Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fantasy Horror
Temat: Avangarda 2009 Warszawa
Avangardowe Premiery
Do konwentu zostało już raptem parę dni, więc czas podsycić atmosferę oczekiwania.
Otóż na Avangardzie odbędzie się nie jedna, nie dwie, ale aż trzy oficjalne premiery! Klanarchia - niezwykle oczekiwany system fantasy horror rpg. Samozwaniec - nowa książka Jacka Komudy, a także drugi tom "Herosa" duetu Henry Lion Oldi.
Przypominamy również, że został Wam ostatni dzień na opłacenie składki akredytacyjnej za pomocą przedpłaty, a zarazem uniknięcie kolejki przy wejściu. W tym momencie korzystając z tej opcji, zapłacicie tylko 28 zł za całe 4 dni konwentu! Składkę akredytacyjną możecie opłacić tutaj.
Pobierz Niezbędnik Uczestnika!
Poniżej prezentujemy do pobrania przyjazną drukarkom wersję niezbędnika uczestnika. Radzimy przy użyciu dostępnych tam finalnych tabel programowych, zaplanować sobie wizytę już teraz, przynajmniej z grubsza. Do niezbędnika dołożyliśmy również mapki lokacyjne, plany budynku oraz krótki przewodnik przetrwania na Avangardzie V. Więcej nie powiemy. Zobaczcie sami
Czekamy na Was od 12.00 w Czwartek. Zabierzcie ze sobą nastrój do świetnej zabawy, chęć poznawania nowych osób i duże torby na nagrody (nie żartujemy, naprawdę jest ich sporo).
Pobierz niezbędnik uczestnika [ok. 700 Kb]
Zbiórka zabawek na Avangardzie V
Avangarda już za parę dni - organizatorzy przypominają o jednym z ważniejszych punktów programu konwentu.
Zbiórka zabawek dla dzieci z porażeniem mózgowym, organizowana przez portal Star-wars.com.pl potrwa całą imprezę. Przynieście ze sobą jakiegoś pluszaka - niech oprócz dobrej zabawy, ktoś jeszcze skorzysta na Waszym udziale w konwencie.
Temat: PROPOZYCJA: pl.rec.fantastyka.advocacy
On 98.10.22 Tristan Alder pressed the following keys:
| ZA. A może zagospodarować wolne miejsce "pl.rec.fantastyka" dla
| "fantasy"?
| Nie. Bo to jest tak:
| fantastyka
| |
| ------------------------
| | | |
| science fiction fantasy horror
Będę polemizował, choć to NTG. Otóż Waćpan rzucasz agielskimi nazwami,
pomieszanymi z polskimi.
fantastyka
|
------------------------
| | |
fantast.naukowa fantastyka dreszczowiec (ew.horror)
I co - mamy dwie fantastyki. Oczywiście SF i F są obok siebie, ale
"fantastyka.fantastyka" to coś maślanie maślanego.
Aleście się nagadali... Tylko jedna uwaga: nigdy nie nastąpi podział grupy
sf-f, bo to jest grupa ludzi, którzy zżyli się ze sobą i właśnie w tym
gronie chcą rozmawiać. Nie zawsze nawet o sf, czy f.
Pod drugie primo: w języku polskim już od dawna funkcjonuje sf, a
określenie ,,fantastyka naukowa'' nie jest nigdy używane potocznie.
Synonimem SF w języku potocznym już prędzej nazwałbym samo słowo
,,fantastyka''.
Po trzecie primo: SF to skrót polski, w krajach anglojęzycznych używa się
raczej sci-fi. W takiej np. Irlandii SF oznacza coś zupełnie innego niż by
Ci się mogło wydawać (możesz zgadywać, ale piwa za to nie stawiam ;))
Po czwarte primo: śmiem twierdzić, że Ty nie masz pojęcia o fantastyce,
skoro jako odpowiednik fantasy dajesz fantastykę, ,,żeby było po naszemu''.
To nie są terminy równoznaczne i termin fantasy jest przjętym w języku
polskim terminem na określenie pewnego gatunku fantastyki.
Po piąte primo: j.w. -- dreszczowiec, to thriller, horror jest czymś
zupełnie innym i został już dawno wpisany do polszczyzny jako nazwa gatunku
literackiego/filmowego.
Reasumując: dawno już nie widziałem takej ilości bzdur w tak krótkim
postingu. Na przyszłość, zanim zaczniesz coś reformować, zapoznaj się
najpierw bliżej z reformowanym podmiotem.
