Wyświetlono wypowiedzi wyszukane dla słów: Fala Lovea





Temat: Tanya Stephens These Streets tłumaczenie POMOCY
Wiesz
Mogę jeszcze pamiętam, kiedy to tylko ja i ty
nagle skręcić Ciebie i Twojej załogi
zapomnieć bout everything your boo

Życzę Woulda ty traktujesz mnie jak ya glock
Woulda I love it, jeśli trzymać mnie kogut pon

Życzę Woulda ty traktujesz mnie jak ya jachtu
keep me mokre a fale ich rock

Dlaczego nie możesz zatrzymać pon mnie jak na rogu
i zachować swoje wargi pon me like your marihuany

Woulda I love it, jeśli traktować mnie jak klub
Bądź inna mnie całą noc tylko bump'n RUB grind'n

Bridge: Nie rozumiesz, na czym kobieta potrzebuje od niej mężczyzny
Podczas deh pon di ulicach cały czas
tylko uwzględnienie tego faktu
Whoa-oa

Chorus: Te ulice don't love you like I do
musisz wiedzieć, że fi
chcesz zachować kobieta loving you
i trzeba pokazać, że fi
miłości mamy podjąć tak wiele wysiłku budowania fi
ci o fi cios, który
ale podobnie jak rozgrywający się jersey
ci o fi się rzuca!

Życzę Woulda ty traktujesz mnie jak uncja
me know ya nah Leggo że gdy yuh bounce

Shouldda You deh domu domina buty jak ya timbs
fi muszą działać starsze niż rozmiar ya felgi

Życzę Woulda przebywasz pon me like ya telefon mężczyzna
i nigdy nie opuszcza domu wit ya na mnie jak CROME człowieka

Boy pragnę Woulda ty traktujesz mnie jak ya bicze
Your Girl's perfect dziesięć ale Benz je tylko 5 i 6

Bridge: Nie rozumiesz, na czym kobieta potrzebuje od niej mężczyzny
Podczas deh pon di ulicach cały czas
tylko uwzględnienie tego faktu

Chorus: Te ulice don't love you like I do
musisz wiedzieć, że fi
chcesz zachować kobieta loving you
i trzeba pokazać, że fi
miłości mamy również podjąć tak wiele wysiłku budowania fi
ci o fi cios, który
ale podobnie jak rozgrywający się jersey
ci o fi się rzuca!

Teraz federalni ich przypadku
a oni młotek do funta
mnie wygląd fi znajomą twarz, mi nah patrz żaden okolice

Kiedy ya call me zbierania i dał mi zrobić sprawunki fi
pokaż mi nah nah hot gal, mi nah patrz żaden z załogą

Rząd wykorzystać wszystko, wszystko Gs

i inne dun baller przejąć miejscu di
biegać, wszystko drzew wszystko klucze
i 10 tys pieniędzy jest All You Got

Sayin, teraz rozumiem
co mam do powiedzenia tryin my man
dlaczego dey dere pon grind, Shoulda nosisz to na uwadze

Powiedz ulic di dem nah give a damn, bundiddlydung
tylko miejsce, gdzie ya rozpuszczać plotki pon (fi muszą wiedzieć, że)

Można zakochać się w kącie, nie możesz powiedzieć nigdy mnie ostrzec ya
(a ya muszą wykazać, że fi)

Te ulice don't love you like I do

yuh know tych ulicach don't love you,
i oh tych ulicach nie mogą przytulić się

Te ulice don't love you like I do ...

Bless!






Temat: HEHEEE feministki z Wysokich Obcasow :-D
HEHEEE feministki z Wysokich Obcasow :-D
Nie wiem czemu mohery je demonizuja? Prosze bardzo, kliknelam na linka i co
widze na 1 stronie?

Jadwiga Basińska z Mumio
Stoję na scenie, śpiewam „Smutek” i widzę, jak spod stolika jurorów wyczołguje
się zapłakany Jacek Fedorowicz. Stanisław Tym go wyciąga. Obok Andrzej
Mleczko, Marek Piwowski i Jerzy Derfel - mokrzy od płaczu, i to szczęście,
ogromne szczęście...

Dzieci w kuchni
Obcinanie ogonków fasolki szparagowej, zdejmowanie skórek z ugotowanego bobu,
dziubanie widelcem kruchego ciasta przed pieczeniem...

Kosmetyki do pielęgnacji biustu
Do biustu: żel z miłorzębem. Maska z ultra-dźwiękami. I chłód...

Moda. Kolekcja wiosna/lato Agnieszki Maciejak
Cienka bawełna, miękka wełna, lekki jedwab. Od czasu do czasu jako akcent -
cekinowe aplikacje....

Uroda. Kosmetyki, których używają i matki, i córki
Chanel numer 5, nieśmiertelny krem Nivea. Są kosmetyki, po które od lat
sięgają i mamy, i córki...

Piekne wnetrza. Kicz
Modelki w porożach na pokazie Victora & Rolfa przypomniały o kiczu. Jelenie
rogi dekorują stoiska na targach wzorniczych...

Poza tym ideolozka na obcasach Agnieszka Graaf w Trzeciej fali feminizmu
wyklada ze "walka o prawa reprodukcyjne' to juz niemodne, teraz jest 'trzecia
fala' czyli: "Trzeciej fali więcej jest w internecie niż na ulicach. W
kulturze niż w polityce. Jest płynna - przenika do innych ruchów społecznych.
I jest zafascynowana mediami, muzyką, popkulturą. Madonna, Barbie, Courtney
Love, hip-hop, "Ally McBeal", "Dynastia"... ze wszystkiego można coś sobie
"pożyczyć"...

A gdyby ktos jeszcze nie wiedzial o co chodzi, to prosze bardzo. Pod
znamiennym tytulem dzialu "Portrety kobiet" znajduje sie tekst "Małżeństwa
międzynarodowe", a w dziale Psychologia mamy "Rozwodnicy w kościele. Rozmowa z
księdzem - duszpasterzem rozwodników". Wysokie Obcasy jak zaczely z grubej
rury od blogoslawionej tajemnicy rodzenia, tak dalej pra do przodu, na czele
prawicowej faaalangi moherowej. Beda staly w pierwszym szeregu z wyciagnietymi
lapami po dotacje zanim sie jeszcze nowy, prawicowy rzad zdazy ukonstutuowac.
Jak to powiadaja, przyroda dazy do stanu rownowagi. Za rzadu lewicowego statki
aborcyjne, ktore co prawda nie zrobily ani jednej aborcji, ale nie to bylo ich
celem, lecz zrobienie malowiniczych dekoracji dla fundraiserek. Teraz mamy
wymiane dekoracji, jest krzyz i duszpasterz oraz malzenstwa miedzynarodowe,
ktorym znakomicie posluza tajemnice mody i urody. A dotacje beda na przyklad
na nastepna ksiazke pani Graf, tym razem o blogoslawionej tajemnicy
kosztownych badan nad sposobami wyciagania z kryzysu psychologicznego upadlych
kobiet po aborcji:=DD

Biedna lala, znowu nie nadaza za aktywem i sila przewodnia narodu moherowego D






Temat: HEHEEE feministki z Wysokich Obcasow :-D
patience napisała:

> Nie wiem czemu mohery je demonizuja? Prosze bardzo, kliknelam na linka i co
> widze na 1 stronie?
>
> Jadwiga Basińska z Mumio
> Stoję na scenie, śpiewam „Smutek” i widzę, jak spod stolika jurorów
> wyczołguje
> się zapłakany Jacek Fedorowicz. Stanisław Tym go wyciąga. Obok Andrzej
> Mleczko, Marek Piwowski i Jerzy Derfel - mokrzy od płaczu, i to szczęście,
> ogromne szczęście...
>
> Dzieci w kuchni
> Obcinanie ogonków fasolki szparagowej, zdejmowanie skórek z ugotowanego bobu,
> dziubanie widelcem kruchego ciasta przed pieczeniem...
>
> Kosmetyki do pielęgnacji biustu
> Do biustu: żel z miłorzębem. Maska z ultra-dźwiękami. I chłód...
>
> Moda. Kolekcja wiosna/lato Agnieszki Maciejak
> Cienka bawełna, miękka wełna, lekki jedwab. Od czasu do czasu jako akcent -
> cekinowe aplikacje....
>
> Uroda. Kosmetyki, których używają i matki, i córki
> Chanel numer 5, nieśmiertelny krem Nivea. Są kosmetyki, po które od lat
> sięgają i mamy, i córki...
>
> Piekne wnetrza. Kicz
> Modelki w porożach na pokazie Victora & Rolfa przypomniały o kiczu. Jelenie
> rogi dekorują stoiska na targach wzorniczych...
>
> Poza tym ideolozka na obcasach Agnieszka Graaf w Trzeciej fali feminizmu
> wyklada ze "walka o prawa reprodukcyjne' to juz niemodne, teraz jest 'trzecia
> fala' czyli: "Trzeciej fali więcej jest w internecie niż na ulicach. W
> kulturze niż w polityce. Jest płynna - przenika do innych ruchów społecznych.
> I jest zafascynowana mediami, muzyką, popkulturą. Madonna, Barbie, Courtney
> Love, hip-hop, "Ally McBeal", "Dynastia"... ze wszystkiego można coś sobie
> "pożyczyć"...
>
> A gdyby ktos jeszcze nie wiedzial o co chodzi, to prosze bardzo. Pod
> znamiennym tytulem dzialu "Portrety kobiet" znajduje sie tekst "Małżeństwa
> międzynarodowe", a w dziale Psychologia mamy "Rozwodnicy w kościele. Rozmowa z
> księdzem - duszpasterzem rozwodników". Wysokie Obcasy jak zaczely z grubej
> rury od blogoslawionej tajemnicy rodzenia, tak dalej pra do przodu, na czele
> prawicowej faaalangi moherowej. Beda staly w pierwszym szeregu z wyciagnietymi
> lapami po dotacje zanim sie jeszcze nowy, prawicowy rzad zdazy ukonstutuowac.
> Jak to powiadaja, przyroda dazy do stanu rownowagi. Za rzadu lewicowego statki
> aborcyjne, ktore co prawda nie zrobily ani jednej aborcji, ale nie to bylo ich
> celem, lecz zrobienie malowiniczych dekoracji dla fundraiserek. Teraz mamy
> wymiane dekoracji, jest krzyz i duszpasterz oraz malzenstwa miedzynarodowe,
> ktorym znakomicie posluza tajemnice mody i urody. A dotacje beda na przyklad
> na nastepna ksiazke pani Graf, tym razem o blogoslawionej tajemnicy
> kosztownych badan nad sposobami wyciagania z kryzysu psychologicznego upadlych
> kobiet po aborcji:=DD
>
> Biedna lala, znowu nie nadaza za aktywem i sila przewodnia narodu moherowego
> D

Patience usług szewskich prawie nie ma, a tym wysoko obcasowym feministkom
zdarzył się wypadek, potraciły obcasy.

