Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fajne i znane





Temat: Wszystko i nic:) II
Ach wróciłam z tego kółka i nic. Kumpela dalej milczy a ja dalej smutna. U nas
nauczyciele są nawet fajni. W grudniu odeszła nasza ukochana pani od Polskiego
(wielka szkoda) i teraz mamy inną polonistkę. Czasem stara sie być miła, ale to
nie to samo. Nie ma żartów na polskim i wogóle. Lekcje są nudne...A co do
innych nauczycieli to wszyscy są ok:)Moja klasa też w miare w miare, ale przez
moją kłótnie z tą całą martą klasa przynajmniej dla mnie sie rozpadła. Zresztą
i tak nie chce jej znać i rozmawiać z nią. Ech. Pocieszenie że jutro pojade
poprawić sobie humorek zakupami, a w sobote zobacze ulubieńców na ES:)






Temat: GAGI naszych komentatorów :)
tomash90 napisał:

> www.snooker.nci.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=17&Itemid=33
> link do strony z gagami ;)))

Hehe :))) a ja jako Adminka snooker.nci.pl to już w ogóle nie znam tego
linku :))))))))))))))) Ale to fajne uczucie jak ktoś zarzuca linkiem Twojej
stronki :))))






Temat: Wszystko i nic:) II
ja zostalam dzis brutalnie zmuszona do posprzatania w pokoju:D konkretnie do
usuniecie wszystkich niepotrzebnych rzeczy z szafek (WSZYStKIE rzeczy sa
potrzebna !:D ale zostala mi jakas 1/10 tego co mialam:/) przy akompaniamencie
wrzaskow i piskow, bo oczywiscie nie chcialam sie na to zgodzic, moje skarby!:D
no i teraz siedze i robie na nowo "porzadek", zeby moj pokoj chociaz w jakiems
stopniu przypominal MOJ pokoj:D niecierrrrrrpie sprzatac:D
postanowilam czytac wiecej ksiazek po angieslku. zabralam sie za Harry'ego, i
moja norme juz zdarzylam dzis wyrobic (50 stron dziennie, chociaz jeszcze na
dzis nie skonczylam:D) :D szukam jakiejs fajnej ksiazki po angielsku... zna ktos
cos? (porocz ksiazki Ronnie'ego:DDDD)




Temat: Wszystko i nic:) II
Jak dostałabym go dzisiaj to jutro powinnam wszystko rzucić, aby nad nim
pracować(wszystko, to rozumie się odrabianie Mount Everestu lekcji na biurku
:D). Oczywiście oprócz komiksu trafiła by także wzmianka o Pot Black, więc mi
raczej nie robi różnicy- 10 minut w tą czy wewtą :P Po prostu trzeba stworzyć
(a raczej skopiować mój stworzony szablon) nową podstronkę, tam tylko pozmieniać
nazwy plików, a potem to wrzucić w kolejności na serwer. Nic prostszego, zdaje
się :))
pozdrowionka
P.S. Obejrzałam turniej i naprawdę był fajny. Szkoda jednak że znałam wyniki
wcześniej, tak to bym miała emocje :)




Temat: Wszystko i nic:) II
No to w takim razie mieliście fajne osoby w klasie :) Ja nie mówię że wszyscy, ale
były pewne osoby, co po prostu nie chciały rozumieć, czemu ktoś nie chodzi.
Dzieci tych rodziców, co byli i zapewne są bardzo religijni...
A właśnie tak rozmawiamy o religii. Dzisiaj Wszystkich Świętych. Nie wiem czy
pamiętacie, kiedyś na forum ES, jak była w szpitalu, była osoba co się nazywała
Turbotaczka i ona znała Akandę...myślę że przynajmniej kilka osób to pamięta i
pamięta o prośbie tej pierwszej. Mam rację?
Pozdrawiam [*]




Temat: Wszystko i nic:) II
dawno nie pisalam tu nic, wiec wybaczcie,z e nie opdpowiem na posty, tlyko
napisze swoje wlasne przeycia, kiedys nadrobie ten blad:)
w tym tygodniu jezdzilam praktycznie codziennie na narty z mama, jej kolezanka i
jej corkami. oczywiscie znowu jestem chora i wsyztsko mnie boli, ale to pryszcz.
nauczylam sie wczoraj jezdzic na snowboardzie:) juz rozumiem, czm,eu wiekoszsc
tych, ktorzy raz sproboja odchodza od nart:D to siwetna sparwa! tak fajnie sie
zjezdza, w ogole super! ale nauczenie sie wjezdzania na malym wyciasdu
orczykowym zajelo mi ponad godzine:D caly stok mnie juz znal, ludzie machali mi
rekami i sie smniali, jak widzieli moje proby, zalosne de facto:D ale bylo tak
super! a instruktora nie mialam:D to znaczy mialam, ale z zegarkiem w reku przez
okragla minute:D powiedzial co i jak i poszedl:D super:D ale nie z jego winy, po
prostu zabronila mu kierowniczka i tyle. no moze to i dobrze, bo bym sie
stresoiwala a tak sama sie nauczylam i jest super:D z trudem siadam i wstaje, z
wiadomych przyczyn, ale warto bylo:D pozdroofka i snookerowych snoof (tak na
zapas:D)



Temat: Wszystko i nic:) II
O z Bushem? Wypluj te słowa! Bush nie jest wart naszej Faneczki :)))
Dodda- ja też bym się tak bała, właśnie tak jak ty- że ktoś mnie po prostu
oleje.A tu proszę- wszystko dokładnie wyjaśnił, rozpisałaś się pewnie co nie
miara :) Nie ma co, poslcy snookerzyści są fajni :) Chciałabym ich kiedyś tak
poznać i jeździć po kraju za turniejami, tak jak Dorota_snoooker. To musi być
miłe :) A ja się właśnie uporałam z jedna pracą domową wymagającą pracy przy
kompie :) Druga część to matma i zadania...bleeh tyle nam zadała na drugi dzień
:(, no nic, zrobi się matmę, chyba biologię i historię też tak wrazie czego :)
I muszę pouczyć się niemieckiego, ale w sumie wszystkie słówka znam, nie
powinno mi to sprawić problemu. Tzn. wszystkie słówka z tych dwóch działów
w książce of kors, nie wszystkie w języku :D
Pozdroofka




Temat: Wszystko i nic:) II
Maxia -> no to równiez gartki :D
a ja mam extra humor,bo już na 99,9999999% w wakacje zagoszcze któregoś dnia w
Fuga Mundi ;) i pogram sobie w kochanego snookera :) i to jeszcze w
Wrocławiu ;) ta wiadomośc strasznie mi humor wczoraj poprawiła ;)
za to inna wiad,troche mi go schrzaniła ;) z Rafałem (tym od stronki :D)nie
kontaktowałam się z jakiś tydzien i co sie okazało?? ze lezał w szpitalu,bo
miał wypadek samochodowy przed Puckiem (gdzie mieszka)!! kumacie to?? i dziś o
6 rano dostaje smsa,ze jest już w domu,bo był w szpitalu po wypadku,bo jest
połamany ;/ fajną pobudke mi zrobił,co nie?? jak narazie wiem jeszcze,ze ma
jakies rurki metalowe w nodze i bedzie siedział w domu jakies 3-4 miesiące ;/
nie wiem co ma zamiar zrobic ze szkołą,ale wazne,zeby wyzdrowiał....ale jestem
na niego wsciekła,ze szybciej nie dał znac ;/




Temat: Wszystko i nic:) II
To dzisiaj mnie wkurzyła pani od informy- z koleżanką robiłyśmy ćwiczenie na
35pkt Byłyśmy pewne że mamy wszystko dobrze, prócz ywkresu za 7 pkt. Więc
powinniśmy dostać coś koło 28 pkt. A ile dostałyśmy? 18,5!!!!!!!!!! Ja na
następnej lekcji do niej idę, nie ma tak, że ona nas ocenia, a ja nawet nie wiem
co miałam źle. Coś nie zauważyła i obcięła punkty...w przeliczeniu to jest dolna
granica 3! :(( I na dodatek moja koleżanka z klasy na stałe wyjechała do
Australii i dzisiaj było pożegnannie...pewnie już siedzi w samolocie. Będę
tęsknić, bo jest bardzo fajna..chociaż znam ją dopiero niestety od września :(
No to na tyle...aż wystrój strony zmieniłam, bo trochę mi smutno :(
pozdroofka wszytskim.




Temat: Wszystko i nic:) II
No właśnie. Ja też Was witam;)
100% nieobecności:O A u nas 31 marca jest dzień dyrektorski, i te klasy, które
nie poszły na wagary mają właśnie ten dzień dyrektorski:) Fajnie, co?? No a
wczoraj wszystkie lekcje były całkiem na luzie. Nic nie robiliśmy, bo wyszło
takie zarządzenie, że uczniowie mają się lenić:]. To takie 2 dni wagarowicza w
miesiącu.
Dobra, idę czytać Tristana i Izoldę, bo muszę na jutro już znać to dobrze. No i
ta biologia;(... dobra, spadam.
A dzień miałam dzisiaj beznadziejny.:)




Temat: Magiczne wtorki!!
OOoo tego to nie znałem :) Fajne :) Mam nadzieje ze go nie ugryzła ;-)Ja znałem
jeszcze jedną. Taka kołysanke cos tam : "na Wojtusia iskiereczka mruga .... "
tylko zapomniałem :( Moze ktos zna??




Temat: WARSZAWA 2
kto zna fajna ginekolog na bródnie ,targówku?
jestem osoba młoda poszukuje jakas miłą sympatyczna koniecznie kobiete ginekolog
na bródnie lub targówku fajnie by było jak by też mało brała za wizyty prywatne



Temat: Teksty Potemów w życiu codziennym:-)
:)Zdecydowanie:
- pardąsik, czy my się znamy?
- taka fajna babeczka była...
- nie będziesz mial chamie wspomnienń:)
- z twych slow wnioskuje zes w wojsku sluzyl:)
- teksty z pieknej i besti nalogowo:)




Temat: Radom
a znacie fajną kobiete ginekolog w Radomiu??



Temat: Snookerowe Miasta
a ja umówiłam sie wczoraj z kumplem,ze pójdziemy pograc w bilard (zawsze cos ;D)
bo podobno zna fajne miejsce gdzies w Wejherowie ;) extra ;)) mam nadzieje,ze
wypali :)



Temat: Malwiny
hubar napisał(a):

> Malwiny to fajne dziewczyny (zapewne, bo znam tylko jedną)

Ja też znam jedną. Jeżeli to nie ta sama, to są już dwie fajne :-)



Temat: ULUBIONA PIOSENKA ARABSKA
fajnie macie ze znacie tytuly piosenek. mnie sie podoba bardzo jedna piosenka ale nie znam arabskiego wiec nawet nie wiem jak mam tego szukac. nie znam ani tytulu ani wykonawcy niestety



Temat: PRZEDSTAWCIE SIĘ
to wiem ze te ksiazki nie sa raczej obiektywne ,ale zawsze starałam sie
wcciagnac nei tylko zle rzeczy ale i dobre
a moze ty znasz jakies fajne ksiazki ?



Temat: poszedł na kawę z przyjaciółką
ten znany aktor to fajny gosc, po aktorsku sobie zyje, a oni nie widza
problemow w takich kwestiach:)




Temat: Moj maz mnie nie pociaga
Jak poznalam meza fajnie mi sie z nim rozmawialo czulam ze to przeznaczenie ale
fizycznie mi sie nie podobal....myslalam ze to wystarczy by stworzyc szczesliwy
zwiazek....Teraz wszystko sie sypie.Za malo zbyt krotko znalismy sie przed
slubem.



