Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fakty Wołomin
Temat: Wołomin - poród do wody
Witam Dziewczyny
Mój Antoś pojechał z tatusiem po babcię - mam więc chwilę, zeby coś niecoś
poklikać
Spieszę zatem zdać relację, jak to się stało, że 23.07.04 o godz. 15.10 w
Wołominie przyszedł na świat mój cudowny synek Antoś.
Od razu wszystkim niecierpliwym oznajmię, że Antoś w efekcie nie urodził się do
wody, ale ja w ogóle nie czuję się tym faktem rozczarowana.
A było tak:
W piatek o 5 rano obudziła mnie najzwyczajniejsza chęć wypróznienia. I tylko
jakoś się tak dziwiłam, że strasznie mnie przy tym jakieś skurcze łapią
Jak się zorientowałam, ze te skurcze są dośc regularne i raczej silne -
zaczęłam w panice wyparzać laktator i wysyłać służbowe e-maile, że chyba już
nic nie zdążę na razie zrobić (well, working girl)
No i za chwilę budziłam juz męża, przyszykowaliśmy do końca torbę oraz psa,
którego jeszcze trzeba bylo zawieżć do teściów. Położna tez została
zaalarmowana i umówilismy się, ze dotrzemy do szpitala na 9.00.
Powiem szczerze, że te skurcze w drodze do szpitala miałam już takie solidne i
mocno bolesne. Kiedy jednak zmusiłam się, żeby je wnikliwie obserwować i chwilę
przed nadejściem skurczu zaczynałam oddychać torem brzusznym - ból był duzo
mniejszy! Ale byłam potwornie przestraszona.
Na izbie przyjęć trafiłam na dra Puławskiego, co przeraziło mnie jeszcze
bardziej, ale na szczęście zajmował się mną tylko chwilę (rozwarcie 4 cm), a
potem już pieczę przejeła Małgosia Olszewska. PO chwili odeszły mi wody,a
położna coś mi narobiła z szyjką (bezbolesnie zresztą) i zaraz jak weszłam do
wanny z olejkami, zrobiło się rozwarcie 7 cm. Skurcze były naprawde silne, ale
działanie wody odczułam dopiero, gdy musiałam z niej wyjść (bo nie można tam
przebywać przez cały czas). Ok. 11-12 miałam rozwarcie na 9 cm, w chwilach gdy
byłam poza wanną wyłam o znieczulenie (połozna podała mi jakiś zastrzyk, chyba
papaweryna) ale ulgę odczuwałam tylko wtedy, gdy wchodziłam do wanny. Sama woda
była istotna, wszystko inne - olejki, muzyka, ozonomatic tylko mnie
denerwowało, kazałam to powyłączać. Ból był silny nawet w wodzie, ale za to
między skurczami było mi się duzo łatwiej zrelaksować, nawet przysypiałam.
Niestety przy tym 9 cm. rozwieranie się zatrzymało, zaczynały sie bóle parte a
ja nie miałam pełnego rozwarcia! Walczyłam pod dyktando Małgosi chyba z
godzinę, w koncu podano mi oksytocynę, która jednak nie dała piorunującego
efektu i męczyłam wspólnie z Małgosią jeszcze dwie godziny. Położna cały czas
zastanawiała się, czy pozwolić mi na poród do wody, bo główka mojego Antosia
jest calkiem spora i wszyscy spodziewali sie bobasa ok. 4 kg. Kiedy w końcu
nadszedł moment decyzji, ja byłam potwornie wykończona i na pytanie, czy chcę
koniecznie rodzić do wody, gdzie nie można mi pomóc przy parciu, czy wolę łózko
porodowe zdołałam tylko z obłędem w oczach wymamrotać "ja chcę urodzić!" i juz
za chwilę byłam na łóżku. Jedno kolano trzymała mi dr Stelmach a drugie mój
mąż, który tez przytrzymywał mi głowę.Małgosia odbierała Antosia. Uchwyty o
które można się zaprzeć na tym łózku oddały mi nieocenione usługi -naprawdę to
bardzo ułatwia suteczne parcie. Trwało to 15 minut, bolało bardzo, ale mimo
siły bólu jest to łatwiejsze do zniesienia niż skurcze rozwierajace - po
pierwsze można coś z tym zrobić i przeć, a po drugie widac juz wyraźnie cel na
horyzoncie. Miałam nacinane krocze, ale w znieczuleniu miejscowym. O 15.10
Antoś znalazł się na moim brzuchu, a za chwilę cudowna kobieta - dr Stelmach
juz mnie zszywała. Jakieś 0,5 godziny po porodzie Małgosia już przystawiła mi
mojego synka do piersi. I on od tej pory tak pokochał to zajęcie, że wprost się
nie może oderwać.
Pozdrawiam
Magda i Antoś
Temat: stacja PKP Kobyłka Ossów
stacja PKP Kobyłka Ossów
W związku z zamknięciem kasy biletowej na stacji PKP Kobyłka Ossów
zapraszam zarówno osoby korzystające z tej stacji, jak również
mieszkańców Kobyłki niekorzystających z usług Kolei Mazowieckich a
czujących solidarność z pokrzywdzonymi pasażerami o wysyłanie skarg
do w tej sprawie. Skargi zawierające imię, nazwisko oraz adres do
korespondencji, można wysyłać drogą mejlową na:
skargi@mazowieckie.com.pl Dla przykładu ja wysłałem mejla
następującej treści więc jeżeli ktoś nie chce się wysilać może
zmodyfikować moją wiadomość:
Koleje Mazowieckie
(imie, nazwisko)
(adres)
Szanowni Państwo,
w piśmie, które otrzymałem od Kolei Mazowieckich w sierpniu zostałem
poinformowany o tym, że ponowne otworzenie kasy biletowej na stacji
PKP
Kobyłka Ossów nastąpi w połowie września. Obecnie mamy połowę
listopada,
jednak stacja nadal pozostaje zamknięta. W związku z tym proszę o
wyjaśnienia moich kilku wątpliwości:
1) na kiedy planowane jest otworzenie kasy biletowej. Pewną obawę
wzbudził we mnie fakt zabicia deskami drzwi wejściowych do
poczekalni,
co odbieram jako zapowiedź dłuższego wyłączenia kasy biletowej.