Gad
Temat: ŁUKASZ ŚMIGIEL
Cytat: ur. w 1982 r. - z wykształcenia dziennikarz, PR-oweic, z zawodu lektor, pracuje we wrocławskim studio nagrań TUBE Studio oraz w Instytucie Dziennikarstwa UWr. Swoje dwie pasje - mówienie i pisanie, dzieli od kilku lat pomiedzy radio i prasę. Lubi opowiadać historie, których akcja osadzona jest w najróżniejszych realiach, od klasycznej grozy, po urban story, komediohorror, hard SF czy dark fantasy i thriller. Publikował w Nowej Fantastyce, Przekroju, Magazynie Fantastycznym oraz w Since Fiction, Fantasy&Horror
to tyle z okładki jego debiutanckiego zbioru opowiadań Demony. Czytelnicy HO znają go z pewnością z opowiadania Wystarczy umieszczonego w dziale opowiadań serwisu.
Szczęśliwą posiadaczką Demonów stałam się dzisiaj (a właściwie wczoraj, bo piszę chwilę po północy), więc jeszcze nie mogę ocenić jej wartości.
Dlaczego więc piszę o Łukaszu? Pewnie dlatego, że jestem pod wrażeniem promocji jego książki (15.10.2008 kawiarnia we wrocławskim empiku). Nie było to tradycyjne spotkanie autorskie, gdzie autor siedzi i rozwodzi się nad swoim dziełem. Tu mogliśmy posłuchać słuchowisk radiowych w klimacie grozy, konkretnie to czarnego humoru, mogliśmy obejrzeć demoniczne zwiastuny (dla światowców: trailery ) Demonów a także krótki film o doktorze Tulpie.
jako rzekłam: książki jeszcze nie zdążyłam przeczytać, ale na akcję promocyjną warto zwrócić uwagę: w czasie gdy książki są raczej w odwrocie i mało kto ma cierpliwość do czytania a także do wysłuchiwania co autor ma do powiedzenia na temat swojej książki, liczy się zaskoczenie potencjalnego czytelnika. Niektórzy robią to przy pomocy skandalu, inni przemyślanych akcji promocyjnych. Warto patrzeć i brać przykład (to uwaga dla młodych zdolnych pisarzy nie tylko grozy). Ale taż baczyć należy, żeby akcja promocyjna nie przyćmiła książki.
Mam nadzieję, że jak w końcu przeczytam Demony, to w pamięci opowiadania utkwią mi bardziej niż promocja. Ale jeśli nie, to przynajmniej będę miała miłe wspomnienia ze spotkania autorskiego o pewnie nawet wówczas sięgnę po następną książkę Łukasza (dopiero jak druga mi się nie przypodobi, to zrezygnuję z czytania Autora )
Temat: Klanarchia fantasy horror
Chciałbym Wam się pochwalić, bo siedziałem nad tym ładne 3 lata i włożyłem mnóstwo wysiłku. Także nie spodziewajcie się obiektywnej prezentacji
Grupa ustatkowanych zawodowo osób postanowiła spełnić się w swoim hobby i napisaliśmy grę z myślą o ludziach, którzy lubią fantastykę, kino rozrywkowe, a przede wszystkim gry komputerowe. Którzy gdzieś kiedyś coś słyszeli o rozrywce typu RPG, kojarzą ją z komputerowych Baldursów, Obliviona, czy Wiedźmina, z opowieści na forach, ale nigdy jeszcze nie mieli okazji wziąć udziału w takiej grze towarzyskiej osobiście.
Zależało nam, aby wydać taką grę, która wprowadzi do hobby jakim jest RPG wielu graczy komputerowych, wciągnie na wiele lat i będzie się ją potem z sentymentem wspominać przez lata (jak ja obecnie wspominam komputerówki, które wprowadziły mnie w temat RPGów typu Eye of The Beholder, Ultima, czy Fallout). Tak powstała Klanarchia.
W skrócie Klanarchia opowiada o zmaganiach wolnych ludzi z Ciemnością w dekoracjach świata, który wieki temu został zniszczony przez demony. Obecnie na jego ruinach rodzi się nowa cywilizacja: setki porozrzucanych klanów przynależących do jednej z wielkich czterech Wolnych Rodzin jednoczą się, aby przeciwstawić się potędze upiorów i ich sług.
Konwencja fantasy horror odcisnęła mocne piętno na grze: od tematyki, poprzez ilustracje i dostępne bohaterom moce i możliwości. Chcieliśmy, aby gra wręcz ociekała klimatem mrocznej cywilizacji opartej na magii i prymitywnej technologii.