Tu gdzie mieszkam też działają feministki. Spotykają się w klubie i , wiesz o
czym gadają , hehehehe co mężowi ugotować na obiad, jak przekładać oczka,
dziergając sweter czy, kŧóre dziecko i w jakim wieku przechodziło świnkę! Nie
wiem jak jest w innych miastach, ale to po prostu Koło Gospodyń Wiejskich pod
innym szyldem.

pozdrawiam

czarna-Owca




Temat: PONADCZASOWE PIOSENKI O MILOSCI - robie CD - POMOZ
Kilka rzeczy fantastycznych do tej kolekcji:

1. DEINE LAKAIEN - "Love Me To The End"

Przepiekne i niesamowite w ogole, w szczegolnosci zas w wersji koncertowej, a
moment kiedy zaczynaja naprawde grac i Vejlanov spiewa "fall down by my side,
lay in my arms, this night's forever no morning will come" sprawia ze
przechodza Ciarki

2. RAINBOW - "Catch The Rainbow" - z pierwszej plyty "Rising"

Sam glos Dio wystarczylby by utwor ten uznac za ponadczasowy, a jest tam wiecej
znacznie.

3. MISSION - "Butterfly On The Wheel"

To moze nie jakis niesamowity cud, ale bezwzglednie warto posluchac, zachowac
przynajmniej w pamieci, jak nie na plycie, a i wielu bedzie takich, ktorzy beda
potem sluchac co najmniej wiele razy i sie zasluchaja niczym ten Odys w syreni
spiew. A jako rzekl jej autor Wayne Hussey "napisalem te piosenke, gdy ona
(mowa o TEJ kobiecie oczywiscie ) lezala u mego boku"

4. ARMIA - "Piesnia moja jest Pan"

O milosci do Boga z kolei - wiec takiej troche innej i zapewne niezgodnej z
intencja autora/ki tematu. Niemniej jednak caly utwor doskonaly, a riff
niejakiego Popcorna jest arcymistrzostwem swiata - recze za to glowa, slowem,
honorem i wszystkim czego ktokolwiek zazada . Poza tym, co jeszcze powinno
dodac prawdy tym slowom - jestem ateista.

5. STING - "Mad About You" - plyta Soul Cages.

Sting nigdy juz nie nagra samodzielnie wspanialszego utworu. Lecz nie to jest
najwazniejsze, bo nigdy tez wspanialszego nie nagral.

6. DANZIG - "Devil's Plaything" - Lucifuge

Milosc niszczaca, gdzie za obietnica rozkoszy kryje sie niewyslowiony bol - a
moze i na odwrot. Moj artysta wszechczasow, choc uprzedzam, ze mocno heavy.

7. CAMEL - "Mother's Road" - Dust And Dreams

Opowiesc na kanwie Gron gniewu Steinbecka w ktorej mloda rodzina jedzie na
zachod w poszukiwaniu godnego zycia, z kilkudziesiecioma dolarami w kieszeni, w
czasach Ameryki Wielkiego Kryzysu. Znowu typ gleboko osobisty, bo Latimer i
jego ludzie to z kolei moj zespol wszechczasow. Jednak ten kto poslucha po raz
pierwszy niech poczeka na to co stanie sie na poczatku 2giej minuty: gra
Latimera na gitarze jest niczym potezne uderzenie fali wiary, milosci i
nadziei; dla mnie tak potezne, ze kilka razy wrecz poplakalem sie ze wzruszenia.

8. JENNIFER RUSH - "Power Of Love"

Juz raz tu bylo, nie nalezy do moich prywatnych faworytow, ale chyba nalezy
miec choc szczypte obiektywizmu. Na poczatek takiej plyty.

9. WISHBONE ASH - "Persephone"

Jak to kiedys napisal pewien recenzent: "droga mlodziezy, posluchajcie
Persefony przy blasku swiec" . Chyba wystarczy

10. DEAD CAN DANCE - Xavier - Into The Labirynth

Na pewno o milosci, zapewne Xaviera i Roseanny, choc polapac sie ciezko. Non
plus ultra, najbardziej niesamowity utwor tego duetu.

A znalazlo by sie tych perelek jeszcze wiecej...



Temat: Przeczytane w 2009 - odkrycia i gnioty
staua napisała:

> Chyba nie, w Biblionetce zadnego tytulu nie moge z tym skojarzyc.
>
> W "Mortal Love" przeplataja sie trzy watki - jeden w czasach
prerafaelitow wlasnie, drugi i trzeci wspolczesnie, na koncu sie lacza (z
pierwszym tez, ale w sposob bardziej pokretny, no i przez osobe glownej
bohaterki). Jest to wielowarst
> wowa opowiesc o Muzie, o szalenstwie, i (jak to u Hand) o swiecie bogow
(Innych Istot, zyjacych obok, wiecznie...). Nie tylko prerafaelici sie tam
pojawiaja, ale wszelkiej masci artysci (np. Swinburne).

> Jesli czytalas inne jej ksiazki

Nie, nie czytałam, w ogóle nie znam tego nazwiska. Zwróciłam uwagę ze
względu na prerafaelitów, tutaj. Z tego, co wyczytałam o książkach Hand na
Biblionetce, to takie sobie wrażenia mam, z jednym wyjątkiem -
Przebudzenie księżyca, na to się może i mogłabym skusić, poszukam.

> Bardzo podoba mi sie cale tlo, jak napisalam wczesniej, wiele aluzji,
cytatow,
> nawiazan do literatury i malarstwa, bardzo pobudzajacych wyobraznie i
stymulujacych do poszukiwan i kopania w bibliotekach i muzeach (albo w
Google, w wersji splyconej :-))

Tego właśnie bym oczekiwała po książce z motywem prerafaelickim -
wielowarstwowej tkaniny, przenikania się epok, sztuk, znaczeń - świetnej
zabawy, za każdym czytaniem dodającej coś nowego do już odkrytych lub
tylko tropionych tajemnic:)
Zastanawiałam się kiedyś, czy może ktoś popularnie wziął prb na warsztat i
co z tego wyszło, i jak ja bym to widziała.

> Moj problem z prerafaelitami jest taki, ze portretowane przez nich
kobiety wydaja mi sie brzydkie. Wiadomo, androgyniczne sa itd.,
intrygujace, ale sa rozne
> typy androgynicznego wygladu i ten akurat do mnie nie przemawia, a Muza
w "Mortal Love" ma wlasnie rysy kobiet Burne-Jonesa i Rosettiego (patrz
okladka ksiazki), ciezko mi z tym, no ale trudno.

Dla mnie kobiety Rossettiego i Burne-Jonesa to jednak zupełnie co innego.
B-Jsowe giętkie blade liany a przyciężkie zmysłowe kobity
Rossettiego, oj nie. I w ogóle ich nie postrzegałam nigdy jako
androginicznych, ani jednych, ani drugich, ale teraz, jak tak napisałaś,
to hm. Delikatność i chłopięcość u B-Jsa, ok. Toporna bez/ponadpłciowość u
R., być może. Ciekawe, tak nagle na nowo, inaczej na coś spojrzeć.
Dla mnie B-J. to jednak deczko popłuczyna prerafaelitów. Czytałam kiedyś,
co napisała o nim Niemojowska, że te jego panny anielskie są taakie nudne,
blade, smętne, bez ikry, z matrycy, płytkie, bez znaczenia. Kojarzę, że
dla niej był tylko epigonem. Być może trochę to przejaskrawiłam, ale
udzieliło mi się i tak, stąd wzięła mi się pewnie ocena. Bo tak w ogóle to
podobają mi się liany B-Jsa, estetycznie ok, ale zdaję sobię sprawę, że to
pocztówkofilna strona mojego gustu;)
A pierwsza fala - podoba mi się głowa w donicy z bazylią i Isabela
Millaisa:) W tym kierunku, o, większa tajemnica jakby, mniej dosłowności,
mniej oczywistości.

> W tym poscie nie chcialam ujawniac szczegolow fabuly, ale mam
> nadzieje, ze Cie zachecil. Hand pisze ksiazki, ktore moga sie albo
bardzo podobac, albo bardzo nie podobac, chyba nikogo nie pozostawiaja bez
emocji.

Mam nadzieję, że ktoś przetłumaczy tę książkę na polski. Dzieki, że
napisałaś o tym w tym wątku, inaczej bym w ogóle się nie dowiedziała, że
jest ktoś i coś takiego:)




Temat: Opus Dei...mity i fakty ???
chcesz sie dowiedzieć prawdy???
polska parafialna

Dzieło boże Muńka

Każdy może się nawrócić. Lider zespołu T.LOVE Muniek Staszczyk uczestniczył w
spotkaniu z młodzieżą w siedzibie Fundacji Odpowiedzialność Obywatelska,
powiązanej z Opus Dei.

