Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Farbiarnia Łódź
Temat: Gliwickie lofty
Ja tak sobie tylko mysle...bo pomysl moze miec swoich zwolennikow, wszystko zalezy od gustu, sa ludzie, ktorym sie takie mieszkania podobaja...mnie interesuje tylko jedna rzecz, taka farbiarnia w Łodzi, przeciez te mury przez iles dziesiat lat wdychaly te wszystkie opary, to chyba nie jest specjalnie zdrowe...
Witam wszystkich,
Mimo że z Katowic to jednak pracowałem w Gliwicach kilka lat, pewnie jeszcze nie raz odwiedze te piękne miasto.
Odnośnie łódzkich loftów to inwestor ma problem: olej służący w procesie technologicznym farbowania tkanin pozostał w ścianach, za nic nie da się tego usunąć, sporo sie sypie, przebarwienia itp.
Jeśli chodzi i lofty gliwickie to na mieście mówią że niedługo na http://www.medusagroup.pl pojawi się więcej informacji odnośnie tej inwestycji
Pozdrawiam,
e01
Temat: Gliwickie lofty
Ja tak sobie tylko mysle...bo pomysl moze miec swoich zwolennikow, wszystko zalezy od gustu, sa ludzie, ktorym sie takie mieszkania podobaja...mnie interesuje tylko jedna rzecz, taka farbiarnia w Łodzi, przeciez te mury przez iles dziesiat lat wdychaly te wszystkie opary, to chyba nie jest specjalnie zdrowe...
Temat: Nasza piękna, szara Łódź
Nowe studia telewizyjne w Łodzi
Na wrzesień tego roku zaplanowano uroczyste otwarcie Inkubatora Technologicznego ARTERION. W zrewitalizowanych budynkach po starej farbiarni przy ul. Pomorskiej powstanie 40 nowoczesnych w pełni wyposażonych w sprzęt pomieszczeń biurowych, 2 hale produkcyjne oraz 3 sale konferencyjne. ARTERION ma za zadanie ułatwić wejście na rynek osobom, które mają pomysł na własny biznes, jednak nie dysponują odpowiednim zapleczem technicznym i finansowym. Do współpracy zapraszana jest społeczność akademicka regionu łódzkiego, w szczególności studenci i absolwenci kierunków związanych z mediami, a także firmy i osoby z branży IT/Media. W założeniu inkubator ma być siedzibą m. in. agencji reklamowych, public relations i eventowych; małych stacji telewizyjnych, firm z zakresu IT i multimediów, dziennikarskich czy pracowni architektonicznych.
W Inkubatorze mają rozwijać się firmy z zakresu nowych technologii. Chcemy wspierać firmy rynku usług medialnych, których główną bolączką jest wysoki koszt dostępu do drogiego, specjalistycznego wyposażenia – wyjaśnia Jakub Poteraj, przedstawiciel inkubatora. Przez trzyletni okres inkubacji firmy będą miały nie tylko preferencyjne stawki wynajmu powierzchni, dostęp do wyposażenia i najnowszych technologii, ale i szerokie wsparcie w ramach doradztwa dotyczącego prowadzenia własnej działalności gospodarczej.
Temat: Smierdząca Rzeka
Ja z Dobrzynką mam tylko jedno wspomnienie
jakieś 12 lat temu, jak farbiarnia puściła jakieś czerwone gówno do rzeki to płynęła woda czerwona jak krew z mlekiem i ciepła (parowało) szedłem akurat w parku a tam jakieś dzieciaki sie kąpały w tym Widok nie zapomniany
Tak "władza" zrobi z Dobrzynką to samo co z autobusami nocnymi do Łodzi
Temat: Koszulki
Witam.
Koszulki sa u mnie takie tanie bo nie kupuje ich po kilka sztuk tylko w duzych
ilosciach bzposrednio od producenta. No i marza pewnie nie ta :).
Koszulki sa no name, ale sa dobrej jakosci z lodzkiej bawelny. A prawda jest
taka, ze to co kupujemy w sklepach, obojetnie czy to adidas, fruit of the loom,
nike czy inna firma to chinszczyzna (czyt. jako zrobione w chinach). Roznica
jest tylko w techologii wykonania - np nike itp szyja z materialow okreslonego
koloru, a fruit szyje tylko biale, za to maja swoje doskonale dopracowane
farbiarnie.
A pingwin sie marszczy, do chwili wyprasowania :).
A co do kolorow - mnie tez juz sie opatrzyly czarno - biale koszulki :(.
Pozdrawiam
Michal
Temat: TV Patio
Patio TV nowa telewizja dla młodych
27.09.2008
Pierwsza w Łodzi ogólnopolska prywatna stacja telewizyjna - Patio TV - rozpoczęła wczoraj nadawanie ze studia przy ulicy Pomorskiej 69/71.
- To jest telewizja dla ludzi młodych, opowiadająca o nich, ich pasjach i marzeniach - powiedział w czasie pierwszej transmisji na żywo Hubert Kubasiewicz, dyrektor generalny stacji.
Każdego dnia planowanych jest 17 godzin emisji programów na żywo i reporterskich migawek, wydarzeń głównie kulturalnych oraz muzyki.
Siedziba Patio TV mieści się w starej farbiarni. Po remoncie powstały tam dwa studia nagrań, każde obsługiwane przez 6 kamer i reżyserkę. W nowej telewizji pracuje zespół 50 młodych osób, wśród nich piętnastoosobowa grupa reporterów, którzy będą przygotowywać materiały z miasta.
Patio TV nadaje za pośrednictwem satelity Eutelsat HotBird 7a. Bezpłatnie mogą ją oglądać w całej Europie i części Azji posiadacze zwykłej anteny satelitarnej (nie trzeba mieć dekodera) oraz abonenci platformy cyfrowej Cyfra +. Według szacunków szefów nowej stacji, to ok. 5 milionów osób.
