Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: fama faktura





Temat: Import faktur z Fit-FaMa
W ustawieniach firmy na zakładce Programy trzeba utworzyć nowy wpis.

Program: FIT
Rodzaj: magazynowy
Używany od: (data początkowa okresu, np. 2008-01-01)
do: (data końcowa okresu, np. 2008-12-31)
Numer kolejny: 1
Katalog: (miejsce zainstalowania programu)
Pliki: (ścieżka do plików DN.BD i KTR.DB, czyli łącznie z DBF001R2008)
Numer w programie: (bez znaczenia)
Kodowanie liter: (bez znaczenia)

Na każdy rok trzeba zakładać oddzielną pozycję, ponieważ inna jest ścieżka w pozycji Pliki.

Importowanie faktur jest wykonywane przez moduł SQL (dane są wyłącznie odczytywane).





Temat: licencja - pytanie


BTW Czy skarbówka nadal wymaga faktur do oprogramowania na licencji
GNU? Słyszałem, że trzeba kupić na fakturę np. gazetkę z linuksem aby
móc używać bezpłatnego softu. Czy to prawda?


AFAIK chodziło o Open Office. Jeden z Urzędów Skarbowych czepił się tego, że
firma nie posiadała faktury na zakup programu i próbował dosolić w ten
sposób karę za nieodprowadzenie VATu od równowartości odpowiadąjacego
oprogramowania komercyjnego (czyli oczywiście MS Office). Taka interpretacja
padła w sądzie, ale fama poszła w kraj.







Temat: Jak udowodnic legalnosc CD?
Własnie dzwoniłem do BSA a ich oficjlana wypowiedź to:
BSA nie interesuja faktury ponadto BSA nie ma uprowanień do sprawdzania faktur zakupu a
jedynie US i Policja Gospodarcza.
BSA interweniuje tylko w przypadku zgłoszeń na temat że gdzieś się używa nielegalnego
orpogramowania.
I w końcu ostatnie BSA nie jest insttucją wspierającą jednego usługodawce np MICROSOFT
tylko jest zrzeszeniem firm.

Ludzie skończcie w końcu z tą famą że prywatnych userów kontrolują !!!





Temat: Pozew przeciwko ...


1. To nie jest zaczepka


Nikogo nie zaczepiam - piszę jak jest ciekawie w tym bajzlu jakim jest
Polska.

Przykład TP SA spółka giełdowa ostatni raport spadek przychodów (- IDEA) ale
ponad 300000 klientów więcej.
A prawda jest tak, że znam kilku ludzi do, których przychodzą rachunki pół
roku po rezygnacji z usług i to nie tanich ( SDI, ISDN), i to jest
normalne - nie płacą ( mają na piśmie wypowiedzenia i nie są klientami) TP
SA uspokaja, że kolejna faktura nie przyjdzie, ale przychodzi. Fajnie w taki
sposób TP SA zwiększa przychody na papierze i nie ubywa jej klientów i jest
wszystko OK :))), dziadostwo jak się o tym dowiedziałem wyzbyłem się tego
ścierwa z rachunku i długo nie kupię, bo jak pójdzie fama, że to jest firma
trzymająca się na viagrze a nie na trwałych fundamentach to człowiek nie
dałby rady sprzedać tego za 10 zł, tak by spadło na dno.


2. Czemu piszesz tego maila z Polski?


Bo jak bym pisał tak jak ty z dalekiego, ciepłego kraju to bym guzik
wiedział co tu się dzieje. TV, gazety naświetlają wiele spraw ale tylko z
wierzchołka góry lodowej i tych dzięki którym zwiększy się sprzedaż(lub
oglądalność).

Przyjedź, pomieszkaj i zrób uczciwy interes w Polsce bez przekrętów
zaczynając od zera, najlepiej zakładając firmę a wtedy pogadamy.

PZDR





Temat: Butla 300 bar, kevlar - legalizacja...
Tak, Fama glosi ze butle kevlarowe sa jednorazowe.