2) niezrozumiałe jest dla mnie, dlaczego budynek, który kilka lat
temu
przeszedł gruntowny remont, został tak bezmyślnie pozbawiony
jakiegokolwiek nadzoru. W efekcie cała stacja została pomazana, w
wielu
przypadkach w sposób niezwykle wulgarny. Mój szczególny niepokój
wzbudzają kawałki szkła znajdujące się w ramach okien nad drzwiami
wejściowymi, które w każdej chwili mogą spaść na ziemie raniąc osoby
znajdujące się w pobliżu.
3) przypominam, że wielkimi krokami zbliża się zima, która zazwyczaj
związana jest z ujemnymi temperaturami. Dlatego proszę o informacje
gdzie według Kolei Mazowieckich, mają chronić się pasażerowie przed
chłodem.
4) zastanawia mnie również fakt, gdzie pasażerowie mają uzyskiwać
informacje o bieżących zmianach w rozkładzie jazdy, opóźnieniach i
odwołaniach pociągów. Jako osoba mieszkająca w pobliży stacji ten
problem nie jest dla mnie tak dotkliwy jak dla osób, które do stacji
muszą iść czasem po kilka kilometrów. Co ma zrobić mieszkający
daleko
pasażer, który w przypadku nagłego odwołania pociągu nie wie czy ma
wracać do domu i szukać innego środka transportu do warszawy, czy
czekać
na pociąg, o którym
nie wiadomo kiedy przyjedzie.
5) w piśmie, które dostałem, otrzymałem wyjaśnienie, że zamknięcie
jest
związane z brakiem chętnych do sprzedaży biletów. Nie bardzo
rozumiem
jak to możliwe że sprzedaż biletów na stacji znajdującej się na
najbardziej zatłoczonej linii aglomeracji warszawskiej, z której
codziennie korzysta ogromna liczba ludzi, może nie przynosić
dochodów.
Jest to tym bardziej nie zrozumiałe, gdyż na mniej popularnych
stacjach
znajdujących się za Wołominem taki problem nie występuje.
Liczę na to, że państwa odpowiedź rozwieje wszystkie moje wątpliwości
Serdecznie pozdrawiam
XXX
Temat: Jeszcze troche o rocznicy Powstania
Gość portalu: Ania napisał(a):
> °°°°°°°°°°Luka mam duzy szacunek do Twojej wiedzy historycznej, z tym,ze
> odnosze wrazenie, ze w watkach powstaniowych podajesz bardzo wybiorczo
> informacje na temat PW.Podajesz tyo co udawadnia Twoje yeorie, a pomijasz to
co by im przeczylo.
Pani Aniu, nie istniało - przynajmniej 30 lipca po południu (czyli w chwili
podjęcia przez Komorowskiego decyzji) - uzasadnienie wojskowe lub polityczne
podejmowania walki.
Na wszelki wypadek napiszę wyraźnie - ja nie jestem wrogiem wszczynania
powstania w Warszawie. Tyle, że akurat 1 sierpnia był najgorszym terminem z
możliwych. W dodatku Komorowski kierował się fałszywymi przesłankami (to
również nie moja teoria, ale fakt historyczny: chodziło o nie potwierdzoną
wiadomość o pojawieniu się sowieckich szpic pancernych na Pradze).
> > °°°°°°°°°°Musisz jednak przyznac, ze AK liczylo na pomoc Sowietow, a Sowie
> ci do Powstania Zachecali, tego sie jednak u Ciebie nie przeczyta.
Zgadza się - KG AK liczyła na to, że Sowieci za wszelka cenę będą starali się
zdobyć miasto. Niestety była to tylko spekulacja, nie poparta żadnymi faktami.
Po drugie - również zgadza się, że radiostacja komunistyczna zachęcała "lud
Warszawy" do powstania - tylko co z tego? Odbiór tych audycji był mocno
ograniczony, po drugie oficjalne czynniki sowieckie wojskowo-polityczne
podobnej dywersji nie uprawiały, a to powinno być decydujące.
> Jeszcze raz= nie masz pewnosci co Niemcy zrobili by z Warszawa i
Warszawiakami, gdyby przyszlo do walk.
Nikt nie ma. Jednak rozkaz zniszczenia stolicy został wydany przez tow. Hitlera
jako reakcja na powstanie - można zatem domniemywać, że gdyby walki nie
wybuchły, to Fuehrer polecenia takiego by nie wydał - no bo dlaczego? Z jakiego
powodu?
> °°°°°°°Nie piszesz nic o tym, ze Powstanie przegralo glownie ze wzgledow
> politycznych,
Przegrało militarnie, politycznie, psychologicznie i materialnie. Plan KG AK
polegał na zajęciu miasta najpóźniej 12 godzin przed wkroczeniem Sowietów i
wygraniu tej okoliczności politycznie. Aby projekt ten mógł się powieść,
należało odnieść sukces militarny. Oba te czynniki wzajemnie się warunkowały.
Niepowodzenie militarne nawet bez klęski sowieckiego 3 korpusu pancernego pod
Wołominem sukcesu politycznego i tak by nie przyniosło! Powtórzmy - uzbrojony
był co dziesiąty powstaniec, który ruszył 1 sierpnia do boju, a amunicji
wystarczało na dwa tygodnie walk w obronie.