***

Za młodu ostrym graniem Zygmunt Staszczyk walczył ze światem. Teraz nagrywa
zabawne, łatwo wpadające w ucho, popowe przyśpiewki. Kiedyś wykrzykiwał ze
sceny: „Na szyi krzyżyk – w kieszeni amunicja. Na wieki wieków – to jest Nasza
Tradycja! Nasza Rodzina – w imię Ojca i Syna. Niedzielna mara – na tackę
ofiara...” Dzisiaj śpiewa „Stokrotkę”.
Pod hasłem „Nie chcę być chory na Polskę, czyli Muniek Staszczyk o
rzeczywistości i ojczyźnie, historii, przeszłości i muzyce” – 10 marca odbyło
się spotkanie, któremu przewodniczył szef Fundacji Odpowiedzialność Obywatelska
Maciej Zaborowski. Obecność gwiazdora przyciągnęła na Smolną około czterdziestu
osób (w większości studentki). Dla rozluźnienia atmosfery podano piwo. Muniek
zasiadł pod narodową flagą, pod którą w FOO jest miejsce dla „ludzi sukcesu”, i
zaczął opowieść o początkach zespołu. Powstał on 13 grudnia 1981 r. w
Częstochowie, kiedy na imprezie grupa punków po wypaleniu paru skrętów ujrzała
w telewizorze generała Jaruzelskiego oznajmiającego, że wprowadzono stan
wojenny. Taki komunikat nawet po marihuanie wydał się przyszłym maturzystom
zbyt surrealistyczny. Sam Staszczyk był fanem „Solidarności”. Przed założeniem
T.LOVE grał w zespole Opozycja (występowali w 1981 r. na festiwalu w
Jarocinie). W niełatwym czasie punkrockowe granie pozwalało chłopakom „łapać
rzeczywistość za jaja”.
– Nie chcę uprawiać kombatanctwa, ale to była, ku.., wojna – wokalista
dosadnie zilustrował sytuację z początku lat 80. – Ludzie, którzy teraz mówią,
że Urban jest fajny, czy że Gierek był fajny, nie mają o niczym pojęcia. Jak
można chwalić komunę?!
Zapytany przez młodzieńca o polską scenę sprzed dwudziestu paru lat,
wspominał: – Wtedy grali prawie wszyscy. Z grup, które przetrwały – poza
Manaamem i Republiką – jest jeszcze Perfect, ale dla mnie ten zespół to
kompletne gó... Była też fala zwana muzyką młodej generacji, a zaliczano do
niej m.in. Kasę Chorych, Exodus, Lady Pank. Wówczas nie zakładało się zespołu
tak, jak się to robi teraz – żeby wygrać teleturniej czy pokazać się w
telewizji. Byliśmy grupą z podwórka, nie z castingu. Chcieliśmy po prostu grać.
Staszczyk przyznał, że kiedyś to całe muzykowanie było o wiele bardziej
autentyczne. Teksty utworów, zanim znalazły się na płycie, musiały przejść
przez sito cenzury. Paradoksalnie, właśnie dzięki temu zyskiwały na jakości.
Wiele starań wkładano w to, aby były przewrotne, chytre, inteligentne.
Nastawionym na wielkie kariery gospodarzom spotkania dedykujemy w ramach
wielkopostnej refleksji słowa samego Staszczyka z utworu „Fank!”: „Coraz mniej
jasnego światła, coraz więcej zła. Wasze ogłupiałe żądze – wojny i pieniądze”.
Środowiska Opus Dei poszerzają swoje wpływy w świecie kultury, a prawdziwi fani
Muńka zgrzytają zębami.
www.faktyimity.pl/




Temat: Emigracji Etap II - zwany "rozkrokiem"
Emigracji Etap II - zwany "rozkrokiem"
Jestem w UK prawie lat 3 (pierwsza fala drugiego przypływu) i niby jestem
dobrze ustawiony – „konto w banku, krawat na szyi, wódka w lodówce i można
świat doganiać...”* – jak mawiał Małolepszy - dla niewtajemniczonych.

Robotę mam ambitną i na swój sposób dość prestiżową (śmiało mogę powiedzieć
że jako „timlider” jestem „łan of we kajnd” – znaczy się, nikt inny nie miał
prezyjemnoiści obsługiwania tak zaawansowanej technologicznie maszynerii
takiej jak ja – oczywiście w mojej branży...), tym niemniej nie w tym
rzecz....

Nie chodzi również o tzw. „barierę komunikacyjną”...
Nawijam w języku Szekspira całkiem przyzwoicie, chociaż do ideału sporo mi
brakuje ( BTW już zdążyłem „odkryć” że im lepiej znasz dany język tym
bardziej zdajesz sobie sprawę jak kulawo się nim posługujesz...)

W każdym bądź razie odnoszę nieskromne wrażenie, że zarówno pod względem
zawodowym jak i towarzyskim wtopiłem się w angielski klimat całkiem
zgrabnie...

Problem w tym, że ów klimat zupełnie mi nie pasuje.
For me England socks. !!!

Nie wiem dokładnie co to jest – dla ułatwienia dodam, że nie chodzi o
Anglików, zdążyłem wielu z nich DOBRZE poznać i wręcz się z nimi
zaprzyjaźnić - ale z reguły dwa/trzy weekendy spędzam poza Londonem....

Może jest to moje wrodzone „skompstfo”, gdyż jeżeli już mam się bujać po
londońskich pubach za 100 per day wolę odwiedzić Kraków/Wrocław/Rzym/Maltę
czy Ateny za niewiele większą kasę.
Przy okazji pragnąłbym nadmienić że jako prawdziwy „wniebowzięty patriota”
pasjami latam do PL odwiedzić „kumpli z wojska” i one wypady najbardziej mi
podchodzą .

Może jest to problem kasy bo zarabiam aktualnie 26K+ i odnoszę niepokojące
wrażenie, że jest to stanowczo za mało jak na London..(mój standard życia w
Londonie zdecydowanie odbiega „in minus” od moich standardów. z PL – dziwne
ale prawdziwe)

Najbardziej niepokoi mnie jednak fakt, że gdy ląduje na Stansted, Gatwick
czy też Luton zaczynam NIESTETY czuć się jak w DOMU.....

„Rozkrok” - polega na tym że „JEST SUPER - więc o co ci chodzi....” **

Czyżbym tylko ja miał coś „z głową” ???

PS Do dziś pamiętam jeden z tekstów wyczytany na jednym z ówczesnych „foróf
emigracyjnych” przed „Wielką Majówką” odnośnie podbijania rynków przez
polskich pracowników....
Brzmiał on mniej więcej tak : „Zwykle po około trzech latach para
uchodzi....”
Pozdrowienia dla autora

* -„Nie ma Mocnych”
** - T. Love




Temat: zespoły w klimacie Dead Can Dance
moim zdaniem temat jest trudny bo zbyt szeroki
pytając o podobne do Dead Can Dance można mieć wrażenie że autorowi chodzi o coś
identycznego a tego na szczęście w przypadku oryginalnych zespołów wskazać się
nie da. więc ci co oczekują odpowiedzi w rodzaju "kolejny Dead Can Dance" będą
negowali każde porównanie. z kolei pytanie o "klimat" jest tak ogólne że można
powiedzieć - poszukaj coś na temat gotyku, a potem pogranicza neo-folku,
dark-wave, cold-wave itp. myślę że dla fanów Dead Can Dance jednak istnieje
słowo GOTYK, a tam niech poszukują szczegółów. sam Dead Can Dance jest
połączeniem rockowego podejścia, zwróconego ku zapomnianej tradycji, lochom i
duchom przeszłości, muzyce eterycznej, mistycyzmowi, neofolkowi w prostej linii,
szamanizmowi, itd. myślę że trzeba popatrzeć na wytwórnie Projekt, na zine
Apostazja tam trochę ambitniejszych klimatów dla fanów mroków poruszono. Lahka
Muza, Ontario Blue, Sol Invictus będą w jakiś sposób podobne do Dead Can Dance,
zobaczysz po nich jak różne gatunki mogą zawierać podobny przekaz. Lahka Muza -
to jest typowy dark-cold-wave, rytualny, mroczny, mistyczny, ale wywodzący się z
post-punka. momentami trudno nie mieć skojarzeń. Ontario Blue - wysłyszysz od
razu ten klimat, zamki, lochy, mrok, ascetyzm, średniowiecze , mroki, ale
właściwie jest to darkambient. Sol Invictus - masz praktycznie neo-folk,
skojarzenia momentami same się narzucają. możesz wejść na stronę Cold Meat
Industry i zobaczyć sobie na przykład projekt Arcana - co prawda gatunek ten
sam, ale muzyka już ma inną wymowę. Love Is Colder Than Death, Lycia, Ataraxia,
Death In June może. w "klimacie" Dead Can Dance, może być zarówno kosmiczny
mistyczny awangardowy Matt Howden, zimne Amber Asylum, jak i popularne Damon &
Naomi, czy Piano Magic. nie ma za bardzo jak tego podzielić. śledź World
Serpent, i Projekt, z znanych labeli tam dużo takich powydawano. popatrz za
muzyką celtycką bo Dead Can Dance wiele z tego czerpał. Dead Can Dance jest
niewątpliwie popularnym liderem zwiastującym nadejście świata ery gotyku, ale
dokładnie istnieje w zawieszeniu, między prawdziwym mrocznym, podziemnym i
niszowym światem który wręcz tworzy pewną subkulturę, a kulturą pop. fenomen
Dead Can Dance polega na tym, że z takiej muzyki nie tracąc na jakości potrafił
grać prawdziwe przeboje - ale jednak wiele czerpiąc z melodyjnych tradycji.
większość muzyki gotyckiej, zmierza w stronę mniej przystępnych i bardziej
porozkładanych czy też - radykalnych dźwięków, za to fani Dead Can Dance to
często ci sami fani co Massive Attack, Broadcast, czy na przykład Nitina
Shawneya. muzyki bardzo klimatycznej, jakoś tam "indie" , ale w sumie bliżej
pop, alternative pop, czy avant-pop. po latach kontaktów z różnymi melomanami,
wiem że ci co słuchają Dead Can Dance, najczęściej kolekcjonują dźwięki z 4 AD,
poza tym lubią często trip hop i indie rock - najczęściej też piękną Bella Union
- wytwórnię australijską (korzenie Dead Can Dance też są australijskie). a Bella
Union wydaje rodzaj alternatywnego rocka, czasem post-rocka ale z gotykiem ma
niewiele wspólnego. jednak pewnie fani Dead Can Dance będą woleli na przykład
Doctor Nerve i Ereia, z Cuneiforma, czy Dirty Tree z Bella Union, niż ciężki
mroczny gotyk, czy zimną falę najczęściej, czy industrial, darkambient. tak to
pokrótce wygląda. polecam zapoznać się z wytwórnią Secretly Canadian jeszcze, to
trochę inny neofolk. może Six Organs of Addmittance da się komuś strawić? to
jest mój faworyt ale nieco inne dźwięki. u nas z takimi "leśnymi" motywami DCD
można na siłę podciągnąć Atmana, bo to świetny zespół był. Karpaty Magiczne -
inne, aczkolwiek duuuuuuużo lepsze




Temat: Burn Baby Burn vol. 5
> 1. Jakieś głosy najpierw niczym z Byrna i Eno, wyrazista post-punkowa
> sekcja i głos, którego nie kojarzę plus gitary z okresu kiurowkiej trylogii.
> Sixteen Days śpiewa ktoś w stylu Smitha, może to Smith nie wiem, w którymś z
> pobocznych projektów. Podobie mie się, bo pasuje na openera.

Modern English „16 Days”

> 2. A to chyba jakiś Cave lub sam Nick w tonacji bliskowschodniej. Nie
> wiem, czy powinno mi się podobać, teoretycznie średnio, ale jakoś daje radę.
> Kolejny plus więc.