Nie bez podstaw, bo goscie ktorzy "ponoc" robia atest i "ponoc" sie znaja przeciez nie moga sie mylic, w odroznieniu od tych ktorym jakos sie chce ruszyc cztery litery i troszke poszukac.

Oddalem w poniedzialek butle kevlar 6.8 l 300 bar do atestowania. Bo sie atest byl laskaw skonczyc. Bo jakby ktos nie wiedzial, to wlasnie dlatego ze sa to butle z kompozytu maja atest krotszy od butli stalowych.
Poniewaz nie mam czasu ani ochoty sie tym zajmowac butle zostawilem w najblizszym punkcie nurkowym.
A ze w miedzyczasie ktos uprzejmy mi niejednoznacznie zasugerowal ze robie ludzi w wala bo "ponoc" sie nie atestuje, upewnilem sie co do mozliwosci zrobienia atestu legalnego. Da sie. Kazalem zadzwonic i sie upewnic - da sie. Butle zostawilem, jak odbiore to dam znac. Kombinowania nie bedzie, bo to i na fakture jest usluga, i centrum nie bedzie ryzykowac, a i ci co atestuja (zdaje sie ze Zielonka albo Gdynia) jakos na spotkanie z prokuratura ochoty tez nie maja. Jako i ja klopotow nie lubie.
Z tym ze od razu uprzedzam ze to potrwa minimum ze 2 tygodnie - po wypowiedziach "misiow" nie spodziewam sie zeby byli na ta butle chetni, to i mnie sie nie spieszy, co technika z centrum nurkowego ewidentnie ucieszylo. Jak sie uda to moze sie pochwale, a moze nie - bo w koncu co bym nie napisal i tak "misie" wiedza lepiej, zawsze przeciez mozna powiedziec ze Polska to kraj cudow i atest zalatwilem za flaszke zeby ten niepotrzebny zlom komus wepchnac i pare zlotych zarobic.

A Famie powiedzcie ze jest glupia.



Temat: Układamy 10 wyrazów = cz 2 :)
manufaktura

man
tan
kara
fama
akt
tak
kat
fura
mak
kura
faktura
fakt
tura
tur
rata
tama
tara

MILIONERZY



Temat: Poezja tessy
Dusze

W żywych istotach coś jest,
Co posiada własny gest.
I w niewidzialnej szacie
Przebywa w wezyracie,
By zmusić do reakcji.
To dusze w swojej akcji.

Nie znając smaku chłodu
Zawsze rwą się do przodu.
Coś ich ciągle rozgrzewa,
Jak słońce wiosną drzewa,
By rozbudzić w nich życie
I ukazać w rozkwicie
życiodajną nić natury
I artystyczne faktury.

Dusze odczucia mają.
Radość i smutek znają.
Różna melodia w nich gra
Jak w liście - co w radiu trwa:
W każdy wieczór niedzielny.
Miły program oddzielny.

Jeśli tor nie pasuje,
Nocny relaks zepsuje.
I jak kierunkowskazy
Toczą drogę bez skazy,
By marzenie sie ziściło
I życie w luksusie było.

Słone krople

U podnóża góry ktoś chmurzy.
Malownicze widoki burzy.
Słonymi kroplami rosi
I dobre humory kosi.

Zapłakanej, kociej niewiasty
Pyta się czuły Grzebieniasty:
Czemu, aż tak bardzo szlocharz?
Czy straciłaś to, co kochasz?

Uwielbiałam swój przytulny dom.
Spalił, zniszczył go siarczysty grom!
Odnowić nie było z czego!
Zostały ruiny z niego!

Miałam kochającą rodzinę.
Utraciłam każdą dziecinę.
Niedostatek - brak jedzenia,
Zrobiło im do widzenia!

O moim życiu niesie fama.
Z wyznaczonej idei - tama.
Wszysko rozlecialo się w proch.
Pozostaly te łzy - jak groch!