Dużo miejsca poświęciliśmy na wyjaśnienie, jak rozpocząć zabawę z RPG, na czym to dokładnie polega i jak grać w Klanarchię. Czytelnik dowie się, jak poprzez różne tricki i techniki narracyjne tworzyć nastrój i przede wszystkim co zrobić, aby z gry wycisnąć maksymalnie wiele grywalności. Przy miodności gry czerpaliśmy wzorce ze sprawdzonych motywów (np. z komputerówek) - dołączyliśmy takie smaczki jak kombosowanie manewrów bojowych, mechanizm sporów społecznych, czy mechaniczne bonusowanie dla graczy, którzy wspomagają klimat.
Całość podana jest w taki sposób, aby nie tylko granie sprawiało wiele satysfakcji, ale sama lektura była potężną inspiracją dla wyobraźni: bogaty opis szczegółów krainy zwanej Rubieżą (wraz z duża mapą formatu A1!), fabularyzowane wstawki, piękny layout, full kolor 424 strony (!), 130 ilustracji, a nawet komiks. W sam raz, by przed snem wertować podręcznik gry i poczytać o niektórych aspektach świata lub sposobach zabawy.
Grę testowało 80 osób przez dwa lata, znaleźliśmy wydawcę (Copernicus - wydał u nas takie hity jak Cyberpunk i Warhammera) aż po wielu miesiącach, wreszcie oddaliśmy Klanarchię RPG do druku . Premiera ok. 30 czerwca +/- 7 dni.
Więcej szczegółów na stronie informacyjnej:
klanarchia.pl
ale jeśli jesteście zainteresowani, to chętnie tutaj odpowiem na Wasze pytania.
Temat: Recenzje
O najnowszej książce Mirosławy Sędzikowskiej „Eus deus komsateus” można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, iż jest to powieść, którą można zaliczyć do nurtu szeroko pojętej fantastyki. Odmienne zdanie ma w tym zakresie natomiast wydawca książki, który na okładkowym blurbie sugeruje prawie, że horror. A jak wiemy „prawie” czyni dużą różnice. Chyba, że uznamy sam zawód nauczyciela i jego prace za czyste science-fiction. Z mojego, „belferskiego”, punktu widzenia nie odbiega to zbyt daleko od prawdy.
O czym opowiada sama książka? Jest to ubrana w formę pamiętnika historia kilku grudniowych tygodni z życia pewnej polonistki – Mirki. Główna bohaterka książki, równocześnie alter ego pisarki, to postać nieprzeciętna. Świetny nauczyciel i wychowawca, a na dodatek obarczona rodzinką z piekła rodem składającej się z jej własnych pociech oraz ich obecnych, byłych i przyszłych współmałżonków. Wszystko to powoduje, że jej życia nie można zaliczyć do najnormalniejszych – rosyjska mafia, blokersi, dresiarze, ale i wściekli rodzice stanowią integralną część jej żywota. Jakby tego był mało, po szkole rozchodzi się plotka o powrocie byłego ucznia, tajemniczego „Bladego”, który ma się mścić za domniemane krzywdy.
„Eus deus komsateus” to książka zabawna. Sędzikowska już we wcześniejszych utworach udowodniła, że potrafi wywołać uśmiech na twarzy czytelnik, a jej ostatnie dzieło tezę tą potwierdza . Mamy więc zarówno humor słowny, jak i sytuacyjny, a co najważniejsza inteligentny i utrzymany w ciepłym tomie. Zapada w pamięć rozmowa uświadamiająca z rodzicami o homoseksualizmie ich syna czy nocne przygody w internacie. Nie oznacza to jednak, że dostajemy do rąk zbiór skeczy z życia szkoły.
Autorka oprócz pokazania w nieco krzywym zwierciadle pracy nauczyciela pokusiła się o zabranie głosu w dyskusji dotyczącej kondycji naszej młodzieży. Sama będąc nauczycielką ma stały kontakt z młodym pokoleniem i w „Eus deus komsateus” próbuje swoje doświadczenie i obserwacje przelać na papier. Obraz, który pisarka kreśli w książce nie jest ani przesłodzony, ani zbytnio gorzki. Część młodzieży uczy się i snuje plany na przyszłość, inni żyją od imprezy do imprezy, większość planuje emigracje. Są inteligentni, zdolni, ale też leniwi i wyprani z ambicji. A przede wszystkim są zagubieni we współczesnym świecie. I tutaj pojawia się pani Mirka, która wraz ze swoją nieodłączną przyjaciółką Olą czuwa niczym anioł stróż i próbują wyprostować drogi swoich wychowanków. Najbardziej jednak uderza to, że porównując zawirowania losu rodziny głównej bohaterki i jej uczniów to ci pierwsi wydają się o wiele bardziej niedostosowani do współczesności. Zawsze w biegu, totalnie zakręcona (pyszne sceny w kafejce internetowej), nawet wigilia Bożego Narodzeniu w ich wykonaniu musi wcześniej lub później zakończyć się katastrofą. Czyżby więc młode pokolenie było nadzieją na normalność?
