyborowa" na czele daly sie przeciez bez trudu otworzyc a ciekawosc to
przeciez cecha dzieci i mlodziezy, prawda?

-drzwi i szafki w kuchni i lazience byly stalym niebezpieczenstwem dla
kazdego z nas, zwlaszcza ze nikt nie slyszal o zamkach anty-dzeciecych...

-do jazdy na rowerze nikt w zyciu nie ubral kasku ochronnego (podobnie na
nartach albo wrotkach)

-wode pilo sie z kranu a nie hermetycznych butelek i tym temu podobnych...

-pierwsze samochody budowalismy z pudel albo skrzynek po kartoflach i podczas
jazdy z gorki stwierdzalo sie, ze sie zapomnialo o hamulcach...

-rano wychodzilismy z domu by pojsc sie pobawic,musielismy wrocic wtedy,
kiedy zapalaly sie pierwsze latarnie -nikt nie wiedzial gdzie nas nosi, bo
nikt nie mial przy sobie komorki a sprawne budki telefoniczne mozna bylo
policzyc na palcach jednej reki (zreszta i tak nik´t nie nosil grosza przy
sobie, o karcie platniczej nie wspominajac...)

-czlowiek sie kaleczyl, lamal kosci, wybijal zeby i nikt nikogo z tego
powodu nie skarzyl do sadu; samibylismy sobie winni...

-jedlismy keksy,czekolade (tez czekoladopodobna),chleb grubo posmarowany
maslem, kielbase, kartofle,skwarki i Bog wie jeszcze co-i co? -i nikt nie byl
przesadnie gruby...

-pilismy w grupie z jednej butelki i nikt od tego nie umarl...

-nie mielismy: playstation, nintendo,x-box, gier video,60 programow w
telewizji,kaset video,dvd,surround sound, wlasnegotelewizora,komputera -
mielismy swietnych kolegow i kolezanki!

-po prostu wychodzilismy z domu i spotykalismy ich na ulicy, bez
telefonowania i umawiania sie, bez wiedzy rodzicow (oni nie musieli nas
przywozic i odwozic)-jak to bylo mozliwe?

-wymyslalismy zabawy z kijem i kamieniem, jedlismy ziemie,dzdzownice i temu
podobne-i co?-przepowiednie tez sie nie sprawdzily-robaki nie zyly w naszych
zoladkach a kijami nie wylupalismy rowiesnikom zbyt wielu oczu...

-niektorzy z nas nie byli tak sprytni i przepadali na egzaminach albo
powtarzali klase i nikt nie zwolywal z tego powodu kryzysowych
nauczycielskich narad...

-jezdzilo sie autostopem i nikomu nie przyszlo do glowy, ze cos takiego
moze sie bardzo marnie skonczyc...

Nasze pokolenia stworzyly tak wiele! moze wlasnie dlatego o czym pisze
powyzej-bez obaw , z wolnoscia, sila , konsekwencja, sukcesem i kleska,
gotowoscia na ryzyko i wiara w drugiego-to wlasnie zawdzieczamy naszym
rodzicom i rodzicom naszych rodzicow-i czasom naszego dziecinstwa i
mlodosci...

I Ty tez do nas nalezysz!