Olecko

Od ośmiu lat Olecko ma kwit
Na jego letni rozkwit.
Zjeżdza rzesza z całego kraju.
Czuje się jakby w raju.

Dużo można poobserwować,
Posłuchać, potańcować.
Wypoczynek na całym luzie
I uśmiechnięte buzie.

Warsztaty, różni wykonawcy,
Nawet poezji znawcy.
To mieści się w mieście OLECKO
Na Przystanku Olecko.

Duże jezioro, las w pobliżu,
Opalanie w negliżu,
Czyste powietrze. Satysfakcja!
To dodatkowa atrakcja.
(2001r)

PROWENECJA

Woda trysnęła z fontanny.
Kłębiąc się w sposób naganny
Kosi jak ostrzem z nożyczek
Swój ażurowy koszyczek.

Łaskocze różne kamyczki,
W rytm poloneza patyczki,
Wszystko co spotka na drodze,
Bo popuściła swe wodze.

Przecie to tylko namiastka.
Zaświeciła jej się gwiazdka,
By swój stan cywilny zmienić,
Z sąsiadami się ożenić
Do stwożenia gigant fuzji.
Dla niej intratnej iluzji.

Ta ekstrawagancka jazda
Wysiedla robaczki z gniazda.
Ten, który wody nie lubi,
Po chwili swe życie gubi.

Obszary wchłonięte na wskroś.
Już dzisiaj o gondolę proś.
Może być nawet kolekcja,
Bo powstała PROWENECJA.




Temat: Kłopoty w pracy (pacjent z grupą inwalidzką)
To szyderstwa z Kościoła Katolickiego za nami.

Wracam do tematu "pacjent" w pracy.

Dzisiaj "Zosia" w pracy mówi do innych - Phoenix ma komisję do spraw inwalidztwa w marcu, co znaczy, że jest naprawdę nienormalny.

Jeśli się o tym dowiedziała, to oczywiście od kierownika, który wie.
Ja przyznam, nie jestem pewien, czy ja to naprawdę usłyszałem. Byłem w drugim pomieszczeniu, derealizacja, choroba itp.
Serio. Nie wiem, czy to słyszałem. Może, jakby głośniej, ale to parę metrów.

Ale muszę dodać, że kilka dni temu usłyszałem taką rozmowę. Ale on to wszystko słyszy, to nieprawda, że jest głuchy. A Zośka na to - tym bardziej mówić tak, żeby usłyszał, skoro nie reaguje.

Zdziwiła mnie postawa Zosi. Należy się na de mną znęcać psychicznie, jeśli jest to prawda, że leczę się u psychiatry.
(A co, jeśli kobieta niewinna? Ale nie zachowuje się jak ktoś, kto nie ma nic na sumieniu.)

Najpierw ktoś wymyślił, że ja nie słyszę jak coś się gada. Normalnie oczywiście słyszę. Ale jak jestem zajęty rozmową z klientem, wypisywaniem faktury w komputerze, to że nie reaguję na złośliwe komentarze mówione cicho. Że jak jestem czymś zajęty, to można coś gadać, możliwie cicho, żebym nie dosłyszał - i nie zareaguję. A inna teoria głosiła, że nie to, że mam słabszy słuch, ale jestem porządnie głuchy - a jak czymś zajęty, to można ze mnie kpić na głos i nie odpowiem.

Nie wiem, co o tym myśleć. Znęcać się celowo nad kimś - mówić na złość tak, żeby usłyszał rozmowę, ale nie odpowiedział, bo w drugim pomieszczeniu, lub coś właśnie pisze, liczy. Dlaczego? Bo fama po kilkunastu miesiącach pracy poszła, że on się leczy u psychiatry - z rozpoznaniem - nienormalny.

Nie wiem, co na ten temat myśleć. Admin mi pisał, że dziwi go stygmatyzacja osób, które leczą się u psychiatry.