> nie piszesz nic o cynizmie Rosjan,
Tow. Stalin skorzystał z okazji - owszem. I nie należy się temu dziwić. Ale
była to konsekwencja braku skoordynowania działań z Rokossowskim (co naturalnie
sowieckiego łajdactwa nie usprawiedliwia).
> nie piszesz nic o bestialstwie
> Niemcow, dolaczyles do chorku oskarzycieli , ktorzy wine za zniszczenie
> Warszawy, i tragedie Warszawiakow zrzucaja wylacznie na dowodcow PW.
Proszę Pani, ja analizuję motywy decyzji Komorowskiego i Jankowskiego, a nie
postępowanie Niemców. Jeżeli Pani sobie życzy, to mogę obszernie opisać
ludobójcze wyczyny tej łobuzerii. Jednak nie ma to nic wspólnego z zasadniczym
tematem rozważań - słuszności/błędności decyzji o wszczęciu powstania 1
sierpnia.
> Masz jakies dokumenty, ze gdyby PW nie wybuchlo to wszystko potoczyloby sie
> pieknie?
Jak Pani sobie to wyobraża? Futuryzm to nie moja działka.
Natomiast na zasadzie analogii - czy ludność Wilna i Nowogródka poniosła tak
ciężkie straty jak ludność Warszawy? Ilu procentowo zginęło akowców na
Wileńszczyznie i w Warszawie?
> Hitlerowcy nie zostawiliby ludnosc cywilna w spokoju, a Rosjanie
> AK=owcow?
Co to znaczy "w spokoju"? Gdyby front oparł się o Wisłę, zapewne okupanci
dokonaliby ewakuacji ludności miasta - ale przecież dokładnie ta sama operacja
nastąpiła po 2 października!
> Piszesz o Krakowie, choc wiesz dokladnie, ze stolica ma w takich przypadkach
> inny status.
Owszem - i Sowieci, gdyby nadarzyła się taka okazja, na pewno chcieliby zająć
miasto z marszu.
> Jednym slowem Twoje oceny sa wybiorcze,tym bardziej to przykre bo po Tobie
> moglabym sie spodziewac troche wiecej,ale coz.
Nie są wybiórcze, ale obiektywne. Bohaterstwo to nie jest kategoria naukowa,
ale emocjonalna.
Temat: Oświadczenie prezes Wandy Rapaczyńskiej złożon...
Gość portalu: FuriaFaga napisał(a):
> Mnie też się podobał spokój i odbijanie każdej nawet
najbardziej bezczelnej
> próby prowokacji , kompromitacji albo mówiąc wprost
odwracania kota ogonem ze
> strony niektórych członków komisji. patrz. poseł
Lewandowski z SLD. Pan Michnik
>
> radził sobie równie dobrze z absurdalnymi i
zakłamanymi zarzutami("uderzył mnie
>
> w pana rozmowie z Lwem Rywinem ten knajacki język
kojarzący się ze światem
> przestępczym","podobno powtarzał pan często mówiąc o
Lwie Rywinie , Ja go
> załatwię!!! " )
Mój tato mawia w takich przypadkach "jak się chce psa
uderzyć to i kij się znajdzie". No i Lewandowski szuka.
> Pani Wanda Rapaczyńska i Adam Michnik zdają się być
wręcz przeżroczyści w
> swoich zeznaniach. Nie wiem na ile jestem dobrym
psychologiem ale ja im
> wierzyłem.
Ja też im uwierzyłam, z kilku powodów:
1/ powód logiczny: w Agorze i Wyborczej musiałaby
siedzieć banda idiotów, żeby wymyślić taki sposób
rozegrania jakiejkolwiek gierki politycznej czy
biznesowej, przecież to się do cholery nie miało prawa
udać! To tak jakby Huragan Wołomin zechciał grać
ofensywnie z Realem Madryt.
2/ powód psychologiczny: oglądałam wszystkie
przesłuchania i nie widziałam żadnego krętactwa, nawet
przy niewygodnych pytaniach, nie widziałam też
specjalnej nerwowości spowodowanej tymi pytaniami
(chociaż przy wielu nawet święty by nie wytrzymał) a
emocje, tak wyraźne u Michnika, wynikały raczej z tego,
że miał pełną świadomość o jak ważną sprawę walczy i
poczucia, że często bywa w tej walce dość osamotniony.
3/ powód "życiorysowy": nie wierzę, że człowiek z takim
życiorysem jak Michnik, który całe swoje życie robił to
co robił, często płacąc za to wysoką cenę nagle
przepoczwarzył się w podłego manipulatora. Człowiek
który był prawy i odważny w czasach kiedy się za to
słono płaciło nie staje się świnią ot tak sobie. Nie
położyłby na szali swojej wspaniałej biografii w
jakiejś brudnej gierce. Ma pozycję i szacunek na które
pracował kilkadziesiąt lat, po co niby miałby to
wszystko ryzykować?
> Jednak zaraz po tym wystąpieniu obejrzałem sobie
pewne studio na PULSIE i tam
> większość zebranych próbowała właśnie z tej
przejrzystości i faktu publikacji
> dowodów korupcji zklecać jakieś swoje dziwne teorie
spiskowe , niejednokrotnie
> kierując oskarżenia pod adresem Agory.
Tak, też to oglądałam. Dziwnym zbiegiem okoliczności,
goście, którzy stawiali Agorze zarzuty mieli pełną
swobodę wypowiedzi, natomiast jak już się pojawiał głos
w obronie, prowadzący albo sam przerywał albo pozalał
przerywać innym. Ale taka jest już stylistyka tego
programu.
