Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fakty Justyna p
Temat: na kolanach świat się jawi bliższy
"Justyna"
No, dobra, jest pięknie, ale u Ciebie przechodził
lata temu, a tu się jeszcze trawa nie zdążyła podnieść.
Czy wiersz to kombinacja słów, że tak powiem, czy
idei? Twoim zdaniem?
[Oczywiście wiem, że idei nie wyrazisz inaczej
niż za pomocą słów, chyba że jesteś aniołem
alboczym. Chodzi o pierwotność i wtórność, nie.]
J.
wersja/wariacja Miłosza ma lekkość, ale traci na treści, fakt. Treści, o
którą mi głównie chodziło. Tak to jest, że czytelnicze wersje nie są już tym
samym, pierwotnym wierszem. Z czytaniami podobnie. I pretensji o to mieć nie
wolno. Nie znaczy to wcale, że nowa treść, jaką wydobyto, nie jest urokliwa.
Ale już nie moja. Mnie się bardzo podoba, nawet kusi ją sobie zagarnąć,
jednak pozostanę przy swojej, bo postanowiłam za radą pewnej dziewczyny
nikogo nie słuchać ;)
Nie wiem, Ju, czym jest wiersz. Czasem z kombinacji słów wyjdzie
niespodziewanie idea, na którą nijak nie wpadłabym najpierw. I wtedy
dopisuję już resztę wiersza pod nią. Ja nigdy nie wiem, co piszę, dopiero w
redakcji się okazuje. W wierszu zaczyna tętnić inny wiersz, czasem z
pierwotnych wersów zostaje ledwie strzęp. Ale chyba idea - jednak,
niezaleznie od jej żródła, natężenia w fazie twórczej. Jak wiersz jest
gotowy, to raczej już z pewną myślą i w jakimś konkretnym kierunku.
Bywa też, że wiersz jest kombinacją słów, spisywanych podświadomie,
instynktownie, a dopiero czytelnik czyta mi wiersz. I dorabiam ideę, albo
czytelnicy dorabiają. Jeśli pasuje i się przyjmie - ja też już czytam według
niej.
na razie muszę zmykać. temat - rzeka, może dokończę później
Krysia
Temat: Dywagacje na temat Kandydatek w Wyborach Miss PWSZ 2006
Oczywiście na wstepie wielkie pokłony ( oooo tu mam pasek i tak nisko sie kłaniam ) dla Graybel, Blanco, Eroica17,Gargamello i całej reszty wiecie kogo mam na myśli hmmm przeciez mnie znacie!!
Przelatywałem po tym forum i co mam do powiedzenia hehe (jak ona tam miała hmmm... <myśli> Justyna z pielegniarstwa boze jak Ty marudzisz no strasznie ... brak słow i tak cały czas ja nie wiem co chcesz osiagnac przez to " pielegniarsto wygra jupiiiii " hehe no fakt widocznie musisz przynajmniej na forum o nich cos gadac bo nawet na live nikt na was nie zwraca uwagi wiem prawda boli :] no ale co co do tego wszystkiego ze nie mamy ich komentowac bla bla bla itd itd zacytuje tu pana jasniewielmoznego szlachcina :P <Graybel> "mogła zostac w domu ... a co !? wlazła na ring to dostała w ryj " nikt ich przeciez tu nie zapraszał wiedziały co je czeka ze ludzie beda je komentowac proste i logiczne aaa KOWBOJa jezu jak Ty sie tu prujesz strasznie bez kitu jak starej babci gacie i nie oceniaj ludzi ze sa tacy i tacy bo Ty co soba reprezentujesz ocenisz ludzi bo paru zdaniach hmmm a mama nie uczyła "zeby człowieka poznac ocenic trzeba zjesc beczke soli" hmmm no ja nie wiem :P;) aaa i juz moze zmienisz nick bo ten kowboj (czy jak to sie pisze:P:P;)) nieaktualny, propozycja moze "pod pantoflem" co heh
Skończe na tym aaa i jeszcze jedno co do wygladu sa ładniejsze na uczelni no ale co tam oceniamy te ktore sa hehe bycie miss kosztuje hehehe trzeba cierpiec nie one pierwsze nie one ostatnie :D
Aaa na koniec pozdrowienia dla całej ekipy zapowiada sie gicior melanzyk na tych wyborach no to do szybkiego obaczenia na tych wyborkach "WYCHYLYLBYMY" no jak nie jak tak pozdro dla wszystkich z ligii AA nie pijemy tyle ile mozna tylko tyle ile bedzie heh;) prosto niczym strzała leje sie gorzała heh;) Allah akbar ....
Oj Zeus... wychylymy i to nie jednego nie dwa , do zoo.. pozdrowienia dle was od wiecie kogo
Temat: Tornerai
| a_r:
| A nie byłoby ciekawe powtórzyć _to samo_ bez ingerencji
| Komórki Kontroli Jakosci Formy? W celach eksperymentalnych?
| (Nie, nie byłoby, zapewne.)
| A może jednak.
| a_r
A co powiesz na to:
noce są teraz nieskończenie
dłuższe
sekundy odmierza puls
żółtych świateł na kolejnych skrzyżowaniach
pustego miasta przez które uciekam inkubom
wrócisz
wrócę
kiedy
jutro
obiecujesz
przysięgam
-- Poppea do Nerona, w operze, po włosku
wrócił w następnej scenie
po zmianie kostiumu
czy do mnie także wróci odmieniony?
póki co szukam w sobie tego
grzechu, ale mężczyźni cuchną
są zbyt miękcy lub zbyt twardzi
jego ostatni
dotyk
zamienił mnie w kamień
ostatni
pocałunek
zasznurował mi usta
najgorsze
że budzę się zlana potem
i przejęta pożądaniem wspólnego grobu
lub choćby dziecka
które nas rozdzieli
łagodniej nieco
niż jego milczenie
A miałem już nie być pochopny... Więc już nie wtrącam więcej swoich trzech
groszy.
Ciekaw jestem opinii Justyny o cięciu Jej wiersza...
Cięć - wycinań, takich jak proponowano w "Syrence", nie zauważyłam. Wywołana
do tablicy, wyznam: nie mam zdania na temat Waszych udoskonaleń, choć fakt,
że tak a nie inaczej określam Wasze zabiegi oznaczać może, że wezmę je pod
uwagę przy Tornerai 2.0. Muszę pomyśleć (popływać z tym, mówiąc szczerze -
czyli do zobaczenia po weekendzie).
J.
Temat: Mickiewicz, Słowacki + angielski
-- Nie może coś być bardziej możliwe lub mniej bardzo ;) możliwe. :)
Uważam, że nie można rozpatrywać tego zagadnienia tylko i wyłącznie w
oparciu o prawa logiki. To nie matematyka, tylko język polski, pełen
podwójnych znaczeń i wielorakich kontekstów. Doskonałym przykładem jest
podwójne zaprzeczenie, które nie pojawia się w innych językach. "Nie będę
nic jadła" to, wg mateatyka, proste równanie - dwa minusy dają plus, więc
wychodzi na to, że mówiąc" nie będę nic jadła" coś jednak zjem.
A mówiąc "bardzo możliwe", chcę wyrazic swój emocjonalny stosunek do
możliwości zaistnienia danego zjawiska.
Język polski stwarza nam takie możliwości i chwała mu za to, ponieważ dzieki
takim zabiegom staje się bardziej urozmaicony i pozwala na satysfakcjonujące
wyrażenie tego, co miało się zamiar przekazać.
**Trochę** na kształt ciąży:
-- Można być w ciąży lub nie być.
-- Nie można być w większym lub w mniejszym stopniu w ciąży.
-- Nie można być bardziej w ciąży lub mniej bardzo. :)
Ja osobiście dopuszczam do głosu dwie możliwości:
1) Możliwe, że ona jest w ciąży. - co oznacza, że po prostu wyrażam swój
domysł.
2) Bardzo możliwe, że ona jest w ciąży. - co z kolei oznacza moje większe
emocjonalne zaangażowanie w wypowiadaną treść, snucie skrupulatniejszych
domysłów.
I nie chodzi o sam fakt bycia w ciąży, czy też nie, tylko o sposób mówienia
o tym fakcie, bo przecież nie rozmawiamy o danej sytuacji, tylko o języku,
opisującym tę sytuację.
Jeśli jest poprawne określenie:
-- bardzo możliwe.
Również poprawnym powinno być:
-- bardzo niemożliwe.
Nie "bardzo niemożliwe", a "mało możliwe".
I oczywiście nic nie jest bardzo niemożliwe. Po prostu jest niemożliwe. :)
Odnoszę wrażenie, że chce pan udowodnić swoją rację trochę na siłę, tworząc
potworka "bardzo niemożliwe". A przecież gramatyka języka polskiego rządzi
się swoimi prawami i nie da się jej wtłoczyć w sztywne ramy. Nie posługuje
się jednym szablonem...
pozdrawiam :)
Justyna
Temat: Róznica wieku...
Czesc :)
Ladnei sie przedstwie, co by formalnosciom bylo zadosc :) Nazywam sie
Justyna, 23 lata, Gdansk. Chyba starczy? :) Jak cos wiecej potrzeba to
uzupelnie ;) Czytam grupe od jakiegos czasu ale dopiero ten post mnie
zmobilizowal do odezwania sie :)
Ciesze sie bardzo :)
Pure czy Ty naprawde nie mozesz znalezc sobie dziewczyny w swoim
przedziale
wiekowym?
Nie chodzi o wiek, cz o fakt, żebym miał z tym problemy... tak poprostu
wyszło..
Naprawde dziwi mnie, nie wazne jak dziewczyna jest dorosla na swoj
wiek, ze chcesz budowac zwiazek z dzieckiem. Psychiczne roznice w tym
wieku
sa naprawde kolosalne. Moze owszem ich nie widzisz, ale to jest jeszcze
dziecko i spojrzenie na swiat ma zupelnie odmienne niz Ty. Pozwol jej
dojrzec we wlasnym dla niej tempie. Probujac zbudawac z nia cos na miano
zwiazku bardzo przyspieszasz dojrzewanie co moze wyrzadzic jej krzywde,
zmienic sposob w jaki bedzie pozniej patrzala na swiat i na facetow.
Dzieci
sa bardzo wrazliwe i nie musisz miec specjalnych checi zeby ja skrzywdzic,
moze Ci to wyjsc poprostu niechcacy...
Rozumiem Twój punkt widzenia, ale my naprawdę dobrze czujemy sie razem, nie
dostrzegam tego w jaki sposób miałbym wpłynąć na jej dojrzewanie, bo mysle,
że dorosła do takiego związku...
Nie skrzywdzę jej, ona dobrze o tym wie, znamy sie już kilka lat i ona ma do
mnie niebywałe zaufanie...
Zresztą ona prowadzi dosyć rozrywkowe życie, do związków podchodzi dosyć
luźno, najdłuższy jej związek trwał miesiąc i tak jak reszta był dosyć
spontaniczny...
Nie rozumiem jak mozna chciec budowac cos z dzieckiem? Jesli zalezy Ci na
niej, poczekaj az dorosnie. Teraz jest to o wiele za wczesnie.
Nie chce czekać, bo ona jest poprostu wyjątkowa...
Wiesz taki wiek, jesli nie ja, to niedługo zastroszczy się o nią inny
facet... a jestem pewny, że ja zrobię to lepiej od facetów wsród których ona
bedzie miała okazje sie obracać...
Pozdrawiam
Pure6
Temat: GOSH !!!
| Wielu znasz Sokratesow ?
Szczerze mówiac, byłem przekonany, że zakwestionujesz cos innego:
mianowicie
Sokrates nie był ateista. Oskarżono go o niewiarę w bogów uznawanych
oficjalnie. Poza tym nie wiadomo na pewno, czy postać 'Sokrates' nie
została
wymyslona przez Platona.
Sokrates to wg mnie czlowiek swiety. Dawno temu pojawil sie na tej grupie
cytat z Simone Weil o typie ludzi, ktorych bez wzgledu na ich
wiare/niewiare/wyznanie nie trzeba nawracac. Uwazam, ze odnosil sie on w
pelni do Sokratesa (pomijajac fakt czasu w ktorym zyl).
Moze zainteresuje Cie cytat sw. Justyna Meczennika z "Apologii":
"Chrystus jest pierworodnym synem Boga, a zarazem Logosem, w którym
uczestniczy cały rodzaj ludzki. Skoro tak jest, zatem ci wszyscy ludzie,
którzy wiedli życie zgodne z Logosem, czyli naprawdę rozumne, zawsze byli w
gruncie rzeczy chrześcijanami, chociażby nawet uchodzili za ateuszów, jak na
przykład spośród Greków Sokrates, Heraklit czy im podobni, spośród
barbarzyńców zaś Abraham, Ananiasz, Azariasz, Mizael, Eliasz oraz wielu
innych (...). Jak zaś chrześcijanami, niezłomnymi i nic wzruszonymi, byli i
są wszyscy, którzy żyją zgodnie z Logosem-Rozumem, tak też na odwrót, ci
wszyscy, którzy kiedykolwiek lekceważyli sobie Logos nierozumnie żyjąc,
zawsze byli ludźmi złymi, wrogami Chrystusa i mordercami zwolenników
Logosu."
nie mów mi, że katolicy wygrywaja zawsze ;-)
Nie twierdze tego.