(jed) - Express Ilustrowany
Temat: Koncerty;-)))
kobiety:
15.04 OLSZTYN - BOOMTOWN
16.04 LUBLIN - CHATKA ŻAKA
17.04 RZESZÓW - UNDERGROUND
18.04 KĘDZIERZYN KOŹLE - TUNEL
22.04 ŁÓDŹ - DEKOMPRESJA
23.04 SZCZECINEK - ZAJEZDNIA
24.04 KOŁOBRZEG - LATARNIA
25.04 ZIELONA GÓRA - 4 RÓŻE DLA LUCJENNE
29.04 SZCZECIN - HORMON
30.04 GDYNIA - UCHO
7.05 WARSZAWA - JAZZGOT
8.05 BYDGOSZCZ - MÓZG
9.05 WROCŁAW - WZ
12.05 TORUŃ - PIWNICA POD ANIOŁEM
13.05 KRAKÓW - KLUB RE
14.05 ZAKOPANE - AMPSTRONG
15.05 BIELSKO-BIAŁA - FARBIARNIA
16.05 POZNAŃ - SCENA POD MINOGĄ
Temat: Syndrom wsi.
No coz, Slask pewnie tak... Ale Wawa, Krak, Wroclaw, Lodz, Szczecin,
Trojmiasto, Poznan i wieeeele innych miast nie ma przemyslu w cenrtum...
kilometr w te czy we wte... jakie to ma znaczenie... i tak wdychamy to samo i
pijemy to samo i chodzimy po tej samej glebie...
a ze elektrowni/huty/farbiarni/cukrowni/kopalni siarki/kopalni miedzi/kopalni
wegla nie widac na horyzoncie to nie znaczy ze tego u nas nie ma.
i to nie samochody zajezdzily karkonosze tylko produkcja energi do napedu m.in
tramwaji wyniszczyla lasy porastajace sudety i okolice... inne przyklady mozna
wysypac z rekawa....
Temat: Wywiady i mezalianse słaWnych Osób. ;)
| Ja bym siew wkurwil na przyklad wtedy gdybym mieszkal na osiedlu domkow a
| jakis gosc na swojej dzialce postawilby wiezowiec. Teraz juz kumasz?
Tak, kumam od dawna, ale nie akceptuję.
To z innej beczki. Masz działkę z ładną chatką w dobrej
dzielnicy, wartą okrągłą sumkę. Chcesz ją sprzedać, bo
postanowiłeś się osiedlić na Krecie (bo cieplej, fajniej i fajne
szwedki wpadają tam na wakacje). W międzyczasie Twój sąsiad,
filantrop, wpadł na pomysł wybudowania na swojej działce domu
wielorodzinnego, o standardzie, cenach i dostępności
porównywalnych z mieszkaniami komunalnymi. Wolno mu? Jak się to
przełoży na cenę Twojej posiadłości i na Twoje plany? Jak to
wpłynie na wartość gruntów w okolicach? A jeśli zamiast
filantropa będzie to nowobogacki ,,byznesmen'', który wpadnie na
pomysł postawienia tam np. farbiarni, bo mu tak wygodniej?
W ten sposób można zniszczyć wszystko. Można taką okolicę
uczynić nieatrakcyjną, wykurzyć z niej wszystkich obrzydliwie
bogatych, którzy do tej pory zasilali kasę gminną/miejską i
będzie trudno znaleźć następnych.
Zapraszam do Łodzi, przejdź się po centrum, zobaczysz jak
wyglądają wyniki podobnego eksperymentu, tylko przeprowadzonego
na większą skalę.
Krótko mówiąc, granice szeroko pojmowanej wolności powinny
kończyć się tam, gdzie Twoja wolność zaczyna ograniczać czyjąś.
r.
Temat: farbowanie tkanin - Łódź
Poldi, zapytam, bo ostatnio Magdy Mama właśnie szukała farbiarni i coś tam znalazła.
Jakby co w to w Łowiczu znajoma prowadzi farbiarnię, ale to ciutkę daleko z Łodzi
Temat: Muzeum Fabryki
Muzeum Fabryki (ul. Ogrodowa 17, Manufaktura)
Izabella Adamczewska2007-05-18, ostatnia aktualizacja 2007-05-18 09:55
Pamiątki po imperium Poznańskiego
To pierwsze interaktywne muzeum w Łodzi. Eksponaty nie są zamknięte w szklanych gablotach - próbek materiałów można dotknąć, a niektóre elementy maszyn wprawić w ruch
W wyposażeniu muzeum pomogli łodzianie. To oni znosili do Manufaktury pamiątki po dawnych fabrykach: tkaniny, fragmenty maszyn, a przede wszystkim zdjęcia. Z fotografii zmontowano jedną z części ekspozycji, upamiętniającą robotników. Znalazło się też miejsce na przedstawienie historii kompleksu Poznańskiego oraz procesu produkcji tkanin. Atrakcją są dwie monumentalne XIX-wieczne panoramy, a także drzewko bawełniane. - Niestety, replika, bo żywe nie miałoby w muzeum wystarczającej ilości światła i opieki. Ale kopia na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od oryginału.
Muzeum zawdzięcza nazwę czytelnikom "Gazety". We współpracy z firmą Apsys zorganizowany został konkurs. Przyszło mnóstwo propozycji, np. Muzeum Fabrykatura, Muzeum Ziemi Obiecanej, Łódź Fabryczna, Włókniarka, Po Nitce do Łodzi. Najwięcej głosów padło jednak właśnie na Muzeum Fabryki.
Wystawy:
- stała ekspozycja "Historia tkactwa i zakładów Izraela Poznańskiego"
Dodatkowe atrakcje:
- "Światła fabryki" - na pogrążonych w ciemności ścianach budynków i rynku Manufaktury pojawią odblask rozświetlonych światłem okien pracującej tkalni, którym towarzyszyć będzie huk pracujących maszyn
- "Duch tkacza" - w zaciemnionej sali pojawiać się będzie "duch tkacza" zabłąkanego pośród murów
- zapachy fabryki - z hermetycznych naczyń, otwieranych na moment wydobywać się będą autentyczne zapachy fabryki, znajdujący się w pojemnikach pył bawełniany nasączony będzie zapachami takimi jakich można było doświadczyć na terenie tkalni, bielnika, farbiarni
- pokazy pracy krosien, którym towarzyszyć będą dodatkowe efekty przenoszące widzów w atmosferę dawnej tkalni
- prezentacja multimedialna produkcji tkanin
ŹRÓDŁO:http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35135,4141493.html
Temat: Dawna fabryka Emila Eiserta i braci Schweikertów
Dawna fabryka Emila Eiserta i braci Schweikertów przy ul. Gdańskiej znalazła nowego właściciela. W halach, gdzie produkowano kiedyś wstążki, pończochy i koronki, będą wkrótce stały komputery. Na razie trwa tam remont.