Czy mieć słabe nerwy, nerwicę, jakieś tam rozpoznania - to trąd? Nad kimś takim należy się znęcać psychicznie, śmiać jak z głupiego za plecami - i mówić wszystko najgorsze, co wyobraźnia wymyśli?



Temat: muszę opowiedziec dowcip
słownik j. polskiego:
encyklopedia - leksykon, który wpadł do ustępu
fabryka - roztańczony dezodorant
fama - człowiek posiadający mydło lub dezodorant
faktura - rachunek za cudzołożenie
babtyści - żeńska część tego wyznania
amorat - zapach wyzwalający pożądanie
alimenty - co za oprychy!

Świeżo upieczony hrabia był ciekaw jak powinno się poprawnie kreować image. Zapisał się więc do Klubu...
- Masz najnowszego Mercedesa?
- No... nie.
- Masz dwupiętrową willę?
- No... nie.
- A masz chociaż taki łańcuch wysadzany brylantami i innymi drogimi kamieniami?
- No... nie.
- No to jak już to wszystko będziesz miał, to wtedy pogadamy.
Dzwoni więc do swojego służącego:
- Janie... Sprzedaj nasze Cadillaci i kup takie tanie, niemieckie gówno jakim teraz wszyscy jeżdżą.
- Dobrze Panie...
- I każ zburzyć dwa górne piętra naszej willi.
- Dobrze Panie... Coś jeszcze?
- Tak... zabierz Burkowi obrożę i mi ja przywieź.

mądrości szkolne:
-Żółw musi mieć twardą skorupę na zewnątrz, bo wewnątrz jest zupełnie miętki.

-Wśród grobów opuszczonych i zaniedbanych były też i groby tętniące życiem

-Dżdżownica dlatego jest okrągła, bo gdyby była kwadratowa toby się bardzo męczyła przy wchodzeniu w ziemię.

-SS - to oddział AK noszący nazwę Szare Szeregi

-Pitagoras odkrył w swojej rurce próżnię.

-W prehistorii ludzie żeby rozpalić ognisko pocierali kamień o kamień, a pod spód podkładali stare gezety..

-W komedii bohaterowie dążą do celu, powodując śmierć, często zakończoną szczęśliwie

-pięta achillesa to miejsce, ktore jest wrażliwe na śmierc

-Po 7 dniach obrony major Sucharski wydał żołnierzom rozkaz kopulacji.

-Krowa to ssak. Ma ona sześć stron: prawą, lewą, przód, tył, spód i wierch. Za krową znajduje się ogon zakończony małym pomponikiem. Krowa posługuje się nim do odpędzania much od siebie i od mleka. Głowa krowy służy do rogów, no i jej pysk musi gdzieś znaleźć miejsce. Rogi służą do bodzenia, a pysk do miauczenia. Pod krową wisi mleko. które służy do dojenia. Krowa ma delikatny węch, czuje się ją z daleka. Pan krowa nazywa się byk. On nie jest ssakiem. Krowa nie je dużo, ponieważ wszystko, co zje, zjada dwukrotnie. Kiedy krowa jest głodna, robi muuu!
A kiedy nie mówi nic, oznacza to, że w środku ma pełno trawy aż po czubki rogów...

Małżeństwo z dwudziestoletnim stażem: żona krząta się w kuchni, mąż coś naprawia. W pewnej chwili mąż woła:
- Stara! Chodź na chwilę!
- Co?
- Potrzymaj ten drucik.
Żona posłusznie chwyta kabelek, po czym pyta:
- I co?
- Nic, widocznie faza jest w tym drugim...

Pogrążony w smutku mąż mówi do żony:
- Rzuciłem papierosy, rzuciłem wódkę, teraz to już chyba kolej na Ciebie.