Na pewno wiernosć wartosciom to sprawa niesłychanie istotna. I raczej
elitarna, niezależnie od swiatopogladu. Pamiętaj, że w tej wiernosci
katolika bardzo silnie wspiera sama wiara.
bylo srodkow by moc je wypelniac. Dzieki Jezusowi, sa srodki. Mysle, ze te
srodki to nie jakies czary mary, ale milosc: skierowanie swojej milosci ku
budyn ze wzgledu na kogos kogo sie kocha, niz ot tak dla idei.
Ale najpierw trzeba te milosc w sobie miec. To nie puste gesty prowadza do
sukcesu. Tak samo nie prowadza do niego same idee.
Pozdrawiam
Gosia
Temat: Historia rodem z piekła...
drodzy obywatele tego komercyjnego miejsca, nadeszła chwila kiedy wasze życie znów nabierze kolorów i przestaniecie szlochać w kącie, ponieważ powracamy z dwoma nowymi częściami!
CZĘŚĆ TRZECIA
- Chyba zdecyduję się oddać mego przyjaciela...- wszyscy ludzie w pubie wytrzeszczyli oczy i otworzyli usta najszerzej jak tylko to było możliwe. Justyna i Dominika nie wiedziały co robić. Jak on mógł wybrać tę opcję? Rzuciły sobie spojrzenia, w których było widać lekkie rozsierdzenie.
- Sam tego chciałeś, blondie... - powiedziała Dominika zachrypniętym głosem (wywołującym większe dreszcze na ciałach żywych istot niż James Bond).
- Tak, poznasz gniew tych, które to nazwały cię Rorkiem...- Justyna zmrużyła oczy, a barman resztką sił wziął głęboki wdech.
- Rorkiem? Jakim Rorkiem? - Michał rozglądał się z przestraszoną miną, nie wiedząc za bardzo co robić. Dziewczęta uśmiechnęły się porozumiewawczo wiedząc, że najprawdopodobniej znalazły drugi czuły punkt u tlenionego wypustka ziemskiego.
- No Rorkiem, Rorkiem, mój drogi...- Dominika oparła się o brzusio konającego barmana i założyła rękę na rękę.
- Pewnie chcesz poznać historię Rorka? - Justyna zbliżyła się niebezpiecznie do chłopaczka, któremu serce kołatało ze strachu.
- Tak, poproszę... - nagle zgasło światło. Rozległy się szepty zdezorientowanych ludzi, nie którzy szli w ślady pechowego barmana, a inni trzymali zimną krew i starali się dorównać tajemniczości Justyny i Dominiki. Nagle światło przypominające to jak na przesłuchaniach oświetliło siedzącą na krześle postać mężczyzny z różową gitarą akustyczną.
- Był chyba maj, park na Grochowie, w słoneczny dzień, zobaczyłem Cię...
- STOP! - ryknęła Dominika i wparowała na scenę. - ZGASIĆ ŚWIATŁO!.
Tak też się stało...
Po chwili niepokoju ludzie usłyszęli pstryknięcie paców Justyny i światło znów oświetliło mężczyznę w czarnym kapeluszu z rondem i różowym instrumentem.
- Był to październikowy wieczór... - rozległ się pedalski głosik, a ostatnia i pierwsza struna zostały lekko szarpnięte. - Wszyscy idioci czekali na you can dance w nieziemskim napięciu...dwie nie dokońca normalne dziewoje rozmawiały zacięcie o ich ulubionym jurorze tegoż to komercyjnego programu, którym się okazał...
- ...Zac Efron? - pisnął zza długiego blatu barman.
- Otóż nie...- zgromadzeniu ujrzeli przyczerniałe zęby 'lektora'. - Był to nikt inny jak Michał Piróg...
Zdjąłszy kapelusz z rondem ukazał łysinę i niedopasowane okulary. Tak, był to nikt inny jak Tomasz Jacyków...
Odłożył gitarę i razem z różowym mikrofonem w kształcie prącia zaczął przechadzać się między ludźmi.
- Coś wisiało w powietrzu...tym czymś okazała się fryzura pana Piróga. - odwrócił się do Justyny i Dominiki. - Czyż nie uważacie, że dziwny jest fakt, że wybiegam w przyszłość niczym medium?
- Nie, Tomuś, jest w porządku. - Justyna skinęła głową, a Dominika podniosła kciuka w górę.
Tomasz skinął głową i kontynuował.
- Otóż na jego głowie zadział się istny haos. Nasze dwie nie dokońca normalne dziewoje nie mogły tego tak zostawić. Dominika uznała, że założy Michałkowi worek na głowę i zabierze jego kolczyka...Niestety rzecz się działa w świecie wirtualnym więc sposób porozumiewania się był możliwy jedynie przy użyciu małych kwadracikach z pojedynczymi literkami na każdym.
- Oj Tomasz, opowiadasz tak, jakbyś zjadł jakąś memłę, no tragedia! - Justyna wyrwała mu z dłoni prącie (mikrofon).- Więc skończyło się na tym, że zamiast 'worek' napisała 'rorek' ZADOWOLONY?! - krzyknęła prosto w twarz Michałowi.
- Co masz na swoje usprawiedliwienie? - Dominika uniosła jedną brew ku górze, a jej towarzyszka podsunęła mu prącie pod usta.
- Yhmm. - przełknął ślinę i zacisnął wargi, zezując na mikrofon. - To była chwilowa niepoczytalność mego fryzjera.
- Niepoczytalność...- powtórzyła z niedowierzaniem Justyna pod nosem i skierowała wzrok na Dominikę.
- Zabieramy go do Aguślandii, gdzie będą tańczyć Luizy! To będzie dla niego najgorsza kara!
Michał zbladł. Czuł jak jego nogi stają się miękkie niczym wata.
- Tylko nie Luiza...- jęknął cicho i poczuł jak uderza swoim tlenionym łebkiem o czyjegoś glana...
Temat: Cukierki Odra Brzeg 2006/07
Zwycięski rzut Proszczenko
Gdy do końca spotkania pozostawały tylko trzy sekundy na rzut zza linii 6.25 cm zdecydowała się Olena Proszczenko. Nie miała wyjścia bo jej drużyna przegrywała dwoma "oczkami". Ukrainka trafiła i to Cukierki Odra Brzeg cieszyły się ze zwycięstwa 79:78. Gorzowskim kibicom na pocieszenie pozostaje fakt, że znów świetny mecz rozegrała powracająca po kontuzji Agnieszka Szott (22 punktów).
Kibice, którzy szczelnie po raz kolejny wypełnili hale przy ulicy Chopina nie mogli narzekać na brak emocji. Wielu wychodząc jeszcze długo przeżywało to, co działo się w tym meczu. Szczególnie w bardzo zaciętej czwartej kwarcie.
Już pierwsza odsłona tego spotkania pokazała jak będzie wyglądał ten pojedynek. Żadnemu z zespołów nie udawało się uzyskać jakiejś znaczącej przewagi. Gdy jedna z drużyn uzyskiwała punkty, chwile później druga wyrównywała. Widać było, że obu ekipom bardzo zależy na rozstrzygnięciu tego spotkania na swoja stronę. W tej części spotkania po ponad rocznej przerwie gorzowskim fanom zaprezentowała się Agnieszka Szott. Już od pierwszych minut pokazywała, że nie zapomniała jak się gra w koszykówkę. Kwarta ta zakończyła się remisem 20:20.
W drugiej odsłonie obraz gry się nie zmienił. Znów oba zespoły grały bardzo dobrze, o czym świadczy wynik 19:19. Kibice przede wszystkim mogli podziwiać świetne akcje wspomnianej już Agnieszki Szott i Anny Marczewskiej. Warte podkreślenia jest to, iż oba zespoły radziły sobie dobrze w obronie i bardzo trudno było stworzyć zespołom dobrą sytuacje rzutową. Na przerwę zawodniczki schodziły przy wyniku 39:39, co zwiastowało bardzo emocjonującą druga połowę meczu.
Jednak po przerwie lepiej radziły sobie zawodniczki przyjezdne, które narzuciły gorzowskim akademiczkom swój styl gry. Bardzo dobra obrona skutkowała tym, że gorzowianki nie radziły sobie z konstruowaniem ataków i oddawały rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Koszykarki z Brzegu uzyskały w tej kwarcie siedmiopunktowa przewagę i wiele osób myślało, że to już koniec walki.
Byli oni jednak w dużym błędzie. Czwarta kwarta to bardzo zacięta gra z obu stron, która czasem stawała się nazbyt agresywna. Świadczy o tym fakt, że aż 5 zawodniczek musiało opuścić parkiet za pięć przewinień. Jednak jak mówiło się w kuluarach sędziowie popełnili dziś kilka błędów w ocenie sytuacji. Gdy gra układała się po myśli brzeżanek i powoli zaczynały cieszyć się ze zwycięstwa nastąpił niespodziewany zwrot. Po dobrej akcji całego zespołu punkty zdobyła Justyna Żurowska. W chwili rzutu została sfaulowana przez Kimberly Williams, która nie mogąc pogodzić się z ta decyzją rzuciła piłkom mocno o parkiet, za co została ukarana przewinieniem technicznym. Justyna wykorzystała trzy rzuty osobiste, a po piłce z boku drużyna AZS-u zdobyła kolejne dwa punkty i zaczęła się nerwowa końcówka. Zakończyła ją na 3 sekundy Olena Proshchenko rzutem za 3 punkty i ustaliła wynik spotkania na 78:79 dla Cukierków Odry.
Na pochwałę w gorzowskim zespole zasługują wspominane już wielokrotnie Agnieszka Szott i Justyna Żurowska, które rozegrały dziś bardzo dobre spotkanie. W zespole przyjezdnym ciężko wskazać zawodniczkę, która by się znacząco wyróżniała. Cały zespół ciężko pracowała na wynik i cały po ostatniej syrenie cieszył się ze zwycięstwa.
Po meczu powiedzieli:
Krzysztof Kubiak (trener Cukierków Odry): - Lubimy bardzo grac w Gorzowie z tego powodu, że jest tu świetna publiczność, a przecież ten sport uprawia się po to, aby zadowolić kibiców. Cieszę się ze przy tym tumulcie, który stworzyli gorzowscy fani, udało nam się dowieść to zwycięstwo do końca. Choć w czwartej kwarcie było ono bardzo zagrożone przez niepotrzebne nerwy Kim. Zespół jednak się zmobilizowała i ten rzut Oleny, który był takim rzutem rozpaczy dał nam zwycięstwo.
Dariusz Maciejewski (trener AZS PWSZ Sowood): - Trzeba pogratulować zespołowi z Brzegu. Wiedziałem, że ten mecz będzie tak wyglądał, że zawodniczki z Brzegu zagrają bardzo ambitnie. My też graliśmy to, co założyliśmy. Mieliśmy grać pod kosz i to nam się udało. Wyeliminowaliśmy wysokie zawodniczki, dzięki czemu w końcówce wyszliśmy na prowadzenie i po prostu zabrakło nam szczęścia. Mieliśmy dziś w drużynie tak na prawdę tylko dwóch graczy. To była Justyna Żurowska i Agnieszka Szott, która daj Boże żeby tak dalej grała.
WIELKIE BRAWA DLA O D R Y !!!!
OBY TAK DALEJ !!!
Temat: [Centrum] Inwestycja w miejscu ex Hotelu Rzeszów cz.I
Spór o nazwę Galeria Rzeszów
Kompleks konferencyjno-handlowy, który powstanie w rejonie hotelu Rzeszów, ma nosić nazwę... Galeria Rzeszów. Taką samą jak istniejący już obiekt przy ul. Słowackiego
W grudniu przemianowano Pasaż Agora na Galerię Rzeszów.
- Hotel Rzeszów, który już niedługo zostanie wyburzony, przez całe lata, czy się to komuś podoba, czy też nie, był symbolem tego miasta. Dla wielu jest jego znakiem rozpoznawczym. Do tej tradycji chcemy nawiązać nazwą. Był hotel Rzeszów, będzie Galeria Rzeszów - tłumaczy Maria Helena Skoczek, prezes firmy Semako, która jest właścicielem hotelu i części działek do niego przyległych.
Semako skierowało do rady miasta zapytanie w tej sprawie. - Chcemy postępować zgodnie z literą prawa, dlatego też na początek zwróciliśmy się do rajców o wyrażenie zgody na użycie nazwy Rzeszów. Gdy rada miasta podejmie decyzję, wtedy będziemy chcieli w Urzędzie Patentowym zarejestrować znak towarowy Galeria Rzeszów, który będzie używany jako oznaczenie powstającego przy al. Cieplińskiego 2 centrum - dodaje Skoczek.
Ale w Rzeszowie jest już Galeria Rzeszów, przy Słowackiego - zwracamy uwagę. - A w jakich dokumentach jest to zapisane? - odpowiada pytaniem prezes Semako.
Okazuje się, że nazwa Galeria Rzeszów, którą nosi obiekt handlowy przy Słowackiego, nie musiała być akceptowana przez radę miasta. - Zgodnie z prawem rada musi wyrazić swoją opinię w sprawie użycia herbu miasta. Wynika to z ustawy o samorządzie gminnym - tłumaczy Justyna Sokołowska, kierownik referatu promocji rzeszowskiego urzędu miasta. - Inna sytuacja jest w przypadku użycia nazwy Rzeszów. Jeśli traktuje się ją jako nazwę geograficzną, nie potrzeba jakiejś specjalnej zgody. Jest jednak wyjątek: jeśli ktoś chce użyć słowa Rzeszów jako części znaku towarowego i zarejestrować tę nazwę w Urzędzie Patentowym, wtedy jej użycie musi być poprzedzone decyzją rady miasta. Wynika to z prawa własności przemysłowej - wyjaśnia Justyna Sokołowska. Tak jest w przypadku obiektu, który ma powstać w rejonie hotelu Rzeszów.