- To będzie typowa komercyjna powierzchnia z biurami najwyższej klasy, marmurowe klatki schodowe, duży parking. Planujemy otworzyć niewielką restaurację, salę konferencyjną - wylicza Agnieszka Gabara, dyrektor ds. administracyjnych firmy Tecum, która nabyła teren w kwietniu. Prace posuwają się bardzo szybko. Jeden budynek jest już prawie gotowy. Trwają rozmowy z najemcami. - Liczymy na duże firmy, które mają wymagających klientów: banki, firmy ubezpieczeniowe - mówi Gabara.
Tecum działa od 1998 roku. Ma na swoim koncie kilka modernizacji, m.in. starą fabrykę przy ul. Milionowej 21, ale też zabytkową willę Grohmana przy ul. Tylnej 14, gdzie dziś mieści się Okręgowa Izba Radców Prawnych.
Działka pomiędzy ul. Gdańską i Żeromskiego ma 10 tys. metrów kw. Znajdujące się na niej budynki dysponują powierzchnią 8 tys. mkw. Część innych została wyburzona - w ich miejscu powstał parking. Trzy hale będą ocieplone i otynkowane. Na największej pozostanie oryginalna elewacja z czerwonej cegły. Jej renowacją zajmuje się profesjonalna firma konserwatorska z Torunia. Tempo prac jest imponujące. Już zaczęły się prace nawierzchniowe. Na całym terenie kładziona jest kostka. - Obserwuję remont z okien mojego domu i codziennie coś się dzieje - mówi z podziwem pan Kazimierz. Cieszy się, że wreszcie przyszedł czas dla ul. Gdańskiej. - To przecież najładniejsza po Piotrkowskiej ulica Łodzi - dodaje.
W okresie międzywojennym między ul. Gdańską a Żeromskiego była fabryka wstążek, tasiemek i koronek Eiserta, jeszcze wcześniej działka i hale należały do Rudolfa Kellera, po II wojnie światowej powstały tam państwowe zakłady przemysłu pasmanteryjnego, znane od 1970 roku jako Lenora. Były tam tkalnie, farbiarnie, plecionkarnie i inne hale produkcyjne. W ostatnich latach część pofabrycznych pomieszczeń zajmowały magazyny. Teraz powstają w nich biura.
Na razie nie wiadomo, co będzie z przepięknym zabytkowym pałacykiem przy ul. Gdańskiej 49. Tradycyjnie należał do właściciela fabryki, a przez kilka ostatnich lat był wystawiony na sprzedaż. Baner z informacją o poszukiwaniu kupca zniknął kilka miesięcy temu, ale losy pałacyku są wciąż niesprecyzowane. Tecum chciałby kupić zabytek, ale jeszcze ostateczne decyzje nie zapadły. Bez wątpienia byłoby to wspaniałe uzupełnienie inwestycji, a dla Łodzi szansa na uratowanie kolejnego cennego obiektu, który jest wpisany do rejestru zabytków i od lat czeka na remont.
Temat: Fabryka Daubego - ul. Wólczańska 128/134
Luksusowe biura w gotyckich murach
20.02.2008
Nowoczesne centrum biurowo-usługowo-konferencyjne dla firm krajowych i zagranicznych powstanie w dawnym kompleksie fabrycznym Adolfa Daubego w centrum miasta między al. Kościuszki i ul. Wólczańską, blisko Sądu Rejonowego.
To działka o powierzchni 16 tys. m kw. z dwoma zabytkowymi budynkami pofabrycznymi: od strony al. Kościuszki, gdzie był Klub Bilardowy (jego elewacja jest już odnowiona) i od ul. Wólczańskiej, który zbudowano z czerwonej cegły i przypomina gotyckie budowle. Inwestorem jest działająca od 20 lat łódzka firma Inter-Mar.
- Naszym pierwszym krokiem jest rewitalizacja obydwu zabytkowych obiektów - wyjaśnia Katarzyna Wara-Wąsowska, szefowa sprzedaży w Inter-Mar. - W budynku od al. Kościuszki trwa odnawianie elewacji od strony podwórka. Parter wynajęliśmy tam już pod handel, a na piętrach będą biura. W obiekcie od ul. Wólczańskiej oczyszczamy stropy i szykujemy pod wynajem tzw. niski parter. Między budynkami pojawią się m.in. parkingi i restauracja.
W ramach rewitalizacji inwestorzy pragną zachować w tej części miasta klimat dawnej, fabrycznej Łodzi.
- W odnawianym zespole uwagę zwraca okazała przędzalnia z 1914 roku, która jest jedną z najlepiej zachowanych fabryk w Łodzi - zaznacza wojewódzki konserwator zabytków Wojciech Szygendowski. - Podczas wymiany stolarki okiennej będą odtworzone pierwotne kratki.
Fabryka wyrobów wełnianych i bawełnianych Adolfa Daubego powstała w 1867 roku na działce od ul. Piotrkowskiej 171 do ul. Wólczańskiej 128. Wybudowano m.in. tkalnię, przędzalnię i farbiarnię. Produkowano w nich chustki, szaliki, swetry, apaszki i tkaniny wełniane. Po II wojnie światowej znajdowały się tam zakłady Marko.
Zabytkowa przędzalnia z charakterystycznej czerwonej cegły
Wiesław Pierzchała - POLSKA Dziennik Łódzki
Marta dnia Śro 15:26, 12 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Temat: Fabryka Eiserta - ul. Gdańska
Nowoczesne centrum biurowe w starej łódzkiej fabryce
Joanna Podolska
2007-01-01, ostatnia aktualizacja 2007-01-02 09:40
W halach dawnej fabryki Emila Eiserta i braci Schweikertów przy ul. Gdańskiej 47, gdzie nie tak dawno produkowano pończochy i koronki, wkrótce staną komputery
Dwa budynki są gotowe: otynkowane i pomalowane, w środku trwają prace końcowe. Na początku roku wprowadzą się pierwsze firmy. - Zainteresowanie jest ogromne, bo to dobry punkt miasta, świetny dojazd, dużo miejsc parkingowych, a wiosną i latem pojawi się sporo zieleni - zapowiada Ryszard Staniszewski z firmy Tekum, właściciel terenu.