A co z tą fantastyką? Jeśli już będziemy się bardzo upierać to można od biedy odnaleźć w książce wątek metafizyczny (prawie że prorocze sny Mirki) oraz postaci kilku uczniów, którzy bardziej sprawiają wrażenie duchów niż żywe istoty. Inna sprawa, że ja sam jestem w stanie w każdej mojej klasie odnaleźć równie, o i ile nie bardziej barwne indywidualności.
„Eus deus komsateus” to książka wymykająca się klasyfikacją – przynajmniej tym ‘katedralnym”. Nie jest to bowiem ani powieść fantasy, horror czy kryminał. Dostajemy do rąk kameralną opowieść o (nie)zwykłym życiu (nie)przeciętnego nauczyciela, jakich wiele w naszym kraju. Równocześnie autorka ucieka od obrazu współczesnej „Siłaczki” – heroizm swoją drogą, ale poczucie humoru i dystans też ważne. W rezultacie otrzymujemy książkę niebanalną, która jest w stanie rozbawić, ale i zmusić do chwili refleksji. Jak dla mnie lektura obowiązkowa zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli.
Z powodu wakacji ocena zawieszona
Temat: Co ciekawego u konkurencji słychać?
A'propos konkurencji:
niedziela, 04 listopada 2007 roku.
MEDALE "GLORIA ARTIS" I ODZNACZENIA "ZASŁUŻONY DLA KULTURY POLSKIEJ" DLA TWÓRCÓW ZWIĄZANYCH Z PISMEM "FANTASTYKA" [30.10.07]
Z okazji 25-lecia pisma "Fantastyka" ("Nowa Fantastyka"), minister kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierz Michał Ujazdowski wręczył dziś medale Zasłużony Kulturze "Gloria Artis" i odznaczenia "Zasłużony dla Kultury Polskiej" wybitnym twórcom związanym z miesięcznikiem.
Srebrne medale "Gloria Artis" otrzymali: miesięcznik "Fantastyka" i "Nowa Fantastyka" w 25. rocznicę powstania pisma, Maciej Parowski - szef działu literatury polskiej od początku istnienia pisma, w latach 1992-2003 redaktor naczelny, pisarz i krytyk literacki oraz Lech Jęczmyk - szef działu literatury zagranicznej, w latach 1990-2002 redaktor naczelny, krytyk literacki, tłumacz i felietonista.
Brązowe medale "Glorie Artis" otrzymali: Dorota Malinowska - w miesięczniku od 1984 roku, kierownik działu filmowego i zagranicznego, tłumaczka, publicystka i wydawca, Arkadiusz Nakoniecznik - związany z pismem od 1990 roku, kierował działem zagranicznym, w latach 2003-2005 był redaktorem naczelnym, tłumacz i krytyk literacki; Marek Oramus - związany z pismem od 1984 roku, szef działu publicystyki, pisarz, felietonista, Jacek Rodek - związany z miesięcznikiem od początku jego istnienia, szef działu zagranicznego, zastępca redaktora naczelnego w latach 1983-1991, redaktor naczelny "Komiksu-Fantastyki" (1987-1991), wydawca; Krzysztof Szolginia - związany z miesięcznikiem od początku jego istnienia, długoletni sekretarz redakcji; Andrzej Brzezicki - w piśmie od początku, długoletni kierownik działu graficznego; Andrzej Niewiadowski - związany z miesięcznikiem od początku jego istnienia, kierował działami krytyki i publicystyki, był zastępcą redaktora naczelnego oraz redaktorem naczelnym "Małej Fantastyki" (1987-1991), Rafał A. Ziemkiewicz - publicysta i pisarz, związany z "Fantastyką" w latach 80, Maciej Makowski - związany z miesięcznikiem od początku jego istnienia, był dyrektorem Fantastyka S-ka z o.o.