Co na to Ryszard Podkulski, właściciel Galerii Rzeszów przy ul. Słowackiego? - Jestem zaskoczony tym, że ktoś chce nazwać obiekt handlowy tak samo - mówi. - Nie wiem jeszcze, jak na to zareaguję, w razie czego będę starał się udowodnić, że jako pierwszy użyłem tej nazwy - dodaje. To może nie wystarczyć, jeśli Semako opatentuje nazwę Galeria Rzeszów.
Pikanterii całej sprawie dodaje jeszcze jeden fakt. Obiekt handlowy przy ul. Słowackiego został oddany do użytku pod koniec 2004 roku. Nosił wtedy nazwę Galeria Rzeszów. Jednak po pewnym czasie został przemianowany na Pasaż Agora. Nazwa ta obowiązywała jeszcze w grudniu ubiegłego roku, lecz została zmieniona znów na Galerię Rzeszów. Właściciel obiektu tłumaczył powrót do dawnej nazwy względami marketingowymi. Tymczasem Semako zwróciło się do miasta o zgodę na nadanie nazwy Galeria Rzeszów miesiąc wcześniej, bo w listopadzie 2006.
Zarówno Ryszard Podkulski, jak i prezes firmy Semako nie zdradzają, jakie będą ich dalsze kroki w tej sprawie. Wiadomo, że pierwsi na temat nazwy Galeria Rzeszów wypowiedzą się radni na sesji pod koniec stycznia.
http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,3868454.html
ciekawe jaki bedzie tego finał?? ja osobiście uwazam ze lepiej aby to centrum mialo jakas konkretna nazwet a ta "galerie" na slowackiego :gaah:
Temat: Św. Benedykt przewraca się w grobie...
Benedyktyni z Tyńca będą się uczyć od tybetańskich mnichów. Czego? Między innymi medytacji i medycyny tybetańskiej. - To będzie wymiana doświadczeń. Liczymy na to, że nie będzie to jednorazowe spotkanie - mówi o. Bernard Sawicki, tyniecki opat
Pięciu tybetańskich mnichów z najbardziej znanego tamtejszego klasztoru Ganden pod koniec lutego kilka dni spędzi w klasztorze Benedyktynów. Ze względu na sytuację polityczną musieli opuścić Tybet i zamieszkać w Indiach. Do Krakowa przyjadą w ramach projektu "Czas na Tybet", którego pomysłodawcami są Justyna Jan-Krukowska i buddysta dr Gendun Yonten.
- Chodzi o wymianę kulturalną, obronę praw człowieka i pomoc tybetańskim dzieciom. W listopadzie ubiegłego roku nawiązaliśmy współpracę z Benedyktyńskim Instytutem Kultury. Pomyśleliśmy, że Tyniec to będzie miejsce, w którym tybetańscy mnisi dobrze się poczują - mówi Justyna Jan-Krukowska. Jak twierdzi, tynieccy mnisi od razu zgodzili się gościć Tybetańczyków. - Położyli tylko nacisk na ekumeniczny i międzykulturowy wymiar tego spotkania - dodaje.
W prawie tysiącletniej historii opactwa to pierwsza taka wizyta. - Dla nas to niecodzienna okazja wymiany doświadczeń. Ich tradycja religijna jest starsza od naszej. Możemy wiele się od nich nauczyć - mówi o. Jan Paweł Konobrodzki. Benedyktyn prowadzi na co dzień medytacje w tynieckim klasztorze. - Poproszę braci z Tybetu, żeby podzielili się z nami swoimi medytacyjnymi technikami. Liczę na wspólną kontemplację - dodaje. Jak twierdzi, zakonnicy chcą "maksymalnie wykorzystać czas spędzony z Tybetańczykami". Dlatego planowane są wspólne posiłki (wegetariańskie) i wspólna rekreacja. - Chcemy, żeby nasi goście odpoczęli, ale też dzielili się nie tylko z nami swoimi doświadczeniami - mówi. Dlatego spotkania z mnichami będą otwarte. W programie m.in. prelekcja "Tybet - jego ziemia, ludzie i kultura" połączona z projekcją zdjęć, dyskusja o sytuacji politycznej i przyszłości Tybetu (23 lutego). Dzień później mnisi będą mówić o przedmiotach sakralnych i rytualnych, a tybetańscy lekarze podzielą się swoim doświadczeniem medycznym i opowiedzą o tamtejszych metodach leczenia.
O. Bernard Sawicki, tyniecki opat, nie ma wątpliwości, że dla wspólnoty zakonnej będzie to historyczne wydarzenie. - Wiele nas łączy. I my, i oni walczymy o to, by być mnichami. Najważniejszym owocem takiego spotkania może być to, że na własnej skórze doświadczymy uniwersalnych wartości. Mam nadzieję, że nie skończy się na jednym spotkaniu - mówi.
Benedyktyni, goszcząc mnichów z Tybetu, chcą też dać sygnał, że włączają się w akcję solidarności z okupowanym przez Chiny Tybetem. - Uciekamy od polityki. Trzeba jednak bronić dobra i wartości, które w Tybecie giną - mówi o. Konobrodzki.
Tybetańczycy pojawią się też w Krakowie. Od 25 lutego do 1 marca w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha" będą sypali mandalę - symbol wolności i pokoju. Krakowianie będą też mieli okazję, by obserwować mnichów w rytualnym tańcu.
Źródło
Od razu zaznaczam, że nie mam nic do tego, że się spotykają, że walczą o wartości, które są nam wspólne i popieram to. Oburza mnie po prostu fakt, że katoliccy mnisi będą się uczyć buddyjskich technik medytacji. Nie jestem pewien czy jest to odpowiednie dla jakiegokolwiek katolika. Poza tym nie wyobrażam sobie ich wspólnej kontemplacji. Chrześcijanie będą kontemplować Chrystusa, a buddyści jakieś przedmioty (przepraszam forumowych buddystów za uproszczenia, opieram się na wikipedii )? Nie wyobrażam sobie tego...
Uważam, że jest to rozmywanie naszej tożsamości religijnej i dodawanie rzeczy, które są naszej kulturze całkowicie obce i uważam, że niepotrzebne. Szczytna rzecz, jaką jest pomoc Tybetowi, nie może oznaczać zapominania o tym, że jesteśmy chrześcijanami i różnimy się od buddystów bardzo mocno.
Temat: Cukierki Odra Brzeg 2006/07
Druga runda w wykonaniu brzeskich Cukierków przechodzi wszelkie oczekiwania. Po wygranej z Polfą Pabianice nadzieje były duże, ale porażka w Toruniu sprawiła, że zaczęto wątpić w to, czy rzeczwywiście nastąpiła zwyżka formy. Później było już tylko lepiej.
Podopieczne Krzysztofa Kubiaka najpierw pokonały u siebie AZS Poznań, a następnie zaskoczyły wygrywając w Łodzi z bardzo dobrze spisującym się w tym sezonie ŁKS-em. W minionym tygodniu Ford Germaz Ekstraklasa rozegrała dwie kolejki. Pierwszym rywalem brzeskiego zespołu była Duda Leszno. W meczu rozgrywanym w brzeskiej hali faworytem były Cukierki, ale nie należąło lekceważyć Dudy, który w ostatnim czasie również poczyniła postępy, zwłaszcza po amerykańskich wzmocnieniach. Zawodniczka z Leszna - Nikita Bell okazała się zawodniczką bardzo trudną do upilnowania dla brzeskiej obrony. Zdobyła w tym meczu aż 37 punktów, nie miała jednak należytego wsparcia wśró koleżanek z zespołu i nie wystarczyło to odniesienia zwycięstwa. Cukierki miały swoją Amerykankę - Kimberly Williams, która również popisywała się skutecznością. Kim zdobyła 31 "oczek", ale dla odmiany miałą duże wsparcie w reszcie zespołu, który rozgrywał bardzo dobry mecz. Cukierki od początku zdobyły przewagę i pewnie wygrały mecz.
Cukierki Odra Brzeg - Duda PWSZ Leszno 95:73 (26:16, 25:20, 26:22, 18:15)
Odra: Kimberly Williams 31, Anna Marczewska 15, Olena Proszczenko 11, Małgorzata Babicka 11, Joanna Chełczyńska 11, Martyna Koc 10, Agnieszka Makowska 6, Magdalena Rzeźnik, Justyna Daniel; trener Krzysztof Kubiak
Po trzech wygranych pod rząd Cukierki grały w Gorzowie z bardzo trudnym rywalem, w brzeskim zespole nie mogła jeszcze zagrać Amber Watts, amerykańska centerka, która przyjechała do Brzegu w środę. Mimo to, w brzeskim zespole wierzono w zwycięstwo.
Dwie pierwsze kwarty były bardzo wyrównanym widowiskiem, o czym świadczy fakt, że obie częśći kończyły się remisowo. W trzeciej przewagę zdobyły Cukierki i wizja wygranej stawała się coraz bardziej realna. W ostatniej części jednak gorzowianki zaczęły odrabiać straty, głównie za sprawą skutecznej gry Justyny Żurowskiej. Kilkanaście skund przed końcem ta właśnie zawodniczka dała swojemu zespołowi prowadzenie 78:76. Wydawało się, że jest już po meczu. Jednak końcówka należała do Odry, a właściwie do jej kapitana - Oleny Proszczenko. Mimo nacisku ze strony obrony, trzy sekundy przed końcową syreną oddała celny rzut za trzy punkty i zapewniła zwycięstwo swojemu zespołowi.
W najbliższą niedzielę Odra będzie podejmowała u siebie SMS Łomianki, zapowida się więc na kolejną wygraną.
AZS PWSZ Sowood Gorzów Wlkp. - CUkierki Odra Brzeg 78:79 (20:20, 19:19, 13:20, 26:20)
Odra: Anna Marczewska 16, Olena Proszczenko 15, Joanna Chełczyńska 13, Martyna Koc 12, Kimberly Williams 11, Agnieszka Makowska 8, Magdalena Rzeźnik 2, Małgorzata Babicka 2, Justyna Daniel; trener Krzysztof Kubiak
Temat: Zespół Stylizowanych Tańców Ludowych PIAST
Ja jako główny agresor i podżegacz tegoż tematu postaram się streścić wszystko o co tak naprawdę chodzi mi i - mam nadzieję- całemu zespołowi... Do "PIASTA": jeśli coś pomyliłem, albo uważacie inaczej- poprawcie mnie.
Instruktorzy tańca- Andrzej Rolski i Jacek Ochmański jak sam tytuł wskazuje za zadanie mają tworzenie układów tanecznych, spektakli, widowisk, itp. Ich zadaniem jest również sprawdzanie i ustalanie składu zespołu, ustalanie strojów, kostiumów, etc., jak również opieka wychowawcza. Pojawia się w związku z tym pytanie kim był w czasie wyjazdu Pan dyrektor Adam Bubiłek? Próbuję jakoś zebrać myśli i w sumie nie wiem... Bo raz mówił że to on jest odpowiedzialny za zespół i to on zdecyduje czy zespół ma wystąpić czy nie (przed pierwszym dniem występów w Bourg-en-Bresse), potem stwierdził, że nie był ani opiekunem ani organizatorem, ani kierownikiem wycieczki... Czyli był odpowiedzialny, decydował o różnych sprawach, ale jednak nie był i nie miał głosu i za wszystko obwinia instruktorów i nas... To pierwsza sprawa.
Druga sprawa. Nie chcę tu sypać żadnymi paragrafami, bo nie mam o nich zielonego pojęcia, ale z wiadomych źródeł wiem że na każde 10 osób w grupie musi przypadać jeden opiekun... Dlaczego Pan dyrektor zostawił grupę 25-osobową z dwoma opiekunami?
Kolejne"ale". W jakim celu pojechała z nami do Francji Justyna T. tłumaczka-nietłumaczka, która była w pracy we Francji (jak sama mówiła), ale jednak nie w tym celu tam pojechała (jak twierdzi Pan dyrektor)? W związku z tym dlaczego zespół został pozostawiony sam sobie bez tłumacza, bez możliwości jakiegokolwiek dogadania się ze stroną francuską? Wynikło z tego wiele problemów, chociażby fakt taki jak to że nie mogliśmy np. dogadać się w sprawie tego feralnego jedzenia. Dlaczego Pani Justynka nigdy nie tłumaczyła tego o co ją prosiliśmy i traktowała nas jak powietrze? Kto ma za to ponieść winę?
Jeśli Pan Dyretkor był kierownikiem wycieczki i miał "pod sobą dwóch instruktorów" to chyba w jego gestii było dogadanie spraw, takich jak nieszczęsne jedzenie, czy głupią herbatę dla chorych że tak powiem "tancerzy". Kto był odpowiedzialny za opiekę medyczną??
Może rzeczywiście polemizuję, ale naprawdę spokojnie, proszę żebyście spojrzeli na to z innej strony... Szanuję zdanie wszystkich forumowiczów, fajnie, że je głośno wypowiadacie. Wiem, że czytając posty można odnieść wrażenie, że jesteśmy wielkimi gwiazdami, którym hotel się nie spodobał a jedzonko ktoś przesolił... Przez tydzień czasu chodziliśmy głodni, zmęczeni i traktowani jak obywatele trzeciej klasy. Nawet bułki na drogę powrotną musieliśmy robić w deszczu na ławkach, ale o tym już pisałem. Moim skromnym zdaniem należy wziąć pod uwagę fakt niezwykle istotny. Nie pojechaliśmy do Francji, bo ktoś nam ten wyjazd opłacił i załatwił. Wzięli grupę z łapanki i zawieźli za darmochę do Francji, żeby pozwiedzali.. To nie tak.... Pojechaliśmy tam bo tańczymy. Można powiedzieć że wytańczyliśmy sobie ten wyjazd. Dziękujemy wszystkim którzy pomogli wyjazd zorganizować. Pokazaliśmy się, moim zdaniem z jak najlepszej strony, promując nie tylko Brzeg, ale też polską kulturę. Teraz wyjaśnijmy sobie wszystko między sobą, ustalmy podstawowe kwestie i podajmy sobie ręce, albo na zgodę albo na pożegnanie...