W miejscu hal produkcyjnych dawnej Lenory powstają biura najwyższej klasy, w kompleksie będzie m.in. sala konferencyjna, duży parking na ponad 350 miejsc, a cały teren pokryje kostka. Część pomieszczeń zostanie oddana użytkownikom już w najbliższych tygodniach, ale główny element kompleksu - zabytkowa fabryka z ceglaną elewacją - będzie gotowy dopiero wiosną. Budynek ma 4 tys. mkw. i zaplanowano w nim m.in. centrum fitness, gabinet stomatologiczny, inne usługi medyczne, znajdzie się tam mała restauracja.
Firma Tekum, która przekształca fabryczne hale przy ul. Gdańskiej w biurowce, ma na swoim koncie kilka modernizacji, m.in. starą fabrykę przy ul. Milionowej 21, a także zabytkową willę Grohmana przy ul. Tylnej 14, gdzie dziś mieści się Okręgowa Izba Radców Prawnych.
Pod koniec XIX wieku działka między ul. Gdańską a Żeromskiego należała do Rudolfa Kellera. W okresie międzywojennym stała tam fabryka wstążek, tasiemek i koronek Eiserta. Po II wojnie światowej do hal wprowadziły się państwowe zakłady przemysłu pasmanteryjnego, znane od 1970 roku jako Lenora. Funkcjonowały tam tkalnie, farbiarnie, plecionkarnie i inne hale produkcyjne. W ostatnich latach część pofabrycznych pomieszczeń zajmowały magazyny.
ŹRÓDŁO: www.gazeta.pl/lodz
Temat: Fabryczna Łódź
Znikają kolejne XIX-wieczne fabryki
Aleksandra Hac
2009-05-19, ostatnia aktualizacja 2009-05-20 11:30
Miała być walka o symbole fabrycznej Łodzi, a są rozbiórki, na które pozwolenia wydali urzędnicy. Historyczne budynki giną, a ślad po nich zostanie tylko na zdjęciach i w książkach.
Przy ul. Matejki trwa rozbiórka. Niedaleko kampusu Uniwersytetu Łódzkiego niszczona jest fabryka wzniesiona przez Jakowa Anszela Grinsteina. W 1882 roku założył spółkę produkującą berety i chustki bawełniane. Przy ul. Matejki 9 (dzisiaj 9 i 11) miał przędzalnię wigoniową, wełnianą i półwełnianą.
Dzisiaj wyburzana jest część dawnych zakładów pod numerem 11. Z hali szedowej zostały szczątki jednej ze ścian. Wczoraj jeszcze stał komin. Rozbiórki prowadzi warszawski deweloper Arche. Ten sam, który na mieszkania zamierza zaadaptować budynki po Łódzkiej Wytwórni Papierosów przy ul. Kopernika. Monopol tytoniowy miał więcej szczęścia niż dawna fabryka Grinsteina, bo jest wpisany do rejestru zabytków. Dzięki temu zostanie zachowany. Budynków przy ul. Matejki nie ma nawet w gminnej ewidencji. Dlatego nikt w magistracie o nie nie walczył.
Pozwolenie na rozbiórkę wydała śródmiejska delegatura. - Dla tego terenu została wcześniej wydana decyzja o warunkach zabudowy na budynki mieszkalne, która nie zakłada zachowania pofabrycznych budynków ani komina - mówi Marek Gromski, kierownik referatu w delegaturze.
W ewidencji nie ma też nieruchomości przy ul. Pomorskiej 141, które od posesji przy ul. Matejki 11 dzieli 150 metrów. Stała tam fabryka Towarzystwa Przemysłu Włókienniczego Maurycego i Bernarda Piotrkowskich oraz Dawida Fuksa.
Przedsiębiorcy wznieśli m.in. przędzalnię, farbiarnię i tkalnię. Na ich miejscu Uniwersytet Łódzki stawia pawilon biologii molekularnej. Uczelnia pozwolenie na budowę dostała już w 2006 roku. Projekt zakłada zachowanie i wkomponowanie w nowy gmach tylko jednego starego budynku. Pozostałe zostały przeznaczone do rozbiórki. To oznacza, że niebawem zniknie stojący wzdłuż ul. Pomorskiej piętrowy kantor należący kiedyś do towarzystwa.
W gminnej ewidencji jest za to inna znikająca fabryka. Przy ul. Wodnej 23 rozbiórkę prowadzi kielecki deweloper Echo Investment. Firma rozbiera dawną Fabrykę Wyrobów Włókienniczych Hirszberga i Birnbauma. Zakłady powstały w 1888 roku. Dzisiaj znikają z krajobrazu miasta.
O zachowanie budynków przy ul. Wodnej walczyła Beata Konieczniak, miejski konserwator zabytków. Próbowała przekonać inwestora do uwzględnienia ich w projekcie przyszłego osiedla, a potem wnioskowała do wojewódzkiego konserwatora o wpisanie budynków do rejestru. Ale przebudowana po wojnie fabryka nie nadaje się do ujęcia w krajowym rejestrze. Deweloper dostał zatem zielone światło do wyburzenia szedowej hali i narożnego budynku administracyjnego.
- Przykład z ul. Wodnej pokazuje, że władze miasta oszukały mieszkańców Łodzi, że będą chronić łódzkie zabytki. Nie wykonano planów miejscowych dla samych fabryk i nie widać żadnych działań ograniczających takie inwestycje, np. uchwał tworzących parki kulturowe. Miasto samo pozbawia się możliwości ochrony fabryk. To dowód na złą wolę. Ze spisanych w leksykonie z 1999 roku siedmiu fabryk przy ul. Wodnej nie ma już ani jednej! - grzmi Jakub Polewski, społeczny opiekun zabytków i menedżer Fundacji Ulicy Piotrkowskiej.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź
Temat: Znikają kolejne XIX-wieczne fabryki w Łodzi
Miała być walka o symbole fabrycznej Łodzi, a są rozbiórki, na które pozwolenia wydali urzędnicy. Historyczne budynki giną, a ślad po nich zostanie tylko na zdjęciach i w książkach.