Temat: Opowieść świateczna
niespaloną kaszankę (kluchy poleciały razem z pomidorówką) i przenieśliśmy
wigilię do babci. Z przenoszeniem nie mieliśmy za specjalnych kłopotów, bo
babcia mieszkała trzy piętra niżej. Były tylko małe kłopoty z otwarciem drzwi,
bo na podłodze leżało pełno rozmaitych śmieci i trzeba było naprawdę uważać na
czym się staje. Potem dziadek tak nabuzował w piecu, że aż tynk popękał na
ścianie i farba zaczęła odłazić. Ciepło się zrobiło, wuja otworzył flaszkę i
zaczęliśmy łamać się opłatkiem pożyczonym od sąsiadki, bo jak babcia
powtarza: „To nie polska tradycja”.
Babcia jest najstarszym członkiem rodziny i uchodzi wśród nas za autorytet,
więc czemu mielibyśmy jej nie wierzyć?
O północy, również tradycyjnie, poszliśmy na pasterkę. Zimnica była tak
okrutna, że o mało czapka nie przymarzała do głowy, więc stanęliśmy w kruchcie
i rozgrzewaliśmy się „żytnią mazowiecką”. Wuja Gabryś miał już tak wcięte, że
księdzu na tackę położył spłaszczony kapselek od wódki. Na widok zbulwersowanej
miny księdza, która miała zastąpić „Bóg zapłać”, przybliżył twarz do niego i
zasłoniwszy z jednej strony dłonią usta dając do zrozumienia, że jest to sekret
miedzy nimi, i że nie pragnie rozgłosu powiedział, że w kapselku jest złota
jednodolarówka. Nie zrobił tym bynajmniej większego wrażenia na księdzu, gdyż
ten tylko popukał się w głowę i odszedł chowając kapselek do kieszeni.
Po pasterce razem z dziadkiem, jako delegacja rodzinna, poszliśmy na melinę
do „Krzywego” Zdzicha uzupełnić zapasy.
Rozdział III – Pierwszy dzień świąt
Pierwszy dzień świąt minął nader spokojnie, bo wszystkich męczył taki kac, że
albo leżeli powaleni niemocą, albo wisieli dookoła sedesu zapełniając go
wigilijną kaszanką z musztardą.
Dopiero około godziny czternastej towarzystwo się nieco ożywiło, ktoś nawet
zaparzył herbaty, tylko wuj Olek – zły, że nie udało mu się zmusić zwierzaków
do mowy ludzkim głosem – odgrażał się, że on tak łatwo tego nie popuści. Oliwy
do ognia dolewała babcia mówiąc, że jest cep i że ona nigdy nie dawała sobie
tak w kaszę dmuchać.
Obiadu nie było, bo babcia miała pustą lodówkę co tłumaczyła tym, że była
pewna, iż naje się u nas i żadnych gości nie planowała. Natomiast mama
twierdziła, że nasza lodówka na pewno spłonęła w pożarze, choć wszystkim
wiadomym było, iż spaliła się tylko choinka. W każdym bądź razie nikt się nie
buntował, tylko dziadek trochę przeklinał, ale tak, żeby nie słyszała babcia i
wyszedł.
Późnym wieczorem, kiedy panie wyszły na ploty do sąsiadek, zasiedliśmy przed
telewizorem by pooglądać ulubione pornosiki dziadka.
Rozdział IV – Drugi dzień świąt
Po śniadaniu, na które wszyscy solidarnie się zrzuciliśmy (rodzinna tradycja
nakazuje spożywanie chleba ze smalcem i ziemniaków w mundurkach), zaczęto
powoli szykować się do wyjazdów do domów.
Najtrudniejsze okazało się zwołanie dzieciaków i milusińskich. Dzieciaków od
wigilii nikt nie widział, więc przypuszczano, że pojechały same do domów albo
poszły do kolegów. Tak więc jeden z problemów został w naturalny sposób
zażegnany.
Gorzej było ze zwierzakami. Chomika dzieciaki zadeptały już w wigilię. Diana
biegała jak wściekła po podwórzu będąc łatwą przyjemnością dla wszystkich
podwórkowych kundli. Dziubulek, jak się później okazało, spłonął w czasie
pożaru choinki, a zwłoki pewnie porwała Diana. Wygłodzona Perełka, z wyraźnymi
śladami pręg po kablu od prodiża, zjadał starą gazetę. Musiał też bardzo wziąć
sobie do serca przedwczorajsze nauki wuja Olka, bo gdy dziadek chcąc go
pogłaskać podchodząc do niego powiedział:
– Mądry piesek, mądry
Ten, nie wiedząc czemu, zaczął jak opętany skakać po wszystkich meblach.
Na szczęście nie trwało to długo, ponieważ Perełka wpadł w garść wuja Olka,
który podniósłszy go sobie na wysokość oczu ryknął:
– Gdzie jest moja Diana ?!
Gdy zamiast odpowiedzi ujrzał wybałuszone gały duszącej się Perełki cisnął nią
o podłogę i wybiegł na klatkę schodową.
Najwięcej kłopotu było z odnalezieniem kota cioci Helci. W rezultacie nie
odnaleziono go do dzisiaj. Jednak wiele do myślenia dał mi fakt, że na odjezdne
zobaczyłem u dziadka wystający spod swetra ogon kota. Przypomniało mi się
wtedy, jak w pierwszy dzień świąt mówił coś o tym, że na korzonki najlepsza
jest skórka z kota,. ale któż by imputował dziadkowi taki czyn... cała sprawa
uległa więc zapomnieniu.
Pożegnawszy się z wszystkimi, rodzice wrócili do spalonego mieszkania, a ja
wyjechałem w świat dalej trwonić majątek rodzinny.