Temat: Zespół Stylizowanych Tańców Ludowych PIAST
Panie Radku...
Po prostu nic dodać, nic ująć... i browarek...
Swoją drogą... Wy sami przed wyjazdem (wasi rodzice, również instruktorzy) powinniście się zainteresować jak to może wyglądać.
No coż... widocznie nie wszyscy wiedzą, że na świecie są różnice... wszelakie. Dla mnie jest oczywiste, że we Francji jada się zupełnie inaczej niż w Polsce. Będąc tam na pewno spodziewałabym się bagietek z dżemem...
Kiedy mnie i moim koleżankom zaserwowano w pewnym miejscu owoce morza w cieście, po prostu zrezygnowałysmy i później poszłyśmy sobie na pizze. Taki wielki problem dla Was?? My też miałyśmy darmowy wyjazd i jakoś nie płakałyśmy. Nie masz ochoty to nie jedz, ale potem również nie marudź!
Miałyśmy takie same, jak nie bardziej polowe warunki... I jakoś potrafiłyśmy się cieszyć z tego, że byłyśmy, zobaczyłyśmy, dodatkowo zwyciężyłyśmy.
Naprawdę robicie z siebie zranione i niedopiszczone gwiazdeczki nie znając pewnych realiów na zachodzie...
I wieszajcie sobie na mnie psy za to, co napisałam... takie jest moje zdanie... i było podobne przed przeczytaniem tego wszystkiego.
Psów wieszać nie będę... Moim zdaniem głupoty piszesz i tyle.... Weź poprawkę na okoliczności w jakich znaleźlismy się we Francji.... Zapraszając kogoś do domu chcesz aby było mu najlepiej prawda?? Nie mam pretensji do Francuzów, ale uważam, że pewne sprawy można było po prostu dogadać. Szkopuł tkwi w tym, że ty miałaś czas iść na pizzę, my niestety nie... Rozumiesz 6 występów w jeden dzień... chyba niezbyt przyjemne... No ale przecież z nas takie gwiazdy, ze oczekiwaliśmy cudów.... Bagietka bagietką.... z dżemem- nie mam nic przeciwko, ale 7 dni pod rząd?? Jak mawia moja babcia- co za dużo to świnia nie zje!
Niestety nie dane nam było poznać Francji z tej strony, z której pewnie większość ją sobie wyobraża (tudzież również Radek W.)... Przywitał nas nieporządek, brak desek klozetowych i 7-dniowy głód... Bez możliwości wyjścia z sytuacji.. To nie był pierwszy wyjazd zespołu za granicę i uwierz mi, że jesteśmy w stanie znieść bardzo wiele... To że nie "gwiazdorzymy" udowodniliśmy już wiele razy.. Chociażby występując na bardzo mało prestiżowych różnego typu dożynkach itp. Na uwagę zasługuje fakt, że zespół właśnie na tego typu imprezach zarobił bardzo dużo pieniędzy, których nawet na oczy nie zobaczył... Ale nie w tym rzecz... Uważam, że za tyloletnią pracę zasługujemy na coś więcej niż plastikowe tacki z surowym mięsem?? Uważasz że to gwiazdorstwo?
Fakt sprawę można było załatwić przed wyjazdem.. Ale niestety ani członkowie zespołu, ani instruktorzy nie byli wcześniej poinformowani ani o warunkach naszego pobytu ani nawet o rzeczy istotnej- ilości występów, miejscu występów, etc. Wszystkim zajmował sie Pan dyrektor Adam Bubiłek i wydaje mi się, że to w jego gestii było dogadanie różnych spraw. Podam tylko jeden chyba znaczący szczegół.. Kiedy do Brzegu przyjechała grupa niemiecka podajże dwa lata temu mieszkali w Kościerzycach- warunki bardzo nieciekawe... Ale po pierwszej uwadze z ich strony dotyczącej jedzenia zostały im załatwione obiady w Ratuszowej... Gdybyśmy wiedzieli że spotka nas to co spotkało plus do tego 21-godzinny przymusowy postój w Niemczech to byśmy się wcześniej zabezpieczyli.... Wzięlibyśmy żarełko z Polski, więcej pieniędzy etc.
O jakich że tak powiem realiach na zachodzie piszesz?? Chyba nie masz o tym zielonego pojęcia.. Proponuje odwiedzić niemieckie Goslar- tam zobaczysz co to znaczy "zachód"... Bo w tym momencie śmieszysz mnie... a nawet jesteś powiem szczerze lekko żałosna, jak dla mnie, ale to tylko moje prywatne zdanie..
Zespół nie żąda nie wiadomo czego.. Próbujemy ustalić podstawowe kwestie- chociażby dlaczego nie było tłumacza i co robiła we Francji Justyna Tomalska- bo podobno- jak mówi dyrektor BCK tłumaczką nie była, ale jak sama stwierdziła przyjechała w roli tłumacza ??- tez tego nie mogę zrozumieć. Kto był kierownikiem wycieczki? Dlaczego tak naprawdę zostaliśmy zostawieni sami sobie we Francji...?? Dlaczego cała wina spadła na nas?? Coś tu chyba nie gra...
Temat: 2008/09 - 4. ŁKS Łódź - Cukierki Odra Brzeg (01.10)
Fatalna pierwsza kwarta w wykonaniu Cukierków przesądziła o ich porażce w Łodzi, lepsza gra w dalszej części meczu nie wystarczyła na przywiezienie do Brzegu dwóch punktów za zwycięstwo.
Po wygranej w Lesznie nad Dudą, brzeskie koszykarki jechały do Łodzi mocno zmobilizowane i po drugą wyjazdową wygraną. ŁKS po trzech kolejkach był w gorszej sytuacji niż Cukierki, bowiem miał na swoim koncie komplet porażek. To jednak łodzianki lepiej rozpoczęły to spotkanie, zdominowały pierwsze minuty i objęły prowadzenie 11:0. Brzeżanki przez ponad trzy minuty nie potrafiły sforsować obrony i znaleźć drogi do kosza rywalek i dopiero rezerwowa Magdalena Rzeźnik przerwała tą fatalną passę, trafiając za trzy punkty. Nie zmieniło to jednak sytuacji, bowiem obrona Odry wciąż była dziurawa i po 5 minutach meczu ŁKS prowadził 18:6. Cała pierwsza kwarta skończyła się wynikiem 28:11, trzeba więc było jak najszybciej o niej zapomnieć i wziąć się za odrabianie start. Sygnał do tego na początku drugiej kwarty dała Eliza Gołumbiewska, która drugi raz w tym meczu trafiła zza linii 6,25 m., nie pociągnęło to jednak za sobą poprawy wyniku, bowiem ŁKS utrzymywał przewagę zdobytą na początku. Wynikało to jednak w dużej mierze ze słabej skuteczności obu zespołów w tym fragmencie gry. Szczególnie widoczne to było w szeregach Odry, której zawodniczki po dwóch kwartach miały tylko 9 celnych rzutów z gry, a 33 oddanych. W końcówce kwarty nieco nadrobiono dorobek punktowy, ale przewaga łodzianek nie zmalała.
Cukierki, aby myśleć o zwycięstwie, to w ich grze po przerwie musiała nastąpić zmiana. I nastąpiła, ale trzeba było na nią czekać ponad 4 minuty. Po akcji 2+1 Ofy Tulikihihifo oraz „trójce” Izabeli Bogdan, która w tym meczu po raz pierwszy się zaprezentowała w meczu ligowym, Odra zmniejszyła stratę do 10 punktów (51:41). Podopieczne Jarosława Zyskowskiego powoli wracały do gry, niepokoił jednak fakt, że z brzeskim zespole obie rozgrywające miały już po 4 przewinienia. Nie udało się jednak tej dobrej sytuacji utrzymać do końca trzeciej kwarty, bowiem w jej ostatnich minutach ŁKS znów „uciekł” na odległość 15 „oczek” (61:46). Taka strata przed końcowym aktem spotkania oznaczał niezwykle trudne zadanie do wykonania przed Cukierkami. Przez długi czas wydawało się, że odrobienie strat jest nierealne, ale pod koniec meczu obudziła się niewidoczna wcześniej Justyna Daniel, która swoimi pięcioma punktami w krótkim odstępnie czasu tchnęła w swój zespół nadzieję. Cukierki trafiły już tylko 11 punktów (71:60), a do końca meczu pozostawały 3 minuty. Te 3 minuty już jednak nic nie zmieniły, ŁKS wygrał, a Odra mogła jedynie żałować swojej postawy na początku meczu, kiedy to rozstrzygnęły się losy meczu.
ŁKS Siemens AGD Łódź – Cukierki Odra Brzeg 77:65 (28:11, 15:14, 18:21, 16:19)
Odra: Eliza Gołumbiewska 16, Ofa Tulikihihifo 13, Magdalena Rzeźnik 11, Tysell Bozeman 10, Amber Petillon 6, Justyna Daniel 5, Izabela Bogdan 3, Agnieszka Pietraszek 1; trener Jarosław Zyskowski
Temat: OT ale....
http://info.onet.pl/1096331,11,item.html
Maturzyści zaskoczeni pytaniami z historii
Historia ubioru w Europie, wizerunki polskiego godła na przełomie
wieków, warszawiacy w latach 1886- 1921 - m.in. z takimi tematami musieli
zmierzyć się uczniowie, którzy zdawali dziś maturę z historii. Historię na
maturze wybrał co piąty maturzysta.
70 tys. uczniów musiało m.in. dopasować podpisy do zdjęć
przedstawiających tramwaje warszawskie w różnych momentach historii, opisać
wydarzenia historyczne przedstawione na reprodukcjach obrazów dotyczących
walk o niepodległość czy uporządkować chronologicznie wydarzenia z dziejów
PRL. By zaliczyć część podstawową, uczniowie muszą zdobyć co najmniej 30
proc. możliwych punktów.
Uczniowie narzekali na brak czasu. "Mieliśmy bardzo dużo zadań, bo aż
34, i na to tylko dwie godziny. To za mało czasu" - powiedziała Justyna z
III LO w Przemyślu. Podobnego zdania byli jej koledzy. Teresa Adamczak,
członek szkolnej komisji egzaminacyjnej z Kielc przyznała, że wszyscy
maturzyści w pełni wykorzystali czas przeznaczony na udzielenie odpowiedzi.
Część uczniów uznała, że egzamin był trudny. "Pytania ni z gruszki, ni
z pietruszki" - tak komentowały maturę z historii uczennice z Kielc.
Zaskoczone i zdegustowane były zwłaszcza "rysunkami, godłami, flagami i
emblematami".
"Były zagadnienia, których nie zdążyliśmy przerobić na lekcjach" -
powiedziała Magda z I LO w Gorzowie Wielkopolskim.
"Spodziewałam się dat i ważnych wydarzeń. Tymczasem pytano nas m.in. o
tramwaje w Warszawie. Zupełnie tego nie rozumiem" - mówiła Dorota z IX LO we
Wrocławiu. Po wyjściu z sali podśpiewywały z koleżankami: "mkną po szynach
niebieskie tramwaje". "To taka ironia z naszej strony. Tutaj niby test
historyczny, a oprócz tramwajów było tam jeszcze o rozwoju kolei" - żaliła
się Agnieszka.
Ale nie wszyscy byli niezadowoleni. Filip z I LO w Gorzowie
powiedział: "Pytania mi podpasowały. Interesuję się historią nowożytną, z
której było wiele pytań. Jak dla mnie nie było tak najgorzej. Spodziewałem
się wyższego poziomu". Podobnego zdania był Kuba z Lublina: "Wystarczyło
pogłówkować i inteligentnie wymyśleć".
Podobnego zdania są nauczyciele. "Nowa matura wyraźnie promuje uczniów
inteligentnych" - uważa nauczyciel z przemyskiego liceum Mirosław Warło.
Jego zdaniem pytania maturalne z historii nie kontrolowały, co uczeń "wkuł"
na pamięć w szkole, ale sprawdzały czy kojarzy fakty i wydarzenia.
Matura z historii zaczęła się od kłopotów. "Mieliśmy drobne problemy z
dystrybucja arkuszy egzaminacyjnych. Do kilku szkół dostarczono ich mniej
niż potrzeba. Szybko dostarczono brakujące arkusze i egzamin rozpoczął się o
godz. 9" - tłumaczyła szefowa Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Maria
Magdziarz.
Wyniki egzaminu będą znane za kilka tygodni, świadectwa maturalne będą
wystawione do końca czerwca.
Pisemna matura trwa od 4 maja, zdaje ją 317 tys. maturzystów z 3910
szkół.
begin 666 0.dat
K1TE&.#EA`0`!`(#_`,# P ```"'Y! $`````+ `````!``$`0 ("1 $`.P``
`
end
Temat: "Psyyyt!"
Mówiliśmy na nią Malinowa Dziewczyna, bo miała uroczo różowe policzki. Kochaliśmy ją, ja i Rafi. Myślę, że ona też kochała nas, choć, kiedy ją o to pytaliśmy, tylko się śmiała.