Temat: Jak to jest z wizą do Dubaju?
bilet dubai lub abu dabi
Witam serdecznie,
Gaju a masz moze jakos teraz bilety do dubaju w fajnej cenie? na kwiecien maj,
albo do abu dabi? i czy znasz jakies hotele tam? nie chcodzi mi o wyjazd
zorganizowany szczerze mowiac...
Salam
Aliya



Temat: Praca magisterska-pomocy
Hayet!
Na kiedy masz termin obrony i co studiujesz i gdzie?
Jak wpadniesz na jakiś fajny temat pracy mgr to daj znac!!!
Pozdrawiam



Temat: CZY ISTNIEJE JAKIEŚ OGÓLNOKABARETOWE FORUM??
no fakt, takiego fajnego, z tak milymi ludzmi nie ma;)
a ta stronke znasz?
usenet.gazeta.pl/usenet/0,48200.html?group=pl.rec.humor.kabaretPozdro



Temat: przysłowia arabskie
przysłowia arabskie
Znacie jakieś fajne pzysłowia. Piszcie tutaj.



Temat: Nowy kabaret :)
Uuu, znane jakieś nazwiska :) musi być fajne. Do stolicy by się wybrali może
kiedyyyyyyy...




Temat: Wszyscy jestesmy sk ... syny
Wynika z tego, że w jakiś tam sposób jestem spokrewniony np. z Kazimierzem
Wielkim. Fajnie mieć w rodzinie znanego przodka, no nie? :)))



Temat: Malwiny
Malwiny to fajne dziewczyny (zapewne, bo znam tylko jedną)
JUTRO!!! 4 Lipca!!!!

pozdrowy



Temat: 45 - Altu
..
To miłe, że w Szuflandii spotkałam, całiem przypadkiem, Kreskatora. Znam go z
Salonu Sloggiego. Fajny gość. Przesłałam mu liścik, może się ucieszy?




Temat: 15.12. - Rzeszów City!!
nO tO miaLes mi Dac znAc :-/ jaKos zAdnEgO inFo nIE dostaLam [roLL] a jA czEkam NA inFo :-/ faJniE :-/




Temat: może ktoś skorzysta...
ja jestem za! i juz sie nei moge doczekac;)Fajnie, ze ktos sie na tym zna:) Pozdro



Temat: "Baśń o ludziach stąd"
A ja w srodku. Fajnie bylo z Jenkiem, ktory przygladal sie Asi, jakby sobie
przypominal, czy jej nie zna...




Temat: Mam, mam, mam!!!
> fajnie sie oglada Leszka bez obraczki;):>

ha...to samo sobie pomyślałam:) Leszek w "Wyspie miłości" mnie rozbraja... i
kiedy pokazuje, że "trzeba byc twardym"... Ale "Smutna piosenka" to ostatnio
moja ulubiona... czemu ja jej wcześniej nie znałam....




Temat: SZCZECIN
Czy znacie i polecacie jakis miBych i fajnych a przede wszystkim fachowych
lekarzy z Medicusa na pl.Zwyciestwa? Dzieki za odpwiedzi.



Temat: RYSUNKI przedpokojowe i nietylko
ale fajna Osa :) skąd ja ją znam? :))




Temat: Wątek oddzielny ds. sportów nie-snookerowych:-)
ja łyżwiarstwo lubie czasme pooglądac,ale zawodników za bardzo nie znam ani nic
w tym stylu..po prostu fajnie sie to ogląda ;)




Temat: WROCŁAW
Jak na legitymację, czyli nfz - to polecam dr Siejkowskiego na Hallera 9/2 -
baaardzo fajny lekarz, znający się na tym co robi. Kiedyś przyjmowal tam dr
Polak, zanim nie przeniósł się na Partynicką...



Temat: Valentine's Day
a ja tam lubie walentynki ;)) przeciez to fajny zwyczaj...mozna od tak,po
prostu dac (czy tez dostac :D) osobie którą sie lubi czy sie podoba,jakis
upominek czy chocby znac,ze jej sie podobasz :) jak dla mnie - extra dzień :))




Temat: Ronnie O' Sullivan
Ja nocleg tez juz dobry znam :) Przeciez ostatnio byłam na weekend w Wawie,to
tez mielismy fajny nocleg :) i blisko,bo kawalek za hotelem Sobieski :)
Mam nadzieje,ze uda mi sie tam pojechac ;))))))))




Temat: Wszystko i nic:) II
a dzis byłam wyprobowac fryzurke na 100dniowke :) nawet fajnie wyszło,ale przez
to,ze mam dlugie wlosy i ciezkie,to od razu mi sie rozprostowały i juz po
2godzinach prawie nic nie widac ;/ a lakieru mam tone...znacie jakis dobry
sposob na utrwalenie takich wlosow?? :))))




Temat: GAGI naszych komentatorów :)
No fajnie. Ciekawe czy dzieciak znał odpowiedź. Gdybym brała udział w
dzieciakach z klasą to wzięłabym kategorie"współczesny snooker":)Roniek nawet w
Polske bedzie sławny:)




Temat: WROCŁAW
Rzeczywiscie bardzo znany i polecany, kilkakrotnie bylam, bardzo mily i ok, ale
trudno cos z niego wyciagnac...ogolnie osttanio niefajne mam wrazenia po
wizycie u niego



Temat: Warszawa
szukam jakies fajnej Pani doktor ginekolog z przychodni medycyna
rodzinna bemowo ul.wrocławska 7A lub ewentualnie z medycyny
rodzinnej żoliborz ul.wrzeciono 10c
A moze znacie z jakies innej z przychodni Medycyna Rodzinna kogos
godnego polecenia



Temat: Wszystko i nic :) III
Heeh. Zazdroszcze:):D Fajnie;) Chciałabym poznac snookerową Polskę ale jakoś
nie mam odwagi jechać tam na turniej. Nikogo nie znam:)




Temat: Wszystko i nic :) III
dodda to ty ze szczecina??:D mam tam kumpla:P
btw Kooni ty chyba irlandie ubostwiasz;p..dorwalam fajna kapele-carrantuohill-jesli nie znasz:) graja celtycka i irlandzka muzyka-cos fantastycznego:D a w niedziele maja koncert w miescie obok mojego:D



Temat: Wszystko i nic :) III
A wiedziałaś, że oni w tym empiku będą??No to zazdroszczę takiego miłego
spotkania:D Twoja stronka jest naprawdę ładna:) No i ten kociak:D Zdjęcia
rewelacyjne:D I daj znać, czy film był fajny. ;)




Temat: Poznajmy się !
Też potrafie wywodu o snookerze robić i mało kto mi potrafi przerwać :P biedna
osoba, która na tym się nie zna! Ma przerąb totalny, jak słucha, albo nie słucha
w ogóle :P A ja potrafie godzinami gadać i jakie to fajne :) Pozdrawiam.




Temat: Nauczyciele germaniści!!!!!!!!!!!!!!!
A może znasz jakieś fajne strony internetowe do poczytania (i wykorzystania na
zajęciach) po niemiecku?



Temat: Warszawa
hej.może któras z Was zna jakiegos fajnego ginekologa który przyjmuje prywatnie
na Powiślu?jesli możecie podajcie namiary i cennki.dzięki.s



Temat: Katowice
Ja znam. Chodzilam do niej, ale nie jako do gin. tylko jako endokrynologa.
Bardzo mila, fajnie sie z nia rozmawia. Co do fachowosci to trudno cos
powiedziec, bo chodzilam do niej z NFZ a takich pacjentow to ona dziennie miala
ok. 15-20 os. i dosc szybko zalatwiala sprawe.



Temat: małżeństwo jako "wartość"
W-i-L,

Ja może wypowiem się jako przedstawiciel nieco młodszego pokolenia. oczywiście
bedzie to opinia moja, a nie całej grupy społecznej :)

Primo, małżeństwo jako wartośc cholernie się zdeprecjonowało. I ktoś w wątkach
wyżej pisał właśnie o nie deprecjonowaniu. Wśród młodych ludzi małżeństwo jest
postrzegane jako instytucja, która ma dramatycznie niskie notowania. Znam
osobiście mnóstwo młodych małżeństw, które pobrały się z przyczyn
formalno-podatkowych, znam drugie tyle, które zrobiło to ze wazględu na szacunek
dla rodziców. Znam też całą masę, która twierdzi, że nigdy tego nei zrobi, bo do
wspólnego szczęscia jest to absolutnie niepotrzebne. O.K - za chwilę się
posypiągromy, że przecież jest cała masa ludzi, która stawia małżeństwo za
przypieczętowanie uczucia, krok w dorosłość, założenie rodziny. Jest taka grupa
i pewnie wciąż najliczniejsza, ale to nie zmienia faktu, że mnóstwo ludzi uważa
inaczej.

Ja należę do kręgu osób wykształconych/kończących studia, pracujących, którym
się nieźle powodzi. Ludzi dla których jest wiele rzeczy ważnych i istnieje
mnóstwo wartości (jakby chociaż głos w dzisiejszych wyborach). I uważam, że
małżeństwo to fajna instytucja z formalno-podatkowego punktu widzenia.

Secundo, czy osoby samotne są traktowane jako kategoria B? Niestety ale tak i
widać to nawet wśród ludzi młodych. Dziwne i chore, ale ale sa tacy ludzie
którzy dążą do tego żeby takie podziały były. Po cholerę? Nie wiem...

Tertio, uroczystości & trwanie na siłe do następnego roku, to bzdura. Ale natura
ludzka jest tak skomplikowana, że nie zawsze wybieramy to co dla nas najlepsze.
Czasem poświęcamy coś w imię czegoś innego. Kwestia wartości i tyle.



Temat: IMPRESJE Z EGIPTU
23 IMPRESJE Z EGIPTU
29.09.2004 ŚRODA

Wstaję ok. godz. 10-11 i po śniadaniu wychodzę z hotelu. Czuję, że czas
pozostały do powrotu do Polski, na który nie mam zbyt wielkiej ochoty. A
powinnam przecież tęsknić. No cóż – wiem, że tęsknotę zacznę dopiero odczuwać w
momencie powrotu do kraju – lecz wtedy będzie mi brakowało Egiptu, jego
atmosfery i mieszkańców – tych, których znam i stali się tak dobrymi moimi
przyjaciółmi, jak również do tych całkowicie obcych ludzi, tak sympatycznych,
miłych, bezinteresownie chętnych do pomocy, na których twarzach, częściej niż w
Polsce gości uśmiech.

Wybieram się na stare miasto. Zaglądam do Al.Azharu, plączę się po okolicznych
uliczkach. Robię zakupy na Khan al-Khalili i innych bazarach. Zwracam tamte
szerokie spodnie, dokupuję sobie kolejne buty i bluzeczki. I jeszcze fajny
ręcznik i przeróżne inne drobnostki. Wstępuję do różnych meczetów, popijam
różne świeże soczki. W końcu wracam do hotelu obładowana zakupami.