A właśnie że nie żaden Cave tylko Morphine i Rope on Fire z „The Night”. Dałem
na płytę, bo jakoś tak pasowało do „samobójczego” klimatu. Wiadomo Sandman
zszedł był na serce na scenie. Poza tym dobre to jest.

> 4. Instrumental, bardzo spoko chyba, od początku skojarzył mi się z
> Chameleons z płyty, która już nie pamiętam jak się nazywa, ale była ich moją
> ulubioną? Strange Times? Choć chyba to nie oni, to klimat 80s wyczuwalny. Z
> drugiej strony ewokuje mi to też American Music Club.

Zamykający lp „Soundpool” (highlight do tego) kapelki Dif Juz, co to dla 4AD
nagrywała pod tytułem „No motion”

> 5. Kurde, jaka zagwozdka. Znam tego wokalistę, na pewno. Coś w stylu
> Murphy’ego, FOxxa trochę, ale nie on. To też 80-klimaty i bardzo arktyczn
> ie
> zimna fala

The Sound, chyba trochę zapomniany, a szkoda, zespół zimno-falowy w utworku
„Fatal Flow”.

> 6. Jak Nina Simone, no ale podkład to mroczne czasy „Desert Shore”
> Nico.
> Takie, ze porusza i w ogóle.

Porusza szczególnie z obrazem bo to było w finałowym odcinku twin peaks’a jak
Cooper po czarnej chacie chodził. Najciekawsze jest jednak to, że to facet
śpiewa. Tak sobie popatrzyłem na allmusic, bo sam nie pamiętam i zwie się on
Jimmy Scott a utwór „Sycamore Trees”

> 7. No i znowu znam głos i nie wiem czyj to. Kojarzył mi się początkowo z
> Byrnem, ale to nie on chyba. Ani gitary ani saksofon nie zwiastują.

Byrn to nie jest faktycznie lecz Birthday Party i „Guilt Parade”.

> 8. Fajne stonowanie nastroju i najpierw Dulli w stylu lo-fi, potem Dulli
> na głos. Ale to chyba nie Dulli, nie wiem kto i fajnie, że pożegnaliśmy
> teatralnośc porpzednich utworów a przywitaliśmy teatralność tego.

Jakoś teatralności poprzednich nie odczuwam, ale ten faktycznie trochę nią
zaciąga. Fantastyczny „And all that could have been” Nine Inch Nails z bardzo
przeciętnej “Still”.

> 9. Melodia jak w Plateau, acz nie wiem co to. Ciąg dalszy popełniania
> samobójstwa.

Szczerze mówiąc to nie za bardzo ich znam poza „Gone Daddy Gone” i „Color Me
Once” właśnie, które to kryje się pod nr 9. Violent Femmes ze ścieżki do Kruka

> 10. Nie wiem, ale jakieś rockowe płacze, a początek zapowiadał się
> ciekawie. Choć refren spoko. Nie no w ogóle spoko.

Doves „Almost Forgot Myself”

> 11. ...tracę już koncentrację na tym etapie, ale fajne gitarowe odjazdy,
> króciutkie, bo minuta 40.

A tu drugi po Triffids zespół, który dałem na swoją składankę a nie rozpoznałem
na Ilhanowej. Boo Radleys i króciutki wymiatacz „Towards the Light”. Po nim robi
się trochę bardziej w stronę jasną na płycie

> 12. Chyba najciekawsza rzecz. Instrumental, który mógł nagrać McEntire, a
> może nagrał. Przewodzi perkusja, w tle jakieś pianinko i ciągnie się to te trzy
>
> minuty by potem jeszcze o jakieś elektrokliki się pokusić. Cóż to?

Squarepusher „Iambic 9 Poetry” a elektroklików jak na niego to w tym przypadku
mało jest.

> 13. Melodia jak z Brokeback Mountain, a potem wchodzi jakiś facet i coś
> śpiewa pewnie o swoich chorujących świniach. Też fajne

Mojave 3 „In Love with a View” czyli pitolenie na gitarce, ale lubię a końcówkę
to już szczególnie.

> 14. „Hold Me Now” Polyphonic Spree czyli optymistycznie na koniec.
> Niestety
> po raz drugi już dostaje ten kawałek na swapie, więc przyszłego swapowicza
> proszę o odstąpienie od tradycji.

No za to przepraszam bardzo, bo właściwie to sam za tym nie przepadam i nie wiem
co mnie podkusiło, ale jest takie słodziutkie, że się można porzygać po tym
wszystkim na koniec.

Szkoda że nie trafiłem, ale nie chciałem też w drugą stronę przejrzeć ulubione i
sklecić coś pod odbiorcę. Poza tym dostałem maila od polleke, że płyta nie
doszła, a wysłana ponad miesiąc temu, i wysłałem wczoraj drugi raz, ale nic. Mam
nadzieję, że następny swap będzie tematycznie bardziej optymistyczny bo tego
wakacyjnego przegapiłem. Full playlista będzie niebawem.



Temat: rozczarowanie z powodu sloggiego

Hihi,Berlin ma raz na rok demolke w postaci Love Parade,jest super ale potem 2
dni sprzatania.Demonstracje sa,demolki tez,ale Berlin jest stolica Niemiec,a
nie okregu berlinskiego.Ludzie maja prawo przyjsc i powiedziec co im sie nie
podoba.Do demolki raczej nikt nie ma prawa,ale roznie to bywa.W kazdym razie
poparcie spoleczenstwa dla strajkujacych (raczej rzadko ale czasami...) jest
calkowite.
Jesli problem dotyczy jakiejs malej miescinki na poludniu Niemiec to caly kraj
sie tym tak samo przejmuje,
Problem polega na tym,ze w Polsce nie ma jako takiej swiadomosci
spolecznej.Kazdemu sie wydaje,ze jego problemy innych nie dotycza.Gdyby wszyscy
zebrali sie w jedna grupe i sprobowali upomniec sie o swoje podstawowe prawo
-prawo do pracy to moze rzad w koncu zrobilby cos aby tym ludziom pomoc.Ale
nie.Wolicie sie nawzajem obrzucac blotem.Ciekawe,ze nikt nie potepial
strajkujacych pielegniarek.Nie jestem za przemoca,bo to bez sensu a jedynie za
dochodzeniem swoich praw.Co przyjezdzam do Polski to tylko wszyscy
narzekaja.Wiadomo,ze jest zle ale co robia ludzie zeby to zmienic?Nic.A jesli
ktos w ogole odwazy sie zaprotestowac to zaraz zostanie potepiony.W Anglii tez
mialy byc pozamykane kopalnie,ale odbyla sie fala protestow i wprowadzono
reformy co do planow restrukturyzacji gornictwa i jakos dalo sie tego
uniknac.Szkoda,ze nikt was nie poinformowal o tym,ze polskie gornictwo mialo
otrzymac dotacje z unii na rozwoj kopaln ale z powodu gapiowstwa i lenistwa
rzadu nikt nawet nie postaral sie zeby gornictwo ratowac.Restrukturyzacja jest
potrzebna,kopalnie musza byc rentowne,ale zeby tak sie stalo potrzebne sa
reformy a u nas (z powodu panujacego w kregach rzadzacych debilizmu) niestety
jest to niemozliwe.Czy ktos moglby mi jeszcze wytlumaczyc,skad sie bierze taka
ogolna irytacja jesli chodzi o pieniadze podatnika?Przeciez i tak nie macie na
to zadnego wplywu.A jak juz mowimy o szkodach wyrzadzonych przez gornikow,to
ostatnio mi sie przypomnialo,ze pod Lodzia wybudowano ekstra wiezienie za
pieniadze (hehe)panstwowe.Podatnicy poza tym wola utrzymywac kryminalistow i
seryjnych mordercow a to jest dopiero drogie. Nikt nie mowil o tym,ze panstwo
ma do gornictwa dokladac,bo to jakas paranoja.Chodzilo o wykorzystanie
mozliwosci zmian,niekoniecznie zamykajac kopalnie.Nie mowiac juz o sytuacji
polskiej budzetowki.Drogi podatniku,myslisz ze masz jakis wplyw na co zostana
wydane Twoje pieniadze?To zobacz jak wyglada polska kolej,sluzba zdrowia,drogi
po ktorych jezdzisz.A to ile panstwo doklada do PKP to juz ekstremum.Zamiast
dac kolej sprywatyzowac (to by bylo z korzyscia dla wszystkich,ceny przejazdow
by sie obnizyly,remonty zostaly by przeprowadzone) to wszyscy czekaja az bedaca
w agonii pkp w koncu padnie z nadmiaru dlugow.O tym to juz wszyscy
zapomnieli,bo media tego nie naglasniaja.W zasadzie nie starczylo by im papieru
ani czasu antenowego na te wszystkie problemy.
W zasadzie prawda.Mieszkam w Niemczech i nie powinnam sie tym interesowac,a
jednak jak widze te afery w kregach wladzy i normalnych ludzi,ktorzy nie
dostaja za swoja prace pieniedzy to robi mi sie niedobrze.
Skoro jednak uwazacie,ze tak powinno byc to sie nie dziwie ze tak sie
stalo.Skoro nikt nie reaguje...
Fakt, ja mam za co zyc,dostaje za moja prace pieniadze,jezdze czystymi
pociagami, i place nizsze podatki.Co mnie obchodzi co sie w Polsce dzieje. Od
tej pory bede obrzydliwa egoistka a na jakiekolwiek narzekania bede odpowiadac
`sami jestescie sobie winni`.

P.S.Jeszcze slowo do bbkk.Gornik, ma prawo byc uprzywilejowany troche bardziej
niz ty,bo ty nie schodzisz codziennie na glebokosc kilkuset metrow z
niepewnoscia,czy w ogole stamtad wyjdziesz.Nie mowiac juz o strazakach i innych
ryzykujacych zycie.



Temat: HOW DOWN DOW NOW
Gość portalu: Buffet napisał(a):

> Dziękuję za komplementy.
> W Twoim wypadku muszę Ci przypomnieć maksymę Woltera, która pasuje do Ciebie,
> jak ulał: "Optymista to źle poinformowany pesymista"

Optymizm zamienia wszystkie wyzwania w nowe szanse.
Pesymizm kaze je widziec jako kolejne zasadzki.

> Zobaczysz we wrześniu jak
> SP500 "rośnie" po odbiciu dołem od linii szyi 5 letniej formacji Głowy i
> Ramion,

Juz predzej zobacze ciebie w roli Houdiniego stojacego na glowie niz sierp na
szyi SP500.