On: Hura! Nareszcie! Już się nie mogłem doczekać!
Ona: Możesz ode mnie odejść?
On: Nawet o tym nie myśl!
Ona: Ty mnie kochasz?
On: Oczywiście!
Ona: Będziesz mnie zdradzać?
On: Nie, skąd ci to przyszło do głowy?
Ona: Będziesz mnie szanować?
On: Będę!
Ona: Będziesz mnie bić?
On: W żadnym wypadku!
Ona: Mogę ci ufać?

Po ślubie czytać od dołu do góry.




Temat: O Mercedesie, co kulom się nie kłaniał
Nie zawsze wszystko jest tym, na co wygląda. Na pierwszy rzut oka nie sposób poznać, czy jadący obok Mercedes S600 to zwykły samochód, czy ukryta pod warstwą lśniącego lakieru tankietka, której szyba ma kilka centymetrów grubości, zaś do zamknięcia drzwi potrzeba prawdziwie męskiej krzepy

Naprawdę trudno lekceważyć siłę rażenia strzelby znajdującej się ledwie dziesięć metrów od celu.

Tylko dziesięć metrów.

Oko strzelca precyzyjnie ustawia lufę na środek metalowej tarczy, palec płynnym ruchem naciska do oporu spust. Donośny huk, ognisty błysk i poruszający się z dwukrotnie większą prędkością niż kula rewolwerowa pocisk osiąga swój niezbyt odległy cel. Zbyt bliski, żeby chybić.

Nic takiego się jednak nie stało - na metalowej tarczy, w którą przed kilkoma sekundami miał uderzyć pocisk, nie ma nawet ryski. Jedynie ślad przypominający rozpłaszczoną kroplę deszczu wskazuje na to, że strzelec jednak trafił w cel. Kula w zetknięciu z opancerzoną tarczą po prostu wyparowała. Trudno w to uwierzyć, ale po wejściu do specjalnie chronionego pomieszczenia, w którym stoi tarcza, dosłownie oddycham pociskiem.

Druga próba jest identyczna, tyle że tarczę zamiast z metalu wykonano ze szkła. Wynik podobny - co prawda szkło zostało tak uszkodzone, że niewiele przez nie widać, jednak jego wewnętrzna strona pozostała gładka jak świeżo ścięty lód.

Oto skuteczność materiałów, z których robi się opancerzone wersje Mercedesów. Montowane ręcznie przez 300 najbardziej utalentowanych i specjalnie zaprzysiężonych pracowników tej niemieckiej firmy.

Helikopterem po wzór tapicerki

W zasadzie wszystko jest tajemnicą. Mercedes nie podaje ani tego, ile wypuszcza takich samochodów ("poniżej tysiąca rocznie"), ani kto je kupuje, ani nawet jakie materiały wybuchowe używane są do testowania wytrzymałości pojazdów. Część macierzystej fabryki Mercedesa w Sindelfingen, w której wytwarza się te wozy, jest pilnie strzeżona - przez ostatnie kilka lat tylko dwukrotnie skromna grupa dziennikarzy miała okazję przekroczyć jej bramy. Wśród nich niżej podpisany.

Wiadomo, że na zamówiony wóz czeka się nawet do ośmiu miesięcy, kupujący może zaś zażyczyć sobie dodatkowych testów z bronią palną lub ładunkami wybuchowymi. Zresztą nie tylko testów - Mercedes do dziś wspomina żonę klienta, która zażądała, żeby skórzana tapicerka opancerzonej limuzyny była dokładnie taka jak pokrycie kanapy w jej posiadłości. Po tapicerów Mercedesa wysłano specjalny helikopter, by mogli dobrać odcień i fakturę. Cały galimatias z podniebną podróżą opłacił się - jeszcze tego samego wieczoru klient zamówił drugą pancerną limuzynę.

Opłacił się? Przedstawiciele firmy specjalnie nie kryją, że produkcja opancerzonych limuzyn jest niedochodowa - jej cel polega głównie na kultywowaniu wizerunku bawarskiej marki. Firma ma zresztą długie tradycje w budowie opancerzonych samochodów: pierwszy wóz tego typu - model 460 Nuerberg - pojawił się w 1928 roku. Jednym z wcześniejszych klientów był japoński cesarz Hirohito. Pancernym Mercedesem poruszał się Adolf Hitler, który lubował się w samochodach tej marki.