Przy ul. Matejki trwa rozbiórka. Niedaleko kampusu Uniwersytetu Łódzkiego niszczona jest fabryka wzniesiona przez Jakowa Anszela Grinsteina. W 1882 roku założył spółkę produkującą berety i chustki bawełniane. Przy ul. Matejki 9 (dzisiaj 9 i 11) miał przędzalnię wigoniową, wełnianą i półwełnianą.
Dzisiaj wyburzana jest część dawnych zakładów pod numerem 11. Z hali szedowej zostały szczątki jednej ze ścian. Wczoraj jeszcze stał komin. Rozbiórki prowadzi warszawski deweloper Arche. Ten sam, który na mieszkania zamierza zaadaptować budynki po Łódzkiej Wytwórni Papierosów przy ul. Kopernika. Monopol tytoniowy miał więcej szczęścia niż dawna fabryka Grinsteina, bo jest wpisany do rejestru zabytków. Dzięki temu zostanie zachowany. Budynków przy ul. Matejki nie ma nawet w gminnej ewidencji. Dlatego nikt w magistracie o nie nie walczył.
Pozwolenie na rozbiórkę wydała śródmiejska delegatura. - Dla tego terenu została wcześniej wydana decyzja o warunkach zabudowy na budynki mieszkalne, która nie zakłada zachowania pofabrycznych budynków ani komina - mówi Marek Gromski, kierownik referatu w delegaturze.
W ewidencji nie ma też nieruchomości przy ul. Pomorskiej 141, które od posesji przy ul. Matejki 11 dzieli 150 metrów. Stała tam fabryka Towarzystwa Przemysłu Włókienniczego Maurycego i Bernarda Piotrkowskich oraz Dawida Fuksa.
Przedsiębiorcy wznieśli m.in. przędzalnię, farbiarnię i tkalnię. Na ich miejscu Uniwersytet Łódzki stawia pawilon biologii molekularnej. Uczelnia pozwolenie na budowę dostała już w 2006 roku. Projekt zakłada zachowanie i wkomponowanie w nowy gmach tylko jednego starego budynku. Pozostałe zostały przeznaczone do rozbiórki. To oznacza, że niebawem zniknie stojący wzdłuż ul. Pomorskiej piętrowy kantor należący kiedyś do towarzystwa.
W gminnej ewidencji jest za to inna znikająca fabryka. Przy ul. Wodnej 23 rozbiórkę prowadzi kielecki deweloper Echo Investment. Firma rozbiera dawną Fabrykę Wyrobów Włókienniczych Hirszberga i Birnbauma. Zakłady powstały w 1888 roku. Dzisiaj znikają z krajobrazu miasta.
O zachowanie budynków przy ul. Wodnej walczyła Beata Konieczniak, miejski konserwator zabytków. Próbowała przekonać inwestora do uwzględnienia ich w projekcie przyszłego osiedla, a potem wnioskowała do wojewódzkiego konserwatora o wpisanie budynków do rejestru. Ale przebudowana po wojnie fabryka nie nadaje się do ujęcia w krajowym rejestrze. Deweloper dostał zatem zielone światło do wyburzenia szedowej hali i narożnego budynku administracyjnego.
- Przykład z ul. Wodnej pokazuje, że władze miasta oszukały mieszkańców Łodzi, że będą chronić łódzkie zabytki. Nie wykonano planów miejscowych dla samych fabryk i nie widać żadnych działań ograniczających takie inwestycje, np. uchwał tworzących parki kulturowe. Miasto samo pozbawia się możliwości ochrony fabryk. To dowód na złą wolę. Ze spisanych w leksykonie z 1999 roku siedmiu fabryk przy ul. Wodnej nie ma już ani jednej! - grzmi Jakub Polewski, społeczny opiekun zabytków i menedżer Fundacji Ulicy Piotrkowskiej.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź
Temat: Cmentarze przy Ogrodowej
Mauzoleum fabrykanta
Joanna Podolska
25-07-2006, ostatnia aktualizacja 25-07-2006 19:43
Piękny grobowiec Juliusza Kunitzera na ewangelickiej części Starego Cmentarza musi zostać wyremontowany, inaczej grozi mu zniszczenie. Stwierdzono to po zdemontowaniu zadaszenia. - Stan belek konstrukcyjnych jest katastrofalny - mówi konserwator Piotr Niemcewicz
Remont mauzoleum Kunitzera został wpisany do budżetu miejskiego konserwatora zabytków. O pieniądze wystąpiła parafia ewangelicko-augsburska, która jest dysponentem grobu fabrykanta. W tym roku miały zostać odrestaurowane mury i wzmocniony dach. Stanęły rusztowania. Przy wstępnych pracach wyłonił się jednak poważny problem konstrukcyjny.
- Stalowe belki są w takim stanie, że konieczny jest całkowity demontaż górnej części zabytku. Wcześniej musi zostać wykonany projekt odtworzenia zabytkowego dachu, dlatego musieliśmy wstrzymać prace - mówi konserwator Piotr Niemcewicz.
- Konstrukcja jest na tyle słaba, że nie pomoże żadne wzmocnienie. Należy wymienić cały dach zgodnie z wytycznymi ekspertów. Pierwszy krok to inwentaryzacja, a potem odtworzenie stalowej konstrukcji - przyznaje Marzena Otto z biura miejskiego konserwatora zabytków
Na remont zaplanowano w tym roku 50 tys. zł, a na konserwację całego obiektu - 250 tys. zł. Teraz cena wzrośnie. - Niestety, trzeba to wykonać - podkreśla Otto.
Jej zdaniem mauzoleum Kunitzera ma wysokie walory artystyczne. Poza ciekawą bryłą zachowały się przepiękne kraty w drzwiach wejściowych i otworach okiennych. Musiało być też piękne wnętrze, niestety nie przetrwały przekazy archiwalne, które by pokazały jak wyglądało. - Resztki marmurowych okładzin i szkiełek witrażu, który znajdował się pod kopułą, zostały wymiecione przy oczyszczaniu wnętrza. Wiemy jakie miały kolory, ale nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co na nich było - mówi Marzena Otto.