Temat: Czy uważasz, że poseł Janowski postąpił słusznie??
_________Madrosc i "wyksztalcenie" - # do L_H95!!!
Gość portalu: # napisał(a):

> Moze ktos da przyklad pozytywny?
> Bo ja nie znam. Nie pisze o zaszloscach sprzed 10 lat.
> Tony artykulow wydrukowano na ten temat.
> Co z DEWOO, Ursusem, Stocznia, TP S.A.,...?
> Moi niemadrzy wyszkoleni inaczej.

No własnie, przemądry #-u, co z tym Ursusem? Przecież to
ucielesnienie Twoich marzeń - syndykalizm sensu stricte.
A może jednak i Ty możesz się mylić? Mimo patentu na
nieomyslnosć?

Co zarzucasz Daewoo konkretnie? Jak Cię znam, to
uważasz, że sztandarowy produkt FSO (Polonez znaczy) był
pojazdem zdolnym podbić rynki swiatowe i tylko wredni
Koreańczycy w obawie przed niewątpliwą konkurencją
podstępnie zakończyli jego produkcję?

Itd., itp...

Starym zwyczajem skrupulatnie omijasz glazy koncentrujac sie na kamyczkach,
ktore zreszta sam wrzucasz do mego ogrodka.

Nie zapomne jak sie uczepiles czestochowskiego klastra
i nie pomoglo kilkukrotne zawracanie Wisly kijem...

Teraz to samo!

Dewoo "produkowalo" koreanska wersje "kadetta" a nie Poloneza.
Polonez to zmodernozowanan produkcja FSO na licencji Fiata.
Rozmawiallem nieraz z polskimi konstruktorami i technologami
o tej koreanskiej licencji a sam jezdze od 12 lat 16 letnim Oplem
Kadettem. Znam b. dokladnie sprawe w Lublinie.

Wiesz, ze Kretacze -Twoi Idole - wybiorczo traktowali Dewoo
z prawem demontazu w Splicie Nexii i konkurencyjnej
do przemytniczych montowni dzialalnosci w Polsce, jednoczesnie zakazujac takiej
dzialalnosci np. Zasadzie i tymze przemytnikom!

Dewoo inwestycje z umowy 385 mln $ zarobil na Polaczkach kupujacych szmatlawego
"skladaka"!
Czyli zamiast zainwestowac w Polske te sume Polska zainwestowala
w Koree. Tam Polacy pracowali zreszta za 200 $ i dostawali
po pysku jak w obozach pracy.

Koreanczycy przywiezli najpierw kilkuset prawnikow do analizy
polskiegich przepisow i wyrabali takich jak Ty ekspertow na cacy!

Ursus to m. innymi nawoczesna odlewnia w Lublinie.
Inwestycja z lat stanu wojennego - nawet kafelki za dolary.
Piece indukcyjne na pietrze, do ktorych asfaltowymi jezdniami pod dachem
dojezdzaly samochody ciezarowe. Mgazyny wysokiego skaldowania
z paletami sterowanymi komputerowo itd.

Nowoczesna technologia i komunistyczne rzadzenie...

Sam wiesz bo takich "managerow" z PZPR, ktorzy sie przebrali popierasz!

O stoczniach nie bede pisal bo wszytko jasne!
Dzis rzad porecza bodaj 200 mln $ niepolskim bankom, ktore wszystko robia
by udupic Twa "montownie zlomu" z kilkuset tysiacami
pracujacych kooperantow wyposazajacych statki nowoczesne statki!

Zycie mi przyznalo racje a Ty jeszcze sie nie wstydzisz???????