Jedziemy z Saidem do Gardenii, gdzie cały zespół ma dzisiaj próby. Tak
naprawdę, gdy derwisze tańczą w jeansach, nawet gdy nadal wykonuje tak samo te
mistrzowskie ruchy, to jednak bez specjalnych galabij oraz spódnic-tanur, nie
wygląda to już tak imponująco. Poprawiają oni kroki i koordynację derwiszy z
tancerzami i muzykami. Ja jestem proszona co chwila o uwagi, czy taka zmiana
będzie lepsza, czy pozostawić dany element, taki jaki był. Po jakimś czasie ja
też ubieram tanurę i zaczynam tańczyć. Hassan pstryka mi zdjęcia, które
pozostaną mi fajną pamiątką – na kolejne wcielenie. W każdym razie menager
grupy wpadł na próbę i zobaczył moje popisy i zdecydował, że dzisiaj wystąpię.
A ja byłam na tyle zakręcona, że nie odmówiłam. Tak więc dzisiejszy występ był
zupełnie wyjątkowy. Oglądała nas grupa hiszpańska. Dzisiaj Said wystąpił jako
Sufi, a Hassan jako istiradi. A potem ja się pokręciłam i było fajnie. Po
występie mieliśmy dzisiaj wyjątkowo dużo śmiechu. Najbardziej śmiali się z
tego, że jak kręciłam już tanurą nad głową to zatraciłam poczucie przestrzeni i
prawie zderzyłam się ze stołem – ale wywinęłam się od tego. No cóż tanura waży
te kilka kilogramów. Tak sobie myślę, że kilka lat temu – za Chiny nie
zrobiłabym czegoś takiego… no ale ludzie się zmieniają. Hassan i Said
opowiadają mi, że oboje – podobnie jak inni adepci tej profesji – trenowali
tanurę kilka lat, nim po raz pierwsi wystąpili…. Wypijamy w kafejce w gizie
karkade i wypalamy szisze, a ja wracam do hotelu taka szczęśliwa.

Kair



Temat: moze ktos dla odmiany pochwali sie....
no cóż, to może ja opowiem swoją hisorię.
Jestem z moim mężem 11 lat po ślubie - znam go od 17 i w pierwszym miesiącu znajomości powiedział mi że mnie kocha i będzie ze mną do końca życia, mówiąc szczerze wtedy mnie to zmartwiło, bo miałam 16 lat i chciałam jeszcze kogoś innego poznać, pożyć jakimiś randkami, uwodzeniem i związek na całe życie mnie przerażał, nie wspominając, że takich "ostateczności" w tym wieku się nie rozumie. Potem bywało różnie, troche byłam z nim trochę mu uciekałam, jednak w ostateczności od 13 lat jesteśmy cały czas razem, bez żadnych zdrad, ale i nie bez kolców. Przez wszystkich znajomych jesteśmy odbierani jako wzór pary, "od zawsze" razem, wspieramy się we wszystkim, pokonujemy przeszkody itd, przy tym mamy dwoje naprawdę fajnych dzieci (10 i 12 lat). Także mimo młodego wieku (mam 33 lata a mój mąż 35). I co teraz? Otóż jakies pół roku temu zupełnie z nudów odgrzebałam w zakamarkach pamięci starą znajomość z kolega, z którym spędziłam jedne wakacje (bajeczny miesiąc w Paryżu), a straciłam kontakt zupełny 13 lat temu i postanowiłam go odnależć i odnalazłam - w dobie internetu wszystko jest możliwe. Od pół roku prowadze z nim sekretną korespondencję mailowo - smsową i myślę o nim nieustannie, ale się nie spotykamy, on mieszka w innym mieście. Mój mąż niczego się nie domyśla, a znam go tak dobrze, że wiedziałabym o tym, ja podobno kwitnę i to nakręca go na moją osobę jeszcze bardziej. Muszę się 100 razy dziennie gryźc w język, żeby czegoś nie palnąć i co najlepsze nie chcę tego skończyć i nie wiem ani dlaczego tak się stało, ani co z tym będzie dalej. Rozmawiałam juz z kilkoma przyjaciółkami, błagając o radę i "diagnozę", ale to wszystko na nic, nic do mnie nie dociera.



Temat: Święta, święta...
Burzo - tu się zgodzę. Wszystko jest kwestią układów międzyludzkich. Jeśli
ludzie są w porządku i są "normalni" :-) to jest OK i wtedy wspólne święta,
kontakty z każdą rodziną nie są żadnym "halo".
najciężej jednak w tym wszystkim ma nowy partner/partnerka - który nie dość, że
czuje się ciagle "świeży" w rodzinie swojego partnera/partnerki (wiadomo, że
jakieś obawy przed porównaniami będą, a poza tym zawsze jak coś nowego nas
czeka, to trochę innych obaw też jest, czy będzie OK :-) - to jeszcze staną oko
w oko z Ex-partnerką/Ex-partnerem Swojego Męża/Żony - i to na gruncie
rodzinnym - gdzie Ex-Żona/Ex-Mąż byli już wcześniej, lepiej się znają i czują
się chyba swobodniej i pewniej.
Jeśli układy Ex-Obecna (Ex-Obecny) będą neutralne chociażby lub wręcz przyjazne
(co też przeciez się zdarza :-) - to jest nieźle i takie wspólne święta nie są
problemem dla nikogo. Ale jeśli te układy są chwiejne, nie do końca ułożone
dobrze, albo w ogóle - nie rozpoczęte - albo wręcz wrogie - to cieżko może być
się tak "przekonywać do siebie" (Ex-Obecna/Ex-Obecny) właśnie na gruncie
wspólnych rodzin. Lepiej na gruncie neutralnym rozpocząć "poznawanie się"
i "docieranie układów" i w przypadku pozytywnych wyników - można decydować się
na wspólne święta u teściów, spotkania czy co tam jeszcze...
przynajmniej ja tak sądzę.
sama nie znam "naszej" Ex osobiście, ale jeśli miałybyśmy kiedykolwiek spędzić
jakieś święta gdzieś, czy spotkanie rodzinne (chociażby tą godzinę gościnnie) -
to wolałabym poznać ją wcześniej i zacząć te nasze "układy" neutralnie, ze
wskazaniem na "pozytywnie" :-) żeby na takich spotkaniach czuć się dobrze, a
nie źle.

i masz rację - na takich dobrych układach wszystkich ze wszystkimi zyskują
bardzo dzieci - kontakt z rodziną, bez urazów, dystansu, odseparowania. Tylko
do tego wszyscy ci ludzie muszą być sensowni i z jakąś dobrą wolą do układania
tych stosunków rodzinnnych w taki właśnie sposób.
fajnie, że u ciebie tak się dało :-) szczerze mówiąc, też tak bym chciała.

pozdr.

Joanna



Temat: do kamilli, domali i innych zainteresowanych
jayin napisała:

> dokładnie..
> czytam tak i czytam... i nie wnikam co gdzie i jak - bo ja sprawy nie znam,
> tak
> jak Kamila, Domali i Sam Zainteresowany.
> Nie wiem kto co jak ma rację, jak naprawdę było - to już wasza sprawa..:)
> Może to Kamila mija się z prawdą, w części większej lub mniejszej, może
każda
> ze stron to inaczej widzi... I don`t know.
>
> Ale wiecie co? Podziwiam Was, dziewczyny:) Serio. Domali - za stoicki spokój
i
> za "nie wtrącanie się" jakieś w kwestię, Kamilę - za to, że pisząc "na
wrogim
> terenie" nie popada w jakieś ataki ślepe na Dominikę, tylko trzyma się
tematu
> Eksa, bez furii, złości, na spokojnie. I obie robią to wprawdzie opozycjnie
do
> siebie, ale z kulturą.
> I OK.
> Natomiast zgrzytam trochę na oligarchę...:) Po co tyle uszczypliwości w
takim
> tonie? Nie można na spokojnie?:) A tu wyczuwam jakieś emocje olbrzymie i
> negatywne w tych wycieczkach osobistych...
> A to chyba bezcelowe. Tym bardziej na forum. Chociaż dobrze, że i taki
kontakt
> chociaż ze sobą macie, bo wydaje się, że oligarcha ma BARDZO WIELE :)
wspólnego
>
> z Samym Zainteresowanym Mężczyzną.

podpisuję się (jak zwykle pod postem jayin) wszystkimi czterema kończynami!!!

Życzę wszystkim zainteresowanym (a szczególnie Kubie) rychłego rozwiązania
problemu. Trzymajcie się ciepło. Od siebie dodam, że uważam, że w tej chwili
domaganie się oddania dziecka na święta (myślę tu o całym okresie świątecznym)
jest dość dyskusyjne. Kuba najpierw powinien jednak przypomnieć sobie tatę i
jego rodzinę w trakcie krótkich - kilkugodzinnych - wizyt czy w Wa-wie czy w
jego miejscu zamieszkania czy gdziekolwiek indziej. Wszyscy dorośli powinni
dołożyć wszelkich starań, żeby jak najszybciej te kontakty odnowić. A jak już
Kuba sobie przypomni to wtedy można mówić o dłuższym pobycie - być może
świątecznym - syna u ojca.
Dyskusja bardzo pouczająca i poruszająca. W jej kontekście (bez niego także;)
kocham mojego męża za to, że jest takim fajnym tatą dla Oli i że Ona WIE o
tym, że tacie na niej zależy. I wiem róznież, że gdyby coś się między nami
popsuło to będzIe zawsze takim samym fajnym tatą dla moich dzieci :)))))




Temat: Jak młody wrobił swoją mamę...:)
Jak młody wrobił swoją mamę...:)
Oto, jaka porywająca dyskusja miała miejsce w czasie wczorajszej wizyty mojej
lubej w jej rodzinnym domostwie – wydarzenia znam z dość dokładnej relacji
ukochanej, a wyglądało to mniej więcej tak:
Cała rodzina zgromadzona przy obiedzie. Dyżurne tematy zostały wyczerpane,
siostra lubej opowiada o filmie, który ostatnio widziała.
Młody: A my byliśmy z Jackiem na „Piotrusiu Panu”! Mówię wam, jaki fajny film!
Teściowa: Jacek to ten twój kolega z podwórka?
Młody: Nieeee, to Bartek. A Jacek to narzeczony mamy. Prawda, mama?
Ogólna konsternacja, najbardziej skonsternowana oczywiście luba:) Zaczynają
się pomruki typu: ‘dlaczego nam nic nie powiedziałaś?’...
Luba (przytomniejąc): Mały trochę przesadza z tym narzeczonym, Jacek to mój
kolega z pracy...
Młody: Ty się, mama, lepiej nie tłumacz, bo i tak nikt ci nie uwierzy.
Zresztą, ja wiem swoje. Ślepy by zauważył, jak się na siebie gapicie.
Rodzina rozbawiona. Pomruki typu: ‘Proszę, proszę...'. Lubą zatkało ponownie.
Teść: A fajny chociaż ten Jacek?
Młody: Nooo, Jacek jest spoko. Ze szkoły mnie odebrał i w lekcjach pomaga, no
i kolejkę mi kupił, mówię wam, jaka super kolejka, a ostatnio to latawiec
razem zrobiliśmy... (z chichotem) Patrzcie, jak się mama zaczerwieniła!
Wszyscy patrzą na lubą. Luba już się nawet ratować nie próbuje, choć (według
niej samej) wcale się nie zaczerwieniła.
Młody: A raz, kiedy szedłem w nocy do łazienki, to widziałem, jak się
całowali. Byście to zobaczyli! Myślałem, że się zaraz zjedzą.
I tym optymistycznym akcentem zakończył swój meldunek, a luba musiała jeszcze
udzielić szczegółowych informacji na temat mojego stanu cywilnego, wieku,
zawodu i perspektyw rozwoju:) Dobrze jest!
Pozdrawiam. Jacek
PS. Skąd on wziął tyle celnych spostrzeżeń, kiedy nas podejrzał i jak
wymyślił tego narzeczonego, to ja naprawdę nie mam pojęcia...
Najśmieszniejsze, że my hamletyzowaliśmy rozważając, czy możemy się przy nim
przytulać, a tu proszę – załapał się nie tylko na przytulanie i w dodatku
przyjął to z niezwykłą pogodą ducha:))
PPS. Lideczko, kiedy luba mi to opowiedziała, od razu skojarzyła mi się
Twoja ‘akrakcyjna narzyczona’:)