O ile nie wiadomo, kto na świecie jeździ takimi wozami, o tyle jasne jest, kto nie może liczyć na ten przywilej. Zbrodniarze, gangsterzy, tyrani, despoci, wszyscy, którzy mają zszarganą przeszłość, złą famę lub po prostu obciążoną kartotekę. Dlatego np. Kim Dzong Il nie będzie mógł nabyć pancernego Mercedesa. Chyba że nabędzie go przez dobrze zakamuflowany łańcuszek pośredników. Inna sytuacja jest w Japonii - na kupno opancerzonego samochodu trzeba mieć zgodę państwa. Z drugiej strony Mercedes nigdy nie był zmuszony odrzucać zamówienia z podobnych powodów.

Największym zainteresowaniem pancerne Mercedesy cieszą się na Środkowym Wschodzie, w byłych krajach ZSRR oraz w Europie Zachodniej. Popyt utrzymuje się na stałym poziomie - tragedia z 11 września nie wpłynęła znacząco na wzrost zamówień. Zdaniem "Discovery" o ile w niektórych krajach Ameryki Łacińskiej samochody pancerne są powszechne, o tyle w Meksyku dla tamtejszej klasy średniej są wręcz koniecznością.

Ręczna robota

Opancerzony Mercedes S nie ma łatwego życia - cały czas dźwiga na dachu samochód klasy C. Tak obrazowo specjaliści firmy przedstawiają przyrost masy wynikający z zastosowania zbrojonych materiałów. W wersji B4 opancerzony S600 waży nawet 2,4 t, zaś w B6-B7 - gargantuiczne 3,6 t. Im większa cyfra, tym lepsze zabezpieczenie samochodu: B4 jest odporny na strzały z dużokalibrowego rewolweru, B6-B7 wytrzyma atak ze strzelby o prędkości początkowej pocisku dwa razy większej niż w rewolwerze czy szrapneli z ręcznych granatów.

Samo zamknięcie bocznych drzwi to wyzwanie nieomal dla kulturysty - ta część samochodu może ważyć i sto kilogramów. Szyby mają grubość kilku centymetrów i bardzo nieznacznie na krawędziach zniekształcają obraz tego świata.

Przygotowanie pancernego auta jest potwornie żmudne. Seryjny Mercedes rozkładany jest na czynniki pierwsze i od podstaw "przezbrajany". Robotów w tym przypominającym manufakturę zakładzie praktycznie nie ma. Około 500 części nadwozia powstaje w toku precyzyjnej pracy ręcznej - na samą ramę bocznego okna składa się 15 różnych części. Wykorzystywane materiały - np. specjalnie wzmacniana stal czy włókna węglowe. Laboratorium wciąż pracuje nad nowymi materiałami i nie oszczędza na amunicji. Sala, w której testuje się wytrzymałość materiałów, jest co jakiś czas gruntownie odnawiana - odłamki szybko dewastują ściany i sufit.

Nie do poznania

Okiem laika trudno stwierdzić, czy to, co widzi, to zwykły, czy opancerzony samochód. W wersji p-panc oferowane są modele klasy E, S i G. Zmiany nie ograniczają się do montażu pancernych blach i szyb. Modyfikacji wymaga m.in. zawieszenie czy układ hamulcowy. Opancerzony Mercedes S600 napędzany jest 12-cylindrowym, 6-litrowym silnikiem o mocy 500 KM. Moment obrotowy też robi niezłe wrażenie: 800 Nm jest dostępnych już przy 1,8 tys. obr/min. - Szybkie przyspieszenie pozbawia snajpera szansy na oddanie drugie strzału - tłumaczą w Mercedesie. Prędkość maksymalna ograniczona jest elektronicznie do 210 km/h. Zadziwiające, że przy takiej masie wóz zadowala się 14 l paliwa na każde sto kilometrów - niewiele więcej niż w przypadku "zwykłej" sześćsety. Samochód obuto w opony Michelin PAX, które pozwalają na jazdę bez powietrza (oczywiście do pewnego dystansu i szybkości).