> które nastąpiło 22.08.2002. Optymisto - ISM dawny NAPM 50,5 indeks
> MIchigan 93,5 spodziewane 97 (100 pkt to dobra ocena teraźniejszości i
> przyszłości przez konsumentów, pow. 100 wskazuje na optymizm konsumenta; USA
> 2/3 wzrostu gospodarczego zawdzięcza w II poł. lat 90 tych wydatkom
> konsumentów), rekordowe P/E akcji SP500, zwalniająca dynamikę akcja
kredytowa,
> silny spadek sprzedaży detalicznej w USA - nic tylko tryskać
> optymizmem......rekordowe bezrobocie od 10 lat a dynamika przyrostu nowych
> wniosków o zasiłek (zobacz dane z 29.08. br) przybiera na sile.

Pod koniec wakacji bezrobocie przybiera na sile,a od 3 wrzesnia zacznie spadac.

> Pośpiewaj sobie Elvisa, bo wkrótce zobaczysz deflację,do której warunki
> wyprodukowali Wam panowie Greenspan i Rubin, a kontynuwoali
ich "udoskonalanie"
>
> Greenspan i Summers.

Love me tender ....

> Dodaj do tego "hossę kucharek" w latach 1998 - 2000 (w
> szczycie 2000 r. 65% gospodarstw domowych w USA miało akcje lub jednostki
> funduszy akcyjnych, po hossach kucharek bessy są ZAWSZE długie i bolesne -tak
> uczy HISTORIA).

Cos mnie sie zdaje Houdini,zes sie nie zalapal na "hosse kucharek" i stad ten
caly smutek i zal.

> DOW poniżej 7000 do końca roku, a jeśli załamie się do końca roku rynek
> nieruchomości, gdzie łatwe pieniądze Greenspana wywołały kolejną bańkę, to i
> poniżej 6000 na fali paniki typu Japonia 1992, gdzie przyczyna była
> identyczna!!!!!

I tu wychodzi z ciebie zoltodziob Moj Drogi Houdini.
Moze sprecyzuj ,ile ty baniek widzisz.
Za wycofywane pieniadze z Wall Street kupowane sa domy.
Pozniej te domy trzeba bedzie meblowac i wstawic do garazu nowy lub drugi
samochod.
Chyba ze Houdini spowoduje,ze domy tez prysna jak banka.
Pieniadze nie ulatniaja sie,zmieniaja jedynie miejsce.
NIKT nie obawia sie spadku Dow,bo te pieniadze beda zainwestowane w gospodarke
przynoszac szybszy rozwoj.
I zeby cie zalamac doszczetnie podtrzymuje swoje zdanie ,ze Dow ponizej 8,000
nie zejdzie.

Spojrzec na swiat oczami optymisty,tzn zaakceptowac zmiennosc losu.

Zadnej korelacji nie ma miedzy Japonia 1992 a Stanami 2002.
Az sie dziwie jak wielu zdezorientowanych kupuje twoje bajki.

> I Greenspan już Was nie uratuje - obniży stopy do 0%??? To już znamy z
> Japonii... jest bezradny....wystrzelał cały magazynek i może tylko patrzeć,
jak
> statek powoli nabiera wody (wielkie transatlantyki toną na początku bardzo
> powoli - tak wolno, że publiczność na pokładzie sądzi, że wszystko jest O.K.).

Batorego miales na mysli?

> Czym innym jest optymizm, gdy są ku niemu powody - teraz niestety wskazuje on
> na bardzo dużą niezależność w myśleniu, niezależność od RZECZYWISTOŚCI.

Pesymisci bagatelizuja sukcesy,doszukujac sie w nich raczej trafu niz wlasnych
zaslug.
Wciaz obwiniaja sie za porazki,jakby chcac potwierdzic,ze los wyznaczyl im w
zyciu role nieudacznikow.




Temat: Prawdziwa historia Edyty ! Za Piotrem Semką, a z..
Prawdziwa historia Edyty ! Za Piotrem Semką, a z..
www.tygodniksolidarnosc.com/
... z Pioterem Gembarowskim w tle, czyli o obyczajach w TV Publicznej...

Prawdziwa historia Edyty Piotr Semka

Wielka fala plotek dotyczących Edyty Górniak załamała się. Stanowcze dementi
pałacu prezydenckiego i polskiego menedżera artystki, jak się zdaje, wyjaśnia
sprawę. Jednak całkiem niedawno na łamach prasy pojawiła się inna, tym razem
jak najbardziej autoryzowana przez znaną piosenkarkę, historia.
Jakoś nie wzbudziła ona zainteresowania mediów, a szkoda, bo jest równie
sensacyjna. Na dodatek więcej mówi o obyczajach towarzyskich w III RP niż
setki artykułów w kolorowej prasie. Oto w pierwszym tegorocznym numerze
magazynu Gala Edyta Górniak opowiada o szczegółach swojej znajomości ze
znanym dziennikarzem Telewizji Publicznej Piotrem Gembarowskim. Nie zajmuję
się zazwyczaj życiem towarzyskim gwiazd, ale tym razem nawet mnie, starego
cynika, zatkało. Edyta Górniak opowiada w Gali jak to poznała Piotra
Gembarowskiego w czasie wywiadu i jak to znany prezenter zrobił na niej dobre
wrażenie: "Przez te chyba trzy miesiące znajomości nieustannie ujmował mnie
tym, że np. dzwonił do mnie do domu, żeby zapytać, dlaczego płaczę, w chwili
kiedy rzeczywiście płakałam".

Edyta, jak wynika z wywiadu, uwierzyła, że znalazł się oto człowiek, z którym
nawiązała nić empatii na granicy telepatii. Mężczyzna, który siłą uczucia
uzyskał intuicyjną wiedzę o jej duszy. W miłości czasem się tak zdarza.
Wspomina, że znany prezenter potrafił przyjechać w środku nocy i
powiedzieć: "Przepraszam, że tak nagle przyjechałem, ale czułem, że miałaś
dzisiaj ciężki dzień". I jak zaznacza artystka, zazwyczaj "rzeczywiście tak
było".
Niestety, w końcu prawda o domniemanej zaskakującej intuicji emocjonalnej
Gembarowskiego okazała się równie trywialna i wulgarna jak Rywingate.
Jak wykryła artystka: "Pan Gembarowski rozpoznał kod mojego telefonu, który
był wyposażony w system pozwalający usłyszeć z zewnątrz, co dzieje się w
domu". Jak wyjaśnia Edyta Górniak, jest to specjalna usługa stanowiąca
zabezpieczenie przeciw potencjalnym złodziejom. Tak więc - jeśli wierzyć
słowom artystki - dzięki swoistemu podsłuchowi, w jaki zamieniał się jej
własny telefon, Piotr Gembarowski do woli mógł inwigilować domniemaną panią
swojego serca.

W ten właśnie sposób, mówi pani Edyta: "wiedział kiedy płaczę, kiedy krzyczę,
o czym rozmawiam ze swoimi gośćmi, bo zwyczajnie mnie podsłuchiwał". Od
ukazania się w kioskach numeru Gali z wypowiedziami pani Górniak minęły już
ponad trzy tygodnie. W kolejnych numerach magazynu (a wyszły w tym roku
cztery) nie znalazłem żadnego dementi czy choćby wyjaśnienia Piotra
Gembarowskiego, więc nie mam jak na razie podstaw do wątpienia w jej słowa.
No cóż, historia godna pióra Balzaka czy w bardziej cynicznej formie -
żyjącego w XVIII wieku kawalera Choderlosa de Laclosa -
autora "Niebezpiecznych związków". Laclos opisywał świat schyłku rządów
królewskich we Francji, w którym podboje sercowe były okazją do operacji
manipulacyjno-socjotechnicznych. Swoisty hazard emocjonalny, w którym
libertyni zakładają się ze sobą, jak oszukać i w ostatecznej odsłonie
skompromitować ofiary wierzące naiwnie w siłę uczucia.
Współczesnym emocjonalnym hazardzistom w sukurs idzie nowoczesna technika.
Nieprzypadkowo w dziejącej się w dzisiejszym Nowym Jorku
wersji "Niebezpiecznych związków" uwodziciel ujawnia zdjęcia in flagranti
swojej ofiary, publikując je na powszechnie dostępnej stronie Internetu.

Piotr Gembarowski - jak wynika z relacji Edyty Górniak - sięga po tzw.
technikę operacyjną, którą posługują się zazwyczaj służby specjalne i agencje
detektywistyczne. Bardzo ciekawi mnie odpowiedź na pytanie, w jaki sposób
dotarł do sposobu złamania kodu dostępu do telefonu komórkowego pani Edyty
Górniak. Takie sprawy załatwiają specjaliści o bardzo specyficznej reputacji
i nie są to ludzie, do których można trafić ot tak z ulicy.
Przypomnę, że rozmawiamy o osobie publicznej. Dziennikarzu, który w imieniu
TVP przeprowadza wywiady w studiu "Gościa Jedynki". O ile mi wiadomo,
Telewizja nie uznała, że relacja pani Górniak stawia jej frontmana w jakiejś
dwuznacznej sytuacji.
Ktoś powie, że pani Edyta powinna znać wilcze obyczaje panujące w tak zwanym
towarzystwie i że sama powinna mieć tyle oleju w głowie, by widzieć kim jest
Piotr Gembarowski.

Być może, ale jak się okazuje pani Edyta płaci za to niezwykle wysoką cenę.
Jeśli piszę o relacji Edyty Górniak, to dlatego, że jej ponure doświadczenia
jakoś idealnie komponują mi się z atmosferą przebijającą z nagrania rozmowy
Lwa Rywina z Adamem Michnikiem. Piękna fasada i odpychające kulisy.
Skrzyżowanie "Love Story" z Big Brotherem. Nieznośna wulgarność bytu III
Rzeczypospolitej.

Piotr Semka




Temat: Coil
Coila poznalem niedawno, 2 lata temu, uslyszalem wtedy
Musick To Play in the Dark part II i ta plyta rzucila
mnie na kolana. Potem zdobylem krok po kroku ich
dyzkografie, poczatkowo duzo bardziej odpowiadal mi ten
pozniejszy Coil w stylu "to play in the dark", raczej uspokojony,
melancholijny, smutny, plynacy. Do wczesniejszego dojrzewalem
dosyc dlugo jednak zaskoczylo. Moja ukochana ich plyta jest
"Horse Rotorvator" z 1985 roku. Plyta dziwna, na granicy
industrialu, pre-techno, ale takze z wieloma elementami
melancholi i dramaturgii.