> Jeszcze pewien Kuba Wojewódzki ostatnio w Hotchacie
na TV4 powiedział ostatnio
>
> że do niego nie przemawia ten kryształowo czysty
wizerunek Adama Michnika jako
> człowieka z misją zwalczenia korupcji, i choć na
pewno jego wypowiedź ma bardzo
>
> niewielkie znaczenie w całej sprawie :) to wydaje mi
się że smutne rzeczy mówi
> to o niektórych ludziach ( w tym Wojewódzkim Kubie )
Może zainteresuje Cię więc skąd u Wojewódzkiego taki
światopogląd. Otóż wróbelki na dachu ćwierkają, że
swego czasu wyleciał hukiem z radiowej Trójki za branie
kasy od artystów za puszczanie ich piosenek i
promowanie na antenie. Jest to sprawa powszechnie
znana, chociaż już nieco zapomniana. Jak widać zawsze
znajdzie się jakiś co rzuci kamieniem, nie pamiętając,
że to do tych, co bez winy.
> - u nas każdą osobę która wydaje się wiarygodna ,
szczera próbuje się (
> przeważnie bezpodstawnie) tej wiarygodności pozbawić
albo przynajmniej zasiać
> ferment , coś małego zainsynuować , wrzucić swój
kamyczek do ogórdka ( na
> zasadzie " o boże jaki to ja jestem inteligentny i
jak w każdej sprawie
> potrafię znaleźć drugie dno")
> - każdy kto posiada wystarczającą charyzma i
bezczelność może u nas ostatnio
> zaistnieć a jeśli jeszcze kieruje nim zadrość którą
wielu widzów z nim sobie
> razem poodczuwa to wtedy sukces jest.
Cóż, to już jest "polskie piekiełko". Różnych rzeczy
nie lubimy a już najbardziej tych co mają pozycję,
wpływy i pieniądze. Zawsze można powiedzieć, że to
ukradli. A jak nie podziała, zawsze zostaje żelazny
argument, że Żydy. Jak czytam niektóre wypowiedzi na
tym forum robi mi się niedobrze. Jeśli większość
forumowiczów, że nie ma uczciwego biznesu, można sobie
tylko wyobrażać jak będą prowadzili swoje firmy,
wyznając taką filozofię.
Na razie, po czterech dniach przesłuchań, Agora górą,
oby nie okazało się, że to pyrrusowe zwycięstwo.
Temat: Kto jest ZA autostradą przez Ursynów?
Gość portalu: qwertz napisał(a):
> Dobra poszedłem do mapy i zobaczyłem. Na skraju Lasu Kabackiego jest gruba
> czerwona kreska - granica Warszawy. Potem prawie nic, czyli potencjalna
> lokalizacja obwodnicy.
Czy masz na myśli tereny za Lasem Kabackim, czy między Lasem, a Ursynowem?
Jeśli za Lasem, to spójrz nieco dalej na wschód co się tam znajduje: Powsin,
Ogród Botaniczny, Konstancin, sanatoria, tężnie. Byłeś kiedyś w Konstancinie?
Rozchyl nieco klapki i spójrz nieco szerzej, kolego, a nie tylko na skrawek
twojej mapy w okolicach Ursynowa.
> Dalej jest Piaseczno. Potem znów nic i znów miejsce na obwodnicę.
Czy ty chcesz robić warszawska miejską obwodnicę za Piasecznem? czyli najmniej
10 km od granic Warszawy. Ja mówię o obwodnicy warszawskiej, a nie
Piaseczyńskiej.
> Nie mieszkam na Ursynowie i nie będę miał autostrady pod nosem.
> Tych którzy siedzą w swoim mieszkaniu i muszą słuchać chałasu samochodów
(wiem
> kawałek ma być w tunelu) i wąchać smród spalin (tu tunel nic nie zmieni). Ci
co
>
> jadą i tak dojadą, może parę minut dłużej, ale te pare minut to nie 24h x 7 x
> 356 mieszkania przy autostradzie.
Przy tunelu obwodnicy warszawskiej.
Wy wciąż pomijacie zasadnicze fakty - TUNEL.
> Budowa tej obwodnicy zwiększy ruch aut. Wszędzie. Im bliżej autostrady tym
> bardziej. Tysiące aut na zjazdach. Ta autstrada (czy "droga ekspresowa" nic
nie
>
> da komunikacji zbiorowej.
Na jakiej podstawie tak sądzisz?
Ja mieszkam na granicy Woli i Bemowa (tzn. tam kupiłem mieszkanie i niedługo
się przeprowadzam). Jednocześnie często jeżdżę na swoją działkę i domu
letniskowego pod Mińskiem Mazowieckim. Jaki mam wybór, by wyjechac z Warszawy
na Terespol? - chcac nie chcąc muszę jechac przez środek miasta. Takich ludzi
jak ja - nie mających wyboru trasy, są tysiące. Jadąc z Ursynowa na Bielany,
wcale nie będzie potrzeby pchania się w środek miasta, jak teraz.
>
> Sam mam dość mieszkania niedaleko (~200m) od Puławskiej i Rzymowskiego. Przez
> otwarte okna słychać ciągły szum samochodów, pisk opon i warkot przerobionych
> wydechów tuningowych idiotów. Katowanie "do odcięcia" silków motocykli przez
> zestersowanych praca w biurze "motocyklistów".
> Ciągłe osiadanie kurzu i sadzy ze spalin.
No a jakby tak Puławską i Rzymowskiego schować pod ziemią? Słyszałbyś ten
warkot miejski?
To czym ty się poruszasz po mieście, to tylko i wyłącznie twoja sprawa. Rzecz
nie w tym, żeby ci ktoś zakazywał, nakazywał jeżdżenia tak, czy siak,
tramwajem, samochodem, czy rowerem. Chodzi o to, by stworzyć warunki wyboru.