Mauzoleum Kunitzera znajduje się w głównej części ewangelickiej nekropolii, niedaleko kilku innych pięknych grobowców łódzkich fabrykantów wyznania ewangelickiego. Juliusz Kunitzer był jednym z najważniejszych przemysłowców Łodzi. Przybył tu w 1855 roku. Pracował najpierw w zakładach bawełnianych Edwarda Haentschla, potem inwestował głównie na Widzewie. Wybudował tam przędzalnię, tkalnię, zakład gazowy, farbiarnię i bielnik. Zakład przy ul. Rokicińskiej (dzisiejsza al. Piłsudskiego) stał się z czasem jednymi z najprężniej rozwijających się w Łodzi. W latach osiemdziesiątych Kunitzer założył spółkę z Juliuszem Heinzlem. Rezydencja Kunitzera stanęła przy ul. Spacerowej (dziś al. Kościuszki). Jej projektantem był Hilary Majewski. Budynek odbiegał stylem od większości łódzkich rezydencji. Wyróżniał się niesymetrycznym układem i licznymi tarasami. Losy willi zakończyły się równie nagle jak kariera właściciela. Kunitzer zginął w 1905 roku, został zastrzelony najprawdopodobniej przez nienawidzących go robotników. Nie miał potomstwa, więc swój spadek przeznaczył na cele charytatywne. Na miejscu jego willi wybudowano nowy gmach, w którym dzisiaj mieści się bank PKO. Grobowiec Kunitzera jest jednym z nielicznych śladów jego obecności w Łodzi.
ŹRÓDŁO: www.gazeta.pl/lodz
Marta dnia Sob 21:30, 02 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
Temat: Fabryka Biedermanna - ul. Smugowa
Dobijają fabrykę Biedermanna?
Aleksandra Hac 2009-03-23, ostatnia aktualizacja 2009-03-23 19:50
Znikają pozostałości po przędzalni obok parku Helenów. Służby konserwatorskie podejrzewają, że fabryka jest rozbierana popołudniami i w weekendy
Domysły pracowników urzędu ochrony zabytków potwierdza nasz Czytelnik, który wczoraj zaalarmował "Gazetę". - Dzisiaj, kiedy spacerowałem w parku, zauważyłem, że brakuje ściany, która jeszcze kilka dni temu stała między wieżami. Widać to już od Północnej, z miejsca, gdzie przy wejściu stoi pomnik - opowiada pan Jerzy Świetlik. Zna te okolice doskonale. Dodaje, że przez kilka miesięcy na terenie fabryki nic się nie działo. Robotnicy powrócili całkiem niedawno. Niepokojącą aktywność w ostatnim czasie zauważyli też pracownicy sąsiadującego z przędzalnią Uniwersytetu Łódzkiego. Potwierdzają, że w ciągu dnia na sąsiedniej działce nie trwają żadne prace, ale też zauważyli, że części budynku znikają.
Przędzalnię Biedermanna skontrolowali pracownicy Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. - Nie ma ściany między wieżą ciśnień a wieżą wyciągową. Podejrzewamy, że wyburzenia są prowadzone w weekendy. Zawiadomiliśmy prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i prosimy policję o interwencję - mówi Piotr Ugorowicz z WUOZ.
Od października zeszłego roku fabryka jest w rejestrze zabytków. Mur, który stał między wieżami, ma nawet indywidualny wpis pod numerem 6. Od decyzji konserwatora odwołali się właściciele nieruchomości. Podobnie jak od tej sprzed niemal roku wstrzymującej prace rozbiórkowe. Ministerstwo Kultury nie rozpatrzyło jeszcze żadnego z odwołań.
Przypomnijmy. Pozwolenie na rozbiórkę przędzalni wydali urzędnicy łódzkiego magistratu. Nie mogli się sprzeciwić wyburzeniu, bo fabryka nie była wtedy objęta ochroną (na przykład w planie miejscowym). Urzędnicy o zagrożeniu zaalarmowali wojewódzkiego konserwatora zabytków, ale dopiero wtedy, gdy sami wydali zgodę na rozbiórkę. Przez to właściciele mogli legalnie rozpocząć niszczenie przędzalni. Większa część budynków została wyburzona właśnie w tym czasie. Właściciele rozpoczęli rozbiórkę w czasie, kiedy wojewódzki konserwator zabytków postanowił wpisać ją do rejestru. Wtedy decyzją konserwatora prace zostały wstrzymane.
Wczoraj przy bramie wjazdowej do fabryki stała koparka, ale nie było w niej operatora.
Robert Biedermann swoją fabrykę zaczął budować w latach 60. XIX wieku. Wtedy dostał w dzierżawę kilkanaście hektarów gruntów po obu stronach rzeki Łódki. W 1864 roku otworzył farbiarnię przędzy i tkanin, w 1890 roku przędzalnię bawełny, a cztery lata później tkalnię.
Po wojnie w fabryce ulokowały się Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Szymona Harnama "Rena Kord". W sierpniu 2003 roku w przędzalni wybuchł pożar. Spaliło się wtedy ok. 10 tys. m kw. dachu, ale zachowały się ściany fabryki.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź
Temat: Noc Muzeów
Noc Muzeów – tłumy do Konstytucji Trzeciego Maja
21.05.2007
W nocy z soboty na niedzielę ożyły łódzkie muzea. Pomysł na ich nocne zwiedzanie po raz kolejny okazał się trafiony - na co dzień nieczęsto tętnią one takim życiem, jak w tę Noc Muzeów. W dwunastu łódzkich placówkach otwarto drzwi dla zwiedzających od godz. 18 do 1 w nocy. Co ważne, wstęp był bezpłatny.
Godz. 21.00, Muzeum Historii Miasta Łodzi, ul. Ogrodowa 15
Z daleka widać rzęsiście oświetlony Pałac Poznańskiego. Przed wejściem kłębią się tłumy ludzi. W wielkich oknach na piętrze, pomiędzy rozsuniętymi kotarami, snują się korowody zwiedzających. W wąskich korytarzach podziemi, gdzie udokumentowana jest historia miasta, mijają się zwiedzający. Jest ich tylu, że brakuje powietrza. Zatrzymują się przy ciekawszych eksponatach.
- Zobacz, jaka piękna maszyna do pisania - pokazują sobie. - A to maszyna do liczenia.
Dużym powodzeniem cieszą się gabloty z przedmiotami codziennego użytku - srebrne tace, kryształowe kieliszki, puderniczka, lornetki teatralne, kałamarz.
Sala jadalna. Marmurowy sufit i zdobienia. Na środku olbrzymi stół z lustrzanym blatem. Z głośników sączy się walc z filmu "Trędowata". Zwiedzający podchwytują klimat.