Wybierajac sie na koncert jednoczesnie mialem obawy (ze ostatnie
3 koncerty w sw Janie zaliczylem do porazek, ze oni moze sa juz
za starzy i zbyt zmanierowani aby cos tworzyc i skupia sie na
narcystycznym przekazie okraszonym nudna muzyka) ale takze
obaw nie mialem (bo to COIL przeciez! World Serpent, podobaja
mi sie zarowno od strony industrialnej jak i melancholijnej)

W kazdym razie bez wahania dalem 50 zl na bilet znalezlem
sie wewnatrz. Wewnatrz kosciola oraz wewnatrz niesamowitego
wydarzenia - jak mialo sie okazac.

Okolo 20:30 po zapowiedzi i prosbie o nie pstrykanie zdjec
z lampa na scene weszlo 5 postaci ubranych na w biale kombinezony (?)
szaty liturgiczne (?) stroje judo (?) z malymi okraglymi lusterkami
na piersiach. Dodatkowo po bokach sceny stanely dwie postacie (?)
w ksztalcie czarnych stozkow wysokosci okolo 2.5 metra z dziwnymi
antenkami na czubku. Poplynelu pierwsze dzwieki - a raczej fale
dzwiekowe - ich wizualizacja byla rzucana na ekran za scena.
Dzwieki nakladaly sie, zmienialy czestotliwosc, rezonowaly tworzac
dziwna hipnotyzujaca zawiesine ktora idelanie wprowadzila
w nastroj spektaklu. Drugi utwor - nie znalem go, ale jak dla
mnie byl to jeden z najlepszych fragmentow koncertu - na ekranie
pojawialy sie rozne zwierzeta w dziwnych ujeciach. John Balance
wil sie przy mikrofonie niczym nie ustepujac Kaspelowi w jego
najwiekszych wygibasach. Balance przez caly koncert prezentowal
nam swoj epileptyczno schizofreniczny taniec, skladajacy sie
z dziwnych, niekoordynowanych wybuchow gestykulacji.

Czarne stozki pozbyly sie 2/3 swojej dolnej czesci. Okazalo
sie ze jest to dwoch mezczyzn, w bialych kombinezonach.
W kazdym kolejnym utworze przechodzili do kolejnej pozy -
podniesione rece do gory, klekanie, plaszczenie sie na
scenie. W pewnym momencie jeden z "The Bloody Boys" podszedl
do mikrofonu i przez dwie minuty mowil po wlosku. Chwile
pozniej John Balance zapowiedzial ze zagraja utwor "Ostia".
To byl moment ktorego sie nie spodziewalem, nawet nie staralem
sie pomyslec aby zagrali Ostie, aby potem nie czuc rozczarowania.
Ostia to moj zdecydowany no 1 z repertuaru Coila. Rewelacja.

Kazdy kolejny utwor na koncercie byl coraz bardziej melancholijny
a mniej industrialny, choc te industrialne zagrywki takze
zapieraly mi dech w piersiach. Pod koniec koncertu zagrali cos
co musialo byc coverem, gdyz brzmialo jak jedna z Love Songs
Petera Hammilla - tym tropem domyslam sie, ze to moze byc
jakies nieznane mi nagranie w ktorym maczal palce Marc Almond,
co by sie nawet zgadzalo biorac pod uwage wczesniejsze
koneksje Almonda z Coilem.

Jako ostatni tego wieczoru zabrzmial "Are You Shivering?"
z Musick To Play In The Dark. Odlot, utwor ktory wzruszal,
hipnotyzowal, trzesacy sie John Balance przed mikrofonem,
stracajacy statyw na deski sceny robil niesamowite wrazenie.
W tonacji niebieskich swiatel Coil zszedl ze sceny.

Bisow nie bylo. Nie chcialem bisow. To co zaprezentowali
bylo idealnie spojne. Bylo jak film, jak sztuka tearalna,
integralna calosc, ktora bis by tylko zepsul.

Jestem poruszony tym koncertem.

TK




Temat: Punk Rock Later w Katowicach
Punk Rock Later odbył się w katowickim Spodku

Marcin Babko 14-12-2003, ostatnia aktualizacja 14-12-2003 16:34

czytaj dalej »

Festiwal rozpoczęła wciąż energetyczna Moskwa, zaraz po niej zagrał T.Love
Alternative. Zespół wystąpił w pierwotnym składzie - większość z jego członków
od lat nie ma nic wspólnego z muzyką. Było więc nieprofesjonalnie, ale
sympatycznie.

Występ KSU był dobrym przykładem, że prawdziwi punkowcy nigdy się nie zmieniają
i nie zmienia się też ich muzyka. Dopiero kolejne zespoły pokazały, że stare
utwory po latach niekoniecznie muszą być takie same, a 20 lat to kawał czasu,
który można wykorzystać. Psychodeliczna końcówka znakomitego koncertu Dezertera
(zagrali m.in. "Szwindel", "Dla zysku" i "Tchórzy") wzniosła ich muzykę na
jeszcze wyższy poziom.

Takie koncerty jak Armii (która pojawiła się potem) powinno się nagrywać i
wydawać (najlepiej na DVD, bo oświetlenie sceny współgrało z muzyką idealnie).
Zespół (ze starego składu tylko wokalista Tomasz Budzyński i waltornista Banan)
zaczął od klasycznych utworów Siekiery, w której wcześniej śpiewał Budzyński
(oprócz "Fali" i "Idzie wojna" byli też "Misiowie puszyści" z późniejszego
okresu). Na godzinę powróciła mesjańska mistyka grupy, z której przekazem na
przełomie lat 80. i 90. utożsamiały się tysiące młodych Polaków.

Kult zagrał jak zwykle, tyle że koncentrując się na starych piosenkach.
Najwięcej dał z siebie Banan, dla którego był to drugi tego wieczoru koncert z
rzędu (z Armią zagrał tylko na waltorni, z Kultem też na gitarze). Na koniec na
scenę weszła Brygada Kryzys, najważniejszy zespół dla polskiej muzyki rockowej.
Robert Brylewski i Tomek Lipiński w towarzystwie młodych muzyków przypomnieli,
że tekstu w rodzaju "Centrali" czy "Radioaktywnego bloku" wciąż są aktualne.

Na aktualność starych tekstów zwrócił też wcześniej uwagę Robert Matera z
Dezertera. - Te wszystkie piosenki pochodzą z czasów, do których chyba nikt nie
chciałby wrócić. Ale patrząc na to, co się dzieje, chyba trzeba je przypominać -
powiedział.

Ten koncert zarówno dla fanów, jak i dla artystów był przede wszystkim
wspomnieniem. Tym bardziej więc szkoda, że po tylu latach muzyka nie stanęła
ponad personalnymi podziałami. Symbolem byłoby zagranie przez Brylewskiego
przynajmniej jednej piosenki z Armią (w końcu założył ten zespół) lub
dołączenie Irka Wereńskiego z Kultu do Brygady Kryzys (był jej pierwszym
basistą). Nie potwierdziły się też zapowiedzi organizatorów, jakoby "Zygzak",
wokalista grupy Tzn. Xenna (który razem z Darkiem Duszą ze Śmierci Klinicznej
prowadził koncert w Spodku), miał razem z Dezerterem zagrać piosenki swojego
starego zespołu. Szkoda, bo zafundowaliby swoim fanom prawdziwą niespodziankę.



Temat: Czego słuchaliśmy w czerwcu
TALKING HEADS "Fear of Music" (1979)
Kategoria: "This ain't no party, this ain't no disco, this ain't no fooling around"
Chociaż cała jest znakomita, ta płyta dla mnie to przede wszystkim "Cities" - od
kilku tygodni ten kawałek wprawia mnie w kapitalny nastrój swoją skocznością i
wygłupami Byrne'a. Do tego lekko psychodeliczne "Drugs", "I Zimbra" z gitarą
Frippa i śliczne "Heaven". W tamtych czasach w Nowym Jorku działy się dużo
ciekawsze muzycznie rzeczy niż w Londynie, moim zdaniem.

CLANNAD "Clannad" (1972)
Kategoria: Clannad
Debiut, płyta nagrana jako nagroda za wygranie konkursu festiwalu muzyki
folkowej. Wprawdzie jedyny utwór autorstwa członków Clannad ("Liza") to
maksymalna porażka, reszta płyty to cudne interpretacje tradycyjnych pieśni
irlandzkich. Niby nic wielkiego, ale jeśli ktoś lubi klimaty z Zielonej Wyspy,
to będzie często do tego wracał.

EVERYTHING BUT THE GIRL "Walking Wounded" (1996)
Kategoria: drum'n'pop
Oto jak duet popowy zaczynający w latach 80. nagle odnajduje się w brzmieniach
klubowych następnej dekady, nagrywając przy okazji chyba swoją najlepszą płytę.
A "Single" dla mnie już chyba na zawsze pozostanie jedną z najpiękniejszych
piosenek ever.

STEVE JANSEN & RICHARD BARBIERI "Stone to Flesh" (1995)
Kategoria: smęty jesienne
Dwóch byłych członków byłego Japan/Rain Tree Crow i absolutnie jesienna muzyka
zbudowana na syntetycznych pejzażach Barbieriego. Do tego zacni goście: Steven
Wilson (gitara) i Mark Feltham (harmonijka, kiedyś współpracował z Talk Talk).

TORTOISE "Millions Now Living Will Never Die" (1996)
Kategoria: krautrock 25 lat później i po amerykańsku
Bez komentarza. Fajne i kwita. W dodatku klasyczne i wpływowe.

THE STREETS "Original Pirate Material" (2002)
Kategoria: czy ktoś mi może wyjaśnić pod jaki styl to się kwalifikuje?
Płyta miesiąca. Jak dla mnie szok, bo nie spodziewałem się, że aż tak mi się
spodoba coś, co tak mocno wyrasta z hip hopu i paru innych do niedawna obcych mi
gatunków. Plus kupa śmiechu przy "Irony of It All".

THE GO-BETWEENS "Oceans Apart" (2005)
Kategoria: piosenki dla złamanych serc
"16 Lovers Lane, vol. 2" to nie jest, ale chciałbym, żeby obecnie powstawało
więcej płyt tak bezpretensjonalnych, melodyjnych, naturalnych i bez konserwantów
jak ta.

AROVANE "Atol Scrap" (2000)
AROVANE "Tides" (2000)
Kategoria: produkt autechropodobny
Te płyty ratuje klimat, lekko mroczny, tajemniczy. Bo nie ma na nich (prawie)
nic, czego nie można usłyszeć na płytach Autechre ("Amber" w szczególności).

SUPERSILENT "6" (2003)
Jeszcze rozgryzam, ale nie jest to rzecz jakoś szczególnie odpychająca czy
zniechęcająca. Spodziewałem się jakiejś masakry, a tu całkiem "przyjemne"
granie, serio.