Może też się podzielicie jakimiś ciekawymi historiami z życia?:)



Temat: Święte samodzielne...
e.beata napisała:

> ucięło?!
> jak się powtórzy to sorry.
>
> >Beato - jedynym wyjsciem jest dostosowanie się twoje do charakteru forum -
> albo takie dyskusje beda sie niestety powtarzac;-) czyli - wypowiedz -
owszem,
> ale poprzyj to CZYMS KONKRETNYM.
>
> Dobro i prawa dziecka to DLA MNIE oczywisty KONKRET.
> Weszłam tutaj przez ciekawość, tematyka forum póki co mnie nie dotyczy
> osobiście. Chciałam zobaczyć co się tutaj dzieje, jakie macie problemy /mogę
w
> końcu w przyszłości drugą zostać ;-)/.
> Tematyka forum jest fajna ale jego charakter mi się nie podoba. Grupa osób
> które gryzą jak ktoś wyrazi szczerze, swoje zdanie. Może forma była
> kontrowersyjna dla niektórych, ale zajęłyście się WYŁĄCZNIE formą a nie
> treścią. Na temat treści przedstawionych przeze mnie nie było żadnej
dyskusji.
> Poniżej pasa są zdania- nie przeżyłam to się nie znam i nie mogę wypowiadać.
> Chciałam stąd wyjść juz wcześniej ale się nie dało. Mniemam, że teraz już
mogę;

ebeato, skoro wszystko ode mnie sie zaczelo i poniekad co jakis czas sie w
twoich postach przewijam, tez mysle, ze najwyzszy czas juz to zakonczyc.
Przyjmuje do wiadomosci, co ty myslisz o mojej sytuacji :)
A twoje zdanie nie ma dla mniej najmniejszej wartosci :) Moja dla ciebie
pewnie tez, wiec jestesmy kwita :)I mysle, ze mozemy juz zakonczyc cala sprawe
dotyczaca tego, ze komus nie podoba sie co piszesz. Wszystko juz zostalo
wyjasnione :) Mozesz zaczac czytac nowe posty - jesli tylko masz ochote.
Ja wyciagam reke na zgode (bez kastetu:), co nie znaczy, ze przyjmuje twoj
sposob wartosciowania, twoja moralnosc i twoj sposob myslenia zktorym sie nie
zgadzam.
Pozdrawiam.



Temat: BYTOM>>>>
DR Paweł Madej
Trafiłam bezbłędnie w gina - okazało się że on się w klinice ginekologii i
endokrynologii zajmuje diagnozowaniem i leczeniem niepłodności a przede
wszystkim PCO!!
W każdym razie powiedział ze co jak co ale ani moje wyniki ani USG robione
prywatnie nie potwierdza PCO. Powiedział, że za takie rzeczy które są napisane
na wyniku usg to lekarz powinien isc siedziec!! (on nawet zna tego doktorka i
stwierdził: "taki miły człowiek a takie głupoty pisze). No ale mniejsza z tym.

Co do PCO - Mam na jednym jajniczku 4 maluśkie 2 mm pęcherzyki które mogą być
pozostałością po antykoncepcji lub po ostatniej owulacji. Przy PCO takie
pęcherzyki są "tylko" 2 x większe są na obu jajnikach i to w ilości po 12 na każdym.
I TU MI TEN KAMIEŃ SPADAŁ Z SERCA. Zrobił mi też pan doktor cytologię - choć
stwierdził że napewno bedzie ok bo jestem w środku czyściutka jak mało kto.
Powiedział ze macica jest piękna i aż zal ze pusta.
CLO mam nie brac no chyba ze bardzo chce bliźniaki ) - taki jego żarcik.

W środę mam przyjść do niego by zobaczyć co z moimi pęcherzykami - pooglądamy
sobie i stwierdzimy co jest grane ) Ale podejrzewa ze wszystko ok.

W kolejnym cyklu jeśli się w tym nie uda zaproponował żebym przyniosła nasionka
i on mi wymaz zrobi i test na zgodność nasienia i śluzu - bo może cos tu jest
nie tak - to badanie mikroskopowe i mieści się w cenie wizyty.
Ogólnie wg niego jestem okazem zdrowia. Pocieszył mnie bardzo i jestem normalnie
szczęśliwa.

Wogóle wypytał mnie tak o wszystko jak jeszcze nikt nigdy. AAA!!! Śluzikiem się
zainteresował no i zrobił mi USG piersi - pierwszy raz w życiu ktoś mi zrobił to
USG!!!
Ogólnie zabuliłam 110 zł (80 zł wizyta +30 cyto) ale warto było.

A co do samego doktorka - przemiły i wogole bardzo fajny starszy pan )
REWELACJA

NAMIARY:
Bytom pl. Sikorskiego 8 (brama)
tel. 2816343
przyjmuje w srody i w piatki od 16 - 20
rejestracja codziennie
NIE MA KOLEJEK



Temat: dobro dziecka
ashan napisała:

> Ale poddanie się? Wiesz Badiu, nie wydajesz się osobą, która nastawiałaby
> swoje dziecko przeciwko innemu ;)
Nie, znów z czystego egoizmu;))), moje dziecko nie może przecież być
rodzeństwem kogoś gorszego;)))
> A poza tym... Nie angażując się dajesz
> bardzo dobre argumenty na to, że tata jest zły.
Wiesz, kiedyś interesowały mnie argumnety i to, kto co pomyśli. Dziś myślę
tylko, jak postąpić i jeśli mnie ktoś będzie z tego rozliczał, to Ten na górze -
wiem patetycznie wyszło, ale nie szukam argumentów. Jedyny argument to to, że
uważam jakieś rozwiązanie za słuszne, no oczywiście mogę sie mylić, ...., tyle
razy już się myliłam;)))
> I będziesz mogła
> oprzeć się zazdrości, bo taka też, mimo wszystkich teorii, może się pojawić.
Wiesz ja pisałam o zazdrości, bo pamiętam to uczucie, ono głęboko we mnie
zapadło, bo wstydziłam sie go i cały świat nie pozwalał mi czuć tego, co
czułam. Ale teraz to już nieaktualne, na prawdę. Myślę, że gdyby (tfu, tfu,
tfu) coś stało się z mamą tego dziecka, mogłabym podjąć wyzwanie i starać się
ją zastąpić. Lubię to dziecko mimo, że go nie znam; żal mi go. Myślę, że
portrafiłabym je pokochać. Ale nie jestem w stanie udźwignąć walki o dziecko z
jego własną matką. Sorki, to mnie przerasta.
> Bo chciałabym ustrzec ich przed sytuacją z naszej rodziny, kiedy
> to po śmierci ojca dzieci z obydwu małżeństw kontaktują się za pośrednictwem
> sądu (a ludzie już stateczni i wydawałoby się rozsądni). Pewnie są przykłady
i
> przeciwne, ale mam nadzieję, że nam się uda nauczyć ich może nie miłości, ale
> wzajemnego szacunku. Pokazać im, że "ten drugi" to konkretna osoba i całkiem
> fajny chłopak.
> Fantastyka? Może, ale muszę próbować.
Ashan, zrozum, ja Cię podziwiam, ale jednocześnie Ty musisz próbować, ja nie.
Tak jak jest - z tatusiem na mieście - żedne sądy mi nie grożą. Po
rozpoczęciu "bojów" owszem. A te przykłady z sądami - niestety jest ich
znacznie więcej w praktyce niż tych przeciwnych.




Temat: Naciaganie
Nie wiem, ale co się z Wami dziewczyny dzieje?
Ciągle czujecie się atakowane, obsesja czy co?
I ciągle wsadzacie to "my drugie".
A co mnie obchodzi które w kolejności jesteście? Pierwsze, drugie, czy
czwarte???

Wydaje mi się ze na ost ka.gi odpowiedziałam normalnie.
W MOIM poście jako jednym z nielicznych w tym wątku nie ma zdania o rozwodzie.
Nie ma słowa o Kopciuszku ;-) i macochach ;-).
Jest mi obojętne czy ka.ga jest pierwszą czy drugą żoną, czy ta mała to córka
jej męża czy ich wspólna.

Zadałam normalne pytania od których zależy ocena postępowania dziewczyny i ojca.
Jż. mała ma puste konto to trudno aby do taty dzwoniła. Nie da się, naprawdę ;-)

Ja sytuacji ka.gi nie znam. Dlatego odnieść się mogę tylko do tego wątku i tej
JEDNEJ sytuacji.
A może być tak, że ojciec rozpieszcza córkę, spełnia jej zachcianki, kupuje
modne ciuszki itp. a o żonę nawet części takiej troski nie wykazuje. Ja
osobiście byłabym wtedy zazdrosna. Bo któż nie lubi być przytulany,
rozpieszczany przez fajnego faceta ;-).

I któraż z Was nie lubi rozpieszczac swoich dzieci.
W granicach rozsądku oczywiście ;-) ale właśnie przed totalką to ten rozsądek
tylko broni ;-)).
Bo ja myślałam, że jestem rozsądna i rozpieszczać nie będę a jak mały się
pojawił to dałabym mu wszystko co najlepsze. I wiem ile ten rozsądek kosztuje,
jak rezygnuję z jakiegoś zakupu ;-)).
I czy rozsądne mamy, ZAWSZE dotrzymujecie słowa?
Bo ja w przypadku tej karty np. starałabym się nie ulec, jeśli umowa była jedna
karta na miesiac. Ale gdyby dzieciak poprosił, wytłumaczył, że poczatek roku,
dużo pisał SMSów itp. gdyby zrobił słodkie oczka, to nie wiem... Na pewno
odbyłaby się poważna rozmowa, spróbowalibysmy problem rozwiązać. Być moze ten
jeden jedyny raz dałabym na kartę /tańszej chyba nie ma/, a konto przyszłego
miesiaca. I na pewno /nigdy nie mów nigdy ;-)/ w przyszłości bym już nie uległa.
Wiem, że czasem są sytuacje gdy rodzic pęka. Oby nie za często ;-).
Dlatego rozumiem tego ojca ;-) o ile to była prośba a nie forma żądania.

To chyba tyle bo już nie pamiętam co jeszcze było.