Spotykaliśmy się zawsze po szkole, oprócz niedziel, bo wtedy wyjeżdżała do ojca i spędzała z nim popołudnie.
Najczęściej chodziliśmy do parku i piliśmy „żurawinówkę”, lub piwo, ale zdarzało się, że szliśmy o wiele dalej, aż za rzekę. Były tam łąki, na które nikt nie lubił chodzić, bo zawsze było tam mokro i wszędzie skakały żaby. Trzeba było jednak przejść je wzdłuż i wszerz, żeby znaleźć jedną suchą polanę, na której można było rozłożyć koc, pośmiać się i pomilczeć w spokoju.
Miała na imię Justyna i miała czternaście lat. Tak jak ja i Rafi.
Umówiliśmy się tamtego dnia przy ławce, pod moim blokiem. Była jak zwykle wesoła i przyniosła czereśnie. My kupiliśmy wielką torbę taniego piwa i paczkę papierosów.
- Dziś posiedźmy całą noc, zgoda? – zaproponowała i wypluła czerwoną pestkę.
- Fajnie.
- Ale na łąki. Dawno nie byliśmy – zastrzegła.
Spojrzeliśmy po sobie i ruszyliśmy za nią. Nie była taka sama, jak zawsze.
Szła bardzo szybko.
- Zaczekaj, króliku! – krzyknąłem, gdy nagle zaczęła biec.
- Gońcie mnie!
Śmialiśmy się z Rafim i pobiegliśmy.
„Psyt” – jednocześnie otworzyliśmy puszki z piwem.
- Psyyyt – powiedziała Malinowa Dziewczyna. – Słuchajcie. Pojutrze wyjeżdżam.
Patrzyliśmy na nią zdziwieni. Ona bawiła się zerwanym chabrem.
- Wyjeżdżam – powtórzyła.
- Wiemy – powiedział cicho Rafi. – Dokąd?
- Jadę z ojcem do Kopenhagi. Wrócili do siebie z mamą.
Piliśmy w milczeniu, aż zrobiło się ciemno.
- Na długo? – spytałem i ułożyłem się na wilgotnej trawie.
- Jeszcze nie wiem, ale sprzedaliśmy już mieszkanie, mama oddała samochód dla ciotki Baśki, a pies zniknął już przedwczoraj. Ponoć zwiał na spacerze.
Uśmiechnęła się smutno.
- Może zniknął, bo cieczka? – zaproponował Rafi.
- Fakt. Może pobiegł gdzieś za suką? – powiedziałem. – Wróci. Zawsze wracają po cieczce.
- Nie zawsze.
- Zapalimy? – zapytałem.
- Pewnie. Po całym – powiedziała.
- Po całym – zgodziliśmy się z Rafim.
Zaczęliśmy pić po trzecim piwie, zrobiliśmy zawody na „bekanie” i położyliśmy się obok siebie. Nie chciało nam się spać.
- Szkoda – wyszeptałem.
Poczułem, jak delikatnie chwyta moją dłoń i kładzie sobie na pierś. Kiedy ścisnąłem ją mocniej, westchnęła głęboko.
- Rafi? Ty też możesz, jeśli chcesz. Obaj możecie zrobić, co chcecie. Ja chcę.
Dotykaliśmy ją coraz śmielej. Nie tylko piersi. Dotykaliśmy jej szyi, brzucha i ud. Po chwili nasze dwie, chłopięce dłonie spotkały się pomiędzy jej nogami. Zachichotała.
- Po kolei – powiedziała, szybko rozpięła rozporek dżinsów i zsunęła je poniżej kolan tak, by móc lekko rozchylić nogi.
Cofnąłem dłoń i usłyszałem jak Rafi ją pieści. Słyszałem szelest ciała o ubranie i ich szybkie oddechy. Po chwili i ja to robiłem czując lepką wilgoć na palcach. Byliśmy razem bardzo podnieceni. Chwyciłem jej dłoń i położyłem na swoim udzie. Wiedziała doskonale, co robić. Jej dotyk powędrował ku góry i byłem pewien, że Rafi czuje to samo.
Spuściłem się w spodnie i gwałtownie usiałem. Położyła mi dłoń na ramieniu.
- Miło, prawda?
- Przepraszam… - wyszeptałem, a ona zachichotała. Rafi też zaczął się gwałtownie kręcić. Zaśmiała się głośniej.
- No i proszę. Niektóre dziewczyny uczą się takich rzeczy. Ja już umiem.
Zaraziliśmy się jej śmiechem i w ciszy podnieśliśmy się z koca.
- Zapalimy? – zapytał Rafi.
- Pewnie. Ale po całym – zaproponowała.
- Jest jeszcze piwo – powiedziałem i w ciemności wymacałem plastikową torbę z puszkami alkoholu.
Na drugi dzień nie poszliśmy już z Rafim do szkoły. Nigdy też tego ostatniego spotkania z Justyną nie komentowaliśmy.
Temat: ### dojechaliście do domów?
kama:
[...] Jasne,
nie powinnam już nic pisać
(Fakt.)
(lepiej nie rozjuszać psychopaty, jakim
niewątpliwie jesteś - współczuję Justynie [...]),
Rozhasałaś się. Czy każdy, kto Ci zarzuci bezczelność (nie wnikając
w zasadność tego zarzutu), jest już od razu psychopatą? Możesz wyjaśnić
wątpliwą elegancję "współczucia" osobie, która pojawia się powtórnie
w tym wątku, bez widocznych merytorycznych związków z tematem?
(Trochę nie wypada. Dama przyjmowana w tak zacnych towarzystwach,
przynajmniej wedle własnych relacji, powinna dbać o klasę nieco
bardziej.)
ale może
uspokoi Cię nieco fakt, że nawet gdyby Tomaszek nie był tak uprzejmy i nie
podchwycił mojej gotowości udziału w programie, to i tak - gdybym chciała -
mogłam wziąć w nim udział. Znam osobiście prawie wszystkich, którzy brali
udział w programie a to:
Oczywiście. Osobista znajomość, cokolwiek by to nie znaczyło, otwiera
każde drzwi, niezależnie od jakichkolwiek innych ustaleń. Mnie akurat
ani ziębi, ani grzeje Twoja obecność w studio telewizyjnym. (Przeceniane
medium ;.) Uczciwie jednak będzie powiedzieć, że to nie zasługi położone
Stuhrowi...
- pana Jerzego Stuhra od 92 roku, kiedy to pertraktowałam z pewnym
szwajcarskim wydawnictwem ("Diogenes") o możliwość wydania jego książki
"Choroba sercowa" po niemiecku...
...ani obecność niegdysiejsza Radwana...
- pana Stanisława Radwana, w obecności którego (i kilku innych osób: jego
żony pani Doroty Segdy, pani Katarzyny Herbertowej, pana Ryszarda
Krynickiego...) opowiadałam na początku stycznia tego roku na wspólnej
kolacji o specyfice php i o tym, że ma się ukazać antologia...
[już słyszę, na czym polega "specyfika" ;]
...ani obecność na kartach książki Chwina...
- oraz pana Stefana Chwina, którego znam (na tyle :)))) dobrze, że umieścił
mnie w swojej ostatniej książce "Esther" - nie wierzysz, to zajrzyj na
strony 222 i 224, a przekonasz się sam (mój adres w Zurychu: Seestrasse
365)...
...umożliwiła realizację Twojej "gotowości do wzięcia udziału" w programie,
tylko uprzejmość Tomaszka. (Któremu, niniejszym, kondolencje wobec niniejszego,
hm, zamieszania.)
Jak więc widzisz, nie potrzeba mi Twojego łaskawego zezwolenia na udział w
"Twoim" (???) programie...
niestety].
Przypominam Ci także, że w "p.h.p. wierszach" opublikowane są między innymi
moje wypowiedzi (i tyle było tego "kwękania" i "brużdżenia", ile Tomaszek
zacytował - kto ciekaw, niech poczyta...), a także utwory bliskich mi poetów
z php: Henia, KasiKam, Asasella, Jerzego Wieczorka, Elefanta, Jagody Mytych
i innych.
Twoje wypowiedzi były jednoznacznie przeciw takiej konstrukcji
antologii, jaką zamierzył i zrealizował Tomaszek. Znalazłaś się tam
tedy w celach dokumentacyjnych, jako jej [tego jej kształtu] przeciwniczka.
I to ważna przeciwniczka, zważywszy na rozległe znajomości ;.
Ponadto bardzo się cieszę, że ukazała się antologia wierszy php i jak
najszczerzej gratuluję/gratulowałam Tomaszkowi wytrwałości w jej realizacji.
Ładnie powiedziane. (Rodzynek w tym poście. Albo śliwka suszona. Keks.)
Natomiast zetknięcie się z Twoim destrukcyjnym charakterem uważam za tak
przykre, że - możesz być tego pewien - więcej nie pojawię się tam gdzie Ty
będziesz (ale to wtedy Ty zostaniesz wyłączony z listy zaproszonych, o to
się postaram, choć jest to wbrew mojej naturze).
Nie krzywdź się tak, nie postępuj wbrew swojej naturze. Lub -- może --
zredefiniuj ową naturę, na rzecz zgodności.
(BTW, Twoje poprzednie, także przywołujące osoby trzecie, ryzykowne
aluzje wokół-Bettelheimowskie, były zaiste niesmaczne.)
a_r
Temat: Konferencja PiS w sprawie święta Trzech Króli
Aleksander Mortanow
Witamy państwa na dzisiejszej konferencji poświęconej sprawie święta Trzech Króli czyli 6 stycznia. Niestety ten ważny dla chrześcijan dzień nie został dniem wolnym od pracy, a to za sprawą Platformy Obywatelskiej, która podobno powołuje się na wartości chrześcijańskie, ale ich nie respektuje, wręcz je odrzuca, traktuje w sposób niepoważny. Czyli PO ma za nic chrześcijaństwo. Prymas Polski skrytykował nawet PO za ich postawę i bardzo słusznie, ponieważ takie zachowanie posłów prawicy należy piętnować. Stosowane przez nich argumenty, że mamy zbyt dużo dni wolnych od pracy i zaszkodzi to gospodarce są bzdurne! Święto Trzech Króli to dzień wolny od pracy w wielu krajach europejskich, ale szerzej powie o tym pani Justyna Zielińska, moja asystentka.
Justyna Zielińska
Szanowni Państwo. Uroczystość Objawienia Pańskiego, w Polsce potocznie zwana Świętem Trzech Króli to jedno z najważniejszych katolickich uroczystości religijnych, a zarazem jedno z pierwszych świąt ustanowionych przez Kościół. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa data 6 stycznia wyznaczała początek roku liturgicznego. W niektórych regionach Polski czas pomiędzy Bożym Narodzeniem, a świętem Trzech Króli był uważany za tak bardzo święty, że powstrzymywano się w tym czasie od ciężkich prac. Dzień ten był tradycyjnie w naszym kraju wolny od pracy. Zmieniło się to dopiero wraz z ustawą Sejmu PRL z 16 listopada 1960 r. Obecnie jest to dzień wolny w wielu krajach, między innymi w Niemczech, Austrii, Grecji, Hiszpanii, Słowacji, Szwajcarii, Włoszech, Szwecji i Finlandii. Biorąc pod uwagę niezwykłą wagę tego święta, oraz fakt, że znaczną większość mieszkańców naszego kraju stanowią katolicy, zadziwia upór Platformy Obywatelskiej, robiącej niemal wszystko, by nie dopuścić do przywrócenia temu świętu statusu dnia wolnego od pracy.
Aleksander Mortanow
Na koniec tylko wymienię niektórych posłów głosujących przeciwko ustawie o ustanowieniu dnia wolnego w święto Trzech Króli. Byli to z PO: Stefan Niesiołowski, Janusz Palikot, Ewa Kopacz, Julia Pitera. Osoby takie jak Marek Michalski czy Mirosław Mikulewicz również sprzeciwiali się tej ustawie, podobnie jak obecny premier. Część posłów Polski XXI też była przeciw. O SLD nie wspomnę bo ich stosunek do religii jest oczywisty. Część posłów PO nie głosowała przeciw, a byli to tacy ludzie jak Jarosław Gowin, który w przeciwieństwie do większości swoich partyjnych kolegów jest chrześcijaninem i wie na czym ta wiara polega. Pozostali zaś z PO głosujący przeciw ustanowieniu wolnego w dniu 6 stycznia to pseudochrześcijanie, którzy nie traktują poważnie religii i Polaków, udają tylko, że wierzą, a faktycznie mają gdzieś chrześcijaństwo. Takim ludziom w naszym przekonaniu nie można ufać. Do sprawy święta Trzech Króli jeszcze w przyszłości wrócimy. Dziękuję.
Temat: Dwoje policjantów zaginęło w czasie służby
wg DZIENNIK.PL: "Tajemnica śmierci dwójki policjantów z Warszawy"
DZIENNIK dotarł do akt, z których wynika, że dwaj wysocy rangą urzędnicy Biura Bezpieczeństwa Narodowego mogą mieć ważne dla śledztwa informacje. Chodzi o kulisy śmierci dwójki policjantów z Warszawy, którzy odwozili do domu w Siedlcach Tomasza Serafina.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysław Stasiak i jego zastępca gen. Roman Polko dzwonili do Tomasza Serafina, wówczas dyrektora w MSWiA, wkrótce po zaginięciu policjantów, którzy odwieźli go z Warszawy do Siedlec. Prokuratura wiedziała o tym, ale szefów BBN nigdy nie przesłuchała.