Odznaczenia "Zasłużony dla Kultury Polskiej" otrzymali: Paweł Ziemkiewicz - publicysta i tłumacz, kierował działami filmowym i zagranicznym, od 2005 roku redaktor naczelny pisma "Fantastyka Wydanie Specjalne", Darosław Toruń - w piśmie od 1982 roku, kierował działem zagranicznym, pisarz i krytyk literacki, Andrzej Wójcik - zastępca redaktora naczelnego w pierwszym składzie redakcji, Tadeusz Markowski - zastępca redaktora naczelnego w pierwszym składzie redakcji, Małgorzata Berlińska - długoletnia szefowa sekretariatu redakcji, Sławomir Kędzierski - związany z pismem w latach 80., zastępca sekretarza redakcji, Marek Zalejski - związany z pismem w latach 80., pracował w dziale graficznym.
"Fantastyka" to miesięcznik poświęcony literaturze, plastyce, kinu, nauce i społecznym zjawiskom z kręgu szeroko rozumianej fantastyki (SF, fantasy, horror), wydawany od 1982 r. (od 1990 r., po usamodzielnieniu się zespołu redakcyjnego i zmianie wydawcy, jako "Nowa Fantastyka").
W polskiej fantastyce zawsze był obecny problem wolności i mechanizmów władzy totalitarnej - powiedział minister Ujazdowski. - O każdej literaturze możemy powiedzieć, że jest fantastyczna, ale polska fantastyka stanowi rzeczywiście obszar niezwykły.
Lech Jęczmyk podkreślił, że redakcja "Fantastyki" była miejscem szczególnym. Przypominała - mówił on - XIX-wieczne redakcje, w których autorzy spotykali się, żeby porozmawiać, wymienić się opiniami, a te dyskusje były później często źródłem inspiracji i pomysłów. Takich redakcji dzisiaj już nie ma.
Cytat ze strony Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Pogratulować odznaczeń i tego, że fantastyka jako gatunek została zauważona.
Temat: Rafał Dębski - "Festung Oels".
własciwie mało w ogóle czytam to forum
nikt mi nic nie sugerował
poczyniłem notatki i dopiero wtedy zapoznałem się z tematem w którym jesteśmy
najpierw garść luźnych załączników do niektórych wypowiedzi
drogi ojcze redaktorze założycielu i spirytusie movensie! może trzeba dołożyć mozliwość dawania punktów ujemnych? wtedy by się okazało, jak tam Festung stoi rzeczywiscie
bo jak oddam głos na inne opowiadanie, to już nie widać, ze Festung mi się nie podobało, tylko, ze to inne podobało się bardziej
wewnętrzna logika moim zdaniem, to coś co w dużej mierze odróżnia kiszke od dobrego opowiadania. chyba ze w nazwie damy Science Fiction, Fantasy, Horror, Groteska i Absurd
, no to wtedy moooże...
no to teraz poczynione notatki (mam świadomość, ze się pokrywają z tymi juz wymienianymi - ale to są moje uwagi, to co mi nie zagrało. mam prawo się tym podzielić, prawda?)
no to lecimy:
- bardzo dziwna koncepcja wyrównywania szans - to co, Górne Pernambuko, Albania, USA, Japonia, Chiny, Mozambik, jakieśmałewyspiarskiepaństewkozpacyfiku, Polska... wszyscy dostają równe szanse? a kto rzeczonemu Pernambuko zasponsoruje przelot? kto za to płaci? Ile osób leci? proporcjonalnie do ilości na matce Ziemi? jeżeli tak - to gdzie tu równe szanse? Chińczycy biorą lwią częśc a jeżeli nie - to zaraz się okaże że z Pernambuko wylecieli wszyscy
- skoro te narody takie zgodne i zjednoczone, to jak im w ogóle staje w głowie myśl o jakichś przepychankach na marsie? he? no jak? albo jeszcze inaczej - po co wtedy w ogóle jakieś strefy? toż to jedna wielka miłosć między narodami
- po grzyba ten cały przeciwatomowy bunkier? co on robi? nic nie robi. nawet nie jest dla zmyłki, bo nikt o nim nie wie. kręcą się tam jacyś ludzie... ale po co w przciwatomowym bunkrze? i to takim wielkim? tak dla jaj siedzą? czekają jakiejś wojny? ale skąd wojna skoro taka miłośc między narodami?
- ruskie zapomnieli o tym lotnisku? czy takie "gópie łune som" że nie pokojarzyli, ze ktoś mógł z ich dawnym obiektem coś zrobić. skoro się do tego wyśmienicie nadawał
- dlaczego naszego bohatera nie zabito w samochodzie jak mu sie nie udało do bagażnika przepełznać? jakimś cudem pierwszy lepszyy komandos poznał go i zbarał do szefa.