TPSA - czy 54 % panstwowych udzilaow France Telecom
- najwiekszego bankruta na swiecie wsrod telekomow
- to nie kompromitacja Ciebie i Twoich idoli?

Czyzbys az tak byl naiwny: wyksztalcony w dziwna wiedze
ale bez krzty madrosci?

I kto z nas sie daje wodzic za nos komuchom
i ich podziwia, mylac podstawowe fakty i kolory farby ?




Temat: przetlumaczcie mi, bardzo proszę!!!
Gość portalu: iwona napisał(a):

> Rover 827 Vitesse G-Kat, 2,7l V6 Zyl., 124 Kw / 169 Ps, Tüv 06/04, Au 06/04,

Rover 827 Vitesse Z katalizatorem, 2,7 l pojemnosci, szesciocylindrowy, 169
Koni mechanicznych Dopuszczenie do ruchu przez kontrole techniczna (TUV) do
czerwca 2004, kontrola wydzielanych spalin (AU) do czerwca 2004

> Farbe schwarz, Innenausstattung mittelgrau, 285000 km, Alufelgen
Kolor czarny, wnetrze (tapicerka) szara, przebieg 285 000 km

> mit205erBereifung, Scheinwerferreinigungsanlage,
Felgi aluminiowe szerokosc 205 mm, instalacja czyszczenia reflektorow

> elektrischeFensterheber,elektrischer Fahrersitz, Bordcomputer, Servo, 5 Gang
Okna otwierane elektrycznie, ustawienia fotela kierowcy elekttryczne, komputer
pokladowy, wspomaganie uklado kierowniczego 5 biegowa skrzynia biegow

> Getriebe, Zentralverriegelung mit Fernbedienung, 2. Hand ! Die
Centralny zamek ze zdalna obsluga, z drugiej reki.

> Innenausstattung ist für das Alter noch ordentlich, keine Löcher oder
Wnetrze jak na wiek auta jest w dobrym stanie, bez dziur itp

> ähnliches, müßte nur mal vernünftig sauber gemacht werden! Das Lederlenkrad
Musi zostac wyczyszczone. Kierownica troche zuzyta

> ist etwas abgegriffen. Alle elektrischen Helferlein sind funktionstüchtig.
Zaly osprzet elektryczny funkcjonuje

> Motor und Getriebe sind von unten absolut trocken! Das Auto ist abgemeldet,
Motor i skrzynia biegow sa od spodu suche. Auto jest wyrejestrowane

> kann also nur mit Kurzzeitkennzeichen oder Anhänger abgeholt werden - ist
dlatego potrzebne sa krotkoterminowe tablice rejestracyjne lub odbior na
lawecie.
> aber fahrbereit ! Der Motor läuft top! Mängel die vor dem Tüv beseitigt
Zdolny do jazdy.. Motor pracuje Top. Niedociagniecia do usuniecia dla
dopuszczenia do ruchu przez TUV (kontroele techniczna)

> werden müssen: Radlauf hinten rechts hat Löcher, an beiden Schweller 2-3
Dziury w tylnej prawej wnece kola, na obydwu progach po 2-3 male dziury

> kleine Löcher und das Getriebe muß eingestellt werden - der 2. Gang springt
Skrzynia biegow wymaga regulacji. 2 bieg czasami wyskakuje.
> schon mal raus (laut Mechaniker sind es nicht die Synchronringe sondern
Wedlug mechanika jest to sprawa regulacji
> wahrscheinlich nur eine Einstellungssache),Loch im Auspuffendtopf! Das Auto
Dzira w tlumiku. Samochod nie jest ruina ale po trzynastu latach

> ist keine Totalbaustelle! :o) Hat aber nach dreizehn Jahren natürlich ein
ma kilka rys i miejsc zardzewialych rowniez na zewnatrz.
> paar Kratzer und leichte Roststellen auch außen! Fahrzeug wird ohne Garantie
> oder Gewährleistung als Bastlerfahrzeug verkauft!!!
Samochod bedzie sprzedany bez udzielenia gwarancji.

> DZIĘKUJĘ.

To tyle co do tlumaczenia.
Moja rada- zapomniec.

Pozdrawiam

("`-''-/").___..
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anette.xlx.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 178 wypowiedzi • 1, 2, 3

    Linki