Sprawa najpewniej pozostałaby tajemnicą, bo prokuratura podczas trwającego pół roku śledztwa nie informowała o jego przebiegu. Postanowiliśmy przeprowadzić własne dochodzenie, przekopaliśmy się przez kilkanaście tomów akt, przeczytaliśmy dokumenty zebrane przez śledczych.
Dotarliśmy do akt, które dotąd stanowiły tajemnicę śledztwa. I pytamy, dlaczego prokuratorów nie zainteresowały częste kontakty telefoniczne Tomasza Serafina z Władysławem Stasiakiem i Romanem Polko w sobotę rano, kilka godzin po zaginięciu policjantów?
Fakty są takie: w nocy z 1 na 2 grudnia 2006 r. dwójka policjantów z Dworca Centralnego w Warszawie, Tomasz Twardo i Justyna Zawadka, na polecenie swojego szefa Waldemara P. odwiozła do domu w Siedlcach Tomasza Serafina, wtedy dyrektora Departamentu Porządku Publicznego MSWiA.
W drodze powrotnej ich polonez wpadł do przydrożnego rozlewiska. Oboje utonęli. Przez cztery dni szukały ich setki policjantów, a sprawą żyła cała Polska. Wstrząsające zdjęcia wyciąganego z bagna radiowozu trudno zapomnieć.
Prokuratura wszczęła śledztwo zakrojone na szeroką skalę. Na pierwszy ogień przesłuchań trafił Tomasz Serafin. Opowiadał, że został zaproszony na imprezę w klubie Melodia przez współpracowników z ministerstwa, że nie zdążył na ostatni pociąg do Siedlec i poprosił o pomoc swojego dawnego kolegę Waldemara P. Serafin sam był kiedyś policjantem i pracował w komisariacie kolejowym w Warszawie. P. dał mu - wbrew przepisom - samochód z dwójką funkcjonariuszy.
Aby ustalić, z kim urzędnik w MSWiA kontaktował się przed imprezą i po jej zakończeniu po północy z piątku na sobotę, prokurator zażądał billingów rozmów z jego komórki. Są zadziwiające! Krótko przed siódmą rano w sobotę do Serafina zadzwonił Waldemar P. Pytał o swoich policjantów (w tym czasie P. usiłował jeszcze na własną rękę szukać podwładnych, jednocześnie utrzymując ich zaginięcie w tajemnicy).
O godz. 8.47 do Tomasza Serafina zatelefonował Roman Polko, zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Znał Serafina jeszcze z czasów jego pracy w warszawskiej policji - były szef GROM był wtedy doradcą ds. bezpieczeństwa w stołecznym ratuszu. Rozmowa trwała 149 sekund. Nie wiemy, o czym panowie rozmawiali - prokuratora to nie zainteresowało. Polko rozmawiał z Serafinem jeszcze dwukrotnie tego dnia: o 8.55 (121 sekund) i 12.08 (111 sekund).
Tomasz Serafin o 9.30 zadzwonił do swojego bezpośredniego szefa, Marka Surmacza, wówczas wiceszefa resortu spraw wewnętrznych. Dziewięć minut później zatelefonował do Władysława Stasiaka, szefa BBN (podobnie jak z Polko, znają się z czasów, gdy Stasiak był wiceprezydentem Warszawy). Rozmawiali 282 sekundy.
Stasiak oddzwonił o 10.30 (113 sekund), a potem do godz. 14 panowie wymienili sześć SMS-ów. O 14.18 Stasiak znów zatelefonował do Serafina (148 sekund), potem ponownie nastąpiła seria SMS-ów. Obaj panowie w sobotę rozmawiali jeszcze raz: szef BBN zadzwonił do Tomasza Serafina o 20.47, konferowali 365 sekund. O czym?
Prokuratorzy tego nie sprawdzili. Dlaczego? "Aktualnie sąd jest organem władnym do oceny zebranego w sprawie materiału dowodowego" - odpowiedziała nam krótko Katarzyna Szeska, rzeczniczka warszawskiej Prokuratury Okręgowej.
Warto dodać, że w czasie przesłuchań Tomasz Serafin przeczył temu, co wynika z billingów. Powiedział, że rozmawiał z Władysławem Stasiakiem tylko raz i opowiedział mu o zaginięciu policjantów "jakby przy okazji". Prokurator poprzestał na tym tłumaczeniu.
Minister Stasiak i generał Polko przez rzecznika BBN odmówili nam rozmowy na ten temat. Proces Serafina i Waldemara P. za kilka tygodni zacznie się przed warszawskim Sądem Rejonowym. Odpowiadają za przekroczenie uprawnień. Obaj nie przyznali się do winy. Nie pracują już w policji.
Temat: Where I"m goin"??
WHERE I'M GOIN'?? 3
4 rano, kubek gorącej kawy z mlekiem, torba przez ramię, jeszcze komórka... i wszystko gotowe. Cicho wymknęła się z mieszkania, nikt niczego nie zauważył, wszyscy spali. Do przyjaciółki można było dojechać autobusem te 7 km, ale ona wolała iść pieszo. Słońce właśnie wschodziło i brakowało jej tylko gitary i byłoby zupełnie jak w końcówce teledysku
-Here I’m- Bryana Adamsa. “Chociaż nie, tam jednak był zachód”- pomyślała. Ale co z tego, miała w pamięci wizerunek, który jakimś sposobem dodawał jej odwagi, on zrobił to samo, no.. prawie to samo... Jego piosenki i piosenki The Rasmus, były w jej życiu tym, co ją prowadziło, były nieustannymi wskazówkami na każdym kroku, w każdej rzeczy którą robiła, w każdej myśli potrafiła odnaleźć jakiś tekst, który chociaż w części pasowałby do jej uczuć.
You can't take me (by bryan adams)
Got to fight another fight,
I gotta run another night
Get it out, check it out
I'm on my way and I don't feel right
I gotta get me back
I can't be beat and that's a fact
It's OK, I'll find a way
You ain't gonna take me down no way
Don't judge a thing until you know what's inside it
Dont' push me , I'll fight it
Never gonna give in
Never gonna give it up no
If you can't catch a wave then you’re never gonna ride
You can't come uninvited
Never gonna give in
Never gonna give up no
You can't take me I'm free
Why did it all go wrong?
I wanna know what's going on
And what's this holding me?
I'm not where I supposed to be
I gotta fight another fight
I gotta fight will all my might
I'm getting out , so check it out
Ya, you're in my way
Ya you better watch out
Ooh Come on…
Nie możesz mnie sobie wziąć
Muszę stoczyć kolejny pojedynek
Muszę biec kolejną noc
Wydostać się, sprawdzić
Jestem na swojej drodze i nie czuję się dobrze
Muszę zawrócić
Nie mogę zostać uderzony i to jest fakt
Jest OK., znajdę drogę
Ty nie zabierzesz mnie w dół w żaden sposób
Nie osądzaj rzeczy, dopóki nie poznasz co jest w środku
Nie dotykaj mnie, wywalczyłem to
Nigdy nie ustąpię, nigdy się nie poddam, nie
Jeśli nie możesz złapać wiatru, wtedy nigdy nie będziesz unosić się
Nie możesz przyjść nie zaproszona
Nigdy nie ustąpię, nigdy się nie poddam, nie
Nie możesz mnie sobie wziąć, jestem wolny
Dlaczego to wszystko szło źle? Chcę wiedzieć co idzie
I co to jest, co mnie trzyma?
Nie jestem tam, gdzie przypuszczam, że powinienem być
Muszę stoczyć kolejny pojedynek
Muszę walczyć z całej siły
Wydostałem się, sprawdziłem
Tak, ty jesteś na mojej drodze
Tak, lepiej uważaj
Ooh, no dalej
-Cześć- zawołała.
Justyna jeszcze pakowała rzeczy do bagażnika:
-Hej! Możesz wsiadać.
Anka bez słowa wpakowała się do Forda.
-Jesteś pewna?- spytała na wszelki wypadek kumpela.
-Tak.
-Ehh.. no to jedziemy.
Przez cześć drogi rozmawiały. Plan był gotowy. W zasadzie dziewczyna miała wszystko obmyślone już od dawna. Był prosty, bo najlepsze są najprostsze rozwiązania... Jej koleżanka jeszcze próbowała odwieść ją od jej postanowień, ale na niewiele się to zdało. Anka podjęła już dobre kilka dni temu ostateczną decyzję... Zbliżały się do granicy.
-Dobra schowaj mnie gdzieś.
-Mhm, pod towarem będzie dobrze, może niezbyt wygodnie, ale przeżyjesz te kilka minut jak będą sprawdzać. Mam nadzieję, że cię tam nie znajdą.
-No ja myślę- odparła Anka włażąc do tyłu samochodu.
-Oki, chwila prawdy...
Justyna była zdenerwowana, mimo to jednak starała się opanować i zachowywać tak, żeby facet nic nie podejrzewał i żeby wszystko możliwie się udało. Podała mu przez szybę paszport.
-Dobrze, co pani wiezie?
-Ubrania- dostawa do sklepu, no niech pan looka...
Temat: Mickiewicz, Słowacki + angielski
| [..] Doskonałym przykładem jest
| podwójne zaprzeczenie, które nie pojawia się w innych językach. "Nie
będę
| nic jadła"
Jest to właśnie stosowna konstrukcja.
To właśnie miałam na myśli.
-- Co to znaczy, że coś jest bardzo możliwe?
Chyba tylko wzmacnia się tutaj charakter osoby wypowiadającej to zdanie.
:)
No o to właśnie cały czas mi chodzi. Bronię tego typu konstrukcji własnie ze
względu na możliwość wyrażenia ładunku emocjonalnego za ich pomocą.
Coś jest możliwe albo jest niemożliwe:
-- otrzymałem pozwolenie na wjazd
lub
-- nie otrzymałem pozwolenia na wjazd
Nie mogę otrzymać pozwolenia w jakimś stopniu,
choć mogę je otrzymać z jakimś warunkiem:
Ale przecież nie chodzi o samo zaistnienie jakiejś sytuacji, tylko o fakt
opowiedzenia o niej. Nie chodzi tu przecież o realne zdarzenie, tylko o
fakt wypowiedzenia sie na jego temat.
-- otrzymałem pozwolenie na wjazd, ale muszę jechać powoli
-- otrzymałem pozwolenie na wjazd, ale nie mogę hałasować
Możliwość albo jest, albo jej nie ma, chyba że wchodzimy w świat
,,kwantowy''. ;)
| I oczywiście nic nie jest bardzo niemożliwe. Po prostu jest niemożliwe.
:)
Nie, jest mało możliwe :)
| Odnoszę wrażenie, że chce pan udowodnić swoją rację trochę na siłę,
(; Być może. ;)
Normalnie coś jest po prostu niemożliwe (na przykład mężczyzna w ciąży)
lub możliwe (na przykład mężczyzna w spódnicy). Jak bardzo (w jakim
stopniu)
jest [nie]możliwe, że mężczyzna jest w ciąży i w jakim stopniu, że jest w
spódnicy?
Ale mówię jeszcze raz - nie chodzi mi o możliwość wystąpienia jakiegoś
zdarzenia, tylko ustosunkowanie sie do niego z warstwie językowej.
Prawdopodobieństwo czegokolwiek nie może być większe od jedynki ani
mniejsze od zera.
Korelacja nie może być większa od jedynki ani nie może być mniejsza od
minus jedynki.
Hmm... tylko jaki to ma związek z językiem polskim?
Prawdopodobieństwo czegokolwiek większe od jedynki lub mniejsze od zera --
jest niemożliwe.
Prawdopodobieństwo korelacji większej od jedynki lub mniejszej od minus
jedynki -- jest niemożliwe.
Nie może coś być umożliwione w jakimś stopniu. :)
Skoro tak lubi pan matematykę, to:
- jeśli prawdopodobieństwo czegoś wynosi 100%, to zdarzenie to jest pewne,
- jeśli prawdopodobieństwo czegoś jest z przedziału (0-100)%, to zdarzenie
jest możliwe,
- jeśli prawdopodobieństwo czegoś wynosi 90%, to zdarzenie to jest bardzo
możliwe,
- jeśli prawdopodobieństwo czegoś wynosi 10%, to zdarzenie jest mało
możliwe,
- no a jesli 0%, to niemożliwe.
| A przecież gramatyka języka polskiego rządzi
| się swoimi prawami i nie da się jej wtłoczyć w sztywne ramy. Nie
posługuje
| się jednym szablonem...
Być może niejednym. :) (a nawet -- zapewne niejednym)
-=-
**Trochę** jest to podobne do wzmocnienia czasownika 'dziękować'. :)
-- Bardzo dziękuję.
Wzmacnianie czasowników sensu nie ma:
-- Bardzo biegnę.
-- Bardzo idę. :)
-- Bardzo jestem. (chyba że -- 'bardzo jestem zmęczony', ale tu
wzmacnia się nie czasownik 'jestem', ale przymiotnik 'zmęczony')
A czy ja wzmacniałam czasownik? :) Chyba trochę odbiega pan od tematu :)
pozdrawiam
Justyna
Temat: Magia miłosna
Thx Evan jako jedyny zaczynasz mnie rozumiec a wiec
ależ ja cię doskonale rozumiem.
byłem w takiej sytuacji, z tym że ja mogłem coś z tym zrobić.
trochę ludzi cierpiało w imię mojej miłości... i patrząc z perspektywy czasu wstecz - zrobiłbym bym im to samo, tylko boleśniej.