Temat: Wszystko i nic:) II
ja na dzien wagarowicza musialabym byc w skzole, bo nasza koffana dyrcia
umyslila sobie w tym pustym mozdzku, ze beda jakies rywalizacje miedzyklasowe,
wsytepy itd no i zostalam prowadzaca tej imprezy, wiec musialam byc:D trzecie
klasy poslzy na dni otwarte do LO, a ja cztrey godzinki prowadzilam te glupie
konkursy, chociaz nie powiem, bylo fajnie:) lube wyspatpienia publiczne, dobrze
sie czuje na scenie jako wodzirej:D
ostatnio czesto miewam dolki... srednio zo tydzien, albo poltora... nienawidze
tych zmian humoru a juz najbardziej nienawidze kedy sama zaczynam sie
dolowac.... ostatnio doslzo do mnie, ze nigdy nie bede dobra tlumaczka i w
zasadzie nie wiem, kim chce byc w przyslzosci... a do Angli nie wiem kiedy
pojade, w tym roku znowu sie nie uda (ze tak powiem drobne klopoty z kasa...
dopoki wszyscy zdrowi jest ok, a jak cos sie zaczyna sypac, to leci rowno, bez
przystankow...)... nie moge sobie wybaczyc z e w czwartej klasie nie pojechalam
tylko dlatego,z e nie znalam nikogo w tej skzole i nie mialam z kim siedziec w
autobusie! ale blad... wiecej szans moge nie dostac, jak widac, bo narazie
wszystko dzieje sie tak, zeby mi ten wyjazd uniemozliwic...
wpadlam ostanio na pomysl, zeby sobie przerobic satre dzisny:D moze nie jest to
niewaidmo jak oryginalny pomysl, za to wykonanie na pewno:D pojde w nich na
zakonczenie roku i wlai mnie, czy beda na mnie patrzec krzywo (dwie duuuuze
dziury na kolanach, troche dziur z tylu na nogawkach, rozciecia obu nogawek z
obu stron, obszyte kolorowymi nitkami itd:D), mam taka fanaberie, a nigdy nie
lubialm wygladac i byc taka jak inni... lubie byc oryginalna, czasami wiaze sie
to z lekka glupota:D ostatnio ta glupota trzyma sie mnie bardzo mocno, to chyba
przez ta wiosne:D
szkoly mam generalnie dosc, w ogole nie rozumiem co mowia do mnie nauczyciele,
slucham ich, ale nie rozumiem o co im chodzi i to nie jest tylko moj problem, bo
wiekszosc osob z mojej klasy ma podobnie... to chyba jest dolegliwosc
nauczycieli, tylkoz e cierpia uczniowie:D sprawieldiwosci chyba nie ma....a moze?:)



Temat: Zgierz dumny z jeża
tomasz.bu napisał:

> Z resztą w ogóle widać, że jest to miasto z pomysłami i wcale niezłą
> przyszłością (w przeciwieństwie np. do Pabianic).

hmmm tak sadzisz...no cóż to twoje zdanie...

Też lubię Zgierz...ale jeśli chcesz porównywać te dwa miasta...

Przykro mi: jak by nie patrzeć z każdej strony takie porównanie wypada na
korzyść Pabianic
(co by nie było jak i Łódz ...fabrycznego miasta ...w przeciwieństwie do
Tkackiego Zgierza)...

Jedyne co można zarzucic na dzień dzisiejszy miastu nad Dobrzynką to wycofanie
się (miejmy nadzieje czasowe ) z ŁTR.

Test... porównaj sobie:

Główne ulice..Długą i Zamkową.. jakie na przestrzeni dziejów powstały przy tych
ulicach budynki, jak ulica wyglada dziś ...przypominam że w obu miastach są to
ulce reprezentacyjne!..i co? widzisz różnice?

Zgierz zawsze podkreśla przy możliwych okazjach ..."Jest straszy od
Łodzi"...jednak i Pabianice....nie powstały wczoraj ...znasz datę .. jeśli nie
to poszukaj...a może sie zdziwisz!

W Pabianicach Jest: Zamek, Podobne do Łodzi Fabryczne klimaty, skrecając w
dowolną uliczke z Zamkowej, znajdziesz również dużo ładnych starych budynków,
Spore osiedle na Bugaju ...nawet duży las miejski niczym w Łodzi Łagiewniki
(w pobliżu tego osiedla)...a w to wszystko "wkomponowana" Dobrzynka!

Czego na przestrzeni czasu dorobił sie Zgierz....?
Jedynym niepodzielnie panujacym nad miastem budynkiem
..jest kościół (św. Katarzyny)
( podobno oficjalny zabytek poza muzeum miasta na ul. Dąbrowskiego)

Nie ma juz starego rynku teraz jest plac JP2
(moje gratulacje jesli miasto na własne życzenie pozbywa się czegoś co o nim
stanowi)...a nawet w lato jeśli są tam ogródki ..w pobliżu idzie cały tranzyt
na KR 1...średnia przyjemność!

Z ulicy tkaczy(Narutowicza) jeden po drugim znikają stare domy,
(najwidoczniej ktoś na górze uznał je za zwykłe rudery...)..na ich miejscu
dowolnie bydują sie bloki .. nie tylko TBS

Moim celem nie jest oczernianie Zgierza ..
Jak pisałem wcześniej, też lubie to maisto...ale chyba tylko z
sentymentu...żeby zobaczyć jak fragmentami wygłądała kiedyś Łódz
(np. ta ul. Narutowicza)...poza tym nic specjalnego jak taki dorobek "tylu" lat

I jeszcze jedno Pabianice mają ( w przenośni) Ksawerów..dzieki czemu mogą
zawsze podkreślać i mówic o odrębnośći (względem Łodzi)...

W obecnym tempie zacierania własnej historii i budowie nowych blokow w ich
miejscu ...
Zgierz jak kolwiek fajne miasto może stać sie w przyszłości kolejnym
Radogoszczem Łodzi...




Temat: Czy przestanę czuć oddech ex na swoich plecach????
Czesc

Przykro mi, ponieważ mniej więcej wyobrażam sobie, co czujesz i jak ohydne
jest to uczucie. Był taki moment w historii mojego obecnego związku, kiedy
czułam podobnie, lecz rozmowy z partnerem, jego rodzicami, trochę lektury
(niestety, w jęz. polskim nie ma na ten temat zbyt wiele, ale jeśli byłabyś
zainteresowana, mogę Ci podać kilka publikacji po angielsku).Domyślam się, że
w Twoim przypadku, dochodzi dodatkowo problem wyalienowania w problemie, co
już zupełnie działa jak sztylet na psychikę.

Moim zdaniem, jak napisała Lena, powinnaś najpierw zaprosic partnera do
rozmowy (a najprawdopodobniej sesji rozmów, ponieważ nie sądzę, by jedna
rozmowa coś zmieniła w powyższej sutuacji). Opowiedz mu o tym, co jest w
Tobie, o tym, jak reagujesz na pewne obrazy z jego przeszłości, jakie targają
Tobą emocje. Zweryfikujcie razem, czy masz podstawy do obciążanai siebie winą
za rozpad związku (moim zdaniem nie i mówię to, mimo ze nie znam Twojej
sytuacji. Pisałam już wielokrotnie na ten temat na tym forum, zresztą. Moim
zdaniem osoba, do której się odchodzi najmniej jest winna rozpadowi związku).
I przestań się przejmować tekstami o łamaniu przysiąg itd. Przysięgi, owszem,
fajna rzecz, ale czasem do ich przetrwania potrzebne są jeszcze realia, a nie
czysta teoria.

Osobą "pierwszej" żony w zyciu Twojego partnera w ogóle bym się nie
przejmowała. Teraz TY jesteś pierwszą żoną i jeśli oboje pielęgnujecie wasz
związek, obojgu Wam na nim zależy i oboje chcecie byc właśnie ze sobą, to
dlaczegóż ona miałaby stac się dla Was zagrożeniem?

Swojemu facetowi zaproponuj natomiast porządny trening asertywności.

Pozdraiwma Cię ciepło
K.



Temat: Nie kocha !
Za nami kolejny tydzień .... nie był najgorszy.
Mijający czas jest tym czynnikiem , który pozwolił mi by emocje okrzepły , a
poszarpane myśli poukładały sie w jedną całość .

Spotkałem ostatnio znajomego ...... chłopak niby z tzw. dobrego domu , znałem
jego rodziców - fajni ludzie ! ... dziś po kilkunastu latach w "trudnym"
zawodzie , to zupełnie ktoś inny .....nawet dla mnie , osoby z boku ... od
słowa do słowa .... u niego sytuacja prawie analogiczna , nieco bardziej
zawansowana ... są w separacji .... niby nic dziwnego.
Jak przedstawił swój punkt widzenia sytuacji w jakiej się znalazł to się
załamałem , zero refleksji , nic . Chamska buta , zero poczucia spieprzonego
małżeństwa , " wszystkiemu winna ona" .... a on taki świetny. Uuuuuu... po
prostu burak !

Ostatnie miesiące zmieniły moje życie , nieodwracalnie , wiele "zobaczyłem" ,
znalazłem się w sytuacji naprawdę trudnej , widzę że żona cierpi , nie jest
szczęśliwa , potrzbuje tego "czegoś" czego nie da się wyciągnąć z tapczanu lub
kupić w aptece . W dużej mierze zapracowałem na to co mam .
Puki co to staram się spędzać z nią jak najwięcej czasu , robi mi jeszcze
trochę po złości , ale też zaczęła się starać , tak przynajmniej odbieram
niektóre jej gesty i zachowania.
Najbardziej brakuje mi siły na walkę ze świadomością , że "motylki w brzuchu "
których oboje porzebujemy będą trudne , a może już niemozliwe do wypracowania.
Po drugie czy takie "wypracowane" , "odgrzewane" będą potrafiły jeszcze
cieszyć .
Nie łatwo jest wróćić do gdzieś zerwanych więzi , pieszczot i czułości. Czasem
czuję się sztuczny i mam świadomość ,że niektóre moje gesty są domowym
zadaniem , osoby walczącej o promocje do następnej klasy .




Temat: Obniżenie alimentów
O rany, załamałam się! Gdzie tu sprawiedliwość na tym świecie!!!

Eksia, kiedy mój M. powiedział jej o tym, ze stracił pracę, chyba w przypływie
dobrego serca zgodziła się na zmniejszenie alimentów do 1000 zł. Teraz się z
tego wycofała. Propocje były nastepujące:
- na 11-stoletniego syna 900 zł.
- na 4,5-letniego syna 500 zł.
- na nią 700 zł.
Teraz zgadza się na to, aby M. nie płacił jej części alimentów. Czyli chce
dostawać 1400 zł. Dla nas to za dużo w obecnej chwili! M. w tej chwili nie
pracuje, a od listopada bedzie zarabiał na rękę 1000 zł. Jakim cudem ma płacić
1400? I w sądzie chyba idioci muszą pracować, aby w takiej sytuacji utrzymać w
mocy poprzedni wyrok, który nakazuje alimenty dwukrotnie wyższe od jego
zarobków!!!! Boże, na jakim ja świecie żyję?!

Eksia nie pracuje, mimo świetnego wykształcenia. Ma dwa fakultety i zna dwa
języki obce. Aktualnie robi doktorat. To jej sprawa, że nie chce iść do pracy i
zadowala się tymi dwoma tysiącami. Uważam, że z jej kwalifikacjami mogłaby
sobie dorobić drugie tyle. Ale to jej sprawa. Wydawało mi się, że ma dobrą wolę
i potrafi trzeźwo ocenić sutuację. Ostatnio naprawdę świetnie się między nimi
układało. Kiedy potrzebowała dodatkowych pieniędzy na dzieci, to M. jej dawał.
Widziała jego dobrą wolę i sama miała chyba taką samą. Sama mu powiedziała, że
cieszy się bardzo, że tak się między nimi wsystko fajnie poukładało, że juz
potrafią ze sobą normalnie pogadać i się dogadać. Że nie latają w kółko po
sądach. Rozumiem, że ona nie pracuje i obcięcie jej 1100 zł. to dla niej
majątek. Ale bądźmy trochę realistami! Przecież jak M. nie ma, to jej spod
ziemi nie wytrzaśnie!
Dodam, że M. ma jeszcze na głowie spłacanie kredytu na właśnie zakupione
mieszkanie.
Kuźwa, a już tak pięknie było!