Nie zahamujesz hałasu, ani spalin nie budując dróg kołowych. Nawet wręcz ilośc
spalin jest odwrotnie proporcjonalna do jakości dróg - częste stanie w korkach
zwiększa jedynie spalanie.
Nie budując dróg nie spowodujemy wcale, ze wszyscy przesiądą się na kom.
miejską. O nie. Przejedź się kiedyś w godzinach porannych z Wołomina, Otwocka
czy z Pruszkowa/Komorowa samochodem do Warszawy. Jazda samochodem zajmuje 2
razy wiecej czasu, niż koleją podmiejską, więcej się stoi, niż jedzie. A mimo
to, mimo, że miasta te mają dobrą (no....) komunikacje pociagową i to z centrum
miasta, tysiące ludzi wali samochodami do Warszawy. Wolą stac w korkach, niz
skorzystac z komunikacji miejskiej.
Np. droga z Komorowa do Wawy jest bardzo kręta, wąska i dziurawa. Przed
wjechaniem w Al. Jerozolimskie w Regułach o godz. 8 rano stoi kilometrowa (albo
i więcej) kolejka aut.
Ale ja nigdy bym nie ośmił się namawiac tych ludzi na przesiądnięcie się na WKD.
To ich wybór. Niech każdy podróżuje jak mu wygodnie.
Temat: Gdzie jest ten Krakow???
Nie słyszałeś o metropolii: Ząbki, Pruszków, Piastów, Legionowo, Jabłonna,
Józefów, Konstancin, Babice, Lesznowola, Wołomin, Kobyłka, Ożarów, Michałowice,
Sulejówek, Otwock, Zielonka, Radzymin, Izabelin, Łomianki, Piaseczno. Można
dodać też Nowy Dwór Mazowiecki, Błonie, Grodzisk, Podkowę, Brwinów i Nadarzyn.
Do tego setki innych mniejszych miejscowości. We wszystkich łacznie mieszka
ponad milion osób, nawet więcej, gdy liczymy te z drugiej grupy. Ludzie stamtąd
uczą się, pracują, załatwiają swoje sprawy w Warszawie, są bardziej związani z
Wawą niż ludzie z różnych miast Górnego ze sobą. Co więcej, spora część to byli
Warszawiacy. Jest to w gruncie rzeczy jeden organizm miejski, który powinien
mieć status oddzielnego województwa metropolitalnego, podobnie jak Górny Śląsk
i Trójmiasto.
Niesamowite, że niektórzy Krakowiacy chwytają się takich głupich tez, zamiast
skupić się nad czymś bardziej sensownym. Średniej wielkości miasta mają mnóstwo
pozytywów wywodzących się z samej wielkości. Jest już metropolitalnie i
wielkomiejsko, ale do ważniejszych punktów na piechtę dostać się można.
Przykładem może być Amsterdam czy Wilno.
W życiu nie byli tacy ludzie na Mazowszu i nazywają je pustynią, podczas gdy
jest ono dla niektórych piękniejsze niż wyżyna Krak-Częst. Polecam może
rowerową wycieczkę wśród wysadzonych rozłrzystymi drzewami dróg, pól
rozciągających się aż po horyzont. Przepięknych barokowych kościółków,
ryneczków jak w Babicach, odwiedzenie sosen Józefowa, czy miast północnego
Mazowsza, jest Zalew i Puszcza Kampinoska, Płock, Serock itd
Z podanej przez ciebie mapy nic nie wynika, poza tym, że Kraków to duże miasto
na uboczu aglomeracji górnośląskiej (wszystkich Krakowiaków z góry przepraszam,
ale mówię jedynie co wynika z mapy, która niczego tak naprawdę nie przedstawia)
i że jest gęstsze zaludnienie na południu Polski. Poza tym, warto zwrócić uwagę
na datę tego zestawienia, fakt, że również w okolicznych miastach jest sporo
osób niezameldowanych, czytaj niewykazanych w statystyce oraz to, że nie cały
obszar tego, co określa się aglomeracją warszawską jest ujęty w tych mocno
potencjalnych województwach. Co więcej, Konurbacja gdańska (ciekawe co na to
gdynianie) ma obecnie łącznie 1,1 mln mieszkańców. Suwałki na Mazowszu,
ciekawe... ciekawe co na to Suwałki o Olsztynie nie wspominając.
Jeżeli Kraków ma się łączyć ze Śląskiem, to dlaczego Warszawa ma się nie łączyć
z Łodzią, jako obszar metropolitarny. Oba wypadki są w tym momencie podobnie
bzdurne, może w przyszłośći...
Żeby to wszystko wiedzieć wystarczyłoby przejrzeć podręcznik do geografii ze
szkoły podstawowej. Wypowiedź o zaludnieniu Warszawy, nie dość, że nie wnosi
nic do dyskusji na dany temat, to jeszcze świadczy o ignorancji wypowiadającego
się, chociaż błedy popełniać może każdy.
Temat: XXXIII sesja Rady Miejskiej
przedwczoraj nie zamieściłam informacji z sesji,bo szwankował mi komputer.
ważne informacje to: uchwała kredytu na dokończenie inwestycji kina. Burmistrz
Siarna pzrekazała informację że 1 dachówka pokrycia kosztuje kilkaset zł w/g
inwestora pana Ciałkowskiego i dlatego rada uchwaliła (nie pamiętam)chyba 300
tys kredytu.