W gabinetach wielkich łodzian skupiają się na pamiątkach poświęconych Arturowi Rubinsteinowi, ale największe skupisko jest tam, gdzie zaaranżowano pokoik sypialny. Szczególne zainteresowanie wzbudza łóżko.
Na parterze najdłuższa kolejka ustawia się, aby obejrzeć oryginał Konstytucji Trzeciego Maja.
- W pewnym momencie kolejka sięgała aż do ogrodu - mówią Grażyna Nowicka i Grażyna Piecyk, pracownice działu finansowego muzeum, rozdające i stemplujące pamiątkowe karty. - Podobno u nas jest najwięcej zwiedzających, to dzięki konstytucji. Karty nam się już dawno skończyły.
Godz. 22.30, Muzeum Fabryki, ul. Karskiego 5
Muzeum to zaledwie jedna, choć spora sala. Można obejrzeć wzory tkanin, odcisnąć je specjalną pieczątką, maczaną w tuszu. Dotknąć kłębków bawełny, poczuć zapachy charakterystyczne dla bielnika i farbiarni. Nagle słychać huk. Przeraźliwy, terkoczący hałas. To pokaz pracy XIX-wiecznych krosien mechanicznych. Zwiedzający zbiegają się wokół pracujących maszyn. Próbują dzielić się refleksjami, przekrzykując się w tym okropnym hałasie.
- Nie wyobrażam sobie całego dnia pracy przy krosnach - mówi Bartłomiej Kolanowski, przewodnik po muzeum, tej nocy zajmujący się uruchamianiem maszyn. - Ale ta fabryka w XIX wieku słynęła z wyzysku. Ludzie pracowali w takich warunkach nawet 16 godzin. Od piątej rano do 21.
- A gdzie duch fabryki? - dopytują się zwiedzający, dopominając się zapowiedzianej atrakcji.
- Duch nie pokazuje się zawsze, tylko, co jakiś czas - wyjaśnia pracownica w białym fartuchu.
Godz. 23.30, Muzeum Sztuki, ul. Więckowskiego 36
W tym muzeum jest spokojniej. Przed wejściem stoją głównie młodzi ludzie, często w nietypowych kolorowych ubraniach, "odjechanych" fryzurach, farbowanych włosach. Od razu można się domyślić, że to studenci Akademii Sztuk Pięknych. Noc Muzeów daje m.in. okazję bezpłatnego obejrzenia najnowszej wystawy "Swingujący Londyn", czyli dzieł z kolekcji Mateusza Grabowskiego. To zwiedzanie z przewodnikiem. Zatrzymujemy się przy obrazie Fredricha Schrödera "Quo vadis Demonie pustosłowia".
- Autor dzieła był chory psychicznie, stąd pewne rozdwojenie postaci - wyjaśnia przewodnik. Na namalowanym kredką na kartonie kolorowym obrazie widać dwie głowy, z których jedna, a może i obie, są kacze. Jedna jest zielonkawa.
- Kaczki, akurat dwie - komentują zwiedzający i rechoczą. - Pewnie niedługo z tego powodu zamkną tę wystawę - żartuje Sabina Fabryczny, studentka łódzkiej ASP. - Przód kojarzy mi się ze zwierzętami, które obecnie są cenzurowane, a tył pokazuje sytuację, która obecnie panuje - dodaje Sebastian, student Politechniki Łódzkiej.
Kompozycję po prawej stronie płótna rzeczywiście można skojarzyć z częścią ciała poniżej pleców...
Zwiedzanie muzeów w tę noc było okazją do zapoznania się z dziedzictwem historycznym i kulturowym miasta. Rundy po muzeach robiły rodziny i grupy przyjaciół. Niejednokrotnie w tym tłumie słychać było języki obce. Była to okazja do aktywnego spędzenia czasu, uruchomienia wyobraźni, a także pośmiania się. Następna Noc Muzeów dopiero za rok. Ale może dowiodła ona, że warto do muzeów zaglądać nie tylko nocą...
Anna Pawłowska - Dziennik Łódzki
Temat: Anstadtowie
Fabryki Łodzi: Browar nad rzeką Łódką
Joanna Podolska
2008-08-21, ostatnia aktualizacja 2008-08-21 18:41
Dziś przed nami spacer szlakiem rodziny, która w fabrycznej Łodzi zbudowała interes nie na wełnie czy bawełnie, ale na złotym trunku, czyli na piwie. Chodzi o Anstadtów
Karol Gottlob Anstadt, przybywając do Łodzi w 1838 roku, miał zamiar żyć z przemysłu. Założył drukarnię, potem farbiarnię. Ale prawdziwy sukces odniósł, gdy wybudował nad rzeką Łódką browar. W błyskawicznie rozwijającym się mieście była to inwestycja nie tylko potrzebna, ale rokująca spory sukces. Był rok 1867. Na działce przy ul. Średniej 34 (dzisiejsza ul. Pomorska) stanął najpierw podłużny budynek według projektu miejskiego architekta Jana Bojankowskiego. Początkowo była to warzelnia piwa i budynki do wstępnej obróbki surowców, potem magazyn zbożowy i słodownia w kształcie litery L. I kolejne: suszarnia słodu, chłodnia, kuźnia, skład beczek, magazyny.
Przy samej ulicy stanął dom mieszkalny Anstadtów, przebudowany w latach 80. XIX wieku. Wzdłuż zachodniej działki postawiono dom dla robotników (potem stanęły kolejne). Stopniowo powstawały też nowe budynki produkcyjne, portiernia etc.
Twórca browaru niedługo cieszył się swoją inwestycją, zmarł w 1874 roku. Po śmierci Karola browar prowadzili jego spadkobiercy: wdowa - Teresa, i trzej synowie - Fryderyk, Ludwik i Zenon. W 1888 roku - wkrótce po śmierci Teresy Anstadt - firma została przekształcona w Towarzystwo Akcyjne Browaru Parowego Sukcesorów Karola Anstadta.
Na zabytkowym budynku magazynu zbożowego i słodowni umieszczono datę rozpoczęcia produkcji - 1867, choć ten fragment z reprezentacyjną fasadą powstał dopiero w 1880 roku. Na osi bramy wjazdowej, w parterze magazynu, jest sień przejazdowa prowadząca na wewnętrzny dziedziniec. Budynek ma ciekawe detale architektoniczne i do dziś jest znakiem firmowym browaru.