- na marsa z orbity nikt by nie poleciał, zanim by Polacy nie ruszyli. pomyślą sobie - niech lecą i tam romadyzowani zdechną , a wtedy my polecimy później i po kłopocie. a jakby nie chcieli lecieć, to pewnie by wystarczył mały sabotażyk w polskiej części statku. ojej .. wypadek.. stało się...
- skad przeswiadczenie, ze te armie zaczną w siebie walić tam na marsie? raczej ostrzeżone o wspolnym wrogu by się najeżyły ognistymi kijami w strone polskiej kapsuły. no albo sabotażyk, jak już wspomniałem
-no i na koniec - kto by pozwolił rozkręcać takie akcje przy tak niepewnym wyniku?
no to tyle
w sumie moze i po czasie, ale ja jestem do tyłu z czytaniem
chciałem tylko, zeby ojciec redaktor wiedział, zę to nie były odczucia jednego człowieka. Kolegoi Hauera nawet nie znam, ani nawet nie kojarze z żadnych moich wczesniejszych wizyt na tym forum
nie da się wszystkiego wytłumaczyć licentia poetica, bo wtedy równie dobrze można by na marsa lecieć na rózowych słoniach strzlających żurawinowym budyniem z trąb
Temat: Sebastian Uznański
Pierwsza rzecz - na razie rozmawiamy tu o moich marzeniach, o dziedzinie wyobraźni, bo rozmowy cały czas trwają. Być może nic z tego nie będzie, być może uda się wypuścić tylko jedną rzecz. Na konkrety przyjdzie czas, gdy będe miał w rękach umowy, a i to nie daje niczego pewnego, jeżeli idzie o terminy. Stąd nie trzymajcie mnie za słowo jeżeli coś z tego o czym pisze o książkazbiór nie wypali. Tyle wstępnych zastrzerzeń.
Teraz to co myśle. Książka "Żałując za jutro" najwcześniej ukaże się na jesień, taki dostałem termin - propozycje przy bardzo wstępnych rozmowach od jednego z Wydawców. Wcześniej się nie da, bo będzie grubsza od zbiorku, redakcja potrwa długo, plany wydawcy, reklamy itd. A tu jeszcze się nie zdecydowaliśmy do końca, zważ że będzie można ruszyć z tym najwcześniej od marca.
Z kolei zbiór opowiadań można wydać wcześniej, bo jak sam piszesz z Redakcją nie będzie dużego problemu, bo teksty się ukazały, korekta będzie trwać szybciej. Na dodatek rozmowy są na zakończeniu. Teraz już wiemy że chcemy ze sobą współpracować, problem w tym że Wydawca chce uderzyć z nową serią wydawniczą sf/fantasy/horror i wciąż bada rynek i możliwości i nie jest zdecydowany do końca by uderzyć... Wacha się, jeżeli jednak ruszymy to dość szybko z różnych powodów. Jednym z nich jest wykorzystanie w kampani tzw. "planu counta", który zakłada inwazje na wiosne, gdy stopnieją lody w rzekach i ustąpią mrozy, pod osłoną ogniową opowiadań z trzech wielkich, superciężkich magazynów branżowych. Pozostałe powody - Wydawca ma takie możliwości - typu drukarnia z dowolnymi terminami, nie trzeba czekać na "okno". Zebranych ma już sensownych ludzi, którzy się za to wezmą, nazwiska mi zaimponowały.
Jak by taki zbiorek hipotetycznie wyglądał? Zgodnie z obietnicami Wydawcy byłoby to osiem opowiadań zebranych na trzystu pięćdziesięciu stronach z ilustracjami jednego z najzdolniejszych młodych polskich grafików sf, z przedslowiem jednego z bardziej zasłużonych dla środowiska nagradzanego pisarza, publisyste, krytyka. Czy to wypali? Nie wiem. Ja tylko przekazuje informacje.
Na marketingu też się nie znam. Ostatnie rozmowy mnie nieco nauczyły, ale wciąż nie wiele. Czasami chciałbym mieć agenta jak w stanach, by móc się skupić tylko na pisaniu, a nie na promocji, sprzedaży itd. Ale z drugiej strony, od dochodów polskich pisarzy nie da się raczej odciąć procentów dla agenta.
wspaniale byloby, gdybys napisal jakies wstepy albo poslowie do kazdego tekstu, ze to powstalo wtedy, a wtedy i myslalem o tym, a to powstalo jak jechalem tramwajem i myslalem o niebieskich migdalach... Bardzo mi sie podobaja takie rzeczy - po stronie, dwie na opowiadanie, wydawca, mysle, tez nie mialby nic przeciwko temu.
Zapytam, czemu nie? Decyzja jest Wydawcy.