Waznym punktem były sprawy związane z naszym ZOZ. Na sesji było sporo osób ze
szpitala i przychodni. Pani Dyrektor zoz omowiła sprawozdanie finansowe za
2005. Podkreśliła, że rok zakończył się zyskiem ponad 278.000 brutto, pomimo
dramatycznej sytuacji służby zdrowia w Polsce, a szczególnie trudnej naszego
zoz, bo nadal bombardowanego kolejnymi kontrolami i doniesieniami inspirowanymi
przez ... wiadomo kogo. Pomimo tych trudności, to większość pracowników zoz z
determinacją wspiera dyrekcję i wykonuje najlepiej jak potrafi swoją pracę tj
służy mieszkańcom potrzebującjm ich opieki medycznej. Odczytała rownież pismo
wystosowane do rady miasta przez pracownikow zoz (siedemdziesiąt kilka
podpisow) popierające jej działania w utrzymaniu placowek (szpitala i
przychodni)w obecnym kształcie z jednoczesnym ich rozwojem. Podkreśliła też
realne zagrożenie likwidacji szpitala (tendencja ogolnokrajowa likwidacji
części szpitali)niemniej jednak dobra kondycja finansowa byc może argumentem za
utrzymaniem tej jednostki, pod warunkiem nie wprowadzania działań
destabilizacyjnych i destrukcyjnych.
W imieniu mieszkańcow miasta odczytałam apel złożony w Urzedzie Miasta z prośba
o zorganizowanie spotkania z nami, pracownikami zoz, władzami miasta, mediami
zwiazkami zawodowymi. Pismo zawiera zdecydowany sprzeciw mieszkańców odnośnie
destrukcyjnym działaniom grupy związkowców z przewodniczacym na czele.
Nasyłaniem ciągłych kontroli, ktore jak wiadomo zawsze coś znajda przy takich
tomach wydawanych corocznie najprzeróżniejszych przepisów i norm. Pod tym
apelem podpisało się kilkuset mieszkanców Radzymina i okolic. Jesteśmy
zdeterminowani bronić nasza służbę zdrowia, szpital i przychodnię wciąż
rozwijające się , poszerzające oferte usług.
W czerwcu nasz zoz otrzymał kolejny znaczy dar (tym razem pieniężny)od państwa
Danuty i Hieronima Wyszyńskich za Stanów Zjednoczonych - naszych rodaków.
Zwróciłam się z zapytaniem do pani Dyrektor, komu mieszkańcy miasta
(potencjalni pacjenci)zawdzięczają zlikwidowanie przyszpitalnej kuchni, która
działała od poczatku jego istnienia. Pacjenci otrzymywali smaczne,gorące,
pachnące posiłki, lecz od ubiegłego roku zajmuję się już tym firma kateringowa
z Wołomina - efekt - rozparzone kanapki z torebek foliowych,czesto niezbyt
ciepła zupa (nie ten smak, nie ten zapach)ledwo ciepłe drugie danie, na
śniadanie niby mleczna zupa(zabielona zageszczona woda bez smaku),
doświadczyłam tego będąc pacjentem szpitala, wspomne też o utracie czterch
miejsc pracy w Radzyminie (pracownicy kuchni). Udzielono mi odpowiedzi, iż z
inspiracji przewodniczącego zz w szpitalu przeprowadzono kontrolę, ktora
zadecydowała o zamknięciu kuchni (nie ta wysokość, nie ta szerokość, złe ciągi
komunikacyjne, nie spełnione normy i jeszcze dużo innych uchybień).
Byłabym nawet w stanie przełknąć zlikwidowanie kuchni ze względów ekonomicznych
dla ratowania szpitala, ale to, co zafundował nam pan doktor skomentuję "zły to
ptak, który własne gniazdo kala" i do tego mieni sie jeszcze reprezentantem
solidarności ... czyjej? i z kim?!
Kuchnia działała z górą pięćdziesiąt lat przetwała kilkakrotne zamachy na
radzymiński szpital, nawet komunistom nie przyszło do głowy "wziąć nas
głodem",tym bardziej haniebny to fakt, że dokonał tego mieszkaniec naszego
miasta.
Pan doktor nie jest już pracownikiem zoz, nie mniej jednak broni nie złożył.
Jeszcze jedna wazna wiadomość dla mieszkańcow w szczegolności dla właścicieli
działek prz ul. Strzelców Grodzieńskich . Jest możliwość złożenia w Urzędzie
miasta wniosku o zmianę przeznaczenia działek przy planowanej ulicy po stronie
poczty oraz początkowych 7 segmentów z budownictwa wielorodzinnego (obecnie
zabudowa 4-pietrowa)na zabudowę usługowo-mieszkaniową czyli w stylu
początkowych segmentów w planie zagospodarowania przestrzennego miasta.
Temat: Majatek kandydatow
Majatek kandydatow
Janusz Werczyński zamieścił informacje o swoim majątku na stronie www.werczynski.pl. O majątek Jerzego
Krajewskiego zapytał gość forum Pan Ciekawski (jego list na samym dole). Przedstawiam odpowiedź na pytania
Pana Ciekawskiego.
Szanowny Panie Ciekawski!
Przez ostatnie lata moje dochody były dość wysokie. Mam kopie swoich wszystkich
PIT-ów od roku 1992. Urzędnicy skarbowi z łatwością mogą więc porównać moje i
mojej żony (która również dobrze zarabia) dochody z posiadanym majątkiem.
Działkę w Markach o powierzchni 563 mkw. w 1993 r. kupiłem za równowartość 5
tys. dolarów. Budowa domu w Markach o powierzchni 150 mkw. kosztowała nasze
małżeństwo (mamy na to rachunki) 80-90 tys. zł. W 1998 r. rodzice darowali mi
gospodarstwo rolne w Łebieniu koło Słupska o powierzchni 14 ha z budynkami,
nadającymi się do remontu. Rynkowa cena tego majątku w Łebieniu wynosi 50-60
tys. zł. Oprócz nieruchomości mam też kapitał ulokowany głównie w obligacjach
skarbowych wartości ponad 200 tys. zł. Jeżdżę samochodem ford escort z 1997 r.