Cena? Od 300 tys. euro wzwyż, choć wszystko zależy od indywidualnych życzeń klienta.

Kto jednak uważa przepych Mercedesa S600 za niegodny uwagi, może poczekać na opancerzoną wersję hiperluksusowego Maybacha.



Temat: Wyniki pl.rec.paranoja (131:8 - TAK)


| ... Gdybyś przynajmniej ujął tę ksywkę w sigu w cudzysłowy, byłby
| to jakiś sygnał...
| czemu mialbym to robic, skoro nie sadzilem ze bedzie to dla kogos problem?
   Chyba faktycznie jesteś z Marsa ;-/ Czemu nie sądziłeś, że ktoś, kto
myśał, że naprawdę nazywasz się Witold W., może się poczuć oszukany,
kiedy dowie się, że to tylko ksywka? Przecież to normalna reakcja.
A ludzie nie lubią być oszukiwani. To też dość normalne, żeby nie
powiedzieć - elementarne.


Pozwolicie, że się wtrącę.

Jedną z pokutujących analogii Internetu i Usenetu jest Dziki Zachód,
"Nowa Granica" i tym podobne skojarzenia; między innymi dlatego pewnie,
że na Zachodzie, jak głosi fama, człowiek był tym, za kogo się
przedstawiał. W RL-u, jak najbardziej, innego L-u wtedy nie było.
ChGW-dział dlaczego, może był przestępcą, który chciał popełnić nowe
przestępstwo, może był przestępcą, który chciał rozpocząć życie od nowa,
może się mu jego nazwisko nie podobało, może mu się znudziło, a może po
prostu dla jaj. A jednak jakoś ludzie z tym żyli.

Czasy się zmieniły, oczywiście, i teraz mamy dowody osobiste, karty
kredytowe, klucze prywatne i inne tego typu wynalazki. Ale mamy też nową
jakość, mianowicie Internet. Nie czuję się na siłach w tej chwili
wykazywać, na czym to dokładnie ta nowa jakość polega, ale każdy to
podskórnie czuje.

To, co stoi w moim From: to pseudonim, oczywiście. Mam wiele dobrze
przemyślanych powodów, żeby go używać i starać się nie łączyć go z moim
prawdziwym nazwiskiem (chociaż nie łudzę się, że ktoś, kto chciałby mnie
znaleźć, nie mógłby tego zrobić - ale nie o to mi chodzi). Pewnych
dylematów oczywiście nastręcza spotykanie ludzi poznanych na sieci w
RL-u, ale dopóki nie wchodzę z takimi ludźmi w związek małżeński, albo
chociaż nie kupuję od nich czegoś, za co musielibymi wystawić fakturę,
nie widzę powodów, dla których nie miałbym się przedstawiać tym mianem.
Nie uważam, że ich oszukuję, bo przecież nikt żadnej straty nie ponosi.
Według Twojej definicji oszustwa byłaby nim chyba każda nieuczciwa
reklama. Dlaczego właściwie Ty czujesz się oszukana? Chciałabyś mieć
kontrolę nad każdym możliwym aspektem otaczającej Cię rzeczywistości?


|   Z wyjątkiem świadomego wprowadzenia w błąd kilkudziesięciu (?) osób w
| Usenecie. Który przecież nie jest 'realnym światem', więc się nie
| liczy...? :(


Zabawne, ludzie cały czas wprowadzają się w błąd. Nie myślisz o tym w
takich kategoriach, kiedy nakładasz makijaż? Dlaczego ten akurat sposób
wprowadzania się w błąd budzi Twoje specjalne oburzenie?