Nigdy powaznych kłótni typu darcie gemby i wyzwiska nie było, byly sprzeczki ale takie drobne o pierdoly nic niewazne, ona poprostu chciala mnie zdenerwowac bo sam mogla sie wtedy wyrzyc troszke. I o tym wiedziałem, po 10 minutach bylo jakby nigdy bysmy sie nie klócili. NIKOGO NIE MA ANI na nikogo sie nie cziła. Ingerenca była ze strony jej siostry co z obory na wielka pania sie wykreowała bo ona se dom buduje i wogoole i wilka pani nage, ale ze 8 lat na stancji z dzieckiem i zmezem w 1 pokoju mieszka to jakos juz niewazne.
kiedy rozpadły się moje związki, zamiast pić wolałem analizować ich przebieg.
bardzo często jest tak, że te drobne kłótnie to kamyczki, z których układa się kurchanik dla toksycznego związku.
a teraz spróbuj pomyśleć, jak ona to odbierała?
czy jest osobą magiczną? a ty? CO tak właściwie was łączyło?
Moj narzeczona byla u mnie 4 miesiace , potem do domu wroocila i po 4 dniach taki cios dostalem, wiec to napewno jej siostra- karty to potwierdzily, nie chce siostry krzywdzic mowi odrazu, ale jezeli kiedys bedzie potrzebowala pomocy to juz jej nie udziele[ znajac zycie i tak pomoge bo taki juz jestem]
wiele związków rozpada się, kiedy ludzie zaczynają ze sobą mieszkać. to żadna nowość.
Justyna, teraz wlosy na wisniowa czerwien ma, okolo 165 cm wzrostu 58kg zgrabniutka-malutka. ma wade wymowy i nie mowi dż,r,cz,sz tak jak trzeba.Uparta ale potrzfilem ja przekonac jak na to pozwolila i mnie wysluchala, energiczna to chyba wszystko na SUCHO
długość włosów?
Patrzylem na to wszystko z boku, fakt dalem plame,obiecałem że sie zmienie - aby tylko dala szanse ale juz sie zmienilem przez te 3 tygodnie - schudłem 7 kilo, rzucam palenie, ostrzygłem się [mialem wlosy prawie do pasa] zgoliłem bródke, zmienilem ubiór [ ona jeszcze o tym nie wie oproocz tego ze schudłem], chcarkter mi sie tez juz sporo zmienil.
a pomyślałeś przez chwilę, że to być może ty zostałeś zauroczony?
twoja sygnatura energetyczna... wygląda jak płomień świecy widziany zza mgły.. jest zniekształcona i zaburzona, ale składam to na karb twoich emocji.
pierwsza rzecz jaką powinieneś zrobić to wyciszyć się.
Jestem gotowy poświecic swoja energie i stac sie zywicielem dla wampira energet jak mi pomoze, oddac czesc swych wspomnien z dziecinstwa ktore sa dla mnie najcenniejsze bo go prawie nie mialem jako cena za urok[ wiem ze takie istnieja ale sam sie nie podejme bo nie chce innych skrzywdzic], zrobic WSZYSTKO aby tylko wrocila do mnie... tak mocno ja kocham i jej to powiedzialem : " za cene zdrowia a nawet mojego życia ja zrobie i bede robil wszystko, bo bez Ciebie to zycie sensu nie ma" ... zrozumcie mnie.
nonsens.
NIGDY nie skazuj się na trwałe cierpienie z miłości, NIGDY nie poświęcaj swojego życia z miłości dla kogoś. wszystko co osiągniesz, to widok tej osoby trzymającej się za rękę z innym.
a co do twojej traumy z dzieciństwa i obawy przed utratą bliskiej osoby, to nie jest wymówka dla takiej reakcji. postaraj się kontrolować.
Jutro o 16 sie z nia spotykam jak ktos moze nech mnie wesprze duchowo lub magicznie, a kiedy bedzie trzeba tez wespre energia jezeli bede wiedzial kogo.
i co jej powiesz? upadniesz na kolana, zaczniesz błagać, prosić, namawiać, grozić?
rozpłaczesz się?
a pomyślałeś przez chwilę, żeby iść na to spotkanie ze spokojem ducha?
zaprosić na kawę, uśmiechnąć się? zapytać, jak się czuje, co porabia? co słychać u jej siostry? zapytać co zamierza, co sądzi o spędzonych razem latach? co według niej było nie tak? porozmawiać, jak z człowiekiem?
posłuchać co ma do powiedzenia, po czym zapytać czy możecie się spotkać za parę dni...
cóż, mam wrażenie, że jesteście siebie warci oboje... tak czy siak to wygląda jak rozgrywka, którą mógłbyś rozegrać sam bez pomocy kogokolwiek, gdybyś podszedł do tego na spokojnie.
zobaczymy, może uda mi się u zaprzyjaźnionego bóstwa wymodlić dla ciebie kolejną szansę.
powiedz, czemu tak właściwie przyszedłeś tutaj? skąd taka wiara w magiczne zaklęcia?
Temat: Zabiłem go
a_r
kama:
| "Każdy dobry wiersz samym swym pojawiniem się i istnieniem psuje - na
swoją
| miniaturową skalę - zabawę Historii, narusza jej pewność siebie i dobre
| samopoczucie."
| To wg Stanisława Barańczaka. Ciekawe który z tych trzech uznałby za
dobre? A
| może wszystkie trzy? Będę miała okazję to zapytam :-).
Hm. A nie masz własnej [definicji] ;? (Sufler utytułowany,
to fakt.)
Mam. Ale moja się nie liczy. Zdyskwalifikowałeś przecież. Więc wzięłam
pierwszą lepszą z brzegu, która się liczy :-).
| Bo z tym, żebyś Ty wiedział jaki styl mi się podoba a jaki nie, zgodzić
się
| bez walki nie mogę ;-).
Przecież w szczerosci swojej nie ukrywasz specjalnie,
więc o co chodzi?
O to, że wiersze marco i Wojtka nie są o głębi piwa.
| Nigdy nic nie wiadomo ;). Może nie ciepłą? Może nie mżawką? Może
jeszcze
| inaczej?
| Może. Ani ja tego nie wiem, ani tym bardziej Ty.
Dlaczego "tym bardziej"? Never mind.
Dlatego, że... uzasadniłam w poprzednim poście, ale żeś ślepy czy głuchy
(???), mam jeszcze raz?
| Wiersz Marty w 8 linijkach pomieścił tyle wymiarów, luster,
| esej machnąć.
Potrafisz -
| machnij. Marta się ucieszy :-))).
O, teraz Ty -- zdaje się -- pretendujesz do jakiejs
"lepszej wiedzy" z czego się ucieszy albo i nie ucieszy.
Dlaczego aż lepszej wiedzy? Jeśli napiszesz dobry esej o wierszu Marty, to,
można założyć, że się ucieszy. Nie zakładam, że jest nienormalna ;-).
Nie traktuj tego aż tak personalnie ;-. Czytelnik może być dowolnie
selektywny i arbitralny. Od krytyka wymaga się uzasadnień. Proste,
nie?
Proste. A jakby nie było proste, to proszę zapisać się na nauki u a_ra.
Uzasadnienia na temat wiersza "Zawsze":
donoszącej wszem i wobec, co tam, panie, słychać w duszy peela"
i zdziwiłby się młodością autora ;).
A wiersz? Z ducha postmodernistyczny, z litery -- liryczny.
Ze skojarzeń -- faustyczny. W wykonaniu -- dobry."
Na temat wiersza "Dwugłos":
"Zbliżasz się do coraz piękniejszej prostoty.
Nic tu nie brzmi fałszywie. Nic więcej nie
trzeba pisać."
Na temat wiersza "depresyjny poemat prawie prozą" uznał widać, że faktycznie
"nie trzeba pisać", wystarczy podsumować:
"wierszy jet tylko sześć. Z czego trzy (Justyny, Marty, Tomaszka)
są wierszami dobrymi."
Ani to selektywne ani arbitralne. To tylko wynikało z fachowych uzasadnień
Krytyka.
;))))))
*kama*
Temat: poszedłem - poszłam itp.
Drobnostka, ale 'v' to nie 'w'. W owym czasie należy tu podejrzewać
spółgłoskę wargową taką, jak angielskie 'w'. Tak ją zresztą ciągle mówią w
pewnych pozycjach Rusini, Słowacy i Słoweńcy.
I znowu uproszczenie ;p
To nie tak. Gdy wyraz był zakończony na spógłoskę, prawo sylab otwartych
powodowało jej zanik. Jer na końcu wyrazu był zawsze efektem uproszczenia
końcówki (powiedzmy, że jeszcze praindoeuropejskiej). Na przykładzie dębu,
mogło to wyglądać tak: dambus =da~bu.
Nie rozumiem... prawo otwartych sylab powodowało zanik spółgłoski?
| Jery
| (umieszczane były na końcach wyrazów i między zbitkami spółgłosek)
Nie były umieszczane, tylko tam powstały, na ogół wskutek rozwoju
krótkich 'i' i 'u'.
I tu także wkradło się uproszenie. Pisząc o "umieszczaniu" jerów, chciałam
po prostu uplastycznić, unaocznić obecność jerów w wyrazach. Rzeczywiście,
powinnam zwracać większą uwagę na to, w jaki sposób chcę coś przekazać.
| liczy się
| od końca wyrazu - te powypadały, bo były na pozycji słabej - wszystkie
jery
| końcowe były na pozycji słabej. Kolejnym jerem był jer na pozycji mocnej
| (jer twardy lub miękki), który ulegał wokalizacji, czyli na jego miejscu
| pojawiała się samogł.e.
Z tego co wiem, to w ten sposób liczy się nieprzerwane sekwencje jerów.
Każda
samogłoska powoduje konieczność liczenia od nowa.
Proszę o bliższe wyjaśnie. Co oznacza stwierdzenie, że każda samogłoska
powoduje konieczność liczenia od nowa? Skoro linijkę wcześniej jest
powstania nieprzerwanych sekwencji jerów.
| Forma wziął jest trudniejsza do omówienia
| w?zjęl? - trudność polega na tym, że - o ile oczywistym jest fakt, że
jer na
| końcu po prostu wypadł, o tyle ciężko jest mi powiedzieć, dlaczego jer
na
| pozycji mocnej, pomiędzy "w" i "z" nie wokalizował się do e, jak to jest
np.
| w trybie rozkazującym -weź.
Wyjaśnienie wynika z wcześniejszej uwagi. Po (patrząc od końca)
samogłosce 'ę' jer między 'w' a 'z' był w pozycji słabej. Generalnie
sąsiedztwo normalnych samogłosek jest dla jerów zabójcze :)
Hmm... wydaje mi się to podejrzane.... Na mój gust, to po spółgłosce l
istniał jer słaby, więc między "w" i "z" powinien znajdować się jer mocny.
Jestem pod wrażeniem. Tak rzadko można z kimś porozmawiać na tak frapujące
tematy :)
Bardzo dziękuję, choć - jak się okazuje - w moich tłumaczeniach znalazło się
bardzo wiele niedociągnięć. A tematy są rzeczywiście niezwykle interesujące
:)
Pozdrawiam
Justyna
Temat: "Kontrol" czy "kontrola"?
Argenum:
| poprawne=występujące w słownikach
Aha, nareszcie kumam. A więc ,,poprawny'' to z (definicji)
występujący w słownikach.
Czyli zgodny z aktualnym stanem polszczyny. Jeśli za x lat do słowników
wejdzie wyraz swetr, to także stanie się formą poprawną.
Argenum:
| czyli zaakceptowane przez językoznawców, bo kto inny, jak nie oni,
| ma dbać o polszczyznę?
A kto dba o gwiazdy? Chyba astronomowie... Ale przed narodzinami (a
nawet przed poczęciem) pierwszego astronoma gwiazdy jakoś same dbały o
siebie, dopiero potem zrobiły się takie bezradne.
To chyba zbyt odległe porównanie... Zupełnie inna dziedzina.
Argenum:
| W słowniku też nie znajdzie się formy kontrol, choć tak wiele osób
| się nią posługuje.
Ja się nie posługuję, ale jeśli robi to wiele osób, to słownik dbały o
pełne odzwierciedlenie języka powinien tą formę odnotować. Jeśli to
nie jest słownik języka polskiego, tylko jakiegoś ogolonego na gładko
bytu wirtualnego, to co komu po nim?
Argenum (o ludowej analogii):
| Bo skoro nie mówi się wiater, to pewnie forma sweter także nie jest
| poprawna.
To jest oczywiście złe rozumowanie o poprawności w sensie występowania
w słowniku. Sięganie po analogię jest nieadekwatną metodą badawczą,
która zawodzi na każdym słownikowym widzimisiu. Zamiast tego należy
sięgnąć po świętą księgę.
Pozwoli pan, że przypomnę pańskie słowa:
Co do (b), to ja na początek proponuję
jako analogie takie słowa:
-- metr, metra;
-- łotr, łotra;
-- Piotr, Piotra.
Ale ludowi zapewne nie zależało na poprawności w tym sensie.
,,Swetr'' dobrze brzmi i to wystarczy. A ta dobrość brzmienia jest
subiektywna i bierze się z przyzwyczajenia do innych słów o podobnym
zakończeniu.
Akurat fakt uciekania przed gwarami (w przypadku wyrazu sweter) został
udowodniony przez językoznawców.
Argenum:
| moim celem było przedstawienie aktualnego stanu poprawnościowego
Czyli przedstawienie stanu słowników? Ja też się zgadzam, że jest
opłakany, w szczególności w kwestii kontaktu z rzeczywistością.
Argenum:
| (no jakby nie było, to to, co jest zawarte w słownikach jest uważane
| za poprawne).