Temat: ach ta tesciowa:(
ach ta tesciowa:(
w sumie fajna kobitka. Swietny mamy kontakt i da sie z nia pogadac, pomaga
sensownie nie narzucajac sie w zaden sposob, dmucha na zimne - bo boi sie,
zeby nie zaszkodzic synowi wscibstwem i ciekawoscia. W sumie ok, ale jak juz
cos walnie to na miesiace mam spokoj z glowy!!
Ostatnio mnie poinformowala, ze ex mojego M zaluje, ze tak sie jej w zyciu
porobilo, ze juz z nim nie jest, ze gdyby miala jeszcze jedna szanse to
napewno nie doprowadzilaby do takiej sytuacji i ze z pewnoscia nie
rozwiedliby sie.
Zamarlam po takim komunikacie - nawet nie wiedzialam co powiedziec!! Panna
zaluje to co ja mam zrobic? Zostawic jej mojego M, bo ona w skrytosci liczy
na kolejna szanse i o tym powiedziala bylej tesciowej, z ktora utrzymuje
kontakt ze wzgledu na wnuczke??? Moj M z eks rozmawia tylko w sprawach
dziecka, wiec jemu tych rewelacji nie oglosila. Gdy mu powiedzialam
skwitowal - odbilo jej czy co?
Dodam ze eks ma jakiegos faceta, z ktorym nawet sie mocno obcalowywala pod
domem, gdy M przyprowadzal corcie z powrotem.
A moze eks nic takiego nie mowila, tylko tesciowka wyciaga wnioski z jej
zachowania - dziewczyna znormalniala, przestala zachowywac sie jak bohaterki
telenowel brazylijskich - i tesciowka zaluje, ze sie rozwiedli... Tylko po co
ona mi to mowi?? Jestesmy z M razem blisko 4 lata, na wiosne rodze nasze
pierwsze wspolne dziecko... A poza tym to eks nie informowalaby ekstesciowki
tylko exmeza! To chyba tesciowa gada byle gadac! Sama przyznala, ze gdyby eks
nei przezyla tego wszytskiego to by nie byla tym kim jest teraz i widocznie
tak mialo byc.
Ale ja chyba nie jestem odpowiednia osoba do rozmow o eks, zwlaszcza, ze w
ogole jej nie znam - procz jednego incydentu gdy chciala mnie dzgac nozem i
wykrzykiwala niecenzuralne slowa, a bylo to lata po jej rozwodzie!! i to nie
zadna patologia - tylko dziewczyna po wyzszych studiach na eksponowanym
stanowisku!
Jak powiedziec tesciowej, zeby jej nie bylo przykro, ze nie chce wysluchiwac
jej rozwazan o ex, chyba ze sa w kontekscie dziecka???
Ale w sumie nieswojo sie czuje z tym co ona mi powiedziala. Ex zaluje!! A ja
zaluje ze tesciowka tak gada!!



Temat: W drugą stronę
W drugą stronę
Nasz Młody powiedział nam ostatnio podczas obiadku, że narzeczony mamy się do
nich wprowadził. Że nie jest tak źle. Że narzeczony nawet miły i że czasem
nawet broni go przed mamą.
I wiecie co... aż mnie coś w serduchu zakłuło. To absurd, nigdy tego się nie
spodziewałam, ale jestem zazdrosna. Jestem zazdrosna, bo dotąd tworzyliśmy
sobie rodzinkę numer 2, bo Młody mnie tak fajnie zaakceptował, zupełnie jak
bliską mu osobę... a tu nagle jakiś facet może być na takiej samej pozycji
jak ja... No i jeszcze jedna rzecz - dotąd miałam poczucie, że tworzymy mu
jakiś drugi domek, taki ze spokojem, z obiadkami... a teraz się okazuje, że
ten pierwszy tez będzie taki pełen.
Sama się z siebie śmieję, taka absurdalna jest moja zazdrość. Ale jest. Nie
wyobrażam sobie natomiast, jak musi to przeżywać mój mąż, że obcy facet
mieszka z jego synem, w jakiś sposób wpływa na jego wychowanie, spędza z nim
czas. A nic o tym nie mówi... nie rozmawiamy o tym, ale wiem, że musi to być
ciężkie.
I tak sobie myślę, że rozumiem już teraz w jakiś sposób posty samodzielnych,
które mają problem z zaakceptowaniem faktu, że ich dziecko spędza czas z nową
kobietą ojca. Jest to na pewno trudne. Absolutnie nie usprawiedliwiam
zachowań złośliwych, czy desperackich, nie, ale po prostu w jakiś sposób to
rozumiem. No bo skoro ja, macocha, jestem zazdrosna nie o swoje dziecko, to
co dopiero ma powiedzieć mama:)
A przyznacie, że cała sytuacja jest komiczna i moja reakcja też. Mam
nadzieje, że to kwestia przyzwyczajenia się do sytaucji, bo już łapię się na
próbach rywalizowania z nowym panem, mimo, że go nie znam, nie widziałam i
nie wiem, jak odnosi się do Młodego.




Temat: Promieniowanie radiestezja.
> Nigdzie w wątku nie używałem terminu „żyła wodna”
I już pierwszy sukces. A wystarczyło napisać: ŻYŁ WODNYCH NIE MA.
I był bym szczęśliwy

> w życiu zawodowym również go nie używam tak jak pewna grupa
> radiestetów,
czekam więc na tych co używają...

> egzamin mistrzowski w rzemiośle radiestezja
Ciekawi mnie jak wygląda ten egzamin. Czy masz działkę kilometr na kilometr
przebadaną wcześniej normalnymi metodami i musisz wykryć gdzie najlepsze miejsce
na studnie? Pewnie nie. Pewnie pytają o wiedzę geologiczną. Nie pytają jak
wykryć promieniowanie. Więc ten egzamin może zdać każdy kto się podszyje pod
radiestetę i normalnie nauczy. I wedle prawa będzie radiestetą, a żadnej wody
wykrywać różdżką nie będzie umiał. TO TYLE W TEJ KWESTII. DZIĘKUJĘ :-)

>są strefy promieniowania geopatycznego
daj spokój i się nie błaźnij

> Co do zasad fizyki myślę, że ich nie znasz w stopniu wystarczającym aby
> reprezentować świat naukowy
Tak bo studiowanie fizyki to za mało he he. Ty pewnie jesteś profesorem fizyki.
Pochodził byś sobie na "zjawiska transportu w ciele stałym" albo "zjawiska
relaksacji w dielektrykach" to byś przestał kwestionować dorobek naukowy.

> To że współczesne instrumentarium naukowe nie jest
> w stanie czegoś stwierdzić nie znaczy wcale, że tego nie ma
To że czegoś nie możemy wykryć, znaczy natomiast że nie ma to na nas ŻADNEGO
wpływu i nie należy twierdzić że nam to szkodzi.

> Dla przykładu, w średniowieczu nie była zdefiniowana grawitacja, czy oznacza
> to, że jej wówczas nie było? A prawo powszechnego ciążenia wówczas nie
> działało?
Nikt w średniowieczu nie twierdził, że ciała nie spadają podrzucone do góry.
Chybiony przykład.

> Weź z tamtego okresu teorie astronomiczne i obrońców „jedynej słusznej 221;
> teorii geocentrycznej. Ci obrońcy mieli prawo ogłaszać ludzi mających inny
> punkt widzenia heretykami i palić na stosie.
Jak widać historii też nie znasz. W średniowieczu ludzie doskonale wiedzieli jak
poruszają się planety. Problemem była ideologia, która nakazywała przyjąć za
nieruchomy punkt odniesienia Ziemię, a nie Słońce. Rewolucja odbyła się tylko na
płaszczyźnie zmiany układu odniesienia. A na stosie palili nie za poglądy
naukowe, ale za herezję, czyli twierdzenie, że to Słońce jest w centrum
wszechświata, a nie Ziemia. (A zresztą poczytaj sobie jak cię to interesuje)

ps: fajnie że znasz się na geologii, tylko nie wmawiaj ludziom że jesteś w
stanie wykryć położenie rury z wodą. Taka umiejętność naprawdę
zrewolucjonizowała by naukę i miał byś z tego dużo większe pieniądze niż teraz.




Temat: dobro dziecka
badia napisała:

> Ale przecież "klasyka" gatunku to dwie matki, które napuszczają swoje
dzieci,
> dzieci, które się nienawidzą, a nienawiść jest przenoszona na następne
> pokolenia. Nie wierzę, że nie znasz z praktyki takich przypadków... I nam
też
> mogłoby się to zdarzyć...

Ale poddanie się? Wiesz Badiu, nie wydajesz się osobą, która nastawiałaby
swoje dziecko przeciwko innemu ;) A poza tym... Nie angażując się dajesz
bardzo dobre argumenty na to, że tata jest zły. Bo o ile dziecko mogłoby mieć
wątpliwości co do ojca na podstawie słów matki, to nie będzie miało, gdy tata
nie pozna go ze swoją żoną czy przyrodnim rodzeństwem. Bo poczuje się
odrzucony. A myślę, że Tobie będzie łatwiej (psychiczny spokój) gdy będziesz
wiedziała i widziała jacy są ze sobą Twój mąż i jego syn. I będziesz mogła
oprzeć się zazdrości, bo taka też, mimo wszystkich teorii, może się pojawić.
Muszę przyznać, że dopiero stosunkowo niedawno pozbyłam się odruchu
sprawdzania, czy mąż nie faworyzuje swojego syna. Chociaż nie miałam do tego
żadnych wskazań. Mimo, ze psychicznie na ten związek byłam dobrze
przygotowana ;) (ech, złudzenia ;)).
> Albo patologiczne udowadnianie, tkwienie ciągle w tym samym kołowrotku -
> przeciągnąć trochę to dziecko na swoją stronę, a potem matka przeciągałaby
na
> swoją...

Uwierz, dziecka nie trzeba przeciągać na żadną stronę - przez szacunek do
niego trzeba dać mu szansę - niech wybierze z obydwu rodzin to co najlepsze.
Przy mądrze kochającym ojcu to możliwe. Tylko jaki wpływ na dziecko będzie
miał przy "okolicznościowych" wizytach (nie chodzi mi tu o ich częstotliwość)

Trzeba i takie scenariusze brać pod uwagę, a nie tylko to, że jak jest
>
> jakaś szansa, to należy o to dziecko walczyć.
> I przyznam szczerze, znając cały układ te "czarne scenariusze" w naszym
> przypadku wydają mi się wielce przedopodobne.