   Mogę zrozumieć taką reakcję w wypadku jakichś bardzo młodych osób,
które chcą zademonstrować swoje 'otrzaskanie' z dziwami świata tego, ale
normalni, dorośli, poważni ludzie -- sugerujesz, że oni też przyjmują
takie oszustwo jak coś naturalnego?


To straszne, usłyszeć wypowiedziane jednym tchem "normalni, dorośli" &
"poważni" :-)

Tak, przyjmuję to jako coś - może nie "naturalnego", ale nic, co by
miało wpływ na ocenę osoby, która wybrała ten sposób samookreślenia się.


Zwłaszcza, gdy słyszą prawdę nie od
Ciebie, a od kogoś postronnego i pierwszą ich reakcją (pohamowaną lub
nie) jest odpowiedzieć: 'To niemożliwe! Witold nic mi o tym nie
wspominał - wyraźnie mi się przedstawiał jako Witaszewski - chyba coś ci
się pomyliło!'


Ach, czy to nie wspaniała niespodzianka? Nagle masz powody podejrzewać,
że czyjaś osobowość jest jeszcze bogatsza, niż przypuszczałaś ;-)


| wedlug ciebie oznacza
| to ze jestem oszustem, ktory swiadomie wprowadza w blad ludzi co do swojej
| tozsamosci i unika odpowiedzialnosci za swoje slowa i czyny - tak?
   Owszem, osobę, która świadomie wprowadza innych w błąd dla
osiągnięcia prywatnych korzyści - materialnych lub nie - uważam za
kłamcę lub oszusta, zależnie od sytuacji.


Hmm, a makijaż?

What's in a name?

Nazbyt szeroko, jak dla mnie, rozumiesz słowo "oszust".


Wydaje mi się również, że
właśnie usiłujesz uniknąć odpowiedzialności za owo wprowadzenie w błąd.
Odpowiedzialność w tym wypadku nie jest oczywiście karna; dotyczy
jedynie oceniania Cię przez oszukane osoby. Przekonujesz nas, że nie
ponieśliśmy żadnych strat w wyniku Twojego oszustwa, dotyczącego Twoich
personaliów, że nie byliśmy jedynymi oszukanymi, gdyż oszustwa owego
dopuszczasz się stale i od dawna, i że w związku z tym nie powinniśmy
zmieniać zdania na Twój temat na gorsze.


Nie, nikt nie poniósł żadnych strat nie dlatego, że WW przedstawia się
tak, jak się przedstawia, od dawna, tylko - po prostu. Nikt nie poniósł
żadnych strat, kropka. Z wyjątkiem ewentualnie zachwiania uczucia swojej
kontroli nad rzeczywistością, jeśli wolno mi to tak ująć. No cóż, chyba
po prostu będziesz musiała je polubić, kto wie, do czego dojdzie w
przyszłości.


[...] Czemu nie zaznaczasz w sigu newsowym, że ksywka to ksywka?
Wiele osób tak robi - np. Zuzanka, Mumin, Orr - i nie jest to dla nikogo
problemem. Nikt nie zwraca się do Zuzanki 'Małgorzato'.
   Uniknąłbyś nieporozumień, gdybyś tak robił. [...]


Może unikanie nieporozumień nie stoi najwyżej na skali wartości WW. Nie
stoi na pewno na mojej.

Żeby wrócić do tego, od czego, jak rozumiem, wszystko się zaczęło, jakie
to ma znaczenie, którą ze swoich osobowości człowiek podpisuje
głosowanie nt. powstania nowej grupy? Rozumiem powody pragmatyczne -
żeby uniknąć zmasowanych głosów od jednego człowieka - ale metody takie,
jak wymaganie przedstawiania się swoim prawdziwym nazwiskiem są po
prostu, IMHO, niezgodne z duchem Usenetu ("... nobody knows you're a
dog"). Są inne metody wykrywania zdublowanych głosów.

Pozdrawiam

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anette.xlx.pl
  • Linki