THE KLF "Chill Out" (1990)
Kategoria: muzyka do usypiania
Zaskoczenie miesiąca. Jeszcze 2 tygodnie temu Bill Drummond i Jim Cauty
kojarzyli mi się przede wszystkim z singlem "What Time Is Love", komercyjnym do
bólu housem z początku lat 90. i przedziwnymi akcjami uskutecznianymi przez tych
wariatów. A tu proszę, rok 1990, na rok przed "The Orb's Adventures in the
Ultraworld" (w powstaniu którego przecież Cauty miał swój drobny udział) panowie
machnęli album, który chyba zapoczątkował nową falę ambientu i przeróżnych
czilautów. Historyczna ciekawostka, ale miła dla ucha.

Płyty przesłuchane raz i czekające na pełniejsze rozeznanie:
JOHN ZORN "Kristallnacht" (1993)
PHOTEK "Solaris" (2000)

Do tego różności Steve'a Reicha oraz mnóstwo innych znanych już mi płyt, których
nie będę wymieniał, bo miejsca w jednym poście nie starczy.




Temat: Dzwonnik z PR 3 ma zaszczyt przedstawić!
Wszystko to fikcja.
Odcinek 23.
Zaśnieżoną ulicą wolno toczył się policyjny radiowóz. Gruby gliniarz kierujący
pojazdem podśpiewywał sobie kiwając się rytmicznie na fotelu. Była to jednak
zupełnie inna melodia niż ta, która dobiegała z radiowych głośników.
- Bum bum! Ratatata! - podskakiwał grubas - Wy to teraz w radiu nareszcie na
wszystkich stacjach gracie to samo - rzucił badawcze spojrzenie na Wałka.
- W zasadzie ma pan rację, ale jak dla mnie to wszędzie grają za wolne kawałki -
Wałek wyzywająco spojrzał za okno samochodu, żeby sprawdzić czy aby na pewno
jeszcze jadą.
- Bum bum! Ratatata ! Najgorzej to jak gadają, bo wtedy nie da się słuchać i
nie słyszeć naraz. Wyczuwasz pan niuans? - kierowca podgłośnił radio i głosem
stylizowanym na Amstronga zachrypiał
- I miss you, I love you? - popatrzył na Wałka zalotnie.
- O! Tutaj, niech mnie pan tu wyrzuci, na tym przystanku - Wałek odpiął pasy
sygnalizując zamiar wysiadania. Samochód zjechał do zatoczki i stanął.
- Niech pan powie gdzie pan występujesz, to kiedy posłucham i wzrośnie wam
słuchalność!
- Lepiej niech władza sama poszuka, a jak znajdzie to wzrośnie wam
wykrywalność! - Wałek trzasnął drzwiami. Radiowóz oddalił się majestatycznie.
Kiedy redaktor przykucnął aby zawiązać sznurowadło dostrzegł leżący na ziemi
banknot, obok leżały dwa następne.
- O! Bum bum! Ratatata - schylił się i zaczął zbierać porozrzucane pieniądze.
Dyrektor Słupkowski czuł się dzisiaj jakoś nie w sosie. Jak mawiają Rosjanie -
Są takie dni że nie smakuje nawet wódka. Od godziny kręcił się po domu i sam
nie wiedział czego mu trzeba. Niedawno dzwoniła do niego Agnes, żona prezesa i
skarżyła się że Carramba, który wrócił już do domu, zwariował. Podobno strzela
do swoich chińskich waz i nie mniej cennych obrazów, z broni myśliwskiej, a
ona boi się też o siebie.
- A niech ją ukatrupi - pomyślał zwięźle.
- A może kuferek? - ten pomysł zdecydowanie rozjaśnił mu oblicze. Już po paru
minutach siedział przy stole a przed nim stał otwarty czarny kuferek. Ostrożnie
wyjął z niego stare radio o drewnianej obudowie , położył je przed sobą i
włączył wtyczkę do kontaktu. Z magicznej skrzynki wydobył się dziwny dźwięk.
Brzmiało to jakby trzy albo nawet cztery stacje radiowe nadawały na tej samej
fali. Z urządzeniem wyraźnie było coś nie tak. Co jakiś czas następowała jednak
przedziwna synchronizacja jazgotu i wtedy na chwilę okazywało się, że wszystkie
cztery stacje grają ten sam utwór z play-listy. Tak, cudownie, takiego radia
słuchał dyr. Słupkowski jeszcze w dzieciństwie, nawet odbiornik był ten sam. Bo
to było jego autentyczne pierwsze radio. Powoli popadał w ekstazę, w tym
kociokwiku można było usłyszeć jednocześnie strzępy jakiś reklam, łomot
zderzonych ze sobą pop kawałków a czasami nawet fragmenty serwisu.
Dyr. Słupkowski wyciągnął przed siebie obie ręce i zaczął najpierw powoli a
potem coraz szybciej dyrygować.
Po chwili do ogólnej kakofonii dołączyła jego komórka - dzwonił Maszynista.
Dyrektor odebrał telefon jedną ręką, drugą nie przerywając machania. Głos w
słuchawce oznajmił - Mam ważną wiadomość, Ptasznik nie żyje. Całą noc
przekonywałem go, aby uwierzył w świat dobra, piękna i szlachetności, zasad,
cnót i moralności. Ptasznik nie żyje, narodził się nowy człowiek, Dobromir
Ptasiński, mój duchowy brat i serdeczny przyjaciel.
Słupkowski, który nie przestawał dyrygować, otarł łzy i wyszeptał - Jakie to
piękne, jakie piękne.

Czas na uzgodnienia.
Wydaje mi się że w tych okolicznościach przyrody Hellen rzuci w diabły mięczaka
Ptasińskiego(?)
Czy nie za dużo tych nawróceń?
Czy prezes Smolder-Carramba ustrzeli Agnes? A może ona jego?
Pomysłowy Gajowy nic nie wie o przemianie Ptasznika i zdaje się, że ma złe
zamiary. Chyba że mu powiemy?
Zapraszam.




Temat: BURN BABY BURN czyli wymieniamy się składankami
1.Zaczyna się ładnie. Powolny, instrumentalny kawałek. Skrzypce trzymają w
napięciu.

2.Typowo wakacyjna piosenka. Przyjemna gitara i śpiew: „Summer is almost here”.

3.Znowu akustyczna gitara, tym razem mniej energiczny utwór, ale z wakacyjnym
klimatem. Trochę zbyt długi.

4.Syntetyzator i trochę kiczowaty śpiew „a-aa” :D. W refrenie wokal :„Summer is
here, summer is here…”. Kolejna wakacyjna piosenka do podśpiewywania.

5.Widzę, że autor(ka) składanki wziął(wzięła) sobie tytuł składanki do serca ;)
Ponownie akustyk i śpiew o “summer”, tym razem również żeński (?).

6.To akurat znam :) Charlotte Hatherley z Ash i „Summer”. W zeszłym roku klip
do tego utworu często leciał na MTV2. Jeden z bardziej „skocznych” utworów na
składance.

7.Na początku słychać klawisze i śpiew, wkrótce wszystko się rozkręca. Tylko,
że wokal nie przypadł mi do gustu i ogólnie piosenka jest dość…smętna.

8.Damski głos i muzyka elektroniczna. Piosenka przy której można potańczyć.
Jednak nie podoba mi się to, że mw. od połowy w kółko powtarzają się słowa „I
love you”. Takie denerwujące trochę.

9.To mój faworyt :) Żywa gitara i takiż sam śpiew. Coś mi to przypomina, ale ni
umiem skojarzyć...

10.Zrównoważony utwór, chill-out’owy. Do tego spokojny, kobiecy wokal, przy
którym można się odprężyć.

11.Tu z kolei wokal przypomina mi Michael Stipe’a (być może jest to sam Stipe).
Znowu spokojnie...

12...tak jak i tu. „It’s just me and summer…” Wakacje w pełni ;)

13.Brzmi jak jakaś cygańska piosenka :D Tyle, że wokal jakiś nie ten.

14.Elektroniczny podkład, leniwy wokal…

15.Któraś z kolei powolna piosenka, lecz tym razem bardziej w klimatach
country. W tle damski głos. Pod koniec wokalista się wczuwa i niemal
krzyczy: „Summer’s almost gone” ;)

16.„Aksamitny” męski wokal i ponownie sympatyczny, gitarowy motyw.

17.The Doors - „Summer's Almost Gone”, czyli, jednym słowem, klasyka.

18.Głęboki, męski głos, fortepian. Wkrótce dołączają do tego skrzypce i damski
wokal. Tyle tylko, że nie wiem, co w tym jest wakacyjnego…

19.Przyjemny bas i dzwoneczki. W połowie słychać harmonijkę (?). Bardzo miły
dla ucha kawałek, chyba mój drugi ulubiony ze składanki. :)

20.Instrumental, tak jak na początku. Na pierwszym planie słychać akordeon
(przynajmniej tak mi się wydaje:>) a w tle odgłosy mew i fale morskie.

Ogólnie: spokojna, przyjemna składanka na lato, choć momentami zbyt powolna i
dłużąca się. 6.5/10.

No i wyszło na jaw: jestem straszne leniwa :P Nie chciało mi się ani sprawdzać
tytułów utworów ani zgadywać kto nagrał mi tę składankę :D Lecz teraz
przedstawiłam swoją recenzję i czekam na tytuły utworów oraz na ujawnienie się
osoby nagrywającej…

Pozdr. ;)

P.S. To w ogóle moja pierwsza recenzja (no wiecie, ile ja mam lat :>), więc
proszę, nie zwracajcie zbyt wielkiej uwagi na błędy ;) Poza tym pewnie okaże
się, że moja wiedza muzyczna jest bardzo ograniczona :>




Temat: rozczarowanie z powodu sloggiego
diaxi napisała:

>
> Hihi,Berlin ma raz na rok demolke w postaci Love Parade

nie wiem, czy slyszalas o ludowym swiecie 1. maja...

>jest super

nie przesadzaj

> Jesli problem dotyczy jakiejs malej miescinki na poludniu Niemiec to caly
kraj
> sie tym tak samo przejmuje,

taaa... zapytaj wladz zadluzonego po uszy bärlina, jak bardzo interesuja sie
problemami np. cottbus, halle, jeny, gery, magdeburga (przykladow mam jak malpa
kitu)

Gdyby wszyscy
>
> zebrali sie w jedna grupe i sprobowali upomniec sie o swoje podstawowe prawo
> -prawo do pracy to moze rzad w koncu zrobilby cos aby tym ludziom pomoc.

u kogo sie upominac? u rzadu? te czasy sie juz skonczyly, ze panstwo daje
miejsce pracy, za utrzymanie ktorego placilismy sami poprzez podatki, bo samo z
siebie nie przynosilo dochodu.