Wiesz, ja też zakładałam, że będzie fatalnie. Że Mały nie będzie czasami
chciał do nas przyjeżdżać, bo go mama źle nastawi i do taty i do mnie. I że
jak pojawi się na świecie jego młodszy brat to będzie Sajgon. Ale mam
podstawy, żeby stwierdzić, ze póki co jest w porządku. Nie rajsko, nie
anielsko, ze zgrzytami, ale ok. A chłopcy (nawet mój najstarszy) dobrze się ze
sobę czują. Bo chciałabym ustrzec ich przed sytuacją z naszej rodziny, kiedy
to po śmierci ojca dzieci z obydwu małżeństw kontaktują się za pośrednictwem
sądu (a ludzie już stateczni i wydawałoby się rozsądni). Pewnie są przykłady i
przeciwne, ale mam nadzieję, że nam się uda nauczyć ich może nie miłości, ale
wzajemnego szacunku. Pokazać im, że "ten drugi" to konkretna osoba i całkiem
fajny chłopak.
Fantastyka? Może, ale muszę próbować.
A przy okazji: jeżeli zaszczepicie dziecku inny model spędzania czasu niż TV
to już warto! Nie znam dziecka, które z radością nie pójdzie na rower czy
rolki. A wtedy przecież też możesz się wybrać?
I pamiętaj, że nie musisz w tym układzie nic. ANi dobrą ciocią, ani macochą.
Nic. Możesz stać z boku i patrzeć i wspierać małża.
prdrw ashan




Temat: Kącik rozrywkowy!!
Małgosia przychodzi do mamy:
- Mamo, jak będę duża i znajdę sobie mężczyznę to jak wyjdę za mąż, to będzie
tak jak Ty z Tatą?
- Tak, córeczko.
- A jak bym nie wyszła za mąż, to będę taka stara panna jak Ciocia Ola?
- Tak, córeczko.
- No to kurna, fajne perspektywy..

Policjant przesłuchuje staruszkę:
- Wiek?
- 86 lat.
- Czy mogłaby pani opowiedzieć swoimi słowami, co tu się właściwie wydarzyło?
- Siedziałam na ławce, na tarasie przed domem, podziwiając ciepły, wiosenny
wieczór, kiedy przyszedł ten młodzieniec i usiadł obok mnie.
- Znała go pani?
- Nie, ale był przyjaźnie nastawiony.
- Co stało się po tym, jak usiadł obok pani?
- Zaczął pocierać moje udo.
- Czy powstrzymała go pani?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo odczuwałam przyjemność. Nikt nie robił tego od czasu, kiedy mój mąż
odszedł z tego świata 30 lat temu.
- Co stało się potem?
- Zaczął pieścić moje piersi.
- Czy próbowała go pani powstrzymać?
- Nie.
- Dlaczego?
- Mój Boże, dlaczego? Było mi tak dobrze, czułam, że naprawdę żyję. Od lat tak
się nie czułam!
- Co stało się później?
- Cóż, rozpalił mnie do czerwoności, więc rozłożyłam nogi i zawołałam: "Bierz
mnie, chłopcze, bierz mnie!"
- I co? Zrobił to?
- Nie, do diabła! Zawołał: "Prima Aprilis!", i wtedy zastrzeliłam gada

Jasio znalazł biedronkę. Pyta ją:
- Biedroneczko, ile masz latek?
- Cztery- odpowiada biedronka
- I wystarczy!!!

Spotyka się dwóch kolegów:
- Gdzie pracujesz?
- W odlewni.
- Co tam robisz?
- Tajemnica wojskowa.
- A ile ci płacą?
- Dziesięć złotych od bomby, dwa od granatu.

Spotykają się dwie nieprzepadające ze sobą sąsiadki:
- A cóż to, źle się pani dziś czuła, pani Kowalska? - pyta jedna z nich. -
Chorowała pani w nocy?
- Skąd to pani przyszło do głowy? - odparskuje druga.
- No bo widziałam, jak o drugiej w nocy wychodził od pani z klatki lekarz z
naszej przychodni.
- Droga pani Wiśniewska - odpowiada tamta, cedząc powoli słowa. - Jak od pani
w każdy piątek wychodzi o świcie pewien przystojny oficer w mundurze
pułkownika, to ja od razu nie wrzeszczę na całe gardło, że wybuchła III wojna
światowa.

Żona chwali się mężowi:
- Wiesz co? Dziś w metrze aż trzech mężczyzn ustąpiło mi miejsca.
- I co zmieściłaś się?

W środku nocy przeraźliwie dzwoni telefon, zaspany facet wstaje, żeby odebrać:
- Czy to numer 22 - 22 - 22 ?
- Nie, 222 - 222...
- A, to najmocniej przepraszam za pomyłkę.
- Nic nie szkodzi, i tak musiałem wstać, żeby odebrać telefon.

- Przyszedł list z Ameryki. Twój wujek umarł.
- No, nareszcie jakiś znak życia od niego!

Dworzec Centralny w Warszawie w kasach MIĘDZYNARODOWYCH.
Bohaterowie: Kasjerki 1, 2; turystka i jej mąż (oboje z Ameryki), jakiś facet
za nimi.
Podchodzi turystka do kasy.
- Hello, when does the next train to Moscow leave?
Kasjerka 1:
- Słucham?
- When does the next train to Moscow leave?
- Proszę głośniej bo nie rozumiem.
- Excuse me?
- A, pani Angielka... Zośka, zawołaj Krysię, ona chyba zna angielski...
(przypominamy: kasa MIĘDZYNARODOWA).
Zośka:
- Nie ma Krysi, poszła na papierosa.
- No to Baśkę, ona chyba po niemiecku zna...
- Dzisiaj nie pracuje.
- No to chodź tu sama, bo nie rozumiem co klientka chce...
- Dobra idę.
Po chwili, Zośka:
- Słucham?
Turystka:
- One ticket to Moscow, please.
- Do Moskwy? Da, pożałujsta. A w kotoryj czas?
- Excuse me?
- Nu davajte, sleduszcij pojezd idet v vosiem czasov. Hotite bilet pokupit'?
- (do męża) oh my god. I don't understand her...
Jakiś facet za nimi:
- Excuse me. Could I help you with this?
- Yes, please, thank you.
Facet do kasjerki:
- Przepraszam, o której najbliższy pociag do Moskwy?
- A pan co chciał? Kolejka jest!




Temat: Wszystko i nic:) II
no to opowiem wam jak bylo na obozie tenisowym w Czechach:) mi sie podobalo, za
rok tez jade, a co tam,:) najlepsze jets to, ze prawie wszytscy byli z Legnicy i
okolic, a nie tak jak na kolonahc, ze z roznych miast i po powrocie teskni sie i
juz nigdy sie tych ludzi nie spotka. wiekszosc spotkam na penwo na treningach:)
no ale nic, zaczynam opowiesc:)
jako pierwsza dostalam pokoj razem z moja kolezanka i dwoma dziewczynami z
Poznania (to akurat do okolic mojego mista nie nalezy, ale za nimi tesknic i tak
nie bede:D) i po 2 godzinach, kiedy juz bylysmy rozpakowane i w ogole wsyztsko
super, wiekszposc ludzi ciagle stala pod hotelem i czekala na pokoj, wiec
mialysmy farta:D ogolnie pierwszy dzien to bylo zapoznawanie sie z okolica,
poszlismy na korty (ok 1,5 km od hotelu:/) i na basen (ok 2 km od hotelu:/).
obiekty bardzo fajne, warto bylo chodzic te kilka kilometrow:D potem bylo
zebranie organizacyjbne, przydzielenie opiekunow grup itd. moja grupa miala za
opiekuna syna mojego trenera. Boz,e wiekszego kretyna w zyciu nie widzialam! z
resztam opowiem wam potem:D w skrocie taki byl pierwszy dzien, czytsa organizacja.
durgiego dnia w koncu poslzismy na korty, basen... potem po poludniu tez mialy
byc korty. i tu zaczyna sie opis przecudownej organizacji tego obozu. razem z
moja kolezanka z pokoju i jenda z dziewczyn z Poznania siedzialysmy w pokoju i
gralysmy w karty co 10-15 minut sprawdzajac czy nie ma przypadkiem zbiorki na
korty. w koncu o 15 zeszlysmy do pokoju trenerow zeby sprawdzic rozpiske, bo cos
nam nie pasowalo. w hotleu cisza martwa, korty mialy byc 0 15:30, na dole malym
druczkiem dopisane bylo, ze zbiorki sa zassze 20 minut przed treningiem, wiec o
co chodzi? jeszcze 10 minut mialysmy przeciez! cezkamy czekamy... nikogo nie ma.
poszli bez nas! fajnie, prawda? dla mnie to niezrozumiale, jak mozna nie
zauwazyc braku 3 osob! chcialysmy isc same na te korty, ale zbtnio nie znalysmy
drogi, z reszta przemyslaysmy to i doslzysmy do wniosku, ze chyba by nas na
zywca obrali ze skory, jakbysmy same poszly na te korty i poczekalysmy do
powrotu grup. okolo 17 wrocili. i co? pretensje do nas! " rozumiemy, z emoglo
wam sie nie chceic isc na korty, ale poninnyscie byly nas o tym powiadomic, A
JAKBY WAM SIE COS STALO??? jestesmy ZA WAS ODPOWIEDZIALNI." hahaha, myslalam ze
tam padne! wlasnie, wlasnie, jestecie za nas odopiwedzialni, wiec czemu nie
sprawdzilicie czy wszyscy sa???????? rownie dobrze miglabym sie utopic w rzecze,
ktora byla kolo hotelu i nikt by tego nie zauwazyl! a nasz przemadry opiekun
Kamil wystrzelil jeszcze z kolkami karnymi wokol 3 kortow, ktore byly kolo
hotelu. 20 kolek. myslalam ze go strzele, mial szczescie ze rozmawial ze mna z
okna na 3 pietrze a ja bylam przed hotelem, a nie stalam na przeciwko niego.
prezbieglam 13 kolek, reszte mi wspanialomyslnie podarowal. druga kolezanka
przebiegla 7, przeszla 4 i tez jej darowal, a o trzeciej w ogole zapomnial, wiec
taka to byla sprawiedliwosc. oboz zaczal sie wspaniale, nie ma co.ale powidzcie
smai, przeciez to sie kupy nie trzma, zeby moi rodzice zaplacili ponad 1000 zl
za oboz, a ja mialabym nie chodzic na treningi, mimo to, ze lubie grac???
bzdura! ale to przeciez nie byla wina opiekuna, wcale:D