(zarejestrowany jest na żonę Elżbietę) o wartości rynkowej 15-16 tys. zł.
Elementów wyposażenie domu nie będę wymieniał, ale zapewniam, że nie są to
drogie rzeczy. Biżuterii i dzieł sztuki nie posiadamy. Nie mam też jachtu.
W naszym małżeństwie
obowiązuje ustawowa wspólnota majątkowa, ale nieruchomości w Łebieniu są moim
majątkiem odrębnym.
Innych nieruchomości nie mam.
100% udziałów w wydawnictwie ULAN Sp. z o.o., której jestem prezesem, należy do mojej żony Elzbiety
(ona z kolei jest wiceprezesem spółki). Aktywa (majątek) ULAN Sp. z o.o. na koniec 2001 r. wynosiły 13 tys. zł.
Wiem o tym, bo 30 września 2002 r. złożyłem dokumentację finansową ULAN Sp. z o.o. w Urzędzie Skarbowym
w Wołominie.
Mam nadzieję, że zaspokoiłem Pana ciekawość.
Pozdrawiam
Jerzy Krajewski
Gość portalu: ciekawski napisał(a):
> Poruszył pan ciekawy, ale jednocześnie niebezpieczny w dzisiejszej
> rzeczywistości temat. Jednakże w kontekście podjętej przez pana próby
zostania
> burmistrzem mieszkańcy powinni wiedzieć, jakim majątkiem dysponują kandydaci.
> Ma to szczególny wymiar gdy porównujemy stan posiadania na początku i końcu
> kadencji. Jeden z kandydatów zrobił to na swojej stronie internetowej, a co z
> panem i pozostałymi. Z plotek, które krążą po mieście można wywnioskować, że
> dorobił się pan kokosów w postaci: firmy wydawniczej, domu w Markach i
> sąsiedniej gminie, dużej działki budowlanej na terenie gminy Józefów, działki
> nad morzem w Jastarni oraz luksusowego jachtu. Dla czystości sytuacji proszę
> potwierdzić lub zdementować przedstawione fakty. Jeżeli dorobił się pan tego
> wszystkiego w tak młodym, proszę powiedzieć jak to się robi, bo ja również
> chciałbym zmienić swój stan posiadania.
Temat: Warszawska - przebudowa
Masakra na posiedzeniu Komisji Rozwoju Rady Miasta
Dziś odbyło się posiedzenie Komisji Rozwoju Miasta Rady Miasta Legionowo.
Na posiedzeniu omawiano dwa punkty porządku dziennego:
1. Ewentualna przebudowa drogi wojewódzkiej 632, czyli ulicy Stróżańskiej
Radni pytali o możliwość budowy wjazdów z posesji na ulicę Stróżańską, o możliwość budowy kanalizacji sanitarnej w pasie drogi i możliwość uprzątnięcia drogi. Okazało się, że kierownictwo Rejonu Drogowego Nowy Dwór Mazowiecki - Wołomin nie posiada mocy decyzyjnych i z takimi sprawami należy zwrócić się do dyrekcji Mazowieckiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Warszawie. Niestety pan dyrektor nie zaszczycił obrad komisji swoją obecnością, mimo że został zaproszony.
2. Przebudowa drogi krajowej 61 na odcinku od Jabłonny do wiaduktu i od wiaduktu do Zegrza (mam nadzieję, że się nie mylę).
Na posiedzeniu rady pojawili się wyjątkowo mało kompetentni przedstawiciele Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, sprawiający wrażenie jakby objęli projekt godzinę przed rozpoczęciem obrad komisji.
Fakty:
- GDDKiA ma zakończyć sprawy formalno-projektowe co do odcinka Jabłonna - Legionowo na przełomie maja / czerwca 2009
- GDDKiA obecnie nie ma pieniędzy w budżecie na budowę odcinka Jabłonna - Legionowo; jak się kasa znajdzie, to potrwa mniej więcej półtora roku
- GDDKiA nie ma zakończonych formalności co do odcinka wiadukt - Zegrze, a także zagwarantowanych pieniędzy w budżecie państwa, że nie wiadomo kiedy tam rozpoczną się prace budowlane; na pewno nie w tym roku
- z tego co usłyszałem w czasie budowy odcinka Jabłonna - wiadukt nie będzie ruchu po obecnym ciągu ulicy Warszawskiej, tylko drogami lokalnym na poboczach - jednym słowem MASAKRA!!!
- z tego co usłyszałem projekt przebudowy, o którym wspominał przedstawiciel GDDKiA, spowoduje koszmarne ograniczenia ruchu w Legionowie i w zasadzie podzieli Legionowo na pół np. brak lewoskrętu z Jagiellońskiej w kierunku wiaduktu, brak bezpośredniego przejazdu z ulicy Jagiellońskiej w ulicę Sielankową (o ile nie zostaną uwzględnione uwagi Urzędu Miasta) - jednym słowem MASAKRA!!!
Wielki niedosyt pozostawiła postawa radnych, będących członkami komisji. Pewna młoda radna prawie cały czas posiedzenia komisji poświeciła na oglądanie pod stołem katalogu projektów budowlanych domów jednorodzinnych. W zasadzie głos zabierał tylko radny Jacek Zawada, raz, czy dwa, zapytali radny Sasin, czy Klejment. Obserwując pozostałych radnych widać było, że chyba nie wiadomo po co się znaleźli tam znaleźli: zero jakichkolwiek pytań, zero jakichkolwiek uwag. Brak zainteresowania jedną z najważniejszych spraw dla miasta pozostawia wiele do myślenia. Ja wiem, że na pozostałych radnych, będących członkami tej komisji, nie będę głosował i będę odradzał głosowanie znajomym w najbliższym czasie.