W każdym razie uspokajam Twoje obawy, nie ukażą się tym samym czasie. Będzie spokojnie około pół roku przerwy, może nawet dłużej. Poza tym, jestem optymistą i wierze że jedna pozycja "nakręci rynek" i spowoduje, że Czytelnik będzie chiał sięgnąć po kolejną. Gdybym zakładał, że się zrazi po książce czy zbiorze, nie pisałbym tych tekstów, nie? Innymi słowy nie zakładam z góry wersji, że się znudzę Czytelnikom. Troche namotałem, ale chyba odpowiedziałem na Twoje wątpliwości?
Temat: Science Fiction
Troszki jesteśmy do tyłu z tym numerem a tu zaraz nowy wyjdzie.
Science Fiction Fantasy & Horror nr 29
Spis treści
Literatura:
Dawid Juraszek - "Trupi jad"
Joanna Kułakowska - "Srebrzyste pióra"
Paweł Majka - "Pięknie!"
Marcin Przybyłek - "Infigen"
Tomasz Fąs, Marek Żelkowski - "Za wszelką cenę"
Publicystyka:
Marek Żelkowski/Wiktor Żwikiewicz - "Pierdzący facet i inne ploteczki"
Feliks W. Kres - "Kilka słów o sporcie"
Adam Cebula - "Humanizm sprzętowy, ciąg dalszy"
Omówienie
Na początek dwie wiadomości: zła i zła. Pierwsza - od najnowszego numeru cena SFFiH wynosi 9,99 zł. Druga – poza jednym wyjątkiem - żadne z zaprezentowanych opowiadań specjalnie się nie wyróżnia.
„Trupi jad” Dawida Juraszka to kolejna opowieść o barbarzyńcy Cairenie. Tym razem nasz muskularny stary znajomy zostaje wplątany w konflikt pomiędzy miastem Kaebong i Cesarstwem Mengutów, a dodatkowo przyjdzie mu się zmierzyć z armią zombie. Mnóstwo akcji, krwi i odpadających kończyn. Ot, klasyczny Conan, ale w krajowym wydaniu.
Najmocniejszym punktem marcowego SFFiH jest „Srebrzyste pióro” Joanny Kułakowskiej. Nie chcę za dużo pisać o fabule, ponieważ mógłbym odsłonić jedną z licznych tajemnic. Powiem tylko, że ważną rolę odegrają w utworze anioły. Wciągająca fabuła oraz dobrze przemyślany zabieg konstrukcyjny to największe walory tekstu. W dodatku za każdym razem, kiedy już się wydaje , że wiemy, że rozwikłaliśmy, jak potoczy się fabuła, autorka sprawnie myli tropy i oszukuje czytelników.
Klasyczną space operę zaprezentował w „Pięknie!” Paweł Majka. Oszałamiająco piękna zabójczyni, łowca głów z nierozłącznym kompanem czy pułkownik Oko to tylko część elementów tej barwnej historii. Czyta się przyjemnie, w czym główna zasługa umiejętnie zachowanych proporcji. Majka nie popełnił błędu wielu innych twórców i nie pozwolił, by dekoracje (autorskie uniwersum) przesłoniły fabułę. Ciąg dalszy nastąpi.
Kiepsko wypada „Infigen” Marcina Przybyłka – słabiutki utwór o, jak dla mnie, niczym. Ale być może fani twórczości autora cyklu z Torkilem Amorem w roli głównej znajdą tu coś dla siebie.
Opowiadanie Tomasza Fąsa i Marka Żelkowskiego „Za wszelką cenę” powinno trafić do gustu miłośnikom fantasy. Sama fabuła nie powala na kolana (prosta intryga polityczna), jednak dobry styl i niezłe tempo opowiadania sporo wynagradzają. No i dobre zakończenie.
W bloku publicystycznym warto, jak zawsze, zwrócić uwagę na felietony Feliksa Kresa (temat wiodący: religia) i Adama Cebuli (o Himalajach, „Titanicu” i kiepskich filmach). A na deser Żelkowski i Żwikiewicz, w kolejnej odsłonie „Żerowiska na Żwirowisku”, rozprawiają się na swój sposób z „Legendami miejskimi” Marka Barbera (recenzja książki również w Katedrze).
Autor: Tigana
Dodany: 2008-04-07 21:48:33
Temat: "Nowe idzie" - antologia
Z portali "branżowych" antologii patronują Creatio Fantastica, Fahrenheit, Fantasy Book, Gildia, Katedra, Valkiria; z portali "pozabranżowych" - Wirtualna Polska. Wśród patronów także zarówno Nowa Fantastyka, jak i Science Fiction Fantasy & Horror. Jeśli się nie mylę, Nowe idzie to pierwsza polska książka, której patronują oba największe na naszym rynku periodyki fantastyczne... (Zaraz za nią idzie Kameleon, najnowsza powieść sf Rafała Kosika.)