Jasne, na mocy definicji.
Argenum:
| Więc naprawdę nie rozumiem, skąd ten oskarżycielski ton pańskiej
| wypowiedzi.
Tam nie miało być żadnego oskarżenia, Jeśli samo wlazło, to ja z kolei
przepraszam. Oczywiście nie mam nic przeciwko cytowaniu reklam, ani
gazet, ani dobranocek o królewnie Poprawii i królewiczu Słownicym, bo
przecież żyjemy w wolnym interśmieciu. Tylko wyczułem jakiś
oskarżycielski ton w stosunku do ludzi mówiących ,,swetr'' i
wystąpiłem w ich obronie.
Akurat reklamom i gazetom daleko do słowników. Czy będzie też pan bronił
ludzi mówiących kontrol, perfum, w Zakopanym... ? Bo przecież ludzie tak
mówią.
pozdrawiam
Justyna
Temat: III Wojna Swiatowa
Byly ambasador Izraela w Polsce, prof. Szewach Weiss, w rozmowie z
Justyna Pochanke transmitowanej na antenie TVN24 oswiadczyl, ze "trwa
wlasnie III Wojna Swiatowa i jest to wojna z terroryzmem". Wyrazil
rowniez przekonanie, ze wszystkie europejskie kraje, w tym takze Polska,
sa strona konfliktu oraz, ze w przypadku biernego zachowania tej
koalicji USA-Izrael-Polska mozemy te wojne krotko mowiac przegrac.
Nie jest to oczywiscie oficjalne stanowisko Izraela, nie wyglosil go
bowiem na antenie Faktow urzedujacy ambasador, jednak autorytet prof.
Weiss'a oraz szacunek dla jego profesjonalizmu pozwala mi sadzic, ze
jest to stanowisko wiazace.
Pomijajac precedens jakim byla tak szczera rozmowa dyplomaty, stanowisko
przedstawione przez prof. Wiess'a jest dla mnie o tyle wazne, ze
potwierdza moje domysly o tym, ze interwencja w Iraku lezy w izraelskiej
racji stanu. Do tej pory Izrael pozostawal szara eminencja koalicji
antyterrorystycznej, co stanowilo istotna luke we wszelkich analizach
polityki "koalicji antyterrorystycznej" wobec Bliskiego Wschodu.
Taki stan rzeczy uwazam za nie dopuszczalny z punktu widzenia polskiego
interesu narodowego, ktory polozylismy na szali biorac czynny udzial w
napasci na Irak. Jestem gleboko przekonany, ze jezeli Polska ma brac
udzail w wojnie z terroryzmem, okreslanej zakulisowo mianem III
swiatowej, ze jezeli ma byc to wojna napastnicza, prowadzona na frontach
zewnetrznych, dyskusja na temat jej celow, zagrozen i korzysci z niej
plynacych, powinna odbywac sie na forum publicznym, a nie jedynie na
najwyzszych decyzyjnych szczeblach wladzy.
Uwazam, ze ogromnym bledem jest utrzymywanie tabu o niezaangazowaniu
Izraela poza palestynskim wymiarem terroryzmu i okrywanie calunem
tajemnicy wszelkich arkanow polityki zagranicznej panstwa, z ktorym de
facto znalezlismy sie na wojnie. Przede wszystkim jest to szkodliwe dla
obrazu Izraela w Polsce, bowiem w obecnej sytuacji wewnetrznej Polski
pozostawia szeroki margines dla agitacji wszelkiej masci populistow,
niemalze zawsze nacechowanej antysemityzmem. Slowo Zyd nie jest epitetem
w Polsce, a utrzymywanie zmowy milczenia na temat zwiazkow, jakie lacza
Polakow z Zydami przyczynia sie tylko do narastania wokol nich
szkodliwego mitu wynikajacego przede wszystkim z niezrozumienia.
Wojna z terroryzmem stawia nas, jako calosc zachodniej cywilizacji, w
obliczu nowego postzimnowojennego ladu, ktory okazal sie byc rownie,
jezeli nie bardziej niebezpieczny. Jezeli jako Polacy mamy w tym nowym
ladzie zajac stanowisko nie stojace w sprzecznosci z historycznymi
tradycjami naszego narodu, nie mozemy milczec na zadne, nawet
niepopularne czy tez nie wygodne tematy. Prof. Weiss sie bowiem myli -
Polska nie jest na III Wojnie Swiatowej i taka jeszcze nie wybuchla -
Polska jest na wojnie o samookreslenie, a stawka w niej jest przede
wszystkim nasze bezpieczenstwo.
pozdrawiam
Andrzej
Temat: LEDNICA 2005: Konferencja Prasowa, 30 maja 2005 - Pozna??
2005-05-30 15:43
„Szukałem was, teraz do mnie przychodzicie” - pod takim właśnie hasłem przebiegać będzie tegoroczne spotkanie pod Rybą Młodzi z całego kraju i nie tylko ściągną nad Jezioro Lednickie, by być najbliżej źródła. Ostatnie słowa wypowiedziane do młodych przez Jana Pawła II są mottem spotkania, ale jak mówią organizatorzy, mogłyby one być także zaproszeniem Jezusa Chrystusa do trwania wraz z Nim. To zdanie jest bardzo ważne dla nas, dlatego stało się treścią nowego, lednickiego „przeboju” – kanonu wykonywanego przez Siewców. Ponadto powstaje ciągle litania do Jana Pawła II, która po raz pierwszy zostanie odśpiewana właśnie 4 czerwca, w dniu spotkania młodych.
Obecność Jana Pawła II w dwa miesiące po Jego śmierci, będzie na Lednicy bardzo żywa. Jak zapowiedział na konferencji prasowej o. Jan Góra, dominikanin i główny organizator spotkania, będą i specjalne czerwone buty, dwa wyjątkowe różańce oraz złocony odlew ręki Papieża Polaka. Jednym z punktów spotkania jest przyjęcie duchowego Testamentu Ojca Świętego Jana Pawła II, które nastąpi dokładnie o godzinie 21.37. O. Góra podkreślał, jak ważne jest by pokolenie JPII znało dorobek myśli Papieża. W tym czasie w oknie powstającego na lednickich polach domu zawiśnie ogromny plakat Jana Pawła II, jako wspomnienie słów kard. Ratzingera – „stoi w oknie domu Ojca”.
Swoje słowo skieruje do zebranych Benedykt XVI. Napisany przez niego na tę okazję list odczyta Arcybiskup Metropolita Gnieźnieński J. E. Henryk Józef Muszyński około godziny 22.05.
Na Polach Lednickich pojawi się figura Jezusa Frasobliwego oraz monstrancja ufundowana przez ks. prałata Jankowskiego. Tegoroczna Lednica będzie mieć także swój zapach, przygotowane zostały bowiem specjalne perfumy – zapach prosto z Ziemi Świętej przesycony piżmem i kwiatami. Lednickim gadżetem dla każdego pielgrzyma w tym roku będą specjalne paski na nadgarstek z napisem Lednica 2000. Każdy przy rejestracji otrzyma także specjalny piernik ze słowami: „Dla tej Miłości warto żyć.” Do kupienia będą także przepiekne szklane kropielnice oraz nowa płyta Siewców Lednicy z Koronką Jamnejską, poprzedzona słowem o. Jana i specjalną pieśnią.
Każdy uczestnik ma na Lednicę zabrać białą szatę i świecę chrzcielną, bo właśnie sakrament chrztu świętego jest naczelnym tematem spotkania oraz kamień na Drogę III Tysiąclecia.
Po raz pierwszy w tym roku uczestnicy, którzy po przyjeździe zarejestrują się w recepcji, po wpłaceniu symbolicznych 5 zł. otrzymają wraz z pakietem lednickiego pielgrzyma specjalny karnet wstępu – jest on o tyle istotny, gdyż potwierdza fakt uczestnictwa w spotkaniu i jest podstawą ważnego ubezpieczenia.
Jak co roku PKP uruchomi dodatkowe pociągi, a także powiększy składy tych, które planowo jeżdżą w sobotę na trasie Poznań – Lednogóra oraz Gniezno – Lednogóra. Informacje na ten temat są dostępne na dworcach PKP.
Pola Lednickie są gotowe przyjąć ok. 200 tys. ludzi. Jak zapewniają organizatorzy, poprawiony został podział sektorów, bardzo dobrze także została przygotowana strona medyczna. Na terenie spotkania będą działały 4 szpitale, wiele będzie punktów medycznych i sanitarnych. Do dyspozycji medyków będzie 15 karetek i helikopter ratownictwa medycznego, który w nagłych wypadkach będzie transportował chorych do Poznania.
Na zakończenia konferencji o. Jan Góra zaprosił także wszystkich młodych na tegoroczne wakacje nad Lednicą.
Justyna Tyrakowska
© Grupa Medialna
Zdjęcia z konferencji (Grupa medialna)
Temat: Telekamery 2006 rozdane
Zapomniałem wspomnieć o "W 11", który również lubię - nie ze względu na, jak to ładnie pokazał na dzisiejszej gali jeden z Policjantów z serialu W 11, "ich aktorstwo" , lecz za przedstawianie różnego rodzaju zbrodni i postępowania Policji (naciągane, ale "miło" się ogląda ;P )
No to jest już nas dwóch Uważam, że organizatorzy plebiscytu postąpili naprawdę bardzo sprawiedliwie, postanawiając przyznać dwie nagrody w kategorii serial kryminalny; w końcu "W11 - Wydział Śledczy" nie jest typowym serialem fabularnym (tzn. ma fabułę, ale to wszystko jest stylizowane bardziej na dokument). Przypuszczam, że gdyby przyznano tylko jedną nagrodę, to w/w serial nie miałby szans na zwycięstwo z "Kryminalnymi"... A tak - i wilk był syty, i owca cała, można powiedzieć Nie będę zatem ukrywał, że nagroda dla bohaterów z "komisariatu przy Pomorskiej" ucieszyła mnie niezmiernie
Tyle o serialach kryminalnych, czas zatem przejść do kategorii informacje Osobiście głosowałem na prezenterkę TVN i TVN 24, czyli Justynę Pochanke I nie ukrywam, że zdenerwował mnie trochę fakt, że po raz trzeci w historii Telekamer wygrał Kamil Durczok... Ale przynajmniej w kolejnych latach nie będzie nominowany, gdyż automatycznie zdobył Zlotą Telekamerę
Publicystyka I tu po raz kolejny się zawiodłem, bo liczyłem na zwycięstwo Andrzeja Morozowskiego i Tomasza Sekielskiego (program "Teraz my!" emitowany w TVN), a wygrał Tomasz Lis z "Co z tą Polską?" (Polsat)...
Nie zawiodła mnie natomiast Ewa Drzyzga i jej "Rozmowy w toku" (TVN) - zwyciężczyni w kategorii program społeczno-interwencyjny Pragnę przypomnieć, że owa prezenterka również zdobyła trzecią Telekamerę, tak więc automatycznie dołączyła do grona "złotek", jak to wczoraj - trochę żartobliwie - zwykła określać Grażyna Torbicka
Co do serialu obyczajowego, to cóż... "Na Wspólnej" oraz "Pensjonatu pod Różą nie oglądam, tak więc w sumie nie dziwi mnie kolejne (również trzecie ) zwycięstwo serialu "M jak Miłość"
Aktor Hmmm... co tu dużo pisać: Piotr Adamczyk wygrał po prostu zasłużenie, moim zdaniem Sam zresztą stwierdził, że gdyby nie rola Karola Wojtyły/Jana Pawła II, to pewnie nie znalazłby się w gronie nominowanych... Cóż, to jego druga - po Fryderyku Chopinie - życiowa rola, z tym że zapewne jednak o wiele, wiele większa od tej pierwszej
Z aktorek to głosowałem na Małgorzatę Kożuchowską, ale nie miałem absolutnie nic przeciwko temu, że wygrała jednak Agnieszka Dygant
W kategorii rozrywka - według mnie - Szymon Majewski wygrał jak najbardziej zasłużenie Uwielbiam jego specyficzne poczucie humoru, a jego wczorajszy strój => No i "Renata Beger" z "Andrzejem Lepperem" na scenie...
Jeżeli chodzi zaś o muzykę, to szkoda mi Piotra Rubika... Wygrała Doda i wobec tego doszedłem do wniosku (mogę się jednak mylić...), że ludzie - głosując na nią - zwrócili też pewnie uwagę na niecodzienną osobowość wokalistki zespołu Virgin
Teraz krótko z mojej strony o nagrodach, na które... telewidzowie oraz czytelnicy "Tele Tygodnia" nie mieli wpływu Chodzi, oczywiście, o Złote Spinki i nagrodę dla zagranicznego gościa specjalnego
Jeżeli chodzi o laureata pierwszej z nich (Jerzego Hoffmana), to - przyznam szczerze - nie zdziwił mnie specjalnie jej zdobywca, choć z drugiej strony nie przywiązywałem do tego zbytniej wagi;)
Natomiast co do gościa zagranicznego, to myślałem, że będzie nim jednak Jean Michel Jarre (a co... ), a okazało się (oczywiście, kilka dni wcześniej przed galą), że będzie nim ulubienica Davida Lyncha, czyli Laura Dern. No i była...
Podsumowując, wszystkim tegorocznym zwycięzcom jeszcze raz gratuluję , a tym, którzy wygrali pierwszy raz - szczegónie; żeby nie spoczęli na laurach i za rok zgarnęli drugą Telekamerę, a za dwa lata trzecią, by tym samym mogli dołączyć do grona "złotek"
Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 115 wypowiedzi • 1, 2, 3