Niestety muszę wrzucić również kamyk do ogródka Urzędu Miasta Legionowo. Aż żal, że UM Legionowo nie zdobył i nie pokusił się o publikację w Internecie projektu przebudowy drogi 61 na terenie Legionowa, aby przeprowadzić konsultacje społeczne. Gmina Jabłonna mogła pokazać w Internecie mapę z przebiegiem obwodnicy, to czemu w Legionowie nie było można? Można było kiedyś zapytać o ulicę Plantową, czy Pileckiego (już dokładnie nie pamiętam) - a teraz nie?
Obawiam się, że powtórzy się historia z awanturą w SMLW po podwyżce czynszów, tylko tym razem na o wiele większą skalę. I żegnaj następna kadencjo. Bye, bye.
Temat: Dlaczego gina polskie dialekty?
Chyba nie do końca wyczułeś intencję mojego punktowania problemu. To "za" i
"przeciw" to nie jest moje opowiadanie się po jakiejś stronie. Pisałem ten
tekst z zamiarem wyszukania PRZYCZYN ginięcia polskich dialektów oraz
czynników, które temu procesowi mogą przeciwdziałać. Spróbuję dokładniej
powiedzieć to co zostało przez Ciebie źle zrozumiane.
> Pewnie, najlepiej aby zapanowal wspolny jezyk, przy czym kwestia "jaki" jest
> drugoplanowa...
To nie jest moje życzenie. To jest raczej stwierdzenie zjawiska, które
obserwuję, a które Ty też pewnie widzisz. Jego potwierdzeniem jest to, że język
angielski, a właściwie jakiś jego ogólnoświatowy, uproszczony dialekt ,
staje się pomostem komunikacyjnym ludzi całego świata. To jest proces, którego
żadne pobożne życzenie nie zahamuje. Jeśli przeczytasz artykuł, o którym
wspomniałem w poprzedniej wypowiedzi, to znajdziesz tam mnóstwo przykładów, w
jaki sposób wdzieranie się globalnej cywilizacji do zamkniętych dotychczas
enklaw powoduje zanik ich kultury. Ale też przeczytasz tam o dużo o
"pozytywach" zachowania ginących języków i ja się z nimi zgadzam.
> "...- Na terenach zamieszkiwanych przez ludzi mówiących różnymi dialektami
> czasem bywa narzędziem dyskryminacji..."
> I naprawde sadzisz ze dlatego trzeba wyrugowac dialekt a nie uczyc tolerancji
> i doskonalic czlowieka?
To samo, stwierdzam istnienie zjawiska. Przykład zza południowej granicy... Na
Słowacji są tereny zamieszkiwane przez bardzo duże grupy Cyganów. Ich biedota
jest w prostej linii konsekwencją dyskryminacji. Na ile jest to problem
językowy, a na ile koloru skóry nie jest już tak istotne. To jest zjawisko
powiązane głęboko z właściwościami ludzkiej psychiki. Mówisz o doskonaleniu
człowieka - jak to szybko i efektywnie zrobić? To jest chyba jakiś nadmierny
idealizm. Też bym chciał by ludzie byli bardziej "doskonali". A jak trudno jest
wychować własne dzieci i czy możliwe jest niepopełnianie wtedy błędów? Jak
wielu ludziom się to nie udaje...
> "...- Środowiska z tego powodu izolowane mogą się stawać oazami biedoty a
> później przestępczości..."
> Jakie dialekty spowodowaly "awans" Pruszkowa czy Wolomina?
Nie rozumiem, skąd to wnioskowanie? To nie jest relacja symetryczna. A awans
naszych mafiosów wyniknął raczej z niefrasobliwej polityki naszego państwa,
które ich sobie wyhodowało, ale to inna sprawa. Mnie raczej chodziło o coś
podobnego jak pisałem powyżej. Chyba się zgodzisz z faktem, że izolacja staje
się powodem zubożenia, a następnie często wzrostem przestepczości - to też
powszechnie znana prawidłowość. Istotne jest to wcześniejsze powiązanie, powód
izolacji. Nie możemy się oburzać, że jakaś ogólna prawidłowość jest nie po
naszej myśli (jeśli nie zgadzalibyśmy się z prawem zachowania materii to tym
gorzej dla tego prawa ). Nie powinniśmy też udawać, że ona nie istnieje.
Obowiązkiem podczas dowodzenia jakiejś tezy jest wzięcie pod uwagę WSZYSTKICH
okoliczności. Tym się kierowałem w swojej próbie zebrania argumentów "za" i
"przeciw". Są to widziane przeze mnie PRZYCZYNY. W żadnym wypadku nie są one
moimi argumentami za likwidacją dialektów.
> "...
> pamiętam ile w latach 50. i 60. w radio było ludowej muzyki (z oryginalnymi
> tekstami), której właśnie teraz nie ma ani na lekarstwo ..."
> Owszem, pamietam. Tyle ze funkcjonowalo to na zasadzie "Cepelii", natomiast
> nie slyszalem nigdy audycji pielegnujacych dialekt.
Dziś nie ma nawet tej Cepelii. Ja to odbierałem jako coś co było rdzennie
polskie, zawierające jednocześnie rozmaitość regionalnej kultury. Może to za
mało, nie neguję. Był też Wiech, Ofierski, Bielicka - niewiele tego zostało do
dziś - no, może te telewizyjne programy na wesoło ze śląską gwarą. A przecież z
tego nurtu wzięła się ogromna popularność zespołów "Ślaska" i "Mazowsza". Czy
to, że trącą komercją dyskwalifikuje je jako popularyzatorów ludowości szerzej
pojętej? Jestem przekonany, że ich działalność służyła jednak zachowaniu
dialektów.
Pozdrawiam
Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 154 wypowiedzi • 1, 2, 3