A poniżej kolejny fragment opowiadania - drugiej space opery na antologijnych łamach.
Paweł Majka
OKO CYKLONU
"Każda z wojen zmieniała ludzi biorących w niej udział, a wojny wielkie, światowe - zmieniały całą ludzkość. Powojenna trauma spadała na świat i trzymała go w uścisku przez lata. Później nazywano to czasem spokoju. Pamiętający wojenną grozę z czasem wymierali, a społeczeństwa znów zmieniały się w wesołe gromady, w których największym strachem przejmowało nienadążanie za modą. Armie stawały się grupą specjalistów od walk z żywiołami i nawet żołnierze nie do końca wierzyli, że mogliby zabić drugiego człowieka.
Wtedy budziły się demony i zawierucha wojenna ponownie spadała na świat, by odmienić go na nowo, a ludzkość podzielić na dwa gatunki - człowieka przerażonego i człowieka niepojmującego grozy.
Chronowojny znacznie ulepszyły ów proces multiplikowania gatunków.
Oko Cyklonu osiągnęło swą pozycję dzięki użyciu czasu jako broni. Wysyłało kilkaset tysięcy ludzi w przeszłość o kilka milionów lat, by pośród australopiteków zbudowali nową cywilizację, dysponując zdobyczami techniki Oka. W takich światach-fabrykach, światach-poligonach nie ingerowano w historię ludzkich cywilizacji - jak działo się to w światach typu Stalin czy Hitler - bo tych jeszcze nie było. Tam zapewniano sobie czas, potrzebny do doskonalenia wynalazków technicznych.
Nazywano je Atlantydami - dla odróżnienia właśnie od tych rzeczywistości bliższych czasowo Oku Cyklonu, tworzonych bez żadnej kontroli przez rozmaitych wizjonerów i szaleńców - co, jak się okazało, było trafną nazwą. Niewiele Atlantyd przetrwało więcej niż dwa - trzy tysiące lat. Światów dzikich, odbiegających od pnia historii w momencie, w którym na Ziemi pojawiły się już ludzkie cywilizacje, były tysiące.
Zamiast dostarczać niebywałych wynalazków, Atlantydzi ulegali stopniowej degeneracji, aż wreszcie ich cywilizacje zanikały, ustępując miejsca lokalnym plemionom, znacznie już jednak zmienionym w wyniku kontaktu. Niemniej zawsze mieli coś do ofiarowania swojej ojczyźnie. Odkrycia, które można było przekazać kolejnym Atlantydom, zmieniającym kolejną rzeczywistość.
Kilkanaście Atlantyd przetrwało. Agenci Oka Cyklonu korzystali z ich wynalazków, pilnując równocześnie, by w kolonii, przewyższającej rozwojem technicznym Oko, nie doszło do buntu. W im dalsze od momentu ingerencji epoki zaglądali, tym trudniej było im się porozumieć z Atlantydami. Ci bowiem ewoluowali.
W ten sposób ludzkość wzbogaciła się nie tylko o niezwykłe bronie, ale i o nowe rasy. Atlantydzi 16 uwolnili świadomość z ciał i zmienili własną Ziemię w jeden wielki komputer, w którym krążyli pod postacią energetycznych impulsów. Przydali się w walce z armią SI, którymi próbowały posłużyć się światy zbuntowane przeciw Oku. Atlantydzi 210 postąpili odmiennie - rozbudowywali swe ciała, przekształcając je w hybrydy dziesiątek organizmów. Podzieleni na wąsko wyspecjalizowane kasty, żyli w społecznościach przypominających mrowiska.
Atlantydzi 70 nie ingerowali w swój rozwój, ale i tak po milionie lat przypominali bardziej komiksowych kosmitów niż ludzi, natomiast Atlantydzi 8 porzucili ląd i przenieśli się w głębiny. Wyglądem przypominali delfiny i zdaniem Oka Cyklonu nie nadawali się do niczego. Ale, przynajmniej, nie buntowali się, jak Atlantydzi 305, którzy wyewoluowali w formy przystosowane do życia w stanie nieważkości, by podbić kosmos z zastosowaniem Zasady Piotrusia Pana: przystosowując ludzi do warunków zdobywanych planet, zamiast tracić czas na ich terraformowanie."
Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 134 wypowiedzi • 1, 2