Temat: DZIECI TO TEZ "TERRORYSCI"
Dzień dobry wszystkim, i tym proarabskim i prożydowskim uczestnikom tego forum.
Czytam Wasze różne wypowiedzi i stwierdzam, iż mnóstwo w nich demagogii.
Obecnie jest kilka wątków, które dotyczą relacji palestyńsko-żydowkskich.
Przyznam, iż biorąc pod uwagę takie walory, jak logika formułowania wypowiedzi,
próba (mniej lub bardziej udana) opierania się na faktach, pozbycie się
skłonności do demagogicznego myślenia i wyrażania swych poglądów oraz
umiejętność skonkretyzowania swoich myśli, nadania im początku i końca - to
cechy, które odznaczają rudebeara. Reszta z Was drodzy, uprawia nic nie wartą
demagogię. Nic nie wartą w tym sensie przede wszytskim, iż bezużyteczną dla
celu, jakim być winno określenie swych stanowisk, wyciągnięcie racjonalnych
wniosków i próba wypracowania konsensusu.
Cenię Cię Beduinko. Nie znamy się osobiście, może kiedyś będzie ku temu okazja.
Na podstawie tego, co piszesz i jak piszesz, odnoszę wrażenie, że starasz się
pięknie i uczciwie żyć, myślisz o innych, o tych, którzy cierpią i o których
świat zapomina. Jestem pełen uznania za to. Współczuję narodowi palestyńskiemu.
Myślę, że nie muszę tu opisywać, dlaczego. Nie muszę przywoływać jakichś
relacji lub obrazów filmowych, aby siebie i innych przekonać, że dzieci
palestyńskie cierpią. Twój list, który na ła,ach tego wątku przytoczyłaś, pełen
dramatycznego wyrazu, odnoszącego się rzeczywistego cierpieniai bólu, jest
jednak czystą demagogią. Zdjęcia dzieci, które zamieściła joanna, są równie
demagogiczne. Każdemu bowiem z tych zdjęć możnaby przyporządkować zdjęcie
dzieci żydowskich, zabitych w zamachu bombowym lub skulonych i przerażonych po
tym, jak gdzieś obok wybuchł człowiek i zabrał ze sobą ich rodziców. Czy to, co
piszę, nie trąca już demagogią. Dokładnie Wy to robicie. To już nie odnosi się
do Beduinki, lecz do pozostałych uczestników forum. Nikt z Was nie zapytał, "w
jaki sposób możemy się dogadać", a tylko w kółko powtarzacie głupie (nie
obrażam Was) argumenty o tym, że dnia takiego, a takiego zabito żydowskie
dziecko albo palestyńską rodzinę albo też że Palestyńczycy to terroryści a
Szaron to zbrodniarz. Non i co tego wynika. Myślę, że zarówno Szaron, jak i
Arafat zasługują na wycieczkę do Hagi - obaj bowiem godzili się i przyczynili
do eksplozji zła. No i co ? Czujecie się lepiej ? Gorzej ? Prawdą jest, że
palestyńskie dzieci wykorzystywane są do zabijania Żydów, w ich plecaczkach
mogą być ładunki, więc kontrola takiego dzieciaka, jak na zdjęciu jest do
diaska uzasadniona. To jest wojna. Obie strony czynią zło. Granice zdrowego
rozsądku w takich warunkach się zacierają. Nie mamy racji, siedząc tu w Polsce,
oceniać, że "to" było złe, a to "tamto" nie. To absurd. W ludziach, którzy
muszą ze sobą walczyć, chociażby byli normalnymi i fajnymi, po pewnym czasie
wytwarza się zdolność zadawnia bólu. I chęć. To już jest gotowy materiał na
zbrodniarza, palestyńskiego lub żydowskiego. Oglądałem ostatnio film
pt: "Szeregowiec Ryan". Film ten ukazał, do czego "zdolni" są w warunkach
wielkiego stresu. Lądowanie aliantów w Normandii. Pierwszy kwadrans filmu.
Bezbronni ludzie wyrzuceni na plażę. Nie mają gdzie schronić i Niemcy po prostu
strzelają do nich jak do kaczek. Straszna rzeź. Pokazane ucięte ręcę, ludzkie
wnętrzności na piachu, leżące obok żyjącego jeszcze "właściciela". Ucięte
korpusy, nogi, płacz, modlitwa, przywoływania matek. Gdy w końcu aliancji
zdobywają niemieckie umocnienia, wpadają i bez opamiętania strzelają do
poddających się Niemców. Jest scena, gdy do uciekający z bunkra Niemcy zostają
podpaleni miotaczem ognia. Jakiś Amerykanin chce ich dobić, a inny krzyczy,
żeby tego nie robił: "Niech się palą". Taka jest wojna. Strach sprawia, że jej
uczestnicy zadają sobie straszne cierpienia. Wiem, że również, po przeżyciu
takiego lądowania w Normandii, zabijałbym z niekłamaną oszalałą przyjemnością,
bez opamiętania. Też może bym krzyczał: "Niech płoną". Wojna zmienia ludzi. Ci
którzy ją prowadzą, mają straszną i zbrodniczą psychę. To dotyczy zarówno
Amerykanów, Niemców, Polaków, Ukraińców, jak i Palestyńczyków i Żydów. Więc
współczujmy dzieciom, nieśmy im pomoc i zabiegajmy głośno o pokój, o rozmowy,
ale nie popierajmy tych, którzy prowadzą wojnę, nie mówmy, że rozumiemy
terrorystów, bo absurdalnie przyzwalamy tym samym na kolejne ofiary. Nie musimy
też solidaryzować się z armią izraelską, bo rzecywiście wiele zła czyni. Ja
rozumiem, że Żydzi boją się i próbują bronić. Obrali być może najskuteczniejszą
politykę, którą przedstawił rudebear. Lecz przy okazji zło czynią. I taka jest
prawda. Jak podkreślam zresztą - i jedni i drudzy.



Temat: boje sie ze mnie zdradza
Przepraszam, za wczesnie mi sie wyslalo.
Ciekawa wymiana zdan bo jak widac rzeczywiscie patrzymy na to z dwóch stron.
Widze ze jestes troche zacietrzewiona i moje argumenty nie przekonują Cie.

Ale odpowiadajac na Twoje uwagi powiem jak ja to widze:
> W calej sytuacji zabolalo mnie najbardziej klamstwo i ukrywanie sie z probami
> zawierania znajomosci z innymi kobietami... jesli jego intencje bylby takie
> 100% czyste to dlaczego nie zaznaczyl nigdzie ze jest w zwiazku i ze szuka
> wylacznie przyjazni?

No to ewidentnie albo swinstwo z jego strony, albo zapomnial zmienic profil po
tym jak sie z Tobą związał (wlasnie mi uzmyslowilas ze nie zmienialem swojego
profilu od lat)

> Zona mogla sie i ponakrecac sama, w to nie watpie, gdybys sam jednak
> prezentowal jej te znajomosci i mowil to jest Ania a to Zosia, interesuje sie
> tym i tym, zobacz o przyslala cos fajnego, ostatnio powiedziala cos tam... to
> nie sadze aby wtedy czula ze cos jest nie tak....

Czy wierzysz w to co piszesz? Przeciez sama przyznajesz ze jestes/bylas
zazdrosna wiec jesli by Twoj mąż bez przerwy mowił Ci o nowych kobietach, co mu
mowily, o czym pisały to miałby awanturę za awanturą. Byłabyś zazdrosna
jeszcze bardziej. A jesli nie ma o czym mowic bo to sa normalne codzienne
rozmowy.
Ja mówiłem żonie o nowych poznanych osobach jesli po kilku rozmowach
rzeczywiscie okazywały sie ciekawe i warte poznania - wtedy nie mialem nic
przeciwko poznaniu ich przez żonę. Niestety poznawanie osób na necie wiąże się
z tym ze trzeba troche osób odsiac zanim sie pozna kogos ciekawego. Na żywo
można to o wiele szybciej zweryfikować, ale przecież nie ma możliwości
poznawania na zywo przy zazdrosnej żonie.

>no chyba ze jest obsesyjnie
> zazdrosna, co graniczy z choroba i nalezaloby leczyc, ale nie rozwazamy tu
> skrajnych przypadkow

No ja licze na to. Bo czasem dochodze do wniosków ze w niektórych przypadkach
kobiety są obsesyjnie zazdrosne, nawet jesli tego wczesniej nie okazywały.

> jesli mam znajomego plci meskiej i moj maz wyraza od zasu do czasu objawy
> zazdrosci to nie zaczynam tego ukrywac tylko otwarcie mowic ze to tlyko
> znajomy, ze ostatnio powiedzial mi cos tam a napisal cos tam, co nie oznacza
ze musze slowo w slowo powtarzac rozmowe badz okazywac maile do przeczytania,
ale napewnop nie robie z tego tajemnicy, wydaje mi sie ze dzieki temu moze miec
> poczucie bezpieczenstwa bo po prostu wie co sie dzieje, z kim i na jakiej
> stopie sie przyjaznie badz nie

Zgadzam sie z Toba, ja tez nie zamierzalem i nie zamieram ukrywac znajomosci.
Ale jesli zona przeglada moją korespondencje, telefon czy gg sama nie czekajac
az mąż jej powie o niej to czy to jest fair??? I jak sie ma do tego co powyzej
napisalas "co nie oznacza ze musze slowo w slowo powtarzac rozmowe badz
okazywac maile do przeczytania" Przeciez własnie kontrolujac jego maile CHCESZ
znac słowo w słowo co tam jest napisane. A to juz uwazam ze jest chore i nie
potrafisz zaufac partnerowi.




Temat: Panowie gratuluję dobrego samopoczucia
Czytam informacje od Panów jak to oni się "starają" żeby ich kobietom było z
nimi dobrze w łóżku, żeby chciały zbliżeń i żeby chciały często
Co prawda dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane, ale jak ktoś się stara to
nie jest powód do nagany. Rozumiem, że sam fakt starania się Cię wpieprza
bowiem gdyby się nie starali to wylewać swoją żółć i frustracje mogłabyś o
wiele łatwiej.

Tak naprawde jeśli pojawi się problem to żadnego z Was nie ineteresuje to w
czym naprawde on tkwi, ani jake są potrzeby waszej kobiety...widziany ze
strony kobiety
Dlaczego nie Pytamy co sie dzieje , co sie stało. Odpowiedź "NIC" przyjmujemy
jako prawdę bowiem nie bedziemy podejrzewać swojej kobitki o kłamstwa czy
manipulacje.

Wam się tylko wydaje, że robicie to czego one potrzebują...
A sama kobitka wie?? Nawet duch swięty nie ma pojecia co chce kobitka bowiem te
chcenia zmieniaja się z szybkości kalejdoskopu i to co chce teraz o 6/42 to
bedzie zupełnie cos innego co chciała o 6/40 a juz zupełnie nie wiadomo co
będzie chciała o 6/45

"Przecież zaprosiłem na kolację albo dałem bilet do kina". To powinna lecieć
do mnie z otwartymi....nogami, a ona co??? niezadowolona wredna baba
Wreszcie coś rozsądnego "niezadowolona wredna baba" Nie wiem czy to o sobie
czy ogólne stwierdzenie Jak ogólne to protestuje kobitki nie są takie, a jak o
sobie to przecież znasz się najlepiej.

Dorabiacie do tego wszystkiego odpowiednią ideologie, żeby czuć się w
porządku i mieć fajne wytłumaczenie że się staraliście
Dorabiamy ideologię, staramy sie uchwycić prawidłowości, zrozumieć świat aby
postępować skutecznie Część ludzi tak ma

Słuchać ani pytać nie będziecie- bo wiecie lepiej o co chodzi no i sie
staracie...
Jak już zdarzy się egzemplarz który wysłucha albo zapyta, to i tak wie lepiej
ewentalnie się obrazi w związku z wypowiedzią...
Należysz do szczerych kobitek co ?

Jak już przyjmiecie do wiadomości - to go zwyczjnie nie ignorujecie (no bo co
to jest za problem??..wymysły jakieś i już ...przecież się staracie)
Nielogicznie. "Przyjmujemy do wiadomości i nie ignorujemy" To chyba o to chodzi
aby nie ignorowac wypowiedzi innych.
A problem zawsze można stworzyć aby usprawiedliwić własną zołzowatość i dowalić
komuś zachowując dobre samopoczucie i przewage moralna bo ty..... ( dodaj
jeszcze zawsze)
poddaje pomysły:
nie wynosisz przed pracą smieci
kupujesz co rano mleko 2% a ja chciałam 1,8% To nic że nie ma
Zresztą co ja Ci poddaję pomysły . Na pewno stosujesz tysiące lepszych i masz
miejsce i reprezenatcji polski w zołzowatości zapewnione.

Tak więc gratuluję dobrego samopoczucia!!!!!
A ja składam wyrazy szczerego współczucia. To musi być bardzo cieżko żyć z
takim charakterem.
Może jakaś terapia ?
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anette.xlx.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 201 wypowiedzi • 1, 2

    Linki