Ciekawe,ze nikt nie potepial
> strajkujacych pielegniarek.

za sam strajk sie nie potepia - te czasy minely, powtarzam. tutaj jest mowa o
bajzlu, jakiego narobili nawaleni jak strusie "domagajacy sie swych praw"

W Anglii tez
> mialy byc pozamykane kopalnie,ale odbyla sie fala protestow i wprowadzono
> reformy co do planow restrukturyzacji gornictwa i jakos dalo sie tego
> uniknac.

wala, po prostu panstwo dalej do nich doklada. zobaczymy, jak dlugo jeszcze da
rade.

Szkoda,ze nikt was nie poinformowal o tym,ze polskie gornictwo mialo
> otrzymac dotacje z unii na rozwoj kopaln

restrukturyzacje, a nie rozwoj. rozwoj to rozszerzanie dzialalnosci, tworzenie
nowych miejsc pracy (nie myl z utrzymywaniem starych, bo to nie to samo) i
ogolnie caly proces inwestycyjny. nie bede Ci tego tlumaczyl, bo z Twojego
postu wnioskuje, ze masz pojecie o ekonomii. obawiam sie, ze chyba troche
skrzywione.

ale z powodu gapiowstwa i lenistwa
> rzadu nikt nawet nie postaral sie zeby gornictwo ratowac.

to inna sprawa, zgadzam sie. no, moze uzylbym innych slow, ale nie chce zostac
wyciety :o)

Restrukturyzacja jest
> potrzebna,kopalnie musza byc rentowne

no tak, ale od "czary-mary" sie rentowne nie stana...

Chodzilo o wykorzystanie
> mozliwosci zmian,niekoniecznie zamykajac kopalnie.

ok, wiec uopatologia. przez ostatnie dziesieciolecia przemysl energetyczny w
Polsce (i nie tylko ten) byl i jest w porownaniu z zagranica (czyt. z zachodem)
niedoinwestowany jak jasna cholera, co za tym idzie-koszty produkcji w Polsce
sa wysokie. na unowoczesnienie nie ma siana, wiec nie rozwodzmy sie nad tym.
zeby robic zyski, trzeba dobrze zarabiac na swoich produktach
(wzor: zysk = cena*ilosc sprzedana - koszty)
a jak tu zarabiac, jak koniunktura na calym swiecie na wegiel spadla juz dawno
temu na zbity pysk? dzisiaj czerpie sie coraz czesciej energie z innych,
tanszych, wydajniejszych i - to modne ostatnio - ekologiczniejszych zrodel.
wegla uzywa sie dzis coraz mniej.
no ale przeciez nie zmniejszymy produkcji, bo to oznacza redukcje etatow w
gornictwie...

>niekoniecznie zamykajac kopalnie.

wiec co w takim razie proponujesz? trzecia droge Kadaffiego?

> W zasadzie prawda.Mieszkam w Niemczech i nie powinnam sie tym interesowac

faktycznie, przeciez teraz jestes bardziej niemiecka niz sami Niemcy.

> Fakt, ja mam za co zyc

ciesze sie razem z Toba. zycze, abys zawsze miala.

dostaje za moja prace pieniadze,jezdze czystymi
> pociagami, i place nizsze podatki.Co mnie obchodzi co sie w Polsce dzieje.

nie podniecaj sie. dla nich zawsze bedziesz scheiß-Polakkin.

> P.S.Jeszcze slowo do bbkk.Gornik, ma prawo byc uprzywilejowany troche
bardziej
> niz ty,bo ty nie schodzisz codziennie na glebokosc kilkuset metrow z
> niepewnoscia,czy w ogole stamtad wyjdziesz.Nie mowiac juz o strazakach i
innych
>
> ryzykujacych zycie.

w kazdej pracy sa wypadki. nawet prezes banku moze fiknac kozla na schodach i
po czlowieku.

no to sie wywnetrzylem :o) pozdrawiam.




Temat: Dorosłe dzieci ... :-)
agni_me napisała:

> Smok, październikowo jeszcze, zostawił mi morze empetrójek, wśród nich skarby
> prawdziwe, wyszperane gdzieś piosenki, które pamięta się, kocha, wspomina,
> ale które trudno gdziekolwiek usłyszeć. Przeróżne. Od dni kilku je przebieram
> z rozkoszą.
>
> Mmmmmmmmmmm ale frajda. Cały wieczór dziś słuchałam ich i gadałam o nich
> (ukłony pikus).

Hehe, cala przyjemnosc po mojej stronie :-)

>No przecie nie będę wam wymieniać wszystkich tytułów. Ale
> jest kilka takich, co to przy nich pierwszy pocałunek, pierwsza noc, pierwsze
> wrażenie, że można nie śpiewać tekstu, a poezje, takie, co to nastoletni
> zachód słońca nabrał zupełnie innego niż zawsze smaku, albo życie stawało się
> inne. No całe wielkie mnóstwo.

Ja pamietam listopad 1982, gdy pan Piotr puszczal po kawalku nowa piosenke
zespolu
Perfect, i od razu bylo wiadomo, ze bedzie to cos wyjatkowego. Bo to byla taka
fala narastajaca, nie tylko zreszta Perfect, kazdy miesiac przynosil nowe hity,
nowe
zespoly, jak Republika czy Lady Pank, a wlasnie tamtego listopadowego wieczoru
nastapila dla mnie przynajmniej kulminacja: zaistniala Autobografia. Jeszcze
tego samego wieczoru (wtedy Lista byla w soboty) wskoczyla do dwudziestki na
miejsce
siedemnaste, a potem byla 7x z rzedu na miejscu pierwszym. I to wlasnie mi
powiedzial
Marek Niedzwiecki, ze gdyby tylko jeden jedyny przeboj z tych wszystkich lat
(82+), to ten.
Do sprawdzenia w archiwum czatu :-)

> Znam was jakoś, wiem, że słuchaliście razem ze mną trójki, że z dwójki
> przegrywaliście całe płyty (wieczory płytowe), że Piotr Kaczkowski to ten
> Piotr, a z dwóch Beksińskich, bliższy jest ten, który już nie żyje. Że Paweł
> Sito to ktoś z Rozgłośni Harcerskiej. Że ...

Sitow tez bylo (a nawet pewnie jest) dwoch- senior, Jerzy S., powazny czlowiek,
tlumaczyl Szekspira, i kiedys junior opowiadal, jak nekaly go- ojca- telefony w
rodzaju: "Czesc, mowi
grupa Kibel z Sochaczewa"... :-) Pawel Sito mecenasowal zatem roznym takim
zespolom.

Piotr Kaczkowski, w odpowiedzi na telewizyjne "Przeboje dwojki", prowadzone
przez
Krzysztofa Szewczyka, ktorego radiowe elity uwazaly za dyletanta, wymyslil
"liste
przebojow greckich". Chodzilo o to, ze Szewczyk nie kazal pisac na kartkach
pocztowych
tytulow piosenek, byc moze jego zdaniem za trudnych dla nastolatkow, a jedynie
oznaczenia
literkowe badz cyferkowe, w ktore teledyski wyposazyl. Zagraniczne piosenki byly
wiec
A, B, C, D itd. (np. Slade "Far Far Away" czy Eurythmics "Here Comes the Ran
Again),
no to Kaczkowski puszczal nowofalowa czy zimnofalowa muzyke i nadawal jej
litery greckie: alfa, beta, itd. Byla tez jedna taka literka "grecka", ktora
nazywala sie "Chenko" :-)
Ach, a pozniej zrobil liste przebojow Led Zeppelin, i zakochalem sie w tej
muzyce,
nawet nie tak w Stairway to Heaven jak w Since I've Been Loving You.

Niektore wspomnienia jednak nie sa az tak odlegle. Pewne rzeczy poznawalem ze
znacznym
opoznieniem, jak te z lat 70tych (Zeppelini, Genesis) w 80tych, a te z poczatku
czy z polowy lat 90-tych dopiero pod ich koniec. Nie wiem dlaczego tak bylo w
latach 90-tych, w kazdym
razie nie znalem przez pare ladnych lat "Warszawy" T. Love:

Krakowskie Przedmiescie zalane jest sloncem,
wirujesz jak oblok, wynurzasz sie z bramy,
a ja jestem glodny, tak bardzo glodny,
kochanie, nakarmisz mnie snami?
Zielony Zoliborz, pieprzony Zoliborz
rozkwita na drzewach na krzewach,
sciekami z rzeki kompletnie pijany
chce krzyczec, chce ryczec, chce spiewac...

To teraz tak na wiosne. Zwrotka zas od slow "Jesienia
zawsze zaczyna sie szkola, a w knajpach zaczyna sie
picie"...skojarzyla mi sie w mig z pewna znakomita powiescia
o milosci, i namietnosci, i ciekawosci, ktorej akcja rozgrywa sie
w Warszawie wprawdzie nieco wczesniej, ale "pasuje".

A po co te lata 90-te wprowadzam? Zeby zauwazyc, iz jak sie chce,
to mozna sie mlodzienczo pozachwycac nawet jak juz sie nie
jest takim bardzo mlodym. Ja i Kult wtedy odkrywalem, i inne rzeczy :-)

> No właśnie próbuje was namówić na wspomnienia TYCH piosenek, zespołów,
> koncertów, uniesień i radości. Jakoś tak. Nawet jeśli to tylko kolejna
> wiosna.

Sila perswazji, czy coooo? :-)

> Zawsze kiedy słyszę Turbo - Dorosłe dzieci, przypominam sobie zielony kiosk
> ruchu i Justynę i psa jej i moją mamę, która przymykała z rozkoszy oczy
> słuchając "Turandot", uśmiechając się lekceważąco, gdy słyszała "tylko wciąć
> nie wiemy jak żyć". Jakoś tak. I jeszcze przypominają mi się zabawy
> w "widoczki" i w "domki", i deszcz pewnej wiosny i różowy koc Beaty, która
> teraz jest mądrą panią doktor. Całe wielkie mnóstwo wspomnień. W
> osiemdziesiątym trzecim roku miałam dwanaście lat.
>
> Dajcie się skusić na wspomnienia. Poszukajcie w pamięci Tych piosenek. Czasem
> warto. Dziś Warto.
>
> agni

:-) Pikus
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anette.xlx.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 108 wypowiedzi • 1, 2

    Linki