Było to swego czasu potężne przedsiębiorstwo. W okresie międzywojennym nosiło nazwę Browar i Fabryka Kwasu Węglowego Sukcesorów Karola Anstadta. Po wojnie zakład upaństwowiono, ale w budynkach należących do Anstadtów nadal warzone było piwo, początkowo jako Łódzki Zdrój. I wciąż jest tam siedziba browaru. Można tylko żałować, że obecni właściciele - Browary Łódzkie SA (pod tą marką firma funkcjonuje od 1994 roku) - nie wykorzystują tego miejsca tak, jak na to zasługuje. Mało tego, nie chcą nawet pozwolić, by obiekt, który tak wspaniale zapisał się w historii Łodzi, można było od czasu do czasu pokazać miłośnikom Łodzi. Nasze wielokrotne próby uzyskania zgody wejścia, choćby tylko za zabytkową bramę i domek wartownika, skończyły się fiaskiem. A wystarczyłoby tak niewiele Inni właściciele browarów potrafią to zrobić!
Park Panów A.
Ludwik Anstadt kierował rodzinnym przedsiębiorstwem przez ćwierć wieku. W 1900 roku wybudował własny browar przy ul. Sędziowskiej, jego brat Zenon prowadził zakład w Zduńskiej Woli, Fryderyk usunął się z publicznego życia. W 1881 roku bracia założyli park w dolinie rzeki Łódki, nazwany od imienia żony Leona - Helenowem. Był to najpiękniejszy z parków Łodzi. Jedną z jego największych atrakcji były stawy w dolinie rzeki Łódki, na których latem tryskały fontanny i pływały łodzie, a zimą można było jeździć na łyżwach. W Helenowie organizowane były koncerty muzyczne i zawody sportowe, wybudowano ogród zoologiczny, korty tenisowe i tor kolarski. W 1904 roku Stefan Górski pisał: "W Helenowie spotkać się można z grotami i wodospadami, z tarasami, łódkami, placem do gier, zwierzyńcem, cukiernią, teatrem i orkiestrą. Jak na park spacerowy może za dużo wygód i filisterstwa, ale za drogo płacone wejście łodzianin ma w zamian wszystko, na co stać <> w stolicy królów bawełny". Jego zdaniem był to "typowy park burżuazji". I faktycznie - bywali tam przede wszystkim bogatsi łodzianie, biedoty nie było stać na bilet.
Do regularnych imprez, które organizowano w Helenowie, należały zabawy taneczne i wyścigi cyklistów. W zwierzyńcu oprócz saren i zajęcy były niedźwiedzie, jelenie, a także... tresowany szympans. Dziś niewiele zostało z tego przybytku rozrywki, zachował się tylko na starych fotografiach. Jedną z nielicznych pozostałości jest sztuczna grota, wybudowana ze skał i popiołu wulkanicznego, który przywieziono ponoć aż spod Wezuwiusza.
Na terenie parku była restauracja, gdzie serwowano m.in. firmowy trunek. Anstadtowie mieli też parę innych restauracji, w tym Ogród Zimowy (ul. Piotrkowska 151) i Bar Amerykański (Nowy Rynek 2).
Po II wojnie światowej park Helenów stał się własnością miasta. Przez wiele lat nosił nazwę 19 Stycznia (data wkroczenia do Łodzi wojsk radzieckich w 1945 roku). Dziś znowu nazywa się Helenowem, ale nic nie wskazuje na to, że kiedyś odzyska dawną świetność. Warto zaznaczyć, że prowadzi do niego ulica nosząca imię Karola Anstadta. To jedyna ulica w Łodzi dedykowana jednemu z ojców miasta. Swego czasu została zresztą wytyczona przez właścicieli parku.
U Anstadtów też mieszkania
Po rodzinie Anstadtów przetrwała też w Łodzi willa przy ul. Sędziowskiej 18. Została wybudowana w 1900 roku przez Ludwika wraz z browarem stojącym w sąsiedztwie. Była usytuowana w parku, który nosi dziś imię Andrzeja Struga. Kiedyś były tu stawy rybne, gdzie przechowywano lód przeznaczony do schładzania piwa. Miasto odkupiło park w 1937 roku. W latach 40. stawy zostały zasypane. W willi mieszkał syn Ludwika Karol W. Anstadt, kierujący browarem. W czasie okupacji Niemcy prowadzili w niej pseudomedyczne doświadczenia. Po wojnie ulokowano w niej - jak w większości pofabrykanckich pałaców - przedszkole. Dziś w bardzo zniszczonym budynku działa świetlica środowiskowa i Komisja Międzyzakładowa NSZZ "Solidarność" Pracowników Oświaty Łódź-Bałuty. Stan budynku budzi niepokój i domaga się szybkiej interwencji, zanim ktoś nie wpadnie na pomysł, by zabytkowy budynek wyburzyć, jak to się stało z browarem.
Browar Ludwika Anstadta przy ul. Sędziowskiej 15 bardzo szybko przeszedł w ręce jego spadkobierców. Po wojnie nadal prowadzono w nim produkcję piwa, przez kilka lat były tam magazyny. Ostatnio powstał projekt zagospodarowania tego terenu na mieszkania. Inwestor rozpoczął jednak wiosną wyburzanie zabytkowego obiektu. Prace rozbiórkowe zatrzymał interwencyjnie wojewódzki konserwator zabytków, wpisując kompleks do rejestru zabytków. Niestety, dużą część dawnego browaru straciliśmy bezpowrotnie. Ponoć są plany, by w części terenu powstało muzeum browarnictwa.
W sobotę napiszemy więcej o rodzinie Anstadtów i ich losach. I spotykamy się o godz. 10 przy ul. Pomorskiej 34/36, by powędrować ich łódzkim szlakiem. Na naszej trasie nie tylko browar Anstadtów.
Przygotowując ten artykuł, korzystałam z materiałów Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków w Łodzi oraz tekstu Mirosława Jaskulskiego pt. Browar Karola Anstadta w Łodzi (1867-1914), w: Varia nr 1, Muzeum Historii Miasta Łodzi, Łódź